Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
19 osób interesuje się tą książką
Mercedes Ron
Trylogia winnych Tom 2 Twoja wina
75 milionów czytelników na Wattpadzie!
Ich związek nie będzie łatwy. Są przeciwieństwami: wodą i ogniem, cukrem i solą... A kiedy zbliżają się do siebie, lecą iskry...
Noah kończy osiemnaście lat. Wreszcie może samodzielnie podejmować decyzje. Zdaje też ostatnie egzaminy w szkole i wybiera się na studia. Oczywiście w Los Angeles, żeby być blisko Nicka. Ich miłość kwitnie, ale Raffaella i William nie patrzą na ich związek przychylnym okiem. Matka Noah zabiera ją w miesięczną podróż po Europie, nie licząc się z wakacyjnymi planami córki. Nick, na polecenie ojca, ma się zająć nową kancelarią w... San Francisco, sześćset kilometrów od domu. To zbieg okoliczności czy misternie uknuta intryga? Na domiar złego i Noah, i Nicka dopadają demony przeszłości. Czy ich uczucie przetrwa tę trudną próbę?
Trylogię Mercedes Ron przeczytało 75 milionów czytelników Wattpada. Moja wina już na ekranach!
Mercedes Ron
Urodziła się w Buenos Aires. Ukończyła Wydział Komunikacji Audiowizualnej na Uniwersytecie w Sewilli i tam dzisiaj mieszka. W połowie 2015 roku zaczęła pisać na platformie Wattpad pierwszą część trylogii Moja wina, która trafiła do sprzedaży w marcu 2017 roku. Kilka miesięcy później ukazała się jej druga część – Twoja wina, a w lipcu kolejnego roku – Nasza wina. Trylogia winnych okazała się wielkim sukcesem autorki.
Fragment
Stoimy w deszczu, przemoknięci, skostniali z zimna, ale to nieważne. Nic nie ma już znaczenia. Wiem, że za moment zmieni się wszystko, że mój świat lada chwila legnie w gruzach.
– Nic już nie możesz zrobić, nie jestem w stanie nawet patrzeć ci w twarz...
Na policzkach ma łzy rozpaczy.
Dlaczego nie da się cofnąć czasu? To, co mówi, przeszywa mi duszę jak nóż, rozdzierając mnie od środka.
– Nie wiem, co ci powiedzieć... – odpowiadam, starając się zapanować nad ogarniającą mnie paniką. Nie może mnie zostawić... Nie zrobi tego, prawda?
Patrzy mi prosto w oczy z nienawiścią, z pogardą... Kto by pomyślał, że będzie w stanie tak na mnie patrzeć.
– To koniec – szepcze załamanym, ale stanowczym głosem.
I wraz z tymi dwoma słowami mój świat zapada się głęboko w samotną, przerażającą ciemność, w więzienie zaprojektowane specjalnie dla mnie. Ale należało mi się to, tym razem mi się należało.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 546
Prolog
Stoimy w deszczu, przemoknięci, skostniali z zimna, ale to nieważne. Nic nie ma już znaczenia. Wiem, że za moment zmieni się wszystko, że mój świat lada chwila legnie w gruzach.
– Nic już nie możesz zrobić, nie jestem w stanie nawet patrzeć ci w twarz…
Na policzkach ma łzy rozpaczy.
Dlaczego nie da się cofnąć czasu? To, co mówi, przeszywa mi duszę jak nóż, rozdzierając mnie od środka.
– Nie wiem, co ci powiedzieć… – odpowiadam, starając się zapanować nad ogarniającą mnie paniką. Nie może mnie zostawić… Nie zrobi tego, prawda?
Patrzy mi prosto w oczy, z nienawiścią, z pogardą… Kto by pomyślał, że będzie w stanie tak na mnie patrzeć.
– To koniec – szepcze załamanym, ale stanowczym głosem.
I wraz z tymi dwoma słowami mój świat zapada się głęboko w samotną, przerażającą ciemność, w więzienie zaprojektowane specjalnie dla mnie. Ale należało mi się to, tym razem mi się należało.
1
Noah
Nareszcie skończyłam osiemnaście lat.
Wciąż jeszcze miałam w pamięci, jak jedenaście miesięcy wcześniej odliczałam dni do osiągnięcia pełnoletności, żeby móc wreszcie podejmować własne decyzje i natychmiast uciec jak najdalej stąd. Oczywiście teraz sprawy przedstawiały się zupełnie inaczej niż przed jedenastoma miesiącami. Wszystko zmieniło się diametralnie, aż nie mieściło mi się to w głowie. Nie tylko przyzwyczaiłam się w końcu do mieszkania tutaj, ale wręcz nie potrafiłam już sobie wyobrazić, że mogłabym zamieszkać gdziekolwiek poza tym miastem. Udało mi się wreszcie znaleźć własne miejsce i w liceum, i w rodzinie, w której przyszło mi żyć.
Wszelkie trudności, z którymi musiałam się zmierzyć – nie tylko w ostatnich miesiącach, ale właściwie od urodzenia – uczyniły mnie silniejszą, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wydarzyło się tak wiele, nie zawsze dobrego, ale ja koncentrowałam się na najlepszym – na Nicholasie. Kto mógłby przewidzieć, że ostatecznie się w nim zakocham? A tymczasem byłam tak szaleńczo zakochana, że aż bolało mnie serce. Poznawaliśmy się powoli, ucząc się dopiero, jak to robić, ucząc się budować ten związek, co nie było łatwe i wymagało od nas codziennej pracy. Nasze charaktery często powodowały konflikty, a Nick był naprawdę niełatwy we współżyciu. Ale mimo to kochałam go nieprzytomnie.
Właśnie dlatego czułam teraz raczej smutek niż radość na myśl o zbliżającym się przyjęciu urodzinowym. Nicka miało nie być. Nie widziałam go od dwóch tygodni, bo przez ostatnich kilka miesięcy ciągle podróżował do San Francisco… Został mu już tylko rok studiów, więc wykorzystywał teraz każdą z licznych możliwości, które dawał mu ojciec. To nie był już ten sam Nick co wcześniej, ten, który lubił pakować się w kłopoty. Przez ten czas bardzo się zmienił – przy mnie stał się dojrzalszy, porządniejszy… Chociaż nie mogłam do końca pozbyć się lęku, że w każdej chwili jego dawne „ja” może znów wyjść na światło dzienne.
Przyjrzałam się sobie w lustrze. Włosy zebrane w wysoki, luźny, ale elegancki kok, idealnie pasujący do białej sukienki, którą podarowali mi na urodziny matka i Will. Mama zupełnie oszalała na punkcie organizacji przyjęcia. Uznała, że to jej ostatnia szansa, by wykazać się w swojej roli, skoro tydzień później miałam skończyć liceum i niedługo iść na studia. Złożyłam papiery na kilka uczelni, ale ostatecznie wybrałam Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles. Dość już miałam zmian i przeprowadzek, więc nie chciałam znów przenosić się do innego miasta, a tym bardziej gdzieś daleko od Nicka. On studiował na tym samym uniwersytecie i chociaż wiedziałam, że najprawdopodobniej i tak w końcu przeniesie się do San Francisco, żeby pracować w nowej firmie ojca, na razie postanowiłam się tym nie przejmować. Było jeszcze sporo czasu, nie było sensu martwić się na zapas.
Wstałam od toaletki i zanim zdążyłam włożyć sukienkę, mój wzrok zatrzymał się na bliźnie na brzuchu. Pogładziłam palcem ten fragment skóry, który na resztę mojego życia miał już pozostać uszkodzony, i przeszył mnie dreszcz. Dźwięk wystrzału, który zakończył życie mojego ojca, ponownie rozbrzmiał mi w głowie. Zaczęłam głęboko oddychać, żeby utrzymać się na nogach. Nikomu nie powiedziałam o moich koszmarach ani o panicznym lęku, który ogarniał mnie, ilekroć myślałam o tamtych wydarzeniach. Ani też o tym, że serce waliło mi jak szalone za każdym razem, gdy w pobliżu mnie rozlegał się nagle silny i niespodziewany hałas. Nie chciałam przyznać, że ojciec zafundował mi kolejną traumę. Jakby mało jeszcze było tego, że nie mogłam znieść przebywania w ciemności, nawet wtedy, gdy był przy mnie Nick… Nie chciałam przyznać, że nie potrafię spokojnie zasnąć, że nie mogę przestać myśleć o trupie ojca tuż obok mnie ani o tym, jak jego krew bryzga mi na twarz. Zachowałam to wszystko dla siebie, nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się, że jestem jeszcze bardziej straumatyzowana niż wcześniej, że moje życie dalej toczy się w cieniu lęku, który ten człowiek we mnie zaszczepił. Matka, przeciwnie, nigdy wcześniej nie była tak spokojna jak teraz, gdy pozbyła się wreszcie strachu, który musiała w sobie nosić przez całe życie. W końcu poczuła się całkowicie szczęśliwa z drugim mężem. Nareszcie była wolna. Ja natomiast widziałam przed sobą jeszcze długą drogę.
– Jeszcze nieubrana? – zapytał głos, który niemal codziennie rozśmieszał mnie do łez.
Odwróciłam się do Jenny i poczułam, jak twarz mi się rozpogadza. Moja najlepsza przyjaciółka wyglądała olśniewająco jak zawsze. Niedawno obcięła bujne włosy, które teraz sięgały jej do ramion. Namawiała mnie, żebym zrobiła to samo, ale wiedząc, jak bardzo Nick uwielbia moje długie włosy, zostawiłam je w spokoju.
– Mówiłam ci już, jak mnie kręci ten twój sterczący tyłek? – wypaliła, podchodząc bliżej i dając mi klapsa.
– Wariatka – odpowiedziałam, biorąc do ręki sukienkę i wciągając ją na siebie przez głowę. Jenna podeszła do sejfu, który znajdował się tuż pod półką z butami. Nie miał ustawionego kodu ani żadnych zabezpieczeń, bo nigdy go nie używałam, ale odkąd Jenna go odkryła, ciągle chowała w nim najróżniejsze rzeczy.
Roześmiałam się, widząc, że wyciąga butelkę szampana i dwa kieliszki.
– Wznieśmy toast za twoją pełnoletność – zaproponowała, napełniając kieliszki i podając mi jeden z nich. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że matka zabiłaby mnie, gdyby to widziała, ale ostatecznie to były moje urodziny i należało je uczcić, prawda?
– Za nas – dodałam.
Stuknęłyśmy się kieliszkami i podniosłyśmy je do ust. Szampan był przepyszny. Musiał być – w końcu była to butelka Cristala warta ponad trzysta dolarów. Jenna już taki miała gest we wszystkim, co robiła. Była przyzwyczajona do tego typu luksusów i nigdy niczego jej nie brakowało.
– Szałowa ta kiecka – orzekła, przyglądając mi się z zachwytem.
Uśmiechnęłam się i przyjrzałam sobie w lustrze. Sukienka rzeczywiście była przepiękna – biała, obcisła i z sięgającą nadgarstków delikatną koronką, przez którą w formie geometrycznych wzorów prześwitywały jasne fragmenty mojej skóry. Buty też były cudowne i byłam w nich prawie tak wysoka jak Jenna. Ona miała na sobie krótką rozkloszowaną sukienkę w kolorze burgundowym.
– Na dole jest mnóstwo ludzi – poinformowała mnie, odstawiając kieliszek obok mojego. Ja zrobiłam dokładnie odwrotnie – złapałam swój i jednym haustem wypiłam musujący płyn.
– Nie gadaj! – wykrzyknęłam, czując narastającą nerwowość. Nagle zaczęło mi brakować powietrza. Sukienka stała się za ciasna, nie pozwalała swobodnie oddychać.
Jenna przyjrzała mi się i uśmiechnęła ze zrozumieniem.
– Z czego się śmiejesz? – rzuciłam, zazdroszcząc jej, że to nie ona przez to przechodzi.
– Z niczego. Wiem, jak nie cierpisz takich sytuacji, ale nie denerwuj się – odpowiedziała, nachylając mi się do ucha – już ja zadbam o to, żebyśmy świetnie się bawiły – zakończyła, uśmiechając się i całując mnie w policzek.
Odwzajemniłam uśmiech z wdzięcznością. Wprawdzie mój chłopak miał przegapić moje urodziny, ale przynajmniej miałam przy sobie moją najlepszą przyjaciółkę.
– Schodzimy? – zachęciła mnie, poprawiając na sobie sukienkę.
– A mamy jakiś wybór?
Ogród był zupełnie odmieniony. Mama zaszalała: wstawiła do niego wielki biały namiot. Pod nim, poza gąszczem balonów, rozmieszczono mnóstwo okrągłych stołów w różowym kolorze, otoczonych fikuśnymi krzesłami, między którymi kursowali kelnerzy w marynarkach i muszkach. W jednym końcu, przy barze, serwowano napoje, a podłużne stoły uginały się pod tacami z najróżniejszego rodzaju daniami dostarczonymi przez firmę cateringową. Kompletnie nie moja bajka, ale wiedziałam, że mama zawsze chciała zorganizować mi takie urodziny. Wielokrotnie w żartach poruszała temat mojej osiemnastki i rozpoczęcia studiów. Dla zabawy wymyślałyśmy, co zorganizujemy, jeśli tylko wygramy na loterii… No i w końcu wygrałyśmy! Ale to już była lekka przesada.
Kiedy weszłam do ogrodu, wszyscy razem wykrzyknęli: „Wszystkiego najlepszego!!!”, tak jakbym nie wiedziała, że tam na mnie czekają. Mama podeszła do mnie i objęła.
– Wszystkiego najlepszego, Noah! – powiedziała, ściskając mnie mocno. Objęłam ją również i w oszołomieniu zobaczyłam, że tuż za nią ustawił się już ogonek gości, żeby złożyć mi życzenia. Zjawili się wszyscy moi szkolni koledzy i koleżanki, wielu w towarzystwie rodziców, z którymi moja mama zdążyła się zaprzyjaźnić, a poza tym również niektórzy sąsiedzi i przyjaciele Williama. Byłam tak zdenerwowana, że nieświadomie zaczęłam błądzić wzrokiem po ogrodzie w poszukiwaniu Nicholasa – przy nim jednym byłabym w stanie się uspokoić. Niestety, ani śladu… Przecież wiedziałam, że nie przyjedzie, że jest w innym mieście, że zobaczę go dopiero za tydzień w czasie ceremonii rozdania świadectw, a jednak jakaś mała część mnie wciąż miała nadzieję wypatrzeć go wśród tych wszystkich osób.
Witałam się z gośćmi już od ponad godziny, kiedy wreszcie zjawiła się Jenna, żeby zaciągnąć mnie do baru z napojami. Bar miał dwie strefy, jedną – dla nieletnich poniżej dwudziestu jeden lat, i drugą – dla rodziców.
– Masz swój własny koktajl: koktajl Noah – oznajmiła mi ubawiona.
– Moja matka totalnie ześwirowała – skomentowałam, podczas gdy kelner przygotowywał dla nas mokego drinka. Chłopak przyjrzał mi się i uśmiechnął, powstrzymując parsknięcie. Ekstra, na bank bierze mnie za snobkę.
Na widok drinka o mało nie padłam. Kieliszek do martini wypełniony zjadliwie różowym płynem, z brzegiem otoczonym różnokolorowym cukrem i udekorowany z jednej strony truskawką. Do nóżki kieliszka przywiązano wstążeczkę z liczbą 18 utworzoną z małych białych perełek.
– Brakuje najważniejszego składnika – zauważyła Jenna, ukradkiem wyciągając piersiówkę i dolewając z niej do naszych drinków alkohol. Niezłe tempo, będę musiała uważać, żeby się nie narąbać jeszcze przed północą.
Całkiem niezły DJ miksował już najróżniejsze kawałki, do których moi znajomi tańczyli jak opętani. Impreza na całego.
Jenna wyciągnęła mnie do tańca i zaczęłyśmy skakać jak wariatki. Umierałam z gorąca, lada dzień miało zacząć się lato i było już je czuć w powietrzu.
Z drugiej strony parkietu stał Lion, uważnie nas obserwując. Opierał się o słup i gapił, jak Jenna ekstatycznie kręci tyłkiem. Roześmiałam się i – zmęczona – zostawiłam Jennę tańczącą z innymi.
– Nudzisz się, Lion? – zapytałam, stając obok niego.
Uśmiechnął się do mnie rozbawiony, ale widziałam, że coś go martwi. Wciąż wodził oczami za Jenną.
– Wszystkiego najlepszego tak przy okazji – powiedział, bo wcześniej nie mieliśmy kiedy porozmawiać. Dziwnie było widzieć go tam bez Nicka. Lion nie bardzo znał ludzi z naszej klasy. On i Nick byli o pięć lat starsi ode mnie i Jenny, i ta różnica wieku była zauważalna. W porównaniu z nimi nasi koledzy z klasy byli znacznie mniej dojrzali, więc nic dziwnego, że nie mieli ochoty nam towarzyszyć, kiedy wychodziłyśmy z naszymi znajomymi.
– Dzięki – odparłam. – Masz jakieś wieści od Nicka? – zapytałam, czując ukłucie w żołądku. Cały czas jeszcze do mnie nie zadzwonił ani nie przysłał żadnej wiadomości.
– Wczoraj mówił, że jest zawalony robotą, że w kancelarii ledwo ma czas wyskoczyć coś zjeść, ale nie omieszkał wspomnieć, że mam cię mieć na oku – dodał, spoglądając na mnie z uśmiechem.
– Faktycznie nie spuszczasz oczu, tyle że z kogoś innego – zripostowałam, widząc, jak wpatruje się w Jennę, która w tym samym momencie odwróciła się i na jej twarz wypłynął uszczęśliwiony uśmiech. Była absolutnie zakochana w Lionie. Kiedy zostawała u mnie na noc, spędzałyśmy całe godziny na rozmowach o tym, jakie mamy szczęście, że zakochałyśmy się w dwóch chłopakach, którzy są bliskimi przyjaciółmi. Wiedziałam z pierwszej ręki, że Jenna nie mogłaby pokochać nikogo poza nim i byłam zachwycona faktem, że Lion był tak samo zakochany jak ona. W tamtym czasie uwielbiałam już Jennę bezgranicznie. Była moją najlepszą przyjaciółką i naprawdę ją kochałam. Stawała przy mnie zawsze, kiedy tego potrzebowałam i dzięki niej zrozumiałam, co to znaczy prawdziwa przyjaźń – nie była zazdrosna, nie manipulowała, nie obrażała się jak Beth w Kanadzie i miałam stuprocentową pewność, że nie mogłaby mi wyrządzić jakiejkolwiek krzywdy, w każdym razie świadomie.
Teraz podeszła do nas i pocałowała Liona z głośnym cmoknięciem. Przytrzymał ją czule, a ja zostawiłam ich samych, czując nagłą falę smutku. Tęskniłam za Nickiem, chciałam, żeby tu był, potrzebowałam go. Znów zerknęłam na telefon i nic – żadnego połączenia ani wiadomości od niego. Zaczynałam czuć się źle. Wysłanie wiadomości zajęłoby mu raptem kilka sekund. Co się z nim dzieje, do cholery?
Podeszłam do lady, przy której barman serwował drinki tym nielicznym osobom powyżej dwudziestu jeden lat, które się jeszcze ostały. To był ten sam chłopak, który wcześniej, wspomagany przez kelnerkę, podawał moje koktajle.
Usiadłam przy barze, zastanawiając się, w jaki sposób zbajerować go, żeby nalał mi prawdziwego drinka.
– Czy są szanse na to, żebyś polał mi coś, co nie jest różowe, ale za to alkoholowe? – zagadnęłam go, spodziewając się, że pośle mnie Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie.
Ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się i upewniwszy się, że nikt nie widzi, wyciągnął mały kieliszek i napełnił go przezroczystym płynem.
– Tequila? – spytałam z uśmiechem.
– Jeśli ktoś zapyta, to to nie byłem ja – odpowiedział, patrząc w inną stronę.
Zaśmiałam się i szybko wlałam szota do ust. Palił w gardło, ale był naprawdę smaczny.
Odwróciłam się i zobaczyłam, jak Jenna ciągnie Liona w jakiś ciemny kąt. Zdołował mnie widok moich przyjaciół całujących się czule.
Niech cię diabli, Leister. Nawet na moment nie mogę wyrzucić cię z głowy.
– Jeszcze jeden? – zaczepiłam kelnera. Wiedziałam, że przeginam, ale w końcu to moja impreza, więc chyba mam prawo napić się tego, na co mam ochotę, nie?
I w momencie, w którym właśnie miałam to zrobić, nie wiadomo skąd pojawiła się jakaś dłoń, która powstrzymała mnie, odbierając kieliszek.
– Wydaje mi się, że dość już wypiłaś – oznajmił jakiś głos.
Ten głos.
Podniosłam wzrok. To był on – Nick. Wystrojony w koszulę i eleganckie spodnie, z lekko zmierzwionymi włosami, z błękitnymi oczami błyszczącymi od przepełniających go i powstrzymywanych uczuć, ale jednocześnie absolutnie uszczęśliwiony.
– O Boże! – wykrzyknęłam i zasłoniłam usta dłońmi. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, ten uśmiech. Sekundę później rzuciłam mu się w ramiona.
– Przyjechałeś! – wykrzyknęłam z policzkiem przytulonym do jego policzka, przyciskając go do siebie, wdychając jego zapach, odzyskując poczucie pełni.
Ścisnął mnie mocno, nareszcie byłam w stanie oddychać. Był tu, mój Boże, był tu razem ze mną!
– Tęskniłem za tobą, Piegusie – wyznał mi do ucha, żeby zaraz odchylić moją głowę w tył i znaleźć ustami moje usta.
Poczułam, jak budzą się moje zakończenia nerwowe. Minęło czternaście długich dni, odkąd po raz ostatni czułam jego wargi na moich, a dłonie na ciele.
Odsunął mnie od siebie i ogarnął mnie całą pożądliwym spojrzeniem.
– Prześlicznie wyglądasz – zamruczał chrapliwym głosem, otaczając ramionami moją talię i przyciskając mnie do siebie.
– Co ty tu robisz? – zapytałam, powstrzymując chęć, by dalej go całować. Wiedziałam, że nie możemy nic zrobić – w końcu byliśmy otoczeni ludźmi, a w pobliżu kręcili się nasi rodzice… Stawałam się nerwowa.
– Nie przegapiłbym twoich urodzin – zapewnił mnie i jego wzrok znów zaczął wędrować po moim ciele. Czułam, jak między nami budzi się niewidzialna energia. Nigdy wcześniej nie rozstawaliśmy się na tak długo, przynajmniej odkąd zaczęliśmy się spotykać. Przyzwyczaiłam się, że jest ze mną prawie codziennie.
– Jak udało ci się przyjechać? – zapytałam wtulona w jego pierś. Nie chciałam przestać go obejmować.
– Nawet nie pytaj – odpowiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Poczułam jego perfumy i w ekstazie zamknęłam oczy.
– Urocze przyjęcie – rzucił rozbawiony.
Odsunęłam się od jego piersi i spojrzałam na niego z grymasem.
– To nie był mój pomysł.
– Wiem – przyznał z szerokim uśmiechem.
Poczułam, jak serce rośnie mi ze szczęścia. Tak bardzo tęskniłam za tym uśmiechem.
– Chcesz spróbować koktajlu Noah? – zaproponowałam, odwracając się do barmana, który od razu zabrał się do rzeczy.
– Masz swój własny koktajl, Piegusie? – zapytał, marszcząc brwi, kiedy barman nalał mu różowego płynu, przystroił go truskawką i chwilę później postawił mu przed nosem.
Roześmiałam się na widok grymasu, z którym wpatrywał się w kieliszek.
– Domyślam się, że muszę to wypić…
Biedaczek wypił wszystko bez grymaszenia, mimo że napój smakował jak rozpuszczone żelki.
Wciąż uśmiechałam się od ucha do ucha, a on zaraził się moją radością. Przyciągnął mnie do siebie i zbliżył usta do mojego ucha. Leciutko musnął przy tym delikatną skórę szyi i ten zwykły kontakt jego warg z moją skórą sprawił, że poczułam, jakbym umierała.
– Chcę być w tobie… – powiedział.
Zaczęły drżeć mi nogi.
– Tutaj nie możemy – odparłam szeptem, starając się opanować nerwy.
– Ufasz mi? – zapytał tylko.
Głupie pytanie! Nikomu na świecie nie ufałam bardziej.
Spojrzałam mu w oczy i to wystarczyło za całą odpowiedź. Uśmiechnął się w ten sposób, który doprowadzał mnie do szaleństwa.
– Poczekaj na mnie na tyłach domku przy basenie – polecił, cmokając mnie szybko w usta.
Zanim zdążył odejść, złapałam go mocno za ramię.
– Nie idziemy razem? – zapytałam zestresowana.
– Myślałem, że idea jest taka, żeby nikt się nie domyślił, co zamierzamy zrobić, kochanie – wyjaśnił z łobuzerskim uśmiechem, od którego zadrżałam na całym ciele.
Patrzyłam, jak oddala się i wita z gośćmi; emanował doskonałą pewnością siebie. Stałam tak przez chwilę, obserwując go i czując budzące się w brzuchu motyle. Nie zamierzałam przyznać, że boję się iść tam sama, w ciemności, z dala od ludzi.
Próbując odzyskać kontrolę nad oddechem, złapałam stojącego na barze szota i podniosłam go do ust. Przez parę sekund poczułam się spokojniejsza. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę basenu, z dala od namiotu, w którym tańczyli i bawili się goście. Przeszłam samym jego brzegiem, uważając, by nie wpaść do wody, aż doszłam do małego, znajdującego się na tyłach domku. Od drugiej strony otaczały go drzewa, do moich uszu dotarł dźwięk fal rozbijających się o położony niewiele dalej klif. Oparłam się plecami o tylną ścianę domku, wciąż jeszcze nasłuchując głosów gości i starając się nie stracić nad sobą kontroli. Z nerwów zamknęłam oczy i wtedy usłyszałam, że znalazł się przy mnie. Jego usta tak szybko odnalazły moje, że nie zdążyłam powiedzieć słowa. Otworzyłam oczy i napotkałam jego wzrok.
Jego oczy mówiły wszystko.
– Nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo za tym tęskniłem – powiedział, chwytając mnie za szyję i całując delikatnie.
Dosłownie rozpłynęłam się w jego ramionach.
– Jezu, jak ja marzyłem o tym, żeby cię dotykać! – zawołał, podczas gdy jego dłonie błądziły po mojej talii, od góry do dołu, a jego nos nieskończenie powoli pieścił mi szyję.
Moje dłonie powędrowały na jego kark i znów przyciągnęłam go do ust. Teraz zaczęliśmy całować się niemal desperacko, rozpalając się jak ogień przechodzący w pożar. Jego język splatał się z moim, a ciało napierało na mnie z mocą. Pragnęłam go dotykać, czuć jego skórę pod opuszkami.
– Tęskniłaś za mną, Piegusie? – zapytał, głaszcząc mnie po policzku i wpatrując się we mnie, jakbym to ja była prezentem dla niego, a nie odwrotnie.
Chciałam przytaknąć, ale mój oddech był tak przyspieszony, że wydałam z siebie tylko cichy jęk, który przybrał na sile, gdy jego usta znów powędrowały do mojej szyi.
– Nie zamierzam się już z tobą rozstawać – powiedział między dwoma pocałunkami.
Zaśmiałam się sceptycznie.
– To nie zależy od ciebie.
Odszukał moje spojrzenie.
– Zabiorę cię ze sobą, gdziekolwiek się wybiorę…
– Brzmi romantycznie – odparłam, całując go w podbródek.
Nick ujął moją twarz w dłonie.
– Mówię poważnie. Bez ciebie łaziłem po ścianach.
Znów się zaśmiałam, ale uciszył mnie pocałunkiem pełnym długo powstrzymywanej żądzy.
– Chcę ściągnąć z ciebie tę przeklętą sukienkę – warknął przez zęby, podciągając mi ją na wysokość talii. Zatopił wzrok w mojej nagiej skórze i wpatrywał się we mnie. W jego oczach iskrzyło pożądanie, to mroczne pożądanie, podsycane przez odległość i czas, które nas rozdzieliły.
– Kochałbym się z tobą przez całą noc – rzekł. Jego dłonie zatrzymały się na gumce moich majtek.
Zadygotałam na całym ciele.
– Chcesz zaczekać? – zapytał z płonącym w oczach ciemnym pożądaniem. – Zabrałbym cię do mojego mieszkania, ale przypuszczam, że tęskniliby tutaj za tobą.
– Słusznie przypuszczasz… – przyznałam, zagryzając wargę. Nigdy z nim tego nie robiłam w takich okolicznościach, ale nie chciałam dłużej czekać. Nick przycisnął mnie do ściany i poczułam, jak jego podniecone ciało ociera się o moje.
– Zrobimy to szybko, nikt nas nie zobaczy – wyszeptał mi do ucha, nie przestając mnie całować.
Skinęłam wreszcie głową i poczułam, jak jego palce ściągają ze mnie majtki, pozwalając im opaść na ziemię.
Teraz moje dłonie powędrowały do jego krawata, pociągnęły i pozbyły się go.
– Chcę na ciebie patrzeć – powiedziałam, odsuwając się trochę od niego.
Uśmiechnął się z czułością i pocałował mnie w koniuszek nosa. Ujął moje ręce i poprowadził je, aż splotły się na jego karku.
Obserwowałam go bez ruchu, gdy rozpinał spodnie. Sekundę później byłam już przyparta do ściany. Spojrzał na mnie, rozszerzonymi źrenicami. Przygotowywał mnie tym spojrzeniem wyrażającym tysiąc różnych rzeczy. Pocałował mnie i po chwili we mnie wszedł. Od kilku miesięcy brałam pigułki i cudownie było teraz czuć go naprawdę, bez żadnej bariery. Wyrwał mi się zduszony okrzyk i jego ręka zakryła mi usta.
– Nie możesz hałasować – ostrzegł mnie, wciąż jeszcze nieruchomy.
Kiwnęłam głową. Miałam napięte wszystkie nerwy. Zaczął się poruszać, na początku powoli, po chwili przyspieszając. Przyjemność wzrastała we mnie z każdym jego natarciem. Odsłonił mi usta i zaczął pieścić mnie tam, gdzie najbardziej tego pragnęłam.
– Nick…
– Czekaj… – poprosił, podtrzymując mnie mocno za uda. Zamknęłam oczy, próbując nad sobą zapanować. – Zróbmy to razem… – wyszeptał mi do ucha.
Chwycił zębami moją dolną wargę, przygryzł ją, a przyjemność w moim wnętrzu wzrosła do tego stopnia, że dłużej już nie mogłam wytrzymać. Krzyk, który wydobył się z moich ust, został stłumiony przez jego wargi. Natychmiast poczułam, jak cały tężeje, a następnie wydał z siebie jęk, towarzysząc mi w tej wyprawie po najwyższą rozkosz.
Odchyliłam głowę w tył, starając się uspokoić oddech, podczas gdy Nicholas mocno podtrzymywał mnie ramionami.
– Kocham cię, Nick – wyznałam, a jego spojrzenie zatonęło w moim.
– Ty i ja nie jesteśmy stworzeni do tego, by być osobno – odpowiedział.
2
Nick
Szlag by trafił, jak ja za nią tęskniłem…! Dni w ogóle nie chciały mijać, nie mówiąc już o tygodniach. Musiałem pracować podwójnie, żebym mógł wrócić wcześniej, ale było warto.
– Dobrze się czujesz? – spytałem, dysząc. Nigdy tego tak nie robiliśmy, nigdy. Z Noah kontrolowałem się, traktowałem ją tak, jak na to zasługiwała, ale tym razem nie mogłem już czekać. Gdy tylko ją zobaczyłem, musiała natychmiast być moja.
Nasze oczy się spotkały, a na jej ustach wykwitł przepiękny uśmiech.
– To było… – powiedziała, ale zamknąłem jej usta pocałunkiem. Bałem się tego, co może powiedzieć, owładnęło mną pożądanie. Ten wieczór był niesamowity, bardziej niż jakikolwiek inny. Ta niewinna sukienka, którą założyła, doprowadzała mnie do szału.
– Kocham cię nad życie, wiesz o tym, prawda? – powiedziałem.
– Ja kocham cię bardziej – zaprotestowała. Zauważyłem, że na ustach miała ślad krwi.
– Zrobiłem ci krzywdę – zauważyłem. Dotknąłem jej dolnej wargi palcem i starłem kroplę krwi, która się tam pojawiła. Cholera, co ze mnie za brutal. – Przepraszam, Piegusie.
W roztargnieniu ssała wargę i patrzyła na mnie.
– To było inne – rzuciła po chwili.
I to jak!
Odsunąłem się od niej i zapiąłem spodnie. Czułem się winny. Noah zasługiwała na łóżko, a nie na szybki numerek oparta o ścianę.
– Co ci jest? – spytała z niepokojem.
– Nic, nic. Przepraszam – pocałowałem ją jeszcze raz. Obciągnąłem jej sukienkę, opanowując chęć, żeby zrobić to jeszcze raz. – Wszystkiego najlepszego – złożyłem jej życzenia i z uśmiechem wyjąłem z kieszeni białe pudełeczko.
– Przywiozłeś mi prezent? – spytała podekscytowana. Była taka słodka, taka idealna… Wystarczyło, że na nią spojrzałem, a poprawiał mi się humor, wystarczyło, że jej dotknąłem, a mogłem przenosić góry.
– Nie wiem, czy ci się spodoba… – nagle się zdenerwowałem.
Otworzyła szeroko oczy, kiedy zobaczyła pudełko.
– Cartier? – patrzyła na mnie zdziwiona. – Zwariowałeś?
Pokręciłem przecząco głową. Czekałem, aż otworzy prezent. Kiedy w końcu to zrobiła, w ciemności błysnęło srebrne serduszko. Uśmiechnęła się, a ja westchnąłem z ulgą.
– Jest śliczne! – wykrzyknęła, dotykając go palcami.
– Będziesz zawsze miała przy sobie moje serce – zadeklarowałem i pocałowałem ją w policzek. Największy banał, jaki zdarzyło mi się powiedzieć w życiu. To ona sprawiła, że stałem się zakochanym po uszy idiotą.
Spojrzała na mnie wilgotnymi oczami.
– Kocham cię! Ten wisiorek jest cudowny! – dodała i pocałowała mnie w usta.
Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Poprosiłem, żeby się odwróciła, chciałem go jej założyć. Sukienka odsłaniała jej kark, musiałem ją tam pocałować. Zadrżała. Wziąłem głęboki oddech, żeby znowu jej nie posiąść w tej właśnie chwili. Zapiąłem wisiorek i obserwowałem ją, gdy obróciła się z uśmiechem.
– Pasuje mi? – spytała, patrząc na swoje stopy.
– Wyglądasz cudownie, jak zwykle – odparłem.
Wiedziałem, że musimy wracać, chociaż to było ostatnie, na co miałem w tamtej chwili ochotę. Chciałem być z nią sam, prawda jest taka, że zawsze chciałem z nią być sam, ale teraz jeszcze bardziej, bo nie widzieliśmy się tak długo.
– Mogę się pokazać ludziom? – zapytała niewinnie.
Uśmiechnąłem się.
– Oczywiście – odpowiedziałem, zapinając guziki koszuli. Podniosłem krawat z ziemi.
– Ja to zrobię – poprosiła, a ja się roześmiałem.
– Od kiedy umiesz wiązać krawat? – wiedziałem, że nigdy tego nie potrafiła. To ja jej go wiązałem, kiedy mieszkałem w tym domu.
– Musiałam się nauczyć, kiedy mój przystojny chłopak zostawił mnie, by przenieść się do swojego kawalerskiego mieszkanka – odpowiedziała, robiąc idealny węzeł.
– Przystojny, co?
Przewróciła oczami.
– Wracajmy, bo wszyscy się domyślą, co robiliśmy.
Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby cały świat o tym wiedział, wtedy te dzieciaki trzymałyby się z daleka od mojej dziewczyny. Jednak – mimo tego, co razem przeżyliśmy – większość ludzi uważała nas za przybrane rodzeństwo i tyle.
Noah wyszła pierwsza, a ja skorzystałem z okazji i zapaliłem papierosa. Wiedziałem, że nie lubi, kiedy palę, ale zwariowałbym, gdybym tego nie zrobił. Zanim wyszedłem, coś przykuło moją uwagę. Obok moich stóp leżała jej bielizna.
Poszła bez niczego pod spodem?!
Kiedy wróciłem, rozmawiała ze znajomymi. Było tam dwóch chłopaków, a jeden z nich obejmował ją ramieniem. Odetchnąłem głęboko, żeby się uspokoić i podszedłem do nich. Kiedy Noah mnie zobaczyła, położyła mi rękę na plecach i oparła twarz na mojej piersi.
Uspokoiłem się. Ten gest wystarczył.
– Widziałaś Liona? – spytałem jej, jednocześnie szukając go wzrokiem. Trochę się o niego martwiłem. Zadzwonił do mnie, kiedy byłem w San Francisco i powiedział, że jego brat Luca niedługo wychodzi z więzienia. Dostał cztery lata za sprzedaż zielska, nie dało się go wyciągnąć. Szczerze mówiąc, nie byłem za bardzo zadowolony, że wychodził. Jasne, cieszyłem się ze względu na Liona, bo oprócz starszego brata nie miał już żadnej rodziny, ale wiedziałem, jaki jest Luca. Nie sądziłem, by mieszkanie z recydywistą było dobre dla Liona, zwłaszcza na tym etapie życia.
– Szczerze mówiąc, nie widziałam go już od jakiegoś czasu – powiedziała Noah. – W każdym razie chyba powinieneś pójść przywitać się z rodzicami… – dodała. Natychmiast zesztywniałem.
Po porwaniu Noah stało się oczywiste, że to, co było między nami, to coś poważnego, a rodzicom wcale się to nie spodobało. Od tamtej pory dawali nam to jasno do zrozumienia za każdym razem, kiedy widzieli nas razem. Wiedziałem, że ojciec nie pozwoli na taki skandal. W końcu byliśmy rodziną wystawioną na widok publiczny. Powiedział nam wyraźnie, że przy ludziach mamy zachowywać się jak rodzeństwo, ale zdziwiło mnie, że Raffaella nie stanęła po naszej stronie. Więcej, patrzyła teraz na mnie z wyraźną podejrzliwością, co oczywiście mnie wkurzało.
– Patrzcie! Jest mój syn! – wykrzyknął ojciec z fałszywym uśmiechem.
– Cześć, tato. Hej, Ella – przywitałem się z obojgiem najbardziej uprzejmym tonem, jaki udało mi się z siebie wydobyć. Raffaella ku mojemu zdziwieniu uśmiechnęła się i objęła mnie.
– Cieszę się, że mogłeś przyjechać – powiedziała, zerkając na Noah. – Była bardzo smutna, dopóki cię nie zobaczyła.
Spojrzałem na nią. Zaczerwieniła się, a ja puściłem do niej oczko.
– Co słychać w kancelarii? – spytał ojciec.
Cwaniak, kazał mi pracować dla Steva Hendrinsa, autorytarnego fiuta, który miał kierować kancelarią, dopóki ja nie zdobędę niezbędnego doświadczenia, żeby przejąć po nim dowodzenie. Wszyscy wiedzieli, że mam już odpowiednie kwalifikacje, ale ojciec nadal mi nie ufał.
– Wyczerpująca praca – odparłem, usiłując nie zabić go wzrokiem.
– Tak jak i samo życie – stwierdził. Jego słowa wprawiły mnie w zły humor. Miałem dosyć tego typu odzywek, od miesięcy zachowywałem się odpowiedzialnie, wszedłem w swoją rolę i zachrzaniałem jak mały samochodzik. Nie tylko pracowałem dla ojca, ale został mi jeszcze rok studiów i ciężkie egzaminy końcowe. Większość kolegów z roku nawet nie wiedziała, co to jest kancelaria, a ja miałem już większe doświadczenie od wielu adwokatów z dyplomem. A jednak ojciec wciąż we mnie nie wierzył.
– Zatańczysz ze mną? – Noah przerwała moje rozmyślania, dzięki czemu uniknąłem niegrzecznej odpowiedzi.
– Jasne.
Poprowadziłem ją na parkiet. Puścili wolną piosenkę. Przyciągnąłem ją ostrożnie do siebie, starając się nie wyładować złości na jedynej obecnej tu osobie, na której mi zależało.
– Nie wkurzaj się – poprosiła, głaszcząc mnie po szyi. Przymknąłem oczy i pozwoliłem, żeby jej dotyk mnie zrelaksował.
Zsunąłem dłoń na jej plecy, muskałem delikatnie skórę pod sukienką.
– Nie mogę się wkurzać, kiedy wiem, że nie masz nic pod spodem.
– Nawet się nie zorientowałam – powstrzymała moje pieszczoty.
Spojrzałem na nią. Była cudowna. Przytknąłem czoło do jej czoła.
– Przepraszam – powiedziałem, tonąc w jej pięknych oczach.
Uśmiechnęła się do mnie po chwili.
– Zostaniesz na noc?
Szlag! Znowu ta sama dyskusja. Nie chciałem tam zostać. Wyprowadziłem się już parę miesięcy temu i nie miałem ochoty być pod kontrolą ojca. Nie mogłem się doczekać, żeby Noah przeprowadziła się do miasta. Wszystko się ułoży, kiedy będę miał ją u swojego boku.
– Wiesz, że nie – powiedziałem, patrząc w bok, na ludzi, którzy co chwilę na nas zerkali. Rodzeństwo na pewno w ten sposób nie tańczy, ale w tej chwili gówno mnie to obchodziło.
– Nie widziałam cię od dwóch tygodni, mógłbyś się poświęcić i zostać – poprosiła, zmieniając ton głosu. Wiedziałem, że jak dalej będziemy ciągnąć ten temat, skończy się kłótnią, a tego nie chciałem.
– Żeby spać w oddzielnych pokojach? Nie, dzięki – rzuciłem rozzłoszczony.
Patrzyła w dół w milczeniu.
– Daj spokój, Piegusie, nie bądź na mnie zła… Wiesz, że nienawidzę tu spać, nienawidzę nie móc cię dotykać i nienawidzę słuchać pierdół, jakie ma mi do powiedzenia ojciec.
– To nie wiem, kiedy się zobaczymy, bo w tym tygodniu nie mogę pojechać do miasta. Mam egzaminy i zakończenie szkoły.
Cholera!
– Przyjadę po ciebie i spędzimy trochę czasu razem – zaproponowałem, uspokajając głos i głaszcząc ją po plecach.
Westchnęła i spojrzała w inną stronę.
– Proszę, nie wpędzaj mnie w poczucie winy, wiesz, że nie mogę tu zostać – poprosiłem. Wziąłem jej twarz w dłonie i zmusiłem, żeby na mnie spojrzała.
Patrzyła na mnie w milczeniu przez kilka chwil.
– Przedtem zostawałeś…
– Przedtem nie byliśmy razem – uciąłem dyskusję.
Nie powiedziała nic więcej, tańczyliśmy w milczeniu. Raffaella nie oderwała od nas wzroku ani na chwilę przez cały czas, gdy byliśmy razem na parkiecie.
3
Noah
Prawie wszyscy goście już wyszli. Jenna żegnała się z moją matką, a Nick poszedł z Lionem za dom na papierosa. Spojrzałam dookoła, na cały poimprezowy bałagan i po raz pierwszy doceniłam fakt, że ktoś codziennie u nas sprząta.
Po tylu godzinach interakcji społecznych dobrze było mieć chwilę dla siebie, żeby nacieszyć się własnym szczęściem. Impreza okazała się sukcesem – przyszli wszyscy moi przyjaciele i podarowali mi cudowne prezenty, które teraz piętrzyły się na sofie w jadalni. Właśnie zamierzałam zanieść je do mojego pokoju, kiedy poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie.
– Dostałaś całą górę prezentów – wyszeptał mi na ucho Nick.
– Tak, ale żaden nie może równać się z twoim – odparłam, odwracając się, żeby zajrzeć mu w oczy. – To najpiękniejszy prezent, jaki dostałam w życiu, a znaczy dla mnie tym więcej, że jest od ciebie.
Przez chwilę jakby ważył w myślach moje słowa, aż na jego usta wypłynął zarys uśmiechu.
– Będziesz go zawsze nosić? – zapytał. Gdzieś głęboko dotarło do mnie, jak bardzo było to dla niego ważne. W pewnym sensie włożył w ten wisiorek swoje własne serce. Poczułam intensywne ciepło pośrodku klatki piersiowej.
– Zawsze.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Jego wargi musnęły moje z nieskończoną słodyczą. Ale kiedy spróbowałam pocałować go głębiej, przytrzymał mnie.
– Chcesz więcej? – zapytał, prosto w moje rozchylone usta.
Dlaczego nie całuje mnie, jak Pan Bóg przykazał?
Otworzyłam oczy i napotkałam jego wzrok. Jego oczy były niesamowite, a ich błękit tak jasny, że przyprawiał mnie o dreszcze.
– Wiesz, że tak – odpowiedziałam w napięciu, z przyspieszonym oddechem.
– To chodź do mnie na noc.
Westchnęłam. Chciałam iść, ale nie mogłam. Po pierwsze, mama nie była zadowolona, kiedy nocowałam u Nicka, więc zazwyczaj kłamałam, że śpię u Jenny. A po drugie, musiałam się uczyć, bo w tygodniu czekały mnie cztery egzaminy, od których zależała moja przyszłość.
– Nie mogę – wyznałam, zamykając przy tym oczy.
Jego dłoń zsunęła się ostrożnie wzdłuż moich pleców w pieszczocie tak delikatnej, że poczułam, jak podnoszą mi się wszystkie włoski na ciele.
– Jasne, że możesz… I zaczniemy w tym samym miejscu, w którym musieliśmy przerwać tam, w ogrodzie – przekonywał z ustami na moim uchu.
Poczułam motyle w brzuchu i rosnące w moim wnętrzu pożądanie. Jego język zaczął pieścić płatek mojego lewego ucha, by po chwili ustąpić miejsca jego zębom… Chciałam z nim jechać… Ale nie mogłam.
Odsunęłam się, a kiedy otworzyłam oczy i napotkałam jego wzrok, wstrząsnął mną dreszcz… Tak bardzo tęskniłam za tym mrocznym spojrzeniem, za tym ciałem, które onieśmielało mnie, a jednocześnie dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
– Zobaczymy się niedługo, Nick – powiedziałam, robiąc krok w tył.
Ogarnął mnie na wpół rozbawionym, na wpół niezadowolonym spojrzeniem.
– Wiesz, że jeśli teraz ze mną nie pojedziesz, to nie będzie szans na seks aż do zakończenia roku, co?
Wzięłam głęboki haust powietrza. Ostro rozgrywa, chociaż ma rację. Nie będę miała czasu, a już na pewno nie na to, żeby jechać aż do miasta, by się z nim zobaczyć. A skoro on nie zostanie tutaj, bo nie chce widywać swojego ojca…
– Możemy iść do kina – zaproponowałam niepewnym głosem.
Nick zaśmiał się krótko.
– W porządku, jak chcesz, Piegusie – rzekł, przysuwając się i składając na moim czole delikatny i niewinny pocałunek. Robił to naumyślnie, nie miałam wątpliwości. – Spotkamy się za dwa dni i pójdziemy do kina. A potem zobaczymy.
Chciałam zatrzymać go i poprosić, żeby został, chciałam powiedzieć, że go potrzebuję, bo tylko przy nim przestaję mieć koszmary, że są moje urodziny, więc teraz jego kolej, żeby ustąpić i sprawić mi przyjemność, ale wiedziałam, że nic z tego, co powiem, nie zdoła przekonać go, żeby został pod tym dachem.
Patrzyłam za nim, jak dziarsko schodzi po schodach, wsiada do swojego range rovera i odjeżdża, nie oglądając się za siebie.
W ciągu następnych dwóch dni ledwie miałam czas, żeby wyjść z domu i odetchnąć powietrzem. Musiałam wtłoczyć do głowy tyle informacji, że mózg o mało mi nie eksplodował. Jenna nie przestawała do mnie wydzwaniać, żeby skarżyć się na rodziców, chłopaka i w ogóle na cały świat. Zawsze w czasie egzaminów wpadała w histerię, a teraz na dodatek była jeszcze odpowiedzialna za organizację balu absolwentów, i wiedziałam, że wariuje, nie mogąc poświęcić temu tyle czasu, ile by należało.
Na wieczór byłam umówiona z Nickiem, mieliśmy iść do kina, ale czułam się fatalnie przed piątkowym egzaminem, ostatnim, który mi został. Niczego na świecie nie pragnęłam równie mocno, jak się z nim zobaczyć, ale wiedziałam, że całkowicie mnie to zdekoncentruje, bo sama jego obecność rozstrajała mnie wewnętrznie i wiedziałam, że po spotkaniu nie będę już w stanie wrócić do nauki. Bałam się zadzwonić, żeby mu to powiedzieć, wiedziałam, że się wkurzy. Nie widzieliśmy się od dwóch dni, od czasu moich urodzin, i chociaż rozmawialiśmy przez telefon, to za każdym razem byłam dość rozkojarzona.
Właśnie dlatego postanowiłam wysłać mu wiadomość. Nie chciałam się rozpraszać, słysząc jego głos, nie chciałam rozpoczynać kłótni, więc po prostu kliknęłam „Wyślij”, wyciszyłam telefon i postanowiłam zapomnieć o nim na dwadzieścia cztery godziny. Po skończonych egzaminach spotkam się z nim i zrobię, co tylko zechce, ale w tej chwili został mi jeszcze jeden egzamin, od którego zależało wszystko i z którego chciałam dostać jak najlepszą ocenę.
Dwie godziny później wciąż siedziałam w moim pokoju, przedstawiając sobą żałosny widok, z włosami jak z koszmaru i z przemożną ochotą do płaczu, czy może nawet bardziej do dokonania jakiegoś mordu. W pewnym momencie drzwi pokoju otworzyły się niemal bezgłośnie.
Podniosłam głowę. I to był on. Ze zmierzwionymi włosami, w białej koszuli, mojej ulubionej.
Kurde! Wyszykował się na spotkanie ze mną. Spróbowałam uśmiechnąć się jak gdyby nigdy nic i przybrałam wyraz twarzy niewiniątka.
– Ładnie wyglądasz.
Nick uniósł brwi, patrząc na mnie w ten szczególny sposób, który nigdy nie pozwalał mi rozgryźć, co się właśnie dzieje w jego głowie, i podszedł bliżej łóżka, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Wystawiłaś mnie – wytknął mi. Mówił spokojnie, więc nie byłam pewna, czy ma do mnie pretensje, czy raczej wciąż jeszcze próbuje zrozumieć, co się właściwie stało.
– Nick… – zaczęłam, obawiając się jego reakcji, przepełniona poczuciem winy.
– Chodź – poprosił miękkim tonem. Miał dziwny wzrok, wydawało się, że nad czymś się zastanawia, i zdziwiłam się, że nie zaczął od razu robić afery.
Miałam ochotę go pocałować. Zawsze miałam ochotę go pocałować. Gdybym tylko mogła, spędzałabym całe dnie razem z nim, w jego ramionach. Uniosłam się i na kolanach przemieściłam na drugi koniec łóżka, gdzie stał w wyczekującej pozycji.
– Chyba nigdy w życiu żadna laska mnie nie wystawiła, Piegusie – powiedział. Położył mi dłonie w talii. – Nie bardzo wiem, co z tym zrobić.
– Przepraszam – powiedziałam rwącym się głosem. – Jestem tak strasznie zestresowana, Nick, myślę, że nie zdam. Nic nie umiem, a jak obleję, to nie skończę szkoły, nie pójdę na studia i nie dostanę wymarzonej pracy – zostanę nieukiem i skończę, mieszkając z matką, wyobrażasz to sobie? Myślę, że…
Uciszył mnie szybkim pocałunkiem.
– Jesteś największym kujonem, jakiego znam, Piegusie. Nie oblejesz, nie ma takiej możliwości – odsunął usta i spojrzał na mnie z czułością.
– Obleję, Nick, mówię serio, wiem, że dostanę pałę, ogarniasz? Pałę! Przestanę być ulubienicą profesora Lama, a przecież miałam najlepsze oceny z całej klasy. A teraz przestanie mnie traktować w szczególny sposób i widzisz, co mnie…
Zamknęłam usta, widząc w jego oczach nieme napomnienie. No dobra, trochę popłynęłam, ale… Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.
– Chcesz, żebym pomógł ci się zrelaksować?
Tylko nie to spojrzenie, nie patrz tak na mnie, proszę… nie teraz, kiedy ty wyglądasz bosko, a ja ohydnie.
– Jestem zrelaksowana – skłamałam.
– W takim razie wolisz, żebym pomógł ci się pouczyć? Odgarnął mi z twarzy kosmyk włosów i rozpłynęłam się w środku wobec czułości tego gestu.
Nicholas pomagający mi w nauce? To się nie mogło dobrze skończyć.
– Nie trzeba – odpowiedziałam grzecznie. Bałam się, że jeśli zostanie, to będziemy zajmować się wszystkim, ale na pewno nie tematem numer osiem z historii. I chociaż Nick wyglądał powalająco, to nie mogłam ryzykować, że obleję.
Uśmiechnął się kącikiem ust, w ten swój zniewalający sposób, i zobaczyłam, jak daje krok w tył. Podwinął rękawy koszuli, ściągnął buty i przeszedł z drugiej strony łóżka, gdzie usiadł i wziął do ręki moją książkę.
Przebiegł mnie dreszcz na myśl o wszystkim, co robiliśmy razem w tym łóżku, i co niewiele miało wspólnego z nauką. Nick zaczął przerzucać strony, aż znalazł tę, na której skończyłam parę minut wcześniej.
Zapomniałam o wszystkim: o egzaminach, o rekrutacji na studia… Nagle zapragnęłam tylko usiąść mu na kolanach i błądzić końcem języka po jego podbródku.
Zaczęłam się przysuwać, ale zaprotestował ruchem głowy, podnosząc na mnie wzrok.
– Siedź tam – polecił mi rozbawiony. – Będziemy się uczyć, Piegusie. A jak już wszystko przyswoisz, wtedy może dam ci całusa.
– Tylko jednego?
Zaśmiał się i wrócił do notatek.
– Zaczynamy, a jak na koniec okaże się, że już wszystko umiesz, to obiecuję uwolnić cię od tego całego stresu.
I powiedział to najspokojniej na świecie, ja zaś, słysząc to, zadrżałam na całym ciele.
Dwie i pół godziny później znałam temat na wylot. Nick był dobrym nauczycielem… Ku mojemu zaskoczeniu, nie brakowało mu cierpliwości i tłumaczył mi różne kwestie tak, jakby opowiadał historyjki. Parokrotnie przyłapałam się na tym, że wgapiam się w niego zasłuchana, autentycznie zainteresowana tematem wojny secesyjnej. Opowiedział mi nawet o dodatkowych faktach, których nie było ani w mojej książce, ani w notatkach.
Po tym, jak zreferowałam mu temat z najdrobniejszymi szczegółami, zamknął książkę, uśmiechając się z dumą i iskrą pożądania w błękitnych oczach.
– Zdasz na szóstkę.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i przyciągnęłam go do siebie, a on złapał mnie i przytulił. Przeturlaliśmy się po łóżku i pocałował mnie, spragniony moich warg. Wsunęłam mu język do ust, a on igrał z nim przez moment, żeby po chwili zacząć zagryzać, ssać i obejmować ustami moją wargę.
Jęknęłam cicho, kiedy jego dłoń zaczęła zjeżdżać po moim biodrze, podniósł mi nogę i oplótł się nią w pasie. Jego ciało przywarło do mojego i prawie straciłam przytomność, kiedy poczułam słodki ucisk przepełniający mnie rozkoszą.
– Wkurzyłem się, jak przeczytałem twoją wiadomość – poinformował, podciągając mi koszulkę i zachłannie całując mnie w brzuch.
Zamknęłam oczy i odrzuciłam głowę w tył.
– Domyślam się – odparłam, otwierając oczy i spoglądając na niego, bo podniósł głowę i przyglądał mi się z mieszaniną podniecenia i rozbawienia.
– Ale spodobała mi się nauka z tobą, Piegusie… To mi uświadomiło, jak wielu innych rzeczy mogę cię jeszcze nauczyć.
To powiedziawszy, ściągnął mi szorty i zostałam w samej bieliźnie, leżąc pod nim, podczas gdy jego usta znajdowały się zbyt blisko dolnych partii mojego ciała, żebym mogła zachować spokój.
Zrobiłam się nerwowa i poprawiłam trochę na materacu.
Położył mi rękę na brzuchu, nakazując tym gestem, żebym się nie ruszała.
– Obiecałem ci całusa, prawda?
Jego oczy płonęły tuż nad moimi i czułam, że zaraz się rozpłynę. Ale kiedy pojęłam, o czym mówi, spięłam się mimo woli.
– Nick… – nie byłam pewna, czy jestem na to gotowa… Nigdy jeszcze tego nie robiliśmy i nagle poczułam impuls, żeby zerwać się z łóżka i uciec.
Nicholas zbliżył twarz do mojej twarzy, opierając łokcie po obu stronach mojej głowy, i popatrzył na mnie ze spokojem.
– Po prostu się rozluźnij – polecił mi, wtulając nos w moją szyję, wdychając mój zapach i całując mnie delikatnie.
Zamknęłam oczy i poruszyłam się pod nim.
– Jesteś taka słodka… – powiedział, zsuwając się niżej po moim brzuchu, jego wargi muskały moje ciało, przyprawiając mnie o gęsią skórkę.
Kiedy dotarł do celu, zatrzymał się na dłuższą chwilę. To było nieprawdopodobnie podniecające, widzieć go tam, między moimi udami, z czystym pożądaniem w oczach, wiedząc, że pragnie tylko mnie i nikogo innego.
Ostrożnie ściągnął ze mnie bieliznę i poczułam się tak zawstydzona, że zamknęłam oczy, pozwalając, by stało się to, co miało się stać. Nie wiedziałam, czy mi się spodoba, ale wolałam się nad tym nie zastanawiać.
Jego usta zaczęły całować moje uda, najpierw jedno, potem drugie. Delikatnie rozsunął mi nogi i ułożył się między nimi, a ogarnęło mnie drżenie.
Ale potem było jeszcze gorzej, dużo gorzej.
– O Boże…! – krzyknęłam, nie mogąc już wyleżeć bez ruchu.
Jego dłonie chwyciły mnie w talii i nagle poczułam, jak krąży pocałunkami po najdelikatniejszych zakamarkach mojej skóry… Zamknęłam oczy, pozwalając sobie zanurzyć się w jego pieszczoty i w ten cudowny moment. Kiedy poczułam, że robi się zbyt intensywnie, poszukałam go dłonią, prosząc o chwilę wytchnienia.
– Jest jeszcze lepiej niż w mojej wyobraźni – wyznał, zatrzymując się na moment, by po chwili znów zaczął mnie pieścić, bardzo delikatnie. Wpatrywał się we mnie błyszczącymi oczami. – Mam kontynuować?
Cholera!
– Tak… proszę – westchnęłam. Zdążyłam jeszcze dojrzeć jego szeroki uśmiech, zanim znów zamknęłam oczy, oddając się jego pieszczotom, aż stały się tak intensywne, że skończyłam, z całej siły zaciskając pięści na prześcieradle.
O Boże…! Nigdy w życiu nie doświadczyłam czegoś równie erotycznego.
Kiedy doszłam do siebie, Nicholas opierał podbródek na moim brzuchu i wpatrywał się we mnie wzrokiem kogoś, kto właśnie znalazł skarb na dnie oceanu.
Zarumieniłam się, a on się roześmiał i podciągnął do góry, by położyć się koło mnie. Zasłoniłam się prześcieradłem. Wziął mnie w ramiona.
– O rany, Noah… Powiedz mi, dlaczego nie zrobiłem ci tego wcześniej?
Odwróciłam się i wtuliłam twarz w jego pierś. Nicholas wciąż był ubrany, ale nie musiałam nawet na niego patrzeć, żeby zauważyć jego erekcję.
Czy teraz ja powinnam zrobić to jemu?
Znów zaczęłam robić się nerwowa, ale Nick pocałował moje włosy i podniósł się, wstając z łóżka.
– Gdzie ty idziesz? – zapytałam, kiedy skierował się do drzwi.
– Jeśli nie wyjdę teraz, to nie wyjdę przez całą noc – wyjaśnił z zauważalnym napięciem w głosie. Złapałam spodenki, które leżały na poduszce obok mnie, gdzie rzuciliśmy je wcześniej, i założyłam je na siebie. Wstałam z łóżka i podeszłam do niego.
– W piątek kończę, Nick, i będziemy mieli dla siebie całe lato.
Przysunęłam się i przytuliłam go z miłością.
Nick ścisnął mnie ramionami i westchnął z rezygnacją.
– Jak nie dostaniesz szóstki z tego egzaminu, to będziesz miała ze mną do czynienia.
Roześmiałam się i odsunęłam od jego piersi, żeby mu się przyjrzeć.
– Dziękuję… za wszystko – powiedziałam, czując, jak znów się rumienię.
Wyciągnął rękę i pogładził mnie po policzku.
– Jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało, Piegusie, więc za nic mi nie dziękuj.
Poczułam, jak moje serce wypełnia się szczęściem i jednocześnie ogromnym żalem, kiedy pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł, zostawiając samą.
Egzamin poszedł mi doskonale. Nie mógłby pójść lepiej, a kiedy pięć minut po nim spotkałam się na korytarzu z Jenną, tylko na siebie spojrzałyśmy i obie zaczęłyśmy skakać jak wariatki. Ludzie gapili się na nas, jedni ze śmiechem, inni ze zdegustowanym wyrazem twarzy, ale miałam to gdzieś… Mój pobyt tutaj dobiegł końca, nie będę już musiała nosić tego głupiego mundurka, pozwalać się traktować jak małą dziewczynkę, pokazywać mamie ocen do podpisu ani znosić żadnych innych bzdur w tym stylu. Byłam wolna, obie byłyśmy wolne. Czułam się najszczęśliwsza na świecie.
– Nadal w to nie wierzę! – wykrzyknęła Jenna, ściskając mnie jak szalona w dniu ogłoszenia wyników. Poszłyśmy do stołówki i od wejścia usłyszałyśmy, jak wszystkie nasze koleżanki i koledzy robią wielkie zamieszanie: wrzeszczą, tańczą, śmieją się, klaszczą – totalne szaleństwo, impreza na całego. Pozostali uczniowie patrzyli na nas jak na nienormalnych, choć niektórzy nie mogli ukryć zazdrości, bo większość z nich musiała czekać jeszcze parę lat, zanim też będą mogli się stąd wynieść.
– W planach jest ognisko na plaży, będziemy palić mundurki – poinformował nas jeden z chłopaków z promiennym uśmiechem. – Piszecie się?
Spojrzałyśmy po sobie z Jenną.
– No raczej! – wykrzyknęłyśmy jednocześnie, co przyprawiło nas obie o histeryczny wybuch śmiechu. Zachowywałyśmy się jak pijane, pijane radością.
Po godzinie wspólnego świętowania, biegania po salach, wspólnych wygłupów i marnowania czasu, wyszłam z tej szkoły, w której w gruncie rzeczy spotkało mnie więcej dobrego niż złego. Pamiętałam, jak bardzo na początku jej nienawidziłam, ale gdyby nie ona, to nie dostałabym się na Uniwersytet Kalifornijski, żeby studiować filologię angielską, o czym od zawsze marzyłam.
Wypadłam jak z procy, kiedy przeczytałam wiadomość od Nicka, że czeka na mnie przed wejściem. Stał przy swoim samochodzie i ogromny uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy zobaczył mnie promieniejącą ze szczęścia. Nie mogąc opanować radości, puściłam się biegiem i rzuciłam w jego ramiona. Jego dłonie natychmiast mnie pochwyciły i stopiliśmy się w pocałunku godnym komedii romantycznej.
Skończyłam liceum z najwyższymi ocenami, szłam na uniwersytet, na który nigdy wcześniej nie byłoby mnie stać, chodziłam z najwspanialszym chłopakiem pod słońcem, którego uwielbiałam i za dwa miesiące zamierzałam zamieszkać poza domem, na kampusie uniwersyteckim, mając przed sobą świetlaną przyszłość.
Nic nie mogło pójść lepiej.
4
Nick
Moja dziewczyna skończyła liceum! Czułem się najdumniejszym facetem na ziemi! Nie tylko była śliczna, ale też niewiarygodnie bystra. Skończyła szkołę z najlepszymi ocenami, uniwersytety się o nią biły, a ona w końcu wybrała moją uczelnię, tutaj, w Los Angeles. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby wróciła do Kanady, tak jak planowała na początku. Nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu się do mnie wprowadzi. Jeszcze jej tego nie powiedziałem, ale chciałem, żeby zamieszkała ze mną. Miałem dosyć cholernych ograniczeń, które narzucili nam rodzice, jak tylko zaczęliśmy być razem. Od porwania Noah jej matka dostała paranoi. Jakby tego było mało, obydwoje zaczęli okazywać nam niezadowolenie z tego, że ze sobą chodzimy. Stosunki między nami ochładzały się coraz bardziej, a kiedy się wyprowadziłem, wbrew moim przewidywaniom wcale nie wróciły do normy, a wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej się zaogniły. Prawie nie pozwalali Noah przychodzić do mnie ani tym bardziej zostawać na noc. Musieliśmy ciągle wymyślać coraz to nowe wymówki, żeby móc w spokoju spędzać razem czas. Mnie w zasadzie nie obchodziło, co ma do powiedzenia ojciec czy jego żona, byłem pełnoletni, niedługo miałem skończyć dwadzieścia trzy lata i robiłem, co mi się żywnie podoba, ale Noah była w innej sytuacji. Byłem świadomy, że dzieląca nas różnica pięciu lat będzie przyczyną problemów w przyszłości, ale nigdy nie myślałem, że będzie z tym aż tyle bólu głowy.
Teraz jednak nie pora, żeby się tym zamartwiać. Świętowaliśmy przecież. W planach było słynne ognisko na plaży, które w tym roku organizowała jej klasa. Nie miałem na to zbytniej ochoty, ale przynajmniej spędzimy trochę czasu razem. Następnego dnia będzie bardzo zajęta zakończeniem szkoły, a potem matka chciała z nią zjeść uroczystą kolację, więc albo wyjdziemy dzisiaj razem, albo jutro będę musiał znowu się nią dzielić z całym światem. Wiem, że mogę wydać się egoistą, ale w ciągu ostatnich miesięcy, wypełnionych jej szkołą, moimi wyjazdami do San Francisco i kłodami rzucanymi nam pod nogi przez rodziców, nie spędziłem z nią nawet połowy tego czasu, który bym chciał, więc miałem zamiar wykorzystać okazję.
Droga na plażę minęła nam przyjemnie. Noah emocjonowała się zakończeniem szkoły i przez dwadzieścia minut podróży samochodem ani na chwilę nie zamknęła buzi. Czasami śmieszy mnie jej gestykulacja, kiedy czymś się ekscytuje. W takich chwilach wydaje się, że jej ręce żyją własnym życiem.
Zaparkowałem, jak tylko mogłem najbliżej, ze względu na tłumy ludzi, które już się tam zgromadziły. Byli tam nie tylko koledzy z klasy Noah, ale chyba wszystkie klasy maturalne z południowej Kalifornii.
– Miało być tylko kilka osób… – skomentowała, patrząc na tłumy w zdumieniu, tak jak ja.
– Jeśli kilka osób oznacza pół stanu…
Uśmiechnęła się, ignorując moją odpowiedź, i podeszła do Jenny, która pojawiła się dosłownie w tym momencie. Miała na sobie stanik od kostiumu i krótkie spodenki, wyglądała oszałamiająco.
– Pijemy! – krzyknęła.
Wszyscy kolesie dookoła unieśli kieliszki w toaście na jej cześć.
Noah objęła ją, pokładając się ze śmiechu. Kiedy nadeszła moja kolej, wykorzystałem swój wzrost i siłę, i wyrwałem jej z dłoni kubek. Rozlałem zawartość na piasek.
– Ej! – zaprotestowała oburzona.
– Gdzie jest Lion? Powinien tu być – spytałem, otwarcie się śmiejąc z jej obrażonej miny.
– Idiota! – rzuciła Jenna i zaczęła mnie ostentacyjnie ignorować.
Noah potrząsnęła głową i objęła mnie za szyję. Stanęła na palcach, żeby lepiej widzieć moją twarz.
– Jesteś pewien, że chcesz tu zostać? – spytała, głaszcząc mnie po szyi długimi palcami.
– Baw się, Piegusie, mną się nie przejmuj – odpowiedziałem i pochyliłem głowę, żeby przycisnąć zamknięte usta do jej mięsistych warg. Doprowadzały mnie do szaleństwa. – Idę poszukać Liona, przyjdź do mnie, jak zatęsknisz.
– Już tęsknię – odparła i właśnie wtedy Jenna chwyciła ją pod ramię i pociągnęła Bóg wie gdzie, żeby robić nie wiadomo jakie głupoty.
Spojrzałem na nią wrogo, ale wypuściłem Noah z objęć. Poszły do kolegów, którzy przygotowywali mundurki, żeby wrzucić je do ognia. Stara tradycja… Jeszcze pamiętałem, jak spaliłem swój.
Podszedłem do jednego z małych ognisk, gdzie było niewiele osób, i z rękami w kieszeniach zapatrzyłem się w ogień. Fantazjowałem o tym wszystkim, co chciałem robić tego lata z Noah, biorąc pod uwagę możliwości, które otwierały się przed nami w ciągu następnych paru miesięcy.
Nagle zauważyłem Liona. Siedział sam przy ognisku najbardziej oddalonym od centrum zabawy. W ręku trzymał piwo i wpatrywał się w płomienie, tak jak ja przed chwilą, tylko że on wyglądał na zmartwionego i smutnego. Podszedłem, żeby z nim pogadać.
– Co jest, ziom? – zagaiłem i huknąłem go w plecy. Wziąłem butelkę ze skrzynki, która stała u jego stóp.
– Staram się przyspieszyć upływ czasu na tej zasranej imprezie – odpowiedział i pociągnął długi łyk z butelki.
– Upijając się? Jenna jest już nieźle nawalona, ktoś z was dwojga będzie musiał prowadzić. Na twoim miejscu wyluzowałbym z piciem – ostrzegłem go. Olał mnie i znowu uniósł butelkę do ust.
– Nie chciałem tu przyjeżdżać, to Jenna się uparła – patrzył w przestrzeń.
– Skończyła szkołę, Lion, nie możesz jej obwiniać za to, że nie rozumie, jak chujowo się czujesz. Ja też nie rozumiem.
Zaczerpnął haust powietrza i wrzucił butelkę do ognia. Natychmiast się roztrzaskała.
– Warsztat nie idzie tak dobrze, jak do tej pory. Ostatnie, czego bym chciał, to żeby mój brat wyszedł z więzienia i zobaczył, że nie udało mi się utrzymać biznesu rodzinnego…
– Jeśli potrzebujesz kasy…
– Nie chcę od ciebie hajsu, Nicholas, sto razy o tym rozmawialiśmy. Mogę to rozwiązać, tylko że nie wyszło tak, jak planowałem, o to mi chodzi.
Spojrzałem na niego i od razu się zorientowałem, że nie mówi mi wszystkiego.
– Lion, zanim wleziesz w jakieś bagno…
Odwrócił się do mnie. Spojrzał na mnie tak, że się zamknąłem.
– Przedtem nie miałeś nic przeciwko ładowaniu się w bagno. Co się z tobą, kurwa, dzieje, Nicholas?
Wytrzymałem jego spojrzenie bez mrugnięcia.
– Porwali moją dziewczynę, to się ze mną dzieje.
Lion wyglądał, jakby pożałował swoich słów, odwrócił wzrok i wyciągnął papierosa z tylnej kieszeni dżinsów.
– O wilku mowa, Noah tu idzie – powiedział i odsunął się ode mnie. Odwróciłem się i faktycznie zobaczyłem Noah. Na twarzy miała uśmiech, a wiatr rozwiewał jej włosy.
Wykrzywiłem usta w uśmiechu i objąłem ją. Pocałowała mnie w pierś i zwróciła się do Liona.
– Jenna cię szuka – poinformowała go z uśmiechem.
– Świetnie – odpowiedział ten złamas chamskim tonem. Uśmiech zniknął z twarzy Noah, a mnie naszła ochota, żeby pięściami wybić mu z głowy ten zły humor.
Odwrócił się i odszedł bez słowa w stronę jakichś ludzi.
Noah spojrzała mi w oczy.
– Co mu jest?
Pokręciłem przecząco głową i pocałowałem ją w czubek głowy.
– Ma zły dzień, nie przejmuj się nim – poradziłem jej. Schyliłem się, żeby ucałować jej policzek rozgrzany ogniskiem, potem zanurzyłem twarz w zagłębieniu między obojczykiem a szyją. Moje usta od wielu dni tęskniły za jej skórą i ostatnie, czego bym chciał, to żeby miała zepsuty humor przez jakąś pierdołę. – Kocham cię – powiedziałem. Pieściłem jej szyję, smakowałem jej skórę i patrzyłem, jak drży pod moimi pieszczotami.
– Nick – wymówiła moje imię, kiedy moje usta zagłębiały się w dołek między jej piersiami.
Oderwałem się od niej na chwilę, zadurzony w niej po czubki uszu, ale zdałem sobie sprawę, że budzimy zainteresowanie ludzi, którzy chętnie popatrzyliby na ten piękny spektakl erotyczny.
Zakląłem pod nosem i pociągnąłem ją w kierunku, gdzie nie było nikogo.
– Przejdziemy się? – zaproponowałem. Oddaliliśmy się od ognisk, wchodząc w ciemność nocy, przy rytmicznym szumie fal. Nie istniało lepsze miejsce, chciałem się nią nacieszyć w spokoju, nie przy odgłosach głupiej imprezy.
Noah była dziwnie spokojna, zatopiona w swoich myślach. Nie chciałem jej przeszkadzać. W końcu zwróciła się do mnie.
– Mogę zadać ci pytanie? – spytała nerwowo.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się z rozbawieniem.
– Jasne, Piegusie – odparłem. Zatrzymaliśmy się pod drzewem, którego korzenie wystawały spod piasku. Drzewo górowało nad nami jak jakiś olbrzym. Usiadłem u jego stóp, pociągnąłem w dół Noah i posadziłem ją między moimi nogami. Mogłem teraz patrzeć jej w oczy, nie musząc się schylać.
Pokręciła głową.
– Już nic, to głupie pytanie – unikała mojego wzroku. Zaczęła się czerwienić, a moja ciekawość sięgnęła zenitu.
– O, nie. Powiedz mi, o co chodzi – nalegałem.
– Nie, naprawdę, to nic ważnego.
– Jesteś czerwona jak burak, teraz musisz mi powiedzieć, bo umrę z ciekawości. Wal – naciskałem.
Nienawidziłem, kiedy tak robiła. Musiałem wiedzieć o wszystkim, co myśli, co czuje… Nie chciałem, żeby czegokolwiek się przede mną wstydziła, w dodatku byłem tak zaintrygowany, że nie mogłem pozwolić jej, żeby mi nie powiedziała, co ją gnębi.
W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Zaczęła bawić się kosmykiem włosów.
– Zastanawiałam się… wiesz, po tym, co było ostatniego wieczoru, kiedy ty… – mówiła, robiąc się purpurowa.
Starałem się nie śmiać. Nigdy przedtem tego tak nie robiliśmy, chciałem z Noah zacząć powoli, wprowadzić ją w seks stopniowo, a przede wszystkim poczekać, aż będzie gotowa.
– Kiedy w tak spektakularny sposób zainicjowałem seks oralny? – spytałem, bawiąc się jej reakcją.
– Nicholas! – wykrzyknęła wzburzona, rozglądając się na prawo i lewo, jakby ktoś mógł nas usłyszeć tu, gdzie byliśmy. – Wiesz co, zapomnij, nie wiem, co mi przyszło do głowy, żeby o tym mówić.
Przyciągnąłem ją do siebie i zmusiłem, by na mnie spojrzała.
– Jesteś moją dziewczyną, możesz ze mną rozmawiać o wszystkim… O co ci chodzi? O to, co wtedy robiliśmy? – starałem się ją uspokoić. Wiedziałem, że umiera ze wstydu, rozmawiając na te tematy. Przekonałem się o tym, kiedy czasami wymknęło mi się jakieś grubiańskie określenie. – Nie podobało ci się?
Jasne, że jej się podobało, musiała zakryć twarz, żeby nikt nie usłyszał jej krzyków. Szlag, czy musimy o tym teraz rozmawiać? Podniecało mnie samo wspomnienie.
– Podobało mi się, nie o to chodzi – odparła, patrząc w bok. – Ale… zastanawiałam się, czy ty byś chciał… to znaczy, żebym zrobiła to samo tobie.
Mało się nie zakrztusiłem własną śliną.
Spotkaliśmy się spojrzeniem, w jej wzroku był wstyd, ale też pożądanie. Tak, w tych miodowych oczach widziałem pożądanie i, mój Boże, nie mogę rozmawiać z nią o seksie w miejscach publicznych. Na samą myśl staję się nerwowy…
– Szlag, Noah… – oparłem się głową o jej czoło. – Chcesz, żebym umarł na zawał?
Roześmiała się rozbawiona.
– Więc myślałeś o tym – powiedziała. Zatkało mnie. Odkleiłem się od jej czoła, żeby na nią spojrzeć.
– Chyba każdy facet, który ma oczy, myśli dokładnie o tym, kiedy na ciebie patrzy, kochanie. Jasne, że myślałem o tym, ale to nie jest coś, co musimy zrobić, chyba że ty chcesz.
Zagryzła nerwowo wargi.
– Ale… to nie w porządku, to znaczy, że ty musiałeś przez to przejść, a ja …
Wybuchnąłem śmiechem.
– Przejść przez to? Mówisz, jakby to była jakaś tortura – starałem się ją zrozumieć. – Noah… Sprawiło mi to wielką przyjemność. Więcej, chcę to powtórzyć, gdy tylko będzie okazja.
Oczy Noah rozwarły się w zaskoczeniu, ale też podnieceniu. Czasami zapominałem, jak bardzo była niewinna.
– W takim razie ja też to zrobię… – oznajmiła zdecydowanie, chociaż w jej oczach nadal widziałem wahanie.
– Nie – zaprzeczyłem rozbawiony. – To tak nie działa. To, co ja robię z tobą, nie zależy od tego, co ty chcesz robić ze mną. Nie jest tak, że dzisiaj ja, jutro ty. Kiedy będziesz chciała, wtedy to zrobisz, a jeśli ten moment nigdy nie nadejdzie, cóż… poszukam sobie innej – zażartowałem. Wbiła mi łokieć pod żebro.
– Bądź poważny! – zażądała, przywołując mnie do porządku.
Starałem się być poważny.
– Wiem, żartowałem. Nie chcę, żebyś zrobiła cokolwiek, czego nie chcesz zrobić. Dobrze? – pocałowałem ją w nos.
Zamrugała i spojrzała na mnie.
– A nie będzie ci przykro…? Nie mówię, że nie chcę, tylko że, no… chyba nie jestem gotowa.
Dlatego byłem w niej zakochany. Dziewczyna bez charakteru uległaby tylko po to, żeby mnie zadowolić. Noah taka nie była, jeśli nie miała pewności, mogłeś robić, co chcesz, żeby ją przekonać, ale ona była wierna sobie.
– Chodź tutaj – przyciągnąłem ją do siebie. Całowałem, jakby jutro świat miał się skończyć. – Wystarczysz mi ty, kochanie.
Uśmiechnęła się słodko i po kilku chwilach znowu dorwaliśmy się do siebie.
5
Noah
Kończyłam szkołę. Nie wiem, czy znacie już to cudowne uczucie. Miałam świadomość, że to co najtrudniejsze wciąż jeszcze przede mną, w końcu czekały mnie teraz studia, ale jednak ukończenie szkoły średniej nie może równać się z niczym innym. To krok w dorosłość, krok ku niezależności, uczucie tak satysfakcjonujące, że czułam, jak wszystko aż się we mnie trzęsie, kiedy razem z resztą koleżanek i kolegów czekałam, aż wyczytają moje nazwisko.
Lista była ułożona w porządku alfabetycznym, więc Jenna była sporo przede mną. Ceremonię zorganizowano z najwyższą dbałością i elegancją w szkolnym ogrodzie, w którym rozwieszono tablice z napisem: „ZAKOŃCZENIE ROKU 2016”. Pamiętałam, jak wyglądały ceremonie w moim starym liceum. Odbywały się w sali gimnastycznej przystrojonej paroma balonami i tyle. Tutaj przystrojone były nawet drzewa otaczające ogród. Krzesła, na których siedzieli rodzice i goście, były obite drogimi materiałami w kolorach zielonym i białym – barwach firmowych szkoły, zaś nasze togi, w tym samym zielonym kolorze, zaprojektowała znana projektantka. To było wariactwo, idiotyczne marnowanie pieniędzy, ale w ostatnim czasie nauczyłam się już nie bulwersować takimi rzeczami – w końcu żyłam otoczona multimilionerami, dla których było to coś naturalnego.
– Noah Morgan! – wyczytano przez mikrofon. Podskoczyłam i cała w nerwach wspięłam się po schodkach, żeby odebrać świadectwo. Z radosnym uśmiechem spojrzałam w stronę rzędów dla gości i namierzyłam wzrokiem Nicka i moją matkę, bijących mi brawo na stojąco, równie uszczęśliwionych jak ja. Mama dodatkowo podskakiwała jak szalona, co wywołało u mnie jeszcze większy uśmiech. Uścisnęłam rękę pani dyrektor i dołączyłam do pozostałych absolwentów.
Kiedy wszyscy odebraliśmy już swoje świadectwa, dziewczyna ze średnią o dwie dziesiąte punktu wyższą od mojej weszła na podium i wygłosiła przemówienie dyplomowe. Było wzruszające, dowcipne i naprawdę piękne – nikt nie zrobiłby tego lepiej. Stojąca koło mnie Jenna uroniła kilka łez, a ja, śmiejąc się, próbowałam się powstrzymać od pójścia w jej ślady. Wprawdzie spędziłam tam tylko rok, ale za to jeden z najlepszych w moim życiu. Kiedy już ostatecznie wyzbyłam się uprzedzeń wobec tej szkoły, zdołałam zdobyć tu nie tylko najlepsze przygotowanie uniwersyteckie, ale też kilka świetnych przyjaciółek.
– Gratulacje dla rocznika 2016! Jesteście wolni! – radosnym chórem zawołali do mikrofonu nauczyciele.
Podnieśliśmy się wszyscy razem i wyrzuciliśmy w górę nasze birety. Jenna uścisnęła mnie tak mocno, że prawie zabrakło mi tchu.
– Czas na imprezę! – wykrzyknęła przyjaciółka, klaszcząc i skacząc jak opętana. Roześmiałam się, a po chwili otoczyły nas setki rodziców, którzy szukali swoich dzieci, by im pogratulować. Pożegnałyśmy się szybko i zaczęłyśmy szukać własnych rodziców.
Czyjeś ramiona oplotły mnie od tyłu i podniosły z ziemi.
– Gratulacje, kujonko! – powiedział mi do ucha Nick, postawił mnie na ziemi i głośno cmoknął w policzek. Odwróciłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
– Dzięki! Nadal nie mogę w to uwierzyć! – przyznałam z twarzą wtuloną w jego szyję, podczas gdy on obejmował mnie mocno ramionami.
Zanim zdążyłam go pocałować, zjawiła się moja matka, wcisnęła się między nas i przytuliła mnie ze wszystkich sił.
– Skończyłaś szkołę, Noah! – zapiszczała jak nastolatka, podskakując i zmuszając mnie do tego samego. Roześmiałam się, patrząc jednocześnie, jak Nick pobłażliwie kręci głową i również się śmieje – z mojej mamy i ze mnie.
William stał obok nas i kiedy mama wreszcie mnie puściła, objął mnie z czułością.
– Mamy dla ciebie niespodziankę – oświadczył.
Spojrzałam podejrzliwie na całą trójkę.
– Co takiego wymyśliliście? – zainteresowałam się z uśmiechem.
Nick chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą.
– Chodźmy – powiedział i ruszyłam za nim przez ogród. Wszędzie dookoła było tyle ludzi, że trochę to trwało, zanim dotarliśmy na parking.
Gdzie nie spojrzeć, wszędzie stały samochody z ogromnymi wstążkami, czasem w bardzo jaskrawych kolorach, lub z balonami przywiązanymi do lusterek. Matko Boska! Jak szalony musi być rodzic, żeby kupić taką maszynę osiemnastoletniemu gówniarzowi?
I wówczas Nick zasłonił mi oczy wielką dłonią i poprowadził mnie przez parking.
– Co ty wyprawiasz? – zapytałam ze śmiechem, potykając się o własną stopę. Zaczynałam się we mnie budzić ciekawość.
Nie, niemożliwe…
– Tędy, Nick – pokierowała go moja matka, podekscytowana jak nie wiem co. Nick zatrzymał się i zwrócił w inną stronę.
Po chwili odsłonił mi oczy, a mnie opadła szczęka, dosłownie.
– Powiedz, że ten czerwony kabriolet nie jest dla mnie – szepnęłam z niedowierzaniem.
– Gratulacje! – zawołali chórem William i moja mama, oboje z promiennym uśmiechem.
Nick machał mi kluczykami przed nosem.
– Teraz nie masz już wymówki, żeby do mnie nie przyjechać – mruknął z zadowoleniem.
– Zwariowaliście? – wrzasnęłam histerycznie, kiedy odzyskałam zdolność rekcji.
Kurde, kupili mi pieprzone audi…
– O mój Boże! – piszczałam jak nienormalna.