Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
19 osób interesuje się tą książką
Banda z Burej to historia grupy rezolutnych dzieciaków, których nic nie powstrzyma przed rozwikłaniem tajemnicy lokalnej biblioteki.
Wiktor sprowadza się wraz z rodzicami i siostrą do małego miasteczka. Zrozpaczony perspektywą mieszkania w „dziurze”, szuka wszelkich sposobów na ucieczkę, zastanawiając się, co tak naprawdę jest po drugiej stronie kuli ziemskiej. Wkrótce wstępuje w szeregi Bandy, z którą planuje odkryć tajemnicę biblioteki.
Co ukrywają bibliotekarki? Czy siostra Wiktora zamieszana jest w sprawę? I w końcu, czy mały psiak jest w stanie pomóc w rozwikłaniu zagadki?
Napisana z humorem książka, która rozbawi nie tylko dzieci, ale także dorosłych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 106
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Tymona Kowalskiego
ROZDZIAŁ PIERWSZY,
W KTÓRYM POKAZAŁEM SIĘ OD JAK NAJGORSZEJ STRONY I ZDECYDOWANIE NIE ZROBIŁEM NA NIKIM DOBREGO WRAŻENIA, A MOJA BABCIA, TATA I MAMA BYLIBY W ZWIĄZKU Z TYM ZROZPACZENI
Zupełnie nie wiem, od czego zacząć tę historię. Bo jak zaczynać historię od mówienia o tym, że się ma zły humor? Przecież na początku trzeba pokazać się z jak najlepszej strony. Zrobić dobre wrażenie. Moja babcia tak zawsze mówiła. Nigdy tego nie rozumiałem, bo jak to tak, na początku zrobić dobre wrażenie, a potem już można w spokoju być niegrzecznym? Nie to, że ja jestem bardzo niegrzeczny, bo aż sam zazdroszczę moim rodzicom takiego grzecznego dziecka, ale wiadomo, zdarzają się wpadki. I jak jestem niezadowolony, to czasem mogę być niesympatyczny. A moja babcia chciałaby, by wszyscy myśleli, że ja jestem miły, grzeczny i sympatyczny. No i żebym zawsze robił dobre wrażenie (tak mówi też tata).
Nie moja jednak wina, że aby opowiedzieć moją historię, muszę zacząć od początku. A ten początek był jakoś we wrześniu albo w listopadzie. I ja po prostu ogólnie nie byłem zadowolony. Chciałbym, żeby było inaczej, bo oczywiście mama też mówi, że nie można na początku pokazywać się od tej złej strony i że trzeba trzymać fason. Ale co ja mogę, że normalnie byłem wkurzony na cały świat? I fasonu nie trzymałem zupełnie, cokolwiek to znaczy. Uważam, że nawet jedenastolatek ma prawo czasem być niezadowolony i trochę naburmuszony. Przecież jest człowiekiem. A są prawa człowieka i one też obowiązują, nawet jak człowiek ma półtora metra wzrostu. A może nieco więcej. Muszę poprosić tatę, by znowu mnie zmierzył.
Nie miałem dobrego humoru, bo ostatnio wszystko się w moim życiu pozmieniało. Wszystko. Mama mówi, że DIA-MET-RAL-NIE. To znaczy, że bardzo. No więc wszystko pozmieniało się diametralnie. To wszystko, co zdążyłem polubić, do czego się przyzwyczaiłem, oddaliło się najdalej, jak tylko mogło.
Pewnie się zastanawiacie, co takiego się stało? Przeprowadziłem się. Oczywiście nie sam, oczywiście z całą rodziną, ale najbardziej smuciło mnie to, że w ogóle musiałem się wyprowadzić daleko od Warszawy, do miasteczka, którego nie mogłem nazywać inaczej jak „Dziurą”.
Ta nazwa wzięła się od tego, że gdy tata pokazywał nam na mapie miejsce, gdzie będziemy mieszkać, za mocno przycisnął ołówek i w papierowej mapie zrobiła się dziura. Taka na wylot!
– Pojedziemy do dziury! – zawołała moja siostra Amelka.
No i tak zostało. Nawet mama czasem mówiła, że to dziura. Tata tak nie mówił, bo twierdził, że to nieładnie. Nieładnie? Dlaczego? Dziura jak dziura, może być i brzydka, i ładna.
My, gdy patrzeliśmy na nią na mapie, zupełnie nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Na pewno nie spodziewaliśmy się tego, co się wydarzyło. I jak tak sobie myślę, że gdybym to wszystko wiedział, to może nie miałbym aż takiego złego humoru. No, ale cóż... Nie wiedziałem.