Wielki człowiek do małych interesów. Komedia w pięciu aktach - Aleksander Fredro - ebook

Wielki człowiek do małych interesów. Komedia w pięciu aktach ebook

Aleksander Fredro

3,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Ambroży Jenialkiewicz to człowiek, który ma wielkie plany, zawsze z powodzeniem realizuje świetne pomysły, knuje wyśmienite intrygi i zarządza wielkimi majątkami. A przynajmniej tak mu się wydaje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 85

Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Aleksander Fredro

Wielki człowiek do małych interesów

Komedia w pięciu aktach

Warszawa 2017

[Motto]

Niektórych sprawy podobne do złotników, co dęto – nie odlewano robią; tak owych zawody w pozorze są coś, lubo w rzeczy są nic.

And. Maks. Fredro

Osoby

AMBROŻY JENIALKIEWICZ

MATYLDA – bratanka Jenialkiewicza

ANIELA – siostrzenica Jenialkiewicza

KAROL – brat Anieli, siostrzeniec Jenialkiewicza

LEON – bratanek Jenialkiewicza

DOLSKI

ANTONI – sąsiad Dolskiego

ALFRED – przyjaciel Dolskiego

TELEMBECKI – rządca Dolskiego

MARCIN – służący Dolskiego

PAN IGNACY – daleki krewny i domownik Jenialkiewicza

PANI MOCZYBŁOCKA

TAPICER

OFICJALIŚCI, LOKAJE Jenialkiewicza

Akt I

Scena pierwsza

Rzecz dzieje się w I, II, III i V akcie na wsi, w domu Jenialkiewicza, w IV – w mieście, w pomieszkaniu Dolskiego.

Salon, drzwi boczne i środkowe. Po prawej stronie od aktorów duże biuro, papierami założone – po lewej stronie kanapa, przed nią stół.

Jenialkiewicz, Dolski.

Jenialkiewicz mówi z wolna, poważnie, zawsze tajemniczo; stosowna, wydatna gra twarzy i gestów, którymi często myśli swoje poprzedza lub zakończa. Okulary na czoło podniesione, które w uniesieniu spuszcza czasem na chwilę – w ręku i kieszeniach papiery; te często przerzuca i przegląda, czasem coś w pulares zapisuje. – Jenialkiewicz z Dolskim spotykają się na środku sceny. Jenialkiewicz podaje mu rękę w milczeniu, wyprowadza na przód sceny, wpatruje się w niego, potem mówi.

JENIALKIEWICZ

Cóż, panie Janie?

DOLSKI

Nic, mości dobrodzieju.

JENIALKIEWICZ

Dobrze?... Hm?...

DOLSKI

Dość dobrze.

JENIALKIEWICZ

Bardzo dobrze... Wszystko idzie jak po mydle – jesteśmy prawie u celu.

DOLSKI

Aż mnie dreszcz przechodzi... Ja miałbym urząd otrzymać?!

JENIALKIEWICZ

Ale nikomu ani słowa... ani pół słowa... Bo widzisz, na tym świecie... Rozumiesz?

DOLSKI

Tak dalece... niekoniecznie...

JENIALKIEWICZ

Pst!... Spuść się na mnie.

DOLSKI

Ach, któż więcej ode mnie spuszcza się na ciebie, kochany panie Jenialkiewicz. Od roku przestałeś być moim opiekunem, a ja przecie zawsze pod opieką.

JENIALKIEWICZ

Czy źle na tym wychodzisz?

DOLSKI

I owszem... ale...

JENIALKIEWICZ

Bo co się tyczę opieki, mój Dolski, mnie się pytaj, ja ci powiem... Miałem ich i mam niemało... a wszystkie... (pokazuje gestami, jakby lejce trzymał i nimi kierował) Spuść się na mnie...

DOLSKI

Zadajesz sobie tyle pracy.

JENIALKIEWICZ

Prawda. Drugi padłby pod ciężarem – ale ja, Bogu dzięki, umiem sobie poradzić... Od tylu lat opieka na opiekę... A jakie!... fiu!... Mój brat Antoni zostawia mi Leona – majątek zadłużony... Fraszka. Oczyściłem radykalnie – wszystko przedałem i długi spłaciłem. Leon spod mojej opieki wyszedł czysty jak bursztyn; ale z nim mam biedę – to panicz, z którym nie zawsze można trafić do końca. Dobre serce, dobra głowa – ale języczek!... Jak płatnie, nie ma co i zbierać. (ciszej) Nawet i mnie samemu oberwie się czasem.

DOLSKI

Czy być może?

JENIALKIEWICZ

Jakem Ambroży. (odprowadzając niby na stronę i tajemnie) Co gorzej – mówiąc między nami, nie dba o moją radę... Pst! zarozumiały, uparty, porywczy... Ale chłopiec, jakich rzadko – miły, łagodny, do rany przyłożyć; potrafię mu przyszłość zapewnić i mimo że już dawno wieloletni, nieprędko go jeszcze z opieki wypuszczę.

DOLSKI

Pan Leon, jak się zdaje, skłania się sercem...

JENIALKIEWICZ

Pst!... Spuść się na mnie...

DOLSKI

Dobrze, mości dobrodzieju.

JENIALKIEWICZ

Z Matyldą inna sprawa. Mój brat Józef, wdowiec od dawna, zostawił z córką i znaczny majątek pod moją opieką – kapitały, wsie zagospodarowane, aż miło... To wymagało... (jakby lejcami kierował) Rozumiesz? – Pieniądze rozlokowałem, bardzo, bardzo łatwo rozlokowałem... Teraz egzekwuję, detaksuję, licytuję... palę proces po procesie... O! ze mną żartów nie ma... Ja wiem, co to opieka... prawda?

DOLSKI

Prawda, mości dobrodzieju.

JENIALKIEWICZ

Wioski puściłem w dzierżawę... Przeszłego roku, jako dobry opiekun, wszystkie zwiedziłem... Ach! mój miły Boże, co się z tego pięknego majątku zrobiło!... Zwaliska, jakem Ambroży, zwaliska – ni ściany, ni strzechy... Zabrałem się żwawo do roboty i napisałem o strzechach rozprawę.

DOLSKI

(na stronie) Czy może nie lepiej było kazać naprawić?

JENIALKIEWICZ

(przy biurze) Pokażę ci wykaz stosunku produkcji słomy jednego sążnia kwadratowego ziemi do zużycia tejże w jednym sążniu strzechy; rzecz arcyciekawa... (szuka)

DOLSKI

(na stronie) Ach, któż bez ale...

JENIALKIEWICZ

Gdzieś zatraciłem... No – dam ci potem... Takim to ja jestem opiekunem – brat po bracie... opieka po opiece.

DOLSKI

A opieki po siostrze pan nie wspominasz? Pana Karola i pannę Anielę...

JENIALKIEWICZ

O! tej opieki nie liczę... Karola i Anielkę uważam za własne dzieci... A jakie dzieci, mój kochany!... Karol – złoto, klejnot... Trochę długów narobił... (skrobiąc się za ucho) No!... A taż Anielka, dobra, luba, rozsądna, anioł nie dziewczyna.

DOLSKI

(z zapałem) Ach, prawda – anioł, anioł!

JENIALKIEWICZ

Hę?

DOLSKI

(spuszczając oczy) Anioł – powtarzam słowa waćpana dobrodzieja.

JENIALKIEWICZ

Miałżeby?... Chciałżeby?... Nie – inaczej rzecz ułożyłem. On dla Matyldy prawdziwy mentor, tego jej potrzeba... Anielka musi zostać duchem opiekuńczym Leona... Ach, do stu!... Zapomniałem. (dzwoni) Tyle interesów na głowie. (bierze z biura listy zapieczętowane i oddaje w głębi Lokajowi, kończąc ciche zlecenia słowem:) „Galopem”.

Tymczasem Dolski na przedzie sceny mówi:

DOLSKI

Zdaje się – niekontent... Przeczułem... układ familijny... a ja miałbym wkradać się... nadużywać gościnności?... ja? jego przyjaciel?... Nie... to byłoby zdradą... Ale panna Aniela – tak ładna, tak miła, o, laboga!...

JENIALKIEWICZ

A Matylda – co mówisz? To skarb, panie – prawda?

DOLSKI

(obojętnie) Skarb, w samej rzeczy.

JENIALKIEWICZ

Z nią sprawa nie tak łatwa, jak się zdaje... To mały diabełek – diabełek, jakem Ambroży!... Ale charakter – anielski... Serce – złote... Nie uwierzysz, ile ona dobrego nie czyni, ile jałmużny nie rozdaje... O! rzadkiej dobroci dziewczyna... A zuch! fiu!... Przeszłego roku wracała konno, sama, od jednej chorej staruszki... Wtem w lasku jakiś hultaj czy pijak wyskakuje z gąszczu i za cugle chwyta. Myślisz, że się zlękła? że krzyczała albo zemdlała? Wcale nie; widząc, że słowa nie pomagają, jak nie przeciągnie harapem przez łeb hultaja, aż się zatoczył, a ona w nogi... Ha, ha, ha! Rzadkiej dobroci dziewczyna.

DOLSKI

W samej rzeczy.

JENIALKIEWICZ

Ale wróćmy do interesów.

DOLSKI

Tak, wróćmy.

JENIALKIEWICZ

(bierze go pod rękę, wpatruje się w niego czas jakiś, potem mówi) Pojutrze będziesz wybranym dyrektorem w Towarzystwie Kredytowym.

DOLSKI

Och! Aż mi tchy zapiera – bo wiesz dobrze, kochany panie Jenialkiewicz, że jedynym moim życzeniem, jedyną myślą od samego dzieciństwa było i jest, abym mógł kiedyś jaki urząd piastować.

JENIALKIEWICZ

Będziesz piastował, jakem Ambroży... Spuść się na mnie.

DOLSKI

Dobrze. Ale pozwól mi łaskawie jedne uwagę.

JENIALKIEWICZ

Dwie – jeżeli ci się podoba.

DOLSKI

Dlaczego nasze zamiary okrywamy tajemnicą?

JENIALKIEWICZ

Ty tego nie zrozumiesz.

DOLSKI

I to dla tej tajemnicy, przynajmniej tak wnoszę, każesz mi tu bawić od kilku tygodni.

JENIALKIEWICZ

Myślałby kto, żem go zamknął na cztery zamki... Ależ, mój Jasiu – tobie, widzę, niełatwo dogodzić... Dwie śliczne panienki, dwóch młodzieńców do rzeczy, stół niezły, polowanie dobre...

DOLSKI

O, laboga! Z tego względu jestem jak w raju... Ale waćpan dobrodziej często odjeżdżasz, ja tu sam zostaję z rodzeństwem, któremu nieraz muszę być natrętnym.

JENIALKIEWICZ

Czy ci kto uchybił?

DOLSKI

Ach, przeciwnie! Ich uprzejmość zawstydza mnie często; bo wiesz, kochany panie Jenialkiewicz... taki mój charakter – niczego tak się nie lękam, jak żebym komu nie zawadził, nie był gdzie zanadto.

JENIALKIEWICZ

Ba, ba, ba!

DOLSKI

Te panie i ci panowie mogliby słusznie zapytać się, dlaczego – bo wszystko musi mieć swoje przyczynę – dlaczego pan Dolski, mając dom własny, bawi tu u naszego stryja, który najczęściej przesiaduje w mieście? A jak są razem, co znaczą te schadzki, te tajemne narady, te, że się tak wyrażę, podziemne obroty?

JENIALKIEWICZ

Koszałki, opałki... Koszałki, opałki... Bawisz w domu przyjaciela, niegdyś swego opiekuna – masz z nim wiele interesów do załatwienia, nikt się dziwić nie może i nikt się nie dziwi... Spuść się na mnie... Ale jeżeli nie chcesz być dyrektorem...

DOLSKI

O, laboga! Rób zatem, kochany przyjacielu, jak ci się zdawać będzie najlepiej, byłem tylko mógł kiedyś urząd piastować.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.