Zła chwila - K.N. Haner - ebook + audiobook

Zła chwila ebook

Haner K.N.

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

ON powraca.

I tym razem nie da JEJ odejść.

Moje życie nigdy nie było tak skomplikowane.

Stanęłam na czele mafijnego imperium mojego ojca.

Uciekłam od męża, który nienawidzi szantażu i zdrady, a ja dopuściłam się obu tych rzeczy.

Moje rozdarte na pół serce nie pozwalało mi trzeźwo myśleć.

Przez żal, kłamstwa i manipulacje miałam w głowie jeszcze większy mętlik.

Nie mogłam nikomu ufać, a potrzebowałam czuć się bezpiecznie.

I wtedy ON wrócił.

Wbrew wszystkiemu znowu trafiłam w jego sidła.

I chyba całkowicie oszalałam, ale dostrzegłam w nim człowieka.

Czy to jednak nie za mało, by przetrwać w piekle, które nas otaczało?

Atmosfera z dnia na dzień robiła się coraz bardziej gorąca.

Niepisane zasady tego świata były nieugięte.

Wszyscy wiedzieli, że jestem największą słabością Phixa.

I zaczęli to wykorzystywać.

Spotkaliśmy się w najbardziej nieodpowiednim miejscu i czasie, ale to ta jedna ZŁA CHWILA sprawiła, że rozpętała się prawdziwa wojna, a my stanęliśmy po dwóch stronach barykady.

Myślałam, że trzeci tom nie zaskoczy mnie bardziej niż dwa poprzednie, ale bardzo się pomyliłam. Tego nie da się opisać słowami! Czekają Was doznania, jakich się nie spodziewacie. Jestem przekonana, że długo nie zapomnicie tej historii i emocji, które zapewnia nam niesamowite pióro K.N. Haner. Gorąco polecam!

Kinga Litkowiec, autorka bestsellerowej serii Demony z Los Angeles

Wysoko ustawiona poprzeczka, którą pisarka z łatwością przeskakuje. Tą powieścią K.N. Haner udowadnia, że dla niej granice nie istnieją. Nieodkładalna, kipiącą emocjami powieść, która rozerwie Wasze serca na strzępy. Musicie to przeczytać!

K.C. Hiddenstorm, autorka bestsellerowej serii Gangsterzy

Jeżeli zastanawiasz się, co tym razem zafunduje Ci królowa dramatów, to śpieszę z odpowiedzią: Akcję szybszą, niż wystrzały z glocka, momenty, przy których wstrzymujesz oddech, jak ofiary Phixa. Między nienawiścią a miłością jest bardzo cienka granica. Wejdź do ich świata i zobacz, jak bardzo!

Natalia Zamecka, @nzamecka

K.N Haner nie zwalnia! Jeśli sądziliście, że już nic was nie zaskoczy, to byliście w błędzie! Zła chwila to jeszcze więcej emocji, kolejne zaskoczenia, gorąca namiętność, zdrada i ból, a wszystko to sprawia, że nie można się oderwać. Blaire i Phix nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa! Gorąco polecam!

Karolina Łata, @zakochana_w_romansach

Światem mafii rządzą niepisane zasady. Aby utrzymać władzę, musisz się im podporządkować, albo stracisz ją z szybkością kuli wystrzelonej z pistoletu. Blaire sądziła, że wreszcie ma wszystko pod kontrolą: wspólnika, firmę, wrogów, a przede wszystkim własnego męża. Czy aby na pewno? K.N. Haner kontynuuje podróż pełną niebezpiecznych decyzji. A że los bywa nieprzewidywalny, wystarczy jedna Zła chwila, by wszystko obróciło się w ruinę.

Magdalena Szabelska

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 265

Oceny
4,7 (315 ocen)
241
49
19
2
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karolina2580

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka czekam na ciąg dalszy historii ☺️
10
Agnes2020

Nie oderwiesz się od lektury

I to koniec? Nie no tak się nie kończy książki 🫣 dziwna ta książka jak i poprzednie główną bohaterka ma ewidentnie zaburzenia
00
agusna

Nie oderwiesz się od lektury

Dalej świetna
00
Angela2706

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
Pierocha

Nie oderwiesz się od lektury

K
00

Popularność




K.N. Haner

Zła chwila

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi bądź towarowymi ich właścicieli.

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci — żyjących obecnie lub w przeszłości — oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest czysto przypadkowe.

Opieka redakcyjna: Ewelina Burska

HELION SA

ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE

tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63

e-mail: [email protected]

WWW: http://editio.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)

Drogi Czytelniku!

Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres

http://editio.pl/user/opinie/zlachw_ebook

Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.

ISBN: 978-83-283-8324-1

Copyright © Helion S.A. 2021

Poleć książkęKup w wersji papierowejOceń książkę
Księgarnia internetowaLubię to! » nasza społeczność

PROLOG

Uciekając od mojego męża, podpisałam na siebie wyrok. I choć jego wykonanie zostało odroczone, to byłam przekonana, że prędzej czy później dosięgnie mnie ręka sprawiedliwości Phixa. Co to oznaczało? Nie miałam bladego pojęcia.

Codziennie towarzyszył mi ogromny lęk. Szantaż, jakiego się dopuściłam, dał mi naprawdę krótki czas na przygotowanie się do kolejnego spotkania. To było oczywiste, że Phix nie odpuści. Zastanawiałam się tylko, jak bardzo mnie znienawidził. I do czego może się posunąć? Okrucieństwo i manipulacja były jego wizytówką, ale moje serce było rozdarte na pół. Z jednej strony widziałam w Phixie potwora, który zabił Davida, a z drugiej nie miałam stuprocentowej pewności, że na pewno to zrobił. A nawet jeśli, to oznaczało, że zabił również mojego ojca, którego śmierć była dla mnie wybawieniem. Targały mną same sprzeczności. Serce, umysł i ciało zdecydowanie nie chciały ze sobą współpracować.

Gdy Phix był blisko, wariowałam.

Gdy był daleko, drżałam ze strachu.

I nigdy nie wiedziałam, czego dokładnie się boję.

Tego, że coś mu się stało, czy może tego, że zjawi się nagle, by mnie skrzywdzić?

Mimo strachu i miliarda obaw musiałam dalej budować swoje własne imperium. Stałam się Królową Koki i rosłam w siłę. Dzielnie pomagał mi w tym Liam, który z dnia na dzień wydawał mi się coraz bardziej bliski. Razem stawialiśmy czoła problemom, które pojawiały się na każdym kroku.

Uczyłam się od niego.

Słuchałam go.

Ufałam mu.

Może za bardzo?

Szłam przez piekło, ale nie liczyłam na to, że dojdę do raju. Ta podróż okazała się bardziej niebezpieczna, niż mi się wydawało. Otoczona demonami, chwilami błądziłam w ciemnościach, ale błękitne oczy potwora w masce mimo wszystko wskazywały mi drogę. Drogę do czyśćca, którą musiałam przebyć sama.

Mam na imię Blaire.

Nadal jestem żoną Phixa.

Mam szansę na odkupienie nie tylko samej siebie.

Wojna trwa, leje się krew, strach ogarnia mnie coraz bardziej, ale się nie poddam.

Pocałunek śmierci to dla mnie codzienność.

Pocałunek Phixa to dla mnie pieszczota.

Uzależniłam się od pocałunków…

Rozdział 1

Siedziałam w swoim prezesowskim fotelu i obserwowałam Liama, który od kilku minut drukował dokumenty potrzebne do sprzedaży domu mojego ojca. Udało nam się znaleźć kupca, a ten chciał bardzo szybko sfinalizować transakcję. To była jedyna dobra wiadomość ostatnich dni.

— Jaką cenę wynegocjowałeś? — zapytałam.

Liam spojrzał na mnie.

— Satysfakcjonującą, po odliczeniu prowizji pośrednika oraz podatków wyjdzie prawie dziesięć milionów na czysto — oznajmił, a ja nie ukrywałam zdziwienia.

— Nie sądziłam, że tyle wyciśniesz za tę zimną i paskudną „twierdzę” — przyznałam zaskoczona, choć w sumie nie wiem, czemu tak się zdziwiłam. Liam miał wysoko rozwinięte umiejętności negocjacji.

— Dobra lokalizacja, wszystko tam jest prawie nowe. W dodatku zabójstwo twojego ojca podziałało na „atrakcyjność” tego miejsca. Ten facet, który kupił dom, to jakiś wizjonerski producent, który wypytywał o to, gdzie dokładnie został zastrzelony twój ojciec. Ewidentnie go to jarało. Zapewne nakręci tam jakiś film — wyjaśnił Liam, uśmiechając się do mnie.

— Ale chyba nie o mojej rodzinie? — skrzywiłam się.

— Wątpię, by brał się za ten śliski temat. — Mrugnął do mnie. — Ale jak coś, załatwię nam wejściówki na premierę — dodał, rozbawiony moją miną.

— To nie jest śmieszne — burknęłam.

— Musisz trochę wyluzować, bo stres zjada cię od środka — powiedział z troską w głosie.

— Wiem, że masz rację, ale… — westchnęłam ciężko. — Boję się, mam dziwne sny, ciągle towarzyszy mi niepokój. Mam wrażenie, że…

— …że Phix wróci? — Liam mi przerwał, a następnie odłożył plik dokumentów na drukarkę i podszedł do mnie.

— Wiem, że wróci… Oboje to wiemy. — Spojrzałam na niego niepewnie. — I nie wiem, co wtedy będzie. — Wyprostowałam się w fotelu.

— Właśnie dlatego namawiam cię do powrotu do twojego domu. Moi ludzie wszystko tam sprawdzili, dom został oczyszczony ze wszelkich urządzeń, a ja dopilnowałem, by nowy sprzęt był tylko w naszych rękach. W hotelu nie mam aż takich możliwości.

— Przecież wiesz, że Phix, jeśli tylko będzie chciał, to znajdzie sposób, by się u mnie zjawić. Jest dwa kroki przed nami.

— Owszem, ale przecież to ty go zostawiłaś. Zaszantażowałaś go, więc uważam, że na razie da ci spokój. Przestraszył się, że wszystkim zdradzisz jego tożsamość. Zapewne sam to zrobi, ale na swoich zasadach. Do tego czasu powinnaś być spokojna.

— Spokojna? — parsknęłam. — Ja myślę, że go wkurwiłam tym szantażem i że znowu będzie mnie gnębił.

— Ostatnim razem tak cię gnębił, że lądowaliście w łóżku raz za razem… — Liam wywrócił oczami, a ja zmierzyłam go wzrokiem.

— To syndrom sztokholmski — broniłam się słabo.

— Może kiedyś, ale na pewno nie teraz. Czujesz coś do niego i pragniesz go, nie próbuj oszukiwać samej siebie.

— Nic nie poradzę, że jest przystojny. — Próbowałam być poważna, ale Liam mnie rozśmieszył. — Nie patrz tak na mnie! — dodałam, zakrywając twarz dłońmi.

— Jak? — Mężczyzna spojrzał na mnie tak, że… No właśnie. Tak, że nie wiedziałam, co o tym myśleć.

— Nieważne — westchnęłam. — Miałeś mi powiedzieć, co z tą ostatnią dostawą. Skąd to opóźnienie? — Zmieniłam temat.

Kilka dni temu dostaliśmy informację o opóźnieniu jednego transportu z Kolumbii, a to nie były dobre wieści. Klienci czekali, a każdy kolejny poślizg stawiał nas w złym świetle.

— Jeszcze to sprawdzam, ale wychodzi na to, że albo towar zaginął, albo ktoś najnormalniej w świecie nas okradł.

— Ktoś ukradł kontener koki? — zapytałam zaskoczona. — To nie paczka zapałek, że może zaginąć. Masz to ustalić, natychmiast — dodałam poważnie.

— Lubię, gdy przypominasz sobie, że to ty jesteś tu szefem. — Liam znowu spojrzał na mnie w ten dziwny sposób. — Dziś wszystkiego się dowiem i zdam ci raport. Obawiam się jednak, że naprawdę ktoś przejął transport. Co wtedy?

— Wtedy ustalisz, kto to zrobił, znajdziesz go, odzyskasz towar, a tamci popamiętają, że z nami zadarli — rzuciłam żartobliwie, bo to przecież było „takie” oczywiste i proste.

— Jasne jak słońce. — Liam się uśmiechnął.

— A teraz chciałabym w spokoju przejrzeć te dokumenty — oznajmiłam, pokazując, by podał mi umowę sprzedaży domu.

— Skończę i zostawię ci egzemplarz. Wszystkie uwagi zaznacz na czerwono. Mamy czas do jutra, by to sfinalizować.

— Okej.

Czekałam chwilę, aż w końcu zostałam sama. Ostatnio najlepiej czułam się w samotności, choć wtedy towarzyszył mi największy lęk. To było irracjonalne. Każde powiadomienie w telefonie przyprawiało mnie o skurcze brzucha, a z drugiej strony brak wiadomości od… od wiadomo kogo, był boleśnie rozczarowujący. Na co ja liczyłam? Przecież znałam prawdę. To Phix zabił Davida, a tego nie byłam w stanie mu wybaczyć. Miał umowę z Masonem, był na jego usługach i knuł z nim przeciwko mnie. „Przyjaźnił” się z facetem, który mnie skrzywdził, który wydał wyrok na mojego ojca i na Davida. Możliwe, że i na mnie, ale… tego nie byłam pewna. I to najbardziej zaprzątało mi głowę. Czy Phix byłby w stanie mnie zabić? Liam wprost mi to sugerował, ale ja… ja czułam coś innego. Same sprzeczności, które sprawiały, że gubiłam się w burzy własnych myśli i problemów.

Późnym wieczorem wróciłam do hotelu. Liama nie było, a wtedy nigdy nie mogłam zasnąć. Jego obecność, chociażby za drzwiami, dawała mi nieco większe poczucie bezpieczeństwa. Zadzwoniłam do niego, by zapytać, o której wróci, ale tak naprawdę chciałam się upewnić, że nic mu nie jest. Każdego dnia zamartwiałam się, że ktoś go postrzeli, porwie, zamorduje. Wydawało mi się, że Liam jest jedyną osobą, która mi została, i najbardziej na świecie bałam się go stracić, bo wtedy byłabym zupełnie sama.

— Czuję się jak za młodzieńczych lat, gdy moja matka wydzwaniała i pytała, o której będę w domu — usłyszałam wesoły głos Liama, który właśnie odebrał telefon.

— Naprawdę aż tak często do ciebie dzwonię? — zapytałam, krzywiąc się lekko.

— Jakiś milion razy dziennie, ale to miłe, że się martwisz — przyznał, a ja westchnęłam.

To było aż tak oczywiste, że się martwiłam? Nigdy mu tego nie powiedziałam.

— Nie schlebiaj sobie — próbowałam obrócić to w żart. — Sprawdziłeś te kontenery? — Sprytnie zmieniłam temat.

— Tak, i nie mam dobrych wieści, ale o tym opowiem ci, jak wrócę. Będę za jakieś pół godziny — odpowiedział.

— Posłaniec ze złą nowiną nie jest tu mile widziany — bąknęłam.

— Nie masz wyjścia. Musimy ustalić, co robić, Blaire. — Głos Liama zabrzmiał poważnie.

Od razu dotarło do mnie, że to nie były żarty.

— Okej, czekam — odpowiedziałam i się rozłączyłam.

Z góry wiedziałam, że najpewniej ktoś przejął transport. To było po prostu oczywiste. Zastanawiałam się jednak, kto był na tyle głupi, bo na pewno nie odważny. Wszyscy uważali mnie za żonę Phixa, a każdy wiedział, czym trudnił się mój „mąż”. Ten cały popierdolony półświatek jeszcze nie wiedział, że pogoniłam swojego lubego i nie miałam z nim już nic wspólnego. Sprzedaż jego udziałów w firmie Liamowi też odbyła się po cichu. Dokumenty widzieli tylko nasi i Phixa prawnicy. W firmie nikt o tym nie wiedział. Miałam nad sobą niewidzialny immunitet, który chronił mnie przed każdym — oprócz Phixa. A przynajmniej tak mi się wydawało. Marzyłam o zemście, ale jednocześnie przerażał mnie fakt, że miałabym się mu narazić. Te wszystkie niepisane reguły sprawiały, że chwilami traciłam orientację. Z jednej strony status żony mnie chronił, a z drugiej na pewno mogłam stać się łatwym celem dla ludzi, których nie chciałam znać. Zastanawiałam się, co jeszcze może się stać, bo czułam, że kradzież naszego towaru była tylko początkiem kłopotów.

***

— Okradli nas. — To były pierwsze słowa Liama, które skierował do mnie po powrocie do hotelu. — Kurwa, rozumiesz?! Jebani Gruzini zajebali nam kontener koki! — Mężczyzna grzmiał i ciskał gromami.

— Czemu aż tak cię to wkurwiło? — zapytałam, widząc jego spiętą z nerwów twarz.

— Bo nigdy nie było z nimi problemów. Nie wiem, co tam się odjebało, ale to grubsza sprawa. Gruzini nie handlują koką, ich interesuje tylko broń, więc to jakaś jebana prowokacja. — Próbował mi nakreślić sytuację.

— Konsultowałeś to z kimś?

— Nie, jesteś pierwsza.

— I co robimy? Klientów nie obchodzi, że nie mamy towaru.

— To najmniejszy problem. Jeśli ktoś się dowie, że nas okradli, to będzie gorzej, bo każdy uzna, że to takie proste. Rozumiesz? Do tej pory nikt nigdy nie śmiał tknąć towaru twojego ojca.

— Jego szanowali, mnie mają za…

— Przestań! — warknął na mnie Liam i rzucił mi ostre spojrzenie. — To prowokacja, a ja dowiem się, o co chodzi. Daj mi dwa dni.

— Rób, co musisz, co uważasz za słuszne. — Dałam mu wolną rękę.

— Dobrze, ale nie wykluczam, że będziemy musieli się z nimi spotkać. To ryzykowne, potrzebuję więcej ludzi. Muszę mieć twoją zgodę na podejmowanie takich działań.

— Więcej ludzi, więcej broni? — dopytałam.

— Tak, musisz zwiększyć środki na ochronę.

— Liam, naprawdę, masz moją pełną zgodę. Tobie jedynemu ufam i wierzę, że wiesz, co robisz. — Podeszłam do niego. — Jeśli będzie trzeba, to spotkam się z nimi. Będę twarda i powiem to, co mi każesz. Nie będę się wychylać ani strugać chojraczki.

— Jesteś bardziej odważna, niż ci się wydaje, ale cieszę się, że masz zamiar mnie słuchać. — Twarz Liama złagodniała, a w oczach zamiast gromów dostrzegłam iskry.

— A co mi zostało? Sama zginęłabym w tym świecie — przyznałam szczerze i przysiadłam na łóżku.

— Damy sobie radę. — Liam usiadł obok i zerknął na mnie. — Jadłaś już?

— Nie, jak zwykle czekałam na ciebie.

— Okej, to może zejdziemy do restauracji? Mam ochotę na smażone kalmary.

— Chętnie. Dasz mi kilka minut, bym się ogarnęła? — poprosiłam.

— Jasne, ja też wezmę szybki prysznic. Przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut, okej? — zaproponował.

— Okej. — Uśmiechnęłam się, wstałam i ruszyłam do łazienki.

Liam odprowadził mnie wzrokiem, tuż przy drzwiach zerknęłam na niego.

— Co? — zapytałam, bo gapił się dziwnie.

— Załóż coś ładnego. Dziś wieczorem będziemy udawać, że wszystko gra. Ja też się wystroję — zasugerował zadowolony.

— Wystroisz się? — Zaśmiałam się. — No dobra, włożę coś ekstra! — Mrugnęłam do niego żartobliwie i zniknęłam za drzwiami łazienki.

Miałam w garderobie kilka sukienek na specjalne okazje, a skoro dziś mieliśmy udawać, że wszystko jest w porządku, uznałam, że to odpowiednia okazja, by poczuć się seksownie i pięknie.

Rozdział 2

Kończyłam się malować, gdy usłyszałam pukanie. Liam nie czekał jednak na odpowiedź, tylko uchylił drzwi i wszedł do mojego pokoju. Wyjrzałam z łazienki i spojrzałam na niego.

— Usłyszałeś, że możesz wejść? — zapytałam nieco zirytowana. Od razu miałam w głowie wizje, że przecież mogłam być naga, a on wszedł tak bez pozwolenia.

— Wszedłem z automatu, przepraszam. — Nasze spojrzenia się spotkały. — Przecież wiesz, że nie musisz się mnie obawiać — dodał, widząc moją minę.

Zastanawiałam się, co dokładnie zobaczył w moich oczach. Strach, a może niepewność? Sama nie byłam pewna.

— Wiem, ale nie chcę, byś wchodził tak bez pytania. Musisz to uszanować.

— Szanuję. — Liam kiwnął glową. — Naprawdę przepraszam. — Zmierzył mnie od stóp po głowę. — Jesteś już gotowa? — zapytał.

— Tak, właściwie to jestem — odpowiedziałam i ostatnim ruchem poprawiłam błyszczyk na ustach.

Włosy zostawiłam rozpuszczone. W czarnej dopasowanej sukience na cienkich ramiączkach czułam się dobrze, a wysokie szpilki dodawały mi pewności siebie.

— Zarezerwowałem prywatny stolik w oddzielnej sali, więc będziemy mieli swobodę i nikt nam nie będzie przeszkadzał.

— Chyba tęsknię za normalnością — westchnęłam.

— To znaczy? — Liam przyglądał mi się uważnie.

— To głupie, bo przecież nigdy tak naprawdę nie miałam normalnego życia.

— Ale co masz na myśli?

— Nie wiem… Chociażby to, że mimo wszystko kiedyś mogłam iść do restauracji i usiąść wśród ludzi, a nie w prywatnej sali. Mogłam iść na zakupy, a ochrona starała się nie pokazywać mi na oczy. Teraz chodzicie za mną krok w krok, a pod drzwiami zawsze ktoś jest.

— Takie są uroki życie w tym bagnie — stwierdził wprost Liam. — Wizja dużych pieniędzy nie pociesza cię choć odrobinę? — zapytał.

— Często o tym myślę i chyba wolałabym być biedna, ale mieć normalne życie i nie znać tego świata, w którym tkwię teraz — przyznałam.

— Każdy tak gada, a gdy nie ma grosza przy duszy, to marzy o fortunie i jest w stanie zrobić dla niej bardzo wiele. — Liam przewrócił oczami. — A każdy, kto ma pieniądze, łudzi się, że bez nich byłby szczęśliwy i spokojny.

— Ale przecież są normalni ludzie, którzy nie klepią biedy, a nie są powiązani z mafią.

— I myślisz, że tacy ludzie nie mają problemów? Mają kredyty, stresuje ich praca w korporacji, wkurwiają ich szef i podatki, żony ich zdradzają, bo poświęcają im za mało czasu…

— Zdrada jest wszędzie — przerwałam mu. — Nieważne, kim jesteś, zawsze znajdzie się jakaś pokusa.

— Twoją pokusą był David, a teraz jest nią Phix. Tego pierwszego już nie ma, więc o jeden problem mniej — stwierdził, zaskakując mnie tymi słowami.

— Nie mów tak. Ja koch…

— Kochałaś Davida? — Teraz to on mi przerwał. W dodatku patrzył na mnie z litością.

— Tak mi się wydawało.

— No właśnie, wydawało ci się, Blaire. To, co czujesz do Phixa, to też nie jest miłość. Mówiłem ci już o tym. Jeśli masz zamiar szukać miłości, to nie w tym życiu, nie w tym świecie.

— Pozwól, że sama o tym zadecyduję — podniosłam głos.

Wkurwiało mnie to jego gadanie. Po części na pewno miał rację, ale to, co czułam… On nie miał o tym pojęcia. I to wcale nie była prawda, że w naszym świecie nie było miejsca na miłość. Może było o nią trudniej, ale ona istniała. Zawsze. I każdy z nas o niej marzył, choć większość na nią nie zasługiwała.

— Skończmy tę rozmowę, bo zaraz odechce ci się jeść — podsumował, próbując ugłaskać mnie swoim zadziornym uśmiechem.

— Już mi się odechciało… — odpowiedziałam, a Liam się zaśmiał i podszedł do mnie.

— To chociaż mi potowarzyszysz, bo ja jestem okrutnie głodny. — Objął mnie ramieniem i razem ruszyliśmy do drzwi.

***

Podczas kolacji prawie się nie odzywałam. Nie miałam humoru ani nastroju, a starania Liama na nic się zdały. Wiedział, że mnie zirytował, bo przez jego gadanie ciągle myślałam nie tylko o Davidzie, ale również Phixie. Byłam tak skołowana, że nie wiedziałam, czy za nim tęsknię, czy się go boję. W dodatku z moim organizmem działo się coś dziwnego. Czułam się tak, jakbym miała dostać miesiączki, ale przecież mój zastrzyk antykoncepcyjny powinien jeszcze działać. Pomyślałam, że muszę wybrać się do lekarza i to sprawdzić.

— Może już wystarczy? — zasugerował Liam, gdy chciałam dolać sobie wina.

Spojrzałam na prawie pustą butelkę, ale było we mnie tyle jakiejś dziwnej złości, że nie potrafiłam wyluzować.

— Ja ci nie wypominam, że jesz drugi talerz makaronu — burknęłam.

— Jem, bo mi smakuje, a ty pijesz, bo masz zły nastrój — stwierdził Liam.

— I co z tego? Mam zły nastrój przez ciebie.

— Całą kolację próbowałem ci go poprawić.

— Najpierw warto się zastanowić, co się mówi, by potem nie musieć próbować poprawiać komuś nastroju. Wiesz, przez co przeszłam, że nie jest mi łatwo, a dobijasz mnie takim gadaniem o Davidzie i Phixie. Masz w tym jakiś ukryty cel? — zapytałam wprost.

Liam spojrzał mi prosto w oczy.

— Tak myślisz? Że mówię o tym, bo mam jakieś nieczyste intencje?

— Nie wiem, dlatego pytam. Zaufałam ci, ale chwilami mam wątpliwości, czy słusznie. Phix tak łatwo dał mi odejść, sprzedał ci swoje udziały w firmie, czy to nie jest dziwne? — zasugerowałam.

Myślałam o tym codziennie. No bo co, jeśli oni mieli jakiś układ? Niczego już nie byłam pewna.

Mężczyzna zaśmiał się szyderczo, a następnie poprawił na krześle. W emocjach czekałam na jego reakcję, na to, co powie i jak się zachowa. To mogło mi wiele wyjaśnić.

— Szukasz spisku tam, gdzie go nie ma, moja droga. Chciałem cię chronić przed Phixem, ale to ty pchałaś się w jego ramiona. Wiesz, kim on jest. Oprócz tego, że morduje z zimną krwią, to jeszcze jest mistrzem manipulacji. I ciebie bardzo łatwo omotał. Dlatego teraz masz w głowie taki mętlik. Gdybym chciał, to już dawno zabrałbym ci firmę i zrobił z ciebie dziwkę, tak jak twój ojciec. Gdy cię znaleźli, byłaś słaba i zagubiona, a ja mogłem to wykorzystać. Zrobiłem to? Nie. Pomogłem ci. Chciałem, byś przejęła firmę, nie zrobiłem niczego, by ci zaszkodzić, a ty wyjeżdżasz mi tutaj z takimi, kurwa, oskarżeniami.

— Przecież nie robisz tego dla mnie — odparowałam.

Żołądek zacisnął mi się w supeł po jego słowach.

— Nie? A, kurwa mać, dla kogo? Tylko dla kasy? Owszem, ale jej i tak mam pod dostatkiem. I jeśli chcesz zapytać, dlaczego ci pomagam, to odpowiem: nie wiem, po prostu. Latami widziałem, co robił twój ojciec, może to z poczucia winy, że nie reagowałem i ci nie pomogłem? Myśl, co chcesz, ale jeśli jeszcze raz zarzucisz mi, że knuję przeciwko tobie, to zostaniesz sama.

— A teraz mnie szantażujesz. Nie musisz mi pomagać. Droga wolna! — warknęłam i gwałtownie wstałam.

Och, kurwa. Jak ja miałam tego wszystkiego dość. Ten stres i cała reszta mnie wykańczały.

— Blaire… — Liam również wstał.

— Weź sobie firmę, rządź tym wszystkim, babraj się w tym gównie, w dragach, a mnie zostaw w spokoju. Nie chcę tego, nie potrzebuję pieniędzy. Wyjadę i nikt mnie nie znajdzie.

— Znajdą cię. Wszędzie. — Spojrzał na mnie ze smutkiem. — Nie uciekniesz od tego — dodał i podszedł do mnie. — Nie możesz się teraz wycofać. Zaczynasz budować swoją pozycję, nie uginaj się. Spróbuj być silna.

Zamilkłam na chwilę.

— Potrzebuję wsparcia — wydusiłam z siebie.

— Wsparcie to nie jest głaskanie po główce. Muszę być z tobą szczery, czasami brutalnie, bo wtedy uświadamiasz sobie najwięcej. Masz złamane serce i duszę, widzę to. Kurwa, Blaire, przecież codziennie to widzę. Nocami pilnuję twojej sypialni, słyszę, jak płaczesz, krzyczysz przez sen, rzucasz się, gdy masz koszmary. Nawet nie wiesz, że czasami wchodzę i siadam na łóżku, byś czuła czyjąś obecność. I nie chcę, byś myślała, że to litość, ale nie potrafię inaczej. Spotkało cię wiele złego, a ja jestem tego częścią. I musisz pozwolić mi odkupić moje winy. To działa w obie strony. Ja pomagam tobie, a ty mnie i…

— To wszystko brzmi tak ładnie i tak prosto, ale wcale takie nie jest, Liam — westchnęłam, przerywając jego słowotok. — Ja po prostu chciałabym zapomnieć, ale wiem, że to nigdy się nie uda. Każdy dzień przypomina mi o tym, kim byłam dla swojego ojca. Wszyscy jeszcze długo będą o tym pamiętać i tak mnie traktować. Kim mam się stać, by to się zmieniło? Ma się polać krew? Jak mam pokazać swoją siłę? Wszyscy wiemy, jak pokazuje się władzę w tym świecie. A ja brzydzę się przemocą i przeraża mnie to, na czym zbudowane są te wszystkie pojebane zasady. Chciałabym to…

— Nie próbuj zbawić świata, Blaire. To się nie uda. — Liam jak zwykle sprowadził mnie na ziemię. — Nie zmienisz tych reguł. Możesz próbować, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto zrobi po staremu, i to jemu się uda, a nie tobie. A zabijanie wrogów nie jest takie przerażające, jak ci się wydaje. — Nagle stanął za mną i nachylił się, by szeptać mi do ucha. — Wyobraź sobie, że możesz strzelić w łeb tym wszystkim skurwielom, którzy cię skrzywdzili. Że są skazani na twoją łaskę, że błagają cię o litość, mają mokre ze strachu gacie i trzęsą się jak małe bezbronne pieski. W obliczu śmierci niewielu pozostaje twardzielami. Pomyśl, że możesz im zrobić to, co oni zrobili tobie. Że mogą poczuć to, co ty czułaś. Twój ból, twój strach. Że będą krzyczeć, tak jak ty krzyczałaś. Oni nie mieli dla ciebie litości. Ty byś ją miała?

Gdy skończył mówić, uświadomiłam sobie, że cała drżę. Liam położył dłonie na moich ramionach i ścisnął mocno, a ja aż jęknęłam. To było bardziej pojebane, niż mi się wydawało, bo nagle dotarło do mnie, że drżę nie ze strachu, ale z ekscytacji i podniecenia. Mój oddech rwał się z piersi, a serce waliło jak szalone.

— Nie, nie miałabym litości — wydusiłam z siebie, zaciskając pięści.

Czułam łzy pod powiekami, a jednocześnie wszystko we mnie pulsowało.

— I właśnie to jest twoja siła, Blaire. To, co w tobie siedzi, co przeżyłaś, sprawi, że wygrasz tę wojnę, bo przetrwałaś. Nie poddałaś się, a teraz jest w tobie tyle gniewu i bólu, że z łatwością przemienisz je w sukces. A ci wszyscy skurwiele pożałują, że…

— Przestań… — przerwałam mu stanowczo.

Łapałam oddech za oddechem. Liam zamilkł, ale odwrócił mnie przodem do siebie. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho, a potem ujął moją brodę, bym na niego spojrzała.

— Już lepiej? — zapytał z lekkim uśmiechem.

Ogarnęło mnie tak przedziwne uczucie, że nie wiedziałam, co zrobić. Byłam autentycznie roztrzęsiona, ale i podniecona. Nie umiałam tego wyjaśnić.

— Wrócę do pokoju — wydusiłam z siebie i zrobiłam krok w tył. Spojrzałam na stół, a potem znowu na Liama. W jego oczach czaił się jakiś mrok albo… iskra. Same sprzeczności.

— Dokończmy kolację — zaproponował jak gdyby nigdy nic.

— Nie, nie mam ochoty. Dobranoc — odpowiedziałam stanowczo i ruszyłam do wyjścia.

Musiałam jak najszybciej zostać sama.

Musiałam jak najszybciej oddalić się od Liama, bo… bo wydawało mi się, że… Nie, to przecież niemożliwe, by chciał mnie pocałować. Źle odczytałam jego zachowanie i intencje. To na pewno nie było to.

Na pewno.

Na pewno?

Rozdział 3

Wyszłam z restauracji i wbrew wszystkiemu postanowiłam zrobić sobie mały spacer. Potrzebowałam zaczerpnąć świeżego powietrza. Wykorzystałam nieobecność ochrony, bo na kolację poszliśmy z Liamem sami. Dotarłam do lobby hotelu, a następnie udałam się na zewnątrz. Była ciepła noc, a Los Angeles tak naprawdę dopiero zaczynało żyć. Ludzie pędzili na spotkania, kolacje, randki, imprezy. Ja nigdy tego nie doświadczyłam. Moje spotkania miały charakter jedynie biznesowy lub… wiadomo jaki. Nie miałam też grupki znajomych, z którymi mogłam wyskoczyć do klubu. Nigdy nie randkowałam. I ogarnęło mnie tak cholernie dołujące poczucie beznadziejności, że przez moment nie miałam pojęcia, co zrobić. Stanęłam na środku chodnika i rozejrzałam się wkoło. Zewsząd atakowały mnie dźwięki, neony reklam i bilbordów wręcz oślepiały. W pierwszej chwili sparaliżowało mnie. Nie mogłam się ruszyć, ale nagle dostrzegłam w tłumie znajomą twarz, i albo mi się wydawało, albo naprawdę zobaczyłam Phixa. Mężczyzna odwrócił się jednak i zaczął iść w przeciwnym kierunku. Bez namysłu ruszyłam za nim. To było jak trans. W głowie mi huczało, a wszystko wokół było jakby rozmazane. Widziałam tylko czubek głowy tego faceta, a gdy założył kaptur, byłam wręcz przekonana, że to Phix. Krzyknęłam za nim, ale nie zareagował. Przyśpieszyłam kroku, nie zwracając uwagi na ruch uliczny. Dotarłam do przejścia dla pieszych, jednak mężczyzna już był po drugiej stronie, a światło zmieniło się na czerwone. Weszłam na jezdnię, by przebiec, ale sekundę później poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Liama.

— Co ty wyprawiasz?! — warknął na mnie i przyciągnął do siebie.

Spojrzałam jeszcze w stronę, gdzie był mężczyzna, ale ten zniknął w tłumie.

— Blaire, mówię do ciebie! — Liam potrząsnął mną, bym wróciła na ziemię.

— Widziałam Phixa… — wydusiłam z siebie.

— Za dużo wypiłaś, wracajmy do hotelu — zgasił mnie szybko.

Miałam wrażenie, że w ogóle nie zareagował na moje słowa. Pociągnął mnie za sobą, nie zwracając uwagi na to, że nie chciałam z nim iść. Afera na ulicy nie była mi jednak potrzebna, więc odpuściłam. Dotarliśmy do hotelu, a tam od razu poszłam do swojej sypialni. Liam doskonale wiedział, że nie mam ochoty z nim rozmawiać, więc dał mi spokój. Przed oczami cały czas miałam mężczyznę, którego widziałam na ulicy. Czy to możliwe, że to był Phix? A może moja wyobraźnia płatała mi figle, bo wypiłam za dużo wina?

***

Rano obudził mnie kac, co było wystarczającym dowodem, że faktycznie wypiłam za dużo. Nie miałam ochoty wstawać, ale musiałam jechać do firmy. W dodatku nie mogłam dać satysfakcji Liamowi, który już wczoraj wiedział, że rano będę się fatalnie czuła. Nie dałam tego po sobie poznać. Wzięłam chłodny prysznic, nałożyłam pod oczy odrobinę więcej korektora, a na policzki różu, by wyglądać świeżo i promiennie. Ratowały mnie też okulary przeciwsłoneczne. Co z tego, skoro jadąc windą, myślałam, że zaraz zwymiotuję. Całą drogę do firmy się nie odzywałam, ale tylko po to, by skupić się na oddychaniu i opanowaniu rewolucji w żołądku. Dotarłam do swojego biura, usiadłam w fotelu. Zamknęłam oczy i długą chwilę czekałam, aż przestanie kręcić mi się w głowie. Niestety, organizm się zbuntował, a moją ofiarą padł kosz na śmieci, który stał tuż obok biurka. Siedziałam na fotelu z głową w koszu i klęłam siebie w myślach. Chyba nigdy wcześniej nie wymiotowałam po alkoholu. Przez chwilę myślałam, że zaraz umrę, ale gdy już skończyłam, odstawiłam kosz i doczłapałam do łazienki, gdzie obmyłam twarz, zrobiło mi się lepiej.

— Zamówiłem dla ciebie kroplówkę witaminową — usłyszałam głos Liama, który stanął w drzwiach łazienki.

— Dziękuję — odpowiedziałam i spojrzałam na niego. Liam wyglądał dobrze w garniturze i koszuli, bez krawata. — Miałeś rację, za dużo wczoraj wypiłam — przyznałam.

— Może odwołam dzisiejsze spotkania, skoro źle się czujesz? — zapytał i wszedł do środka.

Dobrze, że nie miał tego tonu z cyklu „a nie mówiłem”, bo chyba bym go udusiła.

— Nie, dam radę. Kroplówka postawi mnie na nogi.

— Na pewno?

— Tak. O której mam pierwsze spotkanie? — zapytałam.

— O drugiej, ale mogę załatwić to sam.

— Do tej pory będę jak nowo narodzona. — Wymusiłam uśmiech. — Dowiedziałeś się czegoś więcej o tych, co ukradli nam transport? — dodałam.

— Od rana czekam na informacje. Od razu do ciebie przyjdę, gdy będę wiedział coś nowego.

— Dobrze. Dasz mi chwilę? Muszę tu jeszcze posiedzieć — poprosiłam, a mężczyzna jedynie skinął głową i wyszedł.

Po kilku minutach wyszłam z łazienki, a Liam przyprowadził lekarza, który podłączył mi kroplówkę. Poczułam się po niej o niebo lepiej i byłam gotowa na intensywny dzień pracy. Odbyłam trzy spotkania z inwestorami. I pierwszy raz poczułam, że niektórzy zaczęli traktować mnie poważnie. To było zaskakujące, ale potwierdzało słowa Liama. Budowałam swoją pozycję i nie mogłam odpuścić. Ostatnie ze spotkań zakończyło się przed siedemnastą, a chwilę po tym, jak wróciłam do biura, przyszedł do mnie Liam. Od razu wiedziałam, że dostał informacje o naszym ukradzionym towarze.

— Tak jak myślałem, Gruzini chcą się spotkać i porozmawiać. Z tobą — oznajmił.

— Próbują nas szantażować? Spotkaj się z nami albo nie oddamy ci twoich zabawek? — Wywróciłam oczami.

Może nie znałam się na tym „biznesie” za dobrze i za krótko w nim siedziałam, ale to było naprawdę dziwne posunięcie.

— Dlatego odradzam ci to spotkanie.

— No dobrze, odradzasz, a co z towarem? Sam mówiłeś, że to źle wpłynie na naszą pozycję. Każdy uzna, że łatwo nas okraść.

— Wiem, dlatego musimy to jeszcze przemyśleć. Mój informator nie potrafił ustalić, o co im chodzi. Może chodzić o ciebie albo o twojego ojca, a może o Phixa? Chuj ich wie, ale to zbyt ryzykowne.

— Kto jest ich szefem? — zapytałam.

— Revaz Mikadze, chyba nie miałaś okazji go spotkać. A czemu pytasz?

— Skoro nie miałam z nim do czynienia, to zawsze jakiś plus. Bałam się, że to ktoś, kto mnie skrzywdził, bo wtedy miałby nad nami przewagę. W takim wypadku może jednak warto zaryzykować? Dasz mi ochronę, będę miała przy sobie broń i w razie czego…

— Blaire, przecież ty nie potrafisz strzelać. — Liam spojrzał na mnie z litością.

— To mnie nauczysz. Muszę umieć się bronić, powinnam mieć broń i powinnam umieć się nią posługiwać. Nie uważasz? — zasugerowałam. Liam zamilkł, ale w jego oczach dostrzegłam coś na wzór podziwu. — Znowu ci zaimponowałam? — zaśmiałam się.

— Owszem. Zaskakujesz mnie na każdym kroku. Nie sądziłem, że będziesz chciała nauczyć się strzelać, ale fakt, to dobry pomysł. Dam ci kilku najlepszych ludzi, oni cię nauczą, a potem spotkasz się z Mikadze. Ale Blaire, musisz pamiętać, że to nie jest jak w filmie. Ty jako kobieta nie będziesz miała szans z mężczyzną. Tu nie ma chwili na zawahanie. Jeśli poczujesz, że coś jest nie tak, musisz od razu strzelać, nie wdawać się w dyskusję, bo jeśli on zaatakuje pierwszy, to po tobie. Analizowałem to wszystko, mogą nie chcieć cię zabić, bo jesteś zbyt cenna. Mogą próbować cię porwać, a zapewne nie chciałabyś wpaść w ich ręce. — Jego słowa jak zwykle były szczere.

— Zbierz, kogo trzeba, najlepszych ludzi. Przygotujecie mnie, będziecie ochraniać z bezpiecznej odległości. Musimy po prostu zaryzykować, bo jeśli stracimy to, co do tej pory udało nam się wypracować, to będziemy w czarnej dupie. Widziałeś, jak mnie dziś potraktował ten Australijczyk. Nie możemy tego zaprzepaścić.

Liam się uśmiechnął.

— Potraktował cię jak poważnego partnera biznesowego. Szczerze? Też mnie to zaskoczyło, ale to tylko świadczy o twojej sile, o której ciągle ci powtarzam, a ty w nią nie wierzysz.

— Zaczynam wierzyć. — Spojrzałam mu w oczy. — I chcę umacniać swoją pozycję. Jeśli mam dla przykładu zabić Gruzina, zrobię to. Naprawdę jestem na to gotowa — powiedziałam, a Liam pokręcił głową.

— Jeszcze nie jesteś, ale zajmę się tym, by cię przygotować — obiecał. — A co do wczoraj, to powinienem cię przeprosić — dodał nagle.

Wyprostowałam się.

— Dlaczego tak uważasz?

— Bo doskonale wiem, że trudno ci komuś zaufać. Poczułem się za pewnie i pozwoliłem sobie na zbyt wiele szczerości, która cię zraniła. Oboje wiemy, że chwilami pewne rzeczy lepiej zachować dla siebie.

— Zależy mi na twojej szczerości, ale uwagi o Davidzie i twoja ocena moich uczuć do niego, i…

— Wiem, Blaire. — Liam mi przerwał. — Nie będę się więcej bawił w twojego psychoterapeutę — dodał, mrugając do mnie.

— Ja też obiecuję nie wymyślać kolejnych teorii spiskowych o tobie, Phixie czy kimkolwiek.

— W naszym świecie teorie spiskowe to w sumie nic nowego, ale fakt, ty masz naprawdę bujną wyobraźnię.

Oboje się roześmialiśmy.