Świadomy wybór - Izabela M. Krasińska  - ebook + audiobook

Świadomy wybór ebook i audiobook

Izabela M. Krasińska

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Ludzie od zawsze byli niebezpiecznie okrutni w swoich osądach. Im mniej o kimś wiedzieli, tym więcej mieli do powiedzenia na jego temat. Roksana postanawia urozmaicić swoje nudne i przewidywalne życie, wykorzystując częstą nieobecność męża. Jej frustrację i rozczarowanie codziennością pogłębiają bezskuteczne starania o dziecko. Sabina i Krystian przed dziesięcioma laty zaliczyli wpadkę. Choć wzięli ślub, każde z nich żyje własnym życiem. Dominik, nauczyciel historii, marzy o dużej rodzinie. Niestety razem z żoną nie uzgodnili przed ślubem swoich planów na przyszłość. Gdy Iza zachodzi w niechcianą ciążę, ich relacje się zmieniają Lena i Michał to idealnie dobrana para z jasnym obrazem siebie i swojego związku. Bliscy nie mogą zrozumieć ich decyzji o nieposiadaniu dziecka, uważając, że jest podyktowana egoizmem i chwilową fanaberią. Jakie relacje łączą bohaterów? Czy zrozumiemy ich wybory? I czy szczęście to słowo, które skończy te historie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 401

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 10 min

Lektor: Agnieszka Krzysztoń
Oceny
4,6 (51 ocen)
35
13
1
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Maggiezamyslona1984

Nie oderwiesz się od lektury

Fantastycznie sie ja czytało dziękuję
20
mama007

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna. Oddaje emocje
10
ata1708

Nie oderwiesz się od lektury

piekna
10
Lost70

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna książka, nie można się oderwać. Polecam
10
margaret12

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Książkę czyta się szybko i cały czas z zaciekawieniem. Polecam i gratuluję autorce
10

Popularność




Text Co­py­ri­ght © by Iza­bela M. Kra­siń­ska Co­py­ri­ght © 2023 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
DTP: Ju­styna Ja­kub­czyk
Re­dak­cja i ko­rekta: Ju­styna Ja­kub­czyk
Gra­fika na okładce: Ia­ro­slav stock.adobe.com
Wy­da­nie I
Ra­dom 2023
ISBN 978-83-67787-40-6
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
.

Wszyst­kie po­sta­cie, sy­tu­acje i wy­da­rze­nia

wy­stę­pu­jące w po­wie­ści są fik­cyjne,

a ewen­tu­alna zbież­ność na­zwisk

jest przy­pad­kowa.

Lena i Mi­chał

– Ko­cha­nie, może wy­sko­czymy na week­end do Kra­kowa? Co ty na to?

Lena unio­sła wzrok znad lap­topa i zmarsz­czyła brwi.

– Tak bez oka­zji? – zdzi­wiła się.

Mi­chał wes­tchnął te­atral­nie, po­sy­ła­jąc jej jed­no­cze­śnie pełne dez­apro­baty spoj­rze­nie.

– No wła­śnie jest oka­zja. Nie mogę uwie­rzyć, że za­po­mnia­łaś. – W jego gło­sie usły­szała źle skry­wany żal. – Zwy­kle to fa­ceci mają z tym pro­blem... – Urwał i po­krę­cił głową.

Lena na­my­ślała się przez chwilę, po czym ude­rzyła otwartą dło­nią w czoło. Wstała szybko z ka­napy i po­de­szła do męża.

– Na­sza szó­sta rocz­nica ślubu! Mi­siek, prze­pra­szam, cał­kiem wy­le­ciało mi to z głowy. Wszystko przez tę kam­pa­nię re­kla­mową. – Oto­czyła męż­czy­znę ra­mio­nami i po­ca­ło­wała go de­li­kat­nie w usta. – Oczy­wi­ście, że się zga­dzam.

Mi­chał pró­bo­wał uda­wać, że jesz­cze się gniewa na żonę, ale jej ko­lejne po­ca­łunki jak za­wsze go roz­bro­iły. Wi­dząc, że wpa­truje się w niego oczami kota ze Shreka, ska­pi­tu­lo­wał i się ro­ze­śmiał.

– No do­bra, tym ra­zem ci wy­ba­czam, ale jak mi od­wa­lisz taki nu­mer za rok... – Po­gro­ził jej żar­to­bli­wie pal­cem.

– Za rok to ty pew­nie za­po­mnisz. – Mru­gnęła do niego, po czym zer­k­nęła na ze­ga­rek. – Okej, daj mi ja­kieś pół go­dziny. Skoń­czę to, co naj­pil­niej­sze na ju­tro, i na dziś ko­niec pracy. Może obej­rzymy ja­kiś se­rial na Net­flik­sie? – Spoj­rzała py­ta­jąco na męża.

Mi­chał uśmiech­nął się i ski­nął głową.

– Wino i chipsy? – za­py­tał.

Lena uło­żyła dło­nie w ser­duszko i się ro­ze­śmiała.

– To, że tak bez­błęd­nie czy­tasz mi w my­ślach, co­raz bar­dziej mnie nie­po­koi... 

Wró­ciła do lap­topa i na nowo za­jęła się szu­ka­niem miej­sca do zor­ga­ni­zo­wa­nia se­sji re­kla­mo­wej dla swo­jej firmy. Od pię­ciu lat była od­po­wie­dzialna za pro­mo­cję i mar­ke­ting w lo­kal­nym przed­się­bior­stwie pro­duk­cyj­nym. Uwiel­biała swoją pracę i nie wy­obra­żała so­bie, by mo­gła zaj­mo­wać się czymś in­nym. Za­ra­biała nie­źle, nie­ustan­nie uczyła się cze­goś no­wego, po­sze­rzała za­kres swo­ich umie­jęt­no­ści, po­zna­wała cie­ka­wych lu­dzi, dużo po­dró­żo­wała, a przede wszyst­kim za­pew­niała swo­jej fir­mie roz­głos. Ow­szem, ist­niały rów­nież mi­nusy tego za­ję­cia: nie­mal co­dzien­nie za­bie­rała do domu służ­bo­wego lap­topa i po­po­łu­dniami koń­czyła pro­jekty, na które za­bra­kło jej czasu w ciągu re­gu­la­mi­no­wych ośmiu go­dzin. Za­wód mar­ke­tin­gowca miał jed­nak tę nie­wąt­pliwą za­letę, że czę­sto mo­gła pra­co­wać zdal­nie, bez ko­niecz­no­ści oso­bi­stego zja­wia­nia się w biu­rze.

Lena uwa­żała, że pod tym wzglę­dem do­brali się z Mi­cha­łem ide­al­nie. Jej mąż był pro­gra­mi­stą i lwią część swo­jej pracy także wy­ko­ny­wał w domu. Fakt, że nie mu­sieli co­dzien­nie zry­wać się bla­dym świ­tem z łóżka, by stać przez kil­ka­na­ście mi­nut w kor­kach albo gnieź­dzić z in­nymi pa­sa­że­rami w ko­mu­ni­ka­cji miej­skiej, dzia­łał na nich nie­zwy­kle mo­ty­wu­jąco. Mimo że praca zdalna nie wy­ma­gała aż tak że­la­znej dys­cy­pliny jak wy­ko­ny­wa­nie swo­ich obo­wiąz­ków w biu­rze pod czuj­nym okiem szefa, za­równo Lena, jak i Mi­chał sta­rali się skru­pu­lat­nie wy­wią­zy­wać z po­wie­rzo­nych im za­dań. Wy­zna­wali za­sadę, że im wcze­śniej upo­rają się ze swo­imi czyn­no­ściami za­wo­do­wymi, tym wię­cej czasu będą po­tem mieli dla sie­bie. Jak do­tąd ta me­toda świet­nie się spraw­dzała.

Pół go­dziny póź­niej Lena wy­łą­czyła lap­top i wes­tchnęła z ulgą. Je­śli wszystko pój­dzie zgod­nie z pla­nem, ju­tro za­pre­zen­tuje sze­fowi ide­alne miej­sce na krę­ce­nie re­klamy ich firmy. Prze­czu­cie jej mó­wiło, że Ma­recki bę­dzie za­chwy­cony. Ko­bieta uśmiech­nęła się z za­do­wo­le­niem i wstała z ka­napy, roz­cią­ga­jąc przy tym mię­śnie. Oboje z Mi­cha­łem sta­rali się dbać o swój wy­gląd oraz formę. On kilka razy w ty­go­dniu cho­dził na si­łow­nię, ona co rano upra­wiała jog­ging. Miała trzy­dzie­ści dwa lata, ale na­dal czuła się tak, jakby do­piero stuk­nęła jej dwu­dziestka. Wy­soka, z dłu­gimi, kru­czo­czar­nymi wło­sami i piw­nymi oczami, nie­ustan­nie przy­cią­gała mę­skie spoj­rze­nia. Jej zgrabna, wy­rzeź­biona przez lata bie­ga­nia syl­wetka na­pa­wała ją dumą, lecz da­leko jej było do próż­nej ma­te­ria­listki. Lena nie­ustan­nie wal­czyła ze swoim pra­co­ho­li­zmem, choć za­zwy­czaj i tak prze­gry­wała. Praca na­dal zaj­mo­wała pierw­sze miej­sce na jej li­ście prio­ry­te­tów, ex aequo z Mi­cha­łem. Ja­kiś czas temu roz­wa­żali przy­gar­nię­cie psa albo kota, ale po dłu­giej roz­mo­wie uznali, że przy ich za­pra­co­wa­nym try­bie ży­cia zwie­rzak czułby się sa­motny i za­nie­dbany. Kiedy nie tkwili przed swo­imi kom­pu­te­rami, wy­jeż­dżali, by się zre­ge­ne­ro­wać. Po­sia­da­nie pu­pila ozna­cza­łoby wów­czas szu­ka­nie dla niego opie­kuna, a oboje, z so­bie tylko zna­nych przy­czyn, wo­leli nie pro­sić zbyt czę­sto swo­ich bli­skich o po­moc. Te­mat zwie­rzę­cia zo­stał więc raz na za­wsze za­mknięty, po­dob­nie jak wiele lat wcze­śniej kwe­stia... po­sia­da­nia dziecka.

Już kiedy za­częli się ze sobą spo­ty­kać, było ja­sne, że je­śli się po­biorą, nie zde­cy­dują się na po­tom­stwo. Za­równo Lena, jak i Mi­chał nie prze­ja­wiali ani chęci, ani po­trzeby do­świad­cza­nia ro­dzi­ciel­stwa. Dzieci ni­gdy ich nie za­chwy­cały i po ślu­bie nic się w tej kwe­stii nie zmie­niło. Kiedy się upew­nili, że na­dal są zgodni w swo­jej de­cy­zji, wy­raź­nie im ulżyło, a z cza­sem zu­peł­nie prze­stali o tym roz­ma­wiać. Sta­no­wili bar­dzo udane i zgodne mał­żeń­stwo. Wciąż w so­bie za­ko­chani, po­tra­fili pa­trzeć na sie­bie z ta­kim sa­mym za­in­te­re­so­wa­niem jak na po­czątku. Nie czuli się skrę­po­wani albo znu­dzeni swoim to­wa­rzy­stwem, ale pa­mię­tali o tym, że sa­mot­ność w związku rów­nież jest po­trzebna. Cza­sem de­cy­do­wali się na wspólne spę­dze­nie wie­czoru, ale by­wało rów­nież tak, że każde z nich za­szy­wało się w swoim ulu­bio­nym miej­scu i ro­biło to, co naj­bar­dziej lu­biło. Mi­chał za­zwy­czaj od­re­ago­wy­wał pracę, roz­wią­zu­jąc su­doku albo wal­cząc z po­two­rami w grze kom­pu­te­ro­wej. Lena zde­cy­do­wa­nie bar­dziej wo­lała po­czy­tać książkę albo obej­rzeć je­den z fil­mów ze swo­jej ni­gdy nie­koń­czą­cej się li­sty. Łą­czył ich za­równo udany seks, jak i przede wszyst­kim po­dobny świa­to­po­gląd oraz po­trzeby. Lu­bili ra­zem wy­jeż­dżać i zwie­dzać nowe miej­sca. Byli nie tylko mał­żeń­stwem i ko­chan­kami, lecz także przy­ja­ciółmi. Za­wsze mo­gli na so­bie po­le­gać i mieli pew­ność, że w ra­zie kło­po­tów jedno bez wa­ha­nia po­może dru­giemu. Jak w każ­dym związku, rów­nież u nich zda­rzały się kłót­nie oraz ci­che dni. Ko­lejne lata mał­żeń­stwa spra­wiały jed­nak, że po­zna­wali się co­raz le­piej, dzięki czemu po­tra­fili już zdu­sić w za­rodku więk­szość kon­flik­tów.

Wy­da­wa­łoby się, że są ide­alną parą i tak wszy­scy ich po­strze­gali. Oni sami byli ze sobą szczę­śliwi i speł­nieni, lecz na­dal nie po­tra­fili po­ra­dzić so­bie ze... swo­imi bli­skimi. Każde spo­tka­nie w ro­dzin­nym gro­nie, święta, uro­dziny czy rocz­nice oka­zy­wały się bar­dziej stre­su­jące niż naj­trud­niej­sze za­da­nie, ja­kie do­sta­wali w swo­ich pra­cach. Prę­dzej czy póź­niej ktoś przy stole za­da­wał TO py­ta­nie, po­wo­du­jąc, że Lena i Mi­chał au­to­ma­tycz­nie spi­nali się w so­bie i za­czy­nali ner­wowo tłu­ma­czyć. Pro­blem po­le­gał na tym, że z roku na rok mieli co­raz mniej prze­ko­nu­ją­cych wy­mó­wek. Nie­ustan­nie zbie­rali się na od­wagę, by wy­znać wszyst­kim prawdę, ile­kroć jed­nak do­cho­dziło do kon­fron­ta­cji z ro­dzi­cami czy in­nymi człon­kami ro­dziny, zwy­czaj­nie tchó­rzyli. Obie­cy­wali so­bie, że pod­czas naj­bliż­szych świąt wresz­cie to uczy­nią, ale jak do­tąd żadne z nich nie zdo­łało wy­my­ślić nic lep­szego niż ko­lejne kłam­stwo. Zda­wali so­bie sprawę, że wkrótce dojdą do ściany i sami za­czną plą­tać się w swo­ich oszu­stwach, mimo to kon­se­kwent­nie w nie brnęli. Za każ­dym ra­zem czuli się okrop­nie z my­ślą, że znowu okła­mali swo­ich naj­bliż­szych, nie wi­dzieli jed­nak in­nego roz­wią­za­nia. Do­sko­nale wie­dzieli, że na­wet de­li­kat­nie prze­ka­zana de­kla­ra­cja wy­wo­ła­łaby skan­dal i znisz­czyła re­la­cje z ro­dzi­cami. Kłam­stwo wy­da­wało im się naj­mniej szko­dliwą formą wy­tłu­ma­cze­nia, dla­czego nie zde­cy­do­wali się jesz­cze na dzieci. Za­le­żało im na uda­nych kon­tak­tach z ro­dziną, dla­tego wła­śnie dla jej do­bra zdo­by­wali się na co­raz mniej nie­winne łgar­stwa. Ro­zu­mieli, że okła­my­wa­nie po­wo­duje trwa­nie w błęd­nym kole, ale w nie­skoń­czo­ność od­wle­kali mo­ment, kiedy po­wie­dzą swoim mat­kom i oj­com, że ni­gdy nie ob­da­rzą ich wnu­kami. Wy­po­wie­dze­nie tak krzyw­dzą­cych słów nie wy­da­wało im się moż­liwe, dla­tego Le­nie i Mi­cha­łowi po­zo­sta­wało je­dy­nie opo­wia­da­nie co­raz to now­szych ba­je­czek. Kiedy jed­nak prze­kro­czyli trzy­dziestkę, ro­dzi­ciel­skich py­tań oraz hi­po­tez za­częło przy­by­wać. Ga­jew­skim pa­lił się grunt pod no­gami, ale na­dal uda­wali, że pa­nują nad sy­tu­acją. Nie roz­ma­wiali o tym, ale oboje czuli, że dzień prawdy nad­cho­dzi, a kiedy ta w końcu uj­rzy świa­tło dzienne, nic już nie bę­dzie ta­kie jak przed­tem.

Rok­sana i Igor

Igor zsu­nął się z żony i opadł na swoją po­duszkę. Kiedy udało mu się nieco wy­re­gu­lo­wać od­dech, spoj­rzał na Rok­sanę i uśmiech­nął się z czu­ło­ścią.

– Do­brze ci było, ko­cha­nie? – za­py­tał z na­dzieją.

Już przed ślu­bem zro­zu­miał, że jego wy­branka ma nie­po­skro­mione li­bido i nie tak ła­two ją za­do­wo­lić w łóżku. Za każ­dym ra­zem da­wał z sie­bie wszystko, by żona osią­gnęła nie tylko speł­nie­nie, lecz także była usa­tys­fak­cjo­no­wana ich sek­sem. Nie­stety, nie za­wsze mu się to uda­wało, a kiedy za­częli sta­rać się o dziecko, każde zbli­że­nie za­mie­niało się w kosz­mar, który trwał do dziś.

– Tak – rzu­ciła zdaw­kowo, po czym wstała z łóżka, od­wra­ca­jąc się ple­cami do męża. Się­gnęła po swoje rze­czy i po­ma­sze­ro­wała do ła­zienki, skąd po chwili roz­legł się dźwięk uchy­la­nych drzwi prysz­ni­co­wych.

Jakby się mnie brzy­dziła – po­my­ślał z ża­lem Igor.

Byli mał­żeń­stwem od trzech lat i za­raz po ślu­bie pod­jęli de­cy­zję o po­więk­sze­niu ro­dziny. To, co in­nym uda­wało się bez więk­szego wy­siłku, a na­wet przy­pad­kiem, dla nich oka­zało się prze­szkodą nie do po­ko­na­nia. Po­cząt­kowo pod­cho­dzili do tego pro­blemu spo­koj­nie, bez szu­ka­nia win­nego czy się­ga­nia po po­moc far­ma­ko­lo­giczną. Po roku za­częli tra­cić na­dzieję i pod­jęli de­cy­zję o prze­ba­da­niu się. Kiedy się oka­zało, że z oboj­giem wszystko jest w po­rządku, ogar­nęła ich fru­stra­cja. Seks za­miast do­star­czać przy­jem­no­ści i zwięk­szać po­czu­cie bli­sko­ści, stał się je­dy­nie na­rzę­dziem do pro­kre­acji. Pró­bo­wali róż­nych me­tod, po­zy­cji, brali wi­ta­miny, zdrowo się od­ży­wiali, słu­chali rad, po­le­ceń, za­le­ceń, a jed­nak na­dal nie uda­wało im się do­pro­wa­dzić do za­płod­nie­nia.

Kiedy mię­dzy nimi za­częło się psuć? Kiedy Rok­sana po raz pierw­szy wska­zała jego jako win­nego? Nie po­tra­fił zna­leźć od­po­wie­dzi na te py­ta­nia. Jego żona za­wsze była roz­krzy­czana i bez­kom­pro­mi­sowa. To wła­śnie jej pew­ność sie­bie i od­waga mó­wie­nia gło­śno tego, co my­śli, spra­wiły, że kie­dyś zwró­cił na nią uwagę. On sam był ra­czej ma­ło­mówny i nie­śmiały, wo­lał po­zo­sta­wać w cie­niu in­nych. Gdy zo­ba­czył tę nie­wy­soką blon­dynkę z du­żym biu­stem i har­dym spoj­rze­niem, cał­kiem prze­padł. Po­trze­bo­wał ko­biety, która by nim po­kie­ro­wała, a za­ra­zem na­uczyła, jak wal­czyć o sie­bie. Rok­sana, jak po­tem mu wy­znała bez skrę­po­wa­nia, po­cząt­kowo nie oka­zała żad­nego za­in­te­re­so­wa­nia jego osobą. Był jed­nym z wielu fa­ce­tów, któ­rzy przy­szli na pa­ra­pe­tówkę do jej ko­le­żanki. Ciemny blon­dyn, przed trzy­dziestką, śred­niego wzro­stu, w do­datku kie­rowca tira. Zu­peł­nie nie w jej ty­pie. Kiedy jed­nak spo­tkali się po­now­nie, u in­nych zna­jo­mych, coś mię­dzy nimi za­iskrzyło. Oka­zało się, że wbrew po­zo­rom świet­nie się do­ga­dują i do­brze czują w swoim to­wa­rzy­stwie. Zo­stali parą, a po dwóch la­tach po­brali się. Mimo że Rok­sana bar­dzo szybko po­rzu­ciła pozę mi­łej i wy­ro­zu­mia­łej ko­biety, Igor na­dal bar­dzo ją ko­chał. Jesz­cze przed ślu­bem mu­siał na­uczyć się prze­cze­ki­wać jej awan­tury, nie­ocze­ki­wane wy­bu­chy zło­ści, wy­zwi­ska, które kie­ro­wała rów­nież pod jego ad­re­sem i po któ­rych szcze­rze i na­mięt­nie go prze­pra­szała. Wie­dział, że tra­fił na tem­pe­ra­mentną part­nerkę, która ła­two prze­cho­dziła z nie­na­wi­ści do mi­ło­ści i od­wrot­nie. Igo­rowi wy­da­wało się, że dzięki temu się uzu­peł­niają. On bu­do­wał przy niej pew­ność sie­bie, ona przy nim ła­god­niała i sta­wała się czul­sza, a przy­naj­mniej to so­bie od kilku lat wma­wiał...

Prawda była taka, że Rok­sana nim po­gar­dzała. Ile­kroć na niego spo­glą­dała, wi­dział w jej oczach oskar­że­nie i żal. Do­póki ob­wi­niała go za ich bez­dziet­ność je­dy­nie w ich domu, ja­koś to zno­sił, ale wszystko zmie­niło się po jed­nej z ro­dzin­nych im­prez. Pi­jana i wście­kła Rok­sana, nie ba­cząc na obec­ność jego bli­skich, za­częła na­śmie­wać się z Igora, że jest tak kiep­ski w łóżku, że na­wet dzie­ciaka nie po­trafi jej zro­bić. Te słowa za­bo­lały go bar­dziej niż co­kol­wiek in­nego. Nie tylko upo­ko­rzyła go przed ro­dzi­cami i bra­tem, lecz także zdep­tała jego mę­skość i całą pew­ność sie­bie. Dziś wie­dział, że po­wi­nien roz­stać się z nią już wtedy, kiedy bez­par­do­nowo i z pełną świa­do­mo­ścią prze­kro­czyła wszel­kie etyczne gra­nice. Nie od­zy­wał się do niej przez kilka ty­go­dni, co znacz­nie uła­twiała mu praca i kil­ku­dniowe wy­jazdy w trasę. Rok­sana prze­pra­szała go na wszel­kie spo­soby, Igor jed­nak na­dal czuł się zra­niony i zroz­pa­czony. Tłu­ma­czył so­bie, że prze­cież jego żona za­wsze sły­nęła z cię­tego ję­zyka i naj­pierw mó­wiła, a do­piero po­tem my­ślała, ale tym ra­zem nie po­tra­fił zna­leźć dla niej uspra­wie­dli­wie­nia. Im dłu­żej prze­by­wał poza do­mem, tym bar­dziej utwier­dzał się w prze­ko­na­niu, że roz­wód bę­dzie naj­lep­szym roz­wią­za­niem. Po co miał tkwić w związku z osobą, która za­miast go wspie­rać i da­rzyć mi­ło­ścią, po­tra­fiła je­dy­nie go gnoić i o wszystko oskar­żać? Za­pewne zna­la­złby w so­bie dość siły, by do­pro­wa­dzić do roz­sta­nia z Rok­saną, ale wła­śnie wtedy wy­da­rzyło się TO.

Igor wró­cił do domu po po­nad­ty­go­dnio­wej nie­obec­no­ści i za­stał żonę za­laną łzami. Po­cząt­kowo za­cho­wy­wał re­zerwę, pewny, że znowu pró­buje ode­grać przed nim jedno ze swo­ich przed­sta­wień. Kiedy Rok­sana wy­znała mu ła­mią­cym gło­sem, że była w ciąży, ale wsku­tek stresu po­ro­niła, sam z tru­dem po­wstrzy­mał płacz. Opo­wia­dała mu, że sama była za­sko­czona, gdy zo­ba­czyła na te­ście dwie kre­ski, wo­lała jed­nak dmu­chać na zimne i naj­pierw pójść do gi­ne­ko­loga, za­nim prze­każe Igo­rowi do­brą no­winę. Le­karz po­twier­dził, że to pierw­sze ty­go­dnie ciąży, i za­le­cił jej szcze­gólną ostroż­ność, ale Rok­sana o ni­czym nie po­wie­działa mę­żowi. Cze­kała na mo­ment, aż się po­go­dzą i wtedy ogłosi mu, że zo­sta­nie tatą. Nie­stety, mię­dzy nimi je­dy­nie się po­gar­szało. Ko­bieta po­dej­rze­wała, że wła­śnie to, że cią­gle mar­twiła się o ich mał­żeń­stwo, spra­wiło, że stra­ciła dziecko. Mu­siała pójść do szpi­tala na za­bieg, ale o tym także nie po­wia­do­miła Igora. Męż­czy­zna był zdru­zgo­tany. Wła­śnie w tym mo­men­cie, gdy po­ja­wiła się iskierka na­dziei, oni byli o krok od roz­sta­nia. Gdyby nie na­ra­sta­jący po­mię­dzy nimi kon­flikt, Rok­sana być może utrzy­ma­łaby tę ciążę i wresz­cie zo­sta­liby ro­dzi­cami. Igora po­now­nie do­pa­dło po­tworne po­czu­cie winy. Czuł się od­po­wie­dzialny za po­ro­nie­nie żony, za to, że prze­szła przez to pie­kło sama, pod­czas gdy on był skon­cen­tro­wany tylko na so­bie i swoim zra­nio­nym ego. Nie­szczę­ście, które ich spo­tkało, po­now­nie ich do sie­bie zbli­żyło. Igor nie miał serca dłu­żej zło­ścić się na Rok­sanę, rów­nież ona zro­biła się mil­sza i mniej za­dziorna. Po­sta­no­wili na­pra­wić wcze­śniej­sze błędy i za­wal­czyć o swoje mał­żeń­stwo. Pra­gnęli też, jesz­cze bar­dziej niż wcze­śniej, zo­stać ro­dzi­cami, mu­sieli jed­nak wstrzy­mać się ze sta­ra­niem o po­tomka przy­naj­mniej kilka mie­sięcy. Wszystko mię­dzy nimi wró­ciło do normy i kiedy Igo­rowi się wy­da­wało, że do pełni szczę­ścia bra­kuje im je­dy­nie dziecka, Rok­sana znowu stała się wo­bec niego aro­gancka i zło­śliwa.

Dźwięk otwo­rzo­nych gwał­tow­nie drzwi spra­wił, że ode­chciało mu się wspo­mi­nać prze­szłość. Rok­sana wy­szła z ła­zienki, owi­nięta szla­fro­kiem i z ręcz­ni­kiem na gło­wie, od razu prze­szła do kuchni, na­wet nie za­szczy­ca­jąc męża spoj­rze­niem.

Oho, bę­dzie awan­tura – po­my­ślał z nie­chę­cią, wsta­jąc z łóżka. I po­my­śleć, że kwa­drans temu upra­wiali seks i wszystko wy­da­wało się w po­rządku... Igor mi­mo­wol­nie przy­po­mniał so­bie słowa Rok­sany, że jest kiep­skim ko­chan­kiem, i po­czuł żal. Chciał o tym za­po­mnieć, wy­ma­zać tamtą scenę z pa­mięci, ta jed­nak trwale wryła się w jego świa­do­mość i ujaw­niała wła­śnie w ta­kich mo­men­tach. Ni­gdy nie wie­dział, czego spo­dzie­wać się po żo­nie. Przy­tuli się do niego i wy­szep­cze, że było jej cu­dow­nie, czy też rzuci ja­kąś przy­krą uwagę pod jego ad­re­sem?

– Chcesz kawy? – za­py­tała obo­jęt­nym gło­sem Rok­sana, gdy już od­świe­żony, a jed­nak na­dal spięty Igor usiadł na jed­nym z ku­chen­nych ta­bo­re­tów.

– Tak, po­pro­szę – od­po­wie­dział, zer­ka­jąc na nią.

Już wie­dział, że nie­dziela z całą pew­no­ścią nie bę­dzie ani spo­kojna, ani udana. Jesz­cze rano chciał za­pro­po­no­wać żo­nie wy­cieczkę sa­mo­cho­dową, ale te­raz uznał, że to kiep­ski po­mysł. Mi­mo­wol­nie spoj­rzał na ze­ga­rek, od­li­cza­jąc czas do wy­jazdu w trasę. Te kil­ka­na­ście go­dzin za­po­wia­dało się nie­zbyt miło, jak za­wsze zresztą... Czyżby ich de­cy­zja sprzed roku o ra­to­wa­niu związku była zbyt po­chopna?

– Na obiad bę­dzie schab po szwaj­car­sku. Spa­kuję ci kilka zwy­kłych na drogę – rzu­ciła bez­na­mięt­nym to­nem, na­dal na niego nie pa­trząc.

– Rok­sana? – Igor miał ser­decz­nie dość jej za­cho­wa­nia. Wo­lał wy­wo­łać kłót­nię, niż da­lej uda­wać, że nic się nie stało.

– Słu­cham? – Wresz­cie na niego po­pa­trzyła, wy­raz jej twa­rzy jed­nak się nie zmie­nił. Na­dal miała w oczach znu­dze­nie oraz nie­chęć. Kiedy rano się ko­chali, na­prawdę wie­rzył w to, że wszystko ja­koś się ułoży, a ich ma­rze­nie o dziecku w końcu się spełni. Te­raz szcze­rze za­czy­nał w to wąt­pić.

– Co się dzieje? Zro­bi­łem coś nie tak?

Rok­sana wzru­szyła ra­mio­nami i po­sta­wiła przed nim pa­ru­jącą kawę. Sama z wy­raź­nym wa­ha­niem za­jęła miej­sce po dru­giej stro­nie stołu.

Igor po­my­ślał ze smut­kiem, że kilka lat temu sia­dali obok sie­bie. Wciąż nie mieli sie­bie do­syć i nie­ustan­nie po­trze­bo­wali swo­jej bli­sko­ści oraz do­tyku. Co spra­wiło, że tak bar­dzo się od sie­bie od­su­nęli? Czy rze­czy­wi­ście je­dy­nym po­wo­dem był brak po­tomka?

– Wszystko jest okej – od­parła, pa­trząc na niego z uda­wa­nym spo­ko­jem.

Zda­wał so­bie sprawę, że żona go okła­muje. Nic nie było okej, ale drą­że­nie te­matu spo­wo­do­wa­łoby je­dy­nie kar­czemną awan­turę, po któ­rej nie bę­dzie mógł za­snąć, a prze­cież mu­siał ru­szyć w trasę o czwar­tej rano. Ode­chciało mu się i kawy, i kłótni z ko­bietą, która trak­to­wała go nie jak męża, ale ob­cego czło­wieka. Nie zno­sił kon­flik­tów, a już zwłasz­cza tych z Rok­saną w roli głów­nej. Cza­sami na­zy­wał sa­mego sie­bie głup­cem, za­da­wał so­bie py­ta­nie, co tak na­prawdę trzyma go przy żo­nie. Nie mu­siał długo szu­kać od­po­wie­dzi, by wie­dzieć, że to mi­łość. Ko­chał ją jak wa­riat, mimo że Rok­sana ra­niła go i ba­wiła się jego uczu­ciami. Tyle razy po­wta­rzał so­bie, że się z nią roz­wie­dzie, a jed­nak za­wsze tchó­rzył. Do­sko­nale znała jego słabe strony i po­tra­fiła to wy­ko­rzy­stać. Wpę­dzała go w ko­lejne kom­pleksy i świet­nie się przy tym ba­wiła. Po­zwa­lał jej na to, bo był zbyt ła­godny, tak­towny, ule­gły...

Je­steś dupa, a nie fa­cet – zbesz­tał się w my­ślach, kiedy zo­stał sam w kuchni. Rok­sana po­szła wy­su­szyć włosy, a jak do­brze pa­mię­tał, za go­dzinę była umó­wiona z ko­le­żanką na ma­ni­cure hy­bry­dowy. Cie­szył się, że żona o sie­bie dba, zde­cy­do­wa­nie jed­nak bar­dziej za­le­żało mu na tym, by mię­dzy nimi pa­no­wały mi­łość i szcze­rość. Wciąż pró­bo­wał do­trzeć do Rok­sany, uczy­nić ją szczę­śliwą, dać jej upra­gnione dziecko, ale wy­star­czyło jedno jej spoj­rze­nie, by po­czuł się jak zwy­kły śmieć.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Wy­daw­nic­two Lucky po­leca

Nar­cyz

Iza­bela M.Kra­siń­ska

ISBN 978-83-67184-83-0

Rok 2023

Liczba stron 368

For­mat 135 × 205

E-book do­stępny od 28.02.2023

Oprawa miękka

Cena 46,90

To­sia ma­rzy o zdro­wym, part­ner­skim związku, peł­nym mi­ło­ści, sza­cunku i zro­zu­mie­nia. Trudne dzie­ciń­stwo na wsi i kom­pleksy zwią­zane z lekką nad­wagą spra­wiają jed­nak, że nie po­trafi zna­leźć od­po­wied­niego męż­czy­zny. Wprost nie może uwie­rzyć w swoje szczę­ście, gdy na jej dro­dze staje przy­stojny, szar­mancki Ad­rian, który ob­sy­puje ją pre­zen­tami, kwia­tami, a w do­datku dba o jej zdro­wie. Cho­ciaż on po­cho­dzi z bo­ga­tego domu, jej nie ob­cho­dzą ani jego ro­dzice, ani pie­nią­dze. Wie, że spo­tkała męż­czy­znę swo­jego ży­cia, któ­remu na niej za­leży. Jest go­towa zro­bić wszystko, żeby byli szczę­śliwi. Dla niego pój­dzie na każde ustęp­stwo.

Czy wy­ma­rzony książę jest w sta­nie dać Tosi to, czego ona naj­bar­dziej pra­gnie – mi­łość, bli­skość i praw­dziwe ro­dzinne cie­pło?

Czy też za­mknie ją w zło­tej klatce bez wyj­ścia?

.

Po­ca­łunki wia­tru

Ka­ta­rzyna Sar­now­ska

ISBN 978-83-67184-97-7

Rok 2023

Liczba stron 416

For­mat 135 × 205

E-book do­stępny od 19.04.2023

Oprawa miękka

Cena 49,90

Ka­ro­lina po dwu­dzie­stu la­tach wraca do ro­dzin­nej miej­sco­wo­ści na Ka­szu­bach. Wy­je­chała do War­szawy szu­kać lep­szego ży­cia, ale te­raz stra­ciła męża, pracę i miesz­ka­nie i oto znów staje przed drzwiami domu ro­dzi­ców. Szybko się prze­ko­nuje, że dawne pro­blemy, przed któ­rymi ucie­kała, nie tylko nie znik­nęły, lecz jesz­cze uro­sły.

Ka­ro­lina po­dej­muje trud zbu­do­wa­nia swo­jego ży­cia na nowo: znaj­duje pracę, no­wych przy­ja­ciół i hobby. Po­znaje też męż­czy­znę, z któ­rym wiele ją łą­czy i który za­czyna bu­dzić jej za­in­te­re­so­wa­nie. Tylko czy oboje po­zwolą so­bie na to uczu­cie?

Czy dwa po­tłu­czone serca znajdą drogę do sie­bie?

Ja­kie za­gadki kryją stare li­sty?

I co szep­cze nad­mor­ski wiatr?

W tej na­stro­jo­wej po­wie­ści Ka­ta­rzyny Sar­now­skiej od­naj­du­jemy opty­mizm oraz na­dzieję, że mi­łość i szczę­ście można zna­leźć za­wsze, na­wet w naj­mniej spo­dzie­wa­nych oko­licz­no­ściach.