W tych szacownych murach. Olivie Blake, M.L. Rio i inni - Fargo Layne - ebook

W tych szacownych murach. Olivie Blake, M.L. Rio i inni ebook

Fargo Layne

3,3

Opis

Urzekający i mroczny zbiór opowiadań napisany przez mistrzów gatunku Dark Academia (wśród nich Olivie Balke i M.L. Rio!). Mimo że charakteryzują się one podobną estetyką, każda z historii tworzy unikalny świat skrywający własne tajemnice. Bez względu na to, czy jesteś już wytrawnym znawcą i miłośnikiem nurtu Dark Academia, czy też dopiero zaczynasz swoją przygodę z jego mrocznymi klimatami, historie zebrane w tej antologii pozwolą ci zatracić się w intrygujących, niepokojących i rozpalających wyobraźnię światach prywatnych szkół i kampusów.

Droga studentko, drogi studencie! Właśnie zaczyna się rekrutacja!

Przeczytajcie, jak rozpustnego wykładowcę dosięga zemsta, poznajcie mroczną prawdę o zaginionym profesorze i przekonajcie się, jak zdradzona kochanka może odpłacić pięknym za nadobne podczas seansu spirytystycznego. A to zaledwie początek! Mamy tu jeszcze obrazoburczy romans, który przeradza się w obsesję, dwoje studentów odkrywających sekrety naukowca samotnika, okropności, do jakich dochodziło na mało znanym wydziale i krwawy rytuał inicjacyjny…

Dwanaście historii, dwanaście tajemnic, dwanaście mrocznych opowieści znakomitych autorów: Olivie Blake, M.L. Rio, David Bell, Susie Yang, Layne Fargo, J.T. Ellison, James Tate Hill, Kelly Andrew, Phoebe Wynne, Kate Weinberg, Helen Grant, Tori Bovalino. Całość zebrali i zredagowali Marie O’Regan oraz Paul Kane.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 373

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (46 ocen)
4
18
14
10
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kamilakok

Dobrze spędzony czas

Bardzo przyzwoity zbiór. Kilka opowiadań naprawdę mnie mocno zaintrygowało. Zdarzały się też słabsze, ale to prawie zawsze się zdarza w takich zbiorach. Mimo to, dobrze się bawiłam, poczułam klimat uczelnianych tajemnic, dobra książka, jeśli chcemy się nieco zrelaksować.
10
Sandi98

Całkiem niezła

Troszke się zawiodłam. Niektóre opowiadania mnie zaintrygowały i żałowałam, że były takie krótkie. Co mnie zaciekawiło: „Pies i królik”, „Cztery Pogrzeby”, „Profesor ontrografii”, „Fobos”. W reszcie brakowało mi tej mrocznej części. Fajnie było poznać styl różnych autorów. Ciekawe to było, ale spodziewałam się czegoś mocniejszego.
10
Kurczaczek74

Dobrze spędzony czas

3,5 Nierówne, niektóre opowiadania super, reszta przeciętna.
00
Scrivener

Z braku laku…

"Fobos", "Tysiąc okrętów", "Okrutne następstwa" i może "Pytia" są godne uwagi. Reszta w najlepszym razie poprawna, w najgorszym to strata czasu.
00
Julia-Mika

Z braku laku…

Oczekiwania miałam ogromne. Dark Academia to jeden z moich ulubionych motywów, jednak tutaj realizacja tego leży. Bardzo nad tym ubolewam, bo wśród autorów są świetne nazwiska, ale coś tutaj nie wyszło :( Ani jedno opowiadanie nie przypadło mi do gustu
00



Tytuł oryginału In These Hallowed Halls

First published in 2023 by Titan BooksA division of Titan Publishing Group Ltd.144 Southwark Street, London SE1 OUPtitanbooks.com

Wprowadzenie © Marie O’Regan i Paul Kane; Tysiąc okrętów © Kate Weinberg; Pytia © Olivie Blake; Urlop naukowy © James Tate Hill; Pies i królik © Kelly Andrew; Dom X © J.T. Ellison; Okrutne następstwa © Layne Fargo; Cztery pogrzeby © David Bell; Niepoznawalne rozkosze © Susie Yang; Weekend u Bertie © M.L. Rio; Profesor ontografii © Helen Grant; Fobos © Tori Bovalino; Grając © Phoebe Wynne

All rights reserved

Przekład Patrycja Zarawska: Wprowadzenie, Urlop naukowy, Pies i królik, Dom X, Okrutne następstwa, Cztery pogrzeby, Fobos, O autorach, O redaktorach

Jerzy Wołk-Łaniewski: Pytia, Niepoznawalne rozkosze, Profesor ontografii

Dariusz Żukowski: Tysiąc okrętów, Weekend u Bertie, Grając

Redakcja Joanna Rozmus, Katarzyna Zegadło-Gałecka, Piotr Mocniak

Korekta Pracownia 12A

Skład Martyna Potoczny

Produkcja Tomasz Brzozowski

Konwersja do wersji elektronicznej Aleksandra Pieńkosz

Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2024Wszelkie prawa zastrzeżone.

ISBN pełnej wersji 978-83-67710-59-6

StoryLight, imprint Insignis Media ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 (12) 636 01 [email protected], insignis.pl

facebook.com/Wydawnictwo.Insignis

x.com/insignis_media (@insignis_media)

instagram.com/insignis_media (@insignis_media)

tiktok.com/insignis_media (@insignis_media)

Wprowadzenie

Marie O’Regan oraz Paul Kane

Dark Academia.

Jakie skojarzenia przywołują u ciebie te słowa? Tajemnicza, niepokojąca sceneria rozmaitych uczelni? Studenci, a czasami nauczyciele akademiccy narażeni na niebezpieczeństwa? Morderstwo? Magia? Duchy? Zakurzone księgi w starych bibliotekach? Tajemne stowarzyszenia, kulty i pradawne rytuały? Wszystko to, a może nic z tych rzeczy?

Jeśli dopiero wkraczasz na grunt tego typu literatury, W tych szacownych murach będzie dla ciebie idealnym miejscem do rozpoczęcia przygody. A jeżeli już jesteś fanem, sądzimy, że pokochasz opowiadania zamieszczone w tym zbiorze! W ciągu ostatnich kilku lat fenomen Dark Academii dosłownie eksplodował. Zjawisko podsycają media społecznościowe i kluby czytelnicze działające na platformach takich jak Tumblr czy Instagram, w których ludzie dyskutują o klasyce prozy i o nurcie gotyckim. Rozwinęło się to w podkulturę na własnych prawach, jeszcze większą popularność zyskując podczas pandemii i lockdownów – powiedzmy sobie szczerze, w tamtym czasie nie było zbyt wiele więcej do roboty poza oglądaniem filmów i czytaniem książek.

Tytuły takie jak Tajemna historia Donny Tartt, seria o Harrym Potterze oraz klasyka w rodzaju Portretu Doriana Graya Oscara Wilde’a czy opowieści o duchach M.R. Jamesa przygotowały grunt pod rozwój nurtu Dark Academia i były jego inspiracją, podobnie jak cieszące się popularnością filmy: Love Story, Stowarzyszenie Umarłych Poetów czy Szkoła uwodzenia; nie wspominając już o nieco młodszych serialach, jak Księga czarownic (oparta na wspaniałych powieściach autorstwa Deborah Harkness), Seria niefortunnych zdarzeń czy Gambit królowej – wszystkie one przyczyniły się do podsycenia tego płomienia.

Możesz więc sobie wyobrazić naszą radość, kiedy zostaliśmy poproszeni o opiekę redakcyjną nad tą antologią i zebranie kilku z najlepszych przykładów tego podgatunku literatury. Olivie Blake, autorka cyklu The Atlas, w swoim opowiadaniu Pytia przedstawia jakże aktualną i wyjątkową analizę społeczną zakorzenioną w naszych czasach, ale nawiązującą do przeszłości. M.L. Rio (autorka A jeśli jesteśmy złoczyńcami) w Weekendzie u Bertie przypomina o pułapkach i potencjalnych korzyściach związanych z tym, że znajdziemy się we właściwym czasie w niewłaściwym miejscu (a może należałoby powiedzieć: we właściwym miejscu w niewłaściwym czasie?).

J.T. Ellison, autorka takich powieści jak Good Girls Lie czy Her Dark Lies, oraz Tori Bovalino, która napisała The Devil Makes Three i Not Good for Maidens, pokazują naprawdę ciemne oblicze Dark Academii odpowiednio w opowiadaniach Dom X i Fobos. Z kolei Helen Grant (Ghost i Too Near the Dead), Layne Fargo (Temper i They Never Learn) oraz Kelly Andrew (TheWhispering Dark) wprowadzają czytelnika w niepokojącą osobliwość tej tematyki w utworach: Profesor ontografii, Okrutne następstwa oraz Pies i królik.

Kate Weinberg i James Tate Hill w opowiadaniach Tysiąc okrętów i Urlopnaukowy odsyłają do świata swych poprzednich książek (The Truants oraz Blind Man’s Buff i Academy Gothic). David Bell, autor między innymi powieści Kill All Your Darlings i The Finalists, prezentuje skłaniającą do myślenia opowieść Cztery pogrzeby, która zostanie z czytelnikiem długo po zakończeniu lektury, podobnie jak opowiadanie Grając autorstwa Phoebe Wynne (Madam, The Ruins) z jego intrygującymi spostrzeżeniami. A do tego Susie Yang (White Ivy) i jej rozmyślania nad związkami, sekretami i pragnieniami zatytułowane Niepoznawalne rozkosze.

Znakomity zespół autorów piszących na najwyższym poziomie pokazuje pełen przekrój tematów i moc tego, co potrafi Dark Academia. Usiądź więc wygodnie w swoim ulubionym miejscu do czytania z ulubionym trunkiem, najlepiej w otoczeniu książek, i pozwól, by rozpoczęła się lekcja!

Marie O’Regan i Paul Kane

luty 2023

Tysiąc okrętów

Kate Weinberg

Z miejsca przy oknie rozciągał się doskonały widok na dziedziniec college’u. W tej chwili, skąpany w porannym blasku późnej jesieni, wyglądał wprost nierealnie pięknie. Kamienne płytki lśniły po nocnym deszczu, wysoka kolumna zegara słonecznego pośrodku placu rzucała wąski cień na okolony bluszczem łuk wejścia do portierni, a słońce odbite od miodowych ścian wapiennych budynków skąpało wszystko złotą poświatą.

Lorna ponownie związała poły śliskiego jedwabnego szlafroka (który, jako że należał do niego, był za długi i workowaty w ramionach), otuliła nim gołe nogi, po czym oparła się plecami o fałdy zasłony. Słyszała pogłos jego kroków na klatce schodowej. Zaraz dotrze do ciężkich drzwi wychodzących na dziedziniec, a ona usłyszy trzask, gdy się zamkną… A oto i on: przemierza rozległy plac długim, energicznym krokiem, szal w kolorze burgunda, który dostał od niej na urodziny, powiewa mu za plecami, ciemne włosy unoszą się przy każdym stąpnięciu.

Przyglądała się, jak przystaje, by postawić kołnierz czarnego płaszcza – może z powodu chłodu, a może taki miał kaprys. Ten płaszcz, a także pojedynczy kolczyk, obcisłe czarne dżinsy i sportowe buty składały się na jego styl. Żadna fajka, tweed czy sztruksowe marynarki z łatami na łokciach nie interesowały czterdziestoletniego, przystojnego doktora Chrisa Chase’a (przezywanego przez większość studentów „Buziaczkiem”, choć po ostatnim incydencie w jednym z uczelnianych pism wydrukowano artykuł z nagłówkiem określającym go mianem „Doktor Śmierć”).

Nawet widziany z lotu ptaka emanował pewnością siebie. Nic w jego posturze nie wskazywało na to, że oto nastał dzień sądu, że ważą się właśnie jego kariera oraz reputacja. „O nic się nie martwię”, powiedział i nachylił się, by pocałować ją na do widzenia, roztaczając zapach pasty do zębów i płynu po goleniu. Zacisnęła usta, zawstydzona swoim nieświeżym porannym oddechem i śladami wypitego wieczorem czerwonego wina na zębach. „Nic na mnie nie mają poza jakąś złośliwą plotką i absurdalnymi oskarżeniami zrozpaczonych rodziców. Biją do złej tarczy. Gdyby te stare pryki widziały to, co ja teraz widzę – składał drobne pocałunki między jej piersiami, a potem na szyi – to by mnie wylały, wpadły w kryzys egzystencjalny, a potem porzuciły żony i pracę.”

W tych okolicznościach seks był bez wątpienia lepszy, pomyślała Lorna. Miała wrażenie, jakby zaczęli ze sobą sypiać dziesięć dni, a nie dziesięć miesięcy temu. Po wczorajszej porażce obudzili się wczesnym rankiem (nigdy nie spali długo w jego gabinecie, miał tam w końcu tylko pojedynczą sofę) i leżąc obok siebie, ponownie przeanalizowali, co Chris powinien powiedzieć radzie. Że wcale nie wywierał presji – wręcz przeciwnie – na tego biednego, młodego człowieka, który, chociaż odznaczał się wielkim talentem, ewidentnie zabrał się do czegoś, co go przerosło, i ewidentnie miał problemy towarzyskie. Że stanowczo zaprzecza pogłoskom, jakoby wskutek jego postępowania ów wrażliwy młodzieniec czuł się na jego zajęciach bezwartościowy i nieprzystosowany. To przecież właśnie on, Chris, namawiał go do poszukiwania fachowej pomocy oraz zaproponował, by zrobił sobie dowolnie długą przerwę od studiów i czytał tylko dla przyjemności. Każdy college prowadzi własną politykę, powie tym starym prykom. Chciałby wręcz zauważyć, że college dobrze postąpi, jeśli poza wsparciem dla rodziny tego nieszczęsnego młodego człowieka oraz zadbaniem o ogólniejszą kwestię zdrowia psychicznego studentów mniej będzie się skupiać na mitach narosłych wokół jego własnych metod pedagogicznych, a bardziej na partykularnych interesach w łonie samej kadry wydziału, zadając sobie pytanie, kto może zyskać na skandalu wokół wykładowcy, który przez minione sześć lat rok po roku poprowadził więcej licencjatów obronionych na najwyższą ocenę niż ktokolwiek inny w dziejach uczelni.

Kiedy trenował swoją przemowę, Lorna usiadła na nim okrakiem i spytała, co się stanie w najgorszym wypadku, to znaczy jeśli uznają, że w jakiś sposób przyczynił się do samobójstwa tego chłopaka. Czy zrobi się z tego sprawa kryminalna – poczuła jak pod nią twardnieje – a jeśli tak, czy mogą ją powiązać z tym, co przytrafiło się tamtemu studentowi przed czterema laty? Gdy uniósł się lekko, żeby przyciągnąć Lornę do siebie, i wpił się palcami w jej ramiona, podnieciła się jego gwałtownością, której nie zaznała tak intensywnie, odkąd pieprzyli się po raz pierwszy.

Teraz, siedząc w fotelu przy oknie, zsunęła prawą dłonią lewy rękaw szlafroka i ostrożnie dotknęła jednego z siniaków. Był jasnofioletowy, purpurowy, a do końca dnia pociemnieje i nabierze ochrowego odcienia. Często miała takie ślady na ciele po seksie. Czy naprawdę to lubiła, tę jego brutalność – raz miała wrażenie, że pęknie jej żebro – czy może prowokowała go, bo podobało jej się, gdy tracił nad sobą kontrolę, oddawał władzę, stawał się kimś zupełnie innym od wszechmocnej postaci, za jaką starał się uchodzić podczas seminariów i wykładów? Od czasu do czasu zastanawiała się nad tym niezobowiązująco. Jak gdyby odpowiedź była interesująca, ale nie mogła wpłynąć na jej życiowe decyzje.

Po drugiej stronie dziedzińca Chris przystanął, by porozmawiać z jakąś dziewczyną o długich, ciemnych włosach. Zatrzymał się kilka kroków od wejścia do portierni, po przekątnej od miejsca, skąd Lorna na niego patrzyła. W sezonie zwykle kwitły tam róże. Nachyliła się, by lepiej widzieć, ale jeszcze zanim rozpoznała dziewczynę, już się domyśliła. Alicia Evans. Pierwszy rok anglistyki. Rok akademicki zaczął się ledwie trzy tygodnie temu, a ona już zasłynęła urodą w całym college’u: śniada i kształtna, w dżinsach biodrówkach obwieszonych bezużytecznymi łańcuszkami, w czerwonych cygańskich bluzkach o zbyt głębokich dekoltach jak na tę porę roku.

Lorna, studentka drugiego roku, już to wcześniej widziała: nagłe wzmożone zainteresowanie nowo przybyłymi, szybkie oceny, kategoryzacje i wreszcie ustalenie hierarchii według pewnego skomplikowanego równania. Uroda, inteligencja (uroda plus inteligencja punktowały najwyżej, następnie uroda, a sama inteligencja bywała raczej obiektem zainteresowania niż władzy seksualnej), a na koniec ta niesprecyzowana, mająca własną specyficzną wartość cecha, coś jak humor, prezencja czy charyzma, której nie dało się tak łatwo zaklasyfikować, a która sprawiała, że ludzie do ciebie lgnęli i zabiegali o twoją uwagę.

Jeszcze chwilę wcześniej Lorna zamierzała iść pod prysznic i zaaplikować sobie luksusową dawkę żeli i mydeł. Teraz tkwiła przy oknie i ich obserwowała, a jej oddech osadzał na szybie mgiełkę pary. Przypomniała sobie, jak po raz pierwszy poszła skorzystać z łazienki podczas seminarium, zanim zaczął się ich romans. Zaskoczył ją widok wielkiego, sięgającego podłogi lustra naprzeciw prysznica, które sprawiało prowokacyjne wrażenie, a potem otworzyła szafkę łazienkową i myszkowała w jego rzeczach. Kiedy dwa tygodnie później kochali się po raz pierwszy, Chris wsparł się ręką o kafelki, a ona oplotła go udami i w tym właśnie lustrze oglądała jego pracujące jak tłok pośladki, własne naprężone łydki oraz wodę spływającą między jego łopatkami.

Chris postawił torbę na bruku. Oparł się swobodnie o ścianę, jakby planował dłuższą pogawędkę. Co on robił? Do domu dziekana, gdzie miało się odbyć przesłuchanie, było piętnaście minut szybkim krokiem. Co takiego pilnego, do diabła, mogła chcieć z nim omówić Alicia po trzech tygodniach od rozpoczęcia zajęć? Albo on z nią? Lorna znów poczuła siniak nad łokciem i go nacisnęła. Dziesięć sekund, dwadzieścia. Nadusiła mocniej, ból promieniował na całe ramię. Jakieś trzy minuty później – przestała liczyć, by skupić się na bólu – Chris podniósł torbę i lekko pochylony do przodu, w takiej samej pozycji, w jakiej wszedł na ich pierwsze grupowe seminarium, podjął swój energiczny marsz.

– Vilia miretur vulgus. Czy ktoś mi powie, co to znaczy? I co to mówi o charakterze Shakespeare’a? O tym, jakim był człowiekiem?

Doktor Chase siedział w skórzanym fotelu obok biurka, kołysząc pióro między palcami.

Nie odezwało się żadne spośród sześciorga studentów siedzących po turecku na dywanie pod oknem. Wpatrywali się nerwowo w tytułową stronę poematu narracyjnego Wenus i Adonis , który mieli przeczytać przed seminarium. Większość z nich, w tym Lorna, zrobiło kilka stron notatek, przeczytało każdy przypis i przejrzało całe tomy krytyki literackiej. Nikt się jednak nie przejął kwiecistą dedykacją umieszczoną przed poematem. Po godzinie zajęć Lorna – początkowo zafascynowana doktorem tak jak reszta grupy – zaczęła odczuwać do niego antypatię. Odpowiedzi słuchał w chłodnym skupieniu, jakby nic nie mogło go zaskoczyć ani zrobić na nim wrażenia. „Nie jesteście bystrzy. No, może trochę. Jesteście bystrzy, ale nie oryginalni” – zdawała się komunikować każda z jego oschłych pochwał. Do samej siebie także czuła niechęć za to, jak bardzo chciała mu zaimponować i z jakim zacięciem wysilała teraz mózg, by odkopać szkolną łacinę i uliczny włoski, którego trochę podłapała, pracując przez rok na Sycylii jako kelnerka. Miałaby przesrane, gdyby uniosła rękę jak jakaś ósmoklasistka, dlatego zaczęła od chrząknięcia, które głośno wybrzmiało w panującej ciszy.

– Vulgus, jak mi się wydaje, znaczy „pospolity lud” – powiedziała powoli. – A miretur… zgaduję, ale to chyba jakaś forma czasownika „podziwiać”.

Spojrzenie spokojnych, zimnych oczu zwróciło się na nią i doktor niemal niezauważalnie skinął głową.

– A vilia, pani Clay? – zapytał. – Proszę nam powiedzieć, co znaczy vilia. A zarazem co młody Will Shakespeare sobie myślał, gdy stwierdził, że właśnie ten cytat z Miłostek Owidiusza powinien się pojawić na pierwszej stronie jego pierwszego wydanego dzieła.

Lorna wytrzymała jego spojrzenie, czując, że się rumieni. Przez moment miała wrażenie, jakby leżała na stole operacyjnym pod bezlitosnym światłem jaskrawej lampy, a chirurg badał ją niczym zbiór ruchomych części.

– Szkoda… – mruknął i odwrócił wzrok. Następnie powiedział do grupy: – Vilia znaczy „śmieci”. A zatem „pospolity lud”, jak to podręcznikowo ujęła pani Clay, choć sam wolałbym powiedzieć „tłuszcza” albo „masa”… „Tłuszcza podziwia śmieci”. Dlaczego waszym zdaniem trzydziestoletni Shakespeare napisał coś takiego swojemu patronowi?

Chłopak o włosach do ramion, okrągłej twarzy i zadartym nosie podniósł rękę.

– Z fałszywej skromności?

Chris Chase ledwie zaszczycił go spojrzeniem.

– Ktoś inny? Nikt? Rozczarowujecie mnie.

Znów spojrzał na Lornę.

Wzruszyła ramionami.

– Zdjęła go trema przed publikacją?

Uśmiechnął się niespodziewanie.

– Bliżej. Od samego początku wyczuwamy w nim cynizm, może nawet mizantropię. Intelektualne i moralne zadufanie. Shakespeare słynie jako wielki humanista, geniusz empatii, który rozumie dolę zwykłego człowieka co najmniej równie dobrze jak wykształconego arystokraty. Ale może powinniśmy zakwestionować tę deifikację jego osoby. – Doktor Chase odchylił się w fotelu, oparł kostkę stopy na kolanie i zaczął się bawić sznurówkami sportowego buta. – Może wielki dramaturg starannie spreparował własną pisarską maskę? Może przypominał znakomitego, ale cynicznego twórcę w rodzaju tych z dzisiejszego Hollywood, którzy dobrze wiedzą, jak konstruować poruszające pejzaże emocjonalne, choć sami pozostają na nie obojętni? Krótko mówiąc, wyrzućmy do kosza wszystkie założenia na temat Shakespeare’a. Wyzbądźmy się wszelkich sentymentów i podejdźmy do tego tekstu jak do każdego innego.

– I co sądzisz? – spytał Lornę chłopak z włosami do ramion, gdy po zajęciach szli schodami na dół.

– Kupa bzdur – odparła, zaskoczona żarliwością we własnym głosie. – Atencyjne głupoty, niby takie w kontrze. Nie rozumiem, czemu wszyscy tak się rozpływają nad jego zajęciami.

Mimo to w następnych dniach wciąż przypominała sobie chłodne, oceniające spojrzenie doktora. W stołówce przyłapała się na tym, że mimowolnie zerka ku stołowi kadry, licząc, że może go zauważy.

Tydzień później, kiedy siedziała w barze i czekała na koleżankę, zagaiło do niej trzech studentów anglistyki z trzeciego roku, każdy pod krawatem, z cofniętą żuchwą i mocno nażelowanymi włosami.

– Masz ochotę na drinka? Ponoć jesteś nową ulubienicą Buziaczka.

– Małe szanse – odpowiedziała natychmiast. – To znaczy drinka chętnie, ale co do… doktora Chase’a…

– Obawiam się, że to prawda – wtrącił drugi, z żuchwą jeszcze mniej wydatną niż u pozostałych. Miał duże, lekko wyłupiaste oczy, a nad nimi kosmyk starannie utrefionych blond włosów. – Jesteś jego nową Heleną Trojańską.

Pokręciła głową.

– To absurdalne.

– Wybiera sobie kogoś co roku. A ty zapunktowałaś nawet wyżej niż ta rok temu. Powiedział nam: „Miejcie oko na Lornę Clay”. Tysiąc okrętów. Nie ma głupich.

Lorna spuściła nogi z parapetu, trafiając bosymi stopami w chłodny grzejnik, i popatrzyła na okrągły dywan, gdzie siedzieli tamtego dnia, zanim seminaria grupowe zmieniły się w indywidualne. Wtedy, na samym początku studiów, nie wiedziała, jakie to niezwykłe, kazać studentom siadać na podłodze. Być może podobało mu się, że uczniowie gromadzą się u jego stóp. Czuł się jak współczesny Sokrates dzielący się wiedzą. Znów spojrzała przez okno na opustoszały już dziedziniec.

Zwykle wychodziła z gabinetu jako pierwsza, więc teraz dziwnie się czuła, będąc w nim sama.

Prysznic nie dał jej przyjemności, jakiej oczekiwała. Może w końcu zaczynała się denerwować perspektywą przesłuchania i tym, co go tam spotka, a może ogarniały ją podejrzenia albo paranoja na punkcie Alicii Evans – w każdym razie nagle poczuła zaniepokojenie, jakby zbliżał się jakiś przełom. Dopiero gdy przed zaparowanym lustrem czesała mokre włosy i zauważyła nożyczki wciąż leżące na skraju umywalki, spojrzała w dół do kosza na śmieci i pomyślała o minionej nocy.

Obudziła się w ciemności, gdy poczuła, że ją dotyka.

Była rozespana, ale on w kilka chwil ustawił ją w pozycji, którą lubiła najmniej, i wszedł w nią od tyłu, kładąc jej dłoń na plecach. Podskakiwała w rytm jego ruchów z twarzą kilka centymetrów od poduszki. Nagle wśród jego stęknięć wyraźnie usłyszała mechaniczny trzask i szum silniczka.

Nie zareagowała aż do chwili, gdy doszedł. Być może jej obecny niepokój wzmagało wspomnienie tamtej sytuacji. Pozwoliła, by szczytował, choć jej własne pożądanie wyłączyło się, jakby ktoś nagle wyrwał wtyczkę z gniazdka. Później spytała go, co to był za dźwięk. W półmroku uśmiechnął się z zakłopotaniem i podniósł z podłogi obok łóżka aparat fotograficzny, polaroid.

– Wyglądałaś tak seksownie. Myślałem, że to cię jeszcze podkręci – odparł. Wydawał się zawstydzony, kiedy włączyła światło, by przyjrzeć się zdjęciu, temu upokarzającemu kadrowi. – Poniosło mnie. Powinienem był spytać.

– To prawda – powiedziała Lorna, zabierając zdjęcie, i pomyślała, że „poniosło mnie” raczej nie dotyczy sytuacji, kiedy przed seksem specjalnie kładzie się pod ręką aparat.

Kiedy zasnął, nie mogła się uspokoić. Wstała, wzięła nożyczki z jego biurka, poszła do łazienki i w chłodnym świetle żarówki pocięła zdjęcie na małe kawałeczki, które wsypała do kosza jak konfetti. A teraz wycierała się i ubierała, patrząc, jak para znika z lustra. Na biurku Chris jak zawsze miał bałagan. Sterty prac, jedne ocenione, inne nie. Wydruki. Książki. Gdzieś na tym blacie była praca Alicii Evans, pierwsza, którą mu wręczyła. Zastanawiała się, czy ją także zaprosi do gabinetu, żeby omówić tekst.

– Czy wiesz, dlaczego cię poprosiłem? – spytał doktor Chase.

Wtedy też była późna jesień, zimny, mglisty dzień. W zeszłym roku nie było żadnego babiego lata.

Lorna wzruszyła ramionami, wciąż najeżona po poprzednim seminarium, chociaż teraz zachowywał się całkiem inaczej. Siedział z podciągniętymi rękawami bluzy i zmierzwionymi włosami, jak gdyby zrzucił maskę, którą przed paroma tygodniami przybrał na czas zajęć, i odczuwał ulgę aktora za kulisami.

– Pewnie dlatego, że moja praca jest bardzo dobra albo bardzo zła – odparła.

Zaśmiał się.

– Sensowny domysł. Ale w gruncie rzeczy ani jedno, ani drugie. – Nachylił się. – To, co ci zaproponuję, może ci się nie spodobać. Wszystko zależy od ciebie.

Lorna wpatrywała się w niego. Czy on zamierza zaproponować jej seks? Poznała jego reputację i może nawet czuła, że coś ich do siebie ciągnie… Ale to byłoby tak boleśnie bezpośrednie.

– Argumentacja w twojej pracy – powiedział, podnosząc kartki z jej esejem – jest trochę chaotyczna i niejasna. Mało zdyscyplinowana. Ale… – zawahał się – jest w niej też coś wyjątkowego. Coś takiego, że gdy ją czytałem, aż usiadłem prosto w fotelu. Widać, że nie zapożyczałaś cudzych idei. Że napisał to ktoś, kto myśli na swój własny sposób i wynajduje połączenia faktów, które innym nie przychodzą do głowy. Poczułem się nawet… cóż, powiem ci… – uśmiechnął się, stukając kartkami o brzeg biurka – odrobinę zazdrosny.

Mrugnęła, niepewna, co powiedzieć. Rzecz jasna jego słowa brzmiały bardzo pochlebnie. Jeśli trzecioroczniacy w barze się nie mylili, doktor Chase szukał nowego romansu. Wiedziała, że ma żonę, która pracuje na innej uczelni, że jest uważany za kobieciarza i że miewa romanse, na co wskazywało jego przezwisko. Ale wyczuła też, że mówi szczerze.

Na sposób interpretacji sonetów wpadła w środku nocy, niemal we śnie. Wydał jej się tak jasny i oczywisty, że chociaż już napisała pracę, którą zamierzała oddać następnego dnia, nie spała do wczesnych godzin porannych, tworząc nową wersję, a gdy kończyła, wokół krawędzi rolety okiennej różowiał już świt.

– Wielu ludzi twierdzi, że po okresie bardzo wytężonej pracy potrzebnej, żeby dostać się na ten uniwersytet, warto trochę wyluzować i przez trzy kolejne lata skupić się raczej na przygotowywaniu się do życia. Chodzić na dodatkowe zajęcia. Spotykać z ludźmi. Odnaleźć siebie. – Przesunął dłonią po włosach. – Ale jeśli chcesz iść na całość, wytężać mózg do granic możliwości, znaleźć się w pierwszej dziesiątce… Mogę ci w tym pomóc. – Uśmiechnął się i położył jej pracę między nimi niczym tekst umowy. – I nie mówię o łamaniu żadnych zasad.

Lorna zważyła wszystkie za i przeciw. Dziwny, perwersyjny pociąg, który do niego czuła. Jej priorytety. To, jak mógł jej pomóc i na czym miałaby polegać wymiana. Spojrzała na jego lewą dłoń spoczywającą na kolanie. Rozsunięte, mocne palce, wąską złotą obrączkę. Potem uniosła wzrok i popatrzyła mu prosto w oczy.

– A kto twierdzi, że w łamaniu zasad jest coś złego?

Przejrzała stertę papierów na biurku. Nie szukała niczego konkretnego, lecz ten dziwny niepokój, to mrowienie, jak wtedy, gdy budzisz się ze snu, wiedząc, że zdarzyło się coś złego, tylko nie potrafisz sobie przypomnieć co, podsyciło w niej ochotę, by zadziałać, złamać reguły. Przeglądanie jego rzeczy było zakazane, bardzo strzegł swojej pracy.

W większości leżały tam eseje, niektóre ocenione, inne nie. Przesuwała wzrokiem po zadrukowanych stronach, szukając jego komentarzy. Małe ptaszki oznaczające, że jakiś fragment mu się spodobał, uwagi na marginesie: „rozwiń”, „wyjaśnij”, „przemyśl to!”. Podsumowania na końcu – nijakie albo wnikliwe. Poczuła krótką falę satysfakcji, gdy znalazła pracę Alicii Evans i przeczytała ocenę: „4+. Zbyt wiele parafraz cudzych idei. Przyjrzyj się uważnie tekstowi źródłowemu i dojdź do własnych wniosków”.

Może nie był tak niestały, jak podejrzewała. Może to jej nie należało ufać.

Jeszcze więcej wydruków prac studentów pierwszego roku z jej własnego konwersatorium. Chryste, ale on się musi nudzić, prowadząc co roku te same zajęcia. Nic dziwnego, że szuka wrażeń gdzie indziej. Znalazła stronę ze swojej własnej rozprawki o sonetach i gdy zaczęła czytać, ogarnęła ją przyjemność obcowania z tym płynnym wywodem i świeżym pomysłem.

Podczas kolejnego spotkania pomógł jej poprawić tekst. Omawiając go, wypili butelkę czerwonego wina i zaczęli kolejną. Ujął jej ideę w słowa i rozpracowywali ją, oszołomieni alkoholem i inspirującymi refleksjami, aż Lorna przepisała cały esej, dzięki czemu nadal był jej, tylko lepszy. Tamtej nocy skończyli w łóżku.

A teraz, prawie rok później, praca leżała na jego biurku.

Dopiero gdy zaczęła szukać następnej strony, próbując rozpoznać ją po sposobie formatowania tekstu, zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak. Wyglądał inaczej. Miał większe marginesy. Przypisy wykonano malutką, fachową czcionką, jakiej sama nigdy nie używała.

Wilgotniejącymi dłońmi przegrzebywała papiery, aż znalazła pasującą stronę tytułową. A także spis treści zawierający dwanaście esejów różnych autorów, w tym, pod numerem 11:

Masochizm pożądania. Ucieczka od „ja” w Sonetach Shakespeare’a, Dr Christopher Chase

Jej praca. A co najwyżej ich wspólna. Na samym dole tkwił liścik mówiący, że korektę szpaltową należy zatwierdzić do 22 października.

Czyli ponad tydzień temu.

Aparat fotograficzny nadal był przy łóżku, tam, gdzie go zostawiła ostatniej nocy. Podniosła drugie, leżące obok zdjęcie, spojrzała na nie i wsunęła do tylnej kieszeni dżinsów. Po raz ostatni rozejrzała się po pokoju, po czym zostawiła klucz na biurku – na własnej pracy – i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.

Okrążyła dziedziniec, mijając czubek cienia rzucanego przez kolumnę zegara słonecznego, który tymczasem przesunął się odrobinę po kamiennych płytkach.

W portierni spytała, czy znajdzie się jakaś koperta.

– Właściwie to nie powinienem – odparł Greg zza okienka, trochę nachmurzony. Należał do tych pyzatych, brzuchatych facetów w późnym wieku średnim, których, jeśli zmrużyć oczy, można by sobie wyobrazić w roli siedmiolatków z kieszeniami wypchanymi garściami kradzionych słodyczy. – Ale niech będzie – dokończył, wręczając jej brązową kopertę z podwójnym zamknięciem. – W drodze wyjątku.

– Którą przegródkę ma dziekan? – spytała Lorna.

– Tę tutaj – powiedział Greg. – Albo sam mu to mogę przekazać. Po lunchu mamy spotkanie.

– Naprawdę pan może? – zapytała, spoglądając na zdjęcie. – Super.

Zrobiła je w nocy po zniszczeniu poprzedniego. Gdy wróciła z łazienki, Chris chrapał cicho, śpiąc snem zaspokojonego mężczyzny. Położyła się przy nim, nasunęła sobie jego lewą rękę na pierś, uniosła aparat tak wysoko, jak zdołała, i nacisnęła przycisk. Nawet błysk flesza go nie obudził.

Nieźle wyszło w tych ciemnościach, pomyślała teraz, stojąc w portierni. Chrisa nie dało się z nikim pomylić. Jej zresztą też nie, ale tym się nie przejmowała. Jej nie wyrzucą. Mało tego, będą się przed nią płaszczyć. Zrobią wszystko, czego sobie zażyczy, żeby tylko nikomu o niczym nie powiedziała.

Ostrożnie wsunęła zdjęcie do koperty, zakleiła ją, a na odwrocie napisała swoje imię i nazwisko oraz numer telefonu.

Następnie posłała Gregowi wielki uśmiech i podała mu kopertę.

– To naprawdę miło z pana strony. Byłoby wspaniale, gdyby dziekan dostał to jeszcze dzisiaj.

A potem przemaszerowała pod arkadami i wyszła na ulicę, miedziane liście grubą warstwą pokrywały chodnik.

OD AUTORKI

To opowiadanie jest prequelem mojej powieści The Truants (Wagarowicze). Relacjonuje pewne formacyjne wydarzenie z życia Lorny Clay, wykładowczyni anglistyki, która inspiruje grupkę studentów na pierwszym roku studiów na brytyjskiej uczelni, lecz także budzi w nich niebezpieczną obsesję. W opowiadaniu Tysiąc okrętów Lorna sama jest jeszcze studentką. Myślę o tym tekście jak o historii jej początków, historii, która ukazuje jej niebywały talent, stosunek do prawdy, seksu i władzy oraz zamiłowanie do łamania zasad.

Pytia

albo Panny Apokalipsy: Proroctwo i obsesja w technomantycznych kręgach delfickich elit

Olivie Blake

Pytanie: Pani Thorn…

Odpowiedź: Pani doktor Thorn.

P: Oczywiście, pani doktor Thorn, proszę mi wybaczyć. Nazywam się Lucas Girard i jestem adwokatem z kancelarii Selden, Merriman i Girard. Reprezentuję pozwanego. To zeznanie pod przysięgą, w ramach którego będę zadawał pani pytania, pani zaś musi odpowiadać na nie zgodnie z prawdą. Co prawda nie ma tu sędziego, ale jest to oficjalna procedura prawna i obowiązuje panią ten sam prawny obowiązek mówienia prawdy, całej prawdy i tylko prawdy. Czy jest to dla pani zrozumiałe?

O: Tak jest.

P: Doskonale. Proszę się nie niepokoić. To nie jest dochodzenie kryminalne. Nikomu się tu nie wymierza kary. Po prostu chcielibyśmy zrozumieć okoliczności, w jakich została pani zaangażowana w wydarzenia z 15 stycznia. I proszę pamiętać, że będzie pani miała sposobność przeczytać złożone zeznanie i poprawić wszelkie omyłki, nim zostanie ono przedłożone sądowi.

O: Nie przewiduję żadnych omyłek, mimo to dziękuję.

P: Pani doktor, informuję panią o tym w ramach standardowej procedury. Czy możemy zaczynać?

O: Tak.

P: Doskonale. Proszę podać do protokołu swoje imię i nazwisko, wiek oraz zawód.

O: Doktor Tai Thorn. Mam dwadzieścia dziewięć lat i jestem psychologiem klinicznym.

P: Od jak dawna prowadzi pani praktykę psychiatryczną?

O: Nie prowadzę.

P: Słucham?

O: Nie prowadzę praktyki psychiatrycznej. W chwili przybycia do Delf dopiero co obroniłam doktorat z psychologii.

P: Rozumiem. Od jak dawna miała pani doktorat, gdy otrzymała pani zaproszenie na wydział Delfickiego Instytutu Technomancji?

O: Od trzech miesięcy. I ściśle rzecz ujmując, nie należałam do kadry wydziału – przysługiwały mi wydziałowe przywileje, nigdy jednak nie prowadziłam żadnych zajęć. Nie jestem technomantką, tylko normikiem.

P: Rozumiem, dziękuję za wyjaśnienie. Czy Delfy często zatrudniają psychologów dla swoich studentów?

O: Nie. Delfy… nie są dla ludzi takich jak ja. Czy też, jak zakładam, pan. Z początku zaskoczyło mnie, że wynajęli prawnika. Oczywiście, gdy dłużej się nad tym zastanowiłam, zrozumiałam, że ma to głęboki sens. Ale w pierwszej chwili założyłam, że to wszystko ma charakter bardzo, wie pan, skryty.

P: Zapewniam panią, że jestem nad wyraz dyskretny.

O: Ha. Jasne. No cóż.

P: Jak zatem trafiła pani do Delf? Skoro zazwyczaj nie potrzebują psychologów.

O: To oni mnie znaleźli. Czy będziecie też rozmawiać z doktor Ellen Leith?

P: W tej chwilii, pani doktor, nie mogę ujawnić tych informacji.

O: Chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że nie jestem tu jedyną anomalią. Ellen specjalizuje się w literaturze historycznej i pojawiła się tego samego dnia co ja.

P: Pani doktor, jeśli nie ma pani nic przeciwko, byśmy wrócili do tematu pani, to przyznam, że osoba, która zdobyła tytuł zaledwie trzy miesiące wcześniej może się wydawać stosunkowo… niedoświadczona.

O: Oj, tak, zdecydowanie. Ellen w swojej dziedzinie doszła na sam szczyt, więc to, że ją zaproszono, mogłam zrozumieć. No, powiedzmy. Ale jeśli chodzi o mnie, to już od pierwszego dnia panowało przekonanie, że nie miałam prawa się tam znaleźć, co wiele osób przy licznych okazjach jasno dawało mi do zrozumienia.

P: Czy obecnie ma pani jakieś podejrzenia co do natury decyzji o pani zatrudnieniu?

O: Czy z punktu widzenia prawa tak można? Chodzi mi o to pytanie. Bo, wie pan, mam wrażenie, jakby mi pan coś sugerował.

P: To nie jest proces, pani doktor, a jedynie rozpytanie w celu ustalenia pewnych faktów. Chciałbym po prostu wiedzieć, w jakim celu, jeżeli nie dla świadczenia usług psychiatrycznych, zaproszono panią do Delf.

O: A, to żadna tajemnica.

P: Tak?

O: Tak. To akurat zajebiście, kurwa – przepraszam, czy wolno mi przeklinać? Tak czy siak, chciałam powiedzieć, że to naprawdę proste. Posłali po mnie, bo musieli.

P: A to dlaczego?

O: Zdaje pan sobie sprawę, że Delfy nie bez powodu nazwano na pamiątkę wyroczni delfickiej, prawda? To na dobrą sprawę kult, który funkcjonuje wokół magicznego superkomputera, który skonstruowali, aby przepowiadać przyszłość.

P: Co oznacza…?

O: Co oznacza, że to, co się przydarzyło Serenie Li – bo domyślam się, że z tego powodu tu teraz jesteśmy – jest skutkiem porażającego zbiorowego urojenia. Całych wieków samoumacniającego się przesądu. Zna pan zdanie Einsteina, że „nauka bez religii jest ułomna, religia bez nauki jest ślepa”?

P: Owszem, kiedyś słyszałem.

O: Wobec braku prawdziwej wiary – takiej, co popycha ludzi do czynienia dobra albo przynajmniej do odczuwania bojaźni – Delfy miały Pytię. Gdyby Pytia powiedziała każdemu z tej zgrai technomantów, że ma połknąć truciznę, to co do jednego by ją połknęli. Gdyby Pytia kazała im spalić wszystko doszczętnie, toby to zrobili. Gdyby Pytia orzekła, że no dobrze, Sereno Li, ale pora umierać…

P: Wróćmy jednak do tego, jak panią wezwali.

O: Pan mnie nie słucha? Zatrudnili mnie w Delfach, bo tak im kazała Pytia.

P: I to wszystko?

O: Owszem. To wszystko.

Delfy rekrutują wyłącznie spośród najlepszych uniwersytetów na świecie, co zakrawa na ironię, skoro żaden z delfickich technomantów z natury nigdy nie trafia na uniwersytet. Ze wszystkich osób, które spotkałam podczas tych sześciu miesięcy w Delfach, dyplomy uczelni miałyśmy tylko Ellen i ja. No i Laurence. Ale Laurence był pod bardzo wieloma względami nietypowy.

Tak czy owak, z tego, co wiem, Delfijczycy zazwyczaj pozostają stłumieni przez okres studiów – najczęściej są studentami Oksfordu, Harvardu bądź MIT, zdarza się też Zurych, Monachium oraz garstka uniwersytetów z Chin, Singapuru i Hongkongu. Warto zaznaczyć, że moje imię w zanglicyzowanej formie brzmi na wskroś angielsko. W bezpośrednim kontakcie o wiele częściej mylnie brano mnie za kogoś z grona studentów z zagranicy, mimo że miałam przecież szczęście chodzić do jednej z tych szkół. Studiowałam na dużym, postępowym uniwersytecie publicznym w Los Angeles, co dla niektórych stanowiło prawdziwą plamę na mojej reputacji. Przede wszystkim dla Archambaulta, ale niekiedy również dla Laurence’a. Pytii, rzecz jasna, to nie przeszkadzało.

Kolejny paradoks polega na tym, że pomimo istnej obsesji na punkcie technologii, tudzież – ściślej rzecz ujmując – przyszłości, Delfy niesamowicie powoli dostosowują się do zachodzących zmian. Na etapie studiów ich członkowie zwykli pozostawać stłumieni, ponieważ aż do pierwszej dekady nowego tysiąclecia większość technomantów nie byłaby w stanie odkryć własnych zdolności bez dostępu do zasobów, jakie posiadały jedynie największe uniwersytety. Dziś byle berbeć bez problemu radzi sobie z obsługą iPada. No więc rozumiesz. Mam wrażenie, że w całym tym procesie dałoby się to i owo udoskonalić. Albo i nie. To naprawdę nie jest moja działka. Tak czy inaczej, większość studentów na początku szkolenia z technomancji ma dwadzieścia jeden czy dwadzieścia dwa lata, a pod koniec bliżej im do trzydziestki. Rzecz jasna, to, że je ukończą, wcale jeszcze nie oznacza, że odchodzą.

Gdybym miała podsumować ich kampus jednym słowem, to chyba powiedziałabym, że jest sielankowy. Choć nie, raczej majestatyczny. Znajduje się daleko, naprawdę daleko na północy, gdzie ludzie są dość nieprzyjemni – to po prostu ich sposób na przetrwanie. Purytański charakter Nowej Anglii jest w nich naprawdę głęboko zakorzeniony, co w moim odczuciu wiąże się z surowością tamtejszych zim. W zimowe miesiące kampus wygląda niesamowicie pięknie, trochę jak cudowne, nieprzystępne i zimne kobiety. Aczkolwiek ja sama zawsze już będę nosić utrwalony w pamięci obraz tego, co zobaczyłam, gdy po raz pierwszy ujrzałam Delfy – uczelnianą idyllę z gotyckimi wieżyczkami i zielenią pnączy, szelest jesiennego listowia poruszanego podmuchami przyjemnie ciepłego wiatru. Jak sobie wyobrażam, kampus Delf jest dostatecznie okazały, by sprawić, że taki dobrze zapowiadający się technomanta przymknie oko na wstrząsające nim niespokojne fale małostkowych rywalizacji i nużących skandali, na dyskretne bankiety wiecznie zakochanej w sobie gromadki, zażywającej w mikrodawkach anglofilię i Adderall, aby tylko cokolwiek poczuć. W dniu, kiedy tam się zjawiłam, Delfy miały już na koncie świeży zgon, acz nie można powiedzieć, by na pierwszy rzut oka dawało się odczuć rozkładającą instytucję zgniliznę. Wieżyczki mogą rzucać cień, lecz bluszcz w dalszym ciągu wije się tak samo.

W tym miejscu uprzedzę, że nie mam w sobie ani krztyny technomancji. Nie dysponuję choćby ułamkiem umiejętności, jakie posiadała Serena Li, a moja biegłość i wiedza wyraźnie ograniczają się do poziomu wymaganego, bym radziła sobie z własnym laptopem. Nie jestem wcale pewna, czy byłabym w stanie poprowadzić teslę, która, o ile wiem, jest w zasadzie jednym wielkim komputerem. Od zawsze miałam w sobie coś w rodzaju błędu, dlatego właśnie specjalizuję się w kognitywnej terapii behawioralnej. Badam ludzi, a nie maszyny.

Lecz dla Pytii zrobiłam wyjątek.

Ciąg dalszy dostępny w pełnej wersji książki.

Urlop naukowy

James Tate Hill

Dla Johna Mankiewicza i Douglasa Lloyda McIntosha

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Pies i królik

Kelly Andrew

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Dom X

J.T. Ellison

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Okrutne Następstwa

Layne Fargo

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Cztery pogrzeby

David Bell

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Niepoznawalne Rozkosze

Susie Yang

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Weekend u Bertie

M.L. Rio

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Profesor ontografii

Helen Grant

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Fobos

Tori Bovalino

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

Grając

Phoebe Wynne

Rozdział dostępny w pełnej wersji książki.

O autorach

KATE WEINBERG zadebiutowała powieścią The Truants, którą „New York Times” zaliczył do dziesięciu najlepszych kryminałów 2020 roku. Powieść została również ogłoszona Książką Roku przez „USA Today” i „The Observer”, przez „Guardiana” zaliczona do dziesięciu najlepszych powieści detektywistycznych Złotego Wieku, a „Irish Times” przyznał jej tytuł Debiutu Roku. Obecnie trwają prace nad adaptacją telewizyjną. Kate Weinberg pisała dużo dla krajowej prasy, a także dla Electric Lit i CrimeReads, była prezenterką programu radiowego w BBC Radio 4 i producentką własnego podcastu z wywiadami autorskimi, Shelf Help. W 2024 roku ukaże się jej nowa powieść There’s Nothing Wrong with Her.

OLIVIE BLAKE jest autorką powieści – bestsellerów z listy „New York Timesa” – The Atlas Six. Wiedza zabija oraz Sami w eterze. Pod pseudonimem Alexene Farol Follmuth wydała komedię romantyczną dla młodych dorosłych zatytułowaną My Mechanical Romance. Mieszka w Los Angeles z mężem, kilkulatkiem podającym się za księcia goblinów oraz uratowanym pitbullem.

JAMES TATE HILL zasłynął jako autor memuaru Blind Man’s Bluff, uznanego przez redaktorów „New York Times” oraz Washington Independent Review of Books za Ulubioną Książkę roku 2021. Jego pisarski debiut, Academy Gothic, zdobył Nilsen Literary Prize. James pracuje jako redaktor beletrystyki w „Monkeybicycle” i jest współredaktorem serwisu Literary Hub, w którym prowadzi kolumnę o audiobookach.

KELLY ANDREW mieszka w okolicy Bostonu z mężem, dwiema córkami i grymaśnym psem rasy boston terrier. Ma tytuł licencjata w dziedzinie pracy socjalnej, ale magisterium zrobiła z anglistyki i twórczego pisania. Kiedy nie pisze, obsesyjnie czyta dobre książki, nasiąkając rodzinnym życiem, a gdy jej mąż jeździ na nartach, ona grzeje się w ciepłych chatach albo celowo gubi się w lesie.

J.T. ELLISON jest autorką ponad dwudziestu pięciu powieści – bestsellerów „New York Timesa” i „USA Today” – oraz uhonorowaną nagrodą Emmy współprowadzącą literackiego programu telewizyjnego A Word on Words. Pod pseudonimem Joss Walker pisze prozę z gatunku urban fantasy. Ma na koncie milion wydrukowanych egzemplarzy oraz prestiżowe nagrody, cieszy się także uznaniem krytyków. Jej utwory opublikowano w dwudziestu ośmiu krajach i opracowywano w produkcjach telewizyjnych. J.T. mieszka z mężem i kotami bliźniakami w Nashville , gdzie ciężko pracuje nad kolejną powieścią. Więcej informacji o niej znajdziesz pod adresem jtellison.com, a także na Instagramie i X-ie: @thrillerchick.

LAYNE FARGO to autorka powieści They Never Learn i Temper oraz współautorka serii Audible Original Young Rich Widows. Mieszka w Chicago z uratowanym pitbullem i kotem, które żyją ze sobą w doskonałej komitywie, oraz z jedynym mężczyzną, którego nigdy nie chciała zamordować (no, prawie nigdy). Kiedy nie snuje pokręconych opowieści, urządza sobie długie spacery po lokalnym cmentarzu, pasjami ogląda kiczowate programy telewizyjne i wydaje całe swoje pieniądze w niezależnych księgarniach.

DAVID BELL to autor bestsellerów z listy „New York Timesa”, wydał szesnaście powieści, w tym najnowsze: Try Not to Breathe i She’s Gone. Jest profesorem twórczego pisania na Western Kentucky University w Bowling Green, gdzie mieszka wraz z żoną, piszącą dla odbiorców literatury YA jako M. Hendrix. Davida można namierzyć przez jego stronę internetową: davidbellnovels.com.

SUSIE YANG urodziła się w Chongqing, w Chinach, ale w dzieciństwie przeniosła się do Stanów Zjednoczonych. Po zdobyciu doktoratu z farmacji na Uniwersytecie Rutgersa uruchomiła w San Francisco startup, żeby uczyć ludzi kodowania. Jej debiutancka powieść White Ivy niemal natychmiast stała się bestsellerem według „New York Timesa”. Susie mieszkała w różnych miejscach w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji; ostatnio zarzuciła kotwicę w Seattle.

M.L. RIO jest byłą aktorką, która została nauczycielką akademicką. Uzyskała tytuł magistra w King’s College London i Shakespeare’s Globe. Obecnie jest doktorantką na Uniwersytecie Marylandu, mieszka w Waszyngtonie. W 2017 roku wydała swoją debiutancką powieść A jeśli jesteśmy złoczyńcami, która uznana została za jeden ze sztandarowych tytułów nurtu Dark Academia.

HELEN GRANT uwielbia powieści gotyckie i historie o duchach. Joyce Carol Oates opisała ją jako „błyskotliwą kronikarkę niesamowitości, tak dobrą, jak potrafią być tylko ci, którzy zamieszkują miejsca zanurzone w szaroświetlistym pięknie”. Ósma powieść Helen, Too Near the Dead, w 2021 roku zdobyła nagrodę Children of the Night przyznawaną przez Dracula Society. Helen mieszka z rodziną w Perthshire, w Szkocji, a kiedy nie pisze, lubi penetrować opuszczone wiejskie domy i pływać w lodowatych jeziorach.

TORI BOVALINO opublikowała powieści Devil Makes Three i Not Good for Maidens oraz sprawowała opiekę redakcyjną nad niezależną, bestsellerową antologią The Gathering Dark. Pochodzi z Pittsburgha w stanie Pensylwania, a obecnie mieszka w Wielkiej Brytanii wraz z partnerem i bardzo głośnym kotem. Tori uwielbia przerażające opowieści, mroczne fakty z podręczników akademickich oraz niepraktyczne za duże swetry.

