Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wyższe sfery. Kolejna część sagi o rodzinie Donellów
Miłość i pożądanie potrafią zaślepić. Meg boleśnie się o tym przekona…
Najgorętsza para nowojorskiej śmietanki towarzyskiej przeżywa kryzys.Megan nie jest pewna, co czuje, a wszechobecne tajemnice sprawiają, że w głowie ma jeszcze większy mętlik. Zwłaszcza że Erick w dziwnych okolicznościach traci cały majątek…. Kiedy Meg znowu zaczyna się w nim zakochiwać, na jaw wychodzą kolejne jego sekrety. Dziewczyna uświadamia sobie, że dwaj najważniejsi dla niej mężczyźni – ojciec i chłopak oszukują ją i próbują przeciągnąć na swoją stronę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 128
O wpół do ósmej obudziła mnie mama – poprosiłam ją o to poprzedniego wieczoru. Musiałam jechać do pracy. Na szczęście tata obiecał, że mnie podwiezie, bo mój samochód nadal stał na parkingu przy Evans Cars. Zjadłam szybkie śniadanie; tata miał ważne spotkanie z klientem i też się śpieszył. Wychodząc z domu, spojrzałam na telefon. Nie miałam żadnego połączenia od Ericka ani żadnej wiadomości. Szybko odpuścił, ale jedynie to dowodziło, że nie byłam dla niego taka ważna, jak zapewniał. Ja też nie miałam pewności, co dokładnie czułam. Byłam rozdarta.
Restauracja Smithów była otwarta od jedenastej, więc musiałam być na miejscu godzinę wcześniej. Przywitałam się z Betty i Kevinem, który jak zwykle się na mnie gapił i rzucał dziwne uwagi na mój temat. Była środa, nie czekał nas żaden event ani bankiet, więc odwiedziło nas niewielu klientów. Szefostwa nie było, a Lauren i Clark mieli wolne. Wygłupiałyśmy się z Betty w kuchni, a ja co chwila sprawdzałam telefon z nadzieją, że Erick w końcu zadzwoni. Telefon milczał. Betty zauważyła, że coś mnie trapi, nie była jednak jedną z tych osób, które o wszystko wypytują. Powiedziała tylko, żebym się nie zamartwiała, bo szkoda życia na smutki.
Co ona mogła wiedzieć o smutku? Była w moim wieku, miała wspaniałego męża i dom na Long Island, kończyła właśnie najlepszą szkołę kulinarną w Stanach. Z tego, co wiem, byli z mężem idealną parą. Nigdy nie poznałam Carla, ale zawsze dobrze o nim mówiła. Chyba nigdy się nie kłócili, a przynajmniej Betty ani razu nie wspomniała o żadnej sprzeczce. Przypomniało mi się, że dzwonił John, więc postanowiłam się do niego odezwać.
– Cześć, pożeraczu europejskich serc! – zaczęłam i od razu się roześmiałam.
– No, Megan, w końcu się odezwałaś! – odpowiedział, a w jego głosie słychać było radość.
– Wróciłeś już?
– Nie, nie wróciłem, ale dostałem zaproszenie na ślub Kim i postanowiłem przylecieć na kilka dni. Bardzo chętnie pójdę z tobą jako osoba towarzysząca! – zawołał, czym ogromnie mnie zaskoczył.
Faktycznie, w zeszłym tygodniu zaproponowałam mu to w mailu, tyle że wtedy nie było w moim życiu Ericka Evansa. Pewnie byłby strasznie zły, gdyby wiedział, że poszłam na ślub z kimś innym, nawet jeśli to tylko przyjaciel.
„Meg, uspokój się, przecież Evansa już nie ma” – upomniałam się w myślach.
– Cudownie, że przyjedziesz, Kimberly na pewno się ucieszy, ja też, będziemy się świetnie bawić na ślubie… – wymamrotałam.
– A skąd ten zrezygnowany głos? Już mnie nie kochasz? – zapytał w żartach i zaczął się śmiać.
– Kocham, kocham, jak brata… – odparłam – ale poznałam kogoś i przez chwilę było miło, ale się skończyło – wyjaśniłam.
Nastąpiła chwila ciszy, po czym John zasypał mnie lawiną pytań: kto to, gdzie go poznałam, czym się zajmuje, czy jest starszy, gdzie mieszka i tak dalej. Wielu odpowiedzi sama nie znałam. Wiedziałam niewiele o jego interesach, nie potrafiłam nawet powiedzieć, ile ma lat, bo nigdy go o to nie zapytałam.
– Nie wiesz, ile ma lat? – zapytał zaskoczony John.
– No właśnie nie. Oj, John, nie wypytuj tak, to już nieaktualna sprawa. Przylecisz, to porozmawiamy na spokojnie. Kiedy będziesz? – Próbowałam zmienić temat.
– W środę, trzy dni przed ślubem, więc będziemy mieli trochę czasu na pogaduchy. Stęskniłem się za tobą, piękna. – Mówił tak do mnie od dawna.
– Ja też nie mogę się doczekać spotkania. Muszę już kończyć, jestem w pracy. Będziemy w kontakcie!
– Kończ, kończ, Meg. Odezwę się, gdy wyląduję w Nowym Jorku. Ściskam cię mocno i trzymaj tego faceta na dystans, niech wie, że musi na ciebie zasłużyć – powiedział, a mnie serce ścisnęło na myśl o Ericku. Nie widziałam go dopiero dobę, ale tęskniłam za nim, za jego dotykiem, czułością.
– Pa, wariacie! – pożegnałam się, udając wesołą. Rozłączyłam się i zaczęłam chlipać. Dlatego on się nie odzywał? Widocznie uznał, że nie będzie się za mną uganiał – przecież mógł mieć każdą kobietę, więc dlaczego miałby wybrać mnie? Może jestem dla niego tylko kolejną zaliczoną dziewczyną, tak, zapewne oszukiwał mnie tymi czułymi słówkami, by zaciągnąć mnie do łóżka, a potem zostawić. Ale, kurwa, to nie może być prawda. Widziałam w jego oczach żar i troskliwość, czułam, że jestem dla niego wyjątkowa. Boże, Meg… To samo myślała pewnie każda kobieta, z którą się przespał. Jesteś naiwna i głupia. Facet cię nie chce, dostał to, na czym mu zależało, i poszedł dalej.
„A może coś mu się stało?” – pomyślałam przerażona.
Poszłam do biura i na komputerze przejrzałam wszystkie wiadomości. Gdyby Erick miał wypadek czy coś podobnego, na pewno informacja przeciekłaby do mediów. Nic jednak nie znalazłam. Dotarłam do informacji, które znałam już od Kim: że Erick ma trzydzieści dwa lata, z wykształcenia jest prawnikiem i skończył Harvard z wyróżnieniem. Poza tym dowiedziałam się, że jego matka jest lekarką, ojciec popełnił samobójstwo, gdy Erick miał siedem lat. Matka wyszła ponownie za mąż za potentata budowlanego, właściciela Rander International Industries.
„Pewnie dlatego jest taki bogaty” – pomyślałam.
Nie było wiele informacji o jego rodzinie ani życiu prywatnym. Kim miała rację, żadnych skandali czy kompromitujących zdjęć. Było za to sporo fotek z bankietów, na których otoczony był pięknymi kobietami, biznesmenami oraz całą śmietanką towarzyską. Na ten widok zrobiłam się zazdrosna i ponownie spojrzałam na telefon z nadzieją, że zobaczę jakąś wiadomość od Ericka.
Restaurację zamykamy o północy, a gdy są goście, jeszcze później. Na szczęście udało mi się wyrwać wcześniej i wrócić do mieszkania. Wezwałam taksówkę, która podwiozła mnie pod drzwi kamienicy. Byłam tak wykończona trzynastogodzinnym maratonem w pracy, że marzyłam tylko o tym, by pójść spać. Dopiero myjąc zęby, uświadomiłam sobie, że oprócz szybkiego śniadania u rodziców nic dziś nie jadłam. Żołądek miałam zaciśnięty, co chwilę patrzyłam nerwowo na telefon. Dalej milczał. Dupek! Pomyślałam i zaczęła ogarniać mnie złość. Na szczęście jutro miałam być w pracy tylko na chwilę, by pomóc Betty, a potem miałam wolne na zorganizowanie wieczoru panieńskiego Kim. Weszłam szybko na Facebooka, utworzyłam wydarzenie i zaprosiłam na nie jej koleżanki. Tak było najprościej, nie chciało mi się do nich wszystkich dzwonić. Wieczór panieński miał się odbyć osiemnastego maja, tydzień przed ślubem, w najmodniejszym klubie w Nowym Jorku, którego właścicielem był Erick. To był wybór Kimberly, nie mój, i w sumie się cieszyłam, bo miałam nadzieję, że może tam będzie. Może uda nam się porozmawiać? Chyba że nie chce mnie już znać i się nie zjawi.
„Przestań, Donell!” – skarciło mnie moje wewnętrzne „ja”. Za dużo o tym wszystkim myślę.
Dzień zaczęłam monotonnie, tak jak wczoraj. Zjadłam śniadanie, pojechałam do pracy. Pomogłam Betty w restauracji i o drugiej byłam już wolna. Umówiłam się z Kim w Starbucksie niedaleko Central Parku na kawę i ciastko, by obgadać szczegóły. Telefon dalej milczał.
– Megan, musisz to dla mnie zrobić. Ja wiem, że jest późno, ale zadzwoń do niego i załatw nam lożę dla VIP-ów! Proszę! – powiedziała, upijając łyk bezkofeinowej latte.
– Nie ma mowy, Kim, nie będę go o nic prosiła! – oburzyłam się. Ona nie ma pojęcia, co ja teraz przeżywam.
– Ale inaczej nie dasz rady tego załatwić. Loże rezerwuje się tam z półrocznym wyprzedzeniem. Nawet pokaźny napiwek nie załatwi sprawy. Takie mają zasady. A ja nie chcę zwykłego stolika wśród tłumu, tylko elegancką lożę! – Naburmuszyła się jak mała dziewczynka i skrzyżowała ręce na piersi.
– Możemy iść do innego klubu, gdzie indziej na pewno znajdzie się loża od ręki dla szanownej pani rozpieszczonej! – odparłam wkurzona tym, że próbuje na mnie swoich sztuczek.
– Ale Meg, to jest najmodniejszy klub w mieście i to tam chcę iść! Bez znajomości nie da rady załatwić loży VIP, Hannah mi mówiła. Jej koleżanka chciała zapłacić za nią kilka tysięcy, a i tak odeszła z kwitkiem. Proszę cię, nie bądź jędzą!
– Nie wiem, zobaczę, co da się zrobić. Zadzwonię tam i zapytam, ile to w ogóle będzie kosztowało. Przypominam ci, że jestem na stażu, a od taty na twój panieński nie wezmę ani centa – zgasiłam ją.
– No dobra, dobra, ale jeśli to załatwisz, będę twoją dłużniczką do końca życia, Meg! To nasze ostatnie wyjście razem, potem zostaną mi pieluchy i kaszki! Chcę się zabawić jak nigdy! – stwierdziła podekscytowana.
– Zrobię, co w mojej mocy – ucięłam ten drażliwy temat i ruszyłyśmy na przymiarkę mojej sukienki. Okazała się ładniejsza, niż zapamiętałam. Podkreślała moje krągłości, ale nie odsłaniała za dużo. Byłam do niej jednak faktycznie za blada, więc pojechałyśmy na opalanie natryskowe, które miało bez problemu przetrwać do ślubu. Prawie wszystko było załatwione. No właśnie, prawie. Co ja mam zrobić z tym cholernym klubem? Zadzwonić do niego czy nie? Postanowiłam, że na stronie internetowej znajdę numer do menedżera i postaram się z nim coś załatwić. Wróciłyśmy do mojego mieszkania. Tata miał odebrać Kim wieczorem, więc mogłyśmy zadzwonić do klubu.
– Dzień dobry, nazywam się Megan Donell, zamierzam urządzić w waszym klubie wieczór panieński dla siostry i chciałam zapytać, czy jest możliwość zarezerwowania loży VIP na sobotę osiemnastego maja – zaczęłam spokojnie. Kim siedziała obok i ściskała z nerwów moją dłoń.
– Witam panią, panno Donell! – przywitał się menedżer, jakby znał moje nazwisko i wiedział, z kim rozmawia. – Zaraz sprawdzę, co mogę dla pani zrobić. Proszę poczekać – powiedział uprzejmie, a w telefonie rozbrzmiała muzyczka, która miała umilić oczekiwanie.
– I co? – spytała cicho Kim, ciekawa jak dziecko w Boże Narodzenie.
– Jeszcze nic. Ma sprawdzić, poczekaj! – odpowiedziałam, machając na nią ręką.
– Jak ci się uda, to… – zaczęła Kim, ale przerwał jej menedżer klubu.
– Halo, jest pani jeszcze? – Zasłoniłam ręką usta siostry, dając jej do zrozumienia, że ma być cicho.
– Tak, tak, jestem – odezwałam się z nadzieją, że się uda.
– Na polecenie pana Ericka Evansa zarezerwowałem dla pań największą lożę w naszym klubie.
Erick mu kazał? A skąd on wiedział, że będziemy chciały lożę? Przecież dopiero wczoraj ustaliłam to z Kim. Zamurowało mnie.
– Pan Evans? – zapytałam.
– Tak, właściciel klubu. Uprzedził mnie, że może pani dzwonić w tej sprawie.
Byłam zaszokowana, ale i szczęśliwa. Myślał o mnie, ale dlaczego się nie odzywał?
– To miło z jego strony. A jaki jest koszt wieczoru w loży?
– Pan Evans pokrył już wszystkie koszty, łącznie z limuzyną, która przywiezie panie do klubu z dowolnego miejsca.
– A to dobre… – powiedziałam, patrząc na Kim. – Przepraszam, to nie do pana. W takim razie dziękuję za pomoc i informacje. Proszę pozdrowić ode mnie pana Evansa – powiedziałam i zakończyłam rozmowę. Pozdrowić pana Evansa! Donell, ale z ciebie idiotka!
– I co? – zapytała moja siostra, prawie wychodząc z siebie.
– Erick już wcześniej zarezerwował dla nas lożę, mamy wszystko za darmo, w tym limuzynę do dyspozycji na ten wieczór – wyjaśniłam, wciąż nie wierząc w to, co usłyszałam.
– Meg, kocham cię! Jesteś wielka! – Rzuciła mi się na szyję i uściskała.
– Uważaj, wariatko! – ochrzaniłam ją. – Nie ma za co – dodałam i pocałowałam ją w brzuch.
Wkrótce przyjechał tata. Kim od razu się wygadała, dokąd idziemy, i pochwaliła się, że Erick wszystko załatwił. Tata znowu zaczął wypytywać, kiedy go pozna i tak dalej, a ja nie potrafiłam mu odpowiedzieć. Nawet nie wiedziałam, czy jesteśmy jeszcze razem. Czy w ogóle kiedyś byliśmy parą? Telefon dalej milczał, ale fakt, że Erick zarezerwował lożę i limuzynę, uświadomił mi, że jednak o mnie myśli i troszczy się, by nic mi się nie stało. Na pewno nie chodziło mu tylko o dobrą zabawę Kim i koleżanek – dbał o moje szczęście. Miałam nadzieję, że pojawi się w klubie. Było już późno, więc wzięłam prysznic i poszłam spać.
Kolejny tydzień minął szybko. Erick nie dawał żadnego znaku. Pracowałam, załatwiałam z Kim ostatnie sprawy, spotkałam się z rodzicami na lunch i zanim się obejrzałam, była już sobota, dzień naszej imprezy. Erick do tej pory się nie odezwał, więc albo o mnie zapomniał, albo szykował jakąś niespodziankę, by się pogodzić. Miałam nadzieję, że chodzi o to drugie.
Poprzednią noc ja, Kim i jej siedemnaście koleżanek, które zaprosiłam na Facebooku, spędziłyśmy w domu rodziców na wstępnych przygotowaniach do imprezy. Robiłyśmy manicure, pedicure i nakręcałyśmy włosy na wałki. Jedna z koleżanek była wizażystką, więc na nią spadło zadanie pomalowania nas w dniu imprezy. Kim miała włożyć białą obcisłą mini, która podkreśliła jej coraz bardziej zaokrąglający się brzuszek – była już w piątym miesiącu.
– Wyglądam jak słoń – stwierdziła, stojąc przed lustrem.
– Daj spokój, jesteś w ciąży, Kimberly! Zobacz, jakie masz zabójcze nogi i jaki dekolt! – pocieszyła ją Hannah, jedna z druhen.
– Nie za krótka ta sukienka? – zapytał zatroskany tata, zaglądając dyskretnie do pokoju. – Cześć, dziewczyny! Ale was dużo!
– Dzień dobry, panie Donell! – odpowiedziały chórem.
– Jestem gruba, tato! – podniosła głos Kim, po czym usiadła naburmuszona na łóżko.
– Gdzie? – spytał i zaczął się śmiać.
– Tato, nie dołuj mnie jeszcze bardziej. Zobacz, wyglądam jak słonica! – rzuciła i nakryła brzuch poduszką.
– Jesteś najpiękniejszą panną młodą na całym świecie, kochanie. Robert ma ogromne szczęście, że zostaniesz jego żoną!
No tak! Dla niego zawsze będziemy najpiękniejsze i najcudowniejsze.
– Dobra, tato, nie przeszkadzaj nam w babskich przygotowaniach, mamy jeszcze dużo roboty – wtrąciłam i pocałowałam go w policzek.
– O której ma przyjechać ta wasza limuzyna? – dopytał przed wyjściem.
– O ósmej, tatku.
– Zawołam was na obiad, kiedy będzie gotowy. Mama poprosiła kucharza, żeby zrobił coś specjalnego. A ja mam butelkę cristala na dobry początek wieczoru.
– Dobrze, dobrze, ale idź już! – wygoniłam go ze śmiechem.
W końcu udało nam się przekonać Kimberly, że wygląda oszałamiająco w tej sukience, i zdecydowała się nie przebierać. Dziewczyny miały bardzo podobne czarne błyszczące minisukienki tak krótkie, że niektórym było widać majtki. Ja, jako że byłam główną druhną i świadkową, miałam włożyć wyzywającą czerwoną kreację, w której czułam się – przyznaję – nieziemsko. Wiedziałam, że kiedy Erick mnie w niej zobaczy, oszaleje. Nadal jednak milczał, więc nie miałam pewności, czy w ogóle tam będzie.
Rodzice nie pozwolili mi gotować, bo miałam zająć się Kim, a ja nie chciałam, by mama stała cały dzień w garach, więc zdecydowaliśmy się zatrudnić kucharza. Obiad był pyszny, tak się najadłam, że nie byłam pewna, czy zmieszczę się w sukienkę. Kucharz przygotował ulubione danie Kim: polędwicę wołową z opiekanymi warzywami w śmietanowo-cytrynowym sosie i marchewki glazurowane. Dziewczyny wychwalały umiejętności naszego kucharza. Powtarzały też, jakich mamy cudownych i wyluzowanych rodziców. Doskonale wiedziałam, o czym mówią – pomimo pieniędzy nasi rodzice są normalni. Ale wyluzowani nie są. Ciekawe, ile razy tata zadzwoni do nas w trakcie imprezy, by się upewnić, że wszystko jest w porządku. Po chwili odpoczynku zaczęły się wielkie przygotowania.
Wśród sztucznych rzęs, dopinek włosów, pudru i lakieru do włosów szykowałyśmy się jak na galę rozdania Oscarów. Chciałam się sama umalować, jednak Kim uznała, że nie potrafię nawet cienia do powiek nałożyć, więc nie pozostało mi nic innego, jak liczyć na Morgan. Koło siódmej byłyśmy gotowe, wszystkie wyglądałyśmy bosko i byłyśmy w bardzo imprezowych humorach. Wypiłyśmy szampana i mogłyśmy już ruszać. Limuzyna przyjechała równo o ósmej. Dziewczyny na jej widok piały z zachwytu. Długa na kilkanaście metrów, dwudziestoosobowa różowa limuzyna Lincoln. Wychodząc z domu, spojrzałam w lustro w holu. Wow. Sama się sobą zachwyciłam. Czerwona krótka sukienka wyglądała na mnie obłędnie, a pasujące do stroju czarne platformy sprawiły, że moje stosunkowo krótkie nogi wydawały się nie mieć końca. Pończochy pasowały do czarnej koronkowej bielizny, a ciemny makijaż podkreślał moje zielone oczy. Delikatnie pokręcone włosy upięłam w seksowny kok, do tego lekkie czarne bolerko i kopertówka. Wyglądałyśmy jak dziewczyny „Playboya”. Szaleństwo zaczęło się już w limuzynie, szampan lał się strumieniami. Choć Kim skazana była na soki i drinki bezalkoholowe, widać było, że bawi się świetnie. Miałam nadzieję, że nie upiję się za bardzo, bo to był wieczór mojej siostry i musiałam wszystkiego dopilnować. Kierowca włączył muzykę i ruszyłyśmy w szampańskich nastrojach. Kim rozpakowała prezenty, w których było wszystko, od jej ulubionych perfum po gadżety erotyczne i seksowną bieliznę. Miałyśmy przy tym niezły ubaw. Droga zajęła nam około półtorej godziny, więc gdy podjechałyśmy pod klub, byłam już lekko wstawiona. Przed klubem ciągnęła się kolejka. Było koło dziesiątej i impreza zaczęła się rozkręcać. Wysypałyśmy się z limuzyny, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Dziewiętnaście pięknych lasek musiało robić wrażenie! Podeszłam do stojącej przy drzwiach kobiety, by się przedstawić i wejść od razu. Selekcjoner sprawdził, czy jesteśmy na liście, i wpuścił nas do środka. Zauważyłam kilku celebrytów. Kelner zaprowadził nas do naszej loży. Na jej widok dziewczyny znowu zaczęły piszczeć i szaleć z zachwytu. Młody kelner, który miał obsługiwać nasz stolik przez całą noc, przyniósł nam drinki i przystawki. Ericka nigdzie nie widziałam. DJ zaczął grać głośniej, gdy ludzie wysypali się na parkiet. Sexy Chick Davida Guetty rozgrzało klub do czerwoności. Ruszyłyśmy na parkiet i chwilę później już na nim królowałyśmy. Kobiety patrzyły na nas z zazdrością, a faceci próbowali nam dorównać. Spojrzałam na Kim – była zachwycona, ja też nieźle się bawiłam. Gdy DJ puścił I Could Be the One, a zaraz po tym The Business Tiësta, klub oszalał. Szumiało mi w głowie, ale tańczyłam jak opętana, zapominając o wszystkich problemach. Z transu wyrwała mnie Kim, która poprosiła, bym poszła z nią do toalety. Był straszny tłok, więc musiałyśmy chwilę poczekać. Ciągle się rozglądałam, ale nigdzie nie dostrzegłam Ericka. Zaczęłam się wkurzać, bo nie wiedziałam, co o tym myśleć. Alkohol też swoje robił i zaczęłam mieć głupie myśli. Było już po północy, gdy kelner przyniósł kolejną porcję kolorowych drinków i zakąsek. Wiedziałam, że będę tego żałowała, ale wzięłam drinka i ponownie ruszyłam na parkiet, do dziewczyn. Gdy schodziłam po schodach z naszej loży, zauważyłam, że jakiś koleś się na mnie gapi. Spojrzałam na niego, a on zaczął iść w moim kierunku. Wyglądał jak model, wysoki, wysportowany. Całkiem niezły, ale daleko mu było do Ericka.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki