Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Sobotnie wyprawy do mieszkającej na wsi babci to najmilszy punkt w całym tygodniu Antosia. A jeśli dojdzie do tego możliwość posprzątania starego strychu, to dopiero szykuje się przygoda! Ileż tam musi się kryć skarbów i tajemnic!
Antek jeszcze nie wie, że to niewinne buszowanie po strychu babci okaże się wstępem do spełniania marzeń i odczarowania szarej rzeczywistości. W dodatku nie tylko swojej.
Kasia Keller zabiera czytelników w wir pięknej i wzruszającej przygody, dzięki której wraz z Antosiem odkryjemy magię w codzienności, a co ważniejsze - moc dobrych życzeń.
Przepięknie udźwiękowiony synchrobook® „Antykwariatu dobrych życzeń” w interpretacji Jacka Bończyka tylko w Legimi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 38
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
KASIA KELLER
Antykwariat dobrych życzeń
Antoś od rana kręcił się po domu i podśpiewywał pod nosem wesołą piosenkę, która utkwiła mu w pamięci podczas ostatniej lekcji muzyki. Długo czekał na tę sobotę, bo chociaż ogromnie lubił chodzić do szkoły, uczyć się pod czujnym okiem pani Mirki, a przerwy spędzać na zabawie z kolegami, to jednak sobota była dla niego dniem szczególnym. Wtedy właśnie jeździł z rodzicami do babci na wieś. A w dodatku, na tę dzisiejszą, zaplanowali z babcią sprzątanie strychu. Wiadomo, w samym sprzątaniu nie ma niczego wyjątkowego, ale strych babci to bardzo tajemnicze miejsce. Antek co prawda nigdy tam nie był, ale często go sobie wyobrażał jako pomieszczenie pełne starych mebli, pudeł, pudełek i waliz. A nade wszystko posiadające mnóstwo sekretnych zakamarków. Chłopiec oczyma wyobraźni już widział całe góry skarbów, które – w jego przekonaniu – powinny znajdować się na starym strychu. A to powodowało, że jego ekscytacja sięgała prawie zenitu.
– Mamo, już?
– Najpierw śniadanie. – Mama uśmiechnęła się i otworzyła lodówkę, by wyjąć mleko.
Na kuchennym stole stała miseczka, a w niej jego ulubione czekoladowe płatki, ale on dzisiaj nieszczególnie miał na nie ochotę.
– A nie możemy zjeść śniadania u babci?
– Kochanie, nie nudź. – Mama nie dawała się przekonać. – Najpierw zjemy, a zaraz potem ruszamy.
– A kto tu tak marudzi? Czyżby nasz syn nabrał przekonania, że porządek jest bardzo ważny? – Do kuchni wszedł tata, ucałował Antka w czubek głowy i zabrał się za przyrządzanie kawy.
– Nie marudzę – obruszył się Antek. – Po prostu chciałbym już być u babci.
– Wiem, wiem. – Tata rozczochrał mu dłonią włosy. – W twoim wieku też lubiłem buszować po tym strychu. Myślałem nawet, że dziadek ukrył tam jakieś skarby, a ja pewnego dnia je znajdę.
– No i co, znalazłeś? – dopytywał Antoś.
– Jak dotąd, nie. Może dziś nam się uda? – odparł tata i puścił oko do mamy.
Głos taty przybrał bardzo tajemniczy ton. Antek gotów był przysiąc, że tata o czymś mu nie mówi.
Coś czuję, że to dotyczy skarbu na strychu, pomyślał, on na pewno tam jest. I dzisiaj go znajdą. Już Antek się o to postara.
***
Schody na strych były stare, drewniane i nieco strome, ale też bardzo solidne. Kiedy Antek, wchodząc tuż za tatą, wspinał się po nich na górę, serce łomotało mu w piersi tak głośno, że chłopiec był niemal pewien, iż słychać je na zewnątrz. Bum! Bum! Bum! Z każdym pokonanym schodkiem waliło coraz głośniej, zagłuszając ich kroki. Tata zatrzymał się na szczycie schodów, wsadził klucz do zamka od drzwi, przekręcił. Bum! Bum! Bum! Nadusił klamkę i popchnął drzwi. Te otworzyły się z tak przeraźliwym skrzypnięciem, że serce Antka o mało nie wyskoczyło. A sam chłopiec nerwowo wciągnął powietrze, wydając przy tym głośny dźwięk, przypominający czkawkę.
– Przestraszyłeś się? – Tata odwrócił się do Antka. – Zapomniałem cię uprzedzić. Te drzwi tak skrzypią, odkąd pamiętam. Dziadek nigdy ich nie oliwił.
– Dlaczego? – zdziwił się chłopiec.
– Czy ja wiem? Może na wypadek, gdyby ktoś niepowołany chciał dostać się na strych. No wiesz, taki dźwiękowy system alarmowy.
Ta informacja jeszcze bardziej wzmogła w Antku ciekawość. Skoro dziadek bał się intruzów, to znaczyło, że na strychu musiało znajdować się coś naprawdę cennego.
– Wchodzimy? – upewniał się tata.
– No jasne! – Chłopiec nie miał żadnych wątpliwości.
Tata znalazł włącznik i zapalił światło. W tym momencie ich oczom ukazał się przepastny magazyn, trochę inny niż Antoś go sobie wyobrażał. Pośrodku stały dwa rzędy regałów, które tworzyły swoistą alejkę biegnącą przez całą długość strychu, oświetloną rzędem podwieszonych pod sufitem żarówek. Na nich leżały skrzynki, kartonowe pudła, wiklinowe kosze i wielkie skórzane walizki. Za regałami, przy obu ścianach pod skosami, znajdowały się niskie pozamykane szafki. I tu również, między szafkami a regałami, wyraźnie rysowały się dwa przejścia wzdłuż pomieszczenia. Były nieco mroczniejsze, mniej doświetlone, ale Antoś zdążył już dostrzec, że na skosach zamontowane są dodatkowe lampki. A dokładniej kinkiety z łańcuszkiem, które kiedyś widział w jakimś filmie, toteż od razu wiedział, że wystarczy pociągnąć za taki łańcuszek, by zaświeciła się żarówka. Widać było, że dziadek bardzo dbał o to miejsce. Poza kilkoma pajęczynami, brudną szybą w małym okrągłym okienku i wszechobecnym kurzem, nie było tu przypadkowego bałaganu. Wszystko zostało przemyślnie poustawiane.
– Tęsknię za dziadkiem – odezwał się cicho chłopiec, a jego oczy, zwykle radosne, nagle mocno posmutniały.
– Wszyscy tęsknimy, Antosiu. – Tata przytulił go do siebie. – Ale taka jest kolej życia. Jedno wiem na pewno: dziadek nigdy nie chciałby, żebyś przez niego płakał.
– Skąd wiesz?
– Bo mi powiedział. Najbardziej kochał cię za to, że zawsze i dla wszystkich masz serdeczny uśmiech.
– Ja też go kocham i smutno mi, że go już z nami nie ma – westchnął Antoś.
– Ależ jest! I zawsze będzie. Tutaj. – Tata położył jedną dłoń na piersi Antka, a drugą na swojej. – W naszych sercach.
Chłopiec kiwnął głową i lekko się uśmiechnął.
– Dosyć smutkowania. Idziemy sprawdzić, co dziadek chował na strychu. Gotowy?