The Wedding Date. Randka w ciemno - Guillory Jasmine - ebook + audiobook + książka

The Wedding Date. Randka w ciemno ebook i audiobook

Guillory Jasmine

3,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

MIŁOŚĆ NIE BYŁA CZĘŚCIĄ TEJ UMOWY...

Normalnie Alexa Monroe nie zgodziłaby się pójść na ślub z facetem, z którym utknęła w windzie.
Jednak Drew Nichols ma w sobie coś takiego, że trudno mu się oprzeć. Drew zostaje bez partnerki tuż przed weselem swojej byłej.

Jednak nagła awaria prądu sprawia, że znajduje idealną kandydatkę na dziewczynę na niby.
Alexa i Drew bawią się w swoim towarzystwie lepiej, niż zakładali, jednak Drew musi wrócić do Los Angeles, gdzie pracuje jako pediatra, a Alexa, szefowa sztabu burmistrza, jest potrzebna w Berkeley. Szkoda tylko, że nie mogą przestać myśleć o sobie nawzajem…

Relacja dwójki profesjonalistów na ważnych stanowiskach znajduje się na prostej drodze do katastrofy. Czy ich związek na odległość dobiegnie końca, czy jednak porzucą oczekiwania i odkryją, czego tak naprawdę pragną?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 329

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 16 min

Lektor: Joanna Domańska
Oceny
3,6 (188 ocen)
51
48
50
32
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Okruch123

Całkiem niezła

Dobra książka przed snem. Głównymi bohaterami są Alexa Monroe szefowa sztabu burmistrza w Berkeley i Drew Nicholas lekarz pediatra. Książka jest o krakersach z serem, szampanie, ślubie, drinkach, seksie, kawie, pączkach, seksie, burrito, lodach, seksie, kawie, pączkach, chamburgerach, frytkach, naleśnikach, kawie, pączkach, seksie, tacosach, pizzy, winie, seksie i kawie z pączkami. Pomiędzy tą górą jedzenia i seksu pojawia się wątek pomocy dla młodzieży (młodzieżowy uspołeczniający program artystyczny) oraz dyskryminacji rasowej w USA. Książka zaspokaja apetyt na fastfoody przynajmniej na rok. Polecam
20
kasiooo7

Całkiem niezła

Taka sobie.. główna bohaterka strasznie mnie irytowała. Przez narracje nie umiałam się wczuć w te książkę..
20
Sarielle

Z braku laku…

przeraźliwy brak pewności siebie głównej bohaterki jest irytujący, oboje zawsze zakładają najczarniejszy scenariusz, a do konfliktu między nimi dochodzi dlatego że ona wie lepiej co on czuje i nie pozwala mu dojść do słowa. bardzo przeciętne, momentami denerwujące, a miało taki potencjał
10
Angelika35

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo poytywna, zakręcona historia! Poza tym nie posiada niepotrzebnych miliona opisów tylko stylowo i konkretnie. Na miło spędzony czas POLECAM 🙂
10
2323aga

Całkiem niezła

Historia po prostu do przeczytania
10

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Donnie Louise Guillory,

najlepszej mamie na świecie

 

 

 

 

 

Podziękowania

 

 

 

 

 

Jestem wielką szczęściarą, bo mam w swoim życiu wielu ludzi, którym mogę podziękować. Moja wdzięczność nie zna granic.

Holly Root, dziękuję za wszystko, co zrobiłaś dla mnie i mojej książki. Cieszę się, że mogłam na Ciebie liczyć. Podziękowania dla Cindy Hwang, Kristine Swartz, Marianne Grace Aguiar i całej ekipy z Berkley – świetnie mi się w Wami pracowało. Dzięki Wam mogłam spełnić swoje marzenia.

Wyrazy uznania dla innych pisarzy, którzy pomogli mi w trakcie tworzenia książki. To najlepsi ludzie na świecie. Amy Spalding, bez Twojego wsparcia na samym początku nie napisałabym ani słowa i nie robiłabym tego dalej, gdybyś nie pomagała mi na każdym kroku. Dzięki za to, że zmieniłaś moje życie. Podziękowania dla Akilah Brown, która rozpoznała we mnie pisarkę, zanim ja to zauważyłam. Dziękuję Melissie Baumgart – to z jej powodu ­zaczęłam pisać tę książkę, zamiast tylko o niej myśleć. Jestem również niezmiernie wdzięczna Sarze Zarr, która dała mi pierwszą i najlepszą pisarską poradę. Dziękuję Tayari Jones, Robin Benway, Ruby Lang, Rainbow Rowell, Heather Cocks i Jessice Morgan, które mi pomagały, inspirowały mnie i odpowiadały na milion pytań, a także Mallory Ortberg i Nicole Cliffe, które są moimi największymi kibicami. Wasze zdrowie!

Każdy ma jakiś talent w życiu – moim jest zawieranie przyjaźni. Simi Patnaik i Nicole Clouse, Wasza miłość i wsparcie (oraz mnóstwo esemesów) dawały mi siłę. Janet Goode, jesteś najlepszą przyjaciółką, o jakiej może marzyć kobieta. Melisso Sladden i Jino Kim, kocham Was obie. Jill Vizas, tak się cieszę, że dawno temu zostałyśmy przyjaciółkami. Katie Vizas i Sally Vizas, dzięki za to, że przywitałyście mnie w gronie swojej rodziny. Dziękuję Julianowi Davisowi Mortensonowi, Kyle’owi Wongowi, Toby’emu Ruggerowi, Lesliemu Grossowi, Kate Leos, ­Lyette Mercier, Joy Alferness, Nanicie Cranford, Stephanie Lucianovic i Laurie Baker. Wszyscy wspieraliście mnie na rozmaite sposoby. Dziękuję również Tobie, Colleen ­Richards Powell, za tekst o kanapce, który usłyszałam od Ciebie tamtego pamiętnego dnia w Claflin Hall.

Jestem wdzięczna wszystkim moim nauczycielom, szczególnie Elizabeth Varon, Anicie Tien, Pameli Karlan, Bonnie Sussman i Bradowi Goodhartowi. Żadne z Was nie było nauczycielem od pisania, ale wszyscy nauczyliście mnie pisać. Dziękuję również Wellesley College za to, że dziś jestem taką, a nie inną osobą.

Michelle Obama, dzięki za wszystkie przemowy, nawet jeśli słyszałam je tylko w swojej głowie.

I na koniec – nic by mi się nie udało bez mojej rodziny. Dziękuję dziadkom, szczególnie babciom Joyce York-Brown i Lillian Guillory. Dziękuję wszystkim kuzynom, na których zawsze mogłam liczyć, oraz siostrze Sashy Guillory. A przede wszystkim – rodzicom: Paulowi i Donnie Guillorom, którzy zawsze mocno we mnie wierzyli. Razem i osobno nauczyli mnie mieć wielkie marzenia i wszystkie wspierali. Dzięki, mamo i tato. Kocham Was.

 

 

W czwartkowy wieczór Alexa Monroe weszła do hotelu Fairmont w San Francisco, czując lekkie podenerwowanie od nadmiaru wypitej kawy. Miała na sobie ulubione czerwone szpilki, a w torebce niosła butelkę szampana Veuve Clicquot. Wyciągnęła telefon, żeby napisać do siostry, która zatrzymała się w jednym z pokojów.

 

Wsiadam do windy!!!

 

Olivię należało uprzedzać o wizycie o wiele wcześniej niż większość ludzi. To, że Olivia właśnie została partnerką w nowojorskiej kancelarii, nie miało żadnego znaczenia; pewne rzeczy po prostu się nie zmieniają.

 

O nie, właśnie miałam wejść pod prysznic.

 

Alexa dostała wiadomość od siostry w momencie, gdy już weszła do windy. Roześmiała się na głos, naciskając guzik odpowiedniego piętra. Śmiech pozwolił rozładować jej napięcie. Alexa nie mogła się doczekać świętowania z siostrą, mimo że… cóż, po tych wszystkich latach ich relacja wciąż była zagmatwana.

Winda wzniosła się gładko, praktycznie bezdźwięcznie, jak to windy w drogich hotelach, a Alexa po raz trzeci sprawdziła, czy wrzuciła do torebki krakersy i ser brie. Będą musiały coś przekąsić, żeby nie pić na pusty żołądek. Żałowała, że wczoraj nie udało jej się upiec brownie. To było ulubione ciasto jej siostry.

Zauważyła ser i krakersy ukryte na samym dnie torebki, z dala od ciężkiej butelki szampana. W tym momencie winda zatrzymała się z szarpnięciem. Chwilę później zgasły światła.

– Co się dzieje? – rzuciła w przestrzeń.

Rozbłysły przyćmione światła awaryjne, ale winda wciąż nie drgnęła. Alexa rozejrzała się wokół, a na widok mężczyzny stojącego po drugiej stronie aż podskoczyła ze strachu.

– Byłeś tu przez cały ten czas? – zapytała.

– A co ja jestem, dżin? – odpowiedział z szerokim uśmiechem.

– To prawda, nie przypominasz go.

To był wysoki facet o lekko opalonej skórze, zmierz­wionych brązowych włosach i szczęce pokrytej jednodniowym zarostem. Nagle Alexa poczuła ochotę, by wyciągnąć rękę i sprawdzić, czy włoski na jego policzku są bardzo kłujące. Jak to możliwe, że wcześniej nie zauważyła takiego mężczyzny?

– Dziękuję. Chyba. Ale tak właśnie powiedziałby dżin, co? – zastanowił się na głos. – Masz klaustrofobię?

– Eee… Nie sądzę. A co? Jeśli potwierdzę, wykorzystasz swoje magiczne umiejętności i nas stąd wyciągniesz?

Roześmiał się.

– W takim razie chyba nigdy się nie dowiesz, czy jestem tym dżinem, czy nie – oznajmił.

– Hm, kiedyś byłam na badaniu rezonansem magnetycznym – przypomniała sobie. – W ciasnej maszynie nie czułam się dobrze. Może jednak mam klaustrofobię.

– W takim razie przykro mi, właśnie straciłaś okazję, by zobaczyć moje moce. – Podszedł do drzwi windy i podniósł słuchawkę telefonu alarmowego. – Sprawdźmy, czy mogą nas stąd wydostać.

Starała się nie gapić na niego w słabym świetle, ale nie mogła przepuścić takiej okazji i obrzuciła spojrzeniem jego tyłek w dobrze dopasowanych dżinsach – wyglądał równie atrakcyjnie co inne części jego ciała. Próbowała zetrzeć z twarzy uśmiech, w razie gdyby mężczyzna się odwrócił.

Takie sytuacje nigdy jej się nie przydarzały. Nie chodziło o utknięcie w windzie; jej życie było pełne takich małych wpadek. Nie. Mowa tu o utknięciu w windzie z przystojniakiem. To dopiero niesłychane. Na pokładzie samolotu zawsze miała za sąsiada jakiegoś rozgadanego dzieciaka, babcię robiącą na drutach albo ­znudzonego studenta. Ale nigdy nie trafiła na żadne ciacho.

Mężczyzna przez jakąś minutę powtarzał do słuchawki „Okej… okej”, coraz bardziej napiętym głosem, a potem się rozłączył.

– Cóż… – Odwrócił się i uśmiechnął do niej. – Chwila, nawet nie wiem, jak masz na imię, moja nowa przyjaciółko z windy.

– Alexa. A ty, dżinie?

– Drew. Miło mi cię poznać.

– Wzajemnie, ale…

– Zgadza się, okoliczności nie są sprzyjające. Zła wiadomość jest taka, że wysiadł prąd w całym hotelu.

W tym momencie ekran jej telefonu rozbłysnął. Dostała wiadomość od Olivii.

 

Nie ma prądu. Gdzie jesteś?

 

– Ach, tak. Właśnie zostałam o tym powiadomiona. – Alexa pokazała mu esemes, a następnie odpisała siostrze.

 

Nie ma go w całym hotelu. Utknęłam w windzie.

 

– Przynajmniej wiemy, że mówili prawdę – stwierdził Drew. – A dobra wiadomość jest taka, że podobno mają zapasowe generatory, więc wkrótce winda powinna ruszyć.

Usiadła na podłodze, ostrożnie odkładając torebkę na bok. Wolałaby nie rozbić butelki szampana. To dopiero byłaby tragedia.

– Równie dobrze możemy zaczekać w wygodniejszej pozycji – oznajmiła. Jej ulubione czerwone szpilki nie uwierały przez pierwsze pięć godzin, ale teraz miała je na stopach już ponad dziewięć.

Kiedy Drew zdjął skórzaną kurtkę, Alexa ujrzała pod szarą koszulką fragment jego mięśni brzucha. Mmm. Seksowny, zabawny facet, który błyska sześciopakiem. Czy dziś są jej urodziny?

– To jak, Drew? Jesteś gościem w tym hotelu? Skąd pochodzisz? – zapytała, żeby się czymś zająć i na niego nie gapić.

– Właśnie przyleciałem z Los Angeles. A ty? – Zajął miejsce obok niej.

– Ja tu mieszkam. To znaczy w Berkeley. A w hotelu tylko kogoś odwiedzam.

Zerknął na jej telefon, buty, a potem znowu na twarz.

– To musi być ktoś wyjątkowy, sądząc po tych szpilkach i uśmiechach. Byłaś tak zapatrzona w telefon, że nawet nie zauważyłaś drugiej osoby czekającej na korytarzu na windę.

– Tak, to bardzo wyjątkowa osoba – oznajmiła, a jego uśmiech się poszerzył. – Chwila, nie! Nie aż tak ­wyjątkowa! To moja starsza siostra. Właśnie przyleciała tu z Nowego Jorku, gdzie pracuje.

I właśnie tak zachowywała się przy atrakcyjnym mężczyźnie – bała się nawiązać kontakt wzrokowy, gapiła się na jego mięśnie brzucha i plątał jej się język.

– Aaaach. – Wybuchnął śmiechem. – Racja, pomyślałem sobie, że to ktoś wyjątkowy w ten drugi sposób. Macie jakieś plany na dziś wieczór?

Skrzyżowała nogi i poprawiła czarną sukienkę, żeby przypadkiem nie błysnąć majtkami przy tym facecie.

– Tak. Idziemy świętować. Moja siostra właśnie została partnerką w kancelarii! – Alexa uśmiechnęła się, patrząc na swoją torebkę wypchaną przysmakami, a potem znów spojrzała na niego. Nawet ser nie mógł konkurować z tym gościem.

Drew zmrużył oczy. Były tak piękne, że nie mogła oderwać wzroku. Chwała Bogu za jej brązową skórę; dzięki niej rumieniec nie był za bardzo widoczny. Na jasnej policzki dosłownie świeciłyby teraz w ciemności, a on bez wątpienia by to zobaczył.

– Okej, brawo dla twojej siostry, ale co jest w tej torebce? Patrzysz na nią, jakbyś trzymała tam Święty Graal.

Zachichotała.

– To tylko szampan i kilka przekąsek. Planujemy opróżnić butelkę w pokoju, a potem iść na kolację… a przynajmniej taki miałyśmy zamiar, zanim utknęłam w windzie.

Drew przysunął się do niej i zajrzał do torebki. ­Alexa podsunęła mu ją, żeby lepiej przyjrzał się zawartości w słabym świetle. Na ogół nie pozwalała grzebać ludziom w torebce, ale ten facet był uroczy i znaleźli się w dziwnej sytuacji.

– Super. Czyli mamy zapasy, w razie gdybyśmy utknęli tu na kilka godzin. Do szampana nie trzeba korkociągu, a poza tym widzę tu jeszcze… och, ser i krakersy. Idealna przekąska na wypadek utknięcia w windzie.

Oparła się o ścianę wyłożoną drewnianym panelem.

– Czy utknąłeś kiedyś w windzie z zestawem przekąsek i dzięki temu jesteś w stanie powiedzieć, które z nich są na taką okazję najlepsze? – zapytała.

– Nie, ale nie ma lepszej opcji. Po pierwsze, chyba to przewidziałaś, bo wybrałaś miękki ser, więc nie potrzebujemy noża, by go pokroić. Możemy po prostu oderwać go po kawałku i rozsmarować na krakersach palcami. Po drugie, czy kiedykolwiek nie smakowało ci połączenie sera i krakersów? Czy nie pomyślałaś sobie kiedyś: „O rany, ser i krakersy to doskonałe połączenie, właśnie tego było mi trzeba w tym momencie”?

Zastanowiła się nad tym.

– Przestań, nie. Nawet o tym nie myśl – rozkazał. – Dobrze wiesz, że mam rację. Z obiektywnego punktu widzenia ser i krakersy to przekąska idealna.

Roześmiała się i zabrała krakersy z dala od jego ręki.

– Dobra, masz rację. Ale nie udało ci się mnie przekonać, żebym podzieliła się z tobą krakersami, które chciałam zjeść z siostrą, nową partnerką w firmie prawniczej.

Wyciągnął nogi przed siebie i po raz kolejny zapuścił żurawia do jej torebki.

– Obawiałem się, że to powiesz. Cóż, w takim razie pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będziemy siedzieć tu wystarczająco długo, aż w końcu się nade mną zlitujesz.

Zsunęła buty na tyle, by zmniejszyć ucisk w palcach.

– Bez obrazy, Drew, ale wolałabym nie spędzić w tej windzie całej nocy. – Chociaż te mięśnie brzucha… Nie, a co z Olivią? Jej siostrą? Racja, Olivia, tak. Czas zadać mu kolejne pytanie, dzięki któremu będzie mogła się skupić na czymś poza jego ciałem. – A ty masz jakieś plany na dzisiaj? A w ogóle co cię sprowadza w ten weekend do San Francisco?

Skrzywił się.

– Ślub.

Ona również zrobiła skwaszoną minę.

– Tylko nie mów, że ślub jest jak wyrok w więzieniu.

Oparł głowę o ścianę.

– Gdyby odsiadki trwały tylko jeden weekend, ta okazja by się kwalifikowała. No dobra, w tym przypadku więzieniem jest wygodny hotel, ale co z tego.

Rozejrzała się po ciemnej, nieruchomej windzie.

– Jak na razie nie widzę tu żadnych wygód. A co jest nie tak z tym ślubem?

Zdesperowany machnął rękami.

– Pozwól, że ci to wyliczę. – Uniósł jeden palec. – Po pierwsze, to ślub mojej byłej dziewczyny.

Alexa spojrzała na niego ze współczuciem. Coś o tym wiedziała. Śluby byłych partnerów nie należą do przyjemności, nawet jeśli łączą was dobre relacje.

Drew uniósł drugi palec.

– Po drugie, wychodzi za mojego przyjaciela z medycyny.

Alexa zasłoniła oczy. No dobra, chyba nie przesadzał.

– Czy oni…

– Nie, nie zdradziła mnie z nim, ale… powiedzmy po prostu, że gdy się dowiedziałem, nie byłem z tego zbytnio zadowolony, okej?

– Aua. Rozumiem, dlaczego…

Uniósł trzeci palec.

– Po trzecie!

Wyprostowała się.

– To jest jeszcze jeden powód?

– Oczywiście. – Pomachał w powietrzu palcem. – Tak się składa, że to najgorszy powód. Jestem jego drużbą.

Alexa popatrzyła na niego z szeroko otwartymi ­oczami.

– Co ty gadasz? Drużba? Co? Dlaczego? Jak?

– Zadajesz same najtrafniejsze pytania. Ja, Josh i Molly również powinniśmy byli je sobie zadać, kiedy zaczął się ten weekend z piekła rodem. Co i dlaczego, w rzeczy samej. Co go podkusiło, żeby poprosić mnie o bycie druż­bą? ­Dlaczego to zrobił? Dlaczego ona na to pozwoliła? I dlaczego ja się zgodziłem? Jak do tego doszło? Na żadne z tych pytań nie znam odpowiedzi, a jednak ślub jest lada chwila.

– Boże, Drew. To tak przykra historia, że niemal jestem gotowa oddać ci kawałek sera na pocieszenie.

Poklepał ją po ramieniu. Ser? Gdyby zostawił tam rękę na dłuższą chwilę, dałaby mu coś więcej niż ser.

– To bardzo miło z twojej strony. Naprawdę. Ale – pomachał w powietrzu kolejnym palcem – jest jeszcze czwarty powód.

– Chryste Panie, jak to w ogóle możliwe? Co może być gorszego? Twoi rozwiedzeni rodzice przyjdą na ten ślub ze swoimi nowymi partnerami czy coś?

Skwitował to śmiechem.

– Nie, ale niezły strzał. To byłby prawdziwy koszmar. Nie dość, że jestem drużbą na ślubie mojego byłego najlepszego przyjaciela i byłej dziewczyny, to jeszcze nie mam osoby towarzyszącej. Miałem iść z pewną laską, ale olała mnie na ostatnią chwilę, więc teraz będę wyglądać żałośnie. Może nawet się upiję i zacznę uderzać do druhny… czuję, że cały ten ślub będzie katastrofą.

Machnęła ręką.

– Nie przesadzaj, będzie dobrze. Wesela to świetna okazja, by poznać nowych ludzi. Nawet lepiej, że idziesz sam. Nie zabiera się drzewa do lasu. Lub, jak mawia moja przyjaciółka Colleen, kanapki do bufetu.

Wyrwał mu się krótki rechot.

– Zapamiętam to powiedzenie i będę używać. Ale chociaż w większości wypadków zgodziłbym się z twoją przyjaciółką Colleen, to w tej sytuacji ta kanapka uratowałaby mnie przed zatruciem. Nawet nie masz pojęcia, ile pełnych współczucia spojrzeń będę musiał znosić tego wieczora. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że potwierdziłem zaproszenie dla osoby towarzyszącej, więc teraz obok mnie przy stole będzie stało puste krzesło. I wszyscy będą pytać: „Co się stało z twoją dziewczyną, Drew? Nie dała rady przyjść?”. A ja będę musiał się uśmiechać i to znosić. W dodatku istnieje jakieś trzydzieści procent szans, że wypiję o jedną szklankę bourbonu za dużo i stracę nad sobą kontrolę.

Przelotnie dotknęła jego ręki.

– W porządku, zgadzam się, czasami lepiej wziąć kanapkę, niż głodować. Przykro mi, że twoja dziewczyna tak cię olała.

Znowu łypnął na jej torebkę.

– Bardzo bym cię prosił, żebyś przestała mówić o kanapkach, bo w przeciwnym razie ukradnę ci ten ser.

Chwyciła torebkę i przełożyła ją na drugą stronę.

– Teraz pokusa znalazła się poza zasięgiem twojej ręki. Lepiej ci?

Spojrzał na nią, potem na torebkę i znowu na nią. Uśmiechnęła się, wciąż trzymając rękę na pasku.

– A co się stało z twoją dziewczyną?

Zmrużył oczy.

– Okej, po pierwsze, Emma nie jest moją dziewczyną. Tylko ze sobą chodziliśmy, nic więcej.

Alexa spojrzała na niego spod ściągniętych brwi. Drew wyglądał na jakieś trzydzieści lat. W tym wieku ludzie już chyba ze sobą „nie chodzą”.

– Nie patrz tak na mnie! Nie jestem typem, który lubi się wiązać! A kiedy wyczułem, że może zależeć jej na poważniejszej relacji, zakończyłem to. I byłem przy tym miły! Nie szukam dziewczyny na stałe. Nie miałem żadnej od… – westchnął – Molly. W każdym razie zapomniałem, że potrzebuję partnerki na ten cholerny ślub.

Alexa wskazała na czwarty palec, który uniósł w powietrze.

– Chwila – powiedziała. – A jak to się ma do tego, że twoja partnerka „olała cię na ostatnią chwilę”?

Pokiwał na nią palcem.

– Przestań. Nie zwalaj tego na mnie. To nie moja wina. I jej też nie – chciała pójść ze mną na to wesele, ale jej ojciec ma jutro operację, więc nie mogła się zjawić. – Kiedy znowu westchnął, jego cudowne mięśnie brzucha się napięły. – Oczywiście jest mi przykro z powodu jej ojca. W ogóle nie mam o to do niej pretensji. Ale to kolejny dowód na to, że ktoś rzucił jakąś klątwę na ten ślub.

Alexa roześmiała się i oparła o ścianę. Przy okazji zbliżyła się nieznacznie do Drew, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Przecież nie istniało żadne prawdopodobieństwo, że zostanie dziewczyną (lub raczej: niedziewczyną) tego faceta. Mogła chociaż przez przypadek dotknąć jego ramienia jeszcze kilka razy, zanim winda zostanie uruchomiona.

– Pewnie w jakiś sposób sobie na to zasłużyłeś.

Drew wyciągnął rękę i przechwycił jej torebkę.

– Co ty nie powiesz? Ja tu otwieram się przed tobą, opowiadam ci o koszmarnym ślubie, o tym, że nie będę miał partnerki, i o czekających mnie z tego powodu przykrościach, a ty po usłyszeniu moich żali stwierdzasz, że na pewno sobie zasłużyłem? Za taki komentarz przywłaszczam sobie twój ser.

Zanurzył rękę w torebce, ale zawahał się i spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Alexa westchnęła i pokiwała głową.

– Dobra, niech ci będzie, weź kawałek sera, ale zostaw trochę dla Olivii. I żadnego odrywania palcami! Masz mnie za jakiegoś jaskiniowca? W torebce jest nóż.

Posłał jej promienny uśmiech. Dobry Boże, ten uśmiech był niebezpieczny. Odwróciła wzrok i poszukała noża, żeby zająć czymś ręce, bo w przeciwnym razie chyba by się na niego rzuciła.

Drew właśnie pałaszował trzeciego krakersa posmarowanego serem, gdy nagle zapaliło się górne światło, a winda drgnęła.

– Wow, czyli zaczęła działać? – ucieszyła się Alexa.

– Wygląda na to, że nie będę miał okazji dobrać się do szampana. – Drew podniósł się i wyciągnął rękę, żeby pomóc jej wstać.

Czy tylko jej się wydawało, czy trzymał ją dłużej, niż powinien? Być może. Rzeczywiście miała bujną wyobraźnię. Pomagała jej ona wypełnić pustkę po braku romantycznych uniesień w życiu.

W mgnieniu oka dotarli na piętnaste piętro. Alexa miała okazję jeszcze raz zerknąć na ten cudny kaloryfer Drew, kiedy ten wkładał kurtkę.

– Wygląda na to, że twoja siostra i ja mieszkamy na tym samym piętrze – zauważył, gdy już znaleźli się na korytarzu.

– Najwyraźniej. – Uśmiechnęła się do niego, a potem szybko uciekła wzrokiem, bo nie mogła znieść widoku jego oczu.

– W którą stronę do jej pokoju? – Oboje spojrzeli na strzałki przy szybie windy.

– Tam – odparła, wskazując na lewo.

Drew sprawdził numer swojego pokoju na kluczu.

– Och, a ja w przeciwnym kierunku. – Kiwnął głową w prawo.

Uśmiechnęli się do siebie i na moment zapadła cisza.

– Muszę przyznać, że jeszcze nigdy tak dobrze nie bawiłem się w windzie. Dzięki. – Wyciągnął rękę.

– I wzajemnie. – Alexa ją uścisnęła. – Powodzenia na ślubie.

Roześmiał się ponuro.

– Nawet mi nie przypominaj. Pogratuluj ode mnie siostrze.

Podziękowała mu i ruszyła korytarzem w stronę pokoju Olivii. Szkoda, że nie wiedziała, co mogłaby zrobić lub powiedzieć, żeby podtrzymać rozmowę jeszcze przez chwilę. Westchnęła.

 

***

 

– Alexa. Zaczekaj. – To niedorzeczne. Drew dobrze wiedział, że zamierza zrobić coś szalonego. Kiedy jednak ­Alexa zaczęła się oddalać, poczuł, że musi ją zawołać.

– Tak? – Odwróciła się. – Nie dostaniesz więcej sera. Nawet w ramach prezentu pożegnalnego.

Dobra, to była całkiem niezła okazja, by zażartować i udać, że właśnie o to mu chodziło, by jeszcze raz poprzekomarzać się z tą uroczą i zabawną kobietą o ładnym biuście, a potem odwrócić się i czmychnąć do pokoju hotelowego, żeby przygotować się na koszmarny weekend… Cóż, jeśli tak to się zapowiadało, to może jego pomysł wcale nie był taki głupi.

– Czy… masz może czas w ten weekend? Kiedy wyjeżdża twoja siostra?

Wiedział, że teraz już nie da się cofnąć tych słów.

– Jutro po przesłuchaniu. A ja pracuję w sobotę. Biorę udział w…

– Pracujesz w sobotę… a wieczorem? Albo chociaż… w piątek wieczorem? – Och, oby miała wolne, skoro już i tak się zagalopował.

– Cóż, muszę…

– Towarzyszyć mi w ten weekend? Proszę? Wesele odbędzie się w sobotę wieczorem, więc chyba by ci pasowało, prawda? Jeśli nie możesz w piątek wieczorem, to oczywiście rozumiem, ale gdybyś dała radę pójść ze mną na próbną kolację, to… sam nie wiem, co bym zrobił. Byłbym ci bardzo wdzięczny? Kupił ci mnóstwo sera? – Jakim cudem jeszcze chwilę temu czuł się pewny siebie, a teraz dosłownie błagał tę kobietę o towarzystwo?

– Drew, ale… jesteś pewien?

Uśmiechnął się. Teraz już wiedział, że niemal ją przekonał.

– Zdecydowanie. Przyjdź na wesele i zostań moją kanapką, ochroń mnie przed zatruciem i katastrofą. Zrobisz dobry uczynek. Wystarczy na cały rok. A jest dopiero maj… no widzisz, będziesz miała dobry uczynek z głowy, chociaż nie ma jeszcze połowy roku! – Już tak blisko zwycięstwa; widział to po sposobie, w jaki na niego patrzyła. – No dalej. – Dotknął jej ramienia. – Uratuj mnie.

Westchnęła, a on wstrzymał oddech w oczekiwaniu na decyzję.

– Skoro tak to przedstawiasz, to jak mogę odmówić? Zgadzam się.

Zamknął ją w uścisku. Jej torebka z szampanem uderzyła go w tyłek, doprowadzając ich do śmiechu.

– Nie pożałujesz tego. – Odsunął się i wyciągnął telefon z kieszeni. – Zaczekaj, daj mi swój numer.

Wpisał cyfry, któremu podała.

– Dobra. Napiszę do ciebie, żebyś miała mój. Później wyślę ci wszystkie szczegóły. – Odwrócił się, zanim zdążyła odpowiedzieć.

– W porządku, ale jesteś pewien…

– Do zobaczenia jutro. I jeszcze raz gratulacje z powodu awansu siostry.

Ruszył korytarzem z walizką, nawet nie dając jej szansy na zmianę zdania.

 

 

Alexa przez kilka sekund odprowadzała wzrokiem Drew. Czy to się naprawdę wydarzyło? Czy ten uroczy nieznajomy właśnie zaprosił ją na ślub jako osobę towarzyszącą? I czy ona naprawdę się zgodziła?

Odwróciła się i puściła biegiem w stronę pokoju siostry. Zapukała do drzwi, a Olivia otworzyła chwilę później i mocno ją wyściskała.

– Chodź tutaj! – Wyszczerzyły się do siebie i jeszcze raz przytuliły. Naprawdę miło było spotkać się znowu z siostrą.

– Zarąbista fryzura – oceniła Alexa. – Zdjęcia z Facebooka nie oddają objętości tego afro.

Olivia przyjrzała jej się i ściągnęła brwi w typowy dla starszej siostry sposób.

– Podoba mi się strój, buty jeszcze bardziej, ale miałaś chyba zrobić blond pasemka. Co się stało?

Alexa wzruszyła ramionami.

– Chyba stchórzyłam. Myślę, że blond mi nie pasuje.

Olivia się skrzywiła.

– Przecież już to przerabiałyśmy. Spójrz tylko na Beyoncé!

– Wiem, że z Beyoncé mamy taki sam kolor skóry, ale na spotkaniach rady miasta nie prezentowałabym się dobrze w jej blond grzywie. Może i pracuję w Berkeley, ale również dla burmistrza, wiesz? – roześmiała się Alexa.

Olivia opadła na łóżko.

– Daj spokój, blond pasemka wcale nie wyglądałyby na tobie dziwnie. Ale ty nigdy nie lubiłaś podejmować ryzyka.

Alexa już otworzyła usta, żeby zaoponować, ale zarzuciła ten pomysł. Miała przecież poprawić relacje ze swoją siostrą.

– Patrz, co ci przywiozłam! – oznajmiła.

Wyciągnęła z torebki butelkę oraz ser i krakersy.

– Szampan już chyba się ogrzał, ale i tak go wypijemy. Heroicznym wysiłkiem uratowałam resztę sera i krakersów przed facetem, z którym utknęłam w windzie, więc oby nam smakowały.

– Oczywiście, że wypijemy szampana! Dawaj.

Olivia wzięła hotelowe szklanki, a Alexa zdjęła folię z korka.

– Nie do wiary, że tyle czasu tkwiłaś w windzie. I dlaczego mi nie odpisywałaś? Bateria ci padła?

– To dłuższa historia, ale zanim do niej przejdę, musimy wznieść toast. – Przekręciła metalowy drucik i wyciągnęła korek z cichym pyknięciem. Szczodrze polała alkoholu do szklanek i uniosła swoją.

– Za Olivię Monroe, pierwszą czarnoskórą partnerkę w firmie Palmer, Young i Stewart. Za genialną prawniczkę, ale przede wszystkim za najlepszą starszą siostrę na świecie.

– Chcesz mnie doprowadzić do płaczu? – wytknęła Olivia. – To nie działa. A jeśli widzisz błysk w moich oczach, to tylko dlatego, że mam alergię na ten dywan.

Alexa odpowiedziała uśmiechem i stuknęły się szkłem.

– Twoje zdrowie.

Wzięły kilka łyków i znowu się uściskały.

– O której mamy rezerwację w restauracji? Spóźnimy się?

Alexa sprawdziła godzinę, sącząc szampana.

– Na ósmą, ale jeszcze nie ma siódmej. Zjedz trochę sera.

Olivia wyciągnęła rękę po butelkę i uzupełniła szklanki.

– Och, miałaś mi opowiedzieć o akcji w windzie. Dlaczego nie odpisałaś? Bałam się, że, no nie wiem, zjadł cię jakiś windowy potwór czy coś.

– Windowy potwór? Nie mogłaś wymyślić lepszego powodu do zmartwień niż windowy potwór?

– Szampan już uderzył mi do głowy, a poza tym spędziłam dzisiaj w samolocie sześć godzin, więc odpuść mi trochę. Masz natychmiast o wszystkim mi opowiedzieć. – Olivia odłożyła szklankę na szafkę nocną i przeszyła siostrę surowym spojrzeniem.

– Kurde, współczuję temu, kogo będziesz jutro przesłuchiwać. Czy każdej osobie, której posyłasz to spojrzenie, od razu rozwiązuje się język? – Alexa upiła łyk szampana na odwagę.

Olivia porzuciła maskę groźnej prawniczki i wyszczerzyła się do siostry.

– Tak to właśnie działa. A teraz zacznij gadać.

Alexa odetchnęła głęboko. Sytuacja wydarzyła się zaledwie kilka minut temu, więc wciąż nie wierzyła, że coś takiego jej się przytrafiło.

– Okazało się, że oprócz mnie w windzie był jeszcze pewien facet.

Olivia pokiwała głową.

– To zrozumiałe. W przeciwnym razie byś mi odpisała.

Alexa mówiła dalej, żeby nie stchórzyć.

– Przystojny facet.

– Czy ty mnie masz za idiotkę? Przecież to oczywiste, że był przystojny. Gdyby taki nie był, w ogóle nie pozwoliłabyś mu zajrzeć do swojej torebki. Ale odnoszę wrażenie, że to jeszcze nie koniec historii. Chwila. – Olivia otaksowała siostrę wzrokiem. – Ta sukienka wygląda, jakby dała się łatwo zdjąć i włożyć. Będę z ciebie niesamowicie dumna, jeśli powiesz mi, że zaliczyłaś szybki numerek w hotelowej windzie!

Alexa się zapowietrzyła.

– Fuj, nie!

Olivia westchnęła.

– Tak myślałam, że to by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Zawsze wiedziałam, że moja siostra jest małą cnotką.

Alexa zacisnęła dłoń na szklance. Czy siostra właśnie nazwała ją cnotką, bo nie rozebrała się jak do rosołu przed zupełnie obcą osobą w windzie?

– Nie jestem cnotką, ale dzięki za komentarz.

To się zawsze musiało dziać, prawda? Za każdym razem, gdy się spotykały, miały wielkie nadzieje, ale po pięciu minutach spotkania Alexa rzucała coś pasywno-agresywnym tonem albo Olivia w jakiś sposób poniżała Alexę.

Olivia musiała dwukrotnie szturchnąć siostrę, bo ta za pierwszym razem nie podniosła wzroku.

– To nie jest żaden przytyk, Lexie. Dobrze wiesz, że to ty zawsze byłaś tą ułożoną.

Olivia dawno nie nazwała jej Lexie. Zmusiła się do uśmiechu.

– W każdym razie… – Alexa wstała i rozlała do szklanek resztkę szampana. Bąbelki z pewnością poprawią jej humor. – Lepiej zacznij się szykować. Jesteś teraz w San Francisco i wszyscy ubierają się tu na luzie, ale raczej nie chcesz pokazać się w knajpie w szlafroku.

– Na pewno dałabym radę wprowadzić taką nową modę. – Olivia wzięła sukienkę z walizki i włożyła ją przez głowę. – Zapnij mnie.

Alexa szybko stanęła za nią.

– Przez ten twój niedoszły seks w windzie straciłam wątek. I co było dalej?

– Że co proszę? Przeze mnie?

– Oj, czepiasz się. Mów dalej. – Olivia wyciągnęła z torebki szminkę.

– Mówiąc pokrótce: będę jego osobą towarzyszącą na ślubie, na który wybiera się w ten weekend.

– ŻE CO?

Olivia zamarła z pomadką przy dolnej wardze.

– No proszę – uśmiechnęła się Alexa. – Teraz to ja cię zszokowałam. Chociaż raz w życiu.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej

 

Tytuł oryginału: The Wedding Date

 

Copyright © 2018 by Jasmine Guillory

All rights reserved

 

Copyright for the Polish edition © 2023 by Grupa Wydawnicza FILIA

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

 

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

 

Wydanie I, Poznań 2023

 

Projekt okładki: Vikki Chu

 

 

Redakcja: Sylwia Chojecka | Od słowa do słowa

Korekta: Anna Walczak | Od słowa do słowa

Skład i łamanie: Tomasz Chojecki | Od słowa do słowa

Grafika rozdziałowa: Tomasz Chojecki | Od slowa do słowa

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:

„DARKHART”

Dariusz Nowacki

[email protected]

 

 

eISBN: 978-83-8280-643-4

 

 

Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

 

SERIA: HYPE