Zegar melodii - Vanelia Ksantos - ebook

Zegar melodii ebook

Vanelia Ksantos

0,0

Opis

Vanelia Ksantos tak mówi o tej książce:

"Zegar melodii" ma dla mnie przede wszystkim wartość sentymentalną. Ilekroć czytam na nowo te wiersze, nie mogę się nadziwić, jak bardzo czułam się w tamtym czasie szczęśliwa. Oczywiście zdarzały się gorsze chwile, ale one przytrafiają się chyba każdemu i nie ma od tego ucieczki. Myślałam w takich chwilach, jak było mi podówczas źle... ale nie, tak naprawdę wcale tak nie było. Było bardzo, bardzo dobrze... przynajmniej w porównaniu z tym, czego doświadczyłam później. Jako człowiek żałuję, że zrozumiałam to tak późno. Jako autorka zaś mam nadzieję, że oprócz owej wartości sentymentalnej zbiorek posiada także pewną wartość artystyczną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 59

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Vanelia Ksantos

Zegar melodii

Wiersze

Wydawnictwo Inspiracje

Puławy 2023

Copyright © Vanelia Ksantos, 2023

Copyright © Wydawnictwo Inspiracje, 2023

Redakcja i skład: Monika Knapczyk

Projekt okładki: Monika Knapczyk

Ilustracja na okładce © Pixabay

Ilustracje w tekście © Pixabay

Zdjęcie na str. 112 © Monika Knapczyk

ISBN 978-83-962339-7-4

Wydanie II

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości

albo fragmentu – z wyjątkiem cytatów w artykułach

i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.

Wydawnictwo Inspiracje

Puławy 2023

E-mail: [email protected]

* * * [Miałam dziś sen]

Miałam dziś sen

Pójdziemy przez łąkę

Motyle wokół nas zatańczą

Czerwienić się będą maki

Zazłocą się kaczeńce

Wśród traw szmaragdowych

Drobna się jaszczurka prześliźnie

Zaszemrają cicho brzozy

I wierzby się płaczące uśmiechną

Bocian nad łąką zakołuje

Na skrzydłach czerwcowej bryzy

Niebo w stawie zalśni

Srebrzyście, perliście

Śmiać się będziemy w tę ciszę

Wezmę cię za rękę

Jak tu pięknie...! ‒ powiesz

To sen...! ‒ odszepnę

To sen…

Pieśń poranka

Zjawiasz się jak poranna rosa

Melodio srebrnodzwonna

Jak skowronek zawisasz na tle błękitu

Wplatasz gwiazdy w swój warkocz

Wybrzmiewasz bielą odległych szczytów

Chłodem jesteś i sercem płomienia

Dzika i nieposkromiona

Melodio nieutulona

Cichniesz i wzbierasz na nowo

Tęsknoto, o cudna tęsknoto

Na skrzydłach wiatru lekka i wolna

Melodio przeczysta jak złoto

Spływasz jak anioł w dolinę

Melodio niepojęta

Orłem jesteś i gołębicą

Potokiem światła na górskiej przełęczy

Kwiatem, co kielich rozwiera

Zbawieniem i dusz rozkoszą

Muzyko jak chleb święta

W łabędzi puch się stroisz

Melodio promiennooka

Jak drżenie fali na tafli jeziora

Ptasząt trelem jak wiosną poisz

Świtu jesteś ekstazą i upojeniem

A łagodność zmierzchu krzywdy ci nie czyni

Jak echo pobrzmiewasz gdzieś w mrokach

Leśne targasz listowie jak włosy dziewczęcia

Myśli zadumanie i serc dzikość

Ty jedna nieśmiertelna

O muzyko, boska muzyko!…

* * * [Rzeki, które nie płyną]

Rzeki, które nie płyną

Góry, które nie rosną

Szczęścia, które nie miną

Zima, co trwa bez wiosny

Lody, co nie pękają

Zawsze błękitne niebo

Muzyka się ciszą nie staje

Wiatr się nie kłania drzewom

Morze bez brzegu drugiego

Księżyc nie goni słońca

Dobro, co nie lęka się złego

Miłość, co nie zna końca

Przed zachodem

Wszystko, co się zdarzyło

Na zawsze we mnie zostanie

Każdy dzień, każda miłość

Bo życie to znaczy trwanie

Wczorajsze sny wracają dziś do mnie

Żyję w nich wszystkich naraz

Ludzie mówią: najłatwiej zapomnieć

A ja się nawet nie staram…

Taka cisza tu – na łące

Rozerwane splatam końce

Tym spokojem pustkę wypełnię

Żadnej pustki już nie ma we mnie

Zawsze, wszędzie jedno słońce

Rzucam most z brzegów tysiącem

Istnień, które trwały we mnie

Nie umiem spisać na straty

Bo nimi wszystkimi jestem

Tak żywo jak przed laty

Zanim słońce zaśnie

Żyję jego blaskiem

Zanim się ściemniło

Żyłam jego siłą

A teraz w ciemności

Posmakuję samotności

* * * [Tyle piękna]

Tyle piękna w tak małym obrazku

Pszenica malowana złotem

Ciemne mury lasów nie dają przejścia

Spękane kolumny starych pałaców

Omszałe tylko od północy

Bogowie przeklęli północ u zarania dziejów

Reszta świata błogosławiona słońcem

Miedziane światło zmierzchu na ugorach

I przestrzenie, zewsząd przestrzenie

Porywająca wolność

Melodia przestworzy wpleciona w jej warkocz

Śpiewa wciąż ciszej i ciszej...

Ona cię ukołysze

Ona będzie twoim marzeniem

I poznasz, zanim zaśniesz

Że to Polska właśnie…

* * * [A tym, którzy błagają]

… A tym, którzy błagają o litość

Kopniak w twarz

Niech nie żebrzą

Psy przeklęte

… A tym, którzy czekają na świt

Noc wieczna

Słońce ich nie obroni

Świat jest nasz

… A tym, którzy proszą zmiłowania

Męka wiecznego strachu

Tym jest piekło

Więc wyślijmy ich do wszystkich diabłów

… A tym, którzy utracili nadzieję

Wzgarda

Byliście moimi przyjaciółmi

Czeluść was pochłonie, druhowie

… A tym, którzy piszą takie wiersze

Męka wiecznego niespełnienia

Tym jest piekło

Tym jest piekło poetów

Gdyby

Gdyby człowieka zdobywało się jak górę

Dotarłabym do szczytu chociażby na klęczkach

Gdyby samotność była jak pustynia

Uparcie szłabym ku oazie

Gdyby miłość była jak źródlana woda

Chciałabym jak Mojżesz uderzać laską w skałę

Gdyby kupowało się ją w hipermarkecie

Sprzedałabym wszystko, co posiadam

Gdybym umiała zaczarowywać pieśnią

Byłabym jak fakir, co pożera węża

Gdybym przywoływała burzę

Potrafiłabym też zamknąć cię w błękicie

Ale ja jestem jak każde z ludzi

Mam dwie ręce i wodospady słów

Najdziwniejsza z dziwnych ballada

Płynęła niewidzialna, lekka jak marzenie

Z kraju do kraju – co też tam zastanie...

Lecz ludzie serca pozamykali

I nigdzie miejsca nie było dla niej

Igrała z falami, stepy przemierzała

Raz była delfinem, to znów smukłą łanią

We śnie szeptała, kryła się w muzyce

Lecz nigdy i nigdzie nikt nie czekał na nią

Deszczem płakała i łkała wichurą

To w biel, to w szarości smętnie się stroiła

To znów dźwięcznie się śmiała skowronkiem w błękicie

Słońcem całowała, motylem tańczyła

Nocami spoglądała księżycowym okiem

Błyszczała przyjaźnie w czarność rozrzucona

Lecz ludzie zajęci byli tym, co ziemskie

A ona wciąż jaśniała i gasła w gwiazd milionach

Niosła miłość

Lecz by kochać, zaufać trzeba

Niosła radość

A ludzie wołali: igrzysk i chleba!

Niosła pokój

A oni w proch obracali miasta

Niosła zachwyt

Lecz prędko się z niego wyrasta…

Niosła ciszę

A w ciszy niełatwo jest słyszeć

Niosła spełnienie

Lecz ludzie woleli posiadać…

Aż wreszcie skonała samotnie

Zmieszała z pyłem ziemi, wplotła w snów tkaninę

Rozpadła na drobiny jak łzy diamentowe

Każde źdźbło w sobie ma taką drobinę

Pamięta o niej tylko

Najdziwniejsza z dziwnych ballada…

Pytanie

Drę w strzępy gazety

Depczę z pasją książki

Wrzeszczę na przyjaciół

Niszczę telewizor

Wreszcie się przechylam

Przez otwarte okno

Jestem na krawędzi

I tylko patrzę...

Czy lepiej żyć w realnym świecie

Czy nie żyć wcale?

Po powrocie z Warszawy

Mój świat jest zielono – złocisto – błękitny

I nie obchodzi mnie wcale

Że tam biurowce

Że dynamiczny rozwój

Że miejsca pracy

Że cudzoziemcy

Że ulice szerokie

Moje miasto jest zielono – złocisto – błękitne

Takie jak lubię

I chociaż pewnie za małe

Za ciche

Za spokojne

Dla tych, co życie nawlekają jak koralik

Na sznury pędzących aut

Chociaż bez szans dla ambitnych

Tych, co wciąż – więcej, wyżej

Kocham je dziką

Irracjonalną miłością

Mój świat jest zielono – złocisto – błękitny

I takim chcę go znać

Już zawsze

Napiszę wiersz

Napiszę wiersz, jakiego jeszcze nie było

Wszystko w nim będzie grało, wszystko się mieniło

Napiszę wiersz całkiem zaczarowany

Wydumany, nadmuchany, rozedrgany

Rozświetlony jak ulice San Francisco

Romantyczny jak wieńczące szczyt zamczysko

Rozmarzony jak dziewczyna zakochana

Wesolutki tak jak świergot ptaków z rana

Tajemniczy jak Pandory sławna puszka

Wytęskniony jak urocza, dobra wróżka

Taki śliczny, że naprawdę być nie może –

− Nie wierzycie, że ja taki wiersz ułożę? −

Roztańczony jak najdziksze techno party

Nie za długi, nie za krótki – to nie żarty! −

Aż powstanie najwznioślejsza, cudna oda

Będę lepsza od Verlaine'a i Rimbouda*

Będzie magia, będzie bajka, będą pieśni górskich ech

Będą dziwy niesłychane, będzie elfów srebrny śmiech

Będzie słońce i ocean... a to pech!

Tak niewiele brakowało i znów nie!

Ta iskierka brakująca jak się zwie?

* Poeci francuscy z XIX w.

Dolina siedmiu dzwonów

W dolinie kwieciste dywany

I tysiącletnie są drzewa

A ja, biedaczyna kronikarz

O tej cudnej dolinie pieśń śpiewam