Zmysłowy trans - Maureen Child - ebook

Zmysłowy trans ebook

Maureen Child

4,6
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Brady’ego i Aine dzieli wszystko – majątek, styl życia, stosunek do rodziny i tradycji, łączy zaś fascynacja sobą. W pewnej chwili Brady uświadamia sobie, że zanim poznał tę kobietę, wszystko w jego życiu było proste. Aine sprawiła, że oszalał na jej punkcie. Uznał, że musi być ostrożny...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 156

Oceny
4,6 (16 ocen)
11
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maureen Child

Zmysłowy trans

Tłumaczenie

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Brady Finn był ze swojego życia zadowolony i niczego nie chciał w nim zmieniać. Dlatego bez entuzjazmu odnosił się do najnowszego projektu, w który angażowała się jego firma produkująca gry komputerowe, Celtic Knot Games. Niestety został przegłosowany.

Tak właśnie się dzieje, kiedy za partnerów ma się braci, którzy potrafią kłócić się o drobiazgi, ale przy podejmowaniu ważnych decyzji zawsze trzymają z sobą i tworzą jednolity front.

Przebolał porażkę, w końcu gdyby nie bracia Ryanowie, jego życie, które kochał, potoczyłoby się inaczej. Firmę założyli jeszcze na studiach, kiedy wspólnie wymyślili i wypuścili na rynek pierwszą grę komputerową „Zamek przeznaczenia”, opartą na starej irlandzkiej legendzie. Zyski ze sprzedaży sfinansowały produkcję następnej gry i szybko przedsiębiorstwo Celtic Knot Games znalazło się w czołówce producentów gier. Później rozszerzyli działalność, zaczęli wydawać powieści graficzne i fabularne gry planszowe.

Teraz zaś postanowili spróbować wkroczyć na zupełnie nowe, praktycznie nieodkryte terytorium.

Ich wiedza na temat hotelarstwa zmieściłaby się w łebku od szpilki i jeszcze zostałoby miejsce na trzy tomy „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja. Ciągnęli słomki, który z nich pokieruje przebudową starego hotelu i zmieni go w krainę fantasy. Brady przegrał.

Podejrzewał, że bracia oznaczyli słomki, aby to on wyciągnął najdłuższą, lecz nic nie mógł zrobić. Skoro klamka zapadła, musi stanąć na wysokości zadania i odnieść sukces. Porażka nie wchodzi w rachubę.

Rozejrzał się z zadowoleniem po swoim gabinecie. Siedziba firmy mieściła się w wiktoriańskiej rezydencji przy Ocean Boulevard w Long Beach w Kalifornii. Mogli oczywiście zająć kilka pięter w ultranowoczesnym sterylnym budynku ze szkła i stali, lecz żadnemu z nich trzech taki pomysł nie przypadł do gustu. Woleli kupić ten duży stary dom, wyremontować go i stworzyć tu swobodny klimat sprzyjający pracy twórczej. Z okien frontowych widać było plażę i ocean, na tyłach zaś znajdował się ogród, ulubione miejsce pracowników na spędzanie przerw.

Dla Brady’ego siedziba Celtic Knot Games była nie tylko miejscem pracy, lecz domem. Pierwszym prawdziwym domem, jaki kiedykolwiek miał. Domem, który dzielił z jedyną rodziną, jaką znał.

– Szkice i makiety do nowej gry są znakomite! – Mike Ryan prawie krzyczał, chcąc zwrócić na siebie uwagę młodszego brata.

– Akurat! Nadają się tylko na targi pięciorzędnej sztuki – prychnął Sean i sięgnął po jeden z rysunków leżących na stole konferencyjnym, aby poprzeć swój surowy osąd przykładem. – Peter miał trzy miesiące na przygotowanie koncepcji i rozrysowanie kadrów. A wczoraj przysłał mi w e-mailu próbkę tego, co ma dla nas. – Zdegustowany, dźgnął palcem rysunek. – Spójrzcie tylko na tę szyszymorę. Ciarki was przechodzą ze strachu? Dla mnie wygląda bardziej na niedożywioną surferkę, a nie zwiastunkę śmierci.

– Czepiasz się – burknął Mike i zaczął przerzucać rysunki. W końcu znalazł ten, którego szukał, przedstawiający średniowiecznego myśliwego, i pchnął go w stronę brata. – Ten jest świetny. Szyszymora mu się nie udała, ale w końcu narysuje ją jak należy.

– Właśnie. W końcu. – Brady uznał, że powinien wtrącić się do dyskusji. – Z Peterem zawsze mamy ten sam kłopot. Odkąd z nami współpracuje, jeszcze ani razu nie wywiązał się z umowy w terminie. – Sięgnął po kubek z kawą, która zdążyła ostygnąć.

– Pełna zgoda – odparł Sean. – Daliśmy mu wiele okazji, aby udowodnił, że zasługuje na tak wysokie honorarium, jakie mu płacimy, ale on z nich nie skorzystał. Dajmy szansę Jenny Marshall. Niech się zmierzy z tym zadaniem.

– Jenny Marshall? – Mike zmarszczył brwi, jak gdyby starał się skojarzyć nazwisko z twarzą.

– Znasz jej prace – odezwał się Brady. – Pracowała przy „Forest Run”. Bardzo utalentowana. Też uważam, że zasługuje na szansę.

– Coś mi się kojarzy… Ale ona robiła tylko tło. Naprawdę uważasz, że już może objąć kierownictwo artystyczne dużego projektu?

Sean zaczął coś mówić, lecz Brady uciszył go gestem ręki. Dyskusja stawała się jałowa.

– Naprawdę tak uważam, ale zanim podejmiemy ostateczne decyzje, chciałbym pogadać z Peterem. Jego termin mija jutro. Jeśli kolejny raz zawiedzie, sprawa będzie przesądzona. Zgadzacie się?

– Jasne. – Sean spojrzał na brata.

– Oczywiście. – Mike kiwnął głową, potem odchylił się na krześle, uniósł nogi i oparł o blat stołu. – Przejdźmy do następnego tematu. Kiedy przylatuje twój irlandzki gość?

– Samolot ląduje za godzinę.

– Nie byłoby lepiej, gdybyś ty pojechał to Irlandii? Obejrzałbyś zamek…

Brady pokręcił głową.

– Za dużo spraw mnie tutaj trzyma. Zamek oglądaliśmy ze wszystkich stron na wideo trzysta sześćdziesiąt stopni.

– To prawda. Idealnie się nadaje na nasz pierwszy hotel. Zamek przeznaczenia.

Hotel miał otrzymać nazwę ich pierwszej gry i zostać zamieniony w luksusowy obiekt, gdzie goście będą mogli poczuć się mieszkańcami świata fantasy stworzonego przez Celtic Knot Games, znanego im z gier. Mimo że Brady dostrzegał ogromne korzyści wynikające z tego pomysłu, wciąż miał wątpliwości, czy firma powinna inwestować akurat w hotele. Pamiętał jednak entuzjastyczną reakcję fanów, kiedy ujawnili swoje plany. Wirtualne emocje staną się realnym doświadczeniem.

– Jak ta babka się nazywa? Przypomnijcie mi, bo zapomniałem – poprosił Sean.

– Donovan – odparł Brady. – Jeśli chodzi o imię, pisze się A-I-N-E – przeliterował. – Ale nie mam pojęcia, jak je wymawiać.

– Ja też nie – mruknął Sean. – Nie przejmuj się, niedługo się dowiesz.

– Mniejsza z tym. – Brady zaczął przeglądać dokumenty na temat zamku i personelu. – Hotelem kieruje od trzech lat i chyba robi to dobrze, chociaż ostatnie dwa lata przyniosły straty. Ma dwadzieścia osiem lat, ukończone studia hotelarskie, z matką i młodszym bratem mieszka w domku dla gości na terenie zamku.

– Dobiega trzydziestki i mieszka z matką? – zdziwił się Sean. – Jest tam może zdjęcie?

– Tak. – Brady odpiął zdjęcie od ankiety personalnej i pchnął w stronę Seana. – Proszę.

Było to zwyczajne zdjęcie, takie jak do dokumentów, i wszystko wskazywało na to, że Aine Donovan nie zakłóci spokoju ducha Brady’ego.

I dobrze. Kochał kobiety. Wszystkie. Ale nawet gdyby obecnie nie był zbyt zajęty, aby angażować się w romans, nie miał ochoty na flirt z pracownicą. Gdy pragnął damskiego towarzystwa, bez trudu je znajdował. Prawda była jednak taka, że czuł się najszczęśliwszy, jeśli mógł bez reszty oddać się pracy. Zarządzanie firmą było znacznie mniej wyczerpujące nerwowo niż związek z kobietą, która prędzej czy później zacznie oczekiwać więcej, niż chciałby z siebie dać.

Sean zerknął na zdjęcie.

– Hm… sympatyczna.

Brady prychnął pogardliwie. Irlandka na zdjęciu wyglądała bardzo przeciętnie: kasztanowe włosy ściągnięte do tyłu, prawdopodobnie upięte w ciasny kok, okulary, zza których patrzyły powiększone przez szkła zielone oczy, czarna bluzka zapięta pod szyją.

– To kierowniczka hotelu, nie modelka. – Nie wiadomo dlaczego ujął się za Aine Donovan.

– Niech i ja zobaczę – odezwał się Mike. Wziął od brata zdjęcie, chwilę mu się przyglądał, w końcu stwierdził: – Wygląda na sprawną i kompetentną.

Brady przypiął zdjęcie z powrotem do ankiety i zamknął teczkę.

– Wygląd nie jest istotny. Najważniejsze, czy dobrze wykonuje swoje zadania. Z raportu wynika, że tak.

– Rozmawiałeś już z nią o planowanych zmianach? – zapytał Mike.

– Jeszcze nie. Nie ma sensu mówić o zmianach przez telefon. Poza tym ostateczny projekt dostaliśmy dopiero przed chwilą.

Do rozpoczęcia prac został jeszcze miesiąc, więc zdąży poinformować Aine Donovan, co zamierzają zrobić z zamkiem.

– Jeśli temat irlandzki jest zakończony, przejdźmy do kolejnej sprawy – odezwał się Sean. – Zadzwonił do mnie producent zabawek zainteresowany wypuszczeniem na rynek figurek niektórych bohaterów naszych gier.

– Zabawki!? – wykrzyknął Mike. – Nie, nie…

– Zgadzam się – poparł go Brady. – Nasze gry są adresowane do nastolatków i dorosłych, nie do dzieci.

– To prawda, ale jeśli byłyby to serie tematyczne do kolekcjonowania… – Sean zawiesił głos i uśmiechnął się znacząco.

Mike i Brady wymienili spojrzenia i zgodnie kiwnęli głowami.

– To zmienia postać rzeczy – oświadczył Brady. – Ludzie dadzą się wciągnąć.

– Wrócimy jeszcze do tego – odezwał się Mike. – Przygotuj jakieś wstępne wyliczenia i projekt umowy licencyjnej.

– Zgoda. – Sean wstał. – Jedziesz po swojego gościa na lotnisko, Brady? – zapytał.

– Nie. – Brady również wstał. – Wysłałem samochód, który zawiezie ją prosto do hotelu.

– Do Seaview? – wtrącił Mike.

– Oczywiście. – W hotelu Seaview, kilka minut marszu od siedziby ich firmy, mieli na stałe wynajęty apartament dla gości. A najwyższe piętro hotelu zajmował Brady. – Spotkam się z nią na krótko po południu, a jutro przedstawimy jej nasze plany.

– Mamo? Dotarłam na miejsce. Tu jest prześlicznie. – Wyszła na balkon i spojrzała na błękitny ocean.

– Aine? – W słuchawce rozległ się zaspany głos.

Aine przypomniała sobie nagle o różnicy czasu między Kalifornią i Irlandią. W Long Beach była czwarta po południu, a w domu, w hrabstwie Mayo, minęła północ.

– Och, przepraszam. Zupełnie zapomniałam, że…

– Nic się nie stało, kochanie. Cieszę się z telefonu. – Teraz głos Molly Donovan brzmiał już przytomnie. – Dobrą miałaś podróż?

– Luksusową. – Aine nigdy dotąd nie podróżowała prywatnym odrzutowcem. – Jakbym leciała salonką. A w toalecie były nawet kwiaty. Stewardesa upiekła dla mnie świeże bułeczki! Chociaż może je tylko odświeżyła w mikrofalówce? Nieważne. Dostałam wykwintne danie i szampana. Kiedy wylądowaliśmy, aż żal mi było wysiadać.

To prawda. Tu na ziemi czeka ją konfrontacja z właścicielem zamku, który jest w stanie zniszczyć życie nie tylko jej, ale wielu ludzi. Tłumaczyła sobie, że nie ma powodu tego robić. Po co? Przecież nie kupowałby zamku, by zamknąć hotel. Co prawda w ciągu ostatnich dwóch lat zyski spadły, ale miała pomysł, jak naprawić sytuację. Poprzedniego właściciela to nie obchodziło. Miała nadzieję, że nowemu będzie na tym zależało.

Miała nieodparte wrażenie, że przed bezpośrednim spotkaniem Brady Finn stara się pozbawić ją pewności siebie. Najpierw prywatny odrzutowiec, potem na lotnisku kierowca z tabliczką z jej nazwiskiem, następnie ogromny luksusowy apartament i ani słowa powitania.

Daje mi odczuć, gdzie jest moje miejsce. On jest szefem, ja podwładną, pomyślała.

– Jesteś już w hotelu?

– Tak. Stoję na tarasie i patrzę na Pacyfik. Jest ciepło, nie tak jak u nas.

– Właśnie. Cały wczorajszy dzień i pół nocy lało. Kiedy zobaczysz swojego nowego szefa?

Aine poczuła, jak ogarnia ją podniecenie zmieszane z lękiem.

– Niedługo. Zostawił mi wiadomość, że przyjdzie o piątej.

Wiadomość, kolejny drobny gest mający jej przypomnieć, że znalazła się na jego terytorium i że tutaj to on o wszystkim decyduje. Zgoda, on trzyma kasę, ale ona i tak powie to, co ma do powiedzenia.

– Mam nadzieję, że nie zaatakujesz go już na samym wstępie – upomniała ją matka. – Okaż mu cierpliwość.

Cierpliwość nie była mocną stroną Aine. Matka zawsze jej mówiła, że urodziła się dwa tygodnie przed terminem i od tamtej pory jest w ustawicznym pędzie. Nie lubiła czekać. Na nic. Ostatnie pół roku, gdy już wiedziała, że zamek został sprzedany, omal nie doprowadziło ją do szału. Teraz dowie się, jakie plany ma właściciel.

– Nie powiem ani słowa, dopóki go nie wysłucham. Tylko tyle mogę obiecać – rzekła. Miała nadzieję, że uda się jej wytrwać w tym zamiarze.

Kłopot polegał na tym, że przyszłość hotelu była niezwykle ważna. Dla niej samej, dla jej rodziny, dla miasteczka, gdzie hotelowi goście odwiedzali sklepy, restauracje i puby. Teraz hotel kupili Amerykanie i wszyscy się zastanawiali, co się z nimi stanie.

Aine czuła się odpowiedzialna nie tylko za hotel, lecz za przyszłość rodziny i mieszkańców. Gdyby Brady Finn przyjechał do Irlandii, byłaby na swoim terytorium. Tutaj, w Kalifornii, nie do końca panowała nad sytuacją.

– Wiem, że zrobisz to, co uważasz za najlepsze.

Nie mogę zawieść, pomyślała Aine.

– Tak, mamo. Jutro zadzwonię o… o lepszej dla ciebie porze.

Po rozmowie z matką, a przed spotkaniem z nowym szefem, Aine postanowiła się odświeżyć. Poprawiła makijaż i fryzurę, ale na przebranie się zabrakło jej już czasu.

Minęła piąta, lecz Brady Finn się nie zjawił. Aine ogarnęła irytacja. Jej cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Jest aż tak zajęty, że nie raczy zawiadomić o zmianie planów? A może po prostu ją lekceważy?

Zadzwonił telefon. Aine podniosła słuchawkę.

– Pani Donovan? Samochód czeka. Ma panią zawieźć do biura Celtic Knot Games – poinformowała recepcjonistka.

– Samochód?

– Owszem. Pana Finna coś zatrzymało, więc przysłał po panią samochód z kierowcą.

W Aine krew aż się zagotowała. Czy nie pokonała tysięcy mil, aby spotkać się z tym typkiem, a on kolejny raz ją ignoruje? Przysłał po nią kierowcę! Jaśnie pan wzywa do siebie służącą! Czy tak traktuje wszystkich podwładnych? Może ma w gabinecie dzwonek!

– Pani Donovan?

– Przepraszam. – To nie wina kierowcy, że jego pracodawca ma maniery słonia w składzie porcelany. – Proszę powiedzieć kierowcy, że zaraz schodzę.

Odłożyła słuchawkę i spojrzała w lustro. Poza czerwonymi plamami na policzkach wyglądała dobrze. Przemknęło jej przez głowę, aby jednak się przebrać, lecz zrezygnowała. Nie chciała kazać nowemu szefowi czekać.

Tytuł oryginału: Having Her Boss’s Baby

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2015

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2015 by Maureen Child

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2199-3

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.