Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka opowiada o ludzkich tęsknotach, namiętnościach, o samotności i dążeniu do pozbycia się jej, o sensualności, erotyzmie i różnorodności miłości, o damsko-męskich relacjach, które niezależnie od pór roku i okresów dziejowych rozwijają się w człowieku.
Kobieta, bardzo wrażliwa, zawiedziona ostatnim związkiem, poprzez Internet poszukuje nowej znajomości. Nie wie, czego ma się spodziewać. Prowadząc rozmowy na czatach, poznaje ludzi, którzy ukrywając własne pragnienia, tu pod przykrywką anonimowości, ujawniają swoje ukryte pragnienia i marzenia, częstokroć prowadząc ze sobą walkę moralną.
Podobnie czyni główna bohaterka, chroniąc się i zasłaniając "nickiem", odsłania własne potrzeby i pragnienia miłości, związku z mężczyzną, a jednocześnie ocenia postawy występujących tu mężczyzn. Częstokroć okazuje się, że wieczorową porą, faceci przestają być przykładnymi mężami i ojcami, a zamieniają się w postaci z własnych marzeń i nieujawnianych potrzeb emocjonalno-seksualnych.
Książka została skonstruowana w taki sposób, aby zlepić fantazje z rzeczywistością, połączenie prozy z poezją.
Historia jak wiele wydarzających się w naszym życiu, dlatego staje się bliska każdemu człowiekowi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 183
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Co robisz? – usłyszałam męsko brzmiący głos w słuchawce.
– Czekam na zmiłowanie boskie – odparłam, jakby to był jakiś atak. – Czekam na wybaczenie – ciągnęłam nędznie. Jak już raz się wejdzie w niespełniony nastrój, tak od razu z niego się nie wyskakuje. – Nie zwracaj na mnie uwagi – pogrążałam się dalej.
– Telefonuję do ciebie nie po to, aby prowadzić monolog. – Głos uderzał mnie po membranie ucha. Jakby błędne ognie mnie opętały. Czas najwyższy, aby mu się odegrać.
– Brum, brum, brum – zawyłam skrzeczącym głosem.
– Jezu! Zdurniałaś.
– Prawie.
Nie, nic więcej nie mów. Nie mów, bo szkoda słów. Słowa będą opadały, niżej i niżej, a ty wraz z nimi jak płonące po raz ostatni liście. I wylądujesz gdzieś w nieznanym miejscu. Zanim zorientujesz się gdzie, będzie już po wszystkim. Ponownie znajdziesz się w pustce.
Samotność jest wtedy, gdy nikt do ciebie nie telefonuje. Nabywasz aparat telefoniczny, instalujesz go, wydajesz pieniądze i czekasz. Siadasz przed aparatem i lustrujesz go wzrokiem. Ładny, estetyczny, w twoim typie. I co jeszcze przychodzi ci do głowy? Że w twoim typie, estetyczny i ładny. Sama go wybierałaś, a on milczy jak mężczyzna. Przestań już milczeć! Przecież mówię do ciebie! Mówię i mówię, aż milknę. Z każdej sytuacji jest wyjście.
Właśnie. Wyjście… Pies. Po to mam psa. Mogę wyjść, mam po co.
Wychodzę z psem na spacer. Spacer w moim celu. Ścieżka jest jedna, wypróbowana i wiedzie na kraniec świata. Całe szczęście, że jest takie miejsce, w którym świat się urywa.
Horyzont. Leży przytulony jednym policzkiem do ziemi. Uchem słucha jej tętna.
Horyzont. Niezłomny i stalowy most, który zwodzi ludzi. Mnie również zwiódł.
Wyszłam z psem na spacer i trafiłam właśnie tu, do tego magicznego miejsca. Dotarłam do kawałka ziemi porośniętego dziką i zdeptaną trawą. Nieważne przez kogo. Widniejące ślady jak nadruk na podkoszulce zdradzają ich pochodzenie. Powodem jest jeden wyższy krzaczek i strugi traw nierównomiernie pożerające niebo.
Mój wzrok powiódł mnie wysoko w górę, a potem przed siebie. Poczułam się swobodnie i lekko. W tym miejscu parę dni temu stałam z nim, z Pawłem. Przyprowadziłam go tutaj, gdyż odkryłam skarb, przyszłość. Naszą?
Spojrzałam przed siebie, a Paweł wodził wzrokiem tuż za moim. Oczekiwanie poza chwilą czasu.
– Obudź się! – krzyczała moja dusza do niego. – Tu stanie nasz dom.
O ja naiwna. Nawet ślimak nie zakłada takich rzeczy z góry. Ślimak jest najmądrzejszym stworzeniem na świecie. Wie, że gadanie przynosi tylko stratę czasu. Szkoda czasu na dreptanie w słowach. On po prostu zasuwa przed siebie i nie liczy się z opinią, że czyni to wolno. Ma swój domek i tyle. Inni mu zazdroszczą, bo nigdy go nie opuścił.
Najprościej jest zabrać dobytek w drogę, a może najtrudniej. Im dalej, tym ciężej jest iść. Chyba jednak dobytek najlepiej położyć na drodze. Szakale będą wiedziały, co należy z nim zrobić. To droga staje się oczkiem w głowie poszukującego.
***
Nie pamiętam tego, co należy do przeszłości. Zbyt ciężko idzie się pod górę, gdy się pamięta.
Czas wielki jak zając czyni skoki w przestrzeni.
Tęsknota, okrutny mistyk, pogrąża się we mgle odurzenia. Codziennie z wnętrza tęsknoty wysypują się okruszki czasu. Nie licz na mnie – krzyczą. – Nie teraz, może później, może wcale, może nigdy.
Nigdy jest uroczym słowem. Oznacza, że istnieje coś takiego jak zawsze.
Ja nie jestem z kamienia, nie mogę się obruszyć i posypać jak piasek. Zaledwie mogę urodzić śmierć i wiarę w słowa, które pochwycą powietrze za rękę i poprowadzą w świat konieczności.
Słowa, jak wiosła rzucone na wodę, pogrążają się bez tchu. Jak wiosła odłączone od łodzi bez wytchnienia topią oddech wśród fal utkanych z liter.
Najprościej jest zabrać w drogę sam oddech.