Niewinne tarapaty - Edyta Folwarska - ebook + audiobook + książka

Niewinne tarapaty ebook

Edyta Folwarska

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Natalia jest znaną aktorką, ale bardziej słynie z Instagrama, na którym udało jej się zdobyć milion followersów. Kiedy dostaje rolę w serialu Niewinne tarapaty, wie, że ma szansę być na topce najlepszych aktorek. Wie też, że jej szef, czyli reżyser Stanisław, to cham, a mobbing jest u niego na porządku dziennym. Nie przypuszcza jednak, że producent, z którym musi pracować, jest od niego znacznie gorszy. Kiedy Natalia wdaje się w romans z kandydatem na prezydenta Warszawy, jej kariera wisi na włosku, a na jaw wychodzi skrywana przez nią od lat tajemnica. Z pomocą przychodzi człowiek, który wydawał się jej wrogiem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 218

Oceny
4,0 (49 ocen)
23
11
9
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
eroticbookslover

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna:-)
00
Fiba1

Nie oderwiesz się od lektury

ok wciąga
00
Bozena_1952

Całkiem niezła

❤️
00
kangurek7

Dobrze spędzony czas

sama fabuła nie jest wybitna, ale sposób narracji sprawia, że książka jest przyjemna. w zasadzie przeczytałam na raz
00
kinga9600

Całkiem niezła

Książka jak dla mnie mocno średnia. Można poczytać wieczorem, ale fabuła niczym w telenoweli. Zresztą sama książka opowiada historię serialu, przy którym podczas realizacji powstają co rusz nowe to problemy.
00

Popularność




Kilka słów ode mnie…

Książkę dedy­kuję świę­tej pamięci kole­dze Grze­go­rzowi, który zain­spi­ro­wał mnie do stwo­rze­nia postaci Eryka. Był typem męż­czy­zny, któ­remu nie powinno się ule­gać. Bez­czelny, bez­pre­ce­den­sowy i – nie­stety – przy­stojny. Dzięki spo­tka­niom z nim każda kobieta wie­działa, jakiego faceta na pewno nie chce ;) Zmarł nagle po zmie­sza­niu nar­ko­ty­ków i leków nasen­nych. Przed śmier­cią zdą­żył jesz­cze prze­czy­tać frag­menty tej książki, które bar­dzo mu się podo­bały. Ba! Nawet był dumny z tego, że „ten gbur” to on. Zawsze sta­wał w obro­nie kobiet, nawet kiedy szły do łóżka z face­tem pozna­nym pięć minut wcze­śniej. „Carpe diem” – mawiał, ale nie pole­cał, bo sam tak żył. Zmarł bar­dzo młodo, prze­ży­wa­jąc wię­cej niż nie­je­den osiem­dzie­się­cio­la­tek.

Dziew­czyny, zanim podej­mie­cie jaką­kol­wiek decy­zję, zasta­nów­cie się dwa razy. Choć cza­sami lepiej żało­wać, że się coś zro­biło, niż całe życie roz­my­ślać, co by było, gdyby…

Miej­cie tylko głowę na karku.

E.

Rozdział 1

– Zasady są pro­ste: zero nar­ko­ty­ków, zero nie­zo­bo­wią­zu­ją­cego seksu, zero skan­dalu. Jeśli chce­cie utrzy­mać tę robotę, każde z was musi mieć nie­na­ganny wize­ru­nek.

Grono mniej lub bar­dziej doświad­czo­nych akto­rów stało w kółku niczym przed­szko­laki pod­czas przed­sta­wie­nia dla dziad­ków. Każde z nich miało nie­tęgą minę. Sce­ne­ria też nie wpra­wiała w zachwyt. Wszy­scy znaj­do­wali się w hali pro­duk­cyj­nej, w któ­rej nie dość, że było szaro i ponuro, to jesz­cze strasz­nie zimno. Po zimie wielka hala nie zdą­żyła się nagrzać. Wyglą­dała obskur­nie i nie było nawet na czym usiąść.

– Ykhm – męż­czy­zna chrząk­nął, bo chciał kon­ty­nu­ować wywód.

Zapa­dła wymowna cisza.

Nata­lia osten­ta­cyj­nie zaczęła prze­wra­cać oczami. Oho, zaczęło się, pomy­ślała. Ruch jej gałek ocznych był bar­dzo wyra­zi­sty, wyda­wało się, że wręcz wydaje dźwięki.

Męż­czy­zna tylko spoj­rzał na nią znie­sma­czony.

– Ty, Grze­siek, możesz odsta­wić jakiś numer, acz­kol­wiek i tak na to nie liczę. Nato­miast wy, dziew­czyny, a szcze­gól­nie ty, Nata­lia… – w tej chwili oczy wszyst­kich skie­ro­wały się wła­śnie na nią – jeśli wywo­ła­cie jakiś skan­dal, wyla­tu­je­cie.

Mówiąc te słowa, łysy męż­czy­zna w śred­nim wieku zro­bił się pur­pu­rowy. Repry­mendy przez niego wyda­wane jed­nych bawiły, innych zaś wpę­dzały w stan przed­za­wa­łowy. Miał siwą brodę, pomarsz­czoną jak dwu­ty­go­dniowe jabłko skórę. Wyglą­dał groź­nie i tak też się zacho­wy­wał. Jed­nym tele­fo­nem dawał ludziom pracę i szansę zosta­nia gwiazdą, dru­gim w ciągu minuty im ją odbie­rał. Siał postrach i zgrozę od lat. Nikt go nie sza­no­wał, nato­miast wszy­scy się go bali. Cho­dził dumny jak paw. Przez lata pra­cow­nicy przy­my­kali oczy na jego zacho­wa­nia: wyzwi­ska, krzyki, mob­bing, groźby zwol­nień, jeśli nie wykona się jego pole­ceń. „Taka branża”, tłu­ma­czyli sobie. Nawet Nata­lia, która w swoim życiu prze­żyła wiele upo­ko­rzeń.

Sta­szek, oj, Sta­szek, a weź wylu­zuj, wes­tchnęła w duchu, patrząc na star­szego męż­czy­znę. Gdzie ja i jakiś skan­dal? Ten łysy dziad, zawsze będę na niego tak mówić (zresztą nie tylko ja), jest jed­nym z naj­słyn­niej­szych i naj­ostrzej­szych pol­skich reży­se­rów. Zda­rzyło mi się już z nim pra­co­wać i przy­znam szcze­rze, że do naj­przy­jem­niej­szych ta współ­praca nie nale­żała. Sta­szek jest furia­tem nad­uży­wa­ją­cym czer­wo­nego wina. Mob­bing to jego dru­gie imię, łapa­nie za kolanko? To tak jakby natu­ral­nie omsknęła mu się ręka. Nazwa­nie aktorki kre­tynką – codzien­ność. Czy robi to na mnie wra­że­nie? Nie. Oj, już nie. Na szczę­ście. Ni­gdy nie zapo­mnę sytu­acji sprzed roku, kiedy gra­łam epi­zod w jego fil­mie. Mała rólka, acz­kol­wiek bar­dzo gło­śna, bo poka­za­łam cycki. Uwiel­biał pouczać i mówić, jak aktor ma grać. Już pod­czas pierw­szego dnia zdję­cio­wego zaczął się do mnie przy­sta­wiać. Noto­rycz­nie wkra­czał w moją prze­strzeń oso­bi­stą i sta­wał przy mnie tak bli­sko, że odno­si­łam wra­że­nie, iż chu­cha mi pro­sto w usta – pogrą­żyła się w myślach i wspo­mnie­niach, jakby opo­wia­dała o swoim życiu jakiejś kole­żance. Czę­sto jej się to zda­rzało. Nauczona doświad­cze­niem, wie­działa, że nie może nikomu ufać, a im mniej inni wie­dzą na jej temat, tym lepiej. Szcze­gól­nie w show-biz­ne­sie. Nie­wy­tłu­ma­czalna zazdrość kie­ro­wała tutaj więk­szo­ścią ludzi. Nagle przy­po­mniała jej się sytu­acja sprzed lat. Ta, która ją zahar­to­wała.

Dwa lata wcześniej

– Kiedy pojawi się Michał, zrzu­cisz ręcz­nik i poka­żesz te śliczne cycuszki – powie­dział Sta­szek i dotknął ramie­nia Nata­lii. Był stary i obrzy­dliwy, więc jej mina wystar­czała za tysiąc słów. Niby nie­chcący strą­cił ręcz­nik, by popa­trzeć na jej biust, ale wia­domo było, że zro­bił to celowo.

Ni­gdy nie zapo­mnę tego cwa­niac­kiego uśmie­chu i oble­śnej mordy. Jego star­cze oczy aż się zaświe­ciły, a na twa­rzy poja­wił się dziwny gry­mas – wró­ciła nie­chęt­nie do wspo­mnień. Cycki mia­łam, a wła­ści­wie przez cały czas mam, bar­dzo ładne. Jestem z nich dumna. Co prawda są bar­dzo małe, ale okrą­głe i jędrne. Tablo­idy nie­raz posą­dzały aktorki o ope­ra­cje pla­styczne, jed­nak aku­rat mi nie mogły tego zarzu­cić. Sama natura.

Uśmie­chała się do sie­bie.

Kiedy tego dnia Sta­szek drugi raz niby przy­pad­kowo pró­bo­wał dotknąć jej piersi, na oczach całej ekipy dostał z liścia. Nie wytrzy­mała. Jej ręka z pełną pre­me­dy­ta­cją, zacię­to­ścią i siłą wylą­do­wała na jego policzku.

– Jesz­cze raz, stary dzia­dzie, spró­bu­jesz mnie dotknąć, a nie ręczę za sie­bie – pod­nio­sła ręcz­nik i okryła się nim. Była wtedy na tyle znie­sma­czona i wku­rzona, że nawet przez myśl jej nie prze­szło, że przez taki incy­dent może stra­cić pracę. Łysy zła­pał się za poli­czek i przy­mru­żył oczy. Prze­kleń­stwa cisnęły mu się na usta. Na chwilę oboje zamarli. Wszy­scy obecni patrzyli na niego i bali się naj­gor­szego – wybu­chu szału.

Nagle pod­niósł ręce i zaczął teatral­nie bić brawo. Powoli i gło­śno kla­skał wiel­kimi, chu­dymi, pokry­tymi pla­mami star­czymi łap­skami. Ekipa na pla­nie zdję­cio­wym była zdez­o­rien­to­wana, zresztą tak jak sama Nata­lia.

– I wła­śnie w taki spo­sób, Natalko, masz zare­ago­wać, kiedy Michał ci powie, że spał z inną kobietą – wymy­ślił na pocze­ka­niu nowy epi­zod, żeby nikt się nie zorien­to­wał, że naprawdę go spo­licz­ko­wała. Po czym pochy­lił się nad nią i szep­nął do ucha: – Cha­rak­terna jesteś, podo­basz mi się. Ale spró­buj pod­nieść na mnie rękę raz jesz­cze, a w życiu ni­gdzie nie zagrasz. Zro­zu­miano? – wyszcze­rzył białe zęby. Sze­ro­kim wymu­szo­nym uśmie­chem chciał spra­wić, żeby wszy­scy pomy­śleli, że chwali jej talent.

– Spró­buj mnie dotknąć jesz­cze raz, a dowie­dzą się o tym wszyst­kie media. Hash­tag MeToo i poza­mia­tane. Zro­zu­miano? – wypa­liła auto­ma­tycz­nie, bez zasta­no­wie­nia.

Wewnątrz trzę­słam się jak osika, ale obie­ca­łam sobie, że już ni­gdy nie dam po sobie poznać, że się boję, że czuję się zastra­szona. Od tam­tej pory, gdy spo­ty­ka­li­śmy się na róż­nych pla­nach zdję­cio­wych, byłam trak­to­wana wyjąt­kowo łagod­nie. W moją stronę nie padały żadne wyzwi­ska, a rączki mu się już ni­gdy nie omsknęły. Bywał dla mnie nie­miły, wyma­ga­jący, cza­sami nie zezwa­lał na prze­rwy, ale i tak byłam trak­to­wana łagod­nie. Głu­pie przy­tyki nie robiły już na mnie wra­że­nia.

***

Dla­tego dzi­siaj, przy­po­mi­na­jąc sobie to wyda­rze­nie, po całej tej repry­men­dzie spoj­rzała tylko na niego i sze­roko się uśmiech­nęła. Była dumna z sie­bie, że bez żad­nych konek­sji, bez zna­jo­mo­ści, bez seksu wygrała casting i dostała główną rolę w serialu Nie­winne tara­paty. Wie­działa, że ten tasie­miec może odmie­nić jej życie. Wie­działa też, że musi być twarda i nie dać sobie wejść na głowę. Wystar­czy­łoby, żeby ktoś raz zoba­czył jej sła­bość, a byłaby skoń­czona. Nie bar­dzo jej się taki stan rze­czy podo­bał. Była zodia­kal­nymi Rybami, uro­dziła się dwu­na­stego marca, kochała życie i kochała ludzi. Jako typowa Rybka była bar­dzo wraż­liwa, deli­katna, obda­rzona pew­nego rodzaju intu­icją, która rzadko ją zawo­dziła. „Osoby spod tego znaku zodiaku odczu­wają wszystko bar­dzo inten­syw­nie, nie­które sprawy za bar­dzo biorą do sie­bie i czę­sto nie mają z kim się nimi podzie­lić. Cza­sami są zbyt płacz­liwe i nie do końca potra­fią odna­leźć się w dzi­siej­szym świe­cie”, pod­su­mo­wał pewien znany wróż­bita. Co zatem Nata­lia robiła w branży aktor­skiej? Sama coraz czę­ściej się nad tym zasta­na­wiała. Miała duszę arty­sty, kochała wystawy, obrazy, uwiel­biała grać i wcie­lać się w różne posta­cie. Nie lubiła jed­nak światka cele­bry­tów i show-biz­nesu. Rzadko poja­wiała się na bran­żo­wych impre­zach i stą­pała po czer­wo­nych dywa­nach, a jeśli już to robiła, to w jakimś kon­kret­nym celu. Mało kto znał ją z impre­zo­wej strony – w War­sza­wie tylko przy­ja­ciółka Pau­lina. Inni trak­to­wali ją jak gwiazdę z grubą skórą. Pan­cerz, który tak naprawdę był fik­cją.

– Z czego się śmie­jesz? – wypa­lił Sta­szek, wyry­wa­jąc ją z zadumy.

Chyba jej sze­roki uśmiech mu się nie spodo­bał. Dziew­czyny stały jak tru­sie, wyraź­nie było widać, że są wystra­szone, a Grze­siek… cóż, on na pierw­szy rzut oka wyglą­dał jak typowa ciapa. A po całej trójce było widać, że boją się o angaż. Nikt z nich nie pisnął słówka. Tylko Nata­lia wyka­zała się odwagą.

– Uśmie­cham się do cie­bie, sze­fie – wypa­liła, pusz­cza­jąc mu oko spod per­fek­cyj­nie uma­lo­wa­nych rzęs.

– Zoba­czymy, czy będziesz się tak uśmie­chać, jak poznasz Koteczka. Nie ja rzą­dzę na tym pla­nie, tylko Kot. Wła­ści­wie Eryk Pniew­ski. Pro­du­cent i główny inwe­stor. To on decy­duje o tym, kto wyla­tuje z ekipy, a kto nie, więc nie do mnie te uśmieszki, Nata­lia.

Na twa­rzy sta­rego dziada znów poja­wił się zimny i iro­niczny uśmiech. Wie­działa, że chciał ich zastra­szyć, żeby cho­dzili jak w zegarku. Mało krę­ciło się obec­nie seriali, a ten miał tra­fić na główną antenę jed­nej z naj­więk­szych sta­cji tele­wi­zyj­nych. Męż­czy­zna wie­dział, że cała czwórka zdaje sobie sprawę, że to ich „być albo nie być”. Nata­lia, słodki Grześ, który, tak jak ona, miał grać główną rolę. Śliczna dziew­częca Ola i znie­wa­la­jąca Karo­lina były aktor­kami tak zwa­nego dru­giego planu. Dotych­czas tylko o Nata­lii pisały kolo­rówki. Naj­bar­dziej krzy­kliwe nagłówki, z któ­rych nawet w Ame­ryce śmiała się jej matka, to: Znana aktorka ma na sobie tanie auto, co w rozu­mie­niu pisma­ków ozna­czało, że jej sty­li­za­cja była warta tyle, co śred­niej klasy samo­chód. Wszystko poży­czyła. Nie oszu­kujmy się, nie stać jej było na sukienkę od Given­chy za osiem­na­ście tysięcy zło­tych. Jedyne, co w tej sty­li­za­cji nale­żało do niej, to buty. Kla­syczne loubo­utiny. Odkła­dała na nie przez pół roku, by mieć w czym cho­dzić na ścianki, czyli czer­wone dywany, gdzie papa­razzi robią zdję­cia na por­tale plot­kar­skie. Nikt tego nie wie­dział. Każdy uwa­żał ją za ładną, łatwą pięk­ność. Miała metr sie­dem­dzie­siąt cztery cen­ty­me­try wzro­stu, jasno­nie­bie­skie oczy, dłu­gie natu­ralne blond włosy do pasa, mały zadarty nosek i pełne usta, zro­bione metodą na pła­sko – wyglą­dała jak anio­łek Vic­to­rii Secret. Była szczu­pła – ważyła pięć­dzie­siąt dwa kilo­gramy. Faceci sza­leli na jej punk­cie. Więc kiedy w oko jej i mamie wpadł arty­kuł zaty­tu­ło­wany: Przy­tył jej tylko brzu­szek, suge­ru­jący ciążę, obie pra­wie się prze­krę­ciły. Nata­lia ze śmie­chu, matka z prze­ra­że­nia.

– Jesteś w ciąży? Jesteś?! – pamię­tała ton tych pytań, jakby to było dzi­siaj. Tele­fon od matki, który ode­brała o trze­ciej w nocy.

– Nie, mamuś. Nażar­łam się gro­chu – odpo­wie­działa wtedy zaspana.

– Nie rób sobie ze mnie jaj! – krzy­czała matka.

– Mamo, nie żar­tuję. Na pla­nie zdję­cio­wym cate­ring przy­go­to­wał gro­chówkę. Brzuch mi wzdęło, stąd te zdję­cia – zaśmiała się, sły­sząc, jak z matki scho­dzi powie­trze. – Poza tym dali mi sukienkę w roz­mia­rze trzy­dzie­ści cztery, czyli o roz­miar za małą, i to tylko spo­tę­go­wało ten efekt.

Jak widać, tablo­idy lubiły o niej pisać, więc z całej czwórki to ona miała naj­więk­sze szanse stać się drugą Kożu­chow­ską albo Lindą w spód­nicy. Ni­gdy jed­nak nie została boha­terką żad­nego skan­dalu, nie miała gło­śnego romansu. Ucho­dziła raczej za spo­kojną dziew­czynę inte­re­su­jącą się modą. Gło­śno zaczęło się o niej robić dopiero po pre­mie­rze spek­ta­klu Natu­ralna na niby, gdzie musiała się wyka­zać praw­dziwą grą aktor­ską. Nikt z widzów tego melo­dra­matu nie mógł pozo­stać obo­jętny, a jej mono­logi przy­pra­wiały ludzi o dresz­cze. To wtedy po raz pierw­szy media uznały ją za uta­len­to­waną, a nie tylko ładną aktorkę. Po tym wyda­rze­niu została obsa­dzona w głów­nej roli w serialu Nie­winne tara­paty, który opo­wia­dał histo­rię trzech przy­ja­ció­łek, stu­den­tek, które zako­chują się w tym samym face­cie. Zdrada, intrygi i zła­mane serca. Ten serial z pew­no­ścią nie przej­dzie bez echa w pol­skim show-biz­ne­sie.

– Wasza trójka do kam­pe­rów i do cha­rak­te­ry­za­cji. – Sta­szek ner­wowo wska­zał pal­cem na Grześka, Karo­linę i Olę. – A ty, ze mną – jego wzrok utkwiony był w małym nosku Nata­lii.

– Mam coś na nosie? – zapy­tała go ze skrę­po­wa­niem.

Sta­ni­sław tylko prze­wró­cił zmę­czo­nymi oczami. Mło­dzi akto­rzy w te pędy opu­ścili halę pro­duk­cyjną i zaczęli przy­go­to­wy­wać się do prób­nych zdjęć, które dzi­siaj miały się odbyć na dwo­rze.

W powie­trzu czuć było wio­snę. Był począ­tek kwiet­nia, wszystko budziło się do życia. Roz­kwi­tały drzewa, a rześ­kie powie­trze spra­wiało, że chciało się żyć. Nata­lia w krót­kich leg­gin­sach i topie w kolo­rze kar­melu narzu­ciła na ramiona luźną skó­rzaną ramo­ne­skę. Cało­ści dopeł­niały jej ulu­bione buty od Aqu­az­zury – czer­wone szpilki z frędz­lami. Z daleka widziała zbli­ża­ją­cego się do nich wyso­kiego męż­czy­znę, na oko metr dzie­więć­dzie­siąt wzro­stu, z bujną blond czu­pryną. Włosy zacze­sane miał niczym gang­ster na żel, oku­lary prze­ciw­sło­neczne na nosie, gęsty blond zarost i cham­ski, bez­czelny uśmiech. Nos miał sze­roki jak bok­ser po prze­gra­nych wal­kach. Był przy­stojny, to fakt, ale widać było z daleka, że jest aro­gancki. Od razu wyczuła, że to pro­du­cent. Ubrany był w dobrze skro­jony gar­ni­tur i białą koszulę, a pew­ność sie­bie aż od niego biła. Razem z sil­nym zapa­chem wody koloń­skiej, który wzma­gał efekt męsko­ści. To wszystko spra­wiało, że ludzie od początku czuli do niego ogromny respekt. Ale nie ona.Nata­lia wie­działa, że taka postawa czę­sto maskuje kom­pleksy.

Męż­czyźni uści­snęli sobie dło­nie, a blon­dyn otak­so­wał ją wzro­kiem od góry do dołu. Poczuła się pra­wie jak na kon­kur­sie Miss Polo­nia. Jego wzrok zatrzy­mał się na jej bio­drach.

– Musisz schud­nąć – wyce­dził na powi­ta­nie roz­ka­zu­ją­cym tonem. Jesz­cze raz ją zlu­stro­wał i gło­śno prze­łknął ślinę. Choć wszy­scy mieli wra­że­nie, że raczej nią splu­nie.

Oczy o mało nie wysko­czyły jej z orbit. Wie­działa, że to pro­stak, ale nie spo­dzie­wała się, że aż taki. Nawet się nie przy­wi­tał, nie przed­sta­wił, a już zaata­ko­wał.

– Słu­cham? – udała, że nie rozu­mie, o co mu cho­dzi, bo prze­cież mogła się prze­sły­szeć.

– Musisz schud­nąć, czyli zrzu­cić kilka kilo­gra­mów. Przejść na dietę, pójść na siłow­nię – wymam­ro­tał.

– Wiem, co ozna­cza „musisz schud­nąć” – nie dowie­rzała temu, co się teraz dzieje.

– Więc do dzieła. Minus jakieś pięć kilo­gra­mów. Twoja obecna syl­wetka jest ide­alna dla śmier­tel­nika, ale nie na wizję. Na wizji dodaj sobie sześć kilo. Ile ważysz? – jego oczy znów zawie­siły się na jej bio­drach. Ścią­gnął nawet oku­lary, by jesz­cze lepiej jej się przyj­rzeć.

– Pięć­dzie­siąt dwa kilo­gramy, a przed okre­sem nawet i pięć­dzie­siąt pięć – powie­działa nie­pew­nie.

– To na wizji wyglą­dasz na sześć­dzie­siąt, a nawet sześć­dzie­siąt jeden kilo­gra­mów. Za gruba. Musisz zrzu­cić pięć kilo. W mie­siąc dasz radę? Do tego czasu wstrzy­mu­jemy zdję­cia.

– Słu­cham? – wtrą­cił się Sta­szek. – Co ty pier­do­lisz? Jakie wstrzy­mu­jemy zdję­cia? Ekipa jest już opła­cona, dziś po pró­bach pada pierw­szy klaps – pierw­szy raz w życiu Sta­szek sta­nął w jej obro­nie. Jak lew. A wła­ści­wie w obro­nie swo­ich zain­we­sto­wa­nych pie­nię­dzy.

Zro­biło jej się cho­ler­nie przy­kro. Na jej twa­rzy widać było złość, a nie minę dziew­czynki, która zaraz ma się roz­pła­kać. Choć nie­wiele bra­ko­wało.

– Wyda­wało mi się, że jestem szczu­pła. Noszę roz­miar S – nie potra­fiła zro­zu­mieć zaist­nia­łej sytu­acji.

– Bez dys­ku­sji. I tak ja za to płacę. Taka jest moja decy­zja. Pani Nata­lio… Tak? Nata­lio?

– Tak. Nata­lia Orłow­ska – wycią­gnęła do męż­czy­zny dłoń.

Uści­snął ją mocno i bar­dzo pew­nie.

– Nie zapo­mnę tego zapo­zna­nia ni­gdy – powie­dział, pusz­cza­jąc do niej zalot­nie oko. Przez jej ciało prze­szedł dreszcz. Wystar­czyło pięć minut i męż­czy­zna poka­zał, jak skrajne ma w sobie emo­cje i jak jest nie­prze­wi­dy­walny. – Eryk Pniew­ski-Kot, pro­du­cent, inwe­stor. Od teraz twój prze­ło­żony. Bar­dzo mi miło – spoj­rzał na nią spod ciem­nych oku­la­rów, które sekundę wcze­śniej znów wsu­nął na wielki nos, i uśmiech­nął się iro­nicz­nie.

Czy będzie miło, to się jesz­cze okaże, pomy­ślała, a gło­śno powie­działa:

– Bar­dzo męski uścisk.

I zdała sobie sprawę, że chcąc roz­luź­nić atmos­ferę, pal­nęła głu­potę.

– W końcu jestem męż­czy­zną – wypro­sto­wał się i nadął jak paw na wybiegu. Widać było, że lubi, kiedy łech­cze się jego próż­ność.

– Nie wąt­pię – uśmiech­nęła się, w głębi duszy czu­jąc, że to facet z kom­plek­sami.

– Czyli się rozu­miemy? Do końca mie­siąca zrzu­cisz pięć kilo­gra­mów. I potem wej­dziemy na plan zdję­ciowy – powtó­rzył raz jesz­cze swoje roz­po­rzą­dze­nie. Kątem oka widziała, jak nie­za­do­wo­lony Sta­ni­sław kiwa głową.

– Co tak kiwasz głową?! – Eryk nie wytrzy­mał.

– Dziew­czyna jest zgrabna, Polki mają się z nią utoż­sa­miać, a ty mi chcesz z niej jakiś wie­szak zro­bić.

Brawo ty!, pomy­ślała. W końcu jakiś ludzki odruch ze strony łysego dziada.

– Nie obcho­dzi mnie twoje zda­nie. Ma schud­nąć i koniec! – Eryk był nie­ugięty.

– Pan każe, pan ma. Czy to wszystko? – prze­rwała im już widocz­nie wku­rzona i poiry­to­wana.

Cała ich trójka, czyli Sta­szek, Nata­lia, Eryk, nie zwró­ciła nawet uwagi, że są tema­tem roz­mów całej ekipy. Wszy­scy im się ukrad­kiem przy­glą­dali i nasłu­chi­wali, o czym tak żywo dys­ku­tują. Karo­lina o mało nie spa­dła z krze­sła, tak bar­dzo sta­rała się usły­szeć jak naj­wię­cej.

– Ma pani wizy­tówkę? To zna­czy, masz? – Eryk tym razem miłym tonem zwró­cił się do Nata­lii.

– Mam.

– To popro­szę – wycią­gnął rękę w jej kie­runku.

Z dna torebki wygrze­bała ostat­nią, mocno wygnie­cioną różową wizy­tówkę. Na odwro­cie wid­niało jej zdję­cie. To samo, które miała na pro­filu na Face­bo­oku i Insta­gra­mie.

– Ładna, bar­dzo pro­fe­sjo­nalna – zadrwił z niej, oglą­da­jąc kawa­łek kar­to­nika ze wszyst­kich stron.

– Dzię­kuję, też mi się podoba – odpo­wie­działa szybko, żeby myślał, że przy­jęła to jako kom­ple­ment. Była inte­li­gentna, ale w tej branży tego raczej nie ceniono. Lepiej, a może łatwiej, było uda­wać słodką idiotkę.

Zmru­żyła oczy, marząc, żeby stąd jak naj­szyb­ciej wyjść. Męczyło ją towa­rzy­stwo tych dwóch face­tów. Cały entu­zjazm ule­ciał z niej niczym powie­trze z prze­bi­tej opony. Mie­siąc opóź­nie­nia w zdję­ciach ozna­czał mie­siąc bez kasy. A co za tym idzie – kolejny mie­siąc bez odwie­dzin mamy i Lei. A prze­cież zaraz Wiel­ka­noc. Na domiar złego musiała się jesz­cze odchu­dzić. A wie­działa, że w jej przy­padku to nie będzie łatwe. Branża aktor­ska w tym kraju nie miała lekko. Ludzie, któ­rzy jej nie śle­dzili, nie wie­dzieli, że akto­rzy czę­sto żyją z mie­siąca na mie­siąc lub z oszczęd­no­ści. Może i dosta­wali za dzień zdję­ciowy tyle, ile pani Kowal­ska za mie­siąc pracy na kasie w skle­pie spo­żyw­czym, ale czę­sto pół roku nie mieli żad­nej pracy, a w teatrze nie zara­bia się koko­sów. Nata­lia mie­wała różne okresy w życiu – takie, kiedy nie było stać jej na czynsz, i takie, kiedy potra­fiła kupić sobie buty za trzy tysiące bez mru­gnię­cia okiem. Ale teraz nie było łatwo. Teraz miała wielką nadzieję, że dzięki seria­lowi nie tylko zarobi i usta­bi­li­zuje życie finan­sowe, lecz także sta­nie się jesz­cze bar­dziej roz­po­zna­walna. Wie­działa, że dla aktora nie ma nic lep­szego niż gra w serialu. Nie dość, że to była praca dłu­go­ter­mi­nowa i zazwy­czaj zapew­niała wie­lo­letni stały przy­pływ gotówki, to jesz­cze spra­wiała, że widz przy­wią­zy­wał się do danego aktora, dając mu poczu­cie pew­no­ści, że nie zosta­nie zwol­niony.

Jeżeli cho­dzi o dietę, to wiem, kiedy ją zacznę. Jutro. Uśmiech­nęła się do sie­bie. Na samą myśl o piciu dwóch litrów wody dzien­nie i zre­zy­gno­wa­niu z ulu­bio­nych fry­tek z bata­tów robiło jej się słabo. Ale nic to, jak mus, to mus.

Rozdział 2

Na pla­nie zdję­cio­wym, jak to na pla­nie, pano­wał har­mi­der. Nata­lia była zachwy­cona swoją cha­rak­te­ry­za­cją. W serialu grała foto­mo­delkę, która fascy­nuje się modą. Nosiła więc same mar­kowe ciu­chy, a jej sty­li­za­cje były obłędne. Co wię­cej, zna­czą­cym punk­tem cha­rak­te­ry­za­cji były krę­cone włosy. Na co dzień miała pro­ste blond pukle, a od teraz speł­niło się jej marze­nie i w cza­sie trwa­nia serialu mogła cho­dzić w ide­al­nie skrę­co­nych lokach, które doda­wały jej uroku i deli­kat­no­ści.

Miała na sobie się­ga­jące do połowy bio­dra czarne latek­sowe kozaki na ostrych szpil­kach, over­si­zowy czarny swe­ter opa­da­jący na jedno ramię i mini. Pre­zen­to­wała się sek­sow­nie i z klasą. Z zakrę­co­nymi wło­sami wyglą­dała deli­kat­nie i dziew­częco, ale złota biżu­te­ria doda­wała jej dra­pież­no­ści.

– Grze­siu, zrób mi parę zdjęć. Wrzucę sobie na Insta. Ta sty­li­za­cja jest soooo HOT – aż piała z zachwytu.

Grze­siek od razu chwy­cił za tele­fon i zaczął ją foto­gra­fo­wać. A miał wyczu­cie smaku i ide­al­nie kadro­wał zdję­cia. Gdyby nie wyszło mu z aktor­stwem, spo­koj­nie mógłby zostać foto­gra­fem. Nagle zza jego ple­ców wyło­niła się Karo­lina.

– A co wy tu robi­cie i czemu ty jesteś tak wystro­jona, a ja wyglą­dam jak jakiś łach­myta? – dziew­czyna aż kipiała ze zło­ści. Spoj­rzała na sie­bie: dżinsy, teni­sówki i swe­te­rek w biało-gra­na­towe paski. – Nie no, tak być nie może! Nie dość, że mam być tą drugą, to jesz­cze wyglą­dam gorzej niż ty! – wykrzy­czała. – Idę się prze­brać!

Obró­ciła się na pię­cie i skie­ro­wała się w stronę kam­pe­rów z gar­de­ro­bami. Grze­siek i Nata­lia wymie­nili poro­zu­mie­waw­cze spoj­rze­nia i wybuch­nęli śmie­chem.

– No ja nie wiem, jak nasza ulu­bie­nica znie­sie to, że jest tą drugą – zaśmiał się Grze­siek. – A tak serio, na samą myśl, że w póź­niej­szych odcin­kach ma być moją kochanką, robi mi się nie­do­brze. Nie zno­szę jej. Zaro­zu­miała, nadęta akto­reczka po zna­jo­mo­ściach – dodał.

– Daj spo­kój, nie ma co się anga­żo­wać emo­cjo­nal­nie w takich ludzi jak ona. Poza tym nie zapo­mi­naj, że Sta­szek to jej rodzina. Karo­lina naskarży na nas, a on nas zwolni. Więc radzę, daruj sobie jakie­kol­wiek komen­ta­rze – wyszep­tała przez zęby wyszcze­rzone w wymu­szo­nym uśmie­chu. – Dobra, pokaż te zdję­cia – zmie­niła temat i wyrwała mu komórkę z dłoni.

Szybko przej­rzała dzieła Grze­sia.

– Dobre! Bar­dzo dobre! Wow! Nie­złe – eks­cy­to­wała się, prze­glą­da­jąc foto­gra­fie. – Nawet prze­ra­biać nie trzeba.

Chwilę póź­niej na jej pro­filu zna­lazł się post, który w kilka minut zebrał aż tysiąc komen­ta­rzy.

– Do pracy może byście się wzięli, a nie wisieli na tych tele­fo­nach – krzyk­nął z oddali Sta­szek. – Za pięć minut ostat­nia scena.

Nata­lia tylko wes­tchnęła. Zoba­czyła kątem oka Karo­linę, która wró­ciła w tych samych ciu­chach. Czuła więc, że nie będzie szczę­śli­wego zakoń­cze­nia.

– O, a ty co? Nie­prze­brana? – Grze­siek nie mógł sobie daro­wać zło­śli­wo­ści.

Karo­lina osten­ta­cyj­nie zmru­żyła oczy i, prze­cho­dząc obok Nata­lii, ude­rzyła ją bar­kiem.

– A ty się za wcze­śnie nie ciesz, że będziesz tu jakąś gwiazdą – rzu­ciła pod nosem.

– Robi się gorąco – mruk­nął.

– Nie zamie­rzam tego komen­to­wać. Jak to się mówi? – zawie­siła się na chwilę. – Gówna się nie rusza, bo śmier­dzi – dokoń­czyła z pełną powagą.

Cała ta sytu­acja spra­wiła, że i tak już kiep­ski humor tylko się pogor­szył. Co wię­cej, poja­wiły się prze­czu­cia, że pro­blemy z tą dziew­czyną dopiero się zaczną. Próby minęły im dosyć szybko, aż żało­wali, że na ten wła­ściwy plan zdję­ciowy będą musieli jesz­cze pocze­kać.

Rozdział 3

Posta­no­wiła popra­wić sobie humor, wycho­dząc wie­czo­rem z Pau­liną na dri­neczka. Pau­lina nie była książ­kową pięk­no­ścią. Miała dłu­gie brą­zowe, zawsze przy­li­zane włosy. Zie­lone oczy, owalną buzię i dosyć ostre rysy twa­rzy, które total­nie nie kore­spon­do­wały z jej uspo­so­bie­niem. Była wysoka i bar­dzo towa­rzy­ska, wręcz żywio­łowa, i bar­dzo szybko nawią­zy­wała nowe zna­jo­mo­ści. Ale czemu tu się dzi­wić? Była jedną z lep­szych tablo­ido­wych dzien­ni­ka­rek w kraju. W szma­tławcu pra­co­wała już od dobrych dzie­się­ciu lat. Znała wszyst­kich cele­bry­tów – od arty­stów przez akto­rów po zna­nych spor­tow­ców. Wykre­owała nie­jedną gwiazdę. Nie­jed­nej też znisz­czyła życie. Jedni ją kochali, a inni jej nie­na­wi­dzili. Nie­któ­rzy akto­rzy zwy­czaj­nie się jej bali. Mil­kli w jej towa­rzy­stwie albo po pro­stu je opusz­czali.

Obser­wu­jąc ją jesz­cze parę lat temu, Nata­lia widziała, że Pau­linę bar­dzo to boli, że jej przy­kro, kiedy jest odsu­wana od towa­rzy­stwa lub trak­to­wana jak intruz. Po sze­ściu latach zna­jo­mo­ści zarówno Nata­lia, jak i Pau­lina prze­stały zwra­cać na to uwagę. Znały już sie­bie, swoją war­tość i poglądy. Zda­nie innych osób miały total­nie gdzieś. Trzy­mały się zasady, że będą przej­mo­wać się tylko opi­nią ludzi, któ­rych kochają.

„A ty się nie boisz z nią spo­ty­kać? Że cię obsma­ruje w tym szma­tławcu?”. Nata­lia nie­raz sły­szała takie pyta­nia od kole­gów po fachu. „Nie. Po pierw­sze, nie­ważne jak, byleby pisali. Po dru­gie, Pau­lina umie oddzie­lić życie zawo­dowe od pry­wat­nego” – odpo­wia­dała zawsze tak samo.

Czy się bałam, że coś wyciek­nie? Na początku zna­jo­mo­ści – ow­szem. Ale teraz? Kiedy tyle razy wspól­nie wygrze­ba­ły­śmy się z nie­jed­nego bagna czy bzy­ka­ły­śmy tego samego faceta w odstę­pie kilku tygo­dni – NIE. Mam do niej pełne zaufa­nie. Poza tym każdy arty­kuł, który o mnie pisze, daje mi do auto­ry­za­cji. Zdję­cia papa­raz­zich poka­zuje przed publi­ka­cją, a jedno kom­pro­mi­tu­jące, jak pijana zata­cza­łam się obok placu Trzech Krzyży i spod krót­kiej spód­niczki było mi widać pośladki, kazała usu­nąć. I jak tu jej nie kochać? Nie da się. Jej myśli galo­po­wały jak stado dzi­kich koni. Nie miała zbyt wielu bli­skich osób, z któ­rymi mogłaby poroz­ma­wiać, więc czę­sto roz­ma­wiała sama ze sobą. Co według Pau­liny było cre­epy.

Zaczęło się już ściem­niać, kiedy do miesz­ka­nia Nata­lii wpa­ro­wała Pau­lina. Zdy­szana jak zawsze i pod­eks­cy­to­wana. Szybko cmok­nęła przy­ja­ciółkę w poli­czek i wyjęła z szafki szklankę. Kiedy napeł­niała ją kra­nówką, wypa­liła:

– Nata­lia, opi­jemy dziś twój cudow­nie roz­po­częty plan zdję­ciowy. Co ty na to?!

– Wiesz, że nie mogę. Muszę się odchu­dzić, a nie pić alko­hol.

Zapa­dła nie­zręczna cisza. Obie spo­waż­niały, dopiero kiedy ich spoj­rze­nia się zetknęły, wybuch­nęły nie­kon­tro­lo­wa­nym śmie­chem. Pau­lina total­nie zapo­mniała, że dziś jej przy­ja­ciółka została pouczona, że jest za gruba do zapro­po­no­wa­nej jej roli. Przy­glą­da­jąc się jej chu­dym nogom, śmiała się jesz­cze gło­śniej.

– Prze­cież to chore – wypa­liła.

Nie wiem, która z nas śmiała się gło­śniej. Ale po głęb­szej ana­li­zie moje przej­ście na dietę było dosyć zabawne.

– To będziesz piła wodę z wódką i cytryną – powie­działa Pau­lina ze śmie­chem i popa­trzyła Nata­lii w oczy. – Jeden ze zna­nych akto­rów, oczy­wi­ście alko­ho­lik, bo u nich to norma, powie­dział mi, że kie­li­szek wódki ma śred­nio sześć­dzie­siąt kalo­rii. Jak wypi­jesz pół litra, to tak, jak­byś zja­dła pączka – znowu zachi­cho­tała, a Nata­lia z nią.

– W zasa­dzie masz rację. Poza tym odchu­dzać będę się od jutra, a dziś pozwolę sobie na opi­cie pierw­szego dnia zdję­cio­wego. Każdy pre­tekst jest dobry, by wyjść z domu i się wystroić – w oku Nata­lii poja­wił się błysk. – A że jest środa, czyli taka mini­so­bota, to nie będę się zasta­na­wiać dwa razy – dodała.

Nalała Pau­li­nie bia­łego wina i sko­czyła do sypialni wybrać jakąś sek­sowną kre­ację. Maki­jaż miała już zro­biony, bo uma­lo­wali ją na pla­nie zdję­cio­wym, a włosy lekko pod­krę­cili. W zasa­dzie przez cały dzień wyglą­dała, jakby szy­ko­wała się na imprezę. Wło­żyła czarną atła­sową sukienkę na cien­kich ramiącz­kach, prze­wią­zała ją paskiem z meta­lo­wymi wstaw­kami i całość dopeł­niła bot­kami z meta­lo­wym czu­bem.

– Wow, wyglą­dasz jak z okładki „Vogue’a”, tylko że w pol­skiej wer­sji – puściła do niej oko Pau­lina.

Nata­lia nie wie­działa, czy ode­brać to jako kom­ple­ment, czy deli­katny przy­tyk ze strony przy­ja­ciółki.

– Co ci nie pasuje?

– Wyglą­dasz wyzy­wa­jąco. Wyuz­da­nie. Nie, że mi coś nie pasuje – upiła łyk wina.

Nata­lia spoj­rzała na nią z nie­do­wie­rza­niem.

– I kto to mówi? Kobieta, która spód­nicę ma tak krótką, że nie wia­domo, kiedy oślepi cię blask jej kro­cza? – posta­no­wiła nie pozo­stać jej dłużna. – Poza tym zabie­rasz mnie do zna­nego kur­wi­dołka, więc ubie­ram się ade­kwat­nie do lokalu. Zresztą ty też nie wyglą­dasz jak księżna Kate. Bar­dziej jak Meghan Mar­kle po impre­zie w aka­de­miku jakie­goś ame­ry­kań­skiego brac­twa.

– Czyli na­dal z klasą – zaśmiała się Pau­lina, eks­po­nu­jąc naprawdę dłu­gie nogi.

Nata­lia, patrząc na nią, nie pierw­szy raz zasta­na­wiała się, czemu z taką apa­ry­cją zde­cy­do­wała się pra­co­wać w jakimś szma­tławcu, zamiast zostać modelką i zwie­dzać świat. W końcu była ide­alna do tej roli, a wtedy męż­czyźni już na pewno by się za nią uga­niali.

– Czemu ty nie zosta­łaś modelką? Spójrz na sie­bie – wyjęła z jej dłoni kie­li­szek z winem i upiła naprawdę duży łyk.

– Bo jestem stwo­rzona do wyż­szych celów – dzien­ni­karka spoj­rzała na nią tak, jak za każ­dym razem, kiedy dotarła do jakie­goś hard­co­ro­wego newsa, który naza­jutrz miał się zna­leźć na okładce jej gazety. Uśmie­chała się wtedy sze­roko, oczy jej błysz­czały, a mina przy­po­mi­nała te trium­fu­ją­cych praw­ni­ków po zacie­kłej sądo­wej bata­lii.

– Masz teraz coś ostrego?

– Mam aktora, który całuje się z innym akto­rem w parku. To jeden ze zna­nych bliź­nia­ków. Ale chyba każdy wie, że to geje, więc nie wiem, czy to takie wow. I mam na oku pew­nego poli­tyka, który czę­sto korzy­sta z bur­delu i war­szaw­skich eskor­tów. Zresztą jedną jego lata­wicę dzi­siaj pozna­łaś.

– Słu­cham? Jaką lata­wicę? Jak to dzi­siaj? Która to?

– Karo­lina – Pau­lina jed­nym hau­stem opróż­niła kie­li­szek.

– Weź, nie pitol. Ta gów­niara ode mnie z planu zdję­cio­wego? Bra­ta­nica reży­sera Sta­ni­sława… no, nie wie­rzę, a wyda­wała się taka… grzeczna.

– Chyba grzeszna. Pech chciał, że na jed­nym z even­tów mój kolega był ochro­nia­rzem i pil­no­wał sali VIP. Cyk­nął im foteczki, jak się mig­dalą, a potem poszedł za nimi do kibla. A tam klęk­nęła jak bez­boż­nica przed kon­fe­sjo­na­łem.

Nata­lia poczuła się zaże­no­wana. Aż zro­biło jej się nie­do­brze. Ta dziew­czyna prze­cież wyglą­dała nie­win­nie. Była co prawda tro­chę cham­ska i wynio­sła, ale na pewno nie wyglą­dała na taką, która się tak źle pro­wa­dzi. Z każ­dym dniem coraz bar­dziej prze­ra­żało ją to, co dzieje się w świe­cie show-biz­nesu. Nie do końca się w nim odnaj­dy­wała. Była zbyt spo­kojna i poukła­dana. Wzo­rowo skoń­czyła Szkołę Fil­mową w Łodzi. Tak naprawdę w pierw­szych mie­sią­cach miesz­ka­nia w War­sza­wie była bar­dzo zahu­kana i prze­stra­szona. Dopiero Pau­lina tro­chę umoc­niła jej pozy­cję i poka­zała praw­dziwą sto­licę. To Pau­lina zała­twiała jej wej­ścia na naj­więk­sze eventy. To ona namó­wiła foto­re­por­te­rów, żeby pstryk­nęli jej pierw­sze zdję­cia na ściance. Oczy­wi­ście zro­bili to bar­dzo nie­chęt­nie, tłu­ma­cząc, że prze­cież nikt nie kupi zdję­cia nie­zna­nej dziew­czyny. Ale Pau­lina miała plan. Wypy­chała ją na ścianki, a potem o niej pisała. W ten spo­sób zro­biła z niej cele­brytkę.

– Czyli zro­biła mu – upew­niła się, wykrzy­wia­jąc twarz tak, jakby wła­śnie wypiła sok z cytryny – loda.

– Dokład­nie tak. Papa­razzi pod­słu­chał, jak poli­tyk na koniec dawał jej tysiąc zło­tych w gotówce. To co? Nie escort girl?

– Może na tak­sówkę jej dawał? – Nata­lia zawsze szu­kała jakie­goś uspra­wie­dli­wie­nia.

– Taaa, a co ona uchodź­czyni z Ukra­iny, która wra­cała tak­sówką z Cen­tral­nego z powro­tem do Kijowa? – Pau­lina była bez­czelna jak zawsze. – No nie, po pro­stu zawód: dziwka. Mało to akto­rek, pogo­dy­nek, które zaczy­nały przy­gody w tele­wi­zji, jeż­dżąc do Dubaju jako panie do towa­rzy­stwa? Natka, na jakim ty świe­cie żyjesz? – wes­tchnęła ciężko.

Można było się poku­sić o stwier­dze­nie, że jesz­cze żyje w świe­cie ilu­zji. Albo po pro­stu miała dużo szczę­ścia. Nikt ni­gdy nie ofe­ro­wał jej roli za seks ani nie skła­dał żad­nej innej pro­po­zy­cji. Tak naprawdę wybiła się w sztuce teatral­nej, gdy po pro­stu jeden z reży­se­rów dostrzegł w niej poten­cjał. Była wtedy kilka kilo­gra­mów za duża, miała krza­cza­ste, za gęste brwi, total­nie nie­ujarz­mione, i ubie­rała się, jakby miała ciu­chy ze Sta­dionu Dzie­się­cio­le­cia, popu­lar­nego w latach dzie­więć­dzie­sią­tych bazaru. Dopiero nie­dawno się ogar­nęła i zaczęła wyglą­dać jak cele­brytka. Po rólce w jed­nym z seriali stała się roz­po­zna­walna, znała się już z Pau­liną, która troszkę ją wysty­li­zo­wała, popra­wiła maki­jaż, wyde­pi­lo­wała brwi i kie­ro­wała jej wize­run­kiem medial­nym.

– No cóż, jak zwy­kle masz rację. Ja po pro­stu jesz­cze nie tracę nadziei na to, że są nor­malne dziew­czyny, które idą z face­tem do łóżka z miło­ści.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki