Sonety - Karol Bołoz Antoniewicz - ebook
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Sonety Karola Antoniewicza to zbiór utworów wydanych po raz pierwszy we Lwowie w 1828 roku.

Karol Antoniewicz zapisał się w historii jako mówca i kaznodzieja. Był propagatorem trzeźwości. Po śmierci żony i pięciorga dzieci zaangażował się w działalność charytatywną i pomoc chorym. Podczas epidemii cholery niosąc pomoc chorym sam padł jej ofiarą i zmarł.

Antoniewicz pozostawił po sobie bogaty dorobek literacki w postaci listów, opowiadań i poezji. Jest autorem takich pieśni religijnych, jak Chwalcie łąki umajone, Panie, w ofierze Tobie dzisiaj składam, O Józefie uwielbiony.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Karol Bołoz Antoniewicz
Sonety
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Liryka Gatunek: Sonet

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 18

Rok wydania: 2022

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Karol Bołoz Antoniewicz

Sonety

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3031-8

Sonety

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

An Frau Caroline Pichler

Im tiefen Nord, in weit entlegener Ferne 
Wollte ich Blumen mir zum Kranze pflücken,  
Die späth im Herbst den rauhen Fels noch schmücken,  
Wann matt die Sonne glüht, und matter noch die Sterne!  
Wenn ich’s vermöchte, schwach nur auszudrücken,  
Was in mir lebt; ich thät’ es ia so gerne; — —  
Im Blumenduft, im Glanz der ew’gen Sterne 
Glaubt’ ich den Wiederschein des Innern zu erblicken!  
In einer fremden Sprache hab ich jezt gesungen,  
Doch, Lieder sind mit Tönen zu vergleichen,  
Die aus dem Schosse der Natur erklungen;  
Verschmähen wirst du nicht dies schwache Zeichen,  
Der Dankbarkeit, für jene wen’gen Stunden,  
Die mir so schön bei Dir dahin geschwunden!  

Skwarżawa, 5. September 1827

Wstęp

Jakże mrozno i zimno — wiatr iuż sniegiem pruszy;  
Hola służalce! — Ach, nikt mnie nie słucha! — —  
Otwórżcie wrota; — ciągnie zawierżucha! —  
No coż tam? prędzéy — nikt się z was nie ruszy?  
Niech ciepły ogień me szaty obsuszy! —  
Zamknieycie okna — wiatr szparami dmucha; —  
Niechay z kominka iasny płomnień bucha,  
Krew zamrożoną, w mych żyłach poruszy! — —  
Która godzina? — Biło w pół do trzeci — —  
Jakiż czas gnusny! — — Czy to snieg się bieli? —  
Mrok padł! — niech lampę któren zwas zaswieci! —  
Chłopcze! day lutnię! — ta nas rozweseli,