Tomasz Niefart. Gacie na łopacie - Kasia Keller - ebook + audiobook

Tomasz Niefart. Gacie na łopacie ebook i audiobook

Keller Kasia

4,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Wakacje się skończyły, więc czas wrócić do szkoły. W przypadku Tomasza Niefarta – urodzonego pechowca – oznacza to tylko jedno – nowe pasmo szkolnych i towarzyskich porażek! Totalna kompromitacja i dokumentna publiczna żenada tylko czekają, by podłożyć mu nowy kolec! Co tym razem przytrafi się Tomaszowi? Na przykład kompromitacja przed dziewczynami podczas meczu piłki nożnej i upokorzenie na zawodach pływackich. Jedno trzeba przyznać – Niefart znowu będzie na ustach wszystkich! Myślisz, że Ty masz pecha? Przeczytaj historie z życia Tomka. Już sam fakt, że nazywa się Tomasz Niefart skazał go na porażkę… tak przynajmniej twierdzi sam Tomasz. Te pełne humoru historie sprawią, że będziesz kibicować Tomkowi zarówno w szkole i w domu, jak i podczas jego spotkań z przyjaciółmi. Wszystkie te przygody łączy wspólny mianownik – są totalną porażką naszego bohatera. Chłopiec, jak typowy nastolatek, odbiera każde niepowodzenie jako koniec świata i śmierć towarzyską. Przekonaj się, czy rzeczywiście tak jest.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 72

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 14 min

Lektor: Jarosław Boberek
Oceny
4,7 (97 ocen)
75
15
6
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pacto

Nie oderwiesz się od lektury

Fajne i pouczające
20
AdamBPL

Nie oderwiesz się od lektury

👍👍👍👍👍👍👍👍👍👍👍👍👍
10
katarzynajalowiec

Nie oderwiesz się od lektury

Jest rewelacyjna!!!
10
MariaBanach87

Nie oderwiesz się od lektury

Książka jest mega fajna i po poprostu polecam.
10
abriras

Nie oderwiesz się od lektury

Była bardzo fajna i ciekawa
10

Popularność




Tekst: KA­SIA KEL­LER
Ilu­stra­cje, pro­jekt okładki oraz li­ter­nic­two ty­tu­łowe: TO­MASZ KOPKA
Re­dak­tor ini­cju­jący: JO­ANNA LI­SZEW­SKA
Ko­rekta: ROZA RO­MAŃ­SKA, BE­ATA WÓJ­CIK
Opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: KA­MIL PRU­SZYŃ­SKI
Opra­co­wa­nie gra­ficzne i skład: CY­PRIAN ZA­DROŻNY
© Co­py­ri­ght for the text by Ka­ta­rzyna Kel­ler, 2021 © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o., War­szawa 2021 All ri­ghts re­se­rved
Wy­da­nie I
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Prze­druk lub ko­pio­wa­nie ca­ło­ści albo frag­men­tów książki moż­liwe jest tylko na pod­sta­wie pi­sem­nej zgody wy­dawcy.
ISBN 978-83-8299-284-7
Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. 00-807 War­szawa, Al. Je­ro­zo­lim­skie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51wy­daw­nic­two@zie­lo­na­sowa.plwww.zie­lo­na­sowa.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

OFIARA LOSU

Jedni zdo­by­wają pu­chary w za­wo­dach spor­to­wych, inni zo­stają lau­re­atami kon­kur­sów pla­stycz­nych, a jesz­cze inni – wy­gry­wają tur­nieje sza­chowe. Kto mnie zna, ten wie, że ja też je­stem mi­strzem nie do po­bi­cia! W pew­nej dzie­dzi­nie. Z pal­cem w no­sie wy­gry­wam każdy kon­kurs na ofiarę losu.

Od­kąd się­gnę pa­mię­cią, całe moje ży­cie usłane jest – nie, nie ró­żami, a kol­cami. I to po­twor­nie ostrymi, któ­rych w ża­den spo­sób nie da się omi­nąć. Choć­bym nie wiem jak ostroż­nie stą­pał, prę­dzej czy póź­niej tra­fiam na ko­lec. Ra­czej prę­dzej niż póź­niej. A jak już na­depnę na je­den, to tylko pa­trzeć jak wbije mi się ko­lejny. Bo ni­gdy, prze­nigdy nie jest to po­je­dyn­czy ko­lec. Ja za­wsze wdepnę w kupę... kol­ców.

