Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kontynuacja książki ,,Niedobrani".
„Kompletnie nie wiedziałem, co o tym wszystkim myśleć. Byłem jednocześnie wściekły i przerażony. Pragnąłem komuś przypieprzyć i jednocześnie schować się pod kołdrą i nie wyściubiać spod niej nosa do końca świata. Miałem taki mętlik w głowie, że pewnie nawet nie potrafiłbym odpowiedzieć, jak się nazywam”.
Rozpoczął się drugi miesiąc wakacji przed ostatnim rokiem studiów, a przyjaciele muszą pogodzić się z nową rzeczywistością. Wszyscy wspierają Artura po śmierci matki i pomagają mu przejść przez czynności związane z dochodzeniem i pogrzebem. Zwłaszcza Anita, która z pomocą ojca, znalazła chłopakowi miejsce w swojej firmie. Jednak czy wspólna praca to dobre rozwiązanie dla tego początkującego związku? I czy Artur w ogóle jest w stanie pozbierać się po tym, co się stało i tym, co się dowie?
Roberto natomiast próbuje zapomnieć o Anicie. Patrycja zauważa, że mogłaby mu w tym pomóc nowa kelnerka w restauracji – Mirella. Tylko czy chłopak jest gotowy zainteresować się kimś innym i czy Włoszka na pewno jest ze wszystkimi szczera?
Patrycja obserwuje swoich przyjaciół i w każdej chwili jest gotowa rzucić się któremuś na pomoc. Czy do niej też się wreszcie uśmiechnie los i pozna kogoś, komu odda serce?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 169
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
– Czy ty masz polisę na życie? – spytała, przyglądając się dokumentowi w swoich dłoniach.
– Miałem grupówkę w pracy. Ale swoje dokumenty trzymam w zupełnie innej teczce. A czemu pytasz?
Podała mi dokument.
– Wygląda na to, że twoja mama miała polisę i to na trzysta tysięcy złotych.
– Ile?! – Aż krzyknąłem z wrażenia.
Chwyciłem kartkę i zacząłem czytać. Anita miała rację. Faktycznie polisa wystawiona na dane mojej matki opiewała na, nie bagatela, trzysta tysięcy złotych z tytułu śmierci ubezpieczonego. W dodatku jako jedynego uposażonego do odbioru świadczenia wskazywała mnie.
– To niemożliwe – wyszeptałem. – Skąd moja matka miała pieniądze, aby opłacać taką polisę? Czy ona jest w ogóle ważna?
– Z tego, co widzę, to kontynuacja jest ważna do trzydziestego października tego roku, więc jeszcze przez dwa miesiące.
Nagle zerwała się z kanapy i pomknęła po schodach na górę. Wpatrywałem się z niedowierzaniem w polisę. Dlaczego matka nic mi nie powiedziała, że jakąś ma? Kiedy ona w ogóle ją zawarła? Na palcach zliczę, ile razy w ciągu ostatnich kilku lat wyszła z domu.
Chwilę później Anita wróciła, trzymając pod pachą laptopa. Usiadła na kanapie i poczekała, aż sprzęt się włączy. Następnie zaczęła szukać w internecie ogólnych warunków ubezpieczenia, zgodnie z którymi została zawarta polisa mojej matki. Zajęło jej to raptem kilka minut.
– Z tego, co tu jest napisane, to w przypadku śmierci samobójczej obowiązuje dwuletnia karencja – powiedziała. – Kiedy umowa została podpisana?
Spojrzałem na dokument i poszukałem pierwotnej daty zawarcia umowy.
– Pierwszy października dwa tysiące szesnasty – odpowiedziałem, choć tak naprawdę nie wierzyłem w to, co widzę. – Jak rozpoczęliśmy studia.
Ogarnął mnie jeszcze większy szok. Wygląda na to, że matka miała przede mną jakieś tajemnice. Kompletnie się tego nie spodziewałem. Myślałem, że przez depresję straciła rozum, gdy byłem w klasie maturalnej. Dlatego zrobiłem sobie rok przerwy po maturze i skupiłem się wyłącznie na pracy. Wtedy zatrudniłem się w magazynie. Pracowałem tylko w nocy, aby za dnia móc pilnować matki. Myślałem, że nie myśli logicznie i trzeba się nią zajmować jak dzieckiem. Skąd więc nagle ta polisa?
– Według tego, co tu jest napisane, musisz dostarczyć ubezpieczycielowi akt zgonu ubezpieczonego.
– Tylko jak zdobyć akt zgonu? – spytałem. Nigdy w życiu nie załatwiałem formalności związanych z czyjąś śmiercią. Poza matką i pseudoojcem nie miałem żadnej innej rodziny. – Przecież nie pójdę do urzędu i po prostu nie powiem, że mi matka umarła. Chyba muszę mieć na to jakiś dowód.
Moja dziewczyna po raz kolejny wpisała zapytanie w wyszukiwarkę i zaczęła szukać.
– Musimy poczekać na wyniki sekcji – powiedziała po chwili, patrząc na mnie współczującym wzrokiem. – Dopiero lekarz wykonujący sekcje może wystawić kartę zgonu, a poza nią musimy mieć jeszcze zgodę prokuratora na pochowanie.
– Czyli musimy czekać?
– Niestety.
Odłożyła laptopa i zaczęła dalej przeglądać dokumenty. Z minuty na minutę coraz bardziej chciałem rzucić to wszystko i zamknąć się w sobie. Miałem wrażenie, że zaczynam tracić rozum i zmysły. Wreszcie zacząłem rozumieć, jak czuła się matka po wpadnięciu w tę swoją czarną rozpacz. A ona nie miała nikogo, z kim mogłaby się podzielić tymi czarnymi myślami. Ja miałem przynajmniej Anitę.
Spojrzałem na nią z wielkim uczuciem. Była jedyną istotą, która trzymała mnie przy zdrowych zmysłach. Tak bardzo jej potrzebowałem. Kolejne uczucie, z którym nie mogłem sobie poradzić. Zawsze przecież byłem samowystarczalny. Depresja matki mnie tego nauczyła. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę kogoś potrzebował tak, jak teraz potrzebuję Anity.