Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Młoda kobieta Alice Hackman zostaje zgwałcona. W wyniku nieszczęśliwego splotu wydarzeń jej oprawca umiera. Za nieumyślne spowodowanie śmierci mężczyzny, kobieta zostaje skazana na sześć lat więzienia. Gdy wychodzi na wolność, jedyne, o czym marzy, to uciec jak najdalej z Chemnitz, miasta, w którym doświadczyła tyle cierpienia. Przypadkowe spotkanie z tajemniczym taksówkarzem Mironem Franko, uruchamia machinę zdarzeń, w wyniku których Alice wsiada do pociągu zmierzającego na południe Niemiec.
Tymczasem, tym samym środkiem lokomocji przemieszcza się znany pisarz Lotar Krause. Alkoholik bez grosza przy duszy, szukający natchnienia. Postać Alice intryguje go na tyle, by śledzić kobietę. Krause niczym cień snuje się ulicami Meersburga, układając w głowie chory plan powieści z udziałem Alice. Węszy, śledzi i grzebie w przeszłości kobiety, a zainicjowane przez niego spotkania osaczają ją coraz bardziej.
Kiedy wydaje się, że w życiu kobiety właśnie wszystko się układa, Krause podrzuca jej skończoną powieść zatytułowaną ,,Więźniarka".
Alice stawia wszystko na jednej szali, by przeciwstawić się psychopacie. Tylko że Lotar ma już inny plan, a historia może zatoczyć koło.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 470
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Znowu się spotykamy! – rzucił Krause tuż za plecami siedzącej kobiety.
Alice obróciła głowę ku niemu i tylko ślepiec nie potrafiłby odczytać wyrazu jej twarzy.
– Zaczynam przypuszczać, że ktoś tam na górze nieźle namieszał, skoro widzimy się ponownie – ironizował ochryple.
Lecz ona nadal pozostawała z niezmiennie wbitym w niego wzrokiem, jakby zamiast żywej istoty jej oczom ukazała się zjawa, przerażająca i niechciana.
– Sądzę raczej, że to czysty zbieg okoliczności – odpowiedziała surowo.
Gdyby uzewnętrzniła swoje myśli, zabrzmiałyby one szorstko, a nawet obelżywie. Bynajmniej nie cieszyła się z jego ponownego widoku ani odoru, który od razu poczuła.
– Spokojnie. Nie chciałem pani urazić. – Lotar w przepraszającym geście uniósł ręce do góry. – Szukałem toalety, nie sądziłem, że się jeszcze spotkamy.
– Uwierzy pan na słowo, że ja również nie?
– Cóż… sądząc po kąśliwych odpowiedziach, ośmielę się stwierdzić, iż dobre samopoczucie wróciło – ciągnął ripostę, próbując nawiązać z nią jakiś kontakt.
– O co panu chodzi?
– Już dobrze, dobrze. – Krause powtórzył gest sprzed paru chwil, jakby uniesione do góry, otwarte dłonie miały wyhamować ogarniającą ją złość.
Kobieta nie odpowiedziała nic więcej, za to demonstracyjnie obróciła głowę w stronę okna. Stał jeszcze obok przez moment, jednak obojętność z jej strony dawała jednoznaczną odpowiedź. Raczej niczego od niej nie wyciągnie. W zasadzie mógłby spróbować kilku wyświechtanych sztuczek, ale ona była inna. Zauważył to już w pierwszej chwili, kiedy odzyskała przytomność. Raziła niedostępnością, pewnego rodzaju wyobcowaniem.
Krause zaklął w duchu. Przecież takie płotki z łatwością połykał na śniadanie, wystarczyło wspomnienie jego nazwiska, a reszta toczyła się sama. Nazwisko! No właśnie, powinien się jej przedstawić, rozjaśnić nieco w tym zakutym łbie, ostatecznie przypomnieć autorskie powieści. Wówczas dziewczyna zrozumie, z kim ma do czynienia.
– Nazywam się Lotar Krause.
– Rozumiem, panie Krause. Coś jeszcze? – Kobieta zwróciła się do niego, paraliżując spojrzeniem. Miała najpiękniejsze brązowe oczy, jakie kiedykolwiek na niego patrzyły, duże, ciemne i tajemnicze. I jeszcze większą ignorancję w głosie niż przed chwilą.
– Chyba nie miała pani przyjemności zapoznania się z moimi książkami? – rzucił, nie odrywając od niej wzroku. Jakby czekał na coś w rodzaju przeprosin, skruchy z jej strony.
Do diabła, co z nią? Przecież znał go każdy, pokaźne plakaty z jego nazwiskiem swego czasu widniały nawet przed najmniejszymi księgarniami, zdobiły niejeden billboard. Więc do cholery, jak to możliwe, że nazwisko Krause nic jej nie mówi?
– Proszę mnie źle nie zrozumieć, ale jedyną przyjemnością, na którą mam ochotę, jest cisza, którą niestety pan mi zakłóca – odparła i wykrzywiła usta w wymuszonym uśmiechu.
– Wobec tego przepraszam – mruknął Lotar. A potem zrobił krok do przodu, odwracając się ostentacyjnie w taki sposób, by mógł z wyrzutem spojrzeć na nią raz jeszcze. – Do zobaczenia, Alice – wychrypiał, nieznacznie się uśmiechając.
Zareagowała na imię, co więcej, zdawało mu się, że jego osoba mocno ją zaintrygowała. Nawet gdyby jakimś cudem rzeczywiście go nie rozpoznawała, to i tak wywarł na tej biedaczce olbrzymie wrażenie. Ego Lotara Krause niestety przerastało smutną rzeczywistość.
Lotar poczerwieniał. Ta kobieta go intrygowała, co gorsza, była arogancka. Przecież za udzieloną jej pomoc powinna okazać mu należytą wdzięczność. Ale nie, nic takiego nie nastąpiło ani w chwili, gdy odzyskała przytomność, ani teraz gdy stał tuż obok. Wciągnął nosem powietrze, jakby chciał poczuć jej zapach, zatrzymał je przez moment w płucach, a potem wypuścił z impetem. Na tyle głośno, że sprowokowało ją do spojrzenia w jego stronę.
Bliżej mu było do kloszarda niż do sławnego powieściopisarza, jego obecność nie była dla niej przyjemnością, była udręką. Ich oczy spotkały się na sekundy, teraz był jeszcze bardziej pewien, że ta kobieta budzi w nim skrajne emocje. Jakaś irracjonalna siła, szósty zmysł podpowiadały, że to właśnie ona, nieznajoma z pociągu wywróci mu świat do góry nogami. To ona! To ją zrobi główną bohaterką nowej książki, obdaruje niebywałą historią, tożsamością, stworzy dla niej świat, jakiego w rzeczywistości nie chciałaby poznać. Tak. Nieznajoma z pociągu przywróci mu świetność, wyniesie go na wyżyny sławy. Tam, gdzie jego miejsce!
W mrocznych zakamarkach umysłu Lotara Krausego obudziła się żądza, jakiej od dawna nie doświadczył. Do jego głowy niczym tsunami wdarła się myśl, idea, genialny pomysł, który parł bezlitośnie przed siebie. Zapragnął poznać tę kobietę, zidentyfikować i obnażyć z ego przed tysiącami odbiorców. Zrobić z niej czarny charakter albo mścicielkę za wyrządzone krzywdy. Nie… nie… Może delikatną i bezbronną, i zadać jej ból, niech cierpi, niech błaga. A może…
Myśli mężczyzny układały się w coraz bardziej posępne scenariusze, a w każdy z nich wpisana była Alice. Tak, jego podróż była częścią układanki, a przypadkowe spotkanie tej kobiety ostatnim brakującym elementem. Wystarczyło pogrzebać, popytać, zebrać trochę danych, ktoś ją przecież znał, musiał coś o niej wiedzieć. Poza tym był jeszcze Schmidt, ta pijawka potrafiła przyssać się do wszystkiego i wyciągnąć to, czego akurat potrzebował. Niech cię szlag, sukinsynu – Krause zaklął na samą myśl o cenie, jaką zaśpiewa mu jego agent. Ale musiał przyznać, że pomysł zasługiwał na koszty, był idealny. Zapewne ta miernota nie mogła pochwalić się mrożącymi krew w żyłach epizodami, lecz to było zupełnie nieistotne. To do niego, do wielkiego Lotara Krausego, należeć będzie wymyślenie dla niej historii, ubranie dziewczyny w fałszywe kolory i nadanie jej fikcyjnego imienia. Choć właściwie Alice pasowało do niej idealnie, było doskonałe.