Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
18 osób interesuje się tą książką
Krótka, nieznana czytelnikom opowieść o kobiecej wolności i pożądaniu, o zagadkowości życia i jego nieprzewidywalności.
Wydana 10 lat po śmierci autora Miłości w czasach zarazy i Stu lat samotności.
Ana Magdalena Bach jest szczęśliwą mężatką. Od śmierci swojej matki, którą zgodnie z jej życzeniem pochowano na karaibskiej wyspie, Ana co roku 15 sierpnia udaje się na jej grób. Nieodmiennie składa bukiet gladioli i następnego dnia wraca do domu. Te rutynowe wyprawy drastycznie zmieniają swój charakter, gdy w trakcie kolejnej podróży na grób matki Ana spędza niespodziewanie noc z nieznanym mężczyzną. Od tego czasu każdy następny wyjazd będzie oczekiwaniem (czasem spełnionym, czasem nie) na kolejną przygodę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 87
Tytuł oryginału: En agosto nos vemos
Redakcja: Małgorzata Burakiewicz
Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Maria Śleszyńska, Barbara Milanowska (Lingventa)
Projekt okładki: Penguin Random House Grupo Editorial/Nora Grosse
Ilustracja © David de las Heras
© Heirs of Gabriel García Márquez, 2024
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2024
© for the Polish translation by Carlos Marrodán Casas
ISBN 978-83-287-3014-4
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2024
–fragment–
Utrata pamięci, która dotknęła naszego ojca w ostatnich latach jego życia, była dla nas wszystkich, co oczywiste, doznaniem trudnym i bolesnym. W sposób szczególny, zważywszy jego od dawna ustalony rytm pracy twórczej, owa utrata wpłynęła na ograniczenie jego pisarskiej sprawności, co spowodowało u niego narastającą i dojmującą frustrację. Wyznał nam kiedyś w charakterystyczny dla siebie, wielkiego pisarza, sposób: „Pamięć jest dla mnie i surowcem, i narzędziem. Bez niej nie ma nic”.
Widzimy się w sierpniu jest efektem jego ostatniej próby pisania na przekór wszystkiemu. Praca nad tekstem była nieustannym zmaganiem się jego perfekcjonizmu z postępującym zanikiem zdolności mentalnych. Żmudny proces twórczy i praca nad kolejnymi wersjami tekstu zostały opisane przez naszego przyjaciela Cristobala Perę w nocie do niniejszego wydania, uczynił to znacznie lepiej, niż my umielibyśmy zrobić. Był czas, kiedy znaliśmy jedynie ostateczne stwierdzenie ojca: „Ta książka jest do niczego. Trzeba ją zniszczyć”.
Nie zniszczyliśmy jej, a jedynie odłożyliśmy, z nadzieją, że czas pokaże, jak powinniśmy postąpić. Gdy po niespełna dziesięciu latach od śmierci Gabo wróciliśmy do jej lektury, odkryliśmy, że tekst ma wiele niepoślednich zalet. Nie jest tak doszlifowany jak największe dzieła naszego ojca – to prawda. Jest w nim trochę potknięć i drobnych niekonsekwencji, ale nic nie uniemożliwia czerpania przyjemności z tego, co najlepsze w twórczości Gabo. Możemy czerpać z jego inwencji twórczej, poetyckości języka, porywającego sposobu narracji, możemy podziwiać jego sposób postrzegania ludzi i wrażliwość na ich doświadczenia i utrapienia, szczególnie w miłości. Bo to miłość przypuszczalnie była zawsze głównym tematem wszystkich jego dzieł.
Uznawszy, że ten tekst jest znacznie lepszy, niż nam się wiele lat temu wydawało, pomyśleliśmy, że może problem tkwi gdzie indziej: że ubytek sprawności pisarskiej, który nie pozwolił Gabo ukończyć tej książki, utrudnił mu również trzeźwą ocenę i konstatację, że pomimo niedoskonałości napisał jednak dobrą powieść. Dopuszczając się sprzeniewierzenia jego woli, postanowiliśmy przedłożyć satysfakcję Czytelników nade wszystko. Jeśli oni przyjmą to z aprobatą, to być może i Gabo nam przebaczy. W tym pokładamy całą naszą ufność.
Rodrigo i Gonzalo García Barcha
Na wyspę wróciła w piątek, szesnastego sierpnia, promem odpływającym o piętnastej. Ubrana była w dżinsy, w koszulę w szkocką kratę, na gołe stopy włożyła zwyczajne buty na niskim obcasie, a jedynym jej bagażem były parasolka, torebka i torba plażowa. Minęła rząd stojących na nabrzeżu taksówek, kierując się prosto ku staremu, zżartemu przez saletrę gruchotowi. Kierowca powitał ją, jakby się znali od lat, i ruszył rozklekotanym pojazdem przez ubogą wieś, zabudowaną chałupami o ścianach z bahareque, krytych dachami z palmy sabalowej: jechali krętymi drogami z rozżarzonego piachu, wiodącymi wzdłuż brzegu morza całego w płomieniach. Co chwila musiał wymijać slalomem niesforne świnie i gołe dzieciaki, które w ostatniej chwili przepuszczały samochód, udając toreadorów. Minąwszy ostatnie zabudowania, wjechał w palmową aleję, już w strefie plaż i hoteli, wiodącą między morzem a laguną zamieszkałą przez setki czapli śniadych. W końcu zatrzymał się przy najstarszym i zarazem najgorszym hotelu.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz