Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
16 osób interesuje się tą książką
Zdawałoby się, że dostęp do wiedzy jest dziś nieograniczony i łatwy. Jednak czasy, w których żyjemy, przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi – z gąszczu komentarzy i linków trudno wyłuskać rzetelne informacje, samozwańczy eksperci prześcigają się w dobrych radach, a „najnowsze badania” stały się zaklęciem sankcjonującym każdą teorię. Czujemy, że wiedza coraz bardziej nas zawodzi, jednocześnie nie wiedząc, kiedy możemy zaufać naukowej prawdzie.
Dziennikarz naukowy Łukasz Lamża brawurowo prowadzi nas przez krainę szarlatanerii, meandry pseudonauki i szczyty teorii spiskowych. Wiedza i dociekliwość autora oraz próba zrozumienia oponentów składają się na fascynujący alfabet pseudonauki, a zmierzenie się z najbardziej gorącymi zagadnieniami to świetny sposób na poznanie obiektywnej, naukowej prawdy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 231
Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.
Projekt okładki Łukasz Piskorek / Fajne Chłopaki
Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl
Fotografie na okładce pochodzą ze strony unsplash.com
Copyright © by Łukasz Lamża, 2020
Opieka redakcyjna Jakub Bożek
Redakcja Ewa Polańska
Korekta Katarzyna Rycko i Katarzyna Barcik / d2d.pl
Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl
Skład wersji elektronicznej d2d.pl
ISBN 978-83-8049-969-0
Pseudonaukę, medycynę alternatywną i wszelkiej maści „podejrzane teorie”, które tak gęsto zaludniają współczesny świat idei, łatwo zbagatelizować. Niektóre z nich – zwłaszcza te najbardziej egzotyczne – wydają się wręcz zapraszać do kpin. Bo jakże inaczej zareagować na obwieszczenie, że Ziemia jest płaska, a światem rządzą gady w człowieczej skórze? Nie ukrywam, że i mnie do pseudonauki ciągnie czasem najzwyklejsza fascynacja tym, co dziwne i niecodzienne. Niektóre poglądy tego typu mieszczą się – w moim prywatnym archiwum idei – w ogólniejszej kategorii zaskakujących przejawów ludzkiej kreatywności, jak szachoboks, laser na komary, wojskowa fotografia lotnicza z użyciem gołębi albo manualizm, czyli sztuka produkowania dźwięków wyłącznie przy użyciu własnych dłoni. Często jestem pytany, dlaczego potrafię siedzieć godzinami, czytając o rozmaitych sposobach na utrzymanie przy życiu pingwinów na arce Noego albo o kolejnych dowodach na globalny spisek reptilian. Jak to „dlaczego”? Przecież to jest fascynujące – samo w sobie, po prostu jako jeden z wielu przejawów ducha ludzkiego!
To jednak perspektywa względnie uboga i ostatecznie nieuczciwa, a kpienie z pseudonauki, które jest dziś popularną w mediach reakcją, zwłaszcza na medycynę alternatywną, jest ostatecznie wyrazem bezradności. Zmaganie się z fałszywymi teoriami – szczególnie tymi poważniejszymi, lepiej dopracowanymi, bardziej wiarygodnymi, cieszącymi się pewnym szacunkiem i zakorzenionymi w społeczeństwie, jak różdżkarstwo czy homeopatia – tak naprawdę zmusza bowiem do dogłębnego poznania rzeczywistego stanu rzeczy. Łatwo jest kpić, trudniej argumentować. Na antyszczepionkowców czy kreacjonistów można się też po prostu żachnąć i powołać się na stulecia badań i konsensus naukowy, jednak wtedy będzie to niewiele więcej niż argument z autorytetu. Aby naprawdę przekonująco – czyli rzeczowo – obalić tezę, że szczepionki wywołują autyzm, a witaminą C można leczyć raka, trzeba liznąć nieco biofizyki, chemii, farmakologii oraz anatomii i fizjologii człowieka. Wbrew pozorom nie jest łatwo wyjaśnić, dlaczego tak naprawdę nie powinniśmy wierzyć w homeopatię czy pamięć wody. Czytanie fałszywych teorii to więc świetny pretekst, aby bliżej poznać prawdę.
Jest jednak kolejna, jeszcze większa korzyść ze studiowania pseudonauki. Nawet gdy już zrozumiemy, w czym rzecz, i rozprawimy się na poziomie merytorycznym z płaską Ziemią, kreacjonizmem młodoziemskim i żyłami wodnymi, wciąż pozostaną pytania: skąd wzięły się te wszystkie „szalone” pomysły i dlaczego właściwie cieszą się tak wielką popularnością? Jak to możliwe, że w aptece można dziś kupić przepisane przez lekarza cukrowe granulki, które nasączono wodą pozostałą po płukaniu probówek zawierających rozdrobnione serce kaczki (a tym właśnie jest preparat homeopatyczny Oscillococcinum)? Dlaczego właściwie tysiące rodziców nie chcą szczepić swoich dzieci? Łatwo niestety spotkać się z uproszczonym, krzywdzącym skwitowaniem: „to idioci” albo „to oszuści”. Zwykle to nieprawda. Spędziłem wiele miesięcy, podchodząc do rozmaitych zagadnień pseudonaukowych i paramedycznych z powagą i zaangażowaniem, a do przedstawicieli tych nurtów z szacunkiem, na jaki każdy człowiek po prostu zasługuje. Nie zdarzyło mi się jeszcze spotkać kogoś, kogo mógłbym szczerze określić jako „po prostu idiotę” ani prawdziwie cynicznego oszusta.
Naprawdę dogłębna analiza zawsze prowadzi do odkrycia skomplikowanej siatki motywacji, w której można odnaleźć wszystkie zwykłe ludzkie zjawiska psychologiczne i społeczne, które są również udziałem „sceptyków” i „racjonalistów”. Teorie pseudonaukowe wyrastają na złożonej pożywce, w której odnaleźć można nie tylko niewiedzę i nieporozumienia merytoryczne, lecz także niepokój, lęk i nadzieję (głównie w przypadku medycyny alternatywnej), przesadną skłonność do doszukiwania się porządku (zwłaszcza w przypadku teorii spiskowych), brak zaufania do instytucji publicznych i nauki oraz niezrozumienie tego, jak one funkcjonują (w zasadzie we wszystkich przypadkach), rozczarowanie wynikające ze zderzenia pięknych ideałów z niedoskonałą codziennością (co szczególnie łatwo dostrzec w przypadku ruchu antyszczepionkowego) czy rozmaite konflikty wartości. To nigdy nie jest po prostu tak, że ktoś „wymyśla sobie jakąś głupotę”.
Pierwszym celem tej książki jest więc opisanie niektórych spośród szczególnie popularnych współcześnie „kiepskich teorii” – mam nadzieję, że szerzej i spokojniej, niż się to zwykle dziś robi w mediach. Jako czynny dziennikarz wiem doskonale, jakie ograniczenia narzuca forma kilkuminutowego filmu albo artykułu na dziesięć tysięcy znaków, nie mówiąc już o deadline’ach, które potrafią uniemożliwić odpowiednio głębokie wejście w temat. Teraz mogłem rozluźnić te ograniczenia. Moim pierwszym krokiem podczas pisania każdego rozdziału była próba zrozumienia, co tak naprawdę twierdzą antyszczepionkowcy, homeopaci, różdżkarze czy płaskoziemcy. Zwykle okazywało się, że ich teorie kryją w sobie znacznie więcej treści, niż można by przypuszczać, gdyby sądzić wyłącznie po ich obecności w mediach głównego nurtu. Nawet jeśli jest to treść dogłębnie fałszywa, myślę, że warto dobrze ją poznać.
Drugim moim celem – choć nie najważniejszym – jest wyjaśnienie, czysto merytorycznie, dlaczego dane przekonanie jest błędne. Co ciekawe, w większości przypadków procedura ta doprowadziła mnie przy okazji do pytania o to, czym są nauka, dowody i pewność jako taka, a więc na grunt działu filozofii zwanego epistemologią. Pseudonauka rośnie bowiem najchętniej w „sferze cienia” – obszarze wiedzy ludzkiej, który jest obciążony szczególnie dużą dozą niepewności. Nawigowanie po tych obszarach wymaga wielkiego wyczucia i zrozumienia, jak działa nauka i jakiego właściwie poziomu pewności powinniśmy się po niej spodziewać. Sporą część tej książki poświęcam więc temu, co dzieje się za kulisami nauki i medycyny.
Trzeci i najważniejszy cel, który sobie postawiłem, to próba odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego?”. Dlaczego istnieją ruchy młodoziemskie i płaskoziemskie, dlaczego kwitnie handel homeopatyczną wodą, gigantycznymi dawkami witaminy C i magicznymi kabelkami do sprzętu audio? Jeżeli naszym celem jest świat oczyszczony z bzdur, świat racjonalny, epistemologicznie „czysty” – przynajmniej w tym zakresie, w którym irracjonalne zabrudzenia światopoglądu powodują realne ludzkie cierpienie – to powinniśmy ze szczególną uwagą przyjrzeć się właśnie pytaniom o głębokie przyczyny.
Na koniec powinienem chyba wyznać, że w trakcie pisania tej książki trudno mi było zachować powagę, której można by się pewnie spodziewać po tak podniosłej deklaracji celów. Cóż, wspominałem już, że czasem nie sposób się nie uśmiechnąć, gdy czyta się recenzje audiofilskich kabli zasilających, kreacjonistyczne obliczenia tempa produkcji nawozu na arce Noego albo relacje z eksperymentów płaskoziemców. Co bardziej kuriozalne znaleziska, na które natrafiłem, badając „kiepskie teorie”, przytaczam w kolejnych rozdziałach. Starałem się nie pokpiwać i nie puszczać oka, ale pewnie nie zawsze mi się udało. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
1 Antyszczepionkowcy, czyli co się dzieje, gdy spotykają się wiedza i wartości
1 S. Mintzer Herlihy, A. Hagood, Your Baby’s Best Shot. Why Vaccines Are Safe and Save Lives, Lanham: Rowman & Littlefield Publishers, 2012; M. G. Myers, D. Pineda, Do Vaccines Cause That?! A Guide for Evaluating Vaccine Safety Concerns, Galveston: Immunizations for Public Health, 2008. W języku polskim istnieje choćby strona poświęcona wyłącznie walce z mitami na temat szczepień (zaszczepsiewiedza.pl/pytania-i-odpowiedzi/); niektóre z tych tematów poruszył również Marcin Rotkiewicz w swojej świetnej książce W królestwie Monszatana.GMO, gluten i szczepionki, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne, 2017.
2 J. G. Dórea, M. Farina, J. B. Teixeira da Rocha, Toxicity of ethylmercury (and Thimerosal). A comparison with methylmercury, „Journal of Applied Toxicology” 2013, vol. 33 (8), s. 700–711.
3 A. Doja, W. Roberts, Immunizations and Autism. A Review of the Literature, „Canadian Journal of Neurological Sciences” 2006, vol. 33 (4), s. 341–346.
4 M. Bigham, R. Copes, Thiomersal in vaccines, „Drug Safety” 2005, vol. 28 (2), s. 89–101.
5 A. J. Wakefield et al., Retracted. Ileal-Lymphoid-Nodular Hyperplasia, Non-Specific Colitis, and Pervasive Developmental Disorder in Children, „The Lancet” 1998, vol. 351, s. 637–641.
6 Tamże.
7 Co ciekawe, powiązanie to jest wciąż przedmiotem badań naukowych i wydaje się, że rzeczywiście występuje. Przykładowo, wiadomo, że u dzieci cierpiących na jedno z zaburzeń ze spektrum autyzmu (ASD) znacząco częściej niż u pozostałych dzieci występują choroby układu pokarmowego: B. O. McElhanon et al., Gastrointestinal Symptoms in Autism Spectrum Disorder. A Meta-analysis, „Pediatrics” 2014, vol. 133 (5), s. 872–883.
8 B. Deer, MMR doctor given legal aid thousands, „The Times”, 31.12.2006.
9 Tenże, How the case against the MMR vaccine was fixed, „British Medical Journal” 2011, vol. 342, s. c5347.
10 S. Dominus, The Crash and Burn of an Autism Guru, „The New York Times”, 20.04.2011.
11 V. Demicheli et al., Vaccines for measles, mumps and rubella in children, „The Cochrane Database of Systematic Reviews” 2012, vol. 2 (2); D. K. Flaherty, The Vaccine-Autism Connection. A Public Health Crisis Caused by Unethical Medical Practices and Fraudulent Science, „Annals of Pharmacotherapy” 2011, vol. 45 (10), s. 1302–1304; A. Doja, W. Roberts, Immunizations and Autism, dz. cyt.
12Polacy o obowiązku szczepienia dzieci, komunikat z badań 2017, nr 10, Centrum Badania Opinii Społecznej, wrzesień 2017, cbos.pl, bit.ly/2MyYTbx, dostęp: 20.07.2019.
13 Są to nieopublikowane badania, omawiane przeze mnie oraz psychologa doktora Łukasza Jacha – który nadzorował ich przeprowadzanie – w naszym artykule na temat ruchu antyszczepionkowego: Ł. Jach, Ł. Lamża, Raport przed epidemią, „Tygodnik Powszechny”, 13.03.2018, tygodnikpowszechny.pl, bit.ly/2NjX0yE, dostęp: 20.08.2019.
14 P. E. M. Fine, Herd Immunity. History, Theory, Practice, „Epidemiologic Reviews” 1993, vol. 15 (2), s. 265–302.
15 L. Wang, L. Zhu, H. Zhu, Efficacy of varicella (VZV) vaccination. An update for the clinician, „Therapeutic Advances in Vaccines” 2016, vol. 4 (1–2), s. 20–31.
16 M. A. Maglione et al., Safety of Vaccines Used for Routine Immunization of US Children. A Systematic Review, „Pediatrics” 2014, vol. 134 (2), s. 325–337.
17 R. Kwok, Vaccines. The real issues in vaccine safety, „Nature News” 2011, vol. 473 (7348), s. 436–438.
[1] Związek ten posiada również alternatywną nazwę anglojęzyczną „thimerosal”, co można by spolszczyć jako „timerosal”, skąd wiele nieporozumień co do pisowni. Cóż, słowa „timerosal” i „tiomersal” to po prostu anagramy. Poprawną polską nazwą pozostaje jednak „tiomersal” (zgodnie z powszechnie stosowanym systemem INN standardową nazwą międzynarodową jest „thiomersal”). Nie wiem, czy to pomoże w zapamiętaniu tej nazwy, ale dla chemika cenną wskazówką jest przedrostek „tio-”, oznaczający, że w danym związku występuje atom siarki. Stąd na przykład tiomocznik, tiopental, tioketony i wiele innych – choćby kwas tiosalicylowy, o którym mowa w tym rozdziale, a który, jak się łatwo domyślić, „dziedziczy” atom siarki obecny w tiomersalu po zmetabolizowaniu tego związku.
WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.
czarne.com.pl
Wydawnictwo Czarne
@wydawnictwoczarne
Sekretariat i dział sprzedaży:
ul. Węgierska 25A, 38-300 Gorlice
tel. +48 18 353 58 93
Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa
Dział promocji:
ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa
tel. +48 22 621 10 48
Skład: d2d.pl
ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków
tel. +48 12 432 08 52, e-mail: [email protected]
Wołowiec 2020
Wydanie I