PHOEBE WYNNE to autorka powieści Madam i The Ruins. Przez niemal dziesięć lat pracowała w edukacji, nauczając języków klasycznych i literatury klasycznej w Wielkiej Brytanii oraz języka angielskiego i literatury anglojęzycznej w Paryżu. Porzuciła sale lekcyjne, żeby się skupić na pisaniu, a swój warsztat pisarski doskonaliła w Los Angeles i Londynie. Jest po trosze Brytyjką, po trosze Francuzką, a obecnie dzieli swój czas między Francję i Anglię.

O redaktorach

MARIE O’REGAN jest autorką i redaktorką, zdobywczynią British Fantasy Award, nominowaną do Shirley Jackson Award. Mieszka w hrabstwie Derbyshire. W 2022 roku została uhonorowana British Fantasy Society Legends of FantasyCon Award. Jej pierwszy zbiór utworów, Mirror Mere, został wydany w 2006 roku przez wydawnictwo Rainfall Books; drugi, Times of Want, ukazał się we wrześniu 2016 roku nakładem Hersham Horror Books. Trzeci zbiór, The Last Ghost and Other Stories, opublikowała Luna Press na początku 2019 roku. Krótkie utwory prozatorskie Marie drukowano w licznych magazynach związanych z fantastyką oraz w antologiach w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Kandzie, Włoszech i Niemczech. Wśród nich znalazły się Dark Satanic Mills (2017), uznane za najlepszy brytyjski horror z 2014 roku, oraz The Mammoth Bookof Halloween Stories. We wrześniu 2017 roku nakładem Hersham Horror Books wydana została jej nowela Bury Them Deep. Marie w 2006 roku znalazła się na krótkiej liście nominowanych do British Fantasy Society Award w kategorii najlepsza krótka forma prozatorska, a w 2010 i 2012 roku w kategorii najlepsza antologia (Hellbound Hearts i The Mammoth Book of Ghost Stories by Women). Marie była również nominowana na krótkiej liście do Shirley Jackson Award za najlepszą antologię 2020 roku (Wonderland). Jej związane z tym gatunkiem artykuły ukazywały się w takich magazynach jak: „The Dark Side”, „Rue Morgue” i „Fortean Times”, a w 2011 roku wydano jej książkę z wywiadami, Voices in the Dark, w której wypowiadają się mistrzowie książkowego horroru. Esej Marie na temat serialu Zemsta po latach został włączony do zbioru Cinema Macabre wydanego przez PS Publishing pod redakcją Marka Morrisa. Marie jest także współredaktorką bestsellerów: Hellbound Hearts, The Mammoth Book of Body Horror, A Carnivàle of Horror: Dark Tales from the Fairground, Exit Wounds, Wonderland i Cursed, a także współredaktorką wydanej charytatywnie antologii Trickster’s Treats #3 oraz redaktorką bestsellerowych antologii: The Mammoth Book of Ghost Stories by Women i Phantoms. Jej pierwsza powieść, międzynarodowy bestseller Celeste, wyszła drukiem w lutym 2022 roku. Marie w latach 2004–2008 była przewodniczącą British Fantasy Society, a w latach 2015–2022 współprzewodniczącą brytyjskiej sekcji Horror Writers Association. W 2022 roku była również współprzewodniczącą ChillerCon UK. Można ją znaleźć na stronie internetowej marieoregan.net oraz na X-ie: @Marie_O_Regan i Instagramie: @marieoregan8101.

PAUL KANE to uhonorowany nagrodami (m.in. British Fantasy Society’s Legends of FantasyCon Award 2022) bestsellerowy autor i redaktor ponad stu książek, takich jak: trylogia Arrowhead (wydana w zbiorze Hooded Man, a obracająca się wokół postapokaliptycznej wersji Robin Hooda), The Butterfly Man and Other Stories, Hellbound Hearts, Wonderland (na krótkiej liście nominowanych do Shirley Jackson Award) i Pain Cages (numer jeden na liście bestsellerów Amazona). Wśród dokumentalnych książek Paula wymienić można The Hellraiser Films and Their Legacy i Voices in the Dark. Jego artykuły związane z fantastyką ukazywały się na łamach: „SFX”, „Rue Morgue” i „DeathRay”. Paul pięciokrotnie był gościem na Alt.Fiction, zaproszono go na pierwszy SFX Weekender, na Thought Bubble w 2011 roku, w 2012 na Derbyshire Literary Festival i Off the Shelf, w 2013 na Monster Mash i Event Horizon, w 2014 i 2018 na Edge-Lit, w 2015 na HorrorCon, HorrorFest i Grimm Up North, w 2016 na The Dublin Ghost Story Festival i Sledge-Lit, w 2017 na IMATS Olympia i Celluloid Screams, w 2019 na Black Library Live i UK Ghost Story Festival, a w 2021 na wirtualne wydarzenie WordCrafter, podczas którego wygłosił główne przemówienie. Ponadto był uczestnikiem dyskusji na FantasyCon i World Fantasy Convention oraz sędzią w kategorii fikcja na festiwalu Sci-Fi-London. Był wydawcą publikacji specjalnych w British Fantasy Society oraz współprzewodniczącym brytyjskiej sekcji Horror Writers Association, a w maju 2022 współprzewodniczącym ChillerCon UK.

Jego dzieła adaptowano i wyświetlano na dużym i małym ekranie, w tym w amerykańskiej sieci telewizyjnej w porze największej oglądalności, a jego nowela Men of the Cloth została ostatnio włączona do serii produkowanej przez Loose Canon/Hydra Films, z udziałem Barbary Crampton (Re-Animator, You’re Next): Sacrifice, Epic Pictures/101 Films. Opracował dla Bafflegab tekst pod dźwiękową adaptację The Hellbound Heart z podziałem na role, w której wystąpili Tom Meeten (The Ghoul), Neve McIntosh (Doctor Who) i Alice Lowe (Prevenge). Pracował także nad adaptacją The Red Lord w cyklu Robin of Sherwood dla Spiteful Puppet/ITV, której narratorem był Ian Ogilvy (Return of the Saint). Paul miał również wkład w uniwersum Warhammera 40 000, pracując dla Games Workshop. Jego ostatnie powieści to: Lunar (trwają prace nad ekranizacją), przeznaczona dla odbiorców YA The Rainbow Man (podpisana P.B. Kane) oraz sequele RED (Blood RED i Deep RED), uhonorowany nagrodami Sherlock Holmes and the Servants of Hell, Before (bestseller z pierwszej piątki dark fantasy na Amazonie), Arcana i The Storm. Paul pisze ponadto thrillery jako P.L. Kane dla HQ/HarperCollins, z których pierwsze, Her Last Secret i Her Husband’s Grave (doskonała sprzedaż na Amazonie i Waterstones.com), wyszły w 2020 roku, a kolejny, The Family Lie, ukazał się rok później. Paul mieszka w Wielkiej Brytanii, w hrabstwie Derbyshire wraz z żoną Marie O’Regan. Więcej informacji o nim można znaleźć na stronie shadow-writer.co.uk, na której gościnnie zamieścili swoje wpisy m.in. Stephen King, Neil Gaiman, Charlaine Harris, Robert Kirkman, Dean Koontz i Guillermo del Toro. Paula można też znaleźć na X-ie: @PaulKaneShadow i na Instagramie: @paul.kane.376.

Podziękowania

I teraz najważniejsza część – nasza okazja, by złożyć wyrazy wdzięczności. Przede wszystkim dziękujemy wszystkim autorom za ich wkład, a także Sophie Robinson, Louise Pearce i całemu zespołowi wydawnictwa Titan Books za wsparcie i niestrudzone wysiłki przy naszym wspólnym dziele, jak zawsze. Na koniec dziękujemy naszym rodzinom, bez których itd.