Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwszy w Polsce wybór wierszy amerykańskiego poety, w którego praktyce – zarówno literackiej, jak i naukowej – teoretyk przechodzi w performera, a poetyka wychodzi z obszaru zasady i wkracza na nieobliczalny obszar poetyckiego zdarzenia. Motywem przewodnim nowiny poetyckiej, jaką głosi Bernstein, jest docieranie do oporowości tkwiącej w samym medium języka. To też nowy projekt poetyckiej polityczności, swoistej „autonomii zaangażowanej”: wiersz jest zawsze spleciony ze swoim kontekstem sytuacyjnym, społecznym, językowo-koncepcyjnym, ale jednocześnie pozostaje zdarzeniem osobnym. Tekst poetycki – rozumiany jako nośnik, urządzenie, ustrojstwo do podglądu innych form – zbiera, kondensuje i prezentuje wszystkie pasma zdarzenia dla czytelników, którzy w ten sposób biorą w nim czynny, twórczy współudział. Ten wywrotowy potencjał poezji Bernsteina czyni go ważnym kontynuatorem emancypacyjnej, ponadnarodowej tradycji historycznej awangardy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 50
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ARS POETICA
Dysrafie (fragment)
Realia są zawsze świeższe,
póki nie widziałeś ich jeszcze.
Dobra, idź i bądź, gdzie jak dotąd cię jeszcze ponieść
nie mogło – na schody, okna, rampy. Pozwolić,
by to wszystko inne nie tyle się rozpuściło, ile
wtopiło w horyzont roztargnienia, w opuchlinę,
która jest docelową strefą zrzutu
(miejscem uszczelnionym). Przykładowo –
szczepienia kobaltowych posłów bogatych w dwuważne
podrażnienia, przetykane bezwładem. Tyle
wam tu skleję, ja pełen nadziei. Może powróżę, dłużej zabawię
w podróży. Gumowce, na przykład,
odeszły, ale ty tu jesteś. Kateksjo nietrwała, afekcie
Dopplera. I nagle lampka
mruga w każdej głowie. „Stwierdzić zatem
należy, jak mniemam, że przecież chodzi
o podejście zespołowe”. Zarzewie
zamieszek. Co
się nie mieści w metrum,
poszerza sobie spektrum: fusy
są przynętą
dla okropnych przyszłości – plucha
po południu, powtórka z poranka. Proza,
poza – nieugięta,
bardziej kudłata.
Poemat, chromat. „Nie podoba mi się
twój sposób myślenia”:
umysł to rzecz straszna, kiedy się zużywa.
Czyli tak – w prozie zaczynasz od świata
i dopasowujesz słowa; w poezji zaczynasz
od słów i znajdujesz w nich świat. „Zupę wnosić
do środka – uwaga, wrzątek”. „A ty
wyjścia byś nie znalazł
z blanszowanego ziemniaka”. Cisza
też bywa narzędziem,
choć rzadko tak trafnym jak ślepota.
Autonomia to zagrożenie
Nienawidzę sztuczek. Wszystkie te
ustrojstwa, całe mnóstwo barier
postawionych przeciw czemuś, czemu i tak
się nie postawisz, tyle pozorowanej
tożsamości w galaretce
grymasów. Poezja mnie przeraża. Bo
to jest wirtualna anonimowość
brzuchomówcy, zero ochrony, zero
barier dla jej wszędobylskiej
bezcelowości, jej spiesznych
przyspieszeń czegoś, co może, lecz nie musi
wyrosnąć. Oczy domagają się
wyliczanki, owego nigdzie, które widać wszędzie,
upozowanego bezgłosu, z którego każdy
chce wydrapać coś dla siebie. Drżyjcie,
ile chcecie, ono i tak
nie przyjdzie ani odrobinę szybciej,
nie potrwa dłużej – ta pompa,
której nie da się spompować.
