9,99 zł
Lara Gray prowadziła rozrywkowy tryb życia, jednak w głębi duszy czekała na prawdziwą miłość. Wydawało jej się, że to jej szef będzie tym jedynym. Wyjeżdża z nim na weekend do Rzymu, ale szybko okazuje się, że to pomyłka. Gdy załamana przemierza ulice Rzymu, poznaje przystojnego Włocha Raoula Di Vittorio. Spędza z nim noc, a rano Raoul się jej oświadcza…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 142
Tłumaczenie: Natalia Wiśniewska
Kiedy Sergio Di Vittorio pojawił się w kasynie, stłoczeni na sali ludzie zaczęli szeptać między sobą, zerkając na niego. Za podstarzałym arystokratą podążała para mężczyzn, podczas gdy dwóch kolejnych członków jego świty pełniło straż przy wejściu.
Ze swojego miejsca przy marmurowym filarze Raoul uśmiechnął się cynicznie, nie odrywając oczu od swego dostojnego dziadka. Kątem oka widział jednak faceta w średnim wieku, z oczami płonącymi dziko z ekscytacji, który lada moment miał stracić kolejną dużą kwotę w grze w ruletkę. Przypominał samochód pędzący na zderzenie czołowe. Pozostawało tylko pytanie, ile niewinnych osób padnie jego ofiarą.
Raoul spojrzał na szklankę z brandy, którą ściskał w dłoniach, ignorując nieszczęsnego gracza. Wyprostował się odrobinę, kiedy poczuł na sobie wzrok dziadka, który dawniej często strofował go za zgarbioną sylwetkę. Trudno było wykorzenić stare nawyki.
Jako despotyczny właściciel licznych firm i strażnik dobrego imienia rodziny miał wyrobione zdanie na każdy temat, zwłaszcza hazardu. Nic dziwnego, skoro jego jedyny syn, ojciec Raoula i Jamiego, strzelił sobie w głowę właśnie z powodu długów narosłych w wyniku uzależnienia od gier hazardowych.
Sergio mógł zażegnać skandal i wyciągnąć syna z kłopotów finansowych, ale zamiast tego powiedział mu, żeby zachował się jak mężczyzna i wziął się w garść. Czy tego żałował? Czy obwiniał się za śmierć jedynaka? Raoul szczerze w to wątpił. W życiu Sergia nie było miejsca na wątpliwości i żal.
Mimo wszystko młodzieńcza wściekłość Raoula była wymierzona wyłącznie w ojca, który zwyczajnie się poddał i osierocił swoich synów. Dziecku trudno było zrozumieć tak niszczycielską desperację, a także to, że nałogowcy byli skupieni wyłącznie na własnych potrzebach. Nawet z upływem lat Raoul nie zdołał pozbyć się goryczy ani wspomnień samotnego chłopca. Na szczęście zawsze miał przy sobie Jamiego, starszego brata, który walczył za niego, zanim Raoul podrósł na tyle, by móc samodzielnie mierzyć się z losem.
Raoul wsunął smukłą dłoń do kieszeni szytych na miarę spodni, zanim zacisnął ją w pięść, pogrążając się we wspomnieniach. Doskonale pamiętał ciepły dotyk brata w chwili, gdy Sergio poinformował ich o śmierci ojca, samotną łzę spływającą po jego policzku, głośne cykanie zegara wiszącego na ścianie i głęboki głos dziadka tłumaczącego, że odtąd obaj będą mieszkali z nim. Szok i strach chwyciły go wtedy za gardło, a do oczu napłynęły piekące łzy. Nie pozwolił im jednak popłynąć, żeby zrobić przyjemność dziadkowi.
Raoul otrząsnął się z zamyślenia. Wykrzywił twarz w cynicznym grymasie, zanim uniósł kieliszek w kierunku nieobecnych przyjaciół. I kiedy osuszał szkło, pomyślał, że żadna ilość alkoholu nie zdoła ukoić jego żalu po stracie najbliższych.
– Brakowało nam ciebie podczas czuwania. – Sergio skinął głową na ruletkę. – A ty tymczasem postanowiłeś wziąć przykład z ojca.
Raoul gwałtownie uniósł głowę.
– To zawsze jakieś wyjście – mruknął. – Poza tym skłonności do uzależnień podobno są dziedziczne.
Sergio wzruszył ramionami.
– Zawsze brałem to pod uwagę.
To szczere wyznanie ogromnie rozbawiło Raoula.
– Nie wątpię.
– Obaj uniknęliście piętna, chociaż ty nie możesz żyć bez adrenaliny, tak jak ja… – Starszy mężczyzna zamilkł i chrząknął głośno. – Twój brat zawsze mawiał, że… On… Jam…
Raoul nie mógł patrzeć, jak jego dziadek zmaga się z emocjami, więc rzucił oschle:
– Że jeśli nie zginę podczas wspinaczki, to zapewne za kierownicą jednego z moich wozów.
Kiedy wypowiadał te słowa, niemal słyszał głos zmarłego brata. Bo to Jamie stracił życie w młodym wieku i to wcale nie dlatego, że za szybko wszedł w zakręt. Dopadło go życie, które z nikim nie grało uczciwie.
Raoul wypił spory łyk brandy, zmagając się z gniewem. Potrzebował kilku sekund, zanim zaufał sobie na tyle, by ponownie zabrać głos.
– Nigdy się nie spodziewałem ujrzeć ciebie w takim miejscu, ale przyznaję, że wiesz, jak zrobić wielkie wejście. – Mówił szczerze. Chociaż Sergio Di Vittorio pomału dobiegał dziewięćdziesiątki, prezentował się imponująco, jak zawsze ubrany na czarno, z lśniącymi siwymi włosami sięgającymi prawie do ramion.
– Ludzie o ciebie pytali.
Raoul spojrzał z góry na dziadka, którego przerósł już jako piętnastolatek.
– Impreza się udała? – Oparł się o kolumnę, unosząc szklankę do ust. Alkohol rozlał się ciepłem w jego przełyku i żołądku. Nie uporał się jednak z chłodem, który na dobre zagnieździł się w jego ciele.
Sergio niecierpliwym gestem powstrzymał pracownika kasyna przed podejściem, a jego ochroniarz dopilnował, żeby nikt więcej nie podjął podobnych prób.
– Musimy porozmawiać.
Raoul nigdy nie reagował dobrze na rozkazy. Ale w konfrontacji z dziadkiem zignorował pokusę okazania nieposłuszeństwa i zamiast odpowiedzieć coś niemiłego, skupił uwagę na nieszczęśniku przy ruletce.
– Raoul!
– Przecież rozmawiamy – mruknął do dziadka, chociaż na niego nie spojrzał.
Sergio ściągnął usta w cienką kreskę.
– W cztery oczy – sprecyzował, potrząsając iście lwią grzywą, zanim odszedł, zapewne oczekując, że wnuk ruszy za nim.
Po chwili ociągania Raoul wyprostował się i bez słowa podążył za dziadkiem.
Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi niedużego, wyłożonego boazerią pomieszczenia, Sergio przeszedł do sedna.
– Twój brat nie żyje.
Raoulowi przyszła do głowy niejedna sarkastyczna odpowiedź, ostatecznie jednak wszystkie zachował dla siebie. To on znalazł sztywne ciało brata na podłodze w kuchni i ten obraz wciąż nawiedzał go w snach. Sekcja zwłok wskazała na tętniaka. Wyglądało na to, że Jamie od dłuższego czasu żył z bombą tykającą w piersi i nie miał o tym pojęcia.
– Chcesz mi powiedzieć, że życie toczy się dalej?
– Nie dla wszystkich – odparł Sergio. – Bo ja umieram.
Raoul, który dotąd stał przy oknie i wyglądał na zewnątrz, zawirował wokół własnej osi, żeby spojrzeć w twarz dziadkowi. Po chwili milczenia wzruszył ramionami i wolno opadł na jedną ze skórzanych kanap.
– Wszyscy umieramy – skwitował.
Zamknął oczy i zaczął rozmyślać o tych, których stracił: o matce, którą ledwie pamiętał, o ojcu, o bracie, o żonie. Straty tej ostatniej nie przeżył tak dotkliwie jak reszty. Tak naprawdę nie kochał Lucy. Właściwie pod koniec szczerze jej nienawidził. Ale to nie zmieniało faktu, że odeszła, tak samo jak pozostali.
– To nowotwór złośliwy – dodał jego dziadek. – Nieoperacyjny. W najlepszym razie zostało mi pół roku.
Raoul zerwał się na równe nogi, napędzany złością.
– To niemożliwe. – Napotkał spojrzenie dziadka, zanim wycedził przez zaciśnięte zęby: – Przykro mi.
Ale Sergio zbył to wyznanie machnięciem ręką.
– Zależy mi na ciągłości i dobrze wiesz, co mam na myśli.
Raoul zrobił głęboki wdech, zanim wolno wypuścił powietrze.
– Obaj dobrze wiemy, że nigdy nie doczekałbym się potomków ze strony twojego brata – dodał Sergio.
Raoul nawet tego nie skomentował, chociaż starszy mężczyzna nigdy tak dobitnie jak teraz nie dał do zrozumienia, że wie o orientacji seksualnej Jamiego. Jego wieloletniego partnera, Roberta, zawsze nazywał po prostu przyjacielem.
– Jamie jeszcze dobrze nie ostygł… – Raoul chrząknął. – Czy to nie może zaczekać?
– Nie mamy czasu. – Sergio zauważył grymas na twarzy swojego wnuka, więc podszedł do niego i oparł ręce na jego ramionach. – Traktowałem cię ulgowo… po śmierci Lucy. Ale najwyższa pora pogodzić się z przeszłością.
– Jestem pogodzony.
Starszy mężczyzna jęknął zniesmaczony.
– Twoje podboje nie mają tutaj nic do rzeczy.
Nietypowa dla Sergia obcesowość sprawiła, że alkoholowe odrętwienie całkiem opuściło Raoula.
– Nie ma wątpliwości co do diagnozy?
– Żadnych.
– Przykro mi – powtórzył, ponieważ wiedział, że bardziej wylewne gesty nie byłyby mile widziane. Jego dziadek miał wybuchowy temperament, ale nigdy nie zachęcał wnuków do publicznego okazywania uczuć. Raoul musiał przyznać, że przychodziło mu to całkiem naturalnie. Szybko poznał zalety zachowywania kamiennej twarzy.
Starszy mężczyzna pokiwał głową.
– Wszystko będzie twoje, czy tego chcesz, czy nie. Zyskasz wielką władzę, a wraz z nią także obowiązki.
Moment nie był odpowiedni, aby wspomnieć, że wielu ludzi na świecie już teraz uważało Raula za potężnego człowieka. Podczas gdy Jamie postanowił pracować dla dziadka, Raoul ukończył prawo na Harvardzie i znalazł zatrudnienie w bardzo prestiżowej nowojorskiej kancelarii. Bardzo szybko zyskał szansę awansowania na stanowisko partnera, najmłodszego w historii firmy. Odrzucił ją jednak, ponieważ wolał założyć własną działalność, mimo licznych głosów sprzeciwu.
Kilka lat później, kiedy miał filie w największych światowych stolicach, a na liście jego klientów widniały najbogatsze firmy i osoby prywatne, nikt już nie próbował go pouczać. Stworzył dla siebie idealne życie, chociaż bez ciągłego pośpiechu sądowych gmachów zwyczajnie się nudził. Na pewnym etapie z adwokata przeistoczył się w prezesa. I tylko bratu zwierzał się ze swoich frustracji. A teraz nie miał nawet jego.
– I oczywiście niemałą fortunę. Ty jeden będziesz wizytówką całej naszej rodziny.
Raoul nie zamierzał tego wysłuchiwać.
– Nie powinieneś dotrzeć już do tego miejsca, w którym wspominasz o uszczęśliwieniu umierającego dziadka? – rzucił cierpko.
– Powinienem.
– Więc to szantaż emocjonalny. – Nie miał żalu do dziadka. Doskonale rozumiał logikę, którą kierował się Sergio.
– Pewnie nigdy nie poznam swoich prawnuków. – Zwiesił głowę, jakby próbował ukryć to, co kryło się w jego oczach, a kiedy ponownie spojrzał na wnuka, nie zostało w nich nic prócz zwykłego chłodu. Westchnął ciężko. – Ale mam wystarczająco dużo czasu, żeby poznać kobietę, która je urodzi. Nie odzyskasz tego, co miałeś z Lucy, i musisz się z tym pogodzić.
Oczami wyobraźni Raoul ujrzał piękną, roześmianą twarz swojej żony. Jednocześnie pomyślał, że tylko skończony głupiec mógłby tęsknić za piekłem, które zgotowała mu ta toksyczna kobieta.
Na szczęście doświadczenia wyniesione z minionego małżeństwa nie uprzedziły go do kobiet. Nadal je uwielbiał. Problemem był on. Zawsze kiedy angażował się uczuciowo w związek z kobietą, okazywało się, że nie może ufać swoim osądom. W efekcie zaczął ograniczać się do zaspokajania podstawowych potrzeb. Szukał partnerek zainteresowanych wyłącznie seksem.
– Masz kogoś konkretnego na myśli? – zapytał sarkastycznie.
– Wybór należy do ciebie.
– Jak hojnie z twojej strony.
– Ja nie żartuję. Przetrwanie naszego rodu to poważna sprawa. Nie chcę, żeby jedynym śladem po mnie był nieustatkowany playboy. Musisz przyjąć na siebie obowiązki.
Raoul ugryzł się w język, wsuwając ręce do kieszeni.
– Sugerujesz, żebym zatrudnił specjalistę, który przygotuje dla mnie listę odpowiednich kandydatek? – mruknął, stając przy marmurowym kominku. – Czy może mam się kierować sercem?
– To nie byłby taki zły pomysł…
– Żebym kierował się sercem? – Przygoda z Lucy uświadomiła mu, że to zdecydowanie zły pomysł. Kiedy był zakochany, tracił zdolność trzeźwej oceny sytuacji i widział tylko to, co chciał widzieć. – Czy zrobił casting?
Starszy mężczyzna spiorunował go wzrokiem.
– Czasami spisanie wszystkiego na papierze pozwala zyskać jasny obraz. W końcu twoja żona musi wyznawać pewne wartości… – Nagle Sergio wyciągnął ręce przed siebie, wydając zduszony jęk.
Wstrząśnięty Raoul zamarł niczym kamienny posąg, szybko jednak zreflektował się, podbiegł do dziadka i podtrzymał go, zanim zasłabł. Potem pomógł mu usiąść na krześle. Z przerażeniem stwierdził, że doskonale skrojony garnitur nie skrywał silnego ciała, a jedynie wystające żebra i kości obciągnięte skórą. Dopiero wtedy dotarło do niego, że jego dziadek umiera, a on nic nie może na to poradzić.
Nie potrafił pokonać nowotworu, tak jak nie mógł uratować matki przed epidemią grypy, ojca przed kulą ani brata przed tętniakiem. Od dziecka przyszło mu zmagać się z utratą kolejnych bliskich mu osób. Nic więc dziwnego, że ogarniało go poczucie bezsilności.
Naprawdę miał zostać wkrótce sam jak palec. Oczywiście mógł topić smutki w butelce i użalać się nad sobą, ale to niczego nie zmieniało.
Spojrzał na dziadka i poczuł, jak zalewa go fala miłości do tego dumnego starca. Nawet jeśli nie mógł uchronić go od śmierci, wiedział, jak sprawić mu radość. Ale to nie było takie łatwe, jak się mogło niektórym wydawać.
Małżeństwo nauczyło go, że nie może ufać swojemu sercu. Pod jego wpływem tracił kontakt z rzeczywistością. Czym miał się zatem kierować przy wyborze kobiety? I co mógłby ofiarować, skoro miłość była dla niego zabroniona?
– Zadzwonię po karetkę.
– Nie… – Uniesiona w górę ręka drżała, ale głos jej właściciela pozostał silny i nie brakowało w nim pewności. – Żadnych szpitali. To minie. – Drugą ręką ścisnął mocniej ramię wnuka. – Nie mogę ci tego zrobić… nie dzisiaj… Jamie nazwałby mnie starym, samolubnym…
– Jamie cię kochał – przerwał mu Raoul.
– Jamie kochał życie.
Raoul skinął głową i udał, że nie widzi łez spływających po twarzy starego człowieka.
– Poza tym nie powiedziałeś mi niczego, nad czym sam bym się od dawna nie zastanawiał – skłamał w nadziei, że rozpędzi ponure myśli dziadka. Nie pomylił się.
– Naprawdę?
– Jestem coraz starszy.
– I myślisz o rodzinie?
Raoul wspomniał czasy, kiedy rzeczywiście tak było. Ale marzenia o żonie i dzieciach rozwiały się po roku małżeństwa z Lucy, która miała wyjątkowy talent do zadawania bólu i oszukiwania. Nie powiedziała mu nawet, że zaszła z nim w ciążę, i bez jego wiedzy ją usunęła. Kiedy prawda wyszła na jaw, wykrzyczała mu w twarz, że nie zamierza stracić świetnej figury tylko po to, by urodzić mu bachora.
Odsunął od siebie te nieprzyjemne wspomnienia i obraz jej pięknej twarzy wykrzywionej gniewem. Tak naprawdę potrafił uciec od nich tylko w ciepłych ramionach licznych kochanek. Na co dzień jednak doceniał obecność duchów przeszłości, które przypominały mu, czego się wystrzegać.
– Jesteś pewien, że nie mogę…
– Carlo wie, co robić – wyszeptał, unosząc dłoń do zroszonych potem warg. – A ty… Ty wiesz, co możesz dla mnie zrobić – dodał zachrypniętym głosem. – Ty i twój brat nadaliście sens mojemu życiu. Wzbogaciliście je o to, czego w nim brakowało. – Pokręcił głową, a jego oczy pociemniały. – Byłem złym ojcem.
Raoul przyglądał się twarzy mężczyzny, który nie potrafił okazywać uczuć, ale też nigdy nie zawiódł swoich wnuków. Emocje ścisnęły go za gardło. Tak wiele zawdzięczał temu człowiekowi. I chociaż nigdy nie zamierzał się zakochać ani ponownie ożenić, mógł przynajmniej skłamać na ten temat. Choć tyle był winien swojemu dziadkowi.
– Mam się uczyć na twoich błędach?
– Jestem pewien, że będziesz popełniał własne.
Raoul zmusił się do śmiechu.
– Obiecuję, że ty dowiesz się o nich pierwszy.
– Pewnie nie chcesz mojej rady, ale i tak ci ją dam. Nie kieruj się tylko wyglądem. Oczywiście nikt się nie spodziewa, że poślubisz kobietę, która nie będzie ci się podobać…
– Co za ulga.
– To może zabrzmieć bezdusznie, ale…
– Mam robić notatki? – wtrącił drwiąco, czym zasłużył sobie na karcące spojrzenie. Gdyby był tu Jamie, mogliby się pośmiać razem. W końcu brat zawsze doskonale rozumiał jego poczucie humoru.
– Praktyczność nie jest niczym złym. Małżeństwo najlepiej traktować jak każdą inną umowę zawieraną między dwojgiem ludzi.
Chociaż Sergio odzyskał panowanie nad głosem, jego skóra nadal miała niepokojący szary odcień.
– Pewnie masz rację – skwitował Raoul, napotykając podejrzliwe spojrzenie dziadka, który najwyraźniej zauważył, że jego wnuk zdecydowanie za szybko mu przytaknął. – Czy mam już wezwać Carla?
Nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi i zawołał mężczyznę pełniącego straż na zewnątrz. Zanim dziadek zdążył wznowić kampanię na rzecz prawnuków, do pokoju wszedł Carlo z filiżanką herbaty. Zanim podał ją swojemu pracodawcy, wsypał coś do napoju. Potem skinął głową i wyszedł.
– Nie można go nazwać wylewnym.
Najwyraźniej herbata pokrzepiła Sergia, który prychnął szyderczo.
– I kto to mówi… Ale w końcu to zawsze twojemu bratu nie zamykała się buzia. Pamiętam, jak…
Mimo że Raoul na pamięć znał opowieści dziadka, nie zamierzał mu przerywać. Wspomnienia o Jamiem działały na niego kojąco, a kiedy już ich wysłuchał, wstał, zdecydowany wyjść, zanim Sergio kolejny raz napomknie o małżeństwie.
– Chciałbym zasięgnąć twojej opinii w pewnej kwestii – zwrócił się do niego dziadek, zanim Raoul dotarł do drzwi. – Zastanawiam się nad sfinansowaniem budowy nowego skrzydła szpitala uniwersyteckiego, żeby uhonorować pamięć twojego brata. Myślisz, że to by mu odpowiadało?
– Z pewnością. Ale wydaje mi się, że powinieneś przede wszystkim skonsultować się z Robertem. – Partner Jamiego pracował we wspomnianym szpitalu jako neurolog konsultant.
Sergio zamyślił się na moment, po czym skinął głową.
– Ładnie przemawiał na pogrzebie – przyznał. – Być może się do niego odezwę. A teraz odprowadź mnie do samochodu.
Zadowolony, że znów może wykonywać polecenia dziadka, Raoul ruszył za nim przez jasno oświetlone kasyno.
Na dworze panował ciepły wieczór. Czoło starszego mężczyzny szybko zrosił pot. Odtrącił jednak rękę swojego wnuka, kiedy ten próbował pomóc mu wsiąść do limuzyny.
– Zadzwonię jutro – powiedział Raoul.
Sergio pokręcił głową.
– Wstrzymaj się do przyszłego tygodnia. Jeszcze nie umieram.
Obserwując odjeżdżający samochód, Raoul zastanawiał się, czy okłamywanie umierającego człowieka można uznać za słuszne. Tak czy inaczej, zamierzał uszczęśliwić swojego dziadka.
– Dio – mruknął pod nosem. Nie chciał zakładać rodziny. Ten rozdział uważał za zamknięty. Czekało go nowe wyzwanie. Nawet jeśli nie ubiegał się o tę rolę, wkrótce miał zostać ostatnim z rodu Di Vittorio.
Tytuł oryginału: One Night to Wedding Vows
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2016 by Kim Lawrence
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osob rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-3153-4
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.