39,90 zł
Choroba afektywna dwubiegunowa to druga najczęstsza przyczyna niezdolności do pracy z powodów psychiatrycznych. Istnieje więc spora szansa, że albo jesteś w grupie ryzyka, albo znasz kogoś, kto w niej jest. Ale spokojnie. To nie wyrok.
I może zabrzmi to dziwnie, ale w pewnym stopniu to błogosławieństwo. Jeśli nauczysz się z nią dobrze żyć, to może się okazać, że jesteś lepszą wersją siebie. Taką, która potrafi dobrze wykorzystać jeden i drugi biegun. Po angielsku ta choroba nazywa się bipolar disorder. Ja myślę o niej w kategorii bipolar in order. To gra słów. Disorder oznacza zaburzenie. In order oznacza w porządku. I taka jest moja rola. Pokazać ci, twoim znajomym, przyjaciołom, że może być i będzie w porządku.
Zdecydowałem się zacząć pisać książkę, którą mogę polecić wszystkim zainteresowanym tą chorobą. Nie chciałem jednak by to była książka pisana z perspektywy li tylko pacjenta. Do współpracy zaprosiłem psychiatrę-terapeutę. Tak, by moje spojrzenie uzupełnić o głos eksperta. To książka dla tych, którzy nie chcą czuć się sami, dla ich rodzin, dla znajomych. Ja dałem radę. Ty też dasz.
Piotr Bucki
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 220
Babciom, Mamie,
Siostrze i wszystkim
fantastycznym silnym
Kobietom, które znam
PODZIĘKOWANIA
Dziękuję każdej osobie, którą napotkałem na swojej drodze. Tym, którzy przeszkadzali, i tym, którzy pomagali. Tym, którzy się dziwili, i tym, którzy podziwiali. Przede wszystkim dziękuję – o zgrozo – za tę chorobę. I za siłę oraz determinację, które pozwoliły mi się z nią uporać.
TO (NIE) JEST PORADNIK
To jest poradnik. Dla mniej lub bardziej zdrowych. Nie boję się tego słowa. Ludzie przychodzą do mnie po rady. I często im ich udzielam. Ale tylko wtedy, gdy mam potrzebną wiedzę i umiejętności. Tam, gdzie brakuje mi kompetencji, radzę, by udali się dalej. Do kogoś, kto wie lepiej. To, że sam choruję, nie znaczy, że o chorobie wiem wszystko. To, że trzymam chorobę afektywną dwubiegunową za pysk, nie oznacza, że mam złotą receptę na to zaburzenie. To, że wiele osób mnie czyta i słucha, nie czyni ze mnie eksperta od wszystkiego. Dlatego ten poradnik to mój osobisty głos, a także głos ludzi, którzy się znają na wielu rzeczach lepiej niż ja. Myślę, że oznaką wielkiej próżności i nieodpowiedzialności byłoby napisanie poradnika o chorobie tylko i wyłącznie z punktu widzenia osobistych przeżyć. Grzechem byłoby uważać, że to, co sprawdziło się w moim przypadku, sprawdzi się w każdym innym. Mam jednak przeczucie, że połączenie mojego głosu z głosem ekspertów może pomóc wielu. Tym mniej lub bardziej zdrowym. Ich rodzinom i przyjaciołom. Choroba afektywna dwubiegunowa to druga najczęstsza przyczyna niezdolności do pracy z powodów psychiatrycznych[1]. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że albo sam jesteś w grupie ryzyka, albo znasz kogoś, kto w niej jest. Ale spokojnie. To nie wyrok. I może zabrzmi to dziwnie, ale w pewnym sensie to błogosławieństwo. Jeśli nauczysz się z nią dobrze żyć. Jeśli nauczysz się z nią funkcjonować, to może się okazać, że staniesz się lepszą wersją siebie. Taką, która potrafi dobrze wykorzystać jeden i drugi biegun. Ja dwubiegunówkę mam. I nie jestem w stanie tego zmienić. A skoro już ją mam, to będę z nią najlepszą wersją siebie. Po angielsku ta choroba nazywa się bipolar disorder. Ja myślę o niej w kategorii bipolar in order. To gra słów. Disorder oznacza zaburzenie. In order oznacza w porządku. I taka jest moja rola. Pokazać ci, twoim znajomym, przyjaciołom, że może być i będzie w porządku.
Do napisania tej książki zaprosiłem moją terapeutkę, której zawdzięczam nowe otwarcie. Odmówiła. Dobry terapeuta kieruje się zasadami. A jedna z nich brzmi: relacja między pacjentem a terapeutą jest ważna. Ale ma granice. I trzeba ich przestrzegać. Nie powinno się zaprzyjaźniać, na żywo i na Facebooku. Nie powinno się też bywać na tych samych imprezach. I nie powinno się razem pisać książki. Z początku ta odmowa lekko mnie zabolała. Ale potem spojrzałem na nią jak na dowód trzymania się zasad. I jeszcze bardziej szanuję moją terapeutkę. Bo trzymała się i trzyma zasad. Poprosiłem ją o wskazanie kogoś, kto wspólnie ze mną napisze tę książkę. Kto przede wszystkim doda wartości merytoryczne. Bo choć moje przeżycia i przekonania są ważne, to jednak terapia powinna się opierać na nauce. I chciałem, żeby tę część napisał ktoś doświadczony. Dlatego poprosiłem o wskazanie osoby, która jest certyfikowanym terapeutą poznawczo-behawioralnym, najlepiej z dyplomem lekarza psychiatry. Chciałem też, żeby była to osoba otwarta na tzw. trzecią falę, czyli niewykluczająca takich praktyk, jak mindfulness czy interwencje rodem z psychologii pozytywnej. I chciałem, żeby to był ktoś, kto za swoją misję uznaje nie tylko wspieranie ludzi w wyjściu na prostą, ale także pokazanie im, że po terapii jest nowe życie. W którym można sobie spokojnie radzić, dzięki wielu narzędziom. Znalazłem taką osobę. I to ona będzie głosem specjalisty, który usłyszysz.
Znalazłem także specjalistów z zakresu farmakologii, dietetyki i sportu, którzy dodali swoje komentarze. Wszystko po to, by dać ci pełen obraz tego, co możesz zrobić. Ja podchodzę do siebie całościowo. Nie wykluczam żadnej opcji, pod warunkiem że jest udowodniona naukowo. To warunek, od którego nie chcę odstąpić. Nie twierdzę, że alternatywne metody nie działają. Jednak doświadczenie jednostki to za mało, by tworzyć teorię i dumnie ogłaszać ją światu, twierdząc, że w przypadku choroby takiej, jak depresja czy choroba afektywna dwubiegunowa, pomoże nadanie sobie indiańskiego imienia czy pobieganie na bosaka po rosie. Terapeuci, naukowcy i specjaliści w swoich dziedzinach nie są po to, by nami manipulować. Są po to, by nam pomóc. Możesz trafić dobrze. Tak jak ja. I tego ci życzę. Życzę ci też, byś po lekturze tej książki stał się menadżerem swoich talentów, kompetencji i... swojej choroby. Byś potraktował ją jako coś, z czym po prostu da się żyć. Twierdzę, że nawet lepiej niż przed chorobą.
CZY SIĘ NIE BOISZ?
Po moim wystąpieniu podczas TEDx SGH, do którego krótkim wstępem była moja opowieść o pierwszej sesji u psychoterapeuty, dziennikarka, która przeprowadzała ze mną wywiad, zapytała, czy nie boję się mówić o chorobie. To samo pytanie zadał mi znajomy, któremu opowiedziałem o planach napisania tej książki. Czy się nie boję. Odpowiedź jest prosta: nie boję się. Tak samo jak bym się nie bał mówić o złamanej nodze czy o cukrzycy. Lęk przed mówieniem o chorobach wynika ze stygmatyzacji. Tyle że ten lęk – ani tym bardziej stygmatyzacja – nic nie daje. A mówienie i oswajanie tematu dają bardzo wiele. Takiego przeświadczenia nabieram za każdym razem, gdy dostaję mail z podziękowaniem, że komuś zrobiło się lżej, że nie jest sam ze swoją chorobą (niekoniecznie psychiczną, bo zdarzali się tacy, którzy pisali nawet o hemofilii). O tym, żeby się nie bać, przekonuję się także po spotkaniach, gdy podchodzą do mnie ludzie i dziękują. Bo nie są sami. Każde zdarzenie w swoim życiu nauczyłem się przyjmować z pokorą i ciekawością. To czasem bardzo trudne. Ale możliwe. Staram się wykształcać w sobie ciekawość. I tak zwany growth mindset, czyli umysł nastawiony na rozwój[2]. Taki, który w zetknięciu z nowym zagadnieniem myśli sobie: Co ja z tego wyniosę? Czego mnie to nauczy? Choroba nauczyła mnie, że nie ma co się bać. Trzeba po prostu działać. Z takim zasobem, jakim się dysponuje. Nawet jeśli tym zasobem jest choroba afektywna dwubiegunowa.
PYTANIE BRZMI...
Jakiś czas temu bardzo ważna dla mnie osoba zadała mi pytanie. O moment największej euforii, nieokiełznanej radości. O chwilę, w której sądziłem, że mogę przenosić góry. Pamiętałem wiele takich chwil. Najwcześniejsze wspomnienie dotyczyło okresu w liceum po wygranym etapie olimpiady polonistycznej. Pamiętałem ten stan. Totalną euforię. Gonitwę myśli, niezwykłą ostrość, z jaką postrzegałem świat. Tempo, w jakim chciałem go podbijać. To, co przeżywałem okresowo, nazywa się hipomanią. Osobą, która zadała pytanie, była moja psychoterapeutka. Pracy z nią, za pomocą technik poznawczo-behawioralnych, zawdzięczam to, że dowiedziałem się wielu istotnych rzeczy o sobie. Pracy ze sobą zawdzięczam to, że codziennie dowiaduję się nowych.
Na terapię trafiłem po wielu latach prób poradzenia sobie z obniżonym nastrojem i epizodami depresyjnymi. Szukałem wsparcia. Szukałem go jednak głównie wtedy, gdy dosięgała mnie depresja. Gdy byłem tak wypalony, że nie potrafiłem wstać z łóżka, a myśl o porannym prysznicu mnie przerażała. Czułem nic. W okresach podwyższonego nastroju, w okresach hipomanii, tego wsparcia nie szukałem. Bo i po co. Wtedy nie wiedziałem, że hipomania i depresja to dwa bieguny tej samej choroby. I że z jednym i drugim trzeba nauczyć się żyć. Radzić sobie z depresją. Radzić sobie z manią. Dziś mogę powiedzieć, że to radzenie sobie stało się sposobem na rozwój. A większość tego, czego nauczyła mnie terapia i praca nad sobą, można spokojnie wykorzystywać nawet, jeśli nie dotknęła nas choroba. Mnie dotknęła. Spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej.
„Spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej”. Pierwszy raz te słowa padły na drugim lub trzecim spotkaniu z terapeutką. Jak wspomniałem, wcześniej też byłem leczony. Ale z powodu depresji, zresztą źle zdiagnozowanej. Nie będę dochodził, dlaczego. Być może lekarz uległ mojej sugestii, gdy mówiłem, że w rodzinie od dwóch pokoleń towarzyszy nam czarne słońce depresji. Być może błędem było zgłaszanie się tylko i wyłącznie w stanach obniżonego nastroju, gdy ciężar rzeczywistości był tak duży, że jedyne, co mogłem z siebie wydusić, to prośba o receptę. Na coś, co sprawi, że znów zacznę myśleć, znów zacznę czuć. Być może... Nieważne chyba dlaczego. To już za mną. Byłem leczony na depresję przez sześć lat. Głównie farmakologicznie. Świadomie ze spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej zmagam się od trzech lat. Nieświadomie – chyba od zawsze.
Te trzy lata świadomej pracy nad sobą to ogromne błogosławieństwo. Czas nabywania umiejętności radzenia sobie nie tylko z dołami. Ale też z górkami. Bo taka jest moja choroba. Mkniesz sobie z nią jak po sinusoidzie. Świetnie, wręcz genialnie czujesz się wtedy, gdy jesteś na górze. Znacznie gorzej – gdy jesteś na dole. Zaraz, zaraz, powiesz pewnie, przecież wszyscy tak mają. Jasne, zmiany nastroju przytrafiają się wielu ludziom. Ale u osób z chorobą afektywną dwubiegunową i z jej spektrum zdarzają się ze zwiększoną intensywnością. I mają pewną charakterystykę. Jednak dla mnie najbardziej charakterystyczną rzeczą jest to, że po każdej intensywnej górce przychodzi dół. Mam to jak w banku. I dlatego ważne są nie tylko techniki pozwalające wygrzebywać się z dołków, ale też umiejętne hamowanie się, gdy nadchodzi euforyczna, maniakalna górka.
Ta książka to poradnik dla tych, którzy zmagają się z chorobą afektywną dwubiegunową, z jej spektrum. To także poradnik dla ich rodzin i przyjaciół, którzy po prostu chcą wiedzieć i rozumieć. To wreszcie zbiór technik, które można wykorzystywać, by poprawić swój dobrostan. Moje doświadczenia nie są uniwersalne. Każdy ma swoje. Każda choroba jest inna. Ale terapia poznawczo-behawioralna (cognitive behavioral therapy; CBT) dała mi narzędzia. Do poznania samego siebie i do zmiany moich zachowań. Jeśli więc ty również poznasz lepiej siebie, jeśli zmienisz swoje zachowania, to będę szczęśliwy, że kolejna osoba skorzystała z tego, co oferują nauka, wgląd we własne mechanizmy poznawcze i ciągła praca nad sobą.
[1] Portal http://psychiatria.mp.pl/choroby/69890,choroba-afektywna-dwubiegunowa, dostęp: 26.05.2017. (Przypisy – jeśli nie zaznaczono inaczej – pochodzą od Piotra Buckiego).
[2] Badaniami nad mindsetem, czyli nastawieniem, zajmuje się Carol Dweck z Uniwersytetu Stanforda, która wyróżnia dwa jego rodzaje: fixed mindset i growth mindset. Dweck jest autorką książki Nowa psychologia sukcesu, którą na pewno warto przeczytać.
CHOROBA AFEKTYWNA
DWUBIEGUNOWA,
CZYLI...
Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD), określana także jako zaburzenia afektywne dwubiegunowe (w przeszłości nazywana chorobą lub psychozą maniakalno-depresyjną czy cyklofrenią), charakteryzuje się występowaniem epizodów depresji, manii (lub hipomanii, jak w moim przypadku) lub epizodów mieszanych. Pomiędzy tymi epizodami zwykle występują okresy remisji, tj. całkowitego braku objawów lub utrzymywania się nielicznych objawów o niewielkim nasileniu. Tyle definicja. W praktyce oznacza to huśtawkę. Ale nie taką, jakiej doświadczają ludzie zdrowi, którym też przecież zdarza się mieć gorsze i lepsze dni. Nie. Taką, w której lepsze dni sprawiają, że czujesz się jak Bóg, omnipotentny supermen i wszechwładny, zabawny i błyskotliwy Übermensch. A gorsze sprawiają, że czujesz się jak gówno. I to nie zwykłe gówno. Lecz psie rozmokłe gówno na trawniku po długiej zimie. Problem polega na tym, że w stanie manii i hipomanii bardzo często nie uważasz, że masz jakiś problem. Jesteś niezwyciężony, a to oznacza, że atrakcyjny społecznie. Myślisz szybko, działasz szybko. Twój szef może być zachwycony. Twoi znajomi mogą ci zazdrościć. Wszystko ci się udaje, rośnie twoja samoocena. Po co masz się zgłaszać na terapię. Któż chciałby leczyć Boga na sterydach. W manii jesteśmy nagradzani. Bo jesteśmy świetni. Fasadowo świetni. Do lekarza trafiasz w depresji. Upewnij się, że trafisz dobrze. Ja za pierwszym razem trafiłem... prawie dobrze. Jak wspomniałem, byłem leczony z powodu depresji. Głównie farmakologicznie. Tak jak powinno się leczyć depresję o tak ostrym przebiegu. Rzecz w tym, że ja depresji nie miałem. Miałem spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej.
Za drugim razem trafiłem dobrze. Poszedłem do psychiatry i terapeutki poznawczo-behawioralnej w jednym. Po bardzo długiej walce ze sobą. Bo wcale się tak do terapii nie garnąłem. Być może dlatego, że uważałem, iż będzie to strata czasu i pieniędzy (nie była). Być może dlatego, że sądziłem, że sam sobie poradzę (nie radziłem sobie). A może dlatego, że byłem po prostu w stanie, w którym podejmowanie takiego zobowiązania jak terapia wydawało się niemożliwe (było możliwe). Terapeutkę poleciła mi moja najlepsza przyjaciółka. Była ze mną podczas najcięższych epizodów depresyjnych. Obserwowała też moje hipomanie. I bardzo długo namawiała mnie na terapię. Zintegrowaną, czyli taką, w której nie tylko będę łykał tabletki, ale też popracuję nad sobą.
Jedno było dla mnie oczywiste. Chciałem, żeby to była terapia poznawczo-behawioralna. Głównie dlatego, że wierzę w rozwiązania, które mają mocne podstawy naukowe i protokół badań zgodny ze złotymi empirycznymi zasadami. Chciałem też iść do psychiatry, ale nie do takiego, który jedynie spojrzy na mnie i od razu wypisze leki. Po prostu chciałem za drugim razem zrobić do dobrze. I obdarzyć zaufaniem osobę, która ma mi pomóc. I znalazłem. Zaczęła się moja podróż. W której nie wykluczałem, że być może będą potrzebne leki. W której chciałem wreszcie zrobić ze sobą porządek. Która stała się początkiem zupełnie nowego spojrzenia na świat, myśli i przekonania. Która pomoże każdej osobie cierpiącej. Ale też nie zaszkodzi zdrowej.
CO WARTO WIEDZIEĆ O CHOROBIE AFEKTYWNEJ DWUBIEGUNOWEJ
Choroba afektywna dwubiegunowa to jedno z najpoważniejszych zaburzeń psychicznych. Szacuje się, że może ono dotykać od 0,4% do 1,5% populacji. Przy zastosowaniu szerokich kryteriów diagnostycznych, obejmujących również postaci poronne, wskaźnik ten wzrasta do 5%.
W dalszej części książki zostaną dokładnie omówione poszczególne fazy zaburzenia. Tu skupimy się na najistotniejszych informacjach. Czym więc jest choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD)? Jak sama nazwa wskazuje, ChAD odznacza się cykliczną zmianą nastroju i aktywności pacjenta. Zgodnie z kryteriami diagnostycznymi rozpoznanie tego zaburzenia jest uzasadnione tylko, jeśli w wywiadzie chorobowym poza epizodami depresyjnymi wystąpił co najmniej jeden epizod maniakalny bądź hipomaniakalny.
Zwykle wyróżnia się następujące postaci choroby afektywnej dwubiegunowej:
ChAD typu I – oprócz epizodów depresyjnych występują epizody maniakalne
ChAD typu II – występują epizody depresyjne i epizody hipomaniakalne
ChAD typu III – epizody depresyjne i maniakalne bądź hipomaniakalne wywołane zostały przez leki przeciwdepresyjne
Warto w tym miejscu wyjaśnić – dość ogólnie – czym tak naprawdę jest epizod maniakalny bądź hipomaniakalny.
Zarówno mania, jak i hipomania charakteryzują się przede wszystkim wzmożonym nastrojem, czemu towarzyszy zwiększona aktywność pacjenta. Różnica między nimi dotyczy głównie długości trwania i natężenia objawów. Dokładne kryteria diagnostyczne wraz z omówieniem zostaną przedstawione w następnych rozdziałach. Zatem pacjent w epizodzie maniakalnym podejmuje aktywność, która zwykle jest nieadekwatna do jego możliwości intelektualnych, zasobów finansowych, sposobu życia. Zachowania pacjenta nierzadko są odbierane przez otoczenie jako dziwaczne, czy wręcz absurdalne. Chory przejawia zwykle podwyższony nastrój (hipertymię), zazwyczaj jest euforyczny, ale bardzo często bywa też dysforyczny. Nieużywany już starszy język psychiatryczny opisywał ten nastrój jako gniewliwy bądź zrzędliwy, jednoznacznie określając jego najważniejszą cechę. Dodatkowe symptomy występujące w epizodzie maniakalnym to: zmniejszona potrzeba snu, zwiększona skłonność do nadużywania alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych (SPA), lekkomyślne podejście do kwestii finansowych, zwiększona ochota na zawieranie nowych znajomości, której towarzyszy wzrost libido.
Należy z całą mocą zaznaczyć, że pacjenci bardzo często nie są wówczas w stanie kontrolować swojego zachowania i nierzadko dopuszczają się czynów karalnych (z punktu widzenia prawa karnego może zostać w takim przypadku orzeczona niepoczytalność sprawcy czynu). Mania podlega leczeniu w szpitalu. Pacjenci zostają umieszczeni zwykle w oddziale całodobowym zamkniętym. Jeśli zachowanie pacjenta w przebiegu epizodu maniakalnego stanowi zagrożenie dla jego życia bądź zdrowia lub życia innych osób, pacjent może zostać przyjęty do szpitala nawet wbrew swojej woli. Tryb takiego przyjęcia regulują odpowiednie artykuły Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego.
Hipomania różni się od przedstawionego wyżej zaburzenia stopniem nasilenia objawów. Chorzy zwykle zgłaszają się do lekarza później niż pacjenci w manii. Wyjaśnienie tego zjawiska jest dość oczywiste. Pacjenci w hipomanii uchodzą za bardzo efektywnych pracowników, świetnych organizatorów, niezastąpionych przyjaciół, sypiących niesamowitymi pomysłami jak z rękawa. Nie odczuwają zmęczenia, więc często ostatni wychodzą z pracy. Podejmują zadania i zobowiązania, które przez innych są oceniane jako niemożliwe do zrealizowania. A po wyjątkowo długim dniu pracy chętnie wezmą udział w wieczornej zabawie, nierzadko do białego rana. Ich nastrój jest z reguły oceniany jako euforyczny. Na pierwszy rzut oka to idealni kandydaci na duszę towarzystwa. W przeciwieństwie do pacjentów w stanie maniakalnym, zwykle nie tracą poczucia rzeczywistości i rzadziej przekraczają granice norm zachowania, przyjęte w danym społeczeństwie. Powyższy opis niejednego czytelnika sprowokuje do postawienia pytania o celowość leczenia hipomanii. Na razie pozwolimy sobie nie odpowiadać. W dalszej części książki, przedstawiającej szczegółowy obraz dwóch biegunów choroby, znajdą się również poglądy dotyczące leczenia. Dodatkowo zostaną pokrótce opisane aktualne możliwości terapeutyczne z zakresu psychiatrii biologicznej.
Podsumowując, należy jednoznacznie podkreślić, że diagnoza choroby afektywnej dwubiegunowej jest przede wszystkim diagnozą lekarską. Oznacza to, że tylko lekarz, biorąc pełną odpowiedzialność zarówno prawną, jak i zawodową oraz etyczną, może postawić taką diagnozę. Oczywiście dostępne są różnego rodzaju skale psychometryczne, które stanowią nieocenioną pomoc w diagnostyce. Jednak dopiero całkowity obraz kliniczny, na który składają się: wywiad uzyskany od pacjenta (i, o ile to możliwe, od jego bliskich), aktualny stan psychiczny pacjenta, wyniki badań obrazowych, laboratoryjnych, testów psychologicznych, pozwala na postawienie pełnej diagnozy.
Choroba afektywna dwubiegunowa to poważny przeciwnik, którego nie należy lekceważyć. Nie jest jednak wyrokiem. Wprawdzie obecny stan wiedzy wciąż nie pozwala na całkowite wyleczenie pacjentów, ale szybko podjęta decyzja o wprowadzeniu adekwatnej terapii pozwala często uchronić chorego przed całkowitą degradacją zdrowotną, społeczną i zawodową. Ważnym elementem planu leczenia jest także psychoterapia, szczególnie polecana jest terapia poznawczo-behawioralna. Już na samym początku leczenia pacjent powinien otrzymać informację o komplementarności leczenia psychoterapeutycznego i farmakologicznego. Farmakoterapia nie jest przeciwwskazaniem do prowadzenia terapii. Obie drogi terapeutyczne przenikają się nawzajem. Leczenie farmakologiczne wzmaga oddziaływania psychoterapeutyczne, z kolei odpowiednio prowadzona terapia sprzyja zachowaniu przez pacjenta regularności w przyjmowaniu leków, co ma olbrzymie znaczenie, zwłaszcza w profilaktyce nawrotów.
WAŻNE POJĘCIA!
Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD)
Spektrum choroby afektywnej dwubiegunowej
Mania
Hipomania
PAMIĘTAJ!
Choroba afektywna dwubiegunowa jest chorobą przewlekłą i nawracającą, która wymaga terapii, a leczenie może być skuteczne.
Ostateczną diagnostykę i leczenie powinien prowadzić psychiatra.
Odpowiednie i systematyczne leczenie może przynieść długotrwałe remisje objawów i powrót do normalnego, satysfakcjonującego życia.
W okresie remisji w celu profilaktyki nawrotów konieczne jest systematyczne przyjmowanie leków.
Psychoedukacja pacjenta (i optymalnie jego rodziny) jest niezwykle istotnym elementem terapii. Dotyczy wiedzy na temat choroby i umiejętności radzenia sobie z nią i jej konsekwencjami.
Kluczowa jest dobra współpraca pacjenta z lekarzem psychiatrą (i innymi terapeutami) prowadzącym leczenie.
Warto zadbać o odpowiednią sieć wsparcia społecznego ze strony bliskich, znajomych, a czasami także innych pacjentów.
DZIEŃ DOBRY
I CO DALEJ...
Kilka lat po tym, gdy pierwszy raz zdiagnozowano u mnie depresję, dowiedziałem się, że to jednak nie była depresja. Nie żebym jakoś szczególnie był przywiązany do tej diagnozy. Ale zaskoczyła mnie kolejna. Zwłaszcza że tym razem nie padła wcale tak szybko. I dobrze.
Do mojej nowej terapeutki trafiłem, gdy znów zawitała do mnie depresja. Nieproszona. Epizod, który zaczął się niewinnie. Od lekkiej niechęci do wczesnego wstawania. Która to rozwinęła się w mocną niechęć do wszystkiego. Moja najlepsza przyjaciółka po raz kolejny powtórzyła: „Piter, a może terapia?”. Tym razem posłuchałem. Tym razem postanowiłem, że dam szansę nie tylko lekom, ale także terapii poznawczo-behawioralnej. Kiedy ktoś mnie pyta, dlaczego akurat ta, najpierw przekornie odpowiadam: „bo wychodzi najtaniej, a ja jestem dość skąpy”. Ale potem wyjaśniam, że CBT (cognitive behavioural therapy) ma po prostu udokumentowane sukcesy w leczeniu zaburzeń nastroju, depresji i... choroby afektywnej dwubiegunowej. Teraz już wiem, że dla mnie ta terapia była dobra, bo lubię działać w określonej strukturze i lubię wiedzieć, co będzie po kolei, jaki cel ma dane działanie i... kiedy się skończy.
Od przyjaciółki dostałem numer. Umówiłem się na pierwszą wizytę i czekałem. Trochę z niecierpliwością. Trochę na cud. Cud od razu się nie zdarzył. Ale pierwsze spotkanie przebiegło dobrze. Dużo sensownych (w mojej ocenie) pytań i dużo zrozumienia. Jedyne, co mnie zdziwiło, to brak diagnozy. Moja terapeutka wysunęła jednak przypuszczenie, że to niekoniecznie musi być depresja. I wypowiedziała te słowa: choroba afektywna dwubiegunowa. Lecz sama zaznaczyła, że to jeszcze nic pewnego. Coś mnie poruszyło w tym braku ostatecznej diagnozy. Naprawdę mi się to podobało. Szukaliśmy. I ja miałem pełne prawo szukać razem z terapeutą. Byłem współodpowiedzialny za te poszukiwania. Bo terapia poznawczo-behawioralna to terapia, w której spotykają się specjaliści – specjalista od swojego życia (pacjent) i specjalista od leczenia (terapeuta).
Na spotkaniu padło też pytanie, o którym wspomniałem. Czy przypominam sobie okresy mocnego pobudzenia, euforii. Takie, w których myślałem szybciej, działałem szybciej. W których nie chciało mi się spać i miałem też mniejszy apetyt. Podczas których dominowała moja ekstrawertyczna, uspołeczniona twarz. Zupełnie szczerze – trochę trudniej mi było przywołać w pamięci takie okresy. Przychodząc do terapeuty na pierwszą sesję, skoncentrowałem się na tym, co było w moim mniemaniu „nie tak”. Czyli uruchomiłem pamięć skojarzeniową nastawioną na odszukanie czasu smutku, doła, depresji. Z łatwością mogłem sobie przypomnieć najcięższe dwa epizody depresji. Na zawołanie mogłem opowiedzieć o potwornym wypaleniu i czasie totalnej beznadziei, którego doświadczyłem w 2010. Mogłem godzinami opowiadać o niemocy, którą czułem w 2006. Ale odszukiwanie w pamięci „euforycznych” chwil nie było takie łatwe. Zwłaszcza że okazało się, że mogły być symptomem zaburzenia.
W tym właśnie tkwił problem. Akceptowana społeczna twarz choroby afektywnej dwubiegunowej (hipomaniakalna w szczególności) zazwyczaj nie jest powodem do niepokoju. Lekka hipomania sprawia, że czujesz się świetnie. I świetnie funkcjonujesz (tak ci się przynajmniej zdaje). Ale nie łudź się. Przyjdzie ci za to zapłacić wysoką cenę. Jak za doskonałą zabawę suto zakrapianą alkoholem czy narkotykowy high. Po butelce czerwonego wina być może będziesz mistrzem konwersacji i celnych puent, ale na drugi dzień będziesz mieć kaca. Po czystej kokainie czy mefedronie będziesz pobudzony, seksowny i omnipotentny. Ale na drugi dzień będziesz mieć strupy w nosie i będziesz czuć się jak gówno. Po okresie manii (rozbuchanej czy też tej nieco łagodniejszej hipomanii) przyjdzie czas depresji. I podobnie jak w przypadku alkoholu im więcej wypijesz, tym groźniejszy kac, tak w przypadku choroby afektywnej dwubiegunowej im większa górka, tym prawdopodobnie większy dół. W manii możesz stworzyć imperium, w depresji – popełnić samobójstwo.
O imperiach i samobójstwach poczytałem, szukając świadectw ludzi, którzy też zmagali się z chorobą afektywną dwubiegunową. To było moje zadanie domowe po pierwszej sesji z terapeutką. Jedno z dwóch. Miałem poczytać i sprawdzić, czy czuję się podobnie jak bohaterowie opowieści o dwubiegunówce. Miałem też porozmawiać ze znajomymi, przyjaciółmi i rodziną o tym, czy pamiętają moje okresy manii i depresji. Te drugie oczywiście łatwiej im było sobie przypomnieć. Jednak te pierwsze też przywołali, tyle że nie widzieli w nich niczego groźnego. Chociaż czasem byłem dla nich męczący. Taki pobudzony i nienaturalnie aktywny. Radosny, ale jakby zbyt. Natrętnie gadatliwy. Niemożliwie towarzyski. Nie czytałem wszystkich świadectw, nie rozmawiałem z wszystkimi znajomymi. Postawiłem na najbardziej zaufane źródła. W jednym i drugim wypadku. I dowiadywałem się o sobie czegoś nowego. Zacząłem podejrzewać, że to jednak nie była tylko depresja. Że była druga strona medalu. Teraz miała już swoje imię. Mania. Z czasem przekonałem się, że naprawdę u mnie ma na imię hipomania.
DWA BIEGUNY
To stwierdzenie może wzbudzić u pacjentów i ich bliskich zdziwienie, ale dla lekarzy i terapeutów choroba afektywna dwubiegunowa to fascynujące zaburzenie. Wachlarz zachowań i możliwe scenariusze przebiegu choroby są tak szerokie, że nawet mając bardzo bogate doświadczenie w pracy z pacjentami z ChAD, trudno spotkać chorych, u których zaburzenie miało identyczny przebieg.
Na przestrzeni lat o zaburzeniu afektywnym dwubiegunowym powstało mnóstwo publikacji, napisano wiele artykułów. Mimo to do tej pory nie udało się wskazać jednoznacznej przyczyny tej choroby. Ta książka z założenia nie jest podręcznikiem akademickim, dlatego czytelników pragnących uzyskać bardziej szczegółowe informacje odsyłamy do literatury fachowej. Niektóre propozycje zostały umieszczone na końcu książki. W poniższym ustępie przedstawimy syntezę faktów dotyczących ChAD. Inaczej mówiąc, będzie to podstawowa wiedza na temat zaburzenia afektywnego dwubiegunowego.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Copyright © 2018 by Piotr Bucki i Wojciech Pączek oraz Smak Słowa
Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być publikowana ani powielana w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.
Wydanie pierwsze
Edytor: Anna Świtajska
Redakcja: Anna Mackiewicz
Korekta: Anna Mackiewicz
Projekt graficzny książki: Piotr Geisler
Projekt okładki: Studio projektowe & Visual
Rysunek łyżwiarza: Studio projektowe & Visual
Ramki „OKIEM EKSPERTA” autorstwa Wojciecha Pączka
Tekst na stronie 203: Anna Makowska (doktorania.pl)
Tekst na stronie 196: Viola Urban (okiemdietetyka.pl)
Tekst na stronie 188: Jakub Jasiński
ISBN 978-83-65731-39-5
Smak Słowa
ul. Sobieskiego 26/4,
81-781 Sopot
Tel. 507-030-045
Szukaj nas także na
Plik ePub przygotowała firma eLib.pl
al. Szucha 8, 00-582 Warszawa
e-mail: [email protected]
www.eLib.pl