Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
11 osób interesuje się tą książką
W świątecznym opowiadaniu Pepco odkryjesz wzruszające historie, które ukazują, że różnorodność jest pięknem,
a bliskość jest możliwa pomimo różnic. Bohaterkami opowiadania są siostry z reklamy świątecznej Pepco.
Zobacz więcej na: pepco.pl/siostry/
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 31
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Siostry
Opowiadanie Świąteczne
Magdalena Witkiewicz
Natalia
Wpatrywałam się w migoczące światła na choince w domu moich rodziców. Siedziałam w zupełnej ciszy. Chyba już odwykłam od rodzinnego gwaru, od codziennego hałasu. Byłam przyzwyczajona do tego, że żyjemy sobie sami, spokojnie, w symbiozie. Ja i mój kot. Nie wchodziliśmy sobie w drogę. Na początku oboje byliśmy oszczędni w uczuciach, nie wchodziliśmy sobie zbytnio w drogę, ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego, że Gandalf pakował się na moje kolana, niemalże zrzucając laptop, który zwykle tam się znajdował. Bardzo lubiłam to swoje życie, tak bardzo inne od życia mojej siostry i długo nie umiałam zrozumieć, że ona w tej swojej, jakże dla mnie nie do przyjęcia, codzienności znajduje szczęście. Bo czułam, że była autentycznie szczęśliwa.
Usypiała teraz dzieciaki. Po kolacji próbowałyśmy chwilę porozmawiać, ale dzieci domagały się jej obecności i musiała iść im poczytać przed snem. Była przede wszystkim mamą. A dopiero później moją siostrą. Powoli do tego również się przyzwyczajałam.
Zosia dość szybko wyszła za mąż i to za swojego pierwszego chłopaka. Nie rozumiałam tego. Pamiętam, kiedy na jej ślubie stałam tuż za nią i chciałam jej powiedzieć „dziewczyno, co ty robisz?”. Chciałam ją przestrzec przed tym krokiem, poprosić, by popróbowała, by najpierw trochę pożyła, doświadczyła czegoś, zanim zwiąże się z jednym mężczyzną na całe życie. Ja osobiście zupełnie nie wyobrażałam sobie, żeby codziennie po przebudzeniu widzieć tuż obok tę samą twarz … I tak już zawsze, każdego dnia.
Tamtego sierpniowego dnia, gdy moja starsza siostra wychodziła za mąż, nerwowo rozglądałam się, patrząc na weselnych gości, ale naprawdę wszyscy wyglądali na zadowolonych, przejętych i wzruszonych właśnie dlatego, że Zosia przyrzeka komuś wierność i przywiązanie do końca życia. Do końca życia? Przecież to bardzo, bardzo długo! Jak można zobowiązywać się do takich kroków, kiedy ma się dwadzieścia pięć lat? Gdy jeszcze się tak mało wie, gdy tak naprawdę nic się jeszcze nie przeżyło?
Ja nawet teraz nie byłabym w stanie podjąć takiego ryzyka. Mimo tego, że byłam starsza niż Zosia wtedy, w dniu swojego ślubu. Miałam kota, za niego czułam się odpowiedzialna, on pewnie na swój sposób za mnie również i tak było najlepiej.
Oczywiście czasem się z kimś spotykałam, wychodziłam na kolację, do kina, teatru, ale żeby zaraz myśleć o wspólnej przyszłości? Nigdy. Moja przyszłość ograniczała się do rezerwacji zimowych wakacji latem, czy letnich zimą. Może właśnie dlatego te moje związki nie były długotrwałe? Niestety, muszę przyznać, że do tej pory najlepszą relację stworzyłam z moim kotem.
Gandalf, jakby na zawołanie, wskoczył na moje kolana i zaczął się przytulać.
– Przemówisz dzisiaj ludzkim głosem? – Zapytałam.
Spojrzał na mnie z pogardą. Jakby ludzka mowa była wyłącznie dla słabeuszy. Siedzieliśmy przez chwilę w zupełnej ciszy. Często tak siadywaliśmy wieczorami, chłonąc wieczór, jakbyśmy oboje nie chcieli, by się skończył za szybko.
– Z kotem rodziny nie stworzysz. – Mawiała zbyt często moja mama.
– Wnuków to ja się chyba nigdy z twojej strony nie doczekam. – Dodawał ojciec.
Zosia nie wspominała nic na ten temat. Żyła swoim życiem i wydawała się naprawdę szczęśliwa. Mimo tego, że czasem, gdy rozmawiałyśmy na WhatsAppie, to widziałam na jej twarzy wyraźne zmęczenie i irytację. Chyba taki los matek.
Rozmawiałyśmy dość często, widywałyśmy się z rzadka. Każda z nas mieszkała w innej części kraju i trudno było się zgrać. Dlatego też wizyta świąteczna u naszych rodziców była świętością. Żadna z nas nie wyobrażała sobie, że mogłaby mieć inne plany na Boże Narodzenie. Nawet ja, mimo iż nigdy nie byłam specjalnie sentymentalna i przywiązana do tradycji.
Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Jedną naszą świąteczną tradycję szanowałam. Właściwie to cieszyłam się, gdy myślałam o corocznej walce między Zosią a mną o to, czyja ozdoba zawiśnie na czubku choinki. Było tak od kiedy pamiętam. Może właśnie dlatego mogłam sobie pozwolić na taki pęd przez życie, bo wiedziałam, że mój rodzinny dom zawsze będzie dla mnie bezpieczną przystanią? Bez względu na to, co będę w swoim życiu robiła i z kim będę przez nie szła?
Gandalf zeskoczył z kolan i udał się sprawdzić, czy po kolacji coś mu przez przypadek skapnęło do miski.