W blasku zorzy polarnej - Louise Fuller - ebook

W blasku zorzy polarnej ebook

Fuller Louise

4,2
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Malarka Lottie Dawnson rozpoznaje w programie telewizyjnym Ragnara, ojca swojej córki, z którym spędziła jedną noc. Dowiaduje się, że jest właścicielem portalu randkowego, przez który się poznali. Spotyka się z nim, żeby mu powiedzieć, że mają córkę. Jest zaskoczona, że Ragnar chce się zaangażować w wychowanie dziecka. Zaprasza je obie na swoją rodzinną Islandię. Nawiązanie kontaktu z roczną córką okaże się dla Ragnara dużo łatwiejsze niż zbudowanie relacji z Lottie…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 158

Oceny
4,2 (13 ocen)
6
4
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wioolcia

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Louise Fuller

W blasku zorzy polarnej

Tłumaczenie: Dorota Viwegier-Jóźwiak

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2021

Tytuł oryginału: Proof of Their One-Night Passion

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2019

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2019 by Louise Fuller

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2021

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-7464-7

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Lottie Dawson przetarła oczy i odsłoniła zasłony w sypialni. Ogród był pogrążony w ciemności, a jedynym dźwiękiem, jaki słyszała, było miarowe bębnienie deszczu o parapet.

Ziewając, popatrzyła na budzik. Była piąta trzydzieści. Wyjątkowo nieprzyjazna pora dnia, zwłaszcza w listopadzie, który w Suffolk był w tym roku dżdżysty i zimny. Tym jednak razem Lottie ucieszyła się z wczesnej pobudki, do jakiej przyzwyczaiła ją jedenastomiesięczna córka. Wybierały się obie do Londynu, a to wymagało dłuższych przygotowań.

Lottie obróciła się w stronę Sóley, która siedziała w swoim łóżeczku, ściskając pluszowego misia.

Schyliła się i wzięła córkę na ręce.

– Witaj, promyczku!

Serce wezbrało jej czułością, gdy przytuliła do siebie córkę. Mała urodziła się w grudniu, najkrótszego dnia w roku, a Lottie czekała na jej narodziny jak na promień słońca. Dlatego wybrała imię Sóley, które brzmiało tak samo jak francuskie słowo soleil, oznaczające słońce.

– Zejdziemy na dół zrobić mleko – mruknęła, wdychając przyjemny aromat czystej skóry niemowlęcia.

Na dole przystanęła na chwilę, by włączyć światło w kuchni. Omiotła pomieszczenie spojrzeniem i zmarszczyła brwi. W zlewie stała brudna patelnia, na stole pozostał talerz z niedojedzoną kanapką i mnóstwo okruchów. Obok stała skrzynka z narzędziami i maszynka do tatuażu.

Lottie zazgrzytała zębami. Z Lucasem, który był jej bratem, mieszkało się cudownie, ale czasami miała wrażenie, że dom jest za mały dla nich obojga, zwłaszcza przy nastawieniu Lucasa, który uważał, że jego obowiązki w domu ograniczają się do zdjęcia butów przed spaniem.

– Popatrz, jakiego bałaganu narobił wujek – powiedziała, patrząc w błękitne jak niebo oczy Sóley.

Nie miała teraz czasu na porządki. O jedenastej musiały być w Londynie. Usadziła córeczkę w jej krzesełku i nalała wody do czajnika. Na myśl o dzisiejszym dniu skoczył jej puls. Galeria w Islington nie była duża, ale zdecydowała się pokazać jej prace i właśnie dziś był ostatni dzień przygotowań do jutrzejszego otwarcia wystawy. Pierwszej od czasu, gdy Lottie urodziła dziecko.

Co ciekawe, niektóre prace zdążyły się już sprzedać. To znaczyło, że nadal miała wierne grono odbiorców. Jednak najważniejsze było to, że Fundacja Barkera chciała podjąć z nią współpracę. Pomoc finansowa byłaby w jej przypadku dużym krokiem naprzód. Nie musiałaby już udzielać wieczorami lekcji, żeby związać koniec z końcem, i mogłaby w całości poświęcić się sztuce.

Popatrzyła w stronę kanapy stojącej w pogrążonym w mroku salonie i wyobraziła sobie, jak Lucas wznosi oczy do nieba w reakcji na jej pragmatyczne argumenty.

Odkąd kupiła dom, droczył się z nią, że hipoteka to pierwszy krok w stronę ciemnej strony, cokolwiek to miało znaczyć.

Lucas oraz matka rodzeństwa, Izzy, sądzili, że pieniądze na dom pochodziły z prywatnych zleceń. Jak do tej pory Lottie nie odważyła się powiedzieć im prawdy. Nie mogła przecież zdradzić, że dostała pieniądze od swego biologicznego ojca – mężczyzny, o którego istnieniu jeszcze dwa lata temu nie miała pojęcia.

Rozmieszała mleko w butelce i sprawdziła, czy nie jest za gorące, po czym podała butelkę córeczce i wzięła ją na ręce. Poszły z powrotem na górę.

Gdy dziecko jadło, Lottie otworzyła jedną szufladę, potem drugą i wyjęła rzeczy do ubrania. Myślami cofnęła się do tamtej chwili, kiedy wreszcie poznała Alistaira Bannona na jednej ze stacji paliw przy autostradzie.

Jednak zanim Alistair Bannon zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuła, że jego celem nie było nawiązanie trwałego kontaktu z nigdy niewidzianą i dorosłą już córką. Ich spotkanie było krępujące i krótkie.

Lottie podskoczyła, słysząc z dołu dźwięk butów uderzających o podłogę. Lucas musiał się przebudzić.

Zastanawiała się, jak zareagowałby jej brat, gdyby pokazała mu list, który ojciec przesłał jej po ich spotkaniu. Był sformułowany w uprzejmy i chłodny sposób. Ojciec stwierdzał, że Lottie jest wyjątkową młodą kobietą i że życzy jej wszystkiego dobrego. Do listu dołączony był czek na kwotę, która według ojca powinna pokryć wydatki przez te wszystkie lata, kiedy nie był obecny w życiu Lottie.

Początkowo poczuła się upokorzona, że całą jej egzystencję ojciec sprowadził do czterocyfrowej sumy wypisanej na czeku i nawet miała zamiar go podrzeć. I zapewne zrobiłaby to, gdyby nie fakt, że wiedziała już wtedy o ciąży.

Rozebrała się teraz z piżamy i przez chwilę obserwowała przybladłe już ślady po rozstępach na brzuchu.

Macierzyństwo znajdowało się na tak dalekim miejscu w jej planach życiowych, że w jej głowie nie pojawiło się nawet podejrzenie, że może być w ciąży. Nie mogąc sobie poradzić ze złym samopoczuciem i dopadającymi ją problemami żołądkowymi, poszła w końcu do lekarza, który pobrał krew do badania. Trzy dni później dowiedziała się, że jest w ciąży.

Miała urodzić dziecko, które tak jak ona skazane było na wychowanie bez ojca. Lottie nie rozumiała, jakim cudem zaszła w ciążę, przecież używali prezerwatyw. Coś jednak musiało pójść nie tak.

Drżącymi dłońmi zakładała kolejne elementy odzieży, czując mocne bicie serca. Wciąż pamiętała tamtą noc, kiedy poczęta została jej córka. Całe zdarzenie przypominało gorączkę trawiącą ciało. Mężczyzna, z którym poszła do łóżka, pojawił się w jej życiu niespodziewanie i jeszcze szybciej zniknął. Jednak jego wspomnienie pozostało. Czasami, gdy w zasięgu jej wzroku pojawiał się ktoś o blond włosach i barczystej sylwetce, zatrzymywała się i zamykała oczy, by nie pobiec za nim i nie sprawdzić, czy to on.

Ragnar Steinn.

Jak mogłaby o nim zapomnieć? Równie dobrze można by chcieć zapomnieć o istnieniu słońca. Szkoda, że poza muskularnym ciałem i wyrazistym profilem któregoś z nordyckich bóstw jej kochanek okazał się przytłaczająco ludzki i przewidywalny. Skłamał, kiedy zapytała, gdzie się zatrzymał. Zapewniał, że spędzi z Lottie następny dzień. A kiedy się rano obudziła, już go nie było.

Tak czy inaczej owocem ich spotkania była Sóley. Lottie nigdy nie żałowała swojej decyzji.

– Chyba będzie padał śnieg – powiedział Lucas, gdy Lottie weszła do maleńkiego salonu, trzymając córkę na biodrze.

Zdążył już włączyć stary telewizor i dojadał resztki kanapki z bekonem. Łapiąc pełne wyrzutu spojrzenie Lottie, uśmiechnął się.

– Przepraszam za bałagan. Posprzątam dzisiaj i narąbię drewna. Będziemy mieć zapas, zanim nadejdą mrozy. Chcesz, żebym potrzymał małą?

Lottie potrząsnęła głową.

– Nie, ale mógłbyś nas podrzucić na stację.

– Nie ma sprawy, ale najpierw muszę dostać buziaka.

Wyciągnął ramiona w górę i Sóley wychyliła się ku niemu.

Zanim zdążył zaprotestować, małe piąstki zacisnęły się na paru niesfornie sterczących kosmykach włosów.

– Oj… – jęknął, a kiedy udało mu się wyplątać paluszki dziecka z włosów, posadził ją sobie na kolanach. – Mogłabyś wstawić czajnik na herbatę?

Lottie spojrzała na zegar. Było jeszcze trochę czasu. Czekając, aż woda się zagotuje, umyła imbryk, nasypała do niego herbaty i postawiła na stole filiżanki.

– Sóley jest bardziej bystra od dzieci w jej wieku – zauważył Lucas.

– Naprawdę? – Lottie, zajęta nalewaniem wrzątku do imbryka, nie spojrzała na niego.

– Tak. Zobacz sama. Ogląda wiadomości, jakby wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi.

– Wspaniale. Przegłosujemy cię, kiedy będziesz chciał oglądać mecz – mruknęła Lottie.

– Mówię poważnie. Zobacz sama, chyba spodobał jej się wywiad.

Lottie w końcu popatrzyła na córeczkę, która zdążyła zejść z kolan Lucasa i poraczkowała w stronę telewizora. Trzymając się blatu stolika, stała teraz naprzeciwko ekranu.

Lottie uśmiechnęła się na widok jej pucołowatych policzków i dopiero po chwili przeniosła spojrzenie na ekran.

Prowadząca wywiad kobieta również była wpatrzona w swojego rozmówcę jak w obraz. Początkowo Lottie dostrzegła tylko błękitne, chłodne oczy mężczyzny, potem, gdy kamera pokazała go z innego ujęcia, rozpoznała twarz i aż otworzyła usta ze zdumienia.

To był on!

Ragnar Steinn we własnej osobie.

Kiedy dowiedziała się o ciąży, próbowała go odnaleźć. Oboje jednak zamknęli swoje profile w aplikacji randkowej, a wyszukiwarka nie znajdowała żadnego Ragnara Steinna. W końcu dała temu spokój.

Teraz nerwowo zacisnęła szczęki. Nawet gdyby go wtedy odnalazła, nic by to nie zmieniło. Zależało mu tylko na seksie i przypuszczalnie nie skakałby z radości na wieść, że został ojcem.

Patrzyła w milczeniu na wywiad, który toczył się w swoim tempie, ale nie rozumiała ani jednego słowa. Sóley zaczęła stukać w ekran telewizora.

– Kto to jest? – zapytała wreszcie Lottie, zwracając się do Lucasa. – Ktoś znany?

Starała się, by jej głos zabrzmiał neutralnie, ale serce biło jak szalone.

– Ragnar Stone. Twórca aplikacji randkowej ice/breakr. Zdaje się wypuszcza właśnie na rynek wersję dla VIP-ów.

– Aplikacji randkowej? – powtórzyła niczym echo. Do tej pory była przekonana, że Ragnar był takim samym użytkownikiem jak ona. Kimś, kto szukał dziewczyny, żony albo po prostu romansu. Nie miała pojęcia, że był autorem aplikacji. Z całą pewnością nie wspomniał o tym, kiedy się spotkali.

Ragnar Stone!

Więc okłamał ją nawet, przedstawiając się. I nie był zwyczajnym randkowiczem jak ona, tylko właścicielem serwisu randkowego. Musiała to sobie jeszcze raz powtórzyć w myślach. Całe szczęście, że Lucas nadal patrzył na telewizor, a nie na nią. To on zarejestrował ją w tej aplikacji. Dobrze, że nie pokazała mu wtedy profilu Ragnara.

– Jest w Londynie? – rzuciła mimochodem.

– Tak. Mają tu biuro, zdaje się.

Lucas podszedł do telewizora i odciągnął małą od ekranu. Usiedli razem, Sóley zajęła się kawałkiem banana leżącym na talerzyku.

– Któryś z tych przerobionych magazynów w dokach. Pamiętasz Nicka?

Lottie skinęła głową. Nick był jednym z wielu kolegów Lucasa. Grał na perkusji w ich zespole, a na co dzień zajmował się malowaniem graffiti.

– Wymalował elewację biurowca Ragnara Stone’a. Pokazywał mi zdjęcia. Wygląda czadowo – dodał i pokiwał głową z uznaniem.

– Poznali się? – spytała, odchrząkując.

– Nie. Za wysokie progi – rzucił Lucas i roześmiał się.

Lucas miał rację. Ona też nie była dla Ragnara Stone’a wystarczająco dobra, by chciał się z nią nadal spotykać.

– O której musicie być na dworcu?

Lottie otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale jej spojrzenie powędrowało znowu ku ekranowi telewizora, na którym nadal widniała przystojna twarz Ragnara. Dusza artystki kazała Lottie podziwiać symetrię rysów, ale jej ciało tęskniło za dotykiem ust Ragnara. Był tak przystojny i tak bardzo podobny do jej niebieskookiej córki, że aż zastanowiło ją, czemu Lucas tego nie zauważył. Sóley miała po Lottie tylko urocze dołeczki w policzkach, poza tym była miniaturową kopią Ragnara.

Lottie poczuła ucisk w sercu. A jeśli to nie tylko wygląd? Sama dorastała, nie wiedząc, dlaczego nie jest podobna z charakteru do matki i brata. Czuła się przez to niekompletna i nawet spotkanie z biologicznym ojcem nie było w stanie tego zmienić. Dla nich było za późno, by nawiązali więź, jaka powinna łączyć ojca i córkę.

Gdyby jednak Ragnar dowiedział się o istnieniu Sóley teraz? Znała już jego prawdziwe nazwisko, więc pretekst, że poszukiwania utknęły w martwym punkcie, odpadł. Pojawiła się także ważniejsza kwestia. Czy miała prawo odebrać córce możliwość poznania ojca i skazać ją na takie dzieciństwo, jakiego przez całe swoje życie żałowała? Przecież powinna jej zapewnić wszystko, co najlepsze.

Lottie odchrząknęła i popatrzyła na Lucasa, który nadal czekał na odpowiedź.

– Wiesz co, może jednak mógłbyś zająć się Sóley. Mam coś do załatwienia i muszę to zrobić osobiście.

Wywiady były zdecydowanie najmniej przyjemnym aspektem jego pracy, stwierdził Ragnar. Wstał i uścisnął wyciągniętą dłoń stojącego przed nim mężczyzny o bardzo poważnej twarzy. Wszystko to już dziś robił, a na większość pytań odpowiedział w poprzednich innych wywiadach.

Ale ponieważ jego specjalistka od mediów powiedziała, że ludzie są zafascynowani jego osobowością i domagają się wywiadów, stanął na wysokości zadania i przez cały dzień spotkał się z dwudziestoma przedstawicielami mediów, robiąc sobie tylko pół godziny przerwy na lunch.

Był wykończony.

Kiedy ostatni dziennikarz wyszedł, zostawiając go samego, z ulgą zrzucił z siebie marynarkę i poluzował krawat. Ledwie zdążył naciągnąć na siebie czarną bluzę z kapturem, gdy w drzwiach gabinetu pojawił się Adam, jego asystent.

– O której ma po mnie przyjechać kierowca? – zapytał, sięgając po laptop z biurka.

– Wpół do siódmej rano. O siódmej masz spotkanie z Jamesem Milnerem, a zaraz potem naradę z zespołem grafików. Dalej śniadanie z Caroline Woodward…

Ragnar skinął głową i gotowy do wyjścia ruszył w stronę asystenta.

– Do zobaczenia. I dzięki za dzisiaj. Bez ciebie nie dałbym sobie rady – dodał z uśmiechem, mijając Adama.

Wszedł do windy i potarł dłonią czoło. Został tydzień do premiery. Potem weźmie trochę wolnego. Jego dwutygodniowy rytuał odpoczynku skurczył się ostatnio do paru dni. Od czasu wprowadzenia na rynek aplikacji ice/breakr życie Ragnara Stone’a nabrało szaleńczego tempa.

Pracował do późna w nocy, spędzał mnóstwo czasu w podróżach, nie dojadał i nie dosypiał, a w tle była jeszcze jego szalona rodzina, odgrywająca współczesną sagę nordycką pełną dramatów, zdrad, szantaży i łez.

Ragnar zerknął na telefon i skrzywił się. Trzy nieodebrane połączenia Marty, która była jego przyrodnią siostrą, cztery od matki, sześć wiadomości od macochy Anny i dwanaście od jej syna Gunnara.

Ściągnął łopatki do tyłu, rozprostowując plecy, i schował telefon do kieszeni. Nic pilnego. Choć oczywiście jego rodzina, jak wszyscy histerycy, potrzebowała publiczności.

Trudno, tym razem będą musieli dłużej poczekać, zdecydował. W tej chwili potrzebował siłowni i solidnego wycisku, po którym zaśnie jak niemowlę.

Drzwi windy otworzyły się i naciągnął na głowę kaptur. Minął recepcjonistki, które musiały go pożegnać, choć tego nie usłyszał. Wyszedł na ulicę i zdążył zrobić trzy, może cztery kroki.

Wtedy do jego uszu doleciał głos kobiety, tak wyraźny, jakby pochodził prosto z jego głowy.

– Ragnar?

W tym momencie zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, głos był znajomy. Po drugie, nie wiedzieć czemu, zdenerwował się, czego objawem było przyspieszone bicie serca.

Odwrócił się, a kiedy nieco opuścił głowę, dostrzegł przed sobą szczupłą kobiecą sylwetkę, jasnobrązowe włosy i oczy w napięciu skanujące jego twarz.

Mogła mieć teraz nieco dłuższe włosy, a jej twarz była poważna, ale poza tym wyglądała jak kobieta, którą poznał jakieś dwa lata temu.

– Przechodziłam obok… Kawałek dalej jest galeria, w której mam wystawę. – Kobieta wykonała nieokreślony ruch ręką w kierunku pnącej się w górę ulicy. – Nie wiem, czy w ogóle mnie pamiętasz… – dodała z zawahaniem.

– Pamiętam – odpowiedział, przerywając jej, ale zrobił to tylko dlatego, że jej głos powodował chaos w jego głowie. Był to głos, którego nigdy nie zapomniał. Głos, którym wypowiadała jego imię wiele razy tamtej nocy w pokoju hotelowym, kilometr lub dwa od miejsca, w którym teraz się znajdowali.

Zobaczył, jak źrenice kobiety się rozszerzają, i był pewien, że myśli dokładnie o tym samym co on.

Patrzyli na siebie bez słowa, a wspomnienie wspólnie spędzonej nocy zawisło między nimi. Nie wiedząc, co robi, Ragnar pochylił się i krótko uścisnął Lottie na powitanie, ale kiedy musnął jej policzek, jego nozdrza wypełnił upojny kwiatowy zapach jej skóry i zrozumiał, że to nie był neutralny uścisk jak między znajomymi.

Odsunął się na bezpieczną odległość.

– Oczywiście, że pamiętam. Lottie Dawson, prawda?

– Tak. To moje nazwisko – powiedziała z naciskiem, a oskarżenie w oczach przypomniało mu wszystkie kłamstwa, którymi ją omamił.

Dobrze to zapamiętał jako coś odbiegającego od standardu. Dorastając w dziwacznym środowisku swojej patchworkowej rodziny, zdążył znienawidzić kłamstwo, ale tamtej nocy zrobił wyjątek. Było to konieczne. Poznali się przez aplikację randkową. Jego aplikację. Chciał pozostać anonimowy, więc ukrył przed nią swoje prawdziwe nazwisko. A kiedy obudził się rano, myśląc o tym, że obiecał jej wspólny dzień, przeraził się tak bardzo, że po cichu wstał, ubrał się i wyszedł, będąc przekonany, że to było ich pierwsze i ostatnie spotkanie.

Miał wystarczająco skomplikowane życie, by wciągać w nie kogoś obcego. O historiach związków w jego rodzinie można by napisać wiele tomów, a wszystko zaczynałoby się od stwierdzenia, że żaden z tych związków nie był szczęśliwy.

Chciał, by jego życie było mniej skomplikowane. Dlatego stworzył ice/breakr. Po co komplikować to, co powinno być proste? Wystarczyło stworzyć jedno pytanie, by algorytm dobierał osoby, które potencjalnie mogłyby do siebie pasować. Tak to miało wyglądać w teorii. Ale chyba nie do końca wszystko poszło, jak należy.

– Więc nie nazywasz się Steinn, tylko Stone?

Ich oczy się spotkały. Nie była klasyczną pięknością, ale na pewno mogła intrygować. Do tego ten głos. Niski jak na kobietę i bardzo zmysłowy. Pamiętał, że wziął ją wtedy za kogoś innego. Myślał, że jest imprezowiczką, mającą za sobą wiele romansów. Jednak ich wspólna noc kazała mu zmienić zdanie o sto osiemdziesiąt stopni. Nie żeby mu przeszkadzał brak doświadczenia. Przeciwnie nawet. Poczuł się dziwnie świeżo, jakby sam dopiero co poznawał seks. Wspomnienie było tak żywe, że poczuł podniecenie.

– To była taka gra słów. Steinn to po islandzku to samo co Stone w angielskim.

Lottie nie spuszczała z niego oczu.

– Gra słów? Tak samo jak nazwa twojej aplikacji ice/breakr?

Więc wiedziała też o tym, że był właścicielem serwisu randkowego, przez który się poznali. Nie było sensu udawać, że tak nie jest.

– Po prostu chciałem ją wypróbować. To był tylko test. – Lottie wzdrygnęła się i Ragnar poczuł wstyd. – Nie miałem zamiaru cię oszukać.

– Nie prościej i uczciwiej byłoby po prostu powiedzieć, że nie chcesz mnie więcej widzieć, zamiast wymknąć się chyłkiem bez jednego słowa?

Ragnar patrzył na Lottie w milczeniu. Oczywiście, że tak byłoby uczciwiej. Ale to też byłoby kłamstwo. A kłamstwa nie przychodziły mu łatwo. Jeszcze jako dziecko Ragnar stwierdził, że prawda szybko wychodzi na jaw. Na dodatek ciągle trzeba pamiętać, co i komu się opowiadało. Wszystko to było strasznie stresujące. Mimo to tamtej nocy, gdy umówili się na randkę, złamał zasady i zarezerwował stolik w restauracji, posługując się islandzką wersją swojego nazwiska.

Potem, zwiedziony szaloną reakcją swojego ciała, po prostu kłamał dalej.

– Naprawdę nie…

– To bez znaczenia – przerwała mu. – Nie po to tu przyszłam. – Popatrzyła w dół ulicy. – Kawałek dalej jest kawiarnia…

Znał miejsce, o którym mówiła. Modna sieciówka z wieloma rodzajami kawy, brodatymi baristami i czystymi drewnianymi kontuarami. Zupełnie nie przypominała baru, do którego ją zaprosił.

Do dziś nie wiedział, co go skłoniło, by samemu zalogować się do aplikacji i umówić z pierwszą lepszą kobietą, którą podsunie mu algorytm. Może był znudzony rutyną i monotonnym rytmem dnia, na który składały się poranne sesje treningowe, praca i od czasu do czasu lunch z jednym lub drugim inwestorem.

Przyszedł wcześniej, jak to miał w zwyczaju, ponieważ lubił stan oczekiwania, kiedy mógł zebrać myśli i przygotować się do rozmowy. Ale kiedy Lottie stanęła w drzwiach, jego racjonalne myślenie opuściło go i nie powróciło aż do kolejnego ranka.

Na zewnątrz było zimno, dlatego jej policzki były uroczo zaróżowione. Błyszczącymi oczami rozglądała się po tonącym w półmroku wnętrzu. Miała na sobie wysokie botki na obcasie i krótki, przewiązany paskiem trencz. Od razu wyobraził sobie, że pod nim nie nosi absolutnie nic więcej i to zatrzymało go na miejscu.

– Chcesz, żebyśmy poszli na kawę?

Spojrzała na niego i dopiero po chwili skinęła głową.

Jego puls przyspieszył nagle. Minęły prawie dwa lata od tamtego wieczora, kiedy się poznali. Był wyczerpany po całym dniu pracy. Wyobraził sobie, co powiedziałby o jego lekkomyślności szef ochrony. A mimo to…

Jego spojrzenie zatrzymało się na ustach Lottie.

W kawiarni panował spory ruch i musieli ustawić się w kolejce, żeby złożyć zamówienie, ale jakoś udało im się znaleźć wolny stolik. Wyprzedziła go, zanim zdążył zapłacić za nich oboje. Unikała teraz jego spojrzenia, co po raz pierwszy tego dnia zmusiło go do zastanowienia się, dlaczego właściwie go odnalazła.

Wypił swoje espresso niemal jednym haustem, rozkoszując się ciepłem i działaniem kofeiny, która stopniowo przywracała jasność jego myślom.

– Jestem cały twój – powiedział spokojnym głosem, starając się rozluźnić atmosferę.

– Nie sądzę – odparła sztywno.

Westchnął.

– Więc jednak chodzi o to, że przedstawiłem się nieswoim nazwiskiem?

– Nie, oczywiście, że nie – powiedziała. – Jestem ci winna wyjaśnienie. Nie jestem tutaj zupełnie przypadkowo i nie chodzi mi nawet o siebie. Znalazłam cię z powodu Sóley.

Jej twarz złagodniała nagle i Ragnar poczuł potrzebę wyciągnięcia ręki i pogłaskania jej po policzku, na co się nie odważył.

– To śliczne imię – przyznał rozkojarzony.

Kiwnęła głową, uśmiech zastygł na jej ustach. Ragnar patrzył, jak drżącymi palcami unosi filiżankę, by napić się kawy.

Próbował odgadnąć odpowiedź, ale prawdę mówiąc, nie kojarzył nikogo o tym imieniu.

– Kim jest Sóley? – spytał w końcu.

Lottie wyprostowała się.

– To twoja… nasza córka.

Zamrugał powiekami, jakby Lottie powiedziała coś w języku, którego nie znał. Dopiero po paru sekundach jego głowę wypełniły pytania. Jak? Przecież się zabezpieczył. Nigdy nie zapominał o tym, co najważniejsze.

– W porządku…

Lottie poruszyła się w fotelu.

– W porządku? – powtórzyła. – Jesteś pewien, że rozumiesz, co powiedziałam?

– Tak. – Pokiwał głową dla pewności. – Twierdzisz, że jestem ojcem twojego dziecka.

– Nie wyglądasz na zaskoczonego – stwierdziła.

Wzruszył ramionami.

– Takie rzeczy się zdarzają.

Owszem zdarzały się. Jego rodzeństwu, przybranym braciom, siostrom i w ogóle każdemu w jego rodzinie. Poza nim. On zawsze był ostrożny.

– I wierzysz mi? – zapytała zaskoczona.

Ragnar przechylił głowę na bok, patrząc prosto w jej zdumione oczy.

– Szczerze?

Zanim zdążył odpowiedzieć, Lottie posłała mu drwiący uśmiech.

– A umiesz szczerze? Podałeś mi fałszywe nazwisko i zmyśliłeś nazwę hotelu, w którym się zatrzymałeś. Potem jeszcze powiedziałeś, że chcesz ze mną spędzić dzień.

– Nie miałem zamiaru kłamać – odparł spokojnie.

– Jasne, że nie. Po prostu przychodzi ci to w sposób naturalny – dodała.

– Przekręcasz moje słowa.

Potrząsnęła głową.

– Tak jak ty przekręciłeś swoje nazwisko?

Zirytował się.

– Przyznaję, że wtedy skłamałem, i przepraszam za to. Ale jeśli tak bardzo zależy ci na prawdzie, dlaczego nie powiedziałaś mi nawet, że jesteś w ciąży? Dziecko musi mieć, ile… rok? – spytał, licząc na głos.

– Jedenaście miesięcy. Chciałam ci o tym powiedzieć, ale nie mogłam znaleźć nikogo, kto nazywałby się Ragnar Steinn i był podobny do ciebie. Gdyby nie wywiad w telewizji…

Zerknął na nią i dopiero teraz zauważył jej zdenerwowanie. Poczuł coś w rodzaju uznania dla jej odwagi.

– Proszę. – Lottie wyciągnęła rękę i przesunęła coś w jego stronę, ale nawet nie popatrzył.

– Na szczęście mnie znalazłaś. Jak sądzę, chcesz porozmawiać o pieniądzach?

Nowi goście weszli do lokalu i na chwilę zapanował harmider, ale Lottie wiedziała, że się nie przesłyszała. Nie była pewna, czy rozmowa w cztery oczy z Ragnarem to dobry pomysł, ale dobro dziecka przeważyło. Tylko że ich spotkanie było dla niej karuzelą emocjonalną, której się nie spodziewała. Przede wszystkim Ragnar nadal był niesamowicie pociągający. W dodatku był tak podobny do Sóley, że nie mogła patrzeć na niego inaczej niż z czułością i miała nadzieję, że tego nie zauważył.

Wszystko to przytłoczyło ją, a najbardziej to, że Ragnar już zdecydował, jak mają się ułożyć ich przyszłe relacje. Dowiódł tego swoim ostatnim pytaniem.

– Nie przyszłam tu rozmawiać o pieniądzach, tylko o naszej córce – powiedziała, czując, jak opuszczają ją siły. Ojciec Lottie też zredukował ich relacje do pieniędzy. Dlaczego mężczyźni byli tak skłonni do pomijania wszelkich innych aspektów poza ewentualnie finansowym?

– Utrzymanie dziecka kosztuje – stwierdził Ragnar. – Do tej pory brałaś na siebie wszystkie koszty i chcę to naprawić. Będę musiał porozmawiać z prawnikami, ale zapewniam, że nie musisz się o to martwić.

– Nie potrzebuję pomocy. Pomaga mi matka i brat, który ze mną mieszka. Prowadzi pracownię tatuażu, więc ma sporo czasu i może się zająć Sóley.

– Jest tatuażystą?

Natknęła się na pełne potępienia spojrzenie krystalicznie niebieskich oczu. Ragnar patrzył na nią, jakby jej wyjaśnienie spowodowało nieoczekiwany błąd w działaniu jego perfekcyjnego świata.

– Ragnarze, ja wiem, że jesteś bogaty, ale nie spotkałam się z tobą, by o cokolwiek cię prosić – powiedziała, z trudem przełykając żal. – Teraz widzę, że to był błąd. Nie martw się, nie będę ci więcej zawracać głowy. Możesz wrócić do tego, co cenisz w życiu najbardziej. Do swoich pieniędzy.

Ragnar wyciągnął rękę przez stolik, ale zanim zdążył wstać, Lottie odsunęła krzesło, zabrała przewieszony przez oparcie płaszcz i prawie pobiegła w stronę wyjścia. Na zewnątrz ubrała się i ruszyła przed siebie szybkim krokiem.

Przeszło mu przez myśl, żeby wstać i ją gonić, ale pamiętał, że zaraz za rogiem jest stacja metra. Nie odnalazłby jej w popołudniowym tłumie londyńczyków wracających z pracy do domów. Oparł się o chłodną ścianę, czując narastającą frustrację.

Zachowanie Lottie wydało mu się absurdalne. Najpierw ukrywała przed nim ciążę, potem pojawiła się niespodziewanie, by oznajmić mu, że ma córkę, a następnie odchodzi obrażona, zostawiając go samego. Takie sceny byłyby czymś normalnym w życiu jego pogrążonej w chaosie rodziny. On nie chciał mieć z tym nic wspólnego.

Opuścił głowę i jego spojrzenie padło na przedmiot, który Lottie zostawiła na stole. To było zdjęcie. Przyjrzał się uśmiechniętemu niemowlęciu. Podobieństwo było uderzające. Schował zdjęcie Sóley do portfela i wyjął z kieszeni telefon. Niezależnie od wyniku ich spotkania musiał podjąć zdecydowane działania. Nie zamierzał pozwolić, by jego dziecko wychowywało się z nieobliczalną matką i jej rodziną złożoną z tatuażystów i Bóg jeden wie jakiego jeszcze elementu.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY