wojna origami - Marek Guzowski - ebook

wojna origami ebook

Guzowski Marek

0,0
46,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Lęki, fobie, stany depresyjne, rozgoryczenie utratą miłości bądź kogoś bliskiego, czy strach przed wojną nie są obce współczesnej rzeczywistości. Rozpościerając ramiona, uciekamy w świat nikomu innemu nieznany, odnajdując swój własny bezpieczny i unikatowy zakątek. Choć krusi i delikatni niczym origami, mimo wszystko wciąż uparcie brniemy do przodu. Ile nam starczy sił?”. (autor o „wojnie orgiami”)

Marek Guzowski – autor trzech tomików wierszy: „nic ciekawego” (2021), „wyprzedaż czasu” (2022) i najnowszego „wojna origami”. Czerpie natchnienie ze stymulacji obcowania z różnorodnością form i doznań, ufając swoim zdolnościom percepcyjnym w procesie tworzenia koherentnego obrazu osadzonego podskórnie. Poezja jest w tym wypadku zaledwie jego odzwierciedleniem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 27

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



ilustracja na okładce wklęsłodruk (akwaforta i akwatinta), Alicja Gizińska

zdjęcie autora na okładceDaniel Rutkowski

korektaJacek Molka

projekt graficzny środka, skład do drukuEJ Design

przygotowanie wersji elektronicznejEpubeum

 

copyright ® by Marek Guzowski 2023

copyright ® by Pan Wydawca 2023

 

ISBN 978-83-67910-27-9

 

wydanie 1

Gdańsk 2023

 

Pan Wydawca sp. z o. o.

ul. Wały Piastowskie 1/1508

80-855 Gdańsk

PanWydawca.pl

Zosi, jedynej babci

kołysanka

zabierz ze sobą deszcz

ten spod lipowych kwiatów

i tęczę pod pachą

z podszewką wiosny

utkanej kwitnącą koniczyną

wrzuć do torby

zapach źdźbeł koszonej trawy

zakręć w słoiku na potem

dźwięk kombajnów młócących rzepak

uszczknij szelest wrzosów wrześniowych

twych oczu szmaragdowych

bordo czereśni czerwcowych

w sreberku ulepionej zaspy śniegu

w koc owiń mleka zsiadłego gryz

z wąsem pod nosem chichoczącym

pod wiankiem uplecionym z pachnącego lata

domaluj wybrakowaną łąkę chabrów olejnych

i zdmuchnij mnie

niczym latawce mniszka

prosto w swoich dłoni redutę

mamo

komandos

wybiegnę na pole horyzontalne

wykrzyczeć gawrona

jednego z drugim po kolei

krakaniem od rzeczy

całe ich stado przekrzyczę

pokładami złości

 

bo nie dano mi prawdziwych skrzydeł

choć żywiołem mym powietrze

 

utopię wtedy latawce martwe

w odbiciu lustrzanym atmosfery powłoki

podrę piór sztucznych krochmalone sukna

i spalę żywcem nikczemne fiasko

na oczach pożogi

 

niewdzięczny chyłkiem ucieknę do domu

haftować chitynę bojowej ważki

by przed odlotem

stojąc na koniuszkach palców

upolować skrawek nieba

w rozkwicie dziewicy wiosny

przechodzisz moim zapachem

przechodzisz moim zapachem

co rozpostarł się smugą na krętych schodach

na klatce wyściełanej kafelkami jak z PRL-u

napotkany z przypadku z nagła tak szybko

niechcący w pełni słońca zza szyb przeludnionych

chłoniesz go podskórnie lecz uciekasz

zaledwie po chwili kradnąc pierwsze spojrzenie

prosto w oczy i lękasz się a serce łomocze

w pełni obaw chcąc skraść pierwszy pocałunek

zaciskasz spierzchnięte wargi milcząc tysiącem myśli

pragnieniem swym oplatasz mój oddech

już wiemy doskonale że to ledwie zarzewie euforii

 

czy miłość nas jeszcze dogoni

memoriał

rozstrzelaj mnie

na miedzy na targu w tłumie przy okazji

podczas wieczerzy czy kąpiąc niemowlę

 

kulkę sprzedaj

prosto w plecy między oczy na oślep wal

zmieć z powierzchni ziemi bombą fosforową

 

gwałć zbiorowo

na oczach wszystkich pozbaw godności

niech wybałuszą oczy bliscy moi

 

czołgiem rozjedź

mnie matkę z dzieckiem pod pachą

bebechy wypruj wśród śmierdzącej padliną pożogi

 

korpusy zdechłe

zniecierpliwieni grabarze wrzucą do wspólnej mogiły

w rowie przy drodze szpadlem przysypią

 

bądź pozdrowiony

bodaj z jednej krwi i kości zrodzeni my wszyscy

szerokiej drogi oprawco mój nieulękły

kandyzowane runo

nie pamiętam

które kwiaty pachną wiosną

a które kwitną jak remedium

na złość chandrę myśli niepoukładane

na lepszą pogodę

i czy pachną w całości

czy jedynie wianek z nich uszyty

czy pąki mnie zeżrą

pochłoną zapachem nijakim

lub tym z lasu wykarczowanego

upaćkanym żywicą

i dźwiękiem stukotu dzięcioła łowcy

 

przypomnieć sobie próbuję

które kwiaty zwiastują przymrozki

w sercu gniją lub usychają

bez krzty wody choćby rosy kropli

tej spod nagich bezczelnie stóp

przyodzianych jedynie błękitem nieba

lub nocnych mar narodzonych

według kalendarza wszelkich zdarzeń

rytmicznych

z upadku cywilizacji w mchach

dławiących echo drzewostanu

zespawanych neuronów

walizka wypchana dziurami

mapę siniaków czworga butów trekkingowych

przepis na szczyptę podróży w całkiem nieznane

próżnię w pigułce do rozrodu kosmosu

do łowienia spadających gwiazd na przynętę

spakujmy się razem upchajmy co się tylko da

złość troski radości grosz na szczęście

głos mopsa i wymiętą przestrzeń życiową

bezsenność zagadaną i seks o poranku

klocki kocham cię w szkatułce z odzysku

pozytywkę i wyszczerbiony serwis dla dwojga

milion piosenek do leżakowania w wannie

jesieni złotej blask w upalne morskie lato

spalone kotlety jalapeno i cynamon w proszku

i blachę do krojenia tortu bezowego bez okazji

i smak głośnego śmiechu do rozpuku przez łzy

zapach kawy z ekspresu z mlekiem owsianym

pocałunków garść pełną wzlotów i upadków

sadzonkę anturium i ziarno domu na plaży

w projekcie jakkolwiek budowanym od nowa

z widokiem na las namorzynów i ławic syren

albo na samym środku pustyni w oazie kwitnącej

na przyszłość we dwoje w pakiecie startowym

wina butelkę pod pachą na każdy wieczór

i stertę pomysłów na romantyczną miłość

nadajmy paczkę na koniec świata w jedną stronę

wepchnijmy się do środka i żyjmy bezpowrotnie

przytrzymując pozę na niewywołanym zdjęciu

z miejsca które wciąż do zdobycia przed nami

Marek Guzowski – autor trzech tomików wierszy: „nic ciekawego” (2021), „wyprzedaż czasu” (2022) i najnowszego „wojna origami”. Czerpie natchnienie ze stymulacji obcowania z różnorodnością form i doznań, ufając swoim zdolnościom percepcyjnym w procesie tworzenia koherentnego obrazu osadzonego podskórnie. Poezja jest w tym wypadku zaledwie jego odzwierciedleniem.