Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Która arystokratka została agentką? Czy „Krwawą Lunę” dręczyły wyrzuty sumienia? Dlaczego Irena Gelblum zmieniła nazwisko? Co, oprócz zainicjowania w Polsce Uniwersytetów Trzeciego Wieku, zawdzięczamy Halinie Szwarc? Najnowsza książka z serii biografii historycznych wydawnictwa Lira przedstawia sylwetki dziesięciu Polek, którym przyszło igrać z własnym życiem i historią. Bohaterki? Zdrajczynie? A może ofiary czasów, w jakich przyszło im żyć? Jarosław Molenda, znany pisarz i publicysta, przybliża nam losy Polek uwikłanych w tragiczną historię XX wieku. Kontrowersyjne postaci, tajemnice wywiadów i biograficzne ciekawostki gwarantują pasjonującą lekturę!
Autor ma w swoim dorobku ponad trzydzieści książek popularno-naukowych o tematyce historycznej i podróżniczej, jest też dziennikarzem magazynu „Dookoła Świata”. Nakładem Liry ukazały się dotychczas „Podróżniczki. Dziewczyny, które nie znały granic” jego autorstwa.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 256
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja: Ewa Popielarz, Alicja Berman
Korekta: Marek Kowalik
Skład: Igor Nowaczyk
Projekt okładki: Magdalena Wójcik
Zdjęcie na okładce: ©yui/shutterstock.com,
©Kirill Makarov, ©Sergejs Rahunoks/123rf.com
Zdjęcie autora: © Karolina Gajcy
Retusz zdjęcia okładkowego: Katarzyna Stachacz
Źródła ilustracji: domena publiczna, Wikimedia Commons, zbiory Uniwersytetu Trzeciego Wieku im. Prof. Haliny Szwarc w Warszawie, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Redakcja techniczna: Kaja Mikoszewska
Pomimo usilnych starań autorowi nie udało się dotrzeć do wszystkich właścicieli praw autorskich rycin i fotografii zamieszczonych w niniejszym opracowaniu czy choćby ich zidentyfikować. Prawną podstawę wykorzystania tejże ikonografii stanowiło założenie, że należą one do domeny publicznej, ponieważ zgodnie z art. 3 ustawy z dnia 29 marca 1926 roku oraz art. 2 ustawy z dnia 10 lipca 1952 roku o prawie autorskim, fotografie polskich autorów (lub te, które ukazały się po raz pierwszy w Polsce lub równocześnie w Polsce i za granicą), opublikowane bez wyraźnego zastrzeżenia praw autorskich przed uchwaleniem ustawy z dnia 23 maja 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych, nie podlegają ochronie; należy domniemywać, że są własnością publiczną. Ewentualnych właścicieli praw autorskich prosimy o kontakt z wydawnictwem.
Producenci wydawniczy: Marek Jannasz, Anna Laskowska
© Copyright by Lira Publishing Sp. z o.o., Warszawa 2019
Lira Publishing Sp. z o.o.
Wydanie pierwsze
Warszawa 2019
ISBN: 978-83-66229-50-1 (EPUB); 978-83-66229-51-8 (MOBI)
www.wydawnictwolira.pl
Wydawnictwa Lira szukaj też na:
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej
Pierwsza wojna światowa i militarne zmagania z lat 1918–1920 radykalnie zmieniły postrzeganie Polek przez społeczeństwo oraz przez nie same. Kobiety przestały być jedynie matkami i żonami powstańców, obnoszącymi się czernią po kolejnych klęskach, czy kimś w rodzaju Mickiewiczowskiej Litwinki, dziewicy-bohatera, Emilii Plater. Nic już nie mogło zahamować ambicji Polek, by uczestniczyć na równych prawach z mężczyznami nie tylko w wysiłku obronnym państwa.
W związku ze skalą działań II wojny światowej i udziałem mężczyzn w bezpośrednich walkach na frontach tego konfliktu doszło wówczas do złamania wielu obowiązujących dotychczas społecznych konwenansów. Kobiety były obecne we wszystkich obszarach zarezerwowanych do tej pory wyłącznie dla mężczyzn. Jak trafnie zauważa Mikołaj Morzycki-Markowski:
„Łamiąc nierozsądny z ich punktu widzenia opór przełożonych, zajęły się sabotażem i dywersją – wysadzaniem torów i mostów, wywiadem, wyrafinowanym szpiegostwem, konstruowaniem broni i ładunków wybuchowych, fałszerstwami dokumentów, pracowały przede wszystkim jako łączniczki, sanitariuszki i sekretarki. Czytając wspomnienia z tamtych lat, należy czasem zadać pytanie, jak to możliwe, że kobieta przygotowująca i podająca obiad na spotkaniu Komendy Głównej AK następnego dnia jechała setki kilometrów z zadaniem realizacji wyrafinowanego zadania wywiadowczego. A takie sytuacje i na takim poziomie konspiracji się zdarzały”[1].
W zamieszczonych w niniejszym opracowaniu biografiach opisałem życiową drogę bohaterek, od urodzenia aż do śmierci, oraz ich kolejne wybory, które zadecydowały o tym, że trafiły na karty zawikłanej historii. Starałem się zobrazować mniej znane fragmenty tych życiorysów, podejmując również próbę skonfrontowania się ze stereotypami, których w przypadku całej dziesiątki nie brakuje. Część z tych pogłosek okazała się zwyczajnie nieprawdą.
Z pewnością najbardziej znaną polską agentką wywiadu z czasów II wojny światowej jest Krystyna Skarbek. Jej sława przyćmiła nieco dokonania innych Polek, które także zapisały piękne karty historii. Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje Halina Szymańska. Postać enigmatyczna, a przez to niezwykle ciekawa, choć nie była żołnierzem ani nawet funkcjonariuszem wywiadu. Równie niesłusznie zapomniane pozostają Halina Szwarc czy Klementyna Mańkowska. Na paradoks, a wręcz na skandal zakrawa, że biogram tej ostatniej w angielskiej wersji Wikipedii jest o wiele obszerniejszy niż na jej polskiej stronie!
Mimo coraz bogatszej dokumentacji wciąż wiele zagadek czeka na rozwiązanie. Gdy jednak weźmiemy pod uwagę, jak dobrze maskowały się rodzime agentki, trudno oczekiwać ostatecznego ustalenia szczegółów ich życiorysów. Były z pewnością postaciami nietuzinkowymi, a ich życie to gotowy scenariusz na film lub serial wojenno-przygodowy.
Jej dziadkiem był Juliusz Kossak, klasyk malarstwa, o którym Stanisław Witkiewicz pisał: „Cokolwiek żyło w obszarze Polski, wszystko to żyło i żyć będzie w dziełach Kossaka”. Artystycznym spadkobiercą Juliusza, autorem scen batalistycznych, był jej stryj Wojciech Kossak. Z kolei jej ojciec, Tadeusz Kossak, o jedną kartkę z kalendarza młodszy od brata bliźniaka Wojciecha (jeden przyszedł na świat 31 grudnia 1856 roku, a drugi już 1 stycznia 1857 roku), zapamiętany został w dziejach rodzinnych nie jako człowiek sztuki, lecz jako uczestnik ruchów wolnościowych i więzień carskiej tiurmy.
„Wojtek i Tadeusz – wspominała Magdalena Samozwaniec – byli braćmi bliźniakami, tak podobnymi do siebie, że ich matka wiązała im na szyjach kolorowe tasiemki, aby móc ich odróżnić”[1]. Obaj poślubili siostry – Annę i Marię Kisielnickie herbu Topór. Czy i one miały podobny problem jak teściowa, tego kroniki rodzinne nie odnotowały...
Rodzina Wojciecha to tak zwana krakowska linia Kossaków. Bogaci, światowi, wyemancypowani. Zupełnie różni od tych z Górek, którzy z trudem wiązali koniec z końcem. Również Zofia Kossak była zupełnie inna niż jej krakowskie kuzynki. One kokieteryjne, romantyczne, w pięknych sukniach. Ona już w młodości nosiła skromne suknie z niskim stanem lub przewiązane paskiem, włosy wiązała w kok bądź ścinała na pazia. Była rozsądna, praktyczna i, jak o Zofii pisała Magdalena Samozwaniec: „biegała, tupiąc bosymi stopami, a na koniu jeździła na oklep”[2].
Rzeczywiście jej ulubionym zajęciem była jazda konna, zwłaszcza po przeniesieniu się do Skowródek na Wołyniu, gdzie mieściła się stadnina, a nieopodal „widniały Werchniaki, przed laty emira Rzewuskiego własność, gdzie w lochu ukrytym pono po dziś dzień czekają skarby jego własną ręką zakopane”. Pani Zofia i bez takiego sąsiedztwa doceniłaby siłę legendy, ale patronat mitycznego emira, opiewanego przez Mickiewicza w Farysie, z pewnością przydawał romantyzmu jej ówczesnej sielskiej egzystencji.
Jak zauważa Monika Luft, wiele napisano o Zofii Kossak-Szczuckiej jako współinicjatorce Żegoty, więźniarce Auschwitz, zaangażowanej publicystce, pisarce przybliżającej młodemu pokoleniu dzieje kraju. Tyle słów – mądrych, gorzkich, oskarżycielskich, usprawiedliwiających – padło w dyskusji o tym, czy jej heroiczna postawa w czasie wojny zmazała czy też nie winę, jaką było manifestowanie niechęci do Żydów. Ale dla ludzi, którzy swoje życie związali z hodowlą koni arabskich, pozostanie ona autorką relacji o budzącym grozę odejściu świata, który dziś istnieje już tylko na kartach książek.
„A koniec, jak wiemy, był straszny – pisze Monika Luft. – Kossak-Szczucka, uciekinierka z Nowosielicy, była świadkiem unicestwienia słynnej stadniny w Antoninach, niegdyś letniej rezydencji książęcego rodu Sanguszków, potem siedziby księcia Józefa Potockiego, młodszego syna Marii z Sanguszków Alfredowej Potockiej, zapalonego hodowcy, który z pasją kontynuował dzieło swego dziada, Romana Sanguszki, wielbiciela koni arabskich. [...]
Jakie znaczenie mogą mieć cierpienie i śmierć zwierząt, choćby najwspanialszych i najbardziej szlachetnych, gdy giną całe narody, gdy miliony ludzi skazywane są na zagładę, a okrucieństwa zdają się nie mieć końca? Kto by się przejmował losem koni, gdy historia gotuje ludziom los najtragiczniejszy z możliwych: Kto by chciał dawać temu świadectwo i po co? Chyba tylko ktoś, kto nie ma wyboru. Bo nie da się uciec od wrażliwości, gdy nosi się nazwisko wszechstronnie utalentowanej, malarsko i literacko, rodziny”[3].
Osobowości trzech wnuczek Juliusza Kossaka były bardzo zróżnicowane, okoliczności edukacyjne również, toteż i ich twórcze drogi potoczyły się w zupełnie odmiennych kierunkach. Z kronikarskiego obowiązku należy wyjaśnić, że kuzynkami Zofii były córki Wojciecha, oddane literaturze – Maria Pawlikowska-Jasnorzewska poezji, a Magdalena Samozwaniec, „najdowcipniejsza kobieta w Polsce”, pełnemu humoru powieściopisarstwu.
Pomiędzy Magdaleną a Lilką, jeśli chodzi o sferę literacką, nie było żadnej zazdrości. Inaczej w wypadku kuzynki z Górek. Madzia często mówiła z żalem o tym, że „Zosia-Paxosia” o nic po wojnie nie musiała walczyć, bo to katolickie stowarzyszenie wydawało ją natychmiast. A ona wciąż musiała użerać się z kolejnymi wydawcami, chcącymi uczyć ją pisać. Obie panie, mimo że były najbliższymi kuzynkami, nigdy nie znalazły wspólnego języka. Były zbyt różne. Zofia – bardzo pobożna i zasadnicza, a Madzia jak Madzia...
[...]