Zderzenie z rzeczywistością. Jak przetrwać bolesne ciosy od życia i się po nich podnieść - Russ Harris - ebook

Zderzenie z rzeczywistością. Jak przetrwać bolesne ciosy od życia i się po nich podnieść ebook

Russ Harris

0,0
59,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Nic nie przygotowuje nas na chwile, w których nasz świat zostaje wywrócony do góry nogami. Zderzenie z rzeczywistością może powodować ogromne cierpienie, z którym trudno sobie poradzić. Może przybierać różne formy, jak: śmierć bliskiej osoby, przewlekła choroba, uraz, wypadek, zdrada, rozwód, utrata pracy, pożar, powódź… Jakąkolwiek formę przybiera, boli!

Ciosy od życia zawsze też wiążą się z jakąś stratą, na przykład z utratą ważnej relacji, zdrowia, pracy, niezależności, poczucia bezpieczeństwa lub przynależności, zaufania. Stracie towarzyszą smutek i żal, często poczucie winy, rozgoryczenie czy gniew. Obok trudnych emocji zazwyczaj pojawiają się także objawy fizyczne takie jak zaburzenia snu, zmęczenie, letarg, apatia czy wahania łaknienia.

Jeśli odczuwasz potworny ból emocjonalny, doświadczasz przytłaczającego poczucia beznadziei albo zmagasz się z druzgocącą samotnością czy rozpaczą – sięgnij po techniki terapii akceptacji i zaangażowaniao udowodnionej naukowo skuteczności.

Russ Harris w przystępny sposób opisuje sprawdzone metody radzenia sobie ze stratą, kryzysem i traumą. Na podstawie licznych przykładów i ćwiczeń nauczysz się, jak odebrać władzę nad sobą bolesnym myślom, emocjom i wspomnieniom, aby nawet wtedy, gdy się pojawią, nie powstrzymywały cię przed angażowaniem się w to, co jest dla ciebie ważne. Przestaniesz wycofywać się z życia i odsuwać od ludzi, którym na tobie najbardziej zależy. Odkryjesz, jak okazywać sobie życzliwość i wsparcie, z odwagą stawiać czoła stracie i odbudować swoje życie – bez względu na to, jak bardzo zostało zniszczone.

Dzięki tej książce nie tylko znajdziesz drogę wyjścia z rozpaczy, ale także nauczysz się, jak przetrwać niespodziewane życiowe zakręty i doceniać wszystko, co życie nadal ma ci do zaoferowania.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 289

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Co­py­ri­ght © 2011 & 2020 in text: Dr Russ Har­ris. This edi­tion pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with Exi­sle Pu­bli­shing thro­ugh Ma­ca­da­mia Li­te­rary Agency, War­saw
Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tionby Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne, sp. z o.o. So­pot 2021.
Wszyst­kie prawa za­strze­żone. Książka ani żadna jej część nie może być prze­dru­ko­wy­wana ani w ża­den spo­sób re­pro­du­ko­wana lub od­czy­ty­wana w środ­kach ma­so­wego prze­kazu bez pi­sem­nej zgody Gdań­skiego Wy­daw­nic­twa Psy­cho­lo­gicz­nego.
Wy­da­nie pierw­sze w ję­zyku pol­skim 2022 rok
Prze­kład: Anna Sa­wicka-Chrap­ko­wicz
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Pa­try­cja Pa­cy­niak
Re­dak­cja me­ry­to­ryczna: dr Jo­anna Du­dek, prof. Pa­weł Osta­szew­ski
Re­dak­cja: Pa­try­cja Pa­cy­niak
Ko­rekta: Ka­ta­rzyna Ro­jek
Skład: Tojza
Pro­jekt okładki: Mo­nika Pol­lak
Zdję­cie na okładce: © Getty Ima­ges
ISBN 978-83-7489-988-8w
Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne sp. z o.o. ul. J. Bema 4/1a 81-753 So­[email protected]
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Dla mo­jego syna. Kiedy pra­co­wa­łem nad pierw­szym wy­da­niem tej książki, mia­łeś za­le­d­wie pięć lat. Te­raz, gdy pra­cuję nad dru­gim wy­da­niem, je­steś mło­dym, czter­na­sto­let­nim męż­czy­zną. Przez te wszyst­kie lata by­łeś bez wąt­pie­nia moim naj­lep­szym na­uczy­cie­lem. Dzię­kuję ci za to, że na­uczy­łeś mnie tak wiele o ży­ciu i o tym, jak ko­chać; że po­mo­głeś mi do­ro­snąć i się roz­wi­nąć; że wnio­słeś' do mo­jego ży­cia tyle ra­do­ści i mi­ło­ści.

Żadne słowa nie od­da­dzą tego, jak bar­dzo cię ko­cham.

Przed­mowa do wy­da­nia pol­skiego

Gdań­skie Wy­daw­nic­two Psy­cho­lo­giczne od­daje do rąk czy­tel­ni­ków ko­lejną zna­ko­mitą książkę opartą na teo­rii i prak­tyce te­ra­pii ak­cep­ta­cji i za­an­ga­żo­wa­nia (ang. ac­cep­tance and com­mit­ment the­rapy, ACT). Jej au­tor, Russ Har­ris, w śro­do­wi­sku na­ukow­ców i prak­ty­ków ACT sły­nie z tego, że na­wet naj­trud­niej­szą teo­rię czy naj­bar­dziej skom­pli­ko­wany kon­cept po­trafi przed­sta­wić w spo­sób przy­stępny i zro­zu­miały dla każ­dego. Dla każ­dego, a nie tylko dla wą­skiej grupy ana­li­ty­ków za­cho­wa­nia, spe­cja­li­stów od teo­rii ram re­la­cyj­nych czy te­ra­peu­tów. Robi to z hu­mo­rem, wy­ko­rzy­stu­jąc świet­nie ob­ja­śnia­jące dany te­mat i ła­twe do za­pa­mię­ta­nia me­ta­fory, nie­za­leż­nie od tego, czy cho­dzi o tre­ning ACT, pod­ręcz­nik dla te­ra­peu­tów, czy też po­rad­nik, w przy­padku któ­rego jest to szcze­gól­nie istotne. Dla­tego nie­zmier­nie cie­szy nas to, że na pol­skim rynku wy­daw­ni­czym po­ja­wia się ni­niej­sza książka, która po­ru­sza nie­zwy­kle ważny te­mat ra­dze­nia so­bie w ob­li­czu naj­trud­niej­szych sy­tu­acji ży­cio­wych, ta­kich jak strata, śmierć bli­skiej osoby, prze­wle­kła cho­roba, roz­wód, wojna czy pan­de­mia z jej wszyst­kimi kon­se­kwen­cjami. Fakt, że czy­tasz te słowa, ozna­cza, że za­pewne ta­kie wy­da­rze­nia miały miej­sce i w twoim ży­ciu, po­dob­nie jak nie raz były udzia­łem na­szym czy sa­mego au­tora, który przy­ta­cza w tym po­rad­niku sze­reg dra­ma­tycz­nych oko­licz­no­ści, z ja­kimi mu­siał się zmie­rzyć. Je­ste­śmy prze­ko­nani, że czy­tel­nicy, któ­rzy z uwagą i re­flek­syj­nie za­po­znają się z tre­ścią ni­niej­szej książki, nie będą za­wie­dzeni.

Nie bez po­wodu Har­ris okre­śla trudne mo­menty i dra­ma­tyczne zda­rze­nia ży­ciowe mia­nem zde­rzeń z rze­czy­wi­sto­ścią. Ta­kie sy­tu­acje są nie­od­łączną czę­ścią ży­cia: lu­dzie cho­rują, sta­rzeją się, umie­rają, do­znają róż­nego ro­dzaju strat. Jest to ele­ment na­szego współ­dzie­lo­nego z in­nymi czło­wie­czego losu, któ­rego nie mo­żemy zmie­nić. Śmiało można na­zwać te prze­ży­cia zde­rze­niami, al­bo­wiem bo­le­sne ciosy od ży­cia nie­jed­no­krot­nie zwa­lają nas z nóg. To nie są wy­da­rze­nia, na które – mimo świa­do­mo­ści ich nie­uchron­no­ści – mo­żemy się przy­go­to­wać. Naj­czę­ściej na­stę­pują nie­spo­dzie­wa­nie, za­ska­kują nas w „nie­od­po­wied­nich” mo­men­tach (czy kie­dy­kol­wiek mo­ment jest od­po­wiedni?), gdy nie je­ste­śmy na nie go­towi, i zo­sta­wiają po so­bie pustkę, me­ta­fo­ryczne zglisz­cza, roz­trza­skaw­szy znaną nam do tej pory rze­czy­wi­stość.

Russ Har­ris pro­po­nuje, by w ta­kich chwi­lach wy­ko­rzy­stać umie­jęt­no­ści kształ­to­wane przez te­ra­pię ak­cep­ta­cji i za­an­ga­żo­wa­nia, tak aby mimo dra­ma­tycz­nych prze­żyć i to­wa­rzy­szą­cych im do­znań nie za­blo­ko­wać się w ży­ciu, nie stra­cić z oczu naj­waż­niej­szych war­to­ści i co­dzien­nie da­wać tymże war­to­ściom świa­dec­two swo­imi dzia­ła­niami.

Po­rad­nik po­dzie­lony jest na trzy czę­ści, w któ­rych au­tor krok po kroku po­ka­zuje, jak po­ra­dzić so­bie po zde­rze­niu z rze­czy­wi­sto­ścią: jak do­ko­nać re­or­ga­ni­za­cji, czyli upo­rać się z na­tych­mia­sto­wymi re­ak­cjami i od­zy­skać rów­no­wagę, jak prze­pro­wa­dzić od­bu­dowę, czyli zre­kon­stru­ować swoje ży­cie, i jak do­ko­nać re­wi­ta­li­za­cji, czyli od­zy­skać ener­gię i wi­tal­ność. Har­ris pod­kre­śla, że jego książka po­świę­cona jest bu­dze­niu się i do­ce­nia­niu ży­cia po zde­rze­niu z rze­czy­wi­sto­ścią.

Po­szcze­gólne umie­jęt­no­ści są kla­row­nie wy­tłu­ma­czone z od­nie­sie­niem do przy­kła­dów osób zma­ga­ją­cych się z roz­ma­itymi zde­rze­niami z rze­czy­wi­sto­ścią. Ko­lejne roz­działy za­wie­rają ćwi­cze­nia z in­struk­cją i omó­wie­niem trud­no­ści, ja­kie mogą się po­ja­wić pod­czas ich wy­ko­ny­wa­nia. Au­tor pod­po­wiada też, jak można mo­dy­fi­ko­wać ćwi­cze­nia, aby jak naj­bar­dziej do­pa­so­wać je do wła­snych po­trzeb. Do­dat­kowe po­mocne tech­niki opi­suje w anek­sach. Wy­ja­śnia różne nie­po­ro­zu­mie­nia wy­ni­ka­jące z po­tocz­nego, uprosz­czo­nego ro­zu­mie­nia nie­któ­rych zja­wisk (do­brym przy­kła­dem jest kon­cep­cja sa­mo­współ­czu­cia). Na pod­kre­śle­nie za­słu­guje ję­zyk, któ­rego używa. W książce nie znaj­dziemy nie­mal wcale spe­cja­li­stycz­nego żar­gonu, ale czy­tel­nik może być pewny, że każde z opi­sa­nych ćwi­czeń i oma­wia­nych zja­wisk ma so­lidne opar­cie w ba­da­niach na­uko­wych.

Russ Har­ris wy­ko­rzy­stuje liczne me­ta­fory, które po­ma­gają zro­zu­mieć i przy­swoić opi­sy­wane umie­jęt­no­ści. Mimo że mieszka w Au­stra­lii, me­ta­fory te są nie­zwy­kle uni­wer­salne i pol­ski czy­tel­nik bę­dzie mógł ła­two się do nich od­nieść.

Książkę koń­czy po­ru­sza­jący roz­dział za­ty­tu­ło­wany Ra­dość i smu­tek, w któ­rym au­tor pod­kre­śla nie­ro­ze­rwalny zwią­zek tro­ski z cier­pie­niem psy­chicz­nym. Pi­sze: „To, co jest dla nas na­prawdę ważne, sta­nowi za­ra­zem przy­czynę na­szego bólu”. Cier­pie­nie, ja­kiego do­zna­jemy na sku­tek zde­rze­nia z rze­czy­wi­sto­ścią, w pew­nym sen­sie jest nie­od­łączną czę­ścią na­szej zdol­no­ści do ko­cha­nia, trosz­cze­nia się, dba­nia o ko­goś lub o coś – po pro­stu by­cia czło­wie­kiem. Niech ta dwo­istość wszyst­kiego, co dla nas ważne, nie po­wstrzy­muje nas od dzia­ła­nia w zgo­dzie z wła­snymi war­to­ściami. Umie­jęt­no­ści, w któ­rych opa­no­wa­niu po­maga ten po­rad­nik, na pewno to uła­twią.

dr Jo­anna Du­dek i prof. Pa­weł Osta­szew­ski

Uni­wer­sy­tet SWPS

Część 1

RE­OR­GA­NI­ZA­CJA

Roz­dział 1

Kiedy ży­cie boli

Nic nie przy­go­tuje cię na te chwile, gdy rze­czy­wi­stość wy­mie­rza ci po­li­czek, po­wala cię na ło­patki i wy­wraca twoje ży­cie do góry no­gami. Zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią może przy­bie­rać różne formy, ta­kie jak śmierć bli­skiej osoby, po­ważna cho­roba czy uraz, prze­ra­ża­jący wy­pa­dek, roz­wód, zdrada, na­paść, nie­wier­ność, bru­talna prze­moc, utrata pracy, ban­kruc­two, wojna, po­żar, po­wódź, trzę­sie­nie ziemi, pan­de­mia – można by tak wy­li­czać w nie­skoń­czo­ność. Nie lu­bimy zde­rzeń z rze­czy­wi­sto­ścią i za nic w świe­cie ich nie chcemy, ale je­śli bę­dziemy żyć wy­star­cza­jąco długo, prę­dzej czy póź­niej ich do­świad­czymy. Jedno przy tym jest pewne: im po­waż­niej­sze zde­rze­nie, tym sil­niej­szy ból od­czu­wamy. W za­leż­no­ści od tego, z czym mamy do czy­nie­nia, na­szym udzia­łem może być szok, smu­tek, złość, strach, lęk, prze­ra­że­nie, po­czu­cie winy, wstyd, a na­wet nie­na­wiść, roz­pacz czy wstręt. Nie­kiedy ból jest tak do­tkliwy, tak nie­zno­śny, że układ ner­wowy przej­muje kon­trolę i „wy­łą­cza” na­sze uczu­cia, po­zo­sta­wia­jąc nas w odrę­twie­niu, z po­czu­ciem we­wnętrz­nej pustki lub mar­twoty.

Je­śli mamy szczę­ście i zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią nie jest zbyt silne, mo­żemy dość szybko dojść do sie­bie. Pod­no­simy się z ło­pa­tek, otrze­pu­jemy się z ku­rzu, znaj­du­jemy roz­wią­za­nie swo­jego pro­blemu i ży­jemy da­lej. Ale co wtedy, gdy brak pro­stego roz­wią­za­nia? Gdy umiera uko­chana osoba, rzuca nas part­ner lub part­nerka albo tra­cimy pracę? Gdy od­no­simy po­ważne ob­ra­że­nia, za­pa­damy na ciężką cho­robę, pa­damy ofia­rami bru­tal­nej prze­mocy nisz­czą­cej nam ży­cie? Gdy nasi bli­scy cho­rują lub cier­pią? Gdy świat po­grąża się w cha­osie wy­wo­ła­nym pan­de­mią?

Zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią za­wsze wiąże się z ja­kąś stratą. Mo­żemy stra­cić ważną re­la­cję – z po­wodu śmierci, roz­wodu, roz­sta­nia, kon­fliktu. Mo­żemy stra­cić zdro­wie, pracę, nie­za­leż­ność. Mo­żemy stra­cić po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa albo za­ufa­nie. Mo­żemy stra­cić wol­ność, wspar­cie, po­czu­cie przy­na­leż­no­ści – oraz wiele in­nych rze­czy, na któ­rych bar­dzo nam za­leży.

Zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią na ogół sta­nowi za­lą­żek kry­zysu – okresu do­tkli­wych trud­no­ści i du­żej nie­pew­no­ści, kiedy mie­rzymy się z czymś okrop­nym, nad czym mamy nie­wielką kon­trolę lub nie mamy jej wcale (do­ty­czy to szcze­gól­nie tych nisz­czą­cych ży­cie i du­szę zde­rzeń, które psy­cho­lo­dzy okre­ślają mia­nem traumy). W tym sa­mym cza­sie albo tuż po­tem po­ja­wia się ża­łoba. Wbrew po­wszech­nemu prze­ko­na­niu ża­łoba nie jest smut­kiem; to w ogóle nie jest emo­cja. Ża­łoba to psy­chiczny pro­ces re­ak­cji na do­tkliwą stratę. W trak­cie tego pro­cesu mo­żemy od­czu­wać sze­reg emo­cji – od smutku i lęku po złość i po­czu­cie winy, a także do­świad­czać re­ak­cji fi­zycz­nych ta­kich jak za­kłó­ce­nia snu, zmę­cze­nie, le­targ, apa­tia czy wa­ha­nia łak­nie­nia.

Pięć eta­pów ża­łoby

Dok­tor Eli­sa­beth Ku­bler-Ross wy­róż­niła słyn­nych już pięć eta­pów ża­łoby, a mia­no­wi­cie: za­prze­cze­nie, gniew, tar­go­wa­nie się, de­pre­sję i ak­cep­ta­cję. Choć opi­sy­wała je w kon­tek­ście śmierci i umie­ra­nia, to jed­nak do­ty­czą one wszyst­kich ro­dza­jów straty, kry­zysu i traumy. Nie są to etapy od­rębne i do­brze zde­fi­nio­wane – więk­szość lu­dzi nie do­świad­cza wszyst­kich pię­ciu i nie na­stę­pują one w ści­śle okre­ślo­nej ko­lej­no­ści. Po­ja­wiają się i zni­kają, prze­cho­dzą je­den w drugi, zdają się koń­czyć, żeby na­gle znów się za­cząć. Bez względu na cha­rak­ter straty z pew­no­ścią do­świad­czasz przy­naj­mniej nie­któ­rych z nich, dla­tego warto po­krótce je omó­wić.

Za­prze­cze­nie ozna­cza świa­domą albo nie­świa­domą od­mowę lub nie­moż­ność uzna­nia re­al­no­ści sy­tu­acji. Może się ono prze­ja­wiać w for­mie nie­chęci do roz­ma­wia­nia lub my­śle­nia o tej sy­tu­acji, uda­wa­nia, że nie ma ona miej­sca, po­czu­cia odrę­twie­nia bądź „za­mknię­cia” albo wszech­obec­nego po­czu­cia nie­re­al­no­ści – oszo­ło­mie­nia, wra­że­nia, że to tylko zły sen. Na eta­pie gniewu mo­żemy się zło­ścić na sa­mych sie­bie, na in­nych lu­dzi albo na ży­cie jako ta­kie. Czę­sto po­ja­wiają się wtedy także bli­scy krewni gniewu: uraza, obu­rze­nie, wście­kłość, ob­raza albo silne po­czu­cie nie­słusz­no­ści lub nie­spra­wie­dli­wo­ści.

Tar­go­wa­nie się ozna­cza po­dej­mo­wa­nie prób za­wie­ra­nia umów zmie­nia­ją­cych rze­czy­wi­stość. Może obej­mo­wać wszystko: od kie­ro­wa­nych do Boga próśb o wy­tchnie­nie po pro­sze­nie chi­rurga, by za­gwa­ran­to­wał po­wo­dze­nie ope­ra­cji. Czę­sto wiąże się z my­śle­niem ży­cze­nio­wym albo fan­ta­zjo­wa­niem o al­ter­na­tyw­nych sce­na­riu­szach (np. „Gdyby to się wtedy wy­da­rzyło”, „Gdy­byż to się wtedy nie wy­da­rzyło”).

Etap de­pre­sji ma mylną na­zwę, nie cho­dzi tu bo­wiem o po­wszechne za­bu­rze­nie kli­niczne. Cho­dzi o emo­cje ta­kie jak smu­tek, żal, ubo­le­wa­nie, strach, lęk i nie­pew­ność, które sta­no­wią na­tu­ralne re­ak­cje czło­wieka na dużą stratę.

Z ko­lei ak­cep­ta­cja ozna­cza po­go­dze­nie się z nową rze­czy­wi­sto­ścią za­miast zma­ga­nia z nią czy jej uni­ka­nia. Daje nam to wol­ność wy­ko­rzy­sty­wa­nia ener­gii do stop­nio­wej od­bu­dowy na­szego ży­cia (która to od­bu­dowa w da­nej chwili może się wy­da­wać nie­moż­liwa).

Re­ak­cje walki, ucieczki i za­mie­ra­nia

Cha­osowi wy­wo­ła­nemu bo­le­snym zde­rze­niem z rze­czy­wi­sto­ścią to­wa­rzy­szą nie­przy­jemne re­ak­cje fi­zyczne. Każdy z nas do­świad­cza wtedy do­brze zna­nej re­ak­cji „walcz lub ucie­kaj”, a nie­któ­rzy także mniej zna­nej re­ak­cji „za­mie­raj”.

Aby zro­zu­mieć te re­ak­cje, ich przy­czyny i od­dzia­ły­wa­nie na nas, mu­simy się cof­nąć w cza­sie. Wy­obraź so­bie na­szego pra­przodka, który pod­czas sa­mot­nego po­lo­wa­nia na kró­liki na­gle staje oko w oko z ogromną niedź­wie­dzicą. Na uła­mek se­kundy pra­przo­dek za­miera. Opie­kuń­cza niedź­wie­dzica chroni dwa młode u swo­jego boku, a po­nie­waż czło­wieka po­strzega jako za­gro­że­nie, to­też ata­kuje.

Nasz pra­przo­dek ma tylko dwa wyj­ścia, je­śli chce prze­żyć to spo­tka­nie: uciec albo zo­stać i wal­czyć. Z pręd­ko­ścią więk­szą niż pręd­kość świa­do­mej my­śli jego au­to­no­miczny układ ner­wowy przej­muje stery. Jak wiesz, „au­to­no­mia” ozna­cza po­dej­mo­wa­nie wła­snych de­cy­zji. Stąd wła­śnie na­zwa tego układu – po­dej­muje on wła­sne de­cy­zje do­ty­czące tego, co jest dla cie­bie do­bre, bez udziału świa­do­mego umy­słu. Twój umysł nie mówi: „Och, le­piej prze­łączmy się w tryb walki lub ucieczki”. Au­to­no­miczny układ ner­wowy po­dej­muje tę de­cy­zję za cie­bie, za­nim w ogóle zdą­żysz za­uwa­żyć myśl, i to on na­tych­miast przy­go­to­wuje twoje ciało do walki lub ucieczki.

Wróćmy do na­szego pra­przodka. Jego au­to­no­miczny układ ner­wowy uru­cha­mia tryb „walcz lub ucie­kaj”. Duże mię­śnie w jego rę­kach i no­gach, klatce pier­sio­wej oraz szyi na­pi­nają się, go­towe do dzia­ła­nia. Jego or­ga­nizm za­lewa ad­re­na­lina, a serce za­czyna szyb­ciej pra­co­wać, pom­pu­jąc krew do mię­śni. Pra­przo­dek prze­cho­dzi w tryb walki i jak naj­moc­niej rzuca swoją włócz­nią.

Ale rzut nie jest do­bry. Włócz­nia je­dy­nie dra­snęła niedź­wie­dzicę, tak że ta nie­znacz­nie krwawi. Zwie­rzę wpada w fu­rię, a pra­przo­dek nie ma już in­nej broni. Dla­tego naj­szyb­ciej, jak po­trafi, ucieka. Poza ucieczką nic się te­raz nie li­czy.

Niedź­wie­dzica jest jed­nak szyb­sza od niego. Do­pada go i po­wala na zie­mię.

Te­raz pra­przo­dek nie ma szans na po­ko­na­nie niedź­wie­dzicy w walce ani żad­nej moż­li­wo­ści ucieczki. Za­tem po­now­nie z pręd­ko­ścią więk­szą od pręd­ko­ści świa­do­mej my­śli jego au­to­no­miczny układ ner­wowy przej­muje kon­trolę. Po­nie­waż roz­po­znaje, że re­ak­cja „walcz lub ucie­kaj” nie jest już przy­datna, prze­łą­cza ciało pra­przodka w tryb „za­mie­raj”. Dla­czego? Dla­tego że niedź­wie­dzie nie lu­bią, gdy ich ofiara z nimi wal­czy. Tak więc im bar­dziej czło­wiek krzy­czy, im bar­dziej się szar­pie, z tym więk­szą bru­tal­no­ścią niedź­wiedź go ata­kuje. Naj­więk­sze szanse na prze­ży­cie za­pew­nia le­że­nie nie­ru­chomo i by­cie jak naj­ci­szej.

Wła­śnie w ta­kiej chwili przy­daje się re­ak­cja za­mie­ra­nia. Nerw błędny (drugi co do wiel­ko­ści, po rdze­niu krę­go­wym, nerw w na­szym ciele) ak­tyw­nie unie­ru­cha­mia pra­przodka: pa­ra­li­żuje jego mię­śnie, tak że ten do­słow­nie nie może się ru­szyć. Jed­no­cze­śnie „wy­łą­cza” też jego uczu­cia. Dla­czego? Po­nie­waż im mniej­szy ból od­czuwa pra­przo­dek, tym mniej bę­dzie krzy­czał i wal­czył. Ten leży więc na ziemi, nie­mal do­słow­nie za­marły, spa­ra­li­żo­wany stra­chem, odrę­twiały. Je­śli bę­dzie miał szczę­ście, to kiedy umilk­nie i prze­sta­nie się ru­szać, niedź­wie­dzica straci za­in­te­re­so­wa­nie nim i odej­dzie. Moż­liwe też, iż pra­przo­dek wy­trwa w tym sta­nie wy­star­cza­jąco długo, by ktoś zdą­żył się po­ja­wić i go ura­to­wać.

Nasz układ ner­wowy i ciało są „za­pro­gra­mo­wane” w taki spo­sób, by re­ago­wać walką, ucieczką lub za­mar­ciem na każdy ro­dzaj za­gro­że­nia (to łą­czy układ ner­wowy czło­wieka z ukła­dem ner­wo­wym wszyst­kich in­nych ssa­ków, a także pta­ków, ga­dów i więk­szo­ści ryb). Zde­rze­nia z rze­czy­wi­sto­ścią są groźne, dla­tego wy­wo­łują w nas re­ak­cję „walcz lub ucie­kaj”. Naj­czę­ściej prze­ja­wia się to w po­staci stra­chu i lęku (ucieczka), a nie­kiedy do­mi­nuje złość (walka). W naj­po­waż­niej­szych sy­tu­acjach, gdy nasz układ ner­wowy do­strzeże, że walka i ucieczka są da­remne, prze­cho­dzimy w tryb za­mie­ra­nia. W ta­kim try­bie mo­żesz do­świad­czyć do­słow­nego za­mar­cia – nie je­steś w sta­nie się ru­szyć ani wy­do­być z sie­bie słowa. Mo­żesz na­wet stra­cić przy­tom­ność albo do­znać tak zwa­nego do­świad­cze­nia poza cia­łem.

W dniach i ty­go­dniach na­stę­pu­ją­cych po zde­rze­niu z rze­czy­wi­sto­ścią re­ak­cje walki, ucieczki i za­mie­ra­nia będą naj­praw­do­po­dob­niej uru­cha­miać się wie­lo­krot­nie. Może je wtedy z ła­two­ścią wy­wo­łać wszystko, co nam przy­po­mni, przez co prze­szli­śmy – za­równo do­świad­cze­nia we­wnętrzne (wspo­mnie­nia, my­śli, uczu­cia, do­zna­nia), jak i bodźce ze­wnętrzne (kon­kretne osoby, miej­sca, je­dze­nie, mu­zyka, fo­to­gra­fie, przed­mioty, książki, wia­do­mo­ści itp.). Walka prze­ja­wia się w po­staci zło­ści, fru­stra­cji i draż­li­wo­ści, ucieczka – stra­chu, lęku i za­mar­twia­nia się, a za­mie­ra­nie – odrę­twie­nia, apa­tii, zmę­cze­nia, wy­łą­cza­nia się, odłą­cza­nia. To ostat­nie czę­sto staje się po­żywką dla po­czu­cia da­rem­no­ści, bez­na­dziei i roz­pa­czy.

Co mo­żemy zro­bić?

Prawdę mó­wiąc, więk­szość z nas nie ra­dzi so­bie zbyt do­brze ze zde­rze­niami z rze­czy­wi­sto­ścią. Ła­two da­jemy się zła­pać na ha­czyk bo­le­snych my­śli, uczuć, wspo­mnień i re­ak­cji fi­zycz­nych, które nas zwo­dzą i po­py­chają w stronę groź­nych dla nas za­cho­wań. Pod ich wpły­wem mo­żemy na przy­kład za­cząć nad­uży­wać al­ko­holu lub in­nych sub­stan­cji odu­rza­ją­cych, od­su­wać się od przy­ja­ciół i ro­dziny, za­rzu­cić za­ję­cia, które kie­dyś przy­no­siły nam ra­dość, wda­wać się w kłót­nie z bli­skimi, cho­wać się przed świa­tem albo za­le­gać w łóżku.

Wszyst­kie te za­cho­wa­nia są nor­malne – i bar­dzo po­wszechne. Pro­blem w tym, że za­zwy­czaj pro­wa­dzą do po­gor­sze­nia, a nie po­prawy na­szej sy­tu­acji. Na szczę­ście mo­żemy je zmie­nić – mo­żemy się na­uczyć no­wych i sku­tecz­niej­szych spo­so­bów re­ago­wa­nia na ża­łobę, stratę i kry­zys. Ta książka ba­zuje na za­sa­dach te­ra­pii ak­cep­ta­cji i za­an­ga­żo­wa­nia (ang. ac­cep­tance and com­mit­ment the­rapy, ACT – wy­ma­wiane jako „akt”). Jest to po­dej­ście oparte na wy­ni­kach ba­dań na­uko­wych, opra­co­wane przez ame­ry­kań­skiego psy­cho­loga Ste­vena C. Hay­esa w la­tach osiem­dzie­sią­tych ubie­głego wieku. Kiedy pi­szę te słowa (w roku 2020), do­stęp­nych jest po­nad trzy ty­siące ba­dań do­ty­czą­cych ACT, opu­bli­ko­wa­nych w czo­ło­wych cza­so­pi­smach na­uko­wych, po­twier­dza­ją­cych sku­tecz­ność tej te­ra­pii w wielu przy­pad­kach: od ża­łoby, de­pre­sji i lęku po uza­leż­nie­nia, cho­roby prze­wle­kłe i traumę[1]. Jest to efek­tywne, prak­tyczne po­dej­ście, które po­maga lu­dziom wyjść poza ból i cier­pie­nie oraz bu­do­wać bo­gate, zna­czące ży­cie mimo prze­ciw­no­ści. Za­po­znam cię z nim krok po kroku w ko­lej­nych roz­dzia­łach.

Za­nim przej­dziemy da­lej, chciał­bym pod­kre­ślić dwie rze­czy. Po pierw­sze, nie ist­nieje jedna słuszna czy wła­ściwa re­ak­cja na zde­rze­nie z rze­czy­wi­sto­ścią. Każdy re­aguje ina­czej, za­tem od­puść wszel­kie wy­obra­że­nia o tym, co się po­winno od­czu­wać, a czego nie albo jak długo coś po­winno lub nie po­winno trwać. Na przy­kład nie­które osoby pła­czą przez kilka dni lub ty­go­dni, pod­czas gdy inne wcale – i obie re­ak­cje są nor­malne. Po dru­gie, nie ist­nieje je­den naj­lep­szy czy po­prawny spo­sób ra­dze­nia so­bie z ża­łobą, stratą i kry­zy­sem. Każdy ra­dzi so­bie ina­czej, a to, co spraw­dza się u jed­nej osoby, może nie po­móc in­nej. W tej książce znaj­dziesz mnó­stwo wska­zó­wek, na­rzę­dzi, stra­te­gii i su­ge­stii, które oka­zały się po­mocne dla wielu osób, co nie ozna­cza, że spraw­dzą się za­wsze u każ­dego. Dla­tego eks­pe­ry­men­tuj z opi­sa­nymi przeze mnie me­to­dami, mo­dy­fi­kuj je i przy­sto­so­wuj tak, aby do­pa­so­wać je do swo­jej wy­jąt­ko­wej sy­tu­acji i to­wa­rzy­szą­cych jej wy­zwań (a za­tem także re­zy­gnuj ze wszyst­kiego, co się nie spraw­dza!).

Do czasu osią­gnię­cia mo­jego wieku (53 lata) więk­szość lu­dzi ma już za sobą sporo bo­le­snych zde­rzeń z rze­czy­wi­sto­ścią. W moim przy­padku pierw­sze roz­po­częło się w dzie­ciń­stwie, a było to trwa­jące wiele lat wy­ko­rzy­sty­wa­nie przez dwoje bli­skich krew­nych. Póź­niej­sze zde­rze­nia z rze­czy­wi­sto­ścią obej­mo­wały śmierć obojga ro­dzi­ców oraz przy­ja­ciół i człon­ków ro­dziny, bo­le­sny roz­wód, po­ważny uraz skut­ku­jący prze­wle­kłym bó­lem, a także nie­zwy­kle stre­su­jący czte­ro­letni okres, kiedy mój mały syn był bar­dzo po­waż­nie chory i po­trze­bo­wał in­ten­syw­nego le­cze­nia. (Ku mo­jej wiel­kiej uldze syn w pełni wy­zdro­wiał. Mie­li­śmy ogromne szczę­ście. Wiem, że wielu czy­tel­ni­ków tej książki ta­kiego szczę­ścia nie miało). ACT bar­dzo mi po­mo­gła w ra­dze­niu so­bie z tymi trud­nymi do­świad­cze­niami. Sto­so­wa­łem też to po­dej­ście, by po­ma­gać wielu in­nym oso­bom.

Naj­więk­sze wra­że­nie robi na mnie uni­wer­sal­ność mo­delu ACT. W 2015 roku opra­co­wa­łem oparty na jego za­sa­dach pro­gram dla Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia, który wy­ko­rzy­sty­wano w obo­zach dla uchodź­ców. Obec­nie Świa­towa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia ko­rzy­sta z tego pro­gramu w wielu kra­jach, mię­dzy in­nymi w Tur­cji, Ugan­dzie i Sy­rii, aby po­ma­gać uchodź­com w ra­dze­niu so­bie z wie­loma po­tęż­nymi zde­rze­niami z rze­czy­wi­sto­ścią, ta­kimi jak wojna, prze­śla­do­wa­nia, prze­moc, śmierć bli­skich, ko­niecz­ność opusz­cze­nia swo­jego domu, miej­sca pracy i kraju, walka o prze­trwa­nie w trud­nych wa­run­kach pa­nu­ją­cych w obo­zie. Mu­szę przy­znać, że po­mysł ten po­cząt­kowo bu­dził moje wąt­pli­wo­ści. Za­sta­na­wia­łem się, w jaki spo­sób pro­gram miałby po­móc lu­dziom zma­ga­ją­cym się z tak wiel­kimi prze­ciw­no­ściami. Ale kiedy kilka lat póź­niej Świa­towa Or­ga­ni­za­cja Zdro­wia opu­bli­ko­wała wy­niki swo­ich ba­dań[2], ode­tchną­łem z ulgą i z ra­do­ścią. Oka­zało się, że pro­gram nie tylko spodo­bał się uchodź­com, ale zo­stał też przez nich uznany za po­mocny w ra­dze­niu so­bie z trud­nymi oko­licz­no­ściami ży­cio­wymi.

Ni­niej­sza książka jest bar­dzo po­dobna do wspo­mnia­nego pro­gramu. Składa się z trzech czę­ści. Pierw­sza jest po­świę­cona re­or­ga­ni­za­cji po trud­nym do­świad­cze­niu oraz od­zy­ska­niu spo­koju i opa­no­wa­nia. Sku­piam się w niej głów­nie na tro­sce o sie­bie oraz na ra­dze­niu so­bie z bo­le­snymi my­ślami i uczu­ciami. Część druga jest po­świę­cona od­bu­do­wy­wa­niu ży­cia, krok po kroku, nie­za­leż­nie od tego, jak bar­dzo zo­stało znisz­czone. W czę­ści trze­ciej sku­piam się na tym, jak od­zy­skać wi­gor i ener­gię oraz do­ce­niać wszystko, co ży­cie ma na­dal do za­ofe­ro­wa­nia (co w da­nej chwili może się wy­da­wać nie­moż­liwe).

Książkę uzu­peł­nia opra­co­wany przeze mnie dar­mowy e-book za­ty­tu­ło­wany The re­ality slap: Extra bits. Za­wiera on do­dat­kowe ma­te­riały, głów­nie na­gra­nia au­dio do ćwi­czeń z tego po­rad­nika.

Jest do­stępny do po­bra­nia w za­kładce „Free Re­so­ur­ces” na mo­jej stro­nie: www.the­hap­pi­nes­strap.com.

W tym miej­scu twój umysł może za­pro­te­sto­wać. Może się upie­rać, że twój przy­pa­dek jest inny, że ta książka w ni­czym ci nie po­może oraz że twoje ży­cie po­zo­sta­nie pu­ste i nie do znie­sie­nia. Je­śli tak jest, to wiedz, że ta­kie my­śli są zu­peł­nie na­tu­ralne i przy­cho­dzą do głowy wielu oso­bom, które nie znają jesz­cze opi­sy­wa­nego przeze mnie po­dej­ścia. Fak­tem jest, że choć mój po­rad­nik naj­praw­do­po­dob­niej okaże się dla cie­bie po­mocny, to jed­nak nie mogę tego za­gwa­ran­to­wać. Mogę jed­nak za­gwa­ran­to­wać, że je­śli prze­rwiesz czy­ta­nie w tym mo­men­cie, po­nie­waż w twoim umy­śle po­ja­wiły się wąt­pli­wo­ści, to na pewno nie od­nie­siesz z lek­tury tej książki żad­nych ko­rzy­ści!

Je­śli za­tem twój umysł zgła­sza wąt­pli­wo­ści, to po­zwól mu po­wie­dzieć, co ma do po­wie­dze­nia. Niech po­wie ci wszystko, co chce, ale nie do­puść, żeby to po­wstrzy­mało cię przed czy­ta­niem. Po­zwól swo­jemu umy­słowi traj­ko­tać ni­czym ra­dio w tle, pod­czas gdy my wspól­nie zo­baczmy... jak prze­trwać bo­le­sne ciosy od ży­cia i pod­nieść się po nich.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy

[1] Wy­kaz ak­tu­al­nych ba­dań do­stępny jest na stro­nie: https://con­te­xtual-science.org/sta­te­_o­f_the­_ac­t_e­vi­dence (przyp. red. me­ryt.).
[2] Cho­dzi o pro­gram Self-Help Plus (SH+), który można po­brać ze strony Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Zdro­wia (https://www.who.int/pu­bli­ca­tions/i/item/ 9789240035119). Wy­niki ba­dań do­ty­czą­cych jego sku­tecz­no­ści zob. np. w: Tol, W. A. i in. (2020). Gu­ided self-help to re­duce psy­cho­lo­gi­cal di­stress in So­uth Su­da­nese fe­male re­fu­gees in Uganda: A clu­ster ran­do­mi­sed trial. The Lan­cet Glo­bal He­alth, 8(2), e254-e263; Acar­turk, C. i in. (2022). Ef­fec­ti­ve­ness of a WHO self-help psy­cho­lo­gi­cal in­te­rven­tion for pre­ven­ting men­tal di­sor­ders among Sy­rian re­fu­gees in Tur­key: A ran­do­mi­zed con­trol­led trial. World Psy­chia­try, 21(1), 88-95 (przyp. red. me­ryt.).