Amanci II Rzeczpospolitej - Marek Teler - ebook + audiobook + książka

Amanci II Rzeczpospolitej ebook

Marek Teler

3,9

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Franciszek Brodniewicz, Aleksander Żabczyński, Adam Brodzisz, Zbigniew Rakowiecki, Witold Zacharewicz… To do nich wzdychały wielbicielki przedwojennego kina i z zazdrością patrzyły na ich filmowe partnerki, marząc, by pewnego dnia znaleźć się na ich miejscu.

Amanci filmowi II Rzeczypospolitej doskonale wiedzieli, jak kreować swój wizerunek, aby stale pojawiać się na łamach prasy i cieszyć się nieustannym zainteresowaniem publiczności. Wybuch II wojny światowej przerwał ich błyskotliwe kariery, lecz pamięć o nich pozostała żywa, a filmy z ich udziałem nadal cieszą się sporym zainteresowaniem.

Kim byli aktorzy przedwojennego kina? W jakich okolicznościach pojawili się na wielkim ekranie? Czy prywatnie byli równie czarujący jak w filmach, w których grali? Jak potoczyły się ich powojenne losy?

Na podstawie dokumentów, wywiadów prasowych i wspomnień Marek Teler przypomina życiorysy czternastu przedwojennych elegantów, którzy zawojowali świat filmu. Opisuje zarówno tych występujących na ekranie przez wiele lat, jak i tych, którym wybuch II wojny światowej nie pozwolił w pełni rozwinąć skrzydeł. I jak to zwykle bywa, okazuje się, że najciekawszy scenariusz napisało im prawdziwe życie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 359

Oceny
3,9 (9 ocen)
2
5
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

Polska kine­ma­to­gra­fia od początku swo­jego ist­nie­nia potrze­bo­wała przy­stoj­nych męż­czyzn i pięk­nych kobiet, któ­rzy przy­cią­ga­liby do kin coraz licz­niej­sze grono odbior­ców. Pierwsi amanci fil­mowi poja­wili się na ekra­nach już w ostat­nich latach zabo­rów, lecz dopiero w cza­sach dwu­dzie­sto­le­cia mię­dzy­wo­jen­nego świat filmu wypeł­nił się atrak­cyj­nymi męż­czyznami, przy­cią­ga­ją­cymi kobiece spoj­rze­nia. W dużej mie­rze przy­czy­nił się do tego roz­wój prasy o tema­tyce fil­mo­wej, która umoż­li­wiała im kre­owa­nie wize­runku i budo­wa­nie licz­nego grona wier­nych wiel­bi­cie­lek, jak rów­nież poja­wie­nie się – mniej lub bar­dziej sku­tecz­nych – szkół fil­mo­wych, w któ­rych mogli dosko­na­lić swoje umie­jęt­no­ści. Te zaś zmie­niały się wraz z roz­wo­jem kina. O ile bowiem w cza­sach „Wiel­kiego Nie­mowy” liczyła się przede wszyst­kim foto­ge­nicz­ność, o tyle filmy dźwię­kowe wyma­gały już od arty­stów także nie­na­gan­nej dyk­cji i przy­jem­nego dla ucha głosu. Prze­łom, który nastą­pił na prze­ło­mie lat 20. i 30., spra­wił, że wiele „pięk­nych twa­rzy” musiało usu­nąć się w cień, lecz część fil­mo­wych aman­tów wyszła z owego prze­wrotu bez szwanku.

Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, Fran­ci­szek Brod­nie­wicz, Alek­san­der Żab­czyń­ski, Adam Bro­dzisz, Zbi­gniew Rako­wiecki… Nie spo­sób wymie­nić wszyst­kich akto­rów, któ­rzy w przed­wo­jen­nej Pol­sce przy­pra­wiali pen­sjo­narki – a nie­jed­no­krot­nie rów­nież ich matki – o szyb­sze bicie serca. W pamięci współ­cze­snego spo­łe­czeń­stwa zacho­wali się przede wszyst­kim ci naj­bar­dziej znani. Głów­nie za sprawą pro­gramu Sta­ni­sława Janic­kiego W sta­rym kinie, który w cza­sach PRL-u przy­po­mi­nał przed­wo­jenne kino i pie­lę­gno­wał pamięć o arty­stach z daw­nych lat. Warto jed­nak przy­po­mnieć także tych mniej zna­nych, wcie­la­ją­cych się czę­sto w role dru­go­pla­nowe, choć rów­nież okre­śla­nych w pra­sie mia­nem aman­tów. Któż bowiem dziś pamięta takich arty­stów jak Jerzy Marr, Zbi­gniew Sta­nie­wicz, Leszek Pośpie­łow­ski czy Wło­dzi­mierz Łoziń­ski? Tym­cza­sem w latach 30. cie­szyli się oni dużym zain­te­re­so­wa­niem kino­ma­nek, regu­lar­nie gościli na łamach prasy i zachwy­cali ele­gan­cją na balach mody.

W książce Amanci II Rze­czy­po­spo­li­tej przed­sta­wiam syl­wetki dwu­na­stu przed­wo­jen­nych pol­skich arty­stów fil­mo­wych, zarówno tych, o któ­rych pamięć zacho­wała się do dziś, jak i tych, o któ­rych zupeł­nie zapo­mniano. Każda z tych histo­rii jest inna, choć jed­no­cze­śnie każda poka­zuje, że życie aman­tów kina wcale nie było usłane różami. Nie omi­nęły ich dra­maty, które stały się udzia­łem całego spo­łe­czeń­stwa. W cza­sie II wojny świa­to­wej tra­fiali do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, ginęli z rąk Niem­ców lub Sowie­tów albo uda­wali się na emi­gra­cję, zosta­wia­jąc za sobą dawne arty­styczne życie. Ci zaś, któ­rzy prze­żyli i zde­cy­do­wali się pozo­stać w Pol­sce, nie mieli w sza­rej PRL-owskiej rze­czy­wi­sto­ści łatwo. Nie tylko nie było dla nich miej­sca w kine­ma­to­gra­fii, ale byli też prze­śla­do­wani ze względu na swoje wojenne zaan­ga­żo­wa­nie w dzia­łal­ność kon­spi­ra­cyjną.

Dwu­na­stu aman­tów to oczy­wi­ście jedy­nie subiek­tywny wybór spo­śród kil­ku­dzie­się­ciu akto­rów fil­mo­wych II Rze­czy­po­spo­li­tej, ale poka­zu­jący ich róż­no­rod­ność. Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, Fran­ci­szek Brod­nie­wicz i Andrzej Kare­wicz repre­zen­tują grupę aman­tów doj­rza­łych, któ­rzy naj­więk­szą popu­lar­ność zdo­byli dopiero mając około czter­dzie­stu lat. Alek­san­der Żab­czyń­ski, Jerzy Marr, Mie­czy­sław Cybul­ski, Adam Bro­dzisz i Zbi­gniew Sta­nie­wicz to z kolei amanci kla­syczni, któ­rzy roz­po­częli karierę w cza­sach kina nie­mego i kon­ty­nu­owali ją – z mniej­szym lub więk­szym powo­dze­niem – w fil­mach dźwię­ko­wych. Do grona aman­tów nowo­cze­snych, któ­rzy poja­wili się na ekra­nie w cza­sach kina dźwię­ko­wego, a co za tym idzie byli przy­zwy­cza­jeni do jego spe­cy­fiki, zali­czy­łem zaś Leszka Pośpie­łow­skiego, Wło­dzi­mie­rza Łoziń­skiego, Zbi­gniewa Rako­wiec­kiego i Witolda Zacha­re­wi­cza.

Amanci dojrzali

Amanci doj­rzali

Kazimierz Junosza-Stępowski. On, ona i morfina

Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski

On, ona i mor­fina

Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski uzna­wany jest za jed­nego z naj­wy­bit­niej­szych przed­wo­jen­nych akto­rów teatral­nych i fil­mo­wych, a przy tym za mistrza cha­rak­te­ry­za­cji. Pry­wat­nie był zaś typem kobie­cia­rza, który zła­mał nie­jedno serce. To wła­śnie miłość do kobiety dopro­wa­dziła do jego tra­gicz­nej śmierci…

Józef Damian Kazi­mierz Stę­pow­ski, uży­wa­jący przede wszyst­kim trze­ciego imie­nia, uro­dził się 26 listo­pada 1880 roku w Wene­cji w Kró­le­stwie Włoch jako nie­ślubny syn zie­mia­nina Bro­ni­sława Stę­pow­skiego (Stem­pow­skiego). W lite­ra­tu­rze można spo­tkać się też z infor­ma­cją, że Stę­pow­ski przy­szedł na świat 8 grud­nia 1882 roku w Doli­nia­nach w powie­cie mohy­lew­skim, lecz zapewne jest to data jego chrztu. Juno­sza-Stę­pow­ski zwykł mawiać o sobie z cza­ru­ją­cym uśmie­chem: „Bo ja jestem, uwa­żasz, wene­cja­nin”1.

Bro­ni­sław Stę­pow­ski uznał syna i nadał mu swoje nazwi­sko, cho­ciaż ni­gdy nie zale­ga­li­zo­wał związku z jego matką. Kuzyn Juno­szy Sta­ni­sław Stem­pow­ski opi­sy­wał go w swo­ich Pamięt­ni­kach nastę­pu­jąco: „Któ­re­goś popo­łu­dnia, bawiąc się w ogro­dzie [z kuzynką Marią – M.T.], zoba­czy­li­śmy jadą­cego ku nam gro­blą jeźdźca na bia­łym koniu, w czar­nej pele­ry­nie i w czar­nym kape­lu­szu. […] Strój jego czarny, pele­ryna, czarne, wytrzesz­czone oczy za oku­la­rami, jakaś tajem­ni­cza poza, a nade wszystko szty­let z tru­pią główką wiszący na pasku, podzia­łały na moją wyobraź­nię”2. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że ojciec aktora wyróż­niał się na tle swo­jego oto­cze­nia, a jego życie – także to uczu­ciowe – było wyjąt­kowo barwne i burz­liwe.

Owemu nie­spo­koj­nemu duchowi Bro­ni­sława Stę­pow­skiego należy zapewne przy­pi­sać fakt, że per­so­na­lia matki popu­lar­nego przed­wo­jen­nego aktora budzą poważne wąt­pli­wo­ści. Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski utrzy­my­wał, że jego rodzi­cielka była szan­so­nistką lub śpie­waczką poznaną przez jego ojca w Moskwie i spro­wa­dzoną do majątku Doli­niany. Matka aktora miała jed­nak porzu­cić uko­cha­nego i dziecko, kiedy Kazi­mierz był małym chłop­cem. „Ucie­kła któ­rejś nocy, ponoć z ofi­ce­rem car­skim. Kazi­mierz miał wów­czas trzy latka. Przez całe życie wśród ludzi bar­dzo bli­skich źle mówił o rodzi­cielce, która porzu­ciła swoje małe dzie­cię” – pisał o niej Hen­ryk Szle­tyń­ski3. W świe­cie arty­stycz­nym plot­ko­wano nato­miast, że Juno­sza-Stę­pow­ski był dziec­kiem zwy­kłej dojarki krów z Doli­nian, która po uro­dze­niu syna została sowi­cie wypo­sa­żona i wydana za mąż4.

Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski nato­miast prze­ka­zy­wał w doku­men­tach sprzeczne infor­ma­cje na temat matki. W akcie pierw­szego ślubu podał jako rodzi­ców Bro­ni­sława Stę­pow­skiego i Jadwigę z Nebel­skich5. Takie imię i nazwi­sko matki aktora zawiera zresztą więk­szość publi­ka­cji o Juno­szy. Tym­cza­sem w Kar­to­tece ewi­den­cji lud­no­ści mia­sta Pozna­nia z lat 1870–1931 znaj­dują się zupeł­nie inne infor­ma­cje na jej temat. Nazwi­sko Kazi­mie­rza Stę­pow­skiego poja­wia się w kar­to­tece na dwóch kar­tach, które doku­men­tują jego przy­jazdy do Pozna­nia i wyjazdy do innych miej­sco­wo­ści w latach 1901–1908. Arty­sta dwu­krot­nie podał jako datę swo­jego uro­dze­nia 24 listo­pada 1880 roku, przy czym raz miej­scem uro­dze­nia są Doli­niany, a w dru­gim doku­men­cie obok Doli­nian dopi­sano Wene­cję. Cie­kaw­szy jest jed­nak zapis poświę­cony rodzi­com Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, na oby­dwu kar­tach iden­tyczny. Otóż rodzi­cami słyn­nego arty­sty mieli być Bro­ni­sław Stę­pow­ski i… Maura de Castro6.

Wło­skie pocho­dze­nie matki Kazi­mie­rza Stę­pow­skiego wyja­śnia­łoby infor­ma­cję o Wene­cji jako jego miej­scu uro­dze­nia. Podróż ojca Stę­pow­skiego do Kró­le­stwa Włoch z dojarką z Doli­nian lub nawet poznaną w Moskwie szan­so­nistką wydaje się znacz­nie mniej praw­do­po­dobna. W dodatku infor­ma­cja o Mau­rze de Castro jako matce aktora jest wcze­śniej­sza niż wzmianka o Jadwi­dze Nebel­skiej. Być może dal­sza kwe­renda w archi­wach przy­nie­sie nowe infor­ma­cje na temat tej tajem­ni­czej postaci w życiu Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego. Z całą pew­no­ścią można jed­nak stwier­dzić, że z nie­zna­nych bli­żej powo­dów arty­sta nie miał ze swoją matką bliż­szego kon­taktu, a jego wycho­wa­niem zaj­mo­wała się ciotka, naj­praw­do­po­dob­niej współ­wła­ści­cielka Doli­nian Wanda Stem­pow­ska7.

W 1889 roku Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski tra­fił do bursy zmar­twych­wstań­ców w Kra­ko­wie, a w latach 1890–1892 zdo­by­wał edu­ka­cję w tam­tej­szym Gim­na­zjum św. Anny. W tym cza­sie miesz­kał przy ul. Kar­me­lic­kiej 17, w domu Adolfa i Julii Tet­ma­je­rów, któ­rzy byli ze Stę­pow­skimi bli­sko spo­krew­nieni. To wła­śnie wów­czas po raz pierw­szy Kazi­mierz zain­te­re­so­wał się teatrem. Wszystko za sprawą boga­tej kolek­cji ksią­żek nale­żą­cych do syna Tet­ma­je­rów, poety Kazi­mierza. Juno­sza-Stę­pow­ski zaczął spę­dzać całe dnie na lek­tu­rze dra­ma­tów Wil­liama Szek­spira, cho­ciaż wcze­śniej czy­ta­nie ksią­żek nie było jego ulu­bio­nym zaję­ciem. Dzieła Szek­spira dzia­łały zresztą kojąco na jego nie­spo­kojną naturę. „Był z tego malca […] zabi­jaka, dzi­kus i cudowny łgarz; patrzał cza­sem tak groź­nie, że zda­wało się, że pchnie czło­wieka nożem; starsi kiwali gło­wami, lęka­jąc się dla niego naj­gor­szej przy­szło­ści” – opi­sy­wał go po latach towa­rzysz dzie­cię­cych zabaw, kuzyn Tet­ma­je­rów, Tade­usz Boy-Żeleń­ski8. Stę­pow­ski zaś wspo­mi­nał Adolfa Tet­ma­jera, ojca Wło­dzi­mie­rza i Kazi­mie­rza, w nastę­pu­ją­cych sło­wach: „Był to wspa­niały typ ludzki. Kar­ma­zyn i patriota w każ­dym calu, żoł­nierz spod Gro­chowa. Takich już dziś się nie spo­tyka. Miał – pamię­tam – skarb pewien, na który my, malcy, led­wie z zapar­tym odde­chem śmie­li­śmy spo­glą­dać: fajkę od gene­rała [Jana Zyg­munta] Skrzy­nec­kiego”9.

W latach 1892–1895 przy­szły aktor kształ­cił się w gim­na­zjum jezu­ic­kim w Chy­ro­wie, a następ­nie w rosyj­skim gim­na­zjum w Kamieńcu Podol­skim. Począt­kowo pla­no­wał zostać śpie­wa­kiem ope­ro­wym, ponie­waż los obda­rzył go pięk­nym basem. Oka­zało się jed­nak, że zde­cy­do­wa­nie bar­dziej odnaj­duje się jako aktor. Zade­biu­to­wał 19 listo­pada 1898 roku na deskach Teatru Pol­skiego w Pozna­niu, pro­wa­dzo­nego wów­czas przez Edmunda Rygiera, jako zbój w sztuce Alfreda Szcze­pań­skiego Piast, i przez kolejny rok grał w tym teatrze głów­nie nie­wiel­kie role10. W 1900 roku został uczniem Klasy Dyk­cji i Dekla­ma­cji War­szaw­skiego Towa­rzy­stwa Muzycz­nego, a jego nauczy­cie­lami byli mię­dzy innymi Win­centy Rapacki, Mie­czy­sław Fren­kiel i Wła­dy­sław Szy­ma­now­ski. Kariera Juno­szy-Stę­pow­skiego nabrała tempa w 1901 roku, kiedy zasi­lił sze­regi teatru Hen­ryka Gru­biń­skiego w Łodzi, i to wła­śnie grę na łódz­kiej sce­nie uwa­żał za począ­tek swo­jej teatral­nej dzia­łal­no­ści. W latach 1903–1905 znów miesz­kał w Doli­nia­niach, ale było to dla niego jedy­nie miej­sce, z któ­rego podró­żo­wał z wystę­pami do innych miast – grał w tym cza­sie gościn­nie w Kijo­wie, Ode­ssie, Peters­burgu, War­sza­wie, Kra­ko­wie i Ber­li­nie11.

W 1906 roku Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski powró­cił na deski poznań­skiego teatru i w nie­dłu­gim cza­sie dał się poznać jako zna­ko­mity aktor cha­rak­te­ry­styczny, mię­dzy innymi w rolach Pap­kina w Zemście czy wójta Cepury w Emi­gra­cji chłop­skiej. Dużą inspi­ra­cją arty­styczną byli dla niego nie­mieccy akto­rzy z Les­sing­the­ater i Deut­sches The­ater Rein­hardta, któ­rych nie­jed­no­krot­nie podzi­wiał na sce­nie w cza­sie pobytu w Ber­li­nie. W Pozna­niu po raz pierw­szy wyre­ży­se­ro­wał też sztukę teatralną – było to Złote runo Sta­ni­sława Przy­by­szew­skiego, w któ­rym wcie­lił się w postać Rusz­czyca. W latach 1909–1911 wystę­po­wał w teatrze Alek­san­dra Zelwe­ro­wi­cza w Łodzi, gdzie grał mię­dzy innymi w Roz­bit­kach i w Głu­pim Jaku­bie, a w latach 1911–1913 w Teatrze im. Juliu­sza Sło­wac­kiego w Kra­ko­wie12.

W 1913 roku zaan­ga­żo­wał się do Teatru Pol­skiego w War­sza­wie pod dyrek­cją Arnolda Szyf­mana, gdzie wkrótce zdo­był dużą popu­lar­ność. Do jego naj­wy­bit­niej­szych wcie­leń teatral­nych nale­żały role w sztu­kach Otello Wil­liama Szek­spira, Car Paweł I Dymi­tra Mereż­kow­skiego, Dzieje grze­chu Ste­fana Żerom­skiego i Wielki kram Geo­rge’a Ber­narda Shawa. „Juno­sza-Stę­pow­ski, wpa­trzyw­szy się w dzieje Otella, ujrzał naturę jasną, pier­wotną i bez­względ­nie uczciwą, poko­stem cywi­li­za­cji led­wie pocią­gniętą” – pisał o jego Otellu Kor­nel Maku­szyń­ski13. O roli króla Magnusa w Wiel­kim kra­mie dzien­ni­karz „ABC” Sta­ni­sław Pia­secki pisał z kolei: „Stwo­rzyć na sce­nie postać króla Magnusa, takiego króla w cywilu, nie­wspar­tego dosto­jeń­stwem gro­no­sta­jów czy świet­nego mun­duru, potra­fić tę kró­lew­skość zazna­czyć każ­dym sło­wem i gestem, może tylko wielki arty­sta”14.

Na deskach Teatru Pol­skiego aktor wystę­po­wał z prze­rwami przez ponad dwa­dzie­ścia lat, a w mię­dzy­cza­sie grał mię­dzy innymi w Teatrze Roz­ma­ito­ści, Teatrze Let­nim czy Teatrze Naro­do­wym. Wystę­po­wał rów­nież gościn­nie w Lubli­nie, Wil­nie, Kra­ko­wie, Pozna­niu, Lwo­wie i Łodzi, zarówno z zespo­łami teatral­nymi, jak i samo­dziel­nie. W latach 1932–1938 był też akto­rem w słu­cho­wi­skach radio­wych, wcie­la­jąc się w role, które wcze­śniej grał na deskach teatrów. 1 marca 1935 roku w Teatrze Naro­do­wym w War­sza­wie hucz­nie świę­to­wał 35-lecie dzia­łal­no­ści arty­stycz­nej, na któ­rym poja­wił się m.in. mini­ster wyznań reli­gij­nych i oświe­ce­nia publicz­nego Wacław Jędrze­je­wicz15.

W teatrze Juno­sza-Stę­pow­ski czę­sto sto­so­wał cha­rak­te­ry­za­cję, zmie­nia­jąc się niczym kame­leon, lecz sam jego kunszt arty­styczny spra­wiał, że w każdą rolę wcie­lał się wyjąt­kowo prze­ko­nu­jąco i zyski­wał sobie sza­cu­nek publicz­no­ści. Dzien­ni­karz „Kina” Mie­czy­sław Szczę­sny tak go opi­sy­wał: „Oto wielki arty­sta! Gdzie­kol­wiek się ukaże, na sce­nie czy na ekra­nie, w roli głów­nej czy dru­go­pla­no­wej, jako amant czy typ cha­rak­te­ry­styczny, zawsze wywiera Stę­pow­ski silne, fascy­nu­jące wra­że­nie. Jego rasowa, silna postać, jego wyra­zi­sta lwia maska, żło­biona rysami namięt­no­ści niby zbo­cza wul­kanu stru­gami lawy, jego nie­ska­zi­telna dyk­cja, jego nie­zwy­kłe opa­no­wa­nie gestu i słowa – to wszystko składa się na feno­men arty­styczny naj­wyż­szej miary. […] Stę­pow­ski to jeden z nie­licz­nych fila­rów teatru pol­skiego, na któ­rych opiera się świą­ty­nia Mel­po­meny”16. Po latach Jan Krecz­mar poświę­cił sztuce cha­rak­te­ry­za­cji Juno­szy-Stę­pow­skiego obszerny esej, w któ­rym pisał mię­dzy innymi: „Eks­pre­syj­ność por­tre­tów Stę­pow­skiego łatwo dziś jesz­cze stwier­dzić na foto­gra­fiach, nato­miast trzeba było widzieć te cha­rak­te­ry­za­cje z bli­ska, żeby oce­nić ich nie­zwy­kłą, natu­ra­li­styczną, rzec można, pre­cy­zyj­ność. Zadzi­wiała mnie ona jesz­cze bar­dziej niż traf­ność osią­ga­nego wyrazu. Bo po cóż ta pre­cy­zja, skoro widz dostrzec jej nie może z odle­gło­ści kil­ku­na­stu czy kilku nawet metrów. Stę­pow­ski mi to wyja­śnił krótko: – A co ty myślisz, że ja to robię dla nich? – ja to robię dla sie­bie. Tak. On to robił dla sie­bie: ta pre­cy­zja poma­gała mu zdo­by­wać pełną wiarę w praw­dzi­wość swo­jej postaci”17.

Już w 1902 roku Juno­sza-Stę­pow­ski został pierw­szym pol­skim akto­rem fil­mo­wym, wystę­pu­jąc w fil­mach krót­ko­me­tra­żo­wych pio­niera pol­skiej kine­ma­to­gra­fii Kazi­mie­rza Pró­szyń­skiego – Powrót bir­banta i Przy­goda doroż­ka­rza18. Jego kariera fil­mowa nabrała jed­nak tempa dopiero w 1916 roku, kiedy został jedną z gwiazd wytwórni fil­mo­wej Sfinks, zało­żo­nej w 1911 roku przez Alek­san­dra Hertza. W 1916 roku zagrał w fil­mach Ochrana war­szaw­ska i jej tajem­nice oraz Stu­denci. W dru­gim z wymie­nio­nych part­ne­ro­wały mu aktorki Mia Mara i Pola Negri, które już rok póź­niej wyje­chały do Ber­lina i zostały gwiaz­dami nie­miec­kiej kine­ma­to­gra­fii. Tylko w latach 1917–1920 Juno­sza zagrał w dwu­na­stu fil­mach, mię­dzy innymi w Tajem­ni­cach Alei Ujaz­dow­skich, Sezo­no­wej miło­ści i Boha­ter­stwie pol­skiego skauta. W 1921 roku wcie­lił się zaś w postać agenta bol­sze­wic­kiego w fil­mie Ryszarda Bole­sław­skiego Cud nad Wisłą, który powstał na zamó­wie­nie Wydziału Pro­pa­gandy Mini­ster­stwa Spraw Woj­sko­wych i opo­wia­dał o dzie­jach wojny pol­sko-bol­sze­wic­kiej, zwień­czo­nej bitwą war­szaw­ską.

W 1919 roku na łamach maga­zynu fil­mo­wego „Kino” Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski podzie­lił się kil­koma cie­ka­wymi reflek­sjami na temat ówcze­snego kina, które wów­czas było jesz­cze bez dźwięku, a akto­rzy odda­wali arty­styczną eks­pre­sję twa­rzą i mową ciała. „Do kine­ma­to­grafu gry­wają i powinni gry­wać naj­lepsi akto­rzy. A tra­gik tej miary co [Albert] Bas­ser­mann? A inni? Tylko dobry aktor grać może do kina” – twier­dził, pole­mi­zu­jąc z tezą, jakoby kine­ma­to­graf nie wyma­gał od akto­rów zbyt wiel­kich umie­jęt­no­ści. Zauwa­żał także, że doświad­cze­nie pracy w kine­ma­to­grafii jest pomocne w roz­wi­ja­niu zdol­no­ści pre­zen­to­wa­nych w teatrze. „[Aktor] przede wszyst­kim kon­tro­luje się. Widzi, co jest złe, a co dobre. Kon­trola ta oddaje mu potem sza­lone usługi na sce­nie. […] Gry­wa­nie do kina uczy aktora wygry­wa­nia pauz poza tek­stem – stwa­rza­nia sobie pola sytu­acyj­nego, a wresz­cie kształci mimicz­nie” – tłu­ma­czył arty­sta. W pol­skiej kine­ma­to­grafii naj­więk­szym dla niego pro­ble­mem był brak reży­se­rów. „Nie widzia­łem ani jed­nego dobrego reży­sera. Zdję­cia do kina trzeba czuć i rozu­mieć, tak samo jak się czuje scenę” – ubo­le­wał w roz­mo­wie z dzien­ni­ka­rzem „Kina”19.

Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski od początku swo­jej arty­stycz­nej kariery lubił towa­rzy­stwo pięk­nych kobiet i znany był z licz­nych roman­sów. „Kobiety obda­rzał szcze­gól­nym zain­te­re­so­wa­niem o zabar­wie­niu nieco spor­to­wym. Myślę, że (nie tylko zresztą z tego względu) zasłu­gi­wał na miano raczej współ­cze­snego Don Juana niż dziw­ka­rza, za jakiego go powszech­nie uwa­żano. Wiele kobiet przez niego cier­piało, mówi­li­śmy czę­sto, że zgod­nie z przy­sło­wiem: kto mie­czem wojuje, od mie­cza ginie, Stę­pow­ski zgi­nie przez kobietę. Tak się też i stało” – pisał o nim po latach z zaska­ku­jącą szcze­ro­ścią Jan Krecz­mar w swoim Notat­niku aktora20. Ana­li­zu­jąc losy kolej­nych kobiet, z któ­rymi był zwią­zany popu­larny aktor teatralny i fil­mowy, trudno nie przy­znać mu racji.

Już w pierw­szych latach wystę­pów na sce­nie aktor docze­kał się nie­mal rów­no­cze­śnie dwojga dzieci z nie­zna­nymi bli­żej kra­ko­wian­kami „z dobrych domów”, które oddał na wycho­wa­nie swo­jej ciotce. Następną kobietą w życiu Juno­szy była Zofia Reich­man, którą poznał w 1908 lub 1909 roku w cza­sie pobytu z akto­rem Juliu­szem Osterwą w posia­dło­ści Sta­ni­sława Alek­san­dro­wi­cza w Kra­śniance. Zako­chana Reich­manówna wyje­chała za akto­rem do Wilna, mając nadzieję, że tam zdo­bę­dzie popu­lar­ność jako aktorka teatralna. Plany te pokrzy­żo­wała jed­nak nie­pla­no­wana ciąża, która spra­wiła, że młoda dziew­czyna zupeł­nie się zała­mała. „Kiedy oka­zało się, że ma uro­dzić dzie­cię, otruła się. Konała w mękach, mając prze­łyk cał­ko­wi­cie spa­lony” – opi­sy­wał Hen­ryk Szle­tyń­ski21.

W 1908 roku kochanką arty­sty została mężatka Janina Zaj­dle­rowa, z którą w 1909 roku docze­kał się syna Witolda. Aktor nie zgo­dził się, żeby kochanka dała ich dziecku jego nazwi­sko, chło­piec wycho­wy­wał się więc jako Witold Zaj­dler. Arty­sta spo­tkał się z Witol­dem w listo­pa­dzie 1921 roku i w liście do swo­jej kolej­nej kochanki Marii zwa­nej Marą pisał o nim: „Jest bar­dzo podobny do mnie, a jesz­cze bar­dziej do mojego ojca czy dziadka. Ale głowę ma zupeł­nie taką samą jak ja na tej foto­gra­fii z dzie­cin­nych lat. Te same wichry. I usta z tymi samymi zmarszcz­kami po bokach. Nos daleko lep­szy, pro­sty z garb­kiem. Robi wra­że­nie dobre. Mocny jest i zdaje się twarda sztuka. Cią­gle szu­ka­łem w nim samego sie­bie z uczu­ciem pew­nej odrazy raczej niż sym­pa­tii i bez zbyt­niej cie­ka­wo­ści. Nie­miłe uczu­cie. Bar­dzo był roz­mowny, śmiały, dobrze się zacho­wy­wał. Nic sobie nie robił z niczego i sza­le­nie badaw­czo patrzył. Roz­czy­tuje się w książ­kach, jak ja za młodu, i bar­dzo inte­re­suje go teatr. W ogóle, szelma, jest podobny”22. Juno­sza-Stę­pow­ski nie chciał jed­nak wra­cać do matki chłopca i swoje zain­te­re­so­wa­nie jego osobą ogra­ni­czał jedy­nie do wysy­ła­nia mu raz na jakiś czas świad­czeń finan­so­wych.

28 lutego 1911 roku w kościele św. Józefa Oblu­bieńca w Łodzi poślu­bił Helenę Jan­kow­ską, sio­strę poety Jerzego Jan­kow­skiego23. Pierw­sza żona Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, którą nazy­wał piesz­czo­tli­wie „Lalą”, pró­bo­wała swo­ich sił jako aktorka. 27 czerwca 1913 roku wystą­piła na deskach Teatru Pol­skiego w War­sza­wie w Liliach Ludwika Hie­ro­nima Mor­stina. Na łamach prasy chwa­lono wów­czas jej „piękny głos, podatny do wyra­ża­nia pło­mien­nej wymowy”, i grę pełną sil­nej eks­pre­sji oraz pod­kre­ślano, że ma „nie tylko dobre warunki sce­niczne, lecz, co waż­niej­sze, ma talent praw­dziwy, nerw dra­ma­tyczny i tem­pe­ra­ment gorący”24. Naj­więk­szym marze­niem Heleny Stę­pow­skiej nie była jed­nak kariera teatralna, lecz macie­rzyń­stwo. Wybitny aktor nie chciał jed­nak kolejny raz zostać ojcem, co stop­niowo dopro­wa­dzało Helenę do obłędu. „Przy­szedł obłęd. Niań­czyła kukłę szma­cianą – niby dziecko” – po latach pisał o jej cho­ro­bie Hen­ryk Szle­tyń­ski. Z cza­sem zaczęła obse­syj­nie wra­cać myślami do roli w Liliach, choć sztuka już dawno została zdję­cia z afi­szów. „Opra­co­wy­wała rolę Pani z Lilii Ludwika Mor­stina i recy­to­wała ją, cho­dząc po domu. Oto, mówi, idzie grać… Gdzie kostium? – to pyta­nie prze­śla­do­wało ją obłęd­nie” – doda­wał Szle­tyń­ski25. Zmarła 2 kwiet­nia 1915 roku w War­sza­wie w wieku 26 lat26. Przy­czyną śmierci był podobno atak serca, choć nie można wyklu­czyć, że popeł­niła samo­bój­stwo.

Śmierć żony pogrą­żyła aktora w żało­bie, lecz na krótko, ponie­waż jesz­cze wio­sną 1915 roku w jego życiu poja­wiła się piękna Mara, stu­dentka Wydziału Huma­ni­stycz­nego Towa­rzy­stwa Kur­sów Nauko­wych. W kolej­nych latach pró­bo­wała swo­ich sił mię­dzy innymi jako tłu­maczka – w 1921 roku prze­tłu­ma­czyła na język pol­ski Miłość Marii Mag­da­leny, czyli dia­log według sta­ro­fran­cu­skiego ser­monu Rainera Marii Ril­kego. Poznali się w Czy­telni Powszech­nej sióstr Zabo­row­skich, która była naj­więk­szą w Pol­sce wypo­ży­czal­nią ksią­żek w języ­kach obcych. Przez kolejne dni Kazi­mierz obser­wo­wał tajem­ni­czą pięk­ność, obda­rzał po kry­jomu pre­zen­tami, aż w końcu pod­szedł do niej i nawią­zał zna­jo­mość. Ich burz­liwy zwią­zek trwał sześć lat, a pamiątką po nim są listy miło­sne, które opra­co­wał i wydał w 1973 roku Hen­ryk Szle­tyń­ski27.

W listach Stę­pow­ski nazy­wał uko­chaną „kocha­nym Kit­kiem” lub „Kitecz­kiem”, zapew­niał o swo­jej wiel­kiej miło­ści, jak rów­nież dzie­lił się codzien­nymi zda­rze­niami z życia teatral­nego i swo­imi pla­nami zwią­za­nymi z fil­mem. Miał bowiem zade­biu­to­wać w kine­ma­to­gra­fii nie­miec­kiej i pro­wa­dził roz­mowy w tej spra­wie z jed­nym z głów­nych sce­na­rzy­stów Ufy Rudol­fem Kurt­zem. Osta­tecz­nie jed­nak skoń­czyło się na roz­mo­wach i aktor z bólem pisał do damy swego serca: „Ja jestem przy­bity do tej Pol­ski gwoź­dziem zardze­wia­łej biedy”. W 1921 roku Juno­sza i Mara roz­stali się, lecz jesz­cze ponad rok utrzy­my­wali ze sobą kon­takt listowny. Uko­chana arty­sty wyszła wów­czas za mąż za Sewe­ryna Rot­berga, zna­nego jako Sewe­ryn Romin, urzęd­nika w Wydziale Pra­so­wym Sztabu Gene­ral­nego, póź­niej­szego reży­sera filmu Mio­dowe mie­siące z prze­szko­dami oraz sce­na­rzy­stę fil­mów Mogiła nie­zna­nego żoł­nie­rza i 9.25. Przy­goda jed­nej nocy28.

1. H. Szle­tyń­ski, op. cit. [wróć]

2. Metryka ślubu Józefa Wła­dy­sława Galew­skiego i Marii Jadwigi Kossy, Księga ślu­bów para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej św. Alek­san­dra w War­sza­wie, nr 215/1921. [wróć]

3.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 16. [wróć]

4. R. Wło­dek, op. cit, s. 561. [wróć]

5.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 16. [wróć]

6. Ibi­dem, s. 110. [wróć]

7. Ibi­dem, s. 110–111. [wróć]

8. Ibi­dem, s. 111. [wróć]

9.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 112. [wróć]

10. Ibi­dem, s. 113. [wróć]

11. R. Wło­dek, op. cit., s. 561. [wróć]

12.Józef Wła­dy­sław Galew­ski [nekro­log], „Kurier War­szaw­ski” 1924, nr 245. [wróć]

13. T. Ortym, Zabój­stwo Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, „Dzien­nik Chi­ca­gow­ski” z 19 wrze­śnia 1960 roku. [wróć]

14. J. Kowal­ska, op.cit., s. 33. [wróć]

15. T. Ortym, op.cit. [wróć]

16.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 122. [wróć]

17. S., Życie pry­watne wybit­nych oso­bi­sto­ści. Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, „Świat” 1930, nr 44. [wróć]

18.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 138. [wróć]

19. J. Kowal­ska, op. cit., s. 36–37. [wróć]

20. R. Wło­dek, op. cit., s. 560. [wróć]

21.Juno­sza Stę­pow­ski jest ponury, „Kino” 1933, nr 22. [wróć]

22. L. Bro­dziń­ski [L. B-ski], Gdy Juno­sza-Stę­pow­ski jest w dobrym humo­rze, „Kino” 1930, nr 29. [wróć]

23. S., Nasze okładki. I. Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, „Kino” 1935, nr 5. [wróć]

24. R. Wło­dek, op.cit., s. 559. [wróć]

25. Ibi­dem, s. 560. [wróć]

26. J. Hera, Losy arty­stów pol­skich w cza­sach nie­woli 1939–1954, Kra­ków 2019, s. 121–122. [wróć]

27. Ibi­dem, s. 120. [wróć]

28.Han­del, „Nowy Kurier War­szaw­ski” 1939, nr 19. [wróć]

29. Teczka Zbi­gniewa Sawana, Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej (dalej: Arch. IPN), sygn. IPN BU 0423/5668. [wróć]

30. R. Nie­wia­ro­wicz, Śmierć Juno­szy Stę­pow­skiego, „Prze­krój” 1956, nr 36 (595). [wróć]

31.Żona zna­nego arty­sty ofiarą wypadku i kra­dzieży, „Nowy Kurier War­szaw­ski” 1941, nr 238. [wróć]

32. Teczka Zbi­gniewa Sawana, Arch. IPN, sygn. IPN BU 0423/5668. [wróć]

33. M. Nowak, Po tylu latach wszystko wraca. Roz­mowa z Marią Malicką (2), „Teatr” 1986, nr 3. [wróć]

34. E. Lipiń­ski, Pamięt­niki, War­szawa 1990, s. 106. [wróć]

35. Mel­dunki i infor­ma­cje KW AK (Bry­gady VI Poli­cyj­nej „Zenona” – „Wło­cha”) za lata 1942–1944, Arch. IPN, sygn. IPN BU 380/17 t. 1. [wróć]

36. T. Ortym, op.cit. [wróć]

37. Metryka zgonu Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, Księga zgo­nów para­fii św. Bar­bary w War­sza­wie, nr 1068/1943. [wróć]

38. T. Ortym, Tra­giczna śmierć Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, „Obli­cze Tygo­dnia” 1958, nr 12. [wróć]

39.Juno­sza-Stę­pow­ski zastrze­lony, „Nowy Dzień” 1943, nr 604. [wróć]

40. J. Jan­tar, Zdrada Juno­szy-Stę­pow­skiego, „Robot­nik” 1946, nr 252. [wróć]

41. Wykaz osób wystę­pu­ją­cych w mate­ria­łach archi­wal­nych okresu oku­pa­cji roz­pra­co­wy­wa­nych przez wywiad i kontr­wy­wiad Armii Kra­jo­wej, Arch. IPN, sygn. IPN BU 200/1, t. 1. [wróć]

42. R. Nie­wia­ro­wicz, Kulisy „Kome­dii”, „Tygo­dnik Powszechny” 1946, nr 42. [wróć]

43. W. Weker, Kon­spi­ra­cja, [w:] NSZ. Doku­menty, rela­cje, wspo­mnie­nia, pod red. M. Szy­mań­skiego, War­szawa 2000, s. 44–45. [wróć]

44. Infor­ma­cja p. Zbi­gniewa Ryma­rza z 15 czerwca 2022 roku. (dalej: Inf. Z. Ryma­rza) [wróć]

45. W. Weker, Kon­spi­ra­cja, op. cit., s. 44–45. [wróć]

46. H. Szle­tyń­ski, Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, „Dia­log” 1967, nr 9. [wróć]

47. M. Szej­nert, Sława i infa­mia. Roz­mowa z Boh­da­nem Korze­niew­skim, Kra­ków 1992, s. 40–41. [wróć]

48. [T. Ortym-Pro­kul­ski], Ja zabi­łem Juno­szę-Stę­pow­skiego, „Wie­czór War­szawy” 1947, nr 11; T. Ortym, op. cit.; J. Urban­kie­wicz, In dubio pro reo albo: czas wyja­śnić tra­ge­dię Juno­szy-Stę­pow­skiego, „Odgłosy” 1978, nr 31. [wróć]

49.Samo­sąd, „Nurt” 1943, nr 4. [wróć]

50.K. Juno­sza-Stę­pow­ski nie żyje!, „Nowy Kurier War­szaw­ski” 1943, nr 158. [wróć]

51.Ś.p. Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski [nekro­logi], „Nowy Kurier War­szaw­ski” 1943, nr 159. [wróć]

52.Zgon K. Juno­szy Stę­pow­skiego, „Goniec Kra­kow­ski” 1943, nr 161. [wróć]

53. P. Gacek, Ina Benita. Za wcze­śnie na śmierć, War­szawa 2018, s. 278–279. [wróć]

54. T. Ortym, Dra­ma­tyczne wyzna­nie porucz­nika Grota, „Obli­cze Tygo­dnia” 1958, nr 13. [wróć]

55. Teczka Zbi­gniewa Sawana, Arch. IPN, sygn. IPN BU 0423/5668. [wróć]

56. T. Ortym, op. cit. [wróć]

57. M. Szej­nert, op. cit., s. 41. [wróć]

58. Mate­riały wywiadu i kontr­wy­wiadu AK Okręgu War­szaw­skiego, Arch. IPN, sygn. IPN BU 380/5, t. 3. [wróć]

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. H. Szle­tyń­ski, Listy Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, „Sto­lica” 1973, nr 13. [wróć]

2. S. Stem­pow­ski, Pamięt­niki, Wro­cław 1953, s. 11. [wróć]

3. H. Szle­tyń­ski, op.cit. [wróć]

4. R. Wło­dek, Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, [w:] Pol­ski Słow­nik Bio­gra­ficzny, t. 43, Kra­ków 2005, s. 555. [wróć]

5. Metryka ślubu Kazi­mie­rza Stę­pow­skiego i Heleny Jan­kow­skiej, Księga ślu­bów para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej św. Józefa Oblu­bieńca w Łodzi, nr 118/1911. [wróć]

6. Karta Kazi­mie­rza Stę­pow­skiego, Kar­to­teka ewi­den­cji lud­no­ści mia­sta Pozna­nia z lat 1870–1931. [wróć]

7. R. Wło­dek, op.cit., s. 555. [wróć]

8. J. Kowal­ska, Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski, War­szawa 2000, s. 10–11. [wróć]

9. J. Bar, Tytan sceny pol­skiej, „Gazeta Kie­lecka” 1935, nr 60. [wróć]

10. J. Kowal­ska, op. cit., s. 13. [wróć]

11. R. Wło­dek, op.cit., s. 555–556. [wróć]

12. Ibi­dem. [wróć]

13. K. Maku­szyń­ski, Otello, „War­sza­wianka” 1925, nr 353. [wróć]

14. S. Pia­secki, Wielki kram, „ABC” 1929, nr 168. [wróć]

15. R. Wło­dek, op.cit., s. 555–560. [wróć]

16. M. Szczę­sny, Kazi­mierz Juno­sza-Stę­pow­ski. As ekranu i sceny, „Kino” 1935, nr 5. [wróć]

17. J. Krecz­mar, Notat­nik aktora, War­szawa 1966, s. 204. [wróć]

18. R. Wło­dek, op.cit., s. 555. [wróć]

19.Zdję­cia do kina trzeba czuć, „Film” 1978, nr 45. [wróć]

20. J. Krecz­mar, op. cit., s. 111. [wróć]

21. H. Szle­tyń­ski, op. cit. [wróć]

22.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, pod red. H. Szle­tyń­skiego, War­szawa 1973, s. 106–107. [wróć]

23. Metryka ślubu Kazi­mie­rza Stę­pow­skiego i Heleny Jan­kow­skiej, Księga ślu­bów para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej św. Józefa Oblu­bieńca w Łodzi, nr 118/1911. [wróć]

24.Z teatru i muzyki, „Kurier War­szaw­ski” 1913, nr 176. [wróć]

25. H. Szle­tyń­ski, op.cit. [wróć]

26. J. Kowal­ska, op.cit., s. 25. [wróć]

27.Listy miło­sne Kazi­mie­rza Juno­szy-Stę­pow­skiego, s. 9–13. [wróć]

28. Ibi­dem, s. 12. [wróć]