10,99 zł
Projektantka mody Nina Menendez nagle staje się celem nowojorskich paparazzi. Jest podobna jak dwie krople wody do pewnej sławnej francuskiej modelki. Wszyscy biorą ją za Oriel i usiłują dociec, co robi w Nowym Jorku. Uciekając przed dziennikarzami, Nina chroni się u byłego kochanka, Reve’a. Od razu orientuje się, że to był błąd. Porzuciła go nie bez powodu, a teraz odżyły wszystkie jej uczucia i wspomnienia. W dodatku Reve przyjmuje ją, jakby na nią czekał…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 155
Dani Collins
W błysku fleszy
Tłumaczenie:
Izabela Siwek
Tytuł oryginału: Manhattan’s Most Scandalous Reunion
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2021
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2021 by Dani Collins
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-276-9165-1
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Nina Menendez miała ciężki dzień pod koniec trudnego miesiąca w roku, który już od początku zapowiadał się paskudnie. Nie potrzebowała na dodatek natrętnego faceta z aparatem fotograficznym, wycelowanym w jej twarz, uznającego ją za kogoś, kim nie była.
– Oriel! Hej, Oriel!
Nie była kobietą o takim imieniu.
Poczuła się nieswojo, próbując oddalić się w pośpiechu od hotelu na Manhattanie, gdzie przeprowadzała wywiad z brytyjską gwiazdą filmową do programu telewizyjnego. Nie chciała już zajmować się projektowaniem strojów. Czy naprawdę? Nie miała pojęcia. Nie wiedziała już, kim jest ani kim chciałaby zostać. Wszystko w jej świecie się poplątało. Równie dobrze mogłaby iść do ogrodu i użalać się nad sobą.
Gdyby tylko miała ogród. Ale w takim tempie, w jakim się rozwijała, raczej nie było ją na to stać.
– Oriel. Co tu robisz? Gdzie twój mąż? – Nagabujący ją reporter z uporem maniaka kierował na nią obiektyw.
Paparazzi gromadzili się przy wejściach do drogich hotelów w nadziei, że natkną się na celebrytów. Natomiast Nina próbowała wziąć udział w pewnym przedsięwzięciu, które wspomniana aktorka przygotowywała w Londynie. Nie był to kosztowny projekt, a pozwolenie na wywiad udało jej się dostać jedynie dzięki wpływowemu przyjacielowi. Podczas rozmowy wciąż jednak mówiła nie to, co trzeba, i teraz nie mogła sobie tego darować.
– Znowu pracujesz? – zagadywał ją dalej dziennikarz.
To pytanie wydało jej się naprawdę podłe. Omal nie zaklęła brzydko, ale szła dalej, ignorując mężczyznę. Nie odstępował jej jednak i w dodatku przyłączyło się do niego kilku innych reporterów. Zadawali głośno pytania, próbując przyciągnąć jej uwagę.
– Czemu nie jesteś w Indiach?
– Czy to prawda, że spodziewasz się dziecka?
– Posłuchajcie. – Zatrzymała się na rogu ulicy, żeby przepuścić skręcający samochód. – Wiem, kim jest Oriel Cuvier, ale nigdy jej nie spotkałam. Po prostu jestem do niej trochę podobna.
Właściwie była bardzo podobna, ale starała się o tym nie myśleć. Fakt, że ją zaczepiano, biorąc za celebrytkę, w niczym nie pomagał. Może jednak wcale nie powinna wracać do Nowego Jorku? No chyba że po to, by się dowiedzieć, dlaczego wygląda tak, jak ta obca dla niej osoba.
– W takim razie kim jesteś? – spytał jeden z reporterów, podążając za nią do następnej przecznicy.
– Nikim. Idź do domu i porównaj zdjęcia.
Sama to kiedyś zrobiła, gdy koleżanka z pracy – kiedy jeszcze pracowały razem – uznała ją za podobną do francuskiej modelki. Było to dawno temu, gdy przyjechała do Nowego Jorku po raz pierwszy, pełna nadziei i marzeń. Zdjęcie Oriel Cuvier na wybiegu krążyło w środowisku ludzi zajmujących się modą, gdzie chwalono suknie, które prezentowała.
Podobieństwo do modelki trochę denerwowało Ninę, ale wkrótce pochłonęły ją inne sprawy. Teraz, po lizaniu ran przez trzy miesiące w Albuquerque udało jej się wrócić na ten durny wywiad i wydarzyło się to w najgorszym możliwym momencie.
Gwiazda Oriel już wschodziła, ale Nina miała niejasne nadzieje, że ich drogi kiedyś się skrzyżują. Gdy jednak przybyła do Nowego Jorku, Oriel wymknęła się z miasta, a potem pojawiła się w Indiach, gdzie szybko stała się atrakcją na arenie międzynarodowej. Okazała się córką aktorki Bollywood, o czym wcześniej nie wiedziano, i dziennikarze zabijali się, by ją fotografować.
– Ma inne włosy – argumentowała Nina, próbując ich uciszyć.
Sama miała różowe pasemka w niemal czarnej fryzurze, zrobione przez siostrę, choć teraz ukryte w koku. Uczesała się tak na wywiad, żeby wyglądać jak profesjonalistka. Czyżby to był błąd? Może woleli kogoś ze zmysłem artystycznym? Chyba powinna przestać się przejmować, co myślą o niej inni, i być sobą.
– Jej usta też są inne – mówiła dalej. Bogatych rodziców modelki stać było na aparat ortodontyczny, a Nina mała nieznaczną wadę zgryzu. Ale reporterzy najwyraźniej nie sięgali aż tak daleko, a kształt jej pełnych warg rzeczywiście przypominał usta Oriel. – Ma metr osiemdziesiąt wzrostu, a ja metr siedemdziesiąt siedem. – Chociaż tego dnia była tak przybita, że pewnie wyglądała na niższą. – Nie jestem nią.
– W takim razie kim jesteś? Porozmawiaj z nami. Czy łączy cię z nią jakieś pokrewieństwo?
– Dajcie mi spokój. – Przyspieszyła, zirytowana i coraz bardziej zaniepokojona. – Miała dwadzieścia pięć lat i otaczała ją banda facetów. Przechodnie odwracali wzrok, wyraźnie nie chcąc się wtrącać.
– Powiedz nam, czemu nie jesteś w Indiach. Oriel! – Jeden z mężczyzn chwycił ją nagle za rękę.
Nawyki nabyte kiedyś podczas treningu samoobrony dały o sobie znać. Czując przypływ adrenaliny, odwróciła się i uderzyła go w nos, a torba zsunęła jej się z ramienia.
Mężczyzna zaklął i się pochylił. Krew kapiąca mu z nosa zostawiała plamy na chodniku. Jego koledzy się rozbiegli i z pewnej odległości wycelowali aparaty w stronę wystraszonej Niny i zranionego, w którego oczach pałała chęć zemsty.
Otaczali ją ze wszystkich stron. Rozglądała się gorączkowo, szukając drogi ucieczki, a wtedy jej uwagę przyciągnęła znajoma niebiesko-srebrna markiza nad wejściem do budynku. Nieświadomie podążyła w tamtym kierunku, ponieważ gdzieś w głębi ducha chyba była masochistką. W zwyczajnej sytuacji pozostałaby po drugiej stronie ulicy i spoglądała gniewnie na górne piętra, ale zdenerwowana rzuciła się prosto w tamtą stronę, nie zdając sobie sprawy, że wchodzi na ruchliwą jezdnię.
Zapiszczały hamulce i jakiś samochód raptownie się zatrzymał, żeby jej nie potrącić. Kierowca zaczął trąbić, a horda reporterów znowu ruszyła do przodu, chcąc ją otoczyć.
Nina przepchnęła się obok wystraszonego portiera i wbiegła do budynku, prostu do recepcji, gdzie tego dnia siedział Amir.
– Przepraszam. Czy mogę tu zostać chwilę, zanim wymyślę, co mam robić? – spytała. – Oni nie chcą zostawić mnie w spokoju.
Trzęsła się cała i ledwo mogła mówić. Spojrzała na portiera, który odganiał paparazzich od drzwi, nie pozwalając im wtargnąć do środka.
Amir popatrzył na nią krzywo, a potem na zamieszanie przed wejściem. Widząc, jak jeden z reporterów próbuje zrobić zdjęcie przez szybę, wyjął telefon i zaczął dzwonić. Czyżby chciał wezwać policję? Zastanawiała się gorączkowo, czy to miałoby sens.
– Mówi Amir, proszę pana. W recepcji jest panna Menendez.
– Co? – wydusiła. – Nie przyszłam tutaj, żeby się z nim zobaczyć.
– Tak, rozumiem, proszę pana – mówił dalej Amir do słuchawki. – Ale ona wygląda na bardzo zdenerwowaną.
Co za poniżenie? Reve ją uwiódł i zwodził, a potem odrzucił, kiedy zaproponowała, żeby poznał jej ojca. Trzy miesiące później z pewnością nie chciał jej widzieć.
Zakryła twarz, odwracając się tyłem do okna i zastanawiając, dokąd mogłaby iść lub zadzwonić. Kilka zaprzyjaźnionych osób z Nowego Jorku odpadło, kiedy została zwolniona i przeprowadziła się do Reve’a. Znajomy, który załatwił tej tego dnia pozwolenie na wywiad, mieszkał w Londynie. Natomiast ten, od którego wynajmowała kawalerkę, podróżował akurat z plecakiem po Australii.
Nie wiedziała, co robić. Była zdenerwowana nie tylko faktem, że goniła ją chmara reporterów, ale też wszystkim, co się ostatnio działo. Jej życie się rozpadało, a tym razem nie mogła się schronić w żadnym bezpiecznym miejscu. Gdzie jest jej dom? I o co jej w życiu chodzi?
– Proszę pani… – głos Amira zabrzmiał wystarczająco głośno, by wytrącić ją z rozmyślań. – Pan Weston zaprasza na górę. Czy mam panią zaprowadzić? – spytał, otwierając drzwi do prywatnej windy Reve’a. – Wydaje się pani zdenerwowana.
Spoglądała na windę, pragnąc zobaczyć się z Reve’em, choć wiedziała, że tylko udaje wybawiciela dam w opałach. W rzeczywistości bardziej przypominał smoka wabiącego kobiety, by je potem pożreć.
Wciąż słyszała portiera kłócącego się z reporterami na zewnątrz. Musiała opuścić recepcję, żeby się rozeszli. Weszła więc do windy i natychmiast przypomniała sobie wszystko, co wydawało się dziać tak dawno temu, a wydarzyło się zaledwie przed trzema miesiącami. Czuła się wtedy jak w siódmym niebie. Tak wpływało na nią zamieszkanie w eleganckim apartamencie na ostatnim piętrze, skąd rozciągał się wspaniały widok na Central Park.
Codziennie stawała przy oknie, przekonana, że jest zakochana i czeka ją życie w szczęściu do grobowej deski. Zamiast pracować dla kogoś, zaczęła szyć stroje według własnych projektów. Pod koniec lata miałaby już dostatecznie dużą kolekcję, żeby urządzić pokaz podczas Tygodnia Mody. Pozwoliłoby jej to zyskać rozgłos, nawiązać kontakty, a może i zapewniło kilka zamówień z butików. Chodziła we własnych kreacjach, uzupełnianych odpowiednimi dodatkami, takimi jak torebki, buty i bransolety, za które płacił Reve.
Zostawiła to wszystko, kiedy odeszła, zniesmaczona, że pozwoliła mu siebie kupić za cenę sutaszu i organzy, najlepszych igieł do maszyny do szycia oraz szpilek ze szklanymi główkami.
Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Tego dnia miała na sobie prostą, długą sukienkę, którą uszyła z resztek materiałów, jakie pozostały jej z czasów szkolnych. Falujące kosmyki zaczęły wymykać się z koka, przyklejając się do twarzy i ramion. Miała nadzieję, że dzięki temu wydaje się niedbale elegancka, przystępna i otwarta na współpracę. Niestety, jej portfolio zdradzało, że od zeszłego roku nie pracowała i nigdy nie zatrudniono jej do projektowania ubrań. Zmierzała donikąd i nie miała innego wyjścia. Zwykle nie użalała się nad sobą, ale nawet jej odbicie w lustrze wydawało się obce.
Winda się zatrzymała i drzwi się otwarły, znowu wprawiając ją w roztrzęsienie. Na chwilę zapomniała, co zmusiło ją do wejścia do budynku Reve’a. Musiała się powtrzymać, by nie wkroczyć do jego apartamentu, tak jak kiedyś, wołając go po imieniu i chcąc jak najszybciej go zobaczyć.
Obejmował ją wtedy mocno i całowali się, często trafiając do łóżka, zanim jeszcze zdążyli zamienić ze sobą parę słów. Świat zewnętrzny zawsze znikał, gdy ogarniała ich namiętność.
To wszystko jednak należało już do przeszłości. Nina uciekała przed rzeczywistością, ale w końcu musiała ją do siebie dopuścić. Wyszła niepewnie na korytarz i minęła okrągły stół z kwiatową dekoracją, zmienianą co trzy dni.
– Nino – usłyszała nagle.
Reve wyłonił się z sypialni. Jego głos obudził wspomnienia, a wygląd pragnienie, które na próżno starała się stłumić od chwili, gdy odeszła. Miał na sobie szare spodnie i rozpiętą koszulę w niebiesko-białe paski. Był boso. Ciemne włosy wyglądały na wilgotne i zmierzwione. Mimo lęku i pomieszania, jakie odczuwała, wciąż wydawał jej się przystojny i pociągający. Tak miło było go zobaczyć, że aż się uśmiechnęła.
– Jesteś z kimś? – spytała, przypominając sobie, jak wyglądał, kiedy wstawał z łóżka po upojnej nocy.
Poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Przysiadła na tapicerowanej ławie przy windzie i pochyliła się, żeby nie zemdleć. Tak pewnie wygląda załamanie nerwowe, pomyślała. Czuła się pokonana. Nie potrafiła spojrzeć na Reve’a. Chciała wstać, ale nogi odmawiały jej posłuszeństwa.
– Jestem sam – odparł. – Brałem prysznic po treningu, kiedy Amir zadzwonił. Ale zaraz wychodzę.
To zabrzmiało jak ostrzeżenie. Nie poczuj się zbyt dobrze.
Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
– Po co tu przyszłaś? – spytał, obrzucając ją wzrokiem. – Jesteś w ciąży?
– Co takiego? – Wyprostowała się natychmiast. – Jeszcze tego by brakowało. Dlaczego pomyślałeś, że jestem w ciąży?
Miała na sobie luźną sukienkę, ponieważ był to najgorętszy czerwiec w historii, ale wcale nie przytyła. Szybki metabolizm pozwalał zachować szczupłą sylwetkę i przez całe życie jej mówiono, że nadaje się na modelkę lub do gry w koszykówkę. Ta ostatnia możliwość jednak zawsze odpadała po kilku sekundach zabawy piłką.
– Wyglądasz tak, jakbyś miała zemdleć. Jesteś chora?
– Nic mi nie jest.
– To dlaczego tu przyszłaś? Po swoje rzeczy? – Zapiął mankiety od koszuli. – Wysłałem ci wiadomość z pytaniem, co mam z nimi zrobić.
Zablokowała go. Bała się, że kiedy zacznie z nim rozmawiać, znowu ją zauroczy. Teraz też się tego obawiała.
Pomóż mi, Reve. Uratuj mnie i kochaj.
– To był błąd… – Wstała nagle, ale zakręciło jej się w głowie i musiała oprzeć się o ścianę.
Podszedł szybko, żeby ją przytrzymać. Równie prędko oderwała się od ściany, odtrącając jego ręce. Czuła, że się rozpłacze, kiedy Reve jej dotknie. W pośpiechu wpadła na ławę, przesuwając ją, aż zazgrzytała na marmurowej podłodze.
Zdziwiła go jej spłoszona reakcja. Spojrzał zaskoczony i jakby trochę urażony. Szybko jednak przybrał zwyczajną minę i się odsunął.
– Jesteś tutaj zupełnie bezpieczna, Nino.
Zachowywała się histerycznie. Ale z całych sil starała się powstrzymać łzy.
– Po prostu musiałam gdzieś wejść, żeby zebrać myśli – wymamrotała. Czuła się głupia i nieokrzesana. Czy dlatego nie chciał się związać z nią na stałe? Cała rodzina uważała ją za niezorganizowaną, nadmiernie wrażliwą i nieświadomą tego, co się dzieje dookoła.
Może i mieli rację. Czasem nie dostrzegała tego, co miała przed oczami. Kierowała się uczuciami i widziała tylko to, co chciała zobaczyć. Dlatego nie zauważała faktu, że jej związki to pomyłka. Pożądanie okazane jej przez bogatego faceta wzięła mylnie za miłość od pierwszego wejrzenia.
– Chcesz wejść do pokoju i usiąść? – Wskazał w stronę salonu.
Weszła do znajomej części mieszkania ze sklepionym sufitem i ścianą okien wychodzących na taras. Przysiadła w ulubionym dawniej miejscu na sofie, twarzą w stronę kominka, wyciągając zza pleców poduszkę i obejmując ją przed sobą.
– Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty, a może coś mocniejszego?
Reve trzymał się na dystans, przez co znowu poczuła się zbyt melodramatyczna. To pod jego wpływem zaczęła się tak zachowywać. Kiedy z nim była, reagowała mocniej na wszystko. Słońce wydawało się jaśniejsze, jedzenie smaczniejsze, a orgazmy nieziemskie.
– Nie, dziękuję – odparła, uświadamiając sobie, jak bardzo za nim tęskniła.
Kochanie kogoś, kto nie odwzajemnia twoich uczuć, jest w porządku, powiedziała siostra, kiedy Nina wróciła do domu, pokonana na wszystkich frontach. Nadal to odczuwasz. Miłość nigdy się nie marnuje.
Łatwo było to mówić siostrze, która poślubiła swojego chłopaka ze szkoły i wciąż czuła się zakochana.
– Chcesz, żebym zadzwonił na policję? – stonowany głos Reve’a działał na nią irytująco. Był człowiekiem asertywnym, który zawsze wiedział, czego chce. Kiedy miał zdanie na jakiś temat, wyrażał je. A gdy uważał, że trzeba coś zrobić, przechodził do działania.
– Nie zostałam zaatakowana.
– Na twojej ręce i torebce jest krew. – Tym razem jego głos nie brzmiał już tak spokojnie.
Uświadomiła sobie, że Reve gotuje się ze złości, choć tego nie okazuje. Spojrzała na podłogę, gdzie zostawiła torebkę. Na jednym z pasków widniała czerwona plama, podobnie jak na jej dłoni. Nieźle. Teraz będzie musiała jeszcze znaleźć w sobie siłę, żeby iść do łazienki.
– Nie powinnam cię tak nachodzić. – Potarła kciukiem plamę na ręce. – Przeprowadzałam wywiad kilka przecznic dalej. Kiedy wyszłam z hotelu, zaczęli mnie gonić paparazzi. Jeden z nich złapał mnie za rękę i uderzyłam go w nos.
– Zaczepili cię dlatego, że byliśmy ze sobą związani? – Reve spojrzał groźnie. Nie znosił skandali. Wziął telefon i nie czekając na odpowiedź Niny, zadzwonił do Amira i kazał mu spisać nazwiska ludzi przed wejściem i powiedzieć, że zostaną oskarżeni o napaść.
– Na mnie? – spytała, gdy wyłączył telefon. – Przecież to ja uderzyłam tego człowieka.
– To dobrze. – Podszedł do barku i zwilżył ścierkę wodą.
– Wcale nie dobrze. Czuję się z tym okropnie.
Wycisnął ścierkę i jej podał.
– Wszyscy mamy prawo się bronić. Rozumiem, że warto było chodzić na ten kurs samoobrony, na który zaciągnęła cię siostra.
Czyżby pamiętał, że mu o tym wspomniała? Zrobiła to wtedy, gdy po raz pierwszy zaproponował, że odwiezie ją do domu, żeby nie musiała jechać metrem. Siostra pozwoliła jej wyjechać samej do Nowego Jorku tylko pod warunkiem uczestniczenia w tym kursie.
– Dzięki – odparła, wycierając rękę. – Ale im wcale nie chodziło o ciebie.
Dziwnie było to stwierdzić, skoro jej życie kręciło się wokół niego od chwili, gdy się poznali dzień przed Nowym Rokiem. Była na przyjęciu w roli asystentki poprzedniej pracodawczyni, Kelly Bex, jednej z najlepszych nowojorskich projektantek. Kelly sama chciała ściągnąć na siebie uwagę Reve’a, ale Nina tego nie dostrzegła. Rzeczywiście czasem nie potrafiła zorientować się w sytuacji.
– Bądź dla niego miła – powiedziała wówczas Kelly. Tak więc Nina przedstawiła się Reve’owi, mówiąc coś, co go rozśmieszyło. Nie miała pojęcia, że jest obrzydliwie bogaty i zbił majątek, poczynając od sprzedawania używanych części samochodowych, aż stał się siłą napędową branży pojazdów bezzałogowych.
Gawędzili ze sobą przez pół godziny i Reve, zamiast pojechać do domu z Kelly, wziął od Niny numer telefonu i zaprosił ją na kolację następnego dnia. Wspomniała zaraz o tym Kelly w pracy, niewinna jak baranek, pytając, czy szefowa chce, żeby dowiedzieć się czegoś od Reve’a.
Kiedy uwiódł ją tamtego wieczoru, Kelly znalazła przepis na ugotowanie serc swoich wrogów przeznaczonych za pożarcie. Dopiero kilka dni później, stojąc na ulicy z kartonowym pudłem ze swoimi rzeczami, Nina uświadomiła sobie, że została zwolniona za romans z Reve’em. Jej współlokatorka w tamtym czasie też pracowała u Kelly, a więc Nina straciła też podnajmowany pokój.
Reve orientował się we wszystkim o wiele szybciej. Od razu zrozumiał dynamikę wydarzeń, ale nie okazał większych wyrzutów sumienia. Nina nie miała pracy ani mieszkania, wziął ją więc do siebie i zaproponował, że będzie wspierał jej karierę w ramach próby naprawienia sytuacji. Pozwoliła mu zachowywać się jak superbohater, myśląc, że Reve wierzy w jej talent i chce, żeby osiągnęła sukces.
W rzeczywistości pragnął jej w łóżku i tyle. Była to więc historia bez szczęśliwego zakończenia.
Nawet gdy w końcu to pojęła i próbowała żyć dalej, to jednak wpłynął na jej życie. Po rozstaniu z nim czuła się tak wypalona, że porzuciła marzenia i uciekła do Albuquerque, gdzie trudno jej było się zabrać nawet do szukania pracy. Zamieszkała z ojcem i zamiatała ścięte włosy w salonie fryzjerskim siostry. Chodziła na rozmowy kwalifikacyjne, ale nikt jej nie zatrudnił, ponieważ na jej twarzy malowała się złość.
Jednakże to, co wydarzyło się tego dnia, kiedy wzięto ją pomyłkowo za Oriel Cuvier, nie miało nic wspólnego z Reve’em. Przynajmniej na początku, zanim tu trafiła i wciągnęła go w tę sprawę.
Odebrał od niej ścierkę i rzucił przez salon do zlewu przy barze, gdzie wylądowała z głuchym odgłosem.
– W takim razie czemu cię tak oblegali? – spytał, siadając w fotelu. – Z powodu jakiegoś innego faceta, z którym się spotykasz?
Miała ochotę wybuchnąć śmiechem. Co on sobie wyobraża? Że się z nim rozstała, żeby zamienić się w płatną panienkę do towarzystwa i związać zaraz z innym, równie bogatym mężczyzną? Tak jakby była w stanie w ogóle myśleć o kimś innym. Nawet kiedy tu siedziała, tłukło jej się po głowie: Czemu nie możesz mnie choć trochę pokochać?
Otrząsnęła się z rozmyślań i odparła żartobliwie:
– Tak, Duke’a Rhodesa. – Oriel Cuvier była przed sześcioma tygodniami na premierze w Cannes z tym aktorem. Od tego właśnie zaczęła się wyboista droga Niny do samopoznania. – Nie widziałeś naszych zdjęć?
– To ten z filmów akcji? – Skrzywił się. – Za stary dla ciebie.
– Powiedziałam to ironicznie. Naprawdę ich nie widziałeś?
– Zablokowałaś mnie. Jak mogłem zobaczyć zdjęcia, które zamieszczasz?
A zatem się zorientował, że go zablokowała. Pewnie więc zrozumiał, jak bardzo ją zranił.
– To nie były moje zdjęcia. Są na portalach rozrywkowych.
– Nie oglądam takich śmieci. – Jego twarz stwardniała z prawdziwego gniewu. – Ale jeśli ganiają za tobą z jego powodu, to dlaczego, do diabła, sprowadziłaś tych sępów do mnie?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji