Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Fran Cahill zdobyła uznanie jako prywatny detektyw, natomiast jej życie uczuciowe obfitowało w liczne zawirowania. Teraz wreszcie planuje wspólną przyszłość z ukochanym Calderem, który dzięki jej śledztwu uniknął niesłusznych oskarżeń o morderstwo. W dniu ślubu zostaje zwabiona na prywatny pokaz obrazu, który spędza jej sen z powiek. Jej odważny akt miał być prezentem dla przyszłego męża, lecz został jakiś czas temu skradziony. Być może złodziej chce zaprezentować dzieło szerokiej publiczności, by w ten sposób wywołać skandal. Jednak obrazu nie ma we wskazanej galerii, a uwięziona tam Fran spóźnia się na własny ślub i zastaje pusty kościół. Teraz musi odzyskać nie tylko kompromitujący obraz, ale przede wszystkim zaufanie i miłość narzeczonego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 367
Brenda Joyce
Skandal na ślubie panny Cahill
Tłumaczenie: Małgorzata Borkowska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021
Tytuł oryginału: Deadly Vows
Pierwsze wydanie: Harlequin Books 2010
Redaktor serii: Grażyna Ordęga
Opracowanie redakcyjne: Grażyna Ordęga
© 2010 by Brenda Joyce Dreams Unlimited, Inc.
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Powieść Historyczna są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa
ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-6684-0
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Nowy Jork
sobota, 28 czerwca 1902 r.
godzina 10.00
Dziś był dzień jej ślubu.
Francesca Cahill aż nie mogła w to uwierzyć. Trzy tygodnie temu jej narzeczonego aresztowano pod zarzutem zamordowania kobiety, z którą miał przelotny romans. Trzy tygodnie temu jej ojciec czepiał się Caldera Harta na każdym kroku. Głównym powodem afrontów były ich zaręczyny. Również trzy tygodnie temu śmietanka towarzyska Nowego Jorku ekscytowała się zbliżającym się ponoć upadkiem jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych obywateli miasta.
Patrzyła w lustro na swoją zarumienioną twarz. Hart, nim znaleziono jego zamordowaną kochankę, przez lata pracował na swoją skandaliczną reputację. Był rozpustnikiem, ostentacyjnie lekceważył przyjęte normy i konwenanse, wywoływał skandale, znany był z upodobania do rozwódek i mężatek, a jego awangardowa kolekcja sztuki szokowała większość towarzystwa. Innymi słowy, robił i mówił to, na co miał ochotę, a że był krezusem, uchodziło mu to płazem.
Jednak fatalne trzy tygodnie minęły, Calder nie poległ, a tego popołudnia nowojorska elita przybędzie na ich ślub i wzniesie kieliszki, żeby wypić toast za Harta i Francescę…
Ta hipokryzja nawet jej nie dziwiła. Już jako dziewczynka też była przedmiotem obmowy i wiedziała, jak to działa. Jej starsza siostra, Connie, zachowała się stosownie i poślubiła lorda Neila Montrose’a, natomiast ona była ekstrawagancką erudytką i radykalną reformatorką, a ostatnio także profesjonalnym detektywem. Od początku roku pomogła policji rozwiązać osiem wstrząsających zbrodni. Jej wkład musiał być bardzo znaczący, skoro komendant policji przyznał, że bez niej tych spraw nie udałoby się wyjaśnić, a prasa zaczęła regularnie pisać o jej działaniach. Stała się jedną z najważniejszych, a zarazem bardzo kontrowersyjną celebrytką.
Jednak nie dbała o sławę. Już od dzieciństwa z nakazu serca niosła pomoc tym, którym nie poszczęściło się w życiu. Dawanie wsparcia i walka o prospołeczne reformy stało się dla niej tak ważne jak oddychanie. A od kiedy odkryła w sobie zdolności detektywistyczne, ratowała niewinne ofiary nikczemnych zbrodni.
A teraz była zakochana. Niewiele kobiet oparłoby się urokowi Harta, ona też się nie oparła. Z tym że jej narzeczony należał do wyjątkowo nieprzewidywalnych mężczyzn, dlatego, choć nie mogła się doczekać, aż zostanie jego żoną, była też pełna obaw.
Calder Hart był bogatym kawalerem, więc mimo wątpliwej reputacji uchodził za świetną partię i matrony z towarzystwa ze wszystkich sił starały się zainteresować go swoimi wchodzącymi w życie eleganckimi, nienagannie wychowanymi córkami. Jednak on otwarcie drwił z ich wysiłków. Francesca poznała go podczas dochodzenia w sprawie zabójstwa Paula Randalla, biologicznego ojca Harta, i gdy tylko ich drogi się skrzyżowały, uległa jego uwodzicielskiemu magnetyzmowi. Z czasem Calder stał się jej sprzymierzeńcem, opiekunem i obrońcą, a także przyjacielem, a w ich relacjach narastało erotyczne napięcie i coraz silniejsze, choć skomplikowane uczucia.
I nagle Calder Hart zapragnął poślubić tę najbardziej ekscentryczną i niezależną ze wszystkich znanych mu kobiet. Ją jednak dręczyła obawa, czy pewnego dnia nie zmieni zdania…
W niczym nie przypominała zmysłowych uwodzicielek, z jakimi go dotychczas widywano. Była uczuciowa, naiwna i wciąż niezbyt doświadczona, a jednocześnie zbyt bystra, krytyczna i ambitna jak na swoją płeć. Kobiety nie powinny być zanadto inteligentne i gruntownie oczytane, zajmować się karierą zawodową ani wygłaszać zdecydowanych opinii. A już na pewno nie powinny dążyć do niezależności, co było znakiem rozpoznawczym Franceski.
Włożyła niebieską spódnicę i bluzkę, po czym odsuwając od siebie wszelkie obawy, odwróciła się od lustra. Przez ostatnie dwa tygodnie trwały gorączkowe przygotowania do ślubu, który miał być wielkim towarzyskim wydarzeniem. Jej matka, Julia Van Wyck Cahill, nie wyobrażała sobie, by było inaczej. Najpierw z ogromną determinacją i równie wielką siłą perswazji zmusiła męża, żeby wyraził zgodę na to małżeństwo, po czym ona i Connie zabrały się za organizację uroczystości. Ślub zaplanowano w kościele prezbiteriańskim przy Piątej Alei, a wesele w hotelu Waldorf Astoria. Francesce pokazano listę gości, dekoracje kwiatowe, dobór kolorów, plan usadzenia gości, projekt strojów i wybrane tkaniny. A ona od razu godziła się na wszystko, co matka i siostra uznały za najlepszy wybór. Przynajmniej to miała z głowy, niestety musiała również brać udział w kolejnych spotkaniach towarzyskich. Hart zaledwie kilka dni temu wrócił z Chicago, by załatwić jak najwięcej biznesowych spraw, ponieważ podczas miesiąca miodowego w Paryżu nie zamierzał zajmować się interesami.
Upinała włosy, gdy zapukano do drzwi. Oczekiwała siostry, która miała towarzyszyć jej w ciągu dnia, a później pomóc w ubieraniu się, jednak w progu stała pokojówka.
– Kto przyszedł, Bette?
– Komendant policji, panienko. Przeprasza, że panią niepokoi, ale prosi o krótką rozmowę – z uśmiechem powiadomiła ją śliczna dziewczyna rodem z Francji.
Nie spodziewała się odwiedzin w dniu swojego ślubu. Serce zabiło jej mocniej. Coś się musiało wydarzyć. Ale to taki specjalny dzień…
Od pewnego czasu współpracowała z Rickiem Braggiem. Stworzyli świetny zespół, a Bragg stał się jej serdecznym przyjacielem. I tak już pozostali w przyjaźni, choć zanim poznała Harta i nim dowiedziała się, że Rick jest żonaty, choć wtedy żył z żoną w separacji, zaczynała darzyć go uczuciem. Był pierwszym mężczyzną, którego pocałowała.
Poza tym był przyrodnim bratem Caldera Harta.
Ale nie chciała wspominać minionych romantycznych uniesień. Pomyślała o letnim weekendzie, który właśnie się zaczynał. Wiele osób z towarzystwa już wyjechało na lato, ale miasto wcale nie opustoszało. Wśród kupców popularnością cieszyły się Coney Island i tamtejsze plaże, jednak większość mieszkańców Nowego Jorku pozostała w mieście, szykując się na Święto Niepodległości obchodzone czwartego lipca. Slumsy były przeludnione, a zbrodnia nie brała sobie urlopu.
Wsunęła ostatnią szpilkę, zeszła po wyłożonych chodnikiem szerokich i krętych schodach, ruszyła przez wielki, wyłożony marmurem hol i dotarła do małego saloniku. Bragg stał przy oknie. Na zewnątrz widać było pięknie utrzymany trawnik, który otaczał dom. Na Piątej Alei Francesca dostrzegła parę kabrioletów i mały gig, a także eleganckich spacerowiczów. Po drugiej stronie alei rozciągał się Central Park. Bujna zieleń drzew, rosnących za ciemnym kamiennym ogrodzeniem, dawała dużo cienia. Był piękny letni dzień, idealny na ślub.
Gdy popatrzyła na Ricka, poczuła ogarniające ją ciepło. Zawsze będzie myśleć o nim z uczuciem, ale nie dlatego, że był wysokim, przystojnym blondynem. Walczył o zmiany z jeszcze większym zaangażowaniem niż ona. Dziesięć lat spędził w Waszyngtonie jako prawnik pomagający biedocie, ludziom niewykształconym i bezradnym. Dla tego szczytnego celu zrezygnował z partnerstwa w renomowanej kancelarii prawnej. W styczniu Seth Low, nowy burmistrz reformator, powierzył mu zadanie oczyszczenia wydziału policji w Nowym Jorku, gdzie od dawna kwitła korupcja. Najnowsze badania wykazały, że policja co roku w postaci łapówek i haraczy zbierała cztery miliony dolarów z hazardu, prostytucji i innej występnej działalności. Nawet drobni sklepikarze czy szewcy musieli co tydzień płacić dolara lub dwa za opiekę.
Od pół roku, czyli od chwili podjęcia pracy, Bragg starał się położyć kres łapówkarstwu i korupcji, przydzielając funkcjonariuszom nowe zadania, jednych degradując, innych awansując. Okazało się jednak, że stanął między ścierającymi się siłami. Burmistrz Low ze strachu przed przegraną w kolejnych wyborach powoli odstępował od polityki reform, postępowe elity miasta i duchowieństwo nawoływali Bragga do zwiększenia wysiłków, a niemiecki ruch reformatorski związany ze stowarzyszeniem Tammany Hall próbował go powstrzymać. Tym samym Bragg znalazł się między młotem a kowadłem, lecz nadal z determinacja próbował oczyścić policję. I w krótkim czasie zyskał wielu wrogów, a przyjaciół niewielu.
Nie było na świecie człowieka, którego bardziej by podziwiała i szanowała. Oczywiście poza narzeczonym.
Bragg podszedł do niej, pocałował ją w policzek i powiedział:
– Bardzo ci przeszkadzam? Wiem, że dzisiaj jest twój ślub.
– Mam nadzieję, że wiesz – odparła z uśmiechem. – Skoro jesteś na liście gości.
– Wyglądasz jak kobieta szczęśliwa, Francesco.
Musiała zachować czujność. Bragg czuł głęboką niechęć do Harta.
– Jak szczęśliwa panna młoda. Choć przyznaję, że również jak zdenerwowana panna młoda.
Jego uśmiech powoli gasł, aż wreszcie Bragg chwycił jej dłonie i powiedział gorączkowo:
– Wiesz dobrze, co myślę o tym ślubie. Bardzo się o ciebie niepokoję.
Gdy próbowała zabrać dłonie, ścisnął je jeszcze mocniej.
– Dziś po południu poślubię Caldera – powiedziała.
– Trzy tygodnie temu Hart był w więzieniu, a na naszej liście podejrzanych zajmował czołową pozycję.
W końcu udało jej się uwolnić ręce.
– Nie! Był na szczycie twojej listy. Ja nigdy nie wątpiłam w jego niewinność.
– Pewnie cię zahipnotyzował.
Hart i Bragg nieustannie ze sobą rywalizowali. Chyba nie było dwóch braci, którzy tak bardzo by się różnili. Dorastali w ubóstwie w jednej z najnędzniejszych dzielnic miasta, aż w końcu wziął ich do siebie Rathe Bragg, ojciec Ricka. Ale Rick postanowił nieść pomoc innym, za nic mając bogactwo, i żył ze skromnych dochodów komendanta policji. Natomiast Hart wyciągnął z dzieciństwa odmienną lekcję. Został milionerem i z irytującą butą obnosił się z bogactwem. Chociaż hojnie wspierał sztukę i niektóre akcje charytatywne, za swój główny cel uznał dążenie do władzy. Nie zamierzał już nigdy zaznać biedy i uczucia bezsilności. Do majątku doszedł dzięki ciężkiej pracy i nadzwyczajnej inteligencji. Jego główne branże to transport morski, ubezpieczenia i kolej żelazna. Obiektywny obserwator jednego z braci nazwałby uosobieniem bezinteresowności, a drugiego wyrachowanym egoistą.
Francesca była przekonana, że nie taka jest prawda. Hart też miał szlachetne oblicze, a jego arogancja była tylko pozą.
Ale nie miało to już znaczenia. Nie znosiła ich wzajemnych animozji. Wiedziała, że po części tę niechęć podsycały jej dawna bliskość z Rickiem i obecny związek z Hartem. Tyle że Rick w tamtym czasie był w separacji z żoną, ale już pogodził się z Leigh Ann.
– To coś znacznie więcej niż zauroczenie, Rick. Jestem zakochana.
– Naprawdę nie masz żadnych wątpliwości?
– Nie mogę się doczekać, aż zostanę żoną Harta.
– Właśnie to najbardziej mnie martwi. – W jego oczach dostrzegła niepokój. – Światowa kobieta, równie zblazowana jak Hart, mogłaby sobie z nim poradzić. Jednak ty jesteś nie tylko intelektualistką, ale i romantyczką, a także, mimo jego zalotów, bardzo jeszcze niewinna. Drżę na samą myśl, jak bardzo mu ufasz i jak wielkie masz nadzieje!
W ostatnich tygodniach słyszała to od niego wiele już razy.
– Wydaje mi się, że moje oczekiwania są całkiem realne… – Ktoś zapukał do otwartych drzwi salonu. Odwróciła się, obrzucając Ricka ponurym spojrzeniem. Czy naprawdę musiał jej to robić?
Do pokoju wszedł lokaj z pudełeczkiem opakowanym w biały papier i elegancko obwiązanym niebieską wstążką. Wiedziała, że to podarunek od Harta.
Rick wcisnął ręce do kieszeni spodni, a Francesca podeszła do biurka i rozwinęła prezent. W środku nie było tradycyjnego aksamitnego pudełeczka, jakiego mogłaby oczekiwać panna młoda, jednak po Harcie nie należało się spodziewać banalnych gestów. Wyjęła staroświecki scyzoryk z dwucalowym ostrzem i trzonkiem z kości słoniowej. Na dołączonej wizytówce widniały inicjały „CH”.
– Mój Boże, on ci przysłał nóż! – zdumiał się Bragg.
– Coś starego, coś nowego – skwitowała, a prezent był dla niej wręcz idealny. Mały nożyk świetnie leżał w dłoni, w razie potrzeby można go było tam ukryć.
Między innymi dlatego tak bardzo kochała Harta. Inny mężczyzna przysłałby jej biżuterię, ale nie on, bo świetnie ją rozumiał.
– Bez wątpienia pozostajesz pod jego urokiem.
– Owszem. I mam nadzieję pozostać pod nim jeszcze długo, jak najdłużej.
– Znacie się krótko, a on już zdążył bardzo cię skrzywdzić – odparował Rick. – Widziałem, jak cierpisz.
– Rick, proszę… Nie dzisiaj. Po prostu życz mi szczęścia.
On jednak ciągnął dalej:
– Musisz wiedzieć, że gazety niemal codziennie piszą o Harcie. Reporterzy wciąż badają szczegóły jego obrzydliwego romansu z Daisy Jones.
– Wiem, że wciąż krążą plotki na temat jej zabójstwa – odparła mocno spięta. – Choć zabójca się przyznał, niektórzy nadal wierzą w winę Harta. Uległam matce i przez ostatnie dwa tygodnie prawie co wieczór wychodziłam na spotkania towarzyskie, więc słyszałam te wstrętne szepty, bo przecież chodziło o to, by do mnie dotarły. Mówią nawet, że się mną znudzi. – Owszem, wzruszyła lekceważąco ramionami, ale nie dała rady się uśmiechnąć.
Milczał przez chwilę, a ona wiedziała, że myśli to samo co tamte matrony. Też uważał, że prędzej czy później Hart ją porzuci.
– Pracowałem przy sprawie Wannamaker – powiedział w końcu. – Ciebie przy tym nie było. Sam słyszałem potworne plotki. Oni chcą go zniszczyć, wielu z radością ujrzałoby go na szubienicy, a przy okazji zniszczą ciebie.
Wiedziała, że Rick nie przyszedłby tutaj i nie mówił tego wszystkiego, gdyby mu na niej nie zależało.
– Po prostu odpłacają mu za te wszystkie lata, gdy ich ignorował i drwił z całego tego towarzystwa.
– Gardzą nim. A gdy będą o nim plotkować, ty również znajdziesz się na językach.
– Żadna mi nowina. Wychowałam się wśród elit i wiem, ile jadu mają w sobie ludzie z towarzystwa. Oczywiście nie cieszą mnie plotki i bardzo bym chciała, by to się skończyło, ale bez wątpienia czeka nas ciężki okres. Musi minąć trochę czasu, nim śmietanka towarzyska zapomni o zabójstwie Daisy. Ale Hart jest niewinny, co zostało dowiedzione, a ja będę stała za nim murem.
– Kiedy oskarżono go o zamordowanie Daisy, zerwał wasze zaręczyny – przypomniał ostro Bragg. – I złamał ci serce. Wiem, że tego nie zapomniałaś. Zastanów się, Francesco!
– Oczywiście, że nie zapomniałam. Hart próbował ochronić mnie przed skandalem i przed samym sobą.
– Stałaś się mistrzynią w wyszukiwaniu usprawiedliwień dla niego! Wiesz równie dobrze jak ja, że wciąż będzie cię ranił, czasami tylko trochę, ale też w najgorszy sposób. Bóg jeden wie, jakie tkwią w nim demony. Jest samolubny i okrutny. A ty zasługujesz na dobrego człowieka. – Odetchnął głęboko. – Nie proszę, żebyś zerwała zaręczyny, tylko o to, żebyś przełożyła ślub. Nie rozumiem, po co ten pośpiech.
Wreszcie oderwała od niego wzrok i spytała drżącym głosem:
– Dlaczego to robisz?
– Wiesz dlaczego. Bo nigdy nie przestało mi na tobie zależeć.
Połknęła łzy, które spłynęły jej po policzkach. Dawno temu Bragg był mężczyzną jej marzeń. Gdyby jego żona nie wróciła, być może teraz byliby razem. Ale się rozstali, a ona zakochała się na zabój w Harcie. Nie spodziewała się, że można kogoś kochać tak mocno i tak intensywnie. Wyboru dokonała kilka miesięcy temu. Jednak słowa Bragga wciąż ją bolały, choć nie chciała analizować, dlaczego tak się dzieje.
– Nie mogę przełożyć ślubu – odparła po chwili.
– Dlaczego? – naciskał.
– Poczułby się bardzo zraniony, gdybym to zrobiła… No i jestem zakochana.
Niewiarygodnie wysokie kości policzkowe Bragga pokryły się rumieńcem.
– Z pewnością szybko doszedłby do siebie, gdybyś popatrzyła na niego tymi niebieskimi oczyma i zatrzepotała rzęsami. Mój brat wciąż jest tobą zauroczony.
– Chcę go dzisiaj poślubić, Rick. – W jej głosie pojawił się ostrzegawczy ton.
– Czyżby? W twoim spojrzeniu dostrzegam niepokój i wahanie. Nawet nie próbuj zaprzeczać, zbyt dobrze cię znam.
Objęła się ramionami i trochę minęło czasu, nim odparła:
– Przyznaję, że mam obawy. Hart jest trudnym człowiekiem. Z pewnością nasze małżeństwo będzie miało swoje wzloty i upadki, jak większość związków. Jestem realistką.
– Wzloty i upadki? – spytał z niedowierzaniem. – Kiedy sprawia ci ból, robi to celowo… I łamie ci serce. Przecież widziałem. Francesco, pragnę cię przed nim ochronić!
– Proszę, dość już tego. – Odsunęła się. – To szczególny dzień, nie zamierzam przekładać ślubu. Nigdy bym tego nie zrobiła. Powiem więcej: nie mogę się doczekać, kiedy zostanę jego żoną, choć tak bardzo próbujesz wzbudzić we mnie niepokój.
– Przepraszam – powiedział szczerze. – Po prostu za bardzo mi na tobie zależy. Ale zabiję go, jeśli się nie zmieni i nie będzie takim mężem, na jakiego zasługujesz.
– A więc będziesz nam dobrze życzył? – Odetchnęła z ulgą. – Chcę mieć twoje błogosławieństwo!
Wyciągnął do niej ramiona, a ona, choć nie było to właściwe, pozwoliła się objąć.
– Życzę ci jak najlepiej i zawsze tak będzie, Francesco. Zasługujesz na to, żeby spełniły się wszystkie twoje marzenia.
– Dziękuję, Rick – odparła cicho. – Czyli widzimy się o czwartej?
Jego spojrzenie wreszcie złagodniało.
– Tak, o czwartej.
Connie minęła wypolerowane drzwi wejściowe. Zaskoczona zatrzymała się w pół kroku, gdy Bragg skinął jej głową na powitanie. Kiedy wyszedł, Francesca podeszła do siostry i przyglądały się, jak kręci korbą, żeby uruchomić czarnego daimlera, który stał na podjeździe. Potem założył gogle i ruszył w kierunku otwartej żelaznej bramy na zachodnim krańcu długiego żwirowego podjazdu.
Francesca spojrzała na jak zawsze elegancką siostrę. Julia wychowała starszą córkę na swoje podobieństwo. Connie była prawdziwą damą, troskliwą matką i oddaną żoną oraz idealną gospodynią. Innymi słowy, perfekcyjną przedstawicielką socjety.
– Widzę, że już się ubrałaś na ślub – zażartowała Francesca, bo przecież wiedziała, że Connie niedługo przebierze się w coś jeszcze bardziej eleganckiego niż ten niebieski kostium w prążki.
– Chyba żartujesz. – Siostra popatrzyła na nią ze zdumieniem. – Powiedz, co tu robił Rick?
Francesca wzięła ją za rękę i poprowadziła do saloniku, z którego przed chwilą wyszli z Rickiem.
– Przyszedł złożyć mi życzenia – odparła zbyt stanowczym tonem.
Nie przekonała Connie, która zamknęła mahoniowe drzwi i spytała oskarżycielsko:
– Chyba mi nie powiesz, że pracujesz przy jakiejś kolejnej sprawie?
– Nie, Con. Nie musisz się tym martwić.
– W sumie to mi go żal – mruknęła Connie.
– Przestań! – fuknęła Francesca.
– Ale czemu? Był w tobie zakochany, aż tu nagle ni z tego, ni z owego pojawiła się jego żona. A ja widzę, jak on na ciebie patrzy. Wszyscy to widzą.
Poczuła się niezręcznie.
– Con, on kocha Leigh Anne.
– Czyżby? Z pewnością spełnia swój małżeński obowiązek. Trzeba też przyznać, że tworzą piękną parę. Muszę jednak powiedzieć, że z tego, co mogłam zauważyć, to sądzę, że ich stosunki są dość napięte.
– To skomplikowane, Con. Jak wiesz, Leigh Anne po wypadku już nigdy nie będzie mogła chodzić, więc to dla nich trudny czas. To prawda, Bragg mnie lubi. I ja go lubię. – Serce jej zamarło, gdy pomyślała o Harcie. – Jednak dziś wieczorem będę już żoną Harta.
Nagle ogarnęło ją pożądanie. Wiele godzin spędziła w jego ramionach… i w jego łóżku. Jednak Hart nigdy nie doprowadził aktu do końca. Z jakiegoś cholernego powodu postanowił traktować ją z szacunkiem.
– Jestem twoją siostrą i widzę, że jakoś udało ci się powstrzymać żądzę. – Connie uśmiechnęła się znacząco. – Tak bardzo się cieszę twoim szczęściem, Fran. Hart stracił dla ciebie głowę, ty też jesteś zakochana po uszy. I tylko Bóg jeden wie, jak mamie i mnie udało się zorganizować wesele w ciągu zaledwie dwóch tygodni.
Francesca roześmiała się. Znikły wszystkie jej obawy. Mogła już tylko myśleć o ciemnym, intensywnym spojrzeniu Harta, gdy będzie patrzył, jak idzie ku niemu nawą.
– Tylko Bóg jeden wie, jak w ciągu tych dwóch tygodni udało wam się przekonać ojca.
– Myślę, że to zrobił Hart – odrzekła Connie. – Neil widział ich na lunchu w Delmonico.
Francesca przygryzła wargę. Hart nie wspomniał, że spotkał się z jej ojcem przed wyjazdem z miasta. Wiedziała, jakim jest znakomitym negocjatorem. Najwidoczniej Andrew Cahill, choć w interesach był twardym graczem – karierę rozpoczął jako rzeźnik, a teraz kierował wielkim przedsiębiorstwem w branży mięsnej – dał się wyprowadzić w pole.
– Widziałaś się z narzeczonym po jego powrocie z Chicago?
– Przedwczoraj byliśmy na uroczej kolacji. – Zarumieniła się na wspomnienie wieczoru.
– Żałuję, że wczoraj nie udało się nic urządzić, ale organizacja wesela była już wystarczająco trudna – powiedziała Connie, a ponieważ ktoś zapukał do drzwi, poszła otworzyć.
– Hartowi urządzono wieczór kawalerski – mruknęła Francesca.
– Nie chcę nawet o tym słuchać – odparła Connie, rumieniąc się.
– Ja również – skłamała, bo nie mogła się doczekać, żeby usłyszeć, gdzie został zabrany i jakie rozrywki mu przygotowano.
Lokaj Jonathon trzymał w ręku kopertę.
– Ten list przyszedł przed chwilą, panno Cahill. Powiedziano mi, że mam go pani oddać do rąk własnych.
Kwiaty byłyby czymś oczywistym, lecz taka przesyłka ją zdziwiła. Co zawierała i dlaczego została doręczona w taki sposób? Gdy Jonathon mijał Connie, rzuciła okiem na kopertę i pobladła.
Mocno już wystraszona reakcją siostry szybko sięgnęła po przesyłkę i zamarła. Na kopercie nie było jej imienia, tylko wypisane dużymi drukowanymi literami jedno słowo:
PILNE.
– Nie otwieraj! – krzyknęła Connie.
– To już wszystko, dziękuję. – Francesca poczekała, aż Jonathon wyjdzie i odwróciła kopertę. Druga strona była czysta.
Connie podeszła bliżej.
– Znam cię. To z pewnością początek nowego śledztwa. Fran, dziś jest twój ślub. Nie otwieraj!
– Nie zacznę dziś żadnego śledztwa, Con. – Odsunęła się od siostry, udając, że chce stanąć w padającym od okna świetle. Tak naprawdę nie chciała, żeby Connie zobaczyła zawartość koperty, zanim sama ją obejrzy.
W środku było drukowane zaproszenie:
Prywatny wernisaż prac Sarah Channing
sobota, 28 czerwca 1902 r.
w godzinach 13.00 – 16.00
Waverly Place 69
Nogi się pod nią ugięły.
– Co to jest? – zawołała Connie, podbiegając do niej. – Ktoś umarł?
Pośpiesznie przycisnęła kartkę do piersi, żeby siostra nie mogła odczytać zaproszenia. Spojrzała na Connie, ale w głowie miała taki mętlik, że właściwie jej nie widziała. Za to widziała swój portret, który na zamówienie Harta w kwietniu namalowała Sarah. Na tym obrazie panna Francesca Cahill siedziała na kanapie. I była całkiem naga. A teraz skradziony akt ponownie wypłynął na powierzchnię.
Ktoś ją zaprosił, żeby go zobaczyła. Wiedziała, o co chodzi w tym zaproszeniu.
– Fran? Podać ci wody?
Opadła na krzesło. Connie wiedziała, że Hart zamówił portret i że go skradziono. Nie miała jednak pojęcia, że to był akt. Prawdę znała tylko niewielka garstka ludzi. Gdyby portret wystawiono na widok publiczny, byłaby skończona. Nie tylko ona, bo taki skandal okryłby hańbą całą rodzinę.
Że też złodziej musiał wybrać właśnie taki dzień! Czego chciał?
– Nie, Con, nic mi nie jest! – Zerwała się na nogi. Było dopiero wpół do dwunastej. Do Waverly Place dotrze w godzinę, więc na pewno zdąży do kościoła przed trzecią. Będzie miała mnóstwo czasu, żeby się przebrać w suknię ślubną.
Nikt nie może zobaczyć tego portretu!
– Co się dzieje? – nerwowo dopytywała Connie.
– Mam do ciebie prośbę, Con. – Uśmiechnęła się z wysiłkiem. – Ogromną prośbę…
– Nie. Cokolwiek to jest, musi poczekać. – Connie zmarszczyła brwi.
Jej łagodna siostra rozgniewała się nie na żarty.
– Chcę, żebyś zabrała do kościoła suknię, pantofle i biżuterię. – Nadal się uśmiechała. – Spotkamy się tam o trzeciej.
– Mowy nie ma! – zawołała przerażona Connie.
– Jeśli się tym nie zajmę, i to w tej chwili, wpadnę w straszne kłopoty!
– Zajmij się tym po ślubie.
– Con, jadę do centrum. Będę przed trzecią w kościele, przysięgam. Nic mnie nie powstrzyma!
Sobota, 28 czerwca 1902 r.
12.00 w południe
Dalsza część dostępna w wersji pełnej