Mó­wię wam, moje ży­cie to PO­RAŻKA! Jedno dłu­gie pa­smo nie­for­tun­nych zda­rzeń. Nie­któ­rzy, i tu mam na my­śli wszyst­kich far­cia­rzy, twier­dzą, że lu­dzie są pa­nami swo­jego losu. Nie­stety, mnie to na pewno nie do­ty­czy. Ja je­stem ra­czej za­kład­ni­kiem losu. Ofiarą, którą so­bie upa­trzył już w dniu mo­ich na­ro­dzin. Naj­go­rzej, że to ro­dzice mnie tak urzą­dzili. To oni uła­twili mu sprawę. Już samo na­zwi­sko NIE­FART było ja­snym sy­gna­łem dla losu, że wła­śnie tra­fia mu się gratka – dzie­ciak, któ­remu można bez skru­pu­łów do­ko­pać. Ale moi ro­dzice po­szli da­lej. Do­ło­żyli mi do na­zwi­ska wielce wy­mowne imię – To­masz. A ja­kie może mieć szanse na suk­ces ktoś, kto na­zywa się To­masz Nie­fart? To ja­sne, że żad­nych. Ab­so­lut­nie żad­nych. Pech po­lu­bił mnie od pierw­szego wej­rze­nia. I tylko czeka, żeby pod­ło­żyć mi ko­lec.

Pew­nie się te­raz uśmie­cha­cie z po­wąt­pie­wa­niem pod no­sem albo stu­ka­cie pal­cem w czoło. Za­pewne my­śli­cie, że prze­sa­dzam. Nie mu­si­cie wie­rzyć mi na słowo. Sami prze­czy­taj­cie.

Ostrze­gam jed­nak, że to za­pi­ski prze­zna­czone tylko dla lu­dzi o moc­nych ner­wach. Je­śli do nich zaj­rzy­cie, to zro­bi­cie to wy­łącz­nie na wła­sną od­po­wie­dzial­ność:

O, HO­LEN­DER!

Lu­bi­cie pla­stykę? Ja lu­bi­łem. Czas prze­szły. Dla­czego? Bo rów­no­cze­śnie z po­cząt­kiem wrze­śnia na­stał też po­czą­tek no­wej ery, który zmie­nił moje na­sta­wie­nie. I by­naj­mniej nie cho­dzi o nową erę w ma­lar­stwie. Tak na­prawdę to zmie­nił się je­dy­nie na­uczy­ciel pla­styki, ale to wy­star­czyło, żeby mi­łość do przed­miotu zmie­niła się w szczerą nie­chęć.

Pani Mo­zaika ode­szła na eme­ry­turę. Po­noć za­słu­żoną. Przy­naj­mniej tak wy­ra­ził się pan dy­rek­tor, wrę­cza­jąc jej wie­cheć kwia­tów. Swoją drogą to wrę­czył jej ten bu­kiet w ide­al­nym mo­men­cie. Za­sło­nił pa­nią Mo­zaikę kwia­tami jak pa­ra­wa­nem, ra­tu­jąc jej ho­nor.

Wy­obraź­cie so­bie, że kiedy dy­rek­tor roz­ta­czał przed nią bar­dzo pla­styczną wi­zję ży­cia na eme­ry­tu­rze – wol­ność, po­dróże, spa­nie do po­łu­dnia – ona ry­czała, jakby zo­stała ska­zana na ze­sła­nie. Wy­glą­dała jak żywa fon­tanna. Ja nie wiem, jak można się tak za­cho­wy­wać! Jedno jest pewne, kwia­tom wil­goci nie bra­ko­wało. Za to mnie zże­rała czy­sta za­zdrość. Jak so­bie po­li­czy­łem wszyst­kie dłu­gie lata, które jesz­cze mu­szę od­bęb­nić w szkol­nym kie­ra­cie, to nor­mal­nie skrę­ciło mnie w żo­łądku.

– Nic z tego nie ro­zu­miem – szep­ną­łem do Janka, który stał naj­bli­żej mnie. – Czemu ona wyje?

– Z żalu? – od­po­wie­dział py­ta­niem na py­ta­nie.

Po­krę­ci­łem głową z nie­do­wie­rza­niem.

– Gdyby mnie dy­rek wy­słał na eme­ry­turę, ska­kał­bym z ra­do­ści... – wes­tchną­łem.

– To może Mo­zaika tak ry­czy ze szczę­ścia?

Prawda jest taka, że mało kto lu­bił pa­nią Mo­zaikę. Była zrzę­dliwa i nie­dzi­siej­sza. Na ko­ry­ta­rzach plot­ko­wano, że za­czy­nała pracę, kiedy za­miast ze­szy­tów uży­wano ka­mien­nej ta­bliczki i dłuta. I rze­czy­wi­ście, coś w tym może być, bo na moje oko na­sza pla­styczka miała już ze sto dwa­dzie­ścia lat! Ale jedno trzeba jej przy­znać: na­le­żała do tych nie­licz­nych na­uczy­cieli, któ­rzy bar­dziej do­ce­niali za­an­ga­żo­wa­nie niż efekt. NIE KRY­TY­KO­WAŁA NA­SZYCH PRAC, ZA TO CIE­SZYŁA SIĘ, ŻE W OGÓLE PRA­CU­JEMY.

Cho­ciaż, jak te­raz o tym my­ślę, to do­cho­dzę do wnio­sku, że być może o na­szych oce­nach de­cy­do­wał jej słaby wzrok. Tak czy ina­czej – wszy­scy do­sta­wa­li­śmy szóstki. Wy­star­czyło mach­nąć pani Mo­za­ice przed no­sem za­ba­zgraną kartką. I to był piękny czas...

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki