Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Oliwia ma już za sobą nieudane małżeństwo, romans z żonatym mężczyzną oraz całą serię miłosnych rozczarowań. Jej życie obfituje w luksusy i rozrywki, jednak co z tego? Wciąż nie udało jej się spotkać mężczyzny, z którym połączyłoby ją prawdziwe uczucie.
Dlaczego faceci zawsze muszą coś przed nią ukrywać?
Czy jest skazana na ciągłe porażki?
A może to w niej leży problem?
Postanawia zmienić podejście i wcielić w życie nowy plan. Będzie silną kobietą, która nie potrzebuje miłości ani zobowiązań! Teraz to ona zabawi się ich kosztem.
Jak długo jednak uda jej się wytrwać w tym postanowieniu? Na jej drodze znów pojawiają się mężczyźni, którym nie potrafi się oprzeć, oraz okazje na gorący romans. A najciekawsze jeszcze przed nią…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 244
Autor: Edyta Folwarska
Redakcja: Agnieszka Rakowska-Barciuk
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny okładki: Anna Jamróz
Skład: Izabela Kruźlak
Zdjęcie na okładce: Paweł Trojanowski
Redaktor prowadząca: Natalia Ostapkowicz
Kierownik redakcji: Agnieszka Górecka
© Copyright by Edyta Folwarska
© Copyright for this edition by Wydawnictwo Pascal
Ta książka jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistych osób, żywych lub zmarłych, autentycznych miejsc, wydarzeń lub zjawisk jest czysto przypadkowe. Bohaterowie i wydarzenia opisane w tej książce są tworem wyobraźni autorki bądź zostały znacząco przetworzone pod kątem wykorzystania w powieści.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2020
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl, www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-702-0
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński
Romansów jest wiele – miłość tylko jedna.
Jak mogłam być tak głupia, tak naiwna? Czy ja kiedyś zmądrzeję? Czas z tym skończyć. – Oliwia kiwała głową, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nie podobała się sobie. Nie dlatego, że po raz kolejny popełniła ten sam błąd: za bardzo chciała rozkochać w sobie faceta. I nie dlatego, że zachowywała się irracjonalnie. Lecz dlatego, że zachowywała się jak puszczalska. Była opuchnięta od płaczu, a włosy, które sama sobie krzywo obcięła, dodatkowo sprawiały, że straciła cały swój urok.
Trochę było jej głupio. Nie dlatego, że zrobiła to przez Maksa. Seksownego, cholernego Maksa. Zwyczajnie obcięła się naprawdę nieudolnie. Po jej pięknych blond włosach nie było śladu. Wyglądała jak dziewczynka z zerówki, która, trzymając kucyk w ręce, ciachnęła go nożyczkami wyjętymi z tornistra. Na skos, krzywo, w pazurki. Fryzura była strasznie postrzępiona. Inna kobieta w tej sytuacji wpadłaby w histerię. Ale nie Oliwia. Choć sama uznawała się za królową dramatów, to jednak nie tym razem. Dzisiaj była spokojna.
– Mój ex: drań. Zdradził mnie i złamał mi serce. Filip: kryptogej. Kamil: seks dobry, ale co z tego? Maks: żonaty. Weź się, kobieto, w garść. To z tobą jest coś nie tak. – Siedziała i analizowała każdy swój związek. – Wiem. Chyba zaczynam wszystko rozumieć. Zachowuję się jak idiotka przez byłego męża. Zdradził mnie, więc teraz w odwecie ja chcę poprzez seks zdobyć innego mężczyznę. Nie, Oliwia, to tak nie działa, dupą faceta nie rozkochasz. Przypomnij sobie, co mówiła twoja babcia: „Oliwka, słońce moje, kobieta myśli trzeźwo, zanim pójdzie z mężczyzną do łóżka. Mężczyzna trzeźwo myśli po”. No tak, nie bez powodu powinno się zwlekać z pierwszym razem do piątej randki – toczyła rozmowę sama ze sobą.
Patrzyła cały czas na swoje odbicie i nie wiedziała, czy rzucić czymś w lustro i je zbić, czy po prostu sobie odpuścić? Włosy można poprawić, ale nie serce, w dodatku złamane i rozerwane na strzępy. Patrząc na siebie, Oliwia stwierdziła, że straciła cały seksapil. W diabły poszła też jej perfekcyjność.
– Ale od czego ma się przyjaciół? – westchnęła, chwytając nerwowo za telefon. Wykręciła numer do Bartka.
– Halo… Kopę lat. Co tam, piękna? – usłyszała radosny głos przyjaciela.
– Hej, Bartuś. Bo widzisz, zrobiłam coś głupiego i potrzebuję twojej pomocy.
– Wpadłaś? Czy co? – powiedział ironicznie i zaczął się śmiać.
– Nie, głupku. Dałam szansę Maksowi, a tu się okazało, że on wcale nie zamierza się rozwodzić z żoną. Ale nie w tym sęk. Tak się tym wkurzyłam, że sama obcięłam sobie włosy.
– Coooo?! – przerwał jej gwałtownie. – Przecież ty nigdy nie pozwalałaś mi nawet podciąć końcówek, nie wspomnę o jakiejś radykalnej zmianie. Bardzo je skróciłaś?
– Ech, pomożesz?
– Choćbym chciał, nie rzucę wszystkiego i nie przyjadę do Warszawy. Za dużo mam roboty w Sopocie. Ale zaczekaj! Zaraz wyślę ci numer do kumpla. Ma jakiś modny salon przy ulicy Bagatela. Rewelacyjnie robi włosy.
– Dzięki – powiedziała ze smutkiem.
– Skarbie, nie łam się! Przeżyłaś masę trudnych rzeczy. Rozwód, frajera, co nagle zniknął, kryptogeja. Teraz może być już tylko z górki. Chyba że to jakieś załamanie nerwowe?
Oliwa zawsze uchodziła za twardą babkę. Silną osobowość, która zawsze sięga po to, czego chce. Sama nie spodziewała się, że sytuacja z Maksem może ją tak zmiękczyć. Dzisiaj nie była pewna siebie, a wręcz obwiniała się za wszystkie błędy. Wiedziała, że jest naiwna, wiedziała, że schowała swoją klasę w kąt. Chyba potrzebowała takiego potrząśnięcia.
– Dzięki, przyjacielu. Zadzwonię tam, a efekty wyślę ci esemesem. Całuję cię, Bartuś.
– Trzymaj się. Będzie dobrze!
Odłożyła słuchawkę, tępo patrząc przed siebie. Powinna zobaczyć swoją minę. Wyglądała jak dziecko, które dostało do zjedzenia plaster cytryny.
Kilka minut później Oliwia zadzwoniła do fryzjera poleconego przez przyjaciela. O dziwo, miejsce dla niej znalazło się już na następny dzień. Co prawda dopiero na 12.00, ale i tak wiedziała, że będzie potrzebowała wolnego dnia w pracy. Przecież w tak posiekanych włosach by do niej nie poszła.
Tej nocy nie myślała właściwie o niczym. Nie miała też planu, co zrobić z fryzurą. Bała się tylko, że bez długich pukli będzie wyglądała jak chłopczyca i już całkiem straci swoją kobiecość.
– A zresztą, chrzanić to! Nie chcę już żadnego faceta. Po co mi to?! Teraz to ja się nimi zabawię. Zero związków! – powiedziała sama do siebie. I zasnęła.
Nazajutrz siedziała już na fotelu u fryzjera. Trzeba przyznać, że salon urody był naprawdę ekskluzywny. Mieścił się w starej kamienicy w centrum Warszawy. Miał ponad 200 metrów kwadratowych. Królowały szare ściany, szklane i lustrzane meble. Było wszystko: stanowiska do robienia paznokci, zabiegi medycyny estetycznej, pani od laminacji brwi. Centralnym punktem była wielka pikowana kanapa w kolorze kobaltowym. Siadały na niej klientki, które czekały na strzyżenie lub zmycie farby. Patrząc na nie oraz na swoje odbicie w lustrze, Oliwia postanowiła, że jeszcze coś musi w sobie zmienić. „Skoro i tak ścięłam te włosy, to może już całkiem zaszaleję i zafunduję sobie efekt wow?” – pomyślała.
– A może by tak jeszcze powiększyć usta i pogrubić brwi laminacją? – Wymownie spojrzała na fryzjera.
– Jasne! Będziesz wyglądała ostro i z pazurem! Zamierzam rozjaśnić ci włosy na słomkowy blond i ściąć je na dłuższego boba. Takiego jak kiedyś nosiła Victoria Beckham. Czekaj, zaraz zapytam dziewczyn, czy cię od razu ogarną. – Trzepnął jakby od niechcenia jej włosami i pobiegł do pracownic.
Zalała ją fala ekscytacji, a serce biło jak oszalałe. Czekała na swój nowy wizerunek. Nie zwróciła nawet uwagi na mężczyznę siedzącego obok niej. W jej przypadku było to wręcz nieprawdopodobne. Tym bardziej że był naprawdę przystojny. Blondyn, z lekkim zarostem, dłuższe włosy zaczesane na bok, ubrany cały na czarno: czarna koszula i jeansy, obok czarna saszetka Louis Vuitton. Bez wątpienia wyglądał na biznesmena. Na pierwszy rzut oka mężczyzna wydawał się zamknięty w sobie – przeglądał jakąś gazetę o piłce nożnej i nie bardzo rozglądał się po salonie.
– Widzę, że szykuje się ostra zmiana – powiedział nagle, odwracając się do niej.
– Tak. Jak widać – odparła bez większego zainteresowania.
– Szkoda, że nie zobaczę efektu końcowego – stwierdził nieznajomy. Oliwia ironicznie uśmiechnęła się, dopiero po chwili dostrzegając, że nieznajomy wygląda jak młody David Beckham. Na oko 185 centymetrów, delikatne rysy twarzy, głębokie zmarszczki na czole, które dodawały mu męskości, piwne oczy i idealny, zgrabny mały nosek. A na dodatek piękny, niewinny uśmiech.
– Natan jestem. – Wyciągnął do niej rękę.
– Oliwia. – Uścisnął jej dłoń tak mocno, że aż ją zabolało.
– Ała – syknęła. – Dziwne masz imię. Żydowskie? – spytała.
– Wizja ojca. Choć jesteśmy wszyscy katolikami.
Niezręczną sytuację przerwał fryzjer.
– Oliwia, mam świetne wieści! Usta, brwi – zaraz dziewczyny ci zrobią. A ja zaczynam nakładać farbę! – Fryzjer aż zacierał ręce z podniecenia.
– Świetnie! – ucieszyła się, a jednocześnie też trochę zestresowała.
– A ty, mój drogi, już jesteś wolny – fryzjer zwrócił się do Natana. – 150 złotych się należy. I pamiętaj, podsyłaj mi tych swoich piłkarzy na metamorfozy. Każdego zrobię za darmo. W końcu muszę jakoś podpromować swój salon – roześmiał się.
– Jasne, jasne! Dzięki i do zobaczenia! A Oliwii życzę udanej metamorfozy – powiedział Natan, wychodząc z salonu.
Oliwia nie omieszkała wspomnieć fryzjerowi o rozmowie z Natanem, podkreślając jego podobieństwo do Beckhama. Skupiła się jednak na sobie. Gdy siedziała z farbą na włosach, dziewczyny nałożyły jej hennę na brwi. Znieczuliły jej też usta przed zabiegiem. Po czterech długich godzinach, trzech kawach i dwóch cukierkach nowa Oliwia była gotowa.
– Oż ty! – krzyknęła, przeglądając się w lustrze. – Wyglądam jak nie ja! Jest sexy, kobieco, zmysłowo, ale i elegancko – wyliczała plusy.
– A myślałaś, że zrobimy z ciebie tanią wieśniarę? Nie w tym salonie!
Jasne blond włosy ścięte na boba idealnie pasowały do szczupłej sylwetki Oliwii. Lekko powiększone usta sprawiły, że wyglądała jeszcze bardziej dziewczęco. Po ostatnich stresujących sytuacjach Oliwia schudła kilka kilogramów. Jej biust zmniejszył się o rozmiar, a sylwetka nabrała delikatności.
Dziewczyna nie mogła doczekać się następnego dnia. Chciała wszystkim pokazać swoją metamorfozę. Nawet kupiła sobie nowe ciuchy: sukienko-marynarkę i beżowe kozaki na słupku od Hermesa. Myślami jednak wciąż wracała do pięknych chwil z Maksem, który – tak jak jej były mąż Alan – złamał jej serce. Na myśl o ich wspólnym wypadzie do Aten uśmiechała się jak mała dziewczynka. Glyfada i grecka sałatka do końca życia będą kojarzyły się jej z Maksem.
Kiedy weszła do domu, dochodziła już 22.00. Lubiła swoje mieszkanie. Małe, przytulne, w stylu glamour, pełne luster i wielkich okien. Zmyła szybko makijaż, nałożyła maseczkę na twarz. Wtedy nagle zaczął wibrować jej telefon. To jej przyjaciółki – Sylwia i Kaśka – w grupowej konwersacji zaczęły pytać Oliwię, jak wygląda, bo przecież zapomniała wysłać im zdjęcia.
– Dziewczyny, zobaczycie mnie jutro na żywo. Spotkajmy się o 18.00 w naszym ulubionym Na Lato – napisała.