Ptak kiwi na drzewku kiwi
Nie chcę żadnego raju, byle tylko
przemoknąć ulewą słów, w gorącym klimacie
ich tematów. Fundament poza
wszelką relacją, nie tyle prawdziwy, ile spreparowany, jak otoczka
ramion, które tulą szczebiot dziecka: otulina
wymawia słowo obietnicy (nie sieć,
co więzi, a dźwięk, który rozwarstwia). Krawiec kraje
inne żniwo, ten szew, co wiąże, ten sznyt,
te skrawki. Wypisawszy już te nazwy, przejdź
do smoczków oraz proszków, figur i partytur. Tylko
wyobrażeniowe jest realne – a nie atu,
które mroczy akrobatyczne wersy
umysłu. Faktem pierwotnym jest ciało społeczne,
jedno z drugiego, a bez potrzeb nie masz innego.
Solidarność to nazwa czegoś,czego nie jesteśmy w stanie okazać
Jestem poetą nagiego formalizmu, poetą napięcia
składniowego, poetą wielościeżkowym,
poetą dziwiącym się, poetą ekspresjonizmu
społecznego, poetą barokowym, poetą konstruktywistycznym,
poetą idiolektycznym. Jestem poetą nowojorskim
w Kalifornii, poetą z San Francisco na
Lower East Side, obiektywistycznym poetą
w Royaumont, surrealistycznym poetą w Jersey,
poetą dadaistycznym na Harvard Square,
poetą zaumnym na Brooklynie, merz poetą
w Iowa, poetą kubistyczno-futurystycznym w Central Parku.
W Providence jestem poetą z Buffalo, w Cambridge
poetą londyńskim, w Montrealu
poetą szkoły Kootenay, a w Honolulu
poetą lokalnym.
Jestem poetą lewicowym, kiedy siedzę w fotelu,
i poetą egzystencjalnym na ulicy;
wśród przyjaciół jestem poetą z paczki,
a w śródmieściu poetą outsiderem.
Jestem poetą seryjnym, poetą parataksy,
poetą dysjunkcji, poetą zbicia z pantałyku,
poetą montażu, poetą kolażu, poetą
hipertekstu, poetą nielinearnym, poetą abstrakcyjnym,
poetą niereprezentacyjnym, poetą procesu,
poetą polidyskursywnym, poetą konceptualnym.
Jestem poetą mowy rodzimej, poetą mowy potocznej, poetą
dialektu, poetą heteroglotycznym, poetą slangu,
poetą plebejskim, poetą kalamburu, poetą komicznym.
Nawet poetą jambicznym jestem,
poetą daktylicznym, poetą w tetrametrze,
poetą w anapeście.
Jestem poetą kapitalistycznym w Leningradzie
i socjalistycznym poetą w Sankt Petersburgu;
poetą burżuazyjnym w sklepie z frykasami, poetą związkowcem
w Albany; elitarnym poetą w telewizji,
poetą politycznym w radiu.
Jestem poetą sfałszowanym, poetą niezrozumiałym, zdegenerowanym
poetą, poetą niekompetentnym, poetą nieprzystojności, poetą grubianinem,
poetą niespójnym, poetą z płaskostopiem, poetą przeszkadzającym,
poetą fragmentu, poetą sprzeczności, poetą zapadającym się w siebie,
poetą konspirującym, poetą niezgrabnym, poetą antydogmatycznym,
poetą infantylnym, poetą teoretycznym, poetą niezręcznym, poetą
maminsynkiem, poetą jajogłowym, poetą perwersyjnym, poetą ciamajdą,
poetą kakofonii, poetą wulgarnym, poetą
zakrzywionym, niemądrym poetą, poetą queer,
poetą nieobliczalnym, poetą błędnym, poetą anarchicznym,
poetą mózgowcem, poetą niesfornym,
poetą emocjonalnym, poetą rzeczowym. Jestem poetą
języka wszędzie tam, gdzie próbuje się ograniczyć metody
wyrazu lub bezwyrazu. Jestem poetą eksperymentalnym
dla tych, którzy cenią rzemiosło ponad przesłuchanie,
poetą awangardowym dla tych, którzy widzą przyszłość
w teraźniejszości. Jestem żydowskim poetą kryjącym się w cieniu
pradziadka i prababki.
Jestem trudnym poetą w Kent, poetą wizualnym w
Cleveland, Ohio, i poetą dźwięku w Cincinnatti, Ohio.
Jestem poetą modernistycznym dla postmodernistów
i postmodernistycznym poetą
dla modernistów. Robię książki artystyczne w Minneapolis,
a pod San Diego jestem artystą języka.
Jestem poetą lirycznym w stanie Waszyngton, analitycznym
poetą w Indianie, poetą narracyjnym
na północy Kanady, realistycznym
poetą w Berkeley.
Jestem poetą słabo przyswajającym rano,
poetą intensywnego przyswajania po południu
i poetą sennym nocą.
Jestem poetą rodzicem, białym poetą, poetą mężczyzną, poetą miejskim,
poetą gniewnym, poetą zasmuconym,
poetą elegijnym, poetą gardłującym, poetą frywolnym, poetą
odizolowanym, poetą od jazdy bez trzymanki,
poetą wulkanicznym, poetą mrocznym, poetą sceptycznym, poetą
ekscentrycznym, poetą, który zbłądził, refleksyjnym
poetą, poetą dialektycznym, poetą wielogłosowym, poetą hybrydowym,
poetą wędrującym, poetą zdziwaczałym,
poetą straconym, poetą niesubordynowanym, poetą łysym,
poetą wirtualnym.
I nie jestem żadną z tych rzeczy,
tylko bladą ścianą własnych awersji,
piszących się na niej wyraźnie znikającym tuszem –.
Dziękujemy za dziękuję
To jest całkowicie
przystępny wiersz.
W tym wierszu
nie ma niczego,
co przysparzałoby
jakichkolwiek trudności
w rozumieniu.
Wszystkie słowa
są proste oraz
do rzeczy.
Żadnych nowych
pojęć, żadnych
teorii, żadnych
idei, które tylko by cię
myliły. Ten wiersz
nie ma żadnej intelektualnej
pretensji. Jest czysto
emocjonalny.
W pełni wyraża on
uczucia swojego
autora: moje uczucia,
tej osoby, która mówi
do was teraz.
W całości oddany jest
komunikacji.
Tak od serca.
Wiersz ten uznaje
i ceni w tobie
czytelnika. Jest
świętem
zwycięstwa
ludzkiej wyobraźni
pośród upadków
i nieszczęść. Ten wiersz
ma 90 linijek,
263 słowa oraz
więcej sylab niż
czasu potrzebnego,
by je zliczyć. Każdy wers,
słowo, sylaba
zostały wybrane,
by przekazać tylko
te znaczenia, które zamierzono,
i nic ponadto.
Ten wiersz wyrzeka się
szarad i zawiłości.
Nie ma tu nic
ukrytego. Spośród stu
czytelników każdy
przeczytałby ten wiersz
w ten sam
sposób i wydobyłby
z niego ten sam
przekaz. Ten
wiersz, jak wszystkie
dobre wiersze, snuje
opowieść w sposób
bezpośredni, który nigdy
nie skazuje czytelnika
na grę domysłów. Chociaż
chwilami da się w nim słyszeć
gorycz, gniew,
urazę, nuty ksenofobiczne
czy nawet rasistowskie,
ostatecznie jego ton
jest afirmatywny. Odnajduje
radość nawet w tych
nienawistnych chwilach
życia, którymi
dzieli się
z tobą. Ten wiersz
jest wyrazem nadziei
na poezję,
która nie odwraca się
plecami do
publiczności, której