Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„TRZEBA UMIEĆ SIĘ Z SIEBIE ŚMIAĆ” – POLAKÓW PORTRET WŁASNY, ŚMIESZNO-STRASZNY.
Trzy dramaty Marka Modzelewskiego: Inteligenci, Wstyd i Kto chce być Żydem? czyta się jak wciągającą prozę. Autor, niebywale wyczulony na polskie absurdy i hipokryzje, sprawia, że w jego utworach stajemy nadzy jak przed lustrem.
Wady, które zwykle skrzętnie zamiatamy pod dywan, w dramatach Modzelewskiego wybrzmiewają szczególnie głośno. Obrywa się po równo wszystkim: aspirującym inteligentom, postępowym feministkom, elicie intelektualnej oraz parweniuszom. Przez pryzmat tych niebanalnych postaci możemy zobaczyć własne kołtuństwo i obłudę. I – być może – zasłużyć na katharsis.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 163
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Izie
INTELIGENCI
Prapremiera: Teatr Śląski w Katowicach, 8 lutego 2019 roku,
reżyseria – Robert Talarczyk
OSOBY
ANNA – atrakcyjna, szczupła, zgrabna, jednym słowem: intrygująca.
SZCZEPAN – jej mąż, starszy od niej o kilka lat, nie przywiązuje wielkiej wagi do wyglądu.
ŁUKASZ – ich syn, 16 lat, na pierwszy rzut oka miły, ładny chłopak.
BOŻENA – siostra Anny. Bardzo się od niej różni: korpulentna, ubrana w niedrogą sukienkę lub garsonkę.
AKT I
Salon w mieszkaniu Anny i Szczepana. Urządzenie i wystrój świadczą o tym, że mieszkają tu ludzie wykształceni – inteligencja. Wszędzie dużo książek, gazet. Przy stole przed laptopem siedzi Szczepan. Ma na sobie białą rozpiętą koszulę – jest w trakcie ubierania się. Czyta z ekranu swój artykuł. Z boku, w głębi mieszkania, otwarte drzwi do łazienki. Przed lustrem boso stoi Anna w sukience. Szykuje się do wyjścia, robi makijaż.
SZCZEPAN (czyta)
„Drodzy moi Robacy! Pora zrozumieć, że ludzie w istocie nie dzielą się na prawicę i lewicę, socjalistów i liberałów, wierzących i ateistów. Ludzie dzielą się na tych, którzy rozumieją, co znaczy wolność jednostki, dla których pojęcie to stanowi wartość absolutną, najważniejszą i fundamentalną, którzy rozumieją, że wolność jednostki oznacza zawsze wolność wyboru, oraz na tych, którzy sądzą, że są depozytariuszami jedynej słusznej prawdy. Dla których misją jest objawienie tej prawdy innym. A jeśliby inni jej nie przyjęli, narzucenie owej prawdy siłą. Z tego punktu widzenia gorliwi komuniści nie różnią się specjalnie od gorliwych katolików, a pierwszy sekretarz partii z równym powodzeniem wcieliłby się w rolę biskupa, gdyby tylko w innej tradycji wychowali go rodzice...”.
ANNA (przerywa mu, wciąż robiąc makijaż)
Za dużo słów.
SZCZEPAN (zaskoczony)
Proszę?
ANNA
Skrót.
SZCZEPAN (niezadowolony)
A to „robacy” może być?
ANNA (bez przekonania)
Tak. Trochę wydumane, ale tak.
SZCZEPAN
Czyli wszystko źle.
ANNA
Nie.
SZCZEPAN
Jak już tak mówisz...
ANNA
„W istocie”, „owej prawdy”. Tak się nie pisze dzisiaj.
SZCZEPAN
Dzisiaj się pisze „pozdro”, wiem.
ANNA (cały czas robiąc makijaż)
Forma. Wszystko musi być w punkt. „Pora zrozumieć, że ludzie nie dzielą się na prawicę i lewicę”. Bez „w istocie”.
SZCZEPAN
Dlaczego? „W istocie” to jest taki... wytrych.
ANNA
Chciałbyś się ze mną bzykać „w istocie” czy wystarczyłoby tak po prostu?
Szczepan zastanawia się, co odpowiedzieć.
ANNA
Tak samo „owej prawdy”. Przeczytaj to.
SZCZEPAN (czyta)
„A jeśliby inni jej nie przyjęli...”.
ANNA
Wcześniej.
SZCZEPAN
„Dla których misją jest objawienie tej prawdy innym. A jeśliby inni jej nie przyjęli...”.
ANNA (wchodzi mu w słowo)
„...narzucenie jej siłą”. Tyle.
SZCZEPAN
Ale to „robacy” dobre, nie?
ANNA
Mówiłam: tak.
SZCZEPAN
Puszczą to?
ANNA
Nie wiem.
SZCZEPAN
Za odważne może?
ANNA
A „najważniejsza” to to samo co „fundamentalna”, prawda? Po co dwa razy?
SZCZEPAN
Okej. A to?
Klika, przesuwając tekst na ekranie. Myszka przez chwilę nie reaguje.
SZCZEPAN (zły)
Ten laptop to szajs już... Uważaj! (czyta) „Gdy patrzę w wasze oczy, w których odbija się prostactwo, przekazywane z pokolenia w pokolenie na mazowieckiej wsi...”.
ANNA
Uuu...
SZCZEPAN
Co?
ANNA
Tego nie puszczą.
SZCZEPAN
To liberalna gazeta.
ANNA
Larry Flynt jest redaktorem naczelnym?
SZCZEPAN
To rodzaj prowokacji. Dobrze, można to złagodzić.
ANNA
Jak? (żartem) W jednym zdaniu obrażasz suwerena i mazowiecką wieś.
SZCZEPAN
Wymyśl coś. Jesteś redaktorką.
ANNA
Napisz „gminność”.
SZCZEPAN (zdziwiony)
Gminność?
ANNA
Albo „przaśność”.
SZCZEPAN
Tak się pisze teraz?
ANNA
Która godzina?
SZCZEPAN
Jedenasta dochodzi.
ANNA
Dzwoniłeś do Łukasza?
SZCZEPAN
Przaśność to nie to samo co prostactwo.
ANNA
To synonimy.
SZCZEPAN
Przaśność potrafi być sympatyczna.
ANNA
Czyżby?
SZCZEPAN
Twoja siostra na przykład.
ANNA
Moja siostra jest głupia, to jeszcze co innego. (wychodzi z łazienki) On przegina, naprawdę.
SZCZEPAN
Przaśność to nie to samo.
ANNA
Miał być o dziewiątej. Oni zaraz przyjadą.
SZCZEPAN
Wiadomo było, że nie zdąży.
ANNA
Tak?
SZCZEPAN
Jak się idzie w sobotę na imprezę do kumpla i zostaje na noc... Przaśność...
ANNA
Mówił, że będzie rano.
Szczepan tylko się uśmiecha.
ANNA
Dał słowo.
SZCZEPAN
Ty jesteś zwolenniczką bezstresowego wychowania.
ANNA
To nie jest kwestia stresu, Szczepan, tylko odpowiedzialności za to, co się mówi.
SZCZEPAN (patrząc na ekran laptopa)
I pisze.
ANNA
Dokładnie.
SZCZEPAN
Czyli co, bez sensu wszystko.
ANNA
Potem to przeczytam.
SZCZEPAN
Wieczorem muszę wysłać.
ANNA
To wieczorem.
Sięga po telefon. Wybiera numer. Dzwoni.
SZCZEPAN
Napiszę „gminność i przaśność”, okej?
ANNA (po chwili)
Wyłączony oczywiście.
Odkłada telefon.
SZCZEPAN
Nie pójdzie najwyżej.
ANNA
Nie szantażuj mnie.
SZCZEPAN
Nie mówię o tekście.
ANNA
Aha. Dobra, to nie pójdzie.
Wraca do łazienki.
SZCZEPAN
To w końcu nie jest jego uroczystość.
ANNA
Myślałam, że to jest uroczystość rodzinna. Tak wszyscy o tym mówią przynajmniej.
SZCZEPAN
Co cię ugryzło? Normalnie byś nie robiła problemu.
Zamyka laptop. Wstaje, zapina koszulę.
ANNA
Nie robię problemu. To tobie na tym zależy.
SZCZEPAN
Ani mi zależy, ani nie.
ANNA
Dobra, to nie idziemy. Dla mnie nawet lepiej.
Szczepan bierze wiszący na oparciu krzesła krawat i zakłada go.
SZCZEPAN (po chwili)
Obrażalska.
Anna nie reaguje.
SZCZEPAN
To nie pierwszy raz, kiedy Łukasz tak wraca. Albo nie wraca. Przypominasz szesnastolatkowi przed wyjściem na imprezę, żeby w razie czego nie zapomniał skorzystać z prezerwatywy, upewniasz się, czy umie ją obsługiwać, najchętniej sama byś mu pokazała...
ANNA
Zwariowałeś!
SZCZEPAN
Ostrzegasz, żeby nie przesadzał z marihuaną, a potem się dziwisz, że nie ma go w domu o dziewiątej rano.
ANNA
To zupełnie nie o to chodzi.
SZCZEPAN
A o co? (po chwili) Wyżywasz się na mnie, tak? Bo to był mój pomysł.
Anna nie odpowiada.
SZCZEPAN (uśmiecha się)
Nie bój się, nikt ci na siłę nie włoży Ciała Chrystusa do ust.
ANNA
Mam nadzieję.
SZCZEPAN
Staniesz na dworze. Jest ciepło. Twoja siostra cię zastąpi. Przyjmie komunię za siebie i za ciebie.
ANNA
Wiem. I za ciebie przede wszystkim.
SZCZEPAN
Powinniśmy jej podziękować. Gdyby nie ona...
ANNA
To jej podziękuj.
SZCZEPAN
...musielibyśmy uczęszczać z Maksem na nauki.
ANNA
Tobyś uczęszczał.
SZCZEPAN
A w poniedziałek zaczyna się biały tydzień.
ANNA
Na czarny protest jej nie mogłam namówić.
SZCZEPAN
Ja ją lubię. Nie wiem dlaczego, ale ją lubię.
ANNA
Wiesz.
SZCZEPAN
Już przestań. (poluźnia krawat) Muszę zakładać krawat?
ANNA
Dlaczego my to robimy, Szczepan?
Szczepan tylko wzdycha, jakby chciał powiedzieć: „Kochanie, proszę!”.
ANNA
Przypomnij mi!
SZCZEPAN
Bo uznaliśmy, że tak będzie lepiej dla Maksa. Już to przerabialiśmy.
ANNA
Ty uznałeś.
SZCZEPAN
A ty się zgodziłaś.
ANNA
Gdybym miała na względzie wyłącznie dobro Maksa, posłałabym go na bar micwę, a nie do Pierwszej Komunii.
SZCZEPAN (uśmiecha się)
Nie mam nic przeciwko. Może w przyszłym roku.
ANNA
Za pięć lat, jeśli już.
SZCZEPAN
Każde otwarte drzwi to otwarta szansa. Taka jest moja dewiza.
ANNA
Nie ma powodu otwierać wszystkich drzwi po kolei.
SZCZEPAN
Ani żadnych demonstracyjnie zamykać.
ANNA
Co to za teksty są?
SZCZEPAN
Zobacz, twoja matka jest szczęśliwa. Wszystko ci wybaczyła.
ANNA
Wolała zabrać Maksa na noc do Bożeny, niż spać u nas.
SZCZEPAN
A proponowałaś jej?
ANNA (zmienia temat)
Jak się dowiedziała, że przyjęcie będzie w wegańskiej knajpie, to prawie dostała zawału.
SZCZEPAN (staje w drzwiach łazienki)
Tu ją trochę rozumiem.
ANNA
Naprawdę?
SZCZEPAN
Żartuję. Wyluzuj. (podchodzi do niej) Ciało Chrystusa.
Wysuwa język i przybliża go do twarzy Anny.
ANNA
Weź, przestań! Bo się rozmnożę. (poprawia się) Rozmażę.
Śmieją się. Szczepan wraca do pokoju.
SZCZEPAN
To tylko godzina.
ANNA
Żadne z nas nie wierzy w Boga, Szczepan.
SZCZEPAN
I co z tego? Pierwsza Komunia to jest... (szuka słowa) rodzaj tradycji. Jak Wigilia.
ANNA
Noż kurwa...
SZCZEPAN
Tak! W pewnym sensie tak! Dlaczego się nie buntujesz przeciwko Wigilii?
ANNA
To nie to samo!
SZCZEPAN
Wiesz dlaczego? Powiem ci! (uśmiecha się) Bo dostajesz prezenty.
ANNA
Tu też chodzi o prezenty.
SZCZEPAN
Czyli mam rację.
ANNA
Wigilia jest ponadreligijna.
SZCZEPAN
Aha!
ANNA
To jest symbol. Część popkultury. Opowieść wigilijna. Kevin sam w domu. Nie ma filmu „Kevin sam w kościele przyjmuje Pierwszą Komunię”.
SZCZEPAN
Bo nie u nas kręcili. (po chwili) Potraktuj to, jakbyś szła do Maksa na przedstawienie szkolne. Maks będzie recytował wierszyk. Serio, nie mówił ci?
ANNA
O księdzu pedofilu?
Szczepan się śmieje.
ANNA
Co się głupio śmiejesz?
SZCZEPAN
Wszystkie dzieci w klasie Maksa idą do komunii.
ANNA
Nieprawda! Karolina nie idzie.
SZCZEPAN
Okej. Karolina nie idzie. I wszyscy na nią patrzą jak na dziwadło.
ANNA
Bez przesady!
SZCZEPAN
Tak.
ANNA
To nie te czasy. Nawet na Łukasza tak nie patrzyli.
SZCZEPAN
Ale było mu przykro.
Anna robi minę, jakby chciała powiedzieć: „Co ty gadasz?”.
SZCZEPAN
I tej dziewczynce też jest.
ANNA
To ta, co kiedyś rozcięła Maksowi książką łuk brwiowy?
SZCZEPAN
„Karolina sama w domu nie dostanie prezentu”.
ANNA
I bardzo jej tak dobrze!
Uśmiechają się.
SZCZEPAN (po chwili)
Co nie zmienia istoty rzeczy. Pierwsza Komunia to jest przeżycie pokoleniowe dziewięciolatków. Nie odbieraj tego naszemu synowi.
ANNA
Przeżycie pokoleniowe to będą mieli, jak pójdą na koncert Stonesów.
SZCZEPAN
Jak dożyją. Stonesi.
Anna tylko macha ręką.
SZCZEPAN
W czym mu to przeszkodzi, powiedz.
ANNA
A w czym pomoże?
SZCZEPAN
Nie wiem. Może kiedyś będzie chciał zostać papieżem.
ANNA
Po moim trupie.
SZCZEPAN
Sam chciał pójść. Ja go nie namawiałem.
ANNA
A wiesz czemu?
SZCZEPAN
No?
ANNA
Rozmawiałeś z nim?
SZCZEPAN
Mhm.
ANNA
Akurat!
SZCZEPAN
Przysięgam!
ANNA
I co ci powiedział?
Szczepan zastanawia się, co odpowiedzieć.