– Ha, ha. Wracasz do szukania wrażeń? Przecież tam zawsze wpadałaś na tych pacanów – odpowiedziały jej.
– Nie pomyślałam o tym. Po prostu mam ochotę na sałatkę z kozim serem – odpisała.
– Okej, niech będzie. Do jutra – zakończyły koleżanki.
Oliwia obudziła się w dobrym nastroju. Już dawno nie była tak pozytywnie nastawiona do życia. Była wolna. Nie miała oczekiwań. Nie miała faceta, a nawet nie chciała mieć.
Włożyła tego dnia naprawdę sporo trudu w swój makijaż. Chciała w pracy zabłysnąć. Zrobiła delikatny makijaż w modnym stylu glow. Powieki lekko przydymiła brązowym cieniem, co idealne komponowało się z bronzerem od Toma Forda i rozjaśniaczem. Usta tylko musnęła przezroczystą pomadką. W końcu i tak były jeszcze napuchnięte po wczorajszym powiększaniu. Na szczęście nie wyskoczył jej żaden siniak po zabiegu, bo musiałaby się maskować. Założyła nową sukienko-marynarkę w kolorze khaki i beżowe kozaki. Przed wyjściem spryskała włosy lakierem zwiększającym objętość i zadowolona pojechała do redakcji. Miejsce to traktowała jak swój drugi dom. Dariusz, jej szef, był niczym drugi ojciec. Znał wszystkie jej dramaty i historie miłosne. Kiedy weszła do redakcji, na początku nikt jej nie poznał. Dopiero koledzy z działu zasypali ją komplementami.
– Wyglądasz zajebiście! Ostro i z charakterem! I z taką klasą – powiedział Dawid.
– No, naprawdę, lepiej – dodała Ola, jej największa redakcyjna rywalka. Akurat z jej ust komplementu się nie spodziewała.
Podbudowana ciepłymi słowami, poszła do działu sportowego, by poprosić o trzy bilety na dzisiejszy mecz ekstraklasy. Nie wspominała o tym przyjaciółkom, ale chciała zrobić im niespodziankę. Nigdy nie były na żadnym meczu, a tak chociaż popatrzą sobie na wysportowanych facetów – i to ponad dwudziestu. Poza tym one zmienią trochę klimat, a Oliwia będzie miała jakiegoś newsa do gazety. W końcu na takie mecze chodzą też celebrytki. Może jakaś pokaże się u boku nowego partnera, będzie w ciąży lub po prostu udzieli jej wywiadu.
– Serio? Na tych patałachów chcesz iść? – parsknął dziennikarz sportowy, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
– Tak, naprawdę. Trzy sztuki – poprosiła.
– Od nas nikt na nich nie chciał iść, więc mogę ci dać nawet cztery. I to w sektorze dla VIP-ów – usłyszała.
– Cudownie! – Aż klasnęła. – Choć nawet zwykłe będą okej.
– Jakie cudownie? Bez sensu tam iść. Ale muszę powiedzieć, że w nowych włosach wyglądasz z sensem. Inaczej. Pasuje ci ten blond – zapewnił kolega.
Oliwia zaczerwieniła się, ponieważ nie przywykła do tak dużej dawki komplementów. Cieszyła się, że ma bilety na mecz i już przebierała nogami, nie mogąc doczekać się siedemnastej. Chciała już spotkać się z dziewczynami. Pokazać się im w nowej wersji oraz wręczyć niespodziankę. Na szczęście dzień zleciał jej naprawdę szybko. Może dlatego, że wreszcie skupiła się na pozytywach, czyli swym nowym wizerunku. Kiedy wybiła godzina zero, zabrała szybko swoje rzeczy i pojechała do dziewczyn. One jak zawsze były przed czasem i czekały na nią. Siedziały pod altanką przy wejściu. Lubiła tą knajpkę, ponieważ była otoczona zielenią, znajdowała się w małym lasku, a właściciele posadzili wewnątrz kilka okazałych palm. Kiedy wbiegła do knajpki, dziewczyny zdębiały. Kaśka przez długi czas nie mogła z wrażenia zamknąć buzi.
– O w mordę! – krzyknęła Sylwia, podskakując na krześle. – Jak ty wyglądasz! Sztos! Sztos! Sztos!
– Weź i mnie, pod wpływem nerwów opierdol krzywo włosy, a może będę wyglądać tak nieziemsko jak ty. Szczerze? Wyglądasz lepiej niż przedtem! Nie jesteś już dziunią. Tylko po cholerę pompowałaś usta? – zapytała Kaśka.
– Siostra, wiem, że ty nie lubisz kwasów i botoksów, ale ja od dawna chciałam je sobie powiększyć. I wyszło dobrze. – Na jej słowa przyjaciółki, porozumiewając się bez słów, spojrzały na siebie. – Mam niespodziankę! O 20.00 zaczyna się mecz ekstraklasy i mam dla nas bilety VIP! Jemy i spadamy popatrzeć na pocące się ciacha – dodała.
– Jak dobrze, że jesteś sobą. Bałam się, że możesz mieć depresję. To obcięcie włosów, akcja z Maksem, ale – uff, uff, uff – nasza Oliwia znów jest w grze! – ucieszyła się Sylwia.
– W żadnej grze! Skoro wy umiecie żyć bez facetów, to i ja umiem. Postanowiłam, że nie chcę się wiązać. Układ fuck friends z Kamilem był najlepszą rzeczą w moim życiu. Może nawet odezwę się do niego? Nie chcę nikogo nowego i nowych problemów. Wiadomo, bez seksu żyć się długo nie da, ale po co mi jakiś nowy drań? Już lepiej uprawiać seks z kimś, kogo się zna, kto cię szanuje…
Przyjaciółki znały Oliwę niemalże od urodzenia i nie bardzo wierzyły w jej przemianę. Szybko zamówiły trzy takie same sałatki z grillowanym kozim serem i truskawkami, i jeszcze szybciej je zjadły. Nie mogły doczekać się meczu. Była to dla nich totalna nowość. Dodatkowo ten „VIP” działał na ich wyobraźnię. Oliwia, dzięki swojej pracy, na co dzień miała styczność z gwiazdami. Kaśka i Sylwia gwiazdy znały tylko z telewizji. Kiedy więc przekraczały bramki na stadionie, z ich twarzy nie schodził uśmiech. Były podekscytowane, ale też lekko poddenerwowane, bo okazało się, że ubrały się nieodpowiednio. Zdawać by się mogło, że trampki i jeansy są idealnym strojem na mecz, ale nie. Wszystkie panie były w szpilkach i krótkich sukienkach.
– Jej, ilu tu mężczyzn! Oliwia, nie wierzę ci, że to wyjście nie jest celowe. Szukasz tu faceta – powiedziała Kaśka. Sama nie wiedziała, w którą stronę patrzeć. Prawie oszalała od nadmiaru przystojniaków.
– Co ty wymyślasz? Mnie interesuje tylko mecz. A ty przestań oglądać się za chłopakami. Strefa VIP będzie lepsza. Tam byle kto nie wchodzi – zauważyła Oliwia i razem z dziewczynami weszła do odpowiedniego sektora.
Stoły uginały się od pysznego jedzenia. Koreczki, sushi, ryby, sałatki. Z boku wielka fontanna z płynącą ciepłą czekoladą i owocami na patykach. Był również bar z winem i piwem. Wyjście na trybuny – całe oszklone. Mężczyźni kręcili się wokół baru. Tak naprawdę nikt nie wyglądał na skupionego na meczu, a raczej na ludziach i barze.
– Niepotrzebnie się wcześniej najadłyśmy. Wiedziałaś, że tu taki wypas będzie? – spytała Sylwia.
– A wy jak zawsze. Dobrze, że nie jesteście głodne, nie będziecie jeść jak świnie. To wszystko jest tylko do poskubania, a nie nawalenia koreczkami talerza jak na wczasach all inclusive w Egipcie – zaczęła się śmiać Oliwia. – Weźmy po winie i idźmy zobaczyć swoje miejscówki – dodała.
Kiedy to mówiła, jeden z mężczyzn przyglądał się jej z zaciekawieniem. Zauważyły to jej przyjaciółki, ale skoro nie szukała atrakcji, nic jej nie mówiły. Wypiły na szybko po dwie lampki wina i poszły zająć miejsca. Podczas meczu najbardziej spodobało się im zachowanie kibiców. Bębny, okrzyki, przyśpiewki, wypuszczane race, plansze – show przygotowane przez kibiców bardziej przyciągało uwagę dziewczyn niż sam mecz. Nawet nie zauważyły, kiedy minęła pierwsza połowa. Dziewczyny poszły do drink-baru, a Oliwia postanowiła pomoczyć owoce w czekoladowej fontannie. Kiedy zanurzyła kolejną truskawkę w brązowym płynie, usłyszała znajomy głos.
– Oliwia? Dobrze pamiętam?
Powoli odwróciła się, wkładając ciepłą truskawkę do buzi.
– Dobrze pamiętasz. Natan, tak? Katolik – uśmiechnęła się, zostawiając czekoladę na ustach. Widok mężczyzny, którego dzień wcześniej poznała u fryzjera, nie bardzo ją wzruszył. Być może dlatego, że w końcu nie było w niej desperacji typu „muszę złowić faceta”. Złapała się też na tym, że – jak nigdy – wcale nie myślała o nowo poznanym mężczyźnie. „Czyli: jest progres w temacie”, zauważyła.
– Pozytywna metamorfoza. Nie myślałem, że możesz wyglądać jeszcze lepiej. Chyba każdy mężczyzna ogląda się tu za tobą – stwierdził przystojniak.
– To miłe, dziękuję – odpowiedziała, zanurzając w fontannie kolejny owoc.
Natan nie krył rozczarowania. Nie był przyzwyczajony, że kobiety go ignorują. Miał świadomość, że robi wrażenie na płci pięknej. Poza tym miał pozycję. Był managerem kilku piłkarzy. Kobiety lgnęły do niego, a w przypadku Oliwii spotkał się ze ścianą. Fakt, że nie jest nim zainteresowana, pobudzał jego apetyt na nią. Zazwyczaj zdobywał kobiety na noc, dwie lub na gorący weekend. Nie lubił się wiązać. Tym bardziej że miał żonę i dzieci.
– Co tutaj robisz? – zapytał, próbując podtrzymać rozmowę.
– Zabrałam przyjaciółki, żeby się rozerwały. Pracuję w dzienniku. Robię wywiady z gwiazdami. W wolnych chwilach jem owoce maczane w ciepłej czekoladzie – zaśmiała się. – Ej, dziewczyny! Zabierzcie mi te owoce sprzed nosa, bo nie mogę skończyć. Ależ to uzależnia! – Pomachała patykiem do Sylwii i Kaśki, które – widząc tak przystojnego faceta koło niej – wstydziły się podejść.
– Rozumiem, że w delikatny sposób chcesz mnie spławić?
– Nie, skąd. Ja tylko daję ci do zrozumienia, że randki i randeczki mnie nie interesują. Zaraz się okaże, że masz w domu żonę, dzieci i kochankę. Albo że nie jesteś z Warszawy. Po co mi problemy? Śliczny jesteś. Popatrzyłam sobie i mi wystarczy. Poza tym Beckham jakoś specjalnie nigdy mi się nie podobał – wypaliła bez ogródek.
– Jaja sobie robisz? – Natan zaczął robić się purpurowy ze złości.
– Broń Boże. Czemu?
– Dziwna laska z ciebie – stwierdził i odszedł.
Chwilę później zjawiły się dziewczyny z jej redakcyjnym kolegą z działu sportu.
– Niezłe ciacho. Co chciał? – spytała Sylwia.
– Weź go olej. To babiarz. Po pierwsze: ma żonę. Po drugie: koleguje się z najbardziej rozwiązłymi piłkarzami – ostrzegł ją kolega.
– A skąd wiesz, że ma żonę? To wypaliłam! Podrywał mnie, a ja mu powiedziałam, żeby spadał, bo pewnie ma żonę i dziecko… Ha, ha! – roześmiała się Oliwia, nie przestając opychać się truskawkami w czekoladzie.
– Przestań jeść te truskawki! Kłopoty lgną do ciebie same – stwierdziła Sylwia.
– Dobrze, że go pogoniłaś. – Kolega poklepał Oliwię po ramieniu.
Dziewczyny wróciły na drugą połowę meczu. Był naprawdę ciekawy. Lokalna drużyna wygrała 3:1, więc warszawiacy byli zadowoleni. W międzyczasie Oliwia napisała wiadomość do Kamila, za którym naprawdę się stęskniła.
„Hej, jak żyjesz? Nadal jesteś z tą Iwonką, przez którą kontakt nam się urwał? Czy możemy iść obiad?”
„Hej! Myślałem, że jesteś na mnie obrażona, a miałem ochotę odezwać się setki razy. Iwona mnie zostawiła. Zabawiła się i zaczęła spotykać się z moim klientem, którego trenuję. To może zamiast obiadu pójdziemy w piątek na drinka?”
Drink brzmiał obiecująco. Oliwia nie kryła podekscytowania. Brakowało jej seksu, czułości i namiętności. Co prawda ich pożegnalny seks nie był najlepszy, ale ogólnie każdy był nieziemski. Dlatego łudziła się, że jest szansa na powrót do ich dawnego układu fuck friends. Po tych wiadomościach od razu poprawił się jej humor. Trzymała się swojego postanowienia: „Zero emocji. Kalkulacja i przyjemność. Seks, brak wyrzutów sumienia i zobowiązań”.
Mecz się skończył, a ona z wypiekami na twarzy pisała z Kamilem.
– Co ty taka rozemocjonowana? – spytały dziewczyny.
– Bo… Zaraz mnie opieprzycie. Piszę z Kamilem. Umówiłam się z nim na piątek. Idziemy pić. Tęsknię za nim. Za jego ciałem, za seksem. I za przyjemnym mieszkaniem. Zanim mnie skrytykujecie, dodam, że bardzo zależało mi na nim i teraz postanowiłam traktować go jako fuck frienda. Czyli: bez emocji. Dam radę! Miłość mi przeszła, ale ochota na igraszki nie – wyjaśniła.
– Yyyy… To ja nic nie będę mówić. Ale chyba lepiej skosztować Beckhama? To coś nowego. A nowe jest lepsze niż odgrzewany stary kotlet – powiedziała Sylwia.
– Po cholerę mi żonaty i problemy? Wolę uszytego na miarę – Oliwia była stanowcza.
– Jak tam sobie wolisz. Oczywiście, w twoim przypadku nic nie jest pewne i czekamy na akcję oraz barwne opowieści. Choć przyznam, że faktycznie widać małą zmianę w tobie i obojętność w stosunku do facetów – jak zwykle bez ogródek wypaliła Sylwia.
Oliwia tylko się uśmiechnęła, lecz w głębi serca była z siebie dumna. Udało jej się wyłączyć emocje. Dzięki temu wiedziała, że nikt nie złamie jej serca.
Powrót do domu był dla dziewczyn – jak zwykle – dalszym ciągiem imprezy i ploteczek. Kaśka z Sylwią nie mogły pogodzić się z faktem, że Oliwia odrzuciła zaloty tak przystojnego mężczyzny i do tego obracającego się w świecie piłkarzy. A przecież każda kobieta marzy o takim swoim Lewandowskim.
– Cały czas nie rozumiem twojej decyzji – przyznała Sylwia, gdy już wszystkie siedziały w taksówce. – Był czas, że narzekałaś, że nikt się tobą nie interesuje. A kiedy wreszcie ktoś się pojawił, i to naprawdę przystojny, to go spławiłaś. I wybrałaś Kamilka, co cię odstawił dla seksu z jakaś małolatą – przypomniała.
– Przestań! Ten Natan jest grubo po czterdziestce, z piętnaście lat starszy ode mnie. I słyszałaś, że babiarz i to do tego żonaty. A Kamil i Iwonka… No cóż, zakochał się, ale już mu przeszło. A ja, mimo że mnie zranił, nadal mam do niego sentyment – burknęła Oliwia.
Pół godziny później dziewczyny były już w swoich domach. Kaśka z Sylwią wymieniły się jeszcze esemesami, bo nie wierzyły do końca w przemianę przyjaciółki.
– Coś jej odbiło. Ale zobaczysz, że albo poderwie tego Natana, albo jakiegoś innego piłkarza – śmiała się Sylwia. Jej słowa zazwyczaj sprawdzały się jak przepowiednia najlepszej wróżki.
Tymczasem Oliwia myślami była już tylko przy Kamilu. Wyobrażała sobie ich spotkanie. Ten moment, gdy będą się witać.
– Może od razu pocałuję go w usta i zamiast wyjść na drinka, zostaniemy w jego łóżku – rozmarzyła się. Snuła wizje całej randki, która w jej marzeniach kończyła się gorącym i namiętnym seksem w jego apartamencie. Nagle jej wizja została przerwana przez wibrujący telefon. To Sylwia.
„Bierz się za tego Natana. Olej Kamila, bo znów będziesz przez niego płakała” – czytała esemesa.
„Dajcie mi wszyscy święty spokój” – pomyślała. Już nie mogła doczekać się piątku.
Czwartek dłużył się Oliwii przeokropnie. W pracy nie działo się nic ciekawego. Redakcja nadal żyła jej metamorfozą, a kolega z działu sportu rozsiał plotki, że Oliwia umawia się z popularnym managerem piłkarskim. Od urodzenia nie musiała robić nic, a i tak zawsze była na językach innych. Początkowo bardzo ją to drażniło. Teraz nawet czasami specjalnie podsycała pewne plotki, by mieć większy ubaw. Kiedy siedziała w redakcyjnej kuchni i parzyła sobie nadzwyczaj niesmaczną kawę (bo jak zawsze redakcja wprowadzała oszczędności), zadzwonił telefon.
– Hej, Oliwko. Jak tam, nasze spotkanie jutro aktualne? – spytał nieśmiało Kamil.
– Tak. A czemu pytasz?
– Dla potwierdzenia, bo nie chcę, żebyś mnie olała. Wiesz, nasza znajomość urwała się przeze mnie…
– Daj spokój! Z miłą chęcią się rozerwę. Poza tym nie wiem, czy pamiętasz, ale we dwójkę zawsze dobrze się bawiliśmy. I trochę mi tego brakowało – przyznała.
– To zacznijmy od drinka u mnie. O 19.00. Co ty na to? – chciał wiedzieć.
– Świetnie! Przyniosę coś do zjedzenia. Do jutra!
To była sztywna i nienaturalna rozmowa. Oliwia zastanawiała się, czy Kamil się jej krępuje? A może ma wyrzuty sumienia, że zerwał z nią kontakt przez zazdrość swojej dziewczyny? Ich przyjaźń, która miała trwać do końca życia, przerwana została przez seks z jakąś Iwonką.
Oliwia wiedziała, że jeśli chce znów podbić serce Kamila, musi trafić do niego przez żołądek. Tym razem miała przewagę, bo nie chciała angażować się emocjonalnie. Chciała substytutu miłości. Dobrego seksu, braku poczucia samotności i kumpla do rozmów. W międzyczasie chciała być otwarta na randkowanie z innymi. „A co?! Skoro mężczyźni mogą tak się zachowywać, to dlaczego ja nie mogę być jak facet w spódnicy?” – pomyślała.
Kamil – jako trener fitness – wiecznie był na diecie: a to bez laktozy, a to bez glutenu, a to na paleo. Oliwia postanowiła, że specjalnie dla niego zrobi paleo brownie z batatów. Do tego dokupi naturalne śmietankowe lody. Wiedziała, że on je lubi, bo już parę razy mu to przygotowywała.
Wracając z pracy, podjechała po niezbędne zakupy na jutro. Przede wszystkim kupiła zmysłową bieliznę. Czarny koronkowy komplet, pas i pończochy. Chciała być seksowna, więc uznała, że założy luźną małą czarną z głębokim dekoltem, żeby wystawała koronka od stanika. Do tego klasyczne czarne lakierowane szpilki. I małą torebkę, do której na wszelki wypadek zapakuje miniatury kosmetyków i bieliznę na zmianę.
Z uśmiechem na twarzy wyjęła z kuchennej szuflady przepis na jej ulubione paleo brownie z batatów i wzięła się do dzieła. Do przygotowania deseru wystarczył jeden duży batat, dwa jajka, po pół szklanki miodu i kakao, a do tego trochę oleju, mąki i sody. Przy pierwszym podejściu do tego ciasta Oliwia zepsuła swój blender, ponieważ chciała rozdrobnić zbyt duże kawałki twardego ziemniaka, ale teraz miała już wprawę. Po kilkudziesięciu minutach brownie było gotowe.
Serce Oliwii niemal wyskakiwało z klatki piersiowej. Mogła już iść na spotkanie z Kamilem.
W seksownej małej czarnej, nowej bieliźnie i z naprawdę udanym ciastem stała pod blokiem, gdzie mieszkał Kamil. Wzięła głęboki wdech i nacisnęła dzwonek. W ciągu sekundy drzwi zostały otwarte. Wyglądało na to, że Kamil czekał przy domofonie. Denerwowała się strasznie, nie wiedziała, jak się z nim przywitać. Czy wylądują od razu w łóżku, a może dopiero po drinku? W jej głowie kłębiły się dziesiątki myśli, wszystko przeplatało się z ekscytacją zmieszaną ze zdenerwowaniem i podnieceniem. Oliwia nigdy nie ukrywała, że Kamil był jedynym mężczyzną, przy którym zawsze była gotowa na seks. Była wilgotna od samego przebywania koło niego.
– O kur… wyglądasz jak seksbomba! – zachwycił się Kamil, otwierając drzwi. – Co za metamorfoza! Te włosy, ta sylwetka. Sam seks – kontynuował, całując ją na powitanie w policzek.
Zaśmiała się i zaczerwieniła.
.
.
.
...(fragment)...
Całość dostępna w wersji pełnej.
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
FRANEK
EMIL
NATAN