Słowo przed Słowem - Maria Miduch - ebook

Słowo przed Słowem ebook

Maria Miduch

0,0

Opis

Słowo Boże jest dostępne dla każdego

Nie wiesz, od czego zacząć lekturę Pisma Świętego? Trudno ci się zmotywować? Czujesz się

zagubiony, trafiając na trudne, niekiedy sprzeczne ze stanem dzisiejszej wiedzy o świecie

teksty? Zastanawiasz się, co kryje się za twoim postanowieniem czytania codziennie

chociażby kilku zdań napisanych przed tysiącami lat? Czy chodzi o wiedzę czy też pragniesz

lepiej poznać Boga?

Maria Miduch, doświadczona biblistka i teolożka, krok po kroku prowadzi nas przez lekturę

Biblii. Daje wskazówki, jak właściwie, skutecznie, z pełnym zaangażowaniem i

zrozumieniem czytać Pismo Święte. Pomaga też w odkrywaniu głębi duchowej oraz radości,

jaką niesie z sobą znajomość tej świętej księgi, poznawanie oraz doświadczenie Boga tu i

teraz.

Jeżeli naprawdę zależy nam na spotkaniu z Bogiem, na poznaniu Go choć trochę lepiej, to

musimy być gotowi na trud. Bo lektura Biblii wcale nie jest łatwa. (…) Jednak, gdy będziemy

chcieli osiągnąć ten cel – nie zrezygnujemy! A pragnienie, by odkryć coś nowego, by

doświadczyć Najwyższego, będzie w nas rosło mimo wielu zakrętów i przeszkód na drodze. W

tej wędrówce warto pytać, warto słuchać i warto uzbroić się w cierpliwość. Nie raz też nawet

warto nadłożyć drogi i nie iść na skróty, bo można ominąć coś naprawdę ważnego i

pięknego…

Wyjątkowy przewodnik po lekturze najważniejszej Księgi życia.

 

***

Maria Miduch – dr teologii biblijnej z zakresu judaistyki i hermeneutyki biblijnej, mgr

teologii i studiów bliskowschodnich, wykładowca języka hebrajskiego i Starego Testamentu.

Członek Stowarzyszenia Biblistów Polskich, zaangażowana w inicjatywę TJCII Polska.

Zakochana w podróżach − szczególnie tych do Ziemi Świętej. Autorka bestsellerów:

Biografia Ducha Świętego (2015); Biografia Boga Ojca (2016); Biografia Syna Bożego

(2017); Kobiety, które kochał Bóg (2018); Oddech Boga. Modlitwa ludzi Biblii (2019).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 216

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ma­ria Mi­duch

Słowo przed Sło­wem

Za­chwyć się Pi­smem Świę­tym

Wstęp

Kilka lat temu przed re­mon­tem w miesz­ka­niu po­sta­no­wi­łam, że mu­szę kry­tycz­nie przyj­rzeć się książ­kom, które uzbie­rały się u mnie na pół­kach. Nie wszyst­kie z nich prze­czy­ta­łam, nie­które ku­pi­łam z ta­kim za­mia­rem, a póź­niej ja­koś nie zna­la­złam czasu, żeby po nie się­gnąć. Inne do­sta­łam w pre­zen­cie od zna­jo­mych, przy­ja­ciół, ro­dziny, wy­daw­nictw, z któ­rymi współ­pra­cuję. Były tam ta­kie, które prze­czy­ta­łam raz i wiem, że do nich nie wrócę. Nie żeby były złe, po pro­stu nie są ro­dza­jem ksią­żek-ob­ja­wień, które do­ma­gają się po­wrotu po ja­kimś cza­sie, by zwe­ry­fi­ko­wać to, co pierw­sze czy­ta­nie w nas uczy­niło. Uzbie­rała się tego bar­dzo po­kaźna bi­blio­teczka. Po­zby­wa­łam się tych, które mi się nie przy­da­dzą w pracy, do któ­rych mam stały do­stęp w bi­blio­tece, do któ­rych nie mam ochoty wra­cać, tych, któ­rych przez kilka lat nie tknę­łam, a dziś, wi­dząc ich ty­tuły, za­sta­na­wiam się, dla­czego kie­dyś przy­nio­słam je do domu. Bogu dzięki, u do­mi­ni­ka­nów w Kra­ko­wie dwa razy do roku od­bywa się ak­cja cha­ry­ta­tywna „cia­cho za cia­cho”, którą po­prze­dza zbiórka ksią­żek na kier­masz. Wiesz, że ktoś się­gnie po od­daną przez cie­bie lek­turę i ucie­szy się nią, i ją wy­ko­rzy­sta. Półki mo­jej do­mo­wej bi­blio­teki ode­tchnęły z ulgą, zro­biło się luź­niej.

Tak było przed re­mon­tem – pierw­sza tura roz­da­wa­nia, ple­wie­nia. Uczu­cie ulgi, kiedy wszystko, co od­pa­dło w se­lek­cji, na kilka rat za­wio­złam do do­mi­ni­ka­nów. A po­tem skoń­czył się re­mont, na­le­żało za­mon­to­wać półki i po­usta­wiać książki. Wyj­mo­wa­łam z pa­czek, usta­wia­łam, ale znów włą­czyło mi się kry­tyczne my­śle­nie, ko­lejne ple­wie­nie. Znów uzbie­rało się tro­chę (na­wet cał­kiem sporo) ksią­żek do roz­da­nia… Tro­chę szkoda, ale po co trzy­mać, jak się nie ko­rzy­sta i do nich nie wróci? I tak sor­tu­jąc te książki i za­sta­na­wia­jąc się nad ich dez­ak­tu­ali­za­cją dla mo­jego ży­cia, po­my­śla­łam o tej JED­NEJ, która ro­śnie ra­zem ze mną, która roz­wija się wraz z moim roz­wo­jem, która do­trzy­muje mi kroku (jak­kol­wiek byłby on nie­równy), za­trzy­muje się, kiedy i ja staję. Kiedy ją czy­tam, mam wra­że­nie, że to ona czyta mnie… Po­my­śla­łam o Bi­blii, którą znam od dziecka, która od za­wsze – ja­kie­kol­wiek były ko­leje mo­jego losu – jest ze mną. Tak, zdaję so­bie sprawę, że nie każdy ma ta­kie do­świad­cze­nie Pi­sma Świę­tego. Może dla ko­goś jest ono zu­peł­nie obce, może ktoś inny po­znaje je do­piero te­raz, kiedy jest już do­ro­sły, albo nie za­uważa w nim ni­czego szcze­gól­nego. Każda droga jest inna. Moja od dzie­ciń­stwa była złą­czona z Pi­smem Świę­tym. Nie czuję się z tego po­wodu lep­sza od tych, któ­rzy do­piero te­raz się­gają po Bi­blię. Ale cie­szę się ze swo­jego do­świad­cze­nia, bo wie­rzę, że ono może po­móc in­nym, że mogę po­słu­żyć swoim zży­ciem się z tą Księgą jako ktoś, kto po­każe, na co warto zwró­cić uwagę, gdzie się za­trzy­mać, co prze­czy­tać kilka razy. Wiem też, że praw­dzi­wym prze­wod­ni­kiem po me­an­drach Bi­blii jest tylko Duch Święty. Bez Niego ani rusz. Więc za­nim ra­zem bę­dziemy za­nu­rzać się w Słowo, we­zwijmy Jego – Bo­skiego au­tora – by przy­szedł nam z po­mocą, by­śmy czy­tali „u Niego na ko­la­nach”, czyli w Jego mi­łu­ją­cej obec­no­ści. Żadne słowo nie za­stąpi Słowa, ża­den ko­men­tarz ani żadne wpro­wa­dze­nie. Ale kilka słów przed lek­turą Bi­blii może po­móc le­piej ją zro­zu­mieć.

USŁYSZ SŁOWO

Wy­da­wa­łoby się, że skoro Bóg prze­mó­wił w ludz­kim ję­zyku, to już wszystko bę­dzie ja­sne i pro­ste. Nie trzeba bę­dzie żad­nego ob­ja­śnie­nia, wstępu. Nic, tylko czy­tać. Nic, tylko słu­chać. Ale nie­stety to tro­chę bar­dziej skom­pli­ko­wane. Po pierw­sze jest w tym coś nie­zwy­kle ta­jem­ni­czego, że nie­po­jęty, ni­czym nie­ogra­ni­czony Bóg chce się wy­ra­żać po­przez Słowo. Po dru­gie słowo Słowu nie­równe. Czy­tamy je jak zwy­kłe słowo w zwy­kłej książce, ale ono zwy­kłe nie jest, bo jest Boże, mimo że wy­ra­żone na spo­sób ludzki. Ono, jak żadne inne słowo, wręcz się upo­mina o to, by go słu­chać. Nad­sta­wiać uszu, przy­sta­wać, wsłu­chu­jąc się w nie, za­pra­szać, by we­szło do nas do środka i tam po­zo­stało.

W którą stronę?

Zgu­bi­łam się kie­dyś w zu­peł­nie ob­cym mie­ście. By­łam na­sto­latką prze­ży­wa­jącą wielką wa­ka­cyjną przy­godę. Do­brze wie­dzia­łam, gdzie chcę do­trzeć. I na­wet wy­da­wało mi się, że wiem, gdzie je­stem i w którą stronę po­win­nam iść. Kie­ro­wa­łam się wy­łącz­nie in­tu­icją i ra­dami rów­nie zdez­o­rien­to­wa­nej jak ja to­wa­rzy­szą­cej mi ku­zynki. Na sa­mym po­czątku duma nie po­zwo­liła nam py­tać o drogę – bo prze­cież wszystko jest oczy­wi­ste i znaj­dziemy miej­sce, do któ­rego zdą­żamy. Po­tem nie wie­dzia­ły­śmy, kogo py­tać… Ktoś nas skie­ro­wał na­wet w prze­ciwną stronę, niż na­le­żało, aż w końcu tra­fi­ły­śmy na ko­goś, kto wy­ja­śnił, jak tra­fić do celu. Cze­kała nas jesz­cze jazda tram­wa­jem i dość długi spa­cer ru­chliwą ulicą w peł­nym słońcu i z wiel­kimi ple­ca­kami na ra­mio­nach, ale już wie­dzia­ły­śmy, że zdą­żamy w do­brym kie­runku. Bar­dzo za­le­żało nam na do­tar­ciu pod ten ad­res. I udało się – dzięki sza­leń­stwu de­ter­mi­na­cji (dzi­siaj tak to wi­dzę, wtedy wy­da­wało mi się to zu­peł­nie nie­sza­lone), upo­rowi i wiel­kiemu wy­sił­kowi, jaki wło­ży­ły­śmy w całą po­dróż. Oczy­wi­ście bez wska­zó­wek nie da­ły­by­śmy rady. To też było ko­nieczne (wtedy nie było apli­ka­cji na te­le­fon, które pod­po­wia­dają, ja­kim au­to­bu­sem i skąd po­je­chać, nie było Go­ogle Maps, GPS-ów). Pierw­sze na­ro­dziło się pra­gnie­nie. I na­ra­stało, mo­bi­li­zo­wało do dzia­ła­nia. Po­py­chało w stronę celu, ku­siło. I jak to zwy­kle w ta­kich mo­men­tach bywa, za­sła­niało wiele prze­szkód. I bar­dzo do­brze! Gdy­by­śmy mieli świa­do­mość, co spo­tka nas po dro­dze, nie za­wsze chcie­li­by­śmy wy­ru­szyć. A i w trak­cie drogi do­brze, jak pra­gnie­nie osią­gnię­cia celu jest cią­gle żywe. To wła­śnie w dro­dze spraw­dza się, czy było ono na­prawdę pra­gnie­niem, czy tylko za­chcianką. Można za­wró­cić, można się pod­dać, można zmie­nić cel. Ale można też mimo wszyst­kiego, co się dzieje wo­kół, mimo prze­ciw­no­ści i braku sił po­su­wać się do przodu albo przy­naj­mniej nie za­wra­cać. Tak się dzieje wtedy, kiedy uzna­jemy, że cel na­szej po­dróży jest na­prawdę warty tego ca­łego wy­siłku, trudu, jaki nas spo­tyka, po­świę­ceń, ja­kie zno­simy.

Z lek­turą Pi­sma Świę­tego jest bar­dzo po­dob­nie jak z wę­drówką do celu. Na po­czątku są ja­kieś mo­tywy, dla któ­rych chcemy po­znać Bi­blię, ja­kieś pra­gnie­nia. I wła­śnie od nich po­win­ni­śmy za­cząć. Ja­kie one są? Co stoi za na­szą de­cy­zją o za­ku­pie wiel­kiej księgi sta­ro­żyt­nego au­tor­stwa? Co się ukrywa za na­szym po­sta­no­wie­niem czy­ta­nia co­dzien­nie cho­ciażby kilku zdań na­pi­sa­nych przed ty­sią­cami lat? Dla­czego zro­dził się w nas taki po­mysł?

Na­sza mo­ty­wa­cja na­prawdę może być różna. Może po pro­stu wy­pada być oby­tym z Bi­blią, która w na­szej kul­tu­rze zaj­muje ważne miej­sce? A może cho­dzi o za­chwyt sta­ro­żyt­no­ścią? Może, bę­dąc chrze­ści­ja­ni­nem, wy­pa­da­łoby od czasu do czasu się­gnąć po tę księgę? Inni mó­wią, że w niej są za­warte od­po­wie­dzi na py­ta­nia, które od ty­sięcy lat sta­wia so­bie czło­wiek. Tak, to na­prawdę fa­scy­nu­jące, ile cie­ka­wych rze­czy jest ukry­tych w tym tek­ście, który Ko­ściół od­czy­tuje pod­czas li­tur­gii! Do­brze by­łoby je po­znać. Przy­kłady mo­ty­wa­cji mo­żemy mno­żyć. One wcale nie są złe! I je­śli na­szym ce­lem jest po­zna­nie li­te­ra­tury sta­ro­żyt­nej, któ­rej przy­kła­dem jest Bi­blia, nie bę­dzie tak trudno go osią­gnąć. Je­śli chcemy tylko „mieć zie­lone po­ję­cie”, o czym jest księga, którą czy­tają rze­sze lu­dzi na ca­łym świe­cie, też nie po­winno być pro­blemu (chyba że nie lu­bimy czy­tać). Chcemy na­uczyć się na pa­mięć kilku no­śnych cy­ta­tów z Bi­blii, które rzu­cone przez nas w roz­mo­wie spra­wią, że bę­dziemy wy­da­wać się bar­dziej elo­kwentni? Pro­szę bar­dzo – nic trud­nego! Ale przy­pusz­czam, że je­śli się­gną­łeś po tę książkę, to twoja mo­ty­wa­cja może być cał­kiem inna.

Może chcesz po pro­stu po­znać Boga. Może po­ciąga cię On i chciał­byś być tro­chę bli­żej Niego. I wła­śnie dla­tego się­gasz po księgę, która na­zywa się Bo­żym Sło­wem. Mo­żemy słu­chać pięk­nych ka­zań, po­ru­sza­ją­cych kon­fe­ren­cji, ale to tro­chę tak, jak­by­śmy za­miast spo­tkać się z kimś twa­rzą w twarz i usły­szeć, co mówi o so­bie i jaki jest, słu­chali, co inni o nim mó­wią. Nic nie za­stąpi oso­bi­stego spo­tka­nia. Je­żeli na­prawdę za­leży nam na spo­tka­niu z Bo­giem, na po­zna­niu Go choć tro­chę le­piej, to mu­simy być go­towi na trud. Bo oka­zuje się, że lek­tura Bi­blii wcale nie jest ła­twa. I mimo że wiemy, gdzie chcemy dojść, i wy­daje się nam, że skoro umiemy czy­tać, to nic trud­nego, może się oka­zać, że nie­źle po­błą­dzimy, że ru­szymy w złym kie­runku i nie raz usią­dziemy zmę­czeni lub znu­dzeni wę­drówką. Je­żeli jed­nak na­prawdę bę­dziemy chcieli osią­gnąć cel – le­piej po­znać na­szego Boga – nie zre­zy­gnu­jemy! A pra­gnie­nie, by od­kryć coś no­wego, by do­świad­czyć Naj­wyż­szego, bę­dzie w nas ro­sło mimo wielu za­krę­tów i prze­szkód na dro­dze.

W tej po­dróży warto py­tać, warto słu­chać i warto uzbroić się w cier­pli­wość. Nie­raz na­wet warto nad­ło­żyć drogi i nie iść na skróty, bo można omi­nąć coś na­prawdę waż­nego i pięk­nego.

W tę drogę do po­zna­nia Boga po­przez Jego Słowo mo­żemy wy­ru­szyć z róż­nymi in­ten­cjami. Może na sa­mym po­czątku nie każdy z nas bę­dzie miał pra­gnie­nie spo­tka­nia się z Pa­nem w Sło­wie. Tak jak za­uwa­ży­li­śmy wcze­śniej, mo­ty­wa­cje mogą być różne, ale… Cza­sem zda­rzy się tak, że pod­czas spa­ceru bez celu albo z ce­lem bar­dzo pro­za­icz­nym za­pra­gniemy pójść da­lej i jesz­cze da­lej, bo bę­dziemy prze­czu­wać, że jest coś jesz­cze, że można wejść wy­żej, głę­biej. Kon­takt ze Sło­wem może przy­nieść nie­prze­wi­dy­walne owoce. Ono może nas zmie­niać, oczysz­czać na­sze in­ten­cje, ukie­run­ko­wy­wać i kształ­to­wać, bu­dzić w sercu uśpione pra­gnie­nia.

Przy­sta­nek 1

Przed wy­ru­sze­niem w drogę do­brze uświa­do­mić so­bie, że nie za­wsze bę­dzie ła­two. Je­śli cel jest dla nas na­prawdę ważny i bar­dzo chcemy go osią­gnąć, po­ko­ny­wa­nie trud­no­ści może być dla nas mniej bo­le­sne i przy­cho­dzić nam ła­two, ale to nie ozna­cza, że trud­no­ści znikną. Do­brze jest wie­dzieć, że czeka nas wy­si­łek i że ta droga bę­dzie trwała długo.

Spró­buj za­sta­no­wić się nad swoją mo­ty­wa­cją się­ga­nia po Pi­smo Święte. Dla­czego chcesz je czy­tać? Co cię w nim po­ciąga, a co od­py­cha? Spró­buj to na­zwać.

Ja­kie trud­no­ści do tej pory mia­łeś, czy­ta­jąc Bi­blię? Wy­pisz te, któ­rych już do­świad­czy­łeś w swo­jej wę­drówce przez Pi­smo Święte. Za­sta­nów się, co mo­głoby ci po­móc je roz­wią­zać. Czy masz po­mysł, jak so­bie po­ra­dzić z tymi trud­no­ściami w przy­szło­ści?

„Tylko” słowo

Je­śli chcesz ko­goś po­znać, to naj­le­piej spo­tkać się z nim sa­mym. Po­zwo­lić jemu sa­memu, by do­szedł do głosu. By on sam opo­wie­dział hi­sto­rię swo­jego ży­cia, o tym, co jest w jego sercu, co za­prząta jego umysł. Oprócz słu­cha­nia pa­trzysz, ob­ser­wu­jesz, bo prze­cież słowa to tylko słowa. Po­wie­dzieć da się wszystko, ale czy to idzie w pa­rze z ży­ciem? Nie za­wsze. Do­sko­nale o tym wiemy, do­sko­nale to ro­zu­miemy. I tu wła­śnie ro­dzi się pro­blem, kiedy spo­ty­kamy się z Bi­blią. Mo­żemy wpaść w pu­łapkę i po­trak­to­wać ją jak każde inne słowo wy­po­wie­dziane w ludz­kim ję­zyku. Nie trak­to­wać go tak se­rio, jak na to za­słu­guje. My chcemy do­wo­dów, a nie tylko słów! A tu same słowa… Co te­raz?

Może naj­wyż­sza pora spoj­rzeć na Słowo Boże z tro­chę in­nej per­spek­tywy. Spró­bo­wać przy­gląd­nąć mu się oczyma i usły­szeć uszami tych, któ­rzy je za­pi­sy­wali. Sta­ro­żytna kul­tura Bli­skiego Wschodu przy­wią­zy­wała nie­po­rów­ny­wa­nie więk­szą wagę do wy­po­wia­da­nych słów niż my. Kiedy nam po­trzebne jest wszystko na pi­śmie, po­twier­dzone pie­czątką, za­księ­go­wane i ska­ta­lo­go­wane, im wy­star­czało wy­po­wie­dziane słowo. To, co się mó­wiło, miało zna­cze­nie, było ważne i obo­wią­zy­wało. Słowo było tym, co ozna­cza.

Spójrzmy na opis stwo­rze­nia otwie­ra­jący Księgę Ro­dzaju. Jak Bóg stwa­rza? On mówi i staje się to, co mówi. Słowo wy­po­wie­dziane z ust Boga two­rzy nową rze­czy­wi­stość! Ma moc stwór­czą. Ono działa, ma do speł­nie­nia mi­sję. Nie na darmo ter­min da­war (słowo) jest zbu­do­wany na tym sa­mym rdze­niu co dwora (psz­czoła). W ję­zyku pol­skim nie łą­czymy jed­nego z dru­gim. „Słowo” i „psz­czoła” po­zo­stają dla nas dwiema zu­peł­nie nie­spo­krew­nio­nymi rze­czy­wi­sto­ściami. A tym­cza­sem He­braj­czycy wi­dzieli prze­dziwną łącz­ność mię­dzy jed­nym a dru­gim. Słowo wy­pusz­czone z ust, jak psz­czoła z ula, ma mi­sję. Nie lata na darmo; je­śli wy­cho­dzi, to tylko w kon­kret­nym celu. I wraca, speł­niw­szy za­da­nie. Mała, nie­po­zorna psz­czoła, czę­sto lek­ce­wa­żona, ale bez niej nie bę­dzie miodu. To wła­śnie praca ty­sięcy owa­dów spra­wia, że mo­żemy sma­ko­wać miód. Każda psz­czoła jest ważna, każda jest po­trzebna, ko­nieczna, by on po­wstał. Słowo bywa nie­do­ce­niane (Ach! Cóż to zna­czy! Nic waż­nego, to tylko kilka słów…), bo nie wi­dzimy od razu sło­ika peł­nego miodu. A jed­nak słowo do słowa i bę­dzie owoc. W bi­blij­nym my­śle­niu o rze­czy­wi­sto­ści słowa na pierw­szy plan wy­suwa się jego kon­kret. He­braj­skie da­war to także rzecz, coś kon­kret­nego. Coś, czego można się uchwy­cić! Na czym można bu­do­wać. Coś, czemu można ufać. I tu nie cho­dzi tylko o słowa wy­po­wia­dane przez Boga. Oczy­wi­ście, że one są naj­waż­niej­sze, naj­moc­niej­sze, naj­bar­dziej kon­kretne, ale tu cho­dzi także o słowo ludz­kie. Bo prze­cież czło­wiek zo­stał stwo­rzony na po­do­bień­stwo swo­jego Stwórcy. Każde słowo ma moc. A co do­piero słowo Boga! W ta­kiej wła­śnie kul­tu­rze prze­ka­zy­wane było orę­dzie Naj­wyż­szego. Nie po­trzeba było udo­wad­niać go czymś ze­wnętrz­nym. Samo słowo było do­wo­dem.

Się­ga­jąc po Bi­blię, się­gamy po słowo sa­mego Stwórcy. Po słowo Boga, który wła­śnie taki ma spo­sób stwa­rza­nia. Sło­wem. I to, co On wy­po­wiada, ma za­dzi­wia­jącą moc. On wy­pusz­cza ze swo­ich ust słowa, by przy­nio­sły owoc. I tak się sta­nie, choć mo­żemy nie od razu zo­ba­czyć efekt. Tym różni się Bi­blia od in­nych ksiąg, że tu spo­ty­kamy się z mocą nie tylko ludz­kiego słowa, ale i Bo­żego. Inne książki mogą in­spi­ro­wać, da­wać mo­ty­wa­cję, wy­wo­ły­wać wzru­sze­nie, po­ru­szać na­sze emo­cje, ale tylko Słowo Boże może dzia­łać z taką mocą.

Bóg wie, co mówi! Bie­rze od­po­wie­dzial­ność za wy­po­wia­dane przez sie­bie słowa. To nie są obiet­nice bez po­kry­cia, pu­ste słówka, za któ­rymi nie stoi żadna rze­czy­wi­stość. One są pełne zna­cze­nia, pełne mocy, kon­kretne.

Przy­sta­nek 2

Masz ulu­biony frag­ment Pi­sma Świę­tego? Spró­buj się za­sta­no­wić, co on dla cie­bie zna­czy. Dla­czego jest dla cie­bie ważny? Jaka hi­sto­ria z two­jego ży­cia jest z nim zwią­zana? Zo­bacz, ile kryje w so­bie ten wers, roz­dział, aka­pit. Czy wi­dzisz już owoce tego słowa w twoim ży­ciu? Jest w tym frag­men­cie ja­kieś słowo klu­czowe, ta­kie szcze­gól­nie ważne dla cie­bie? Dla­czego wła­śnie ono cię po­ru­sza?

Spędź tro­chę czasu ze Sło­wem, które jest ci bli­skie, nie śpiesz się. Da­war zna­czy słowo, rzecz, coś bar­dzo kon­kret­nego, rze­czy­wi­stego. Można się na nim oprzeć.

Spis roz­dzia­łów

Wstęp

Usłysz Słowo

W którą stronę?

„Tylko” słowo

© Wy­daw­nic­two WAM, 2024

Opieka re­dak­cyjna: Kama Haw­rysz­ków

Re­dak­cja: Mo­nika Ka­rol­czuk

Ko­rekta: Agnieszka Zie­liń­ska, Anna Adam­czyk

Pro­jekt okładki: Adam Gut­kow­ski

Skład i opra­co­wa­nie gra­ficzne: Lu­cyna Ster­czew­ska

ePub e-ISBN: 978-83-277-4219-3

Mobi e-ISBN: 978-83-277-4220-9

WY­DAW­NIC­TWO WAM

ul. Ko­per­nika 26 • 31-501 Kra­ków

tel. 12 62 93 200

e-mail: wam@wy­daw­nic­two­wam.pl

DZIAŁ HAN­DLOWY

tel. 12 62 93 254-255

e-mail: han­del@wy­daw­nic­two­wam.pl

KSIĘ­GAR­NIA WY­SYŁ­KOWA

tel. 12 62 93 260

www.wy­daw­nic­two­wam.pl