Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tytuł serii podpowiada, iż intencją komentarzy było spotkanie w Słowie, którym jest sam Chrystus. On stał się dla nas przestrzenią spotkania między nami, ale też każdego z nas z samym sobą. Patrząc na Jezusa i te wszystkie osoby, które do Niego przychodzą, mogliśmy ujrzeć siebie z naszymi pytaniami, dylematami, lękami, pragnieniami, uczuciami. Czytaliśmy słowo Ewangelii, sami będąc czytani przez Tego, który jest Ewangelią. Prawda, której szukamy, nie wyczerpuje się w żaden sposób w naszych brakach, obawach, słabościach czy grzechach. Prawdę o każdym z nas odkrywamy w Jezusie, w Jego pragnieniach i uczuciach, słowach i czynach. Patrząc na Jezusa, odkrywamy nasze powołanie, piękno człowieczeństwa i dziecięctwa Bożego, piękno wspólnoty i braterstwa. W Jezusie możemy zobaczyć, jakich nas pragnie Bóg.
(Ze Wstępu)
KS. WOJCIECH PIKOR – kapłan diecezji pelplińskiej, profesor nauk teologicznych, wykładowca Pisma Świętego na Wydziale Teologicznym UMK w Toruniu i w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie, członek Zarządu Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 231
Spotkać się w Słowie
Tom 1: Adwent i Boże Narodzenie
Tom 2: Wielki Post
Tom 3: Triduum Paschalne i Wielkanoc
Tom 4: Okres zwykły, 1.–9. tydzień
Tom 5: Okres zwykły, 10.–18. tydzień
Tom 6: Okres zwykły, 19.–28. tydzień
Tom 7: Okres zwykły, 29.–34. tydzień
Recenzenci
ks. dr hab. Andrzej Piwowar, prof. KUL
ks. prof. dr hab. Henryk Witczyk, KUL
Zdjęcie na okładce:
Giotto di Bondone, Sąd ostateczny (kaplica Scrovegnich, Padwa)
Nihil obstat
ks. Józef Pick
Cenzor ksiąg religijnych
Imprimatur
† Ryszard Kasyna
Biskup Pelpliński
L.dz. 1291/2022/K.Ord.
Pelplin, dnia 12 września 2022 r.
Copyright by ks. Wojciech Pikor, 2022
Wydawnictwo „Bernardinum” Sp. z o.o.
ul. Biskupa Dominika 11, 83-130 Pelplin
tel. +48 58 536 17 57, fax +48 58 536 17 26
[email protected], www.bernardinum.com.pl
Skład, druk i oprawa
Drukarnia Wydawnictwa „Bernardinum” Sp. z o.o., Pelplin
ISBN 978-83-8127-738-9 (SERIA)
ISBN 978-83-8127-942-0 (tom VII)
ISBN 978-83-8127-953-6 (Ebook)
Mijają dwa lata od pojawienia się w Polsce pierwszego przypadku zakażenia wirusem SARS-CoV-2. Dwa lata pandemii, pięć fal zakażeń z tą ostatnią w styczniu 2022 roku, która przyniosła największą liczbę zachorowań. Epidemia zdaje się wreszcie wygasać, jakkolwiek to nie ona zaprząta dzisiaj nasze głowy. W dniu 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. Nie wiemy, jak długo potrwa ta wojna. Mimo że toczy się ona za naszą wschodnią granicą, jej skutki dotykają nas wszystkich i to nie tylko w wymiarze gospodarczym. Miliony uchodźców, którzy dotarli do naszej ojczyzny, są dla nas w istocie sprawdzianem z Ewangelii, testem na nasze człowieczeństwo, probierzem stanu naszych serc. W takim to kontekście powstawały kolejne komentarze do codziennej Ewangelii, które wieńczy trzymany w ręku ostatni tom w serii Spotkać się w Słowie.
Tytuł serii podpowiada, iż intencją komentarzy było spotkanie w Słowie, którym jest sam Chrystus. On stał się dla nas przestrzenią spotkania między nami, ale też każdego z nas z samym sobą. Patrząc na Jezusa i te wszystkie osoby, które do Niego przychodzą, mogliśmy ujrzeć siebie z naszymi pytaniami, dylematami, lękami, pragnieniami, uczuciami. Czytaliśmy słowo Ewangelii, sami będąc czytani przez Tego, który jest Ewangelią. Prawda, której szukamy, nie wyczerpuje się w żaden sposób w naszych brakach, obawach, słabościach czy grzechach. Prawdę o każdym z nas odkrywamy w Jezusie, w Jego pragnieniach i uczuciach, słowach i czynach. Ta prawda jest na wskroś egzystencjalna, bo wymaga pójścia za Jezusem, bycia z Nim, dzielenia Jego życia, naśladowania Go. Patrząc na Jezusa – Tego, który jest nowym Adamem (por. Rz 5,12-21; 1 Kor 15,22.44-49) – odkrywamy nasze powołanie, piękno człowieczeństwa i dziecięctwa Bożego, piękno wspólnoty i braterstwa. W Jezusie możemy zobaczyć, jakich nas pragnie Bóg. Nie sposób ocenić, w jakim stopniu udało się nam zrealizować ten cel naszych spotkań w Słowie. Każdy z nas może jednak dać świadectwo o tym, jak słowo Boże w nas pracuje, jak nas zmienia, formuje, jak otwiera nas na siebie nawzajem i na Boga, który zna naszą przyszłość.
Mędrzec Kohelet stwierdził, że „pisaniu wielu ksiąg nie ma końca” (Koh 12,12). Tom siódmy wyznacza jednak koniec pisania objaśnień do codziennej Ewangelii w ramach serii Spotkać się w Słowie. Łącznie mamy ponad 560 komentarzy. By móc się w nich odnaleźć, na końcu tomu znajdziemy indeks skomentowanych tekstów ewangelicznych. Niektóre fragmenty Ewangelii czy wydarzenia ewangeliczne powracały kilka razy w ciągu roku, otrzymując za każdym razem nowy komentarz. Ta swoista relektura Ewangelii uświadamia nam, że słowo Boże jest żywe, dynamiczne, a zarazem wymyka się naszemu zrozumieniu i objaśnieniu. Można je czytać wiele razy, a za każdym razem będzie rozbrzmiewało w nas inaczej, również dlatego, że zmienia się sytuacja życiowa, w której odczytujemy słowo Jezusa. W czasie pandemii dialog ze słowem Bożym prowadził nas do dialogu między sobą, czego wyrazem były wpisy pojawiające się pod poszczególnymi komentarzami do Ewangelii, zamieszczanymi na Facebooku. Kilka osób z grupy biblijnej działającej w parafii św. Józefa w Świeciu wielokrotnie dzieliło się swoimi przemyśleniami, czyniąc proponowane komentarze jeszcze bardziej egzystencjalnymi. Jestem im za to niezmiernie wdzięczny. W tym miejscu szczególne słowa podziękowania dla ks. dr. hab. Andrzeja Piwowara, profesora KUL, który od wielu lat prowadzi zajęcia z języka greckiego biblijnego na studiach doktoranckich na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II w Lublinie. Jego uwagi były niezwykle cenne w kwestiach nie tylko filologicznych, ale również eklezjalnych, kiedy podejmowałem próbę czytania przez pryzmat Ewangelii obecnej sytuacji Kościoła w Polsce.
O stronę edytorską komentarzy Spotkać się w Słowie zadbało Wydawnictwo Bernardinum. Słowa wdzięczności najpierw wobec prezesa Wydawnictwa, ks. dr. Wojciecha Węckowskiego, który w trudnym ekonomicznie czasie pandemii z wielką otwartością i życzliwością przyjął propozycję wydania drukiem tych komentarzy Ewangelii. W procesie redakcyjnym brało udział kilka osób: Ludmiła Kucharska, która czuwała nad jakością tekstu, Lucyna Freda i Marzena Piotrowska, które pracowały przy składzie i łamaniu tekstu, nad całością redakcji czuwała zaś Justyna Maluga. Słowa podziękowania wobec Pań nie tylko za kompetencję i fachowość, ale również za życzliwość i wsparcie, których doświadczałem przez ponad rok wspólnej pracy.
Kluczem lektury w komentarzach serii Spotkać się w Słowie była analiza narracyjna. Zakłada ona autonomiczność słowa wobec tego, kto je wypowiedział, zapisał. Dotyczy to również tekstu Ewangelii, który spisany, stał się niezależny od pierwotnej sytuacji komunikacyjnej, wykraczając poza czas i miejsce Palestyny I wieku po Chrystusie. Jest to jednak wciąż to samo słowo Jezusa, które jest „duchem i życiem” (J 6,63), słowo, które znajduje wciąż nowych rozmówców zaproszonych do spotkania z Tym, który jest Odwiecznym Słowem Ojca. Mam nadzieję, że finalizowana dzisiaj seria komentarzy do codziennej Ewangelii będzie służyła naszemu spotkaniu ze Słowem również w czasie popandemicznym.
W uroczystość Świętego Józefa w 2022 roku
Autor
Wiele wypowiedzi Jezusa stało się wspólnym dziedzictwem ludzkości. Bez wątpienia takie też jest słowo z dzisiejszej Ewangelii: „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” (Mt 22,21). Powodzenie tego zdania nie oznacza wcale, że jego praktyczna aplikacja jest oczywista, co potwierdza obecny czas pandemii. Wystarczy przywołać dwie kwestie: liczbę osób mogących uczestniczyć w liturgii w kościele oraz obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych. Tę pierwszą zostawię na boku, bo w istocie dotyka ona problemu odpowiedzialności biskupów za kształt relacji Kościoła z państwem. Druga sprawa natomiast pozostaje już w przestrzeni odpowiedzialności osobistej każdego z nas. Spróbujmy zatem w tym kontekście odczytać dzisiejszą Ewangelię.
Zacznę od standardowej interpretacji interesującego nas słowa Jezusa. Pytanie o płacenie podatku w okupowanej przez Rzymian Palestynie jest oczywistą prowokacją faryzeuszów i zwolenników Heroda. Tak na marginesie – to jest dopiero „egzotyczna” koalicja przeciwko Jezusowi: faryzeuszów, którzy traktują Rzymian jako okupantów, i herodian, którzy kolaborują z Rzymianami. Potwierdza się prawda, że nic tak nie jednoczy, jak wspólny wróg. Jeśli Jezus opowie się za płaceniem podatków, będzie uznany przez faryzeuszów za kolaboranta, jeśli się sprzeciwi, w ocenie zwolenników Heroda będzie buntownikiem.
Jezus nie ucieka od dylematu, tylko przenosi go na inną płaszczyznę – płaszczyznę „numizmatyczną”. Mamy okazję usłyszeć, jak wyglądał srebrny denar rzymski. Znajdował się na nim wizerunek profilu Tyberiusza Cezara, rzymskiego cesarza w latach 14–37 po Chr., któremu to wizerunkowi towarzyszył napis: „Tyberiusz Cezar, dostojny syn boskiego Augusta”. Natomiast na rewersie był on nazwany „najwyższym kapłanem”. Sam fakt przyniesienia tej monety Jezusowi objawia obłudę Jego adwersarzy, którzy niby pytają o obowiązek płacenia podatków Rzymowi, a w istocie płacąc go, sami udzielają odpowiedzi na postawiony przez siebie problem. Zatem odpowiedź Jezusa o oddaniu cezarowi i Bogu tego, co do nich odpowiednio należy, nie dotyczy wcale kwestii podatków, lecz stosunku do władzy politycznej. Jezus nie kwestionuje prawa władzy do pobierania podatków, lecz kwestionuje jej boskie prerogatywy. Innymi słowy, Jezus Chrystus uznaje władzę polityczną w danej społeczności, bo ma ona służyć dobru wspólnemu. Pod znakiem zapytania stoi natomiast władza (doczesna), która uzurpuje sobie prawo do „rządu dusz”, do sprawowania władzy duchowej.
Stwierdzeniem o oddaniu, co Cezara, Cezarowi, a co Boże – Bogu, Jezus jakby chciał powiedzieć: płać podatki, bądź uczciwy wobec władzy, nawet gdyby ta ci się nie podobała, ale nie pozwól, by to ona decydowała o twoim sumieniu, myśleniu, wierze, o twoim sposobie wychowania dzieci, twoich wyborach moralnych itd. Ta sfera duchowa przynależy do Boga i winna być kształtowana w odniesieniu do Boga.
Proszę nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków odnośnie do maseczek. Obowiązek ich noszenia w miejscach publicznych trzeba nam rozpatrywać analogicznie do kwestii płacenia podatków. Płacenie podatków nie jest kompromisem względem naszych obowiązków wobec Boga, a służenie Bogu nie stoi w sprzeczności ze wspieraniem naszymi podatkami państwa, nawet jeśli nie ze wszystkimi decyzjami rządzących (na różnych szczeblach) się zgadzamy. Analogicznie z maseczkami. Jeśli jednak ktoś upiera się, że maseczki to sprawa jego sumienia, wówczas warto spojrzeć na kwestię sumienia przez pryzmat oddania Bogu tego, co należy do Boga.
Wróćmy raz jeszcze do denara z Ewangelii. Skoro na rzymskiej monecie znajduje się wizerunek cezara, to należy ona do niego i winna zostać mu oddana. Lecz czym jest to, co „należy do Boga”? To osoba ludzka, która nosi w sobie wizerunek Boga żyjącego. W Księdze Rodzaju czytamy, że człowiek został stworzony na „obraz i podobieństwo Boga” (Rdz 1,26-27). Zatem „naszym największym życiowym zobowiązaniem – które dotyczy każdego mężczyzny, kobiety i dziecka, niezależnie od ich narodowości czy obywatelstwa – jest oddanie siebie z powrotem naszemu Stwórcy”2.
To oddanie dokonuje się w odniesieniu do tego, co stanowi o naszym byciu człowiekiem. To temat na oddzielną refleksję, ale upraszczając, można powiedzieć, że tym, co stanowi o nas, a co mamy oddać Bogu, a nie władzy doczesnej, jest nasza wolność i miłość. I to jest płaszczyzna osobistej odpowiedzialności i sumienia każdego z nas. Także gdy dyskutujemy o maseczkach.
Dla ucznia Chrystusa wolność i miłość to dwie nierozerwalne ze sobą rzeczywistości, co podkreśla św. Paweł w Liście do Galatów. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. […] Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie.Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Ga 5,1.13-14).
Wolność jest dla miłości, do miłości drugiego człowieka. Wolność nie jest zatem ani absolutna, ani nieograniczona, gdyż jest relatywizowana i ograniczana wolnością drugiego człowieka. Tu jest miejsce do spotkania w miłości. Tak jak ktoś ma wolność do tego, by się nie bać pandemii, tak równocześnie ktoś inny ma prawo właśnie się obawiać koronawirusa. Ten konflikt można rozwiązać tylko, „służąc sobie nawzajem ożywieni miłością”. Jest prawdą, że nasza wiedza na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa nie jest pełna, co dotyczy także skali zabezpieczenia, jakie dają nam maseczki. Jednakże nie da się dyskutować z prawdą, że ograniczają one, i to w znaczący sposób, przenoszenie się wirusa drogą kropelkową. I to jest kwestia naszego sumienia. Jeśli coś może pomóc chronić życie, jeśli coś może być czynem miłości bliźniego, jeśli coś może wspierać nasze funkcjonowanie w wymiarze wspólnotowym, to nie można tego odrzucać w imię źle pojętej wolności. Miłość jest ciężarem, także w wymiarze społecznym, czego ma świadomość Paweł piszący Galatom: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6,2). Jeśli w ten sposób podejdziemy do maseczek, traktując je jako dźwigane wspólnie brzemię, to, doprawdy, będziemy prawdziwie wolni w miłości. I „oddamy Bogu to, co należy do Boga”. Bo to Bóg, nasz Pan i Stwórca, stanowi o naszej wolności i miłości.
1Tekst powstał 18 października 2020 roku na początku drugiej fali epidemii koronawirusa.
2C. Mitch, E. Sri, Ewangelia według św. Mateusza, s. 312.
Nie tylko Jakub i Jan mają pragnienie zasiadania po prawicy i lewicy Chrystusa w Jego królestwie. Kiedy pozostali apostołowie usłyszeli, o co ci dwaj bracia proszą Jezusa, oburzyli się na nich, ujawniając tym samym własne ambicje władzy i dominacji. W odpowiedzi Jezus nie zakazuje im marzeń o wielkości, lecz podpowiada właściwą jej miarę. W czym tkwi trudność uczniów w poprawnym rozumieniu wielkości?
„Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię prosimy” (Mk 10,35). Słowa dwóch braci nie brzmią jak prośba. Są raczej postulatem, którego spełnienia domagają się od Jezusa. Ich słowa są egocentryczne. Oczekują, by Jezus uczynił coś dla nich, a nie dla innych. Nie są wcale zainteresowani chwałą Chrystusa, lecz myślą wyłącznie o własnej chwale i wielkości. Do Jezusa przychodzą z listą żądań i oczekiwań, które zdradzają ich myślenie kupieckie o Bożych darach.
W tym kontekście warto zadać sobie pytanie, w jakim stopniu pozostajemy bezinteresowni wobec Boga. O co prosimy Boga? W jakim stopniu uznajemy, że Bóg jest naszym Ojcem, który wie, czego potrzebujemy? A może prosimy Boga przekonani, że wiemy lepiej, co dla nas jest dobre? Jak reagujemy, kiedy nasze prośby – jak oceniamy – nie zostały wysłuchane przez Boga? To pytanie nabiera szczególnego znaczenia w sytuacji, kiedy utożsamiamy się z naszymi pragnieniami i ambicjami. Wówczas niespełnienie przez Boga – jak sądzimy – danej prośby jest przez nas nierzadko przeżywane jako osobista porażka i katastrofa. Czy umiemy zatem budować dystans między oczekiwaniami, jakie w sobie nosimy, a tym, kim rzeczywiście jesteśmy?
„Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” (10,38). Pytanie, którym Jezus odpowiada na prośbę Jakuba i Jana, jest swoistą prowokacją mającą pobudzić ich do refleksji. Jezus sięga po metaforę kielicha i chrztu, by skorygować ich ambicje, przypominając, iż Jego droga do chwały zmartwychwstania prowadzi przez cierpienie i krzyż, o czym mówił im już trzykrotnie (8,31; 9,31; 10,33-34). Dwaj braci bez chwili wahania wyrażają swoje przekonanie o gotowości pójścia Jezusową drogą cierpienia (10,38). Już wkrótce, kiedy dotrą z Jezusem do Jerozolimy, okaże się, że są to tylko puste słowa.
Podobnie puste mogą okazać się nasze deklaracje składane Bogu. Szczególnie kiedy nosimy w sobie przekonanie, że wszystko zależy od nas, a skoro tak, to nie potrzebujemy Boga. Jeśli już Go potrzebujemy, to tylko po to, by nas pochwalił, dostrzegł, docenił. I dlatego tak łatwo wchodzimy w rolę bohatera. Chcemy pokazać Bogu i ludziom, że damy radę, wytrzymamy, wygramy. Dlatego nie szukamy pomocy, lecz tylko zaciskamy zęby, spinamy się, podnosimy sobie jeszcze wyżej poprzeczkę. Zamiast sukcesu czekają nas stres, frustracja i poczucie winy. Pan Bóg kocha nas pomimo naszej słabości i grzechu, a może właśnie dlatego, że jesteśmy słabi i grzeszni. Tyle że to my musimy najpierw przyznać się do siebie samych, uznać swoją niemoc i prosić Boga o pomoc.
„Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana” (10,41). Irytacja pozostałych uczniów ujawnia, że i oni myślą podobnie, są zazdrośni i egoistycznie zatroskani o swoją wielkość3. Dwa braci okazują się dla nich swoistym lustrem, w którym mogą dostrzec własne ambicje podszyte pychą.
Wszyscy apostołowie mogą jednak przejrzeć się w jeszcze innym lustrze. Jest nim Jezus, który reagując na ich oburzenie, objawia im miarę prawdziwej wielkości. Wskazuje na siebie jako Syna Człowieczego, który „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu” (10,45). Dlatego miarą wielkości swoich uczniów czyni bycie „sługą” (10,43) i „niewolnikiem wszystkich” (10,44). Jezus jest sługą, który nie jest zainteresowany swoją wielkością, lecz potrzebami swoich uczniów. Czyni się niewolnikiem wszystkich, wydając siebie w ręce ludzi i podporządkowując się ich władzy. Jezus, niczym niewolnik, nie może nie służyć. Szokujący obraz, którym Jezus objawia miarę prawdziwej wielkości.
Gdyby teraz Jezus spojrzał na nas, kogo by zobaczył: wielkich tego świata, którzy uciskają innych (10,42), czy też kogoś, kto służy i ofiarowuje innym swoje życie (10,45)? Kogo czynimy miarą naszej wielkości?
3Por. S. Haręzga, Jezus i Jego uczniowie, s. 265.