Apaszka w kwiaty jabłoni - Anna Wojtkowska-Witala - ebook
NOWOŚĆ

Apaszka w kwiaty jabłoni ebook

Wojtkowska-Witala Anna

4,2

36 osób interesuje się tą książką

Opis

Teresa nie miała do tej pory szczęścia. Jest samotna, mieszka w powoli popadającym w ruinę domku, żyje nader skromnie. Mimo to potrafi cieszyć się szczęściem innych i małymi rzeczami. Szokiem dla niej, podobnie jak dla jej siostry, jest nagły wyjazd ich matki, która zachowuje się tak, jakby chciała zerwać kontakt z dawnym życiem i z córkami. Dlaczego to zrobiła? Wkrótce siostry odkrywają, że z pozoru banalna przeszłość ich rodziny kryje wiele tajemnic. W wirze wydarzeń Teresa z początku nawet nie zauważa, że w jej życiu pojawił się pewien zabójczo przystojny i szalenie nią zainteresowany mężczyzna Czy los wreszcie się do niej uśmiechnie? Czy Teresa uwierzy w miłość? I czy rodzinie podzielonej sekretami uda się odnaleźć siebie na nowo?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 328

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (13 ocen)
7
3
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewelina2611

Nie oderwiesz się od lektury

"Apaszka w kwiaty jabłoni" to przepiękna historia opowiadająca o przeszłości, tajemnicach,które z reguły wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie.  To również historia o miłości, rodzinnych więzach, sztuce wybaczania, przyjaźni i drugich szansach. Wszystko to ma miejsce w przepięknych miejscowościach takich jak Karpacz ,Pobierowo,Wrocław , Katowice, Kępno i Mikołów . Autorka pokazała jak los potrafi zaskoczyć i dać drugą szansę. Czasami trwa to kilka lat,ale w końcowej fazie możemy liczyć na szczęście i sukces .  "Czasem nie warto pilnie strzec tajemnic,bo nas niszczą . Nawet te najgorsze powinny ujrzeć światło dzienne,nikt wówczas nie czuje się oszukany,wiele można sobie wyjaśnić". Teresa Marek marzy o pracy w bibliotece. Niestety życie rzuca jej kłody pod nogi,zaczynając od coraz wyższych rachunków kończąc na ciągłym oszczędzaniu. Do tego matka postanawia wyjechać w góry i całkowicie odciąć się od Teresy i jej siostry Kasi . Nieoczekiwana informacja i skrzynka skrywająca...
20
kobierskawies

Nie oderwiesz się od lektury

cudna opowieść, gorąco polecam
20
Aleks20-23

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna!!!
00

Popularność




Co­py­ri­ght © Anna Wojt­kow­ska-Wi­tala Co­py­ri­ght © 2024 by Lucky
Pro­jekt okładki: Ilona Go­styń­ska-Rym­kie­wicz
Źró­dło ob­razu: Rawt8, ra­ta­tosk (stock.adobe.com)
Skład i ła­ma­nie: Mi­chał Bog­dań­ski
Re­dak­cja i ko­rekta: Bar­bara Ramza-Ko­ło­dziej­czyk
Wy­da­nie I
Ra­dom 2024
ISBN 978-83-67787-79-6
Wy­daw­nic­two Lucky ul. Że­rom­skiego 33 26-600 Ra­dom
Dys­try­bu­cja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­lucky.plwww.wy­daw­nic­two­lucky.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

2019

Te­resa prze­bie­rała no­gami naj­szyb­ciej, jak mo­gła. Była już sporo spóź­niona, ale prze­cież to nie jej wina, że au­to­bus nie przy­je­chał i mu­siała cze­kać aż pół go­dziny na na­stępny. Uroki trans­portu pu­blicz­nego. Na szczę­ście nie­zbyt czę­ste. Mama i sio­stra pew­nie się de­ner­wo­wały, a ona jak na złość za­po­mniała tego dnia te­le­fonu. Musi te­raz le­żeć na biurku roz­grzany od mnó­stwa nie­ode­bra­nych po­łą­czeń. Miała na­dzieję, że mama i Ka­sia na nią za­cze­kają. Miał to być je­den ze szczę­śliw­szych dni w jej ży­ciu, tym­cza­sem od rana wszystko szło nie tak. Za­miast za­po­wia­da­nej sło­necz­nej po­gody po­wi­tał ją deszcz i po­ry­wi­sty wiatr, tem­pe­ra­tura spa­dła o dzie­sięć stopni i kto nie mu­siał wy­cho­dzić, zo­sta­wał w domu. W raj­sto­pach po­szło oczko, ob­cas w bu­cie się zła­mał i je­dy­nym ra­tun­kiem stały się gra­na­towe trampki. Na przy­stanku, do któ­rego do­tarła cała prze­mo­czona, ochla­pał ją go­ściu w wy­pa­sio­nej fu­rze. I żeby tego było mało, re­cen­zent pracy li­cen­cjac­kiej za­dał jej py­ta­nie w ogóle nie­zwią­zane z te­ma­tem. Po­my­liły mu się na­zwi­ska zda­ją­cych. W końcu się zo­rien­to­wał, ale Te­resa i tak nie była już w sta­nie płyn­nie od­po­wia­dać. Z tru­dem obro­niła się na czwórkę, po­cie­sza­jąc się, że to i tak lep­sze niż trója. Dla­tego nie zdzi­wił jej au­to­bus widmo. Spo­dzie­wała się jesz­cze wielu nie­mi­łych za­sko­czeń, bo do wie­czoru wciąż zo­sta­wało sporo go­dzin. Ewi­dent­nie nie był to jej szczę­śliwy dzień.

Deszcz roz­bry­zgi­wał się pod jej sto­pami, trampki do­szczęt­nie prze­mo­czone trzesz­czały z każ­dym kro­kiem. Nie wie­działa też, czy jest mo­kra tylko od desz­czu, czy do­dat­kowo za­le­wał ją pot. Bluzka z do­mieszką cze­goś sztucz­nego spra­wiła, że wy­star­czył mo­ment i za­czy­nała brzydko pach­nieć pod pa­chami. Za­ło­żyła ją tylko dla­tego, że miała ładny koł­nie­rzyk i ele­gancki krój. Pil­no­wała się, żeby nie uno­sić rąk, a żół­tych plam, które po­ja­wiły się bar­dzo szybko, nie wy­wabi ża­den pro­szek czy od­pla­miacz. Nie­chciane ślady wgry­zły się w ma­te­riał, a Te­resa co­raz bar­dziej wie­rzyła w jed­no­ra­zo­wość bluzki. Pierw­sze, co zrobi po po­wro­cie do domu, to wy­rzuci ją do śmieci.

Wresz­cie zdy­szana wpa­dła do re­stau­ra­cji, pełna na­dziei, że jed­nak wszystko, co złe, już ją dzi­siaj spo­tkało, a przed nią tylko przy­jem­no­ści.

– Gdzieś ty się po­dzie­wała? – za­wo­łała Ka­sia, kiedy Te­resa zzia­jana klap­nęła na krze­sło, kła­dąc obok ocie­ka­jący wodą pa­ra­sol. – I dla­czego tak fa­tal­nie wy­glą­dasz?

– Dzię­kuję ci, sio­strzyczko. Może nie za­uwa­ży­łaś, ale pada deszcz.

– Trzeba było przy­jąć moją pro­po­zy­cję pod­wózki, upar­ciu­chu. Po­cze­ka­ła­bym przed uni­wer­sy­te­tem i nie wy­glą­da­ła­byś te­raz jak kupka nie­szczę­ścia.

– To po­noć przy­nosi pe­cha...

– Co?

– Pod­wózka.

– Ja­sne! To też usły­sza­łaś od Dag­mary z roku? Prze­cież we­dług niej na­wet samo otwar­cie oczu rano przy­nosi pe­cha. Nie znam ko­biety, ale re­we­la­cje, sorry, prze­sądy i za­bo­bony, które od niej przy­no­sisz, to ja­kieś wcze­sne śre­dnio­wie­cze.

– Nie kłóć­cie się, dziew­czynki – po­pro­siła Be­ata, matka obu mło­dych ko­biet.

– Tylko roz­ma­wiamy, to żadna kłót­nia. Chcę po­wie­dzieć, że gdyby Te­re­ska po­zwo­liła się za­wieźć na obronę, by­łaby te­raz su­cha i wy­glą­dała jak czło­wiek, a nie zmo­kła kura.

– Bar­dzo wam dzię­kuję za gra­tu­la­cje z oka­zji obrony pracy li­cen­cjac­kiej – ode­zwała się nieco ob­ra­żona Te­resa, bo prze­cież za­pro­siła tu mamę i sio­strę po to, żeby świę­to­wać za­koń­cze­nie pierw­szego stop­nia stu­diów.

Ko­biety po­pa­trzyły na nią i na­tych­miast za­częły dość wy­lew­nie gra­tu­lo­wać, a na­wet miały dla niej pre­zenty. Kel­nerka, która dys­kret­nie pod­słu­chi­wała roz­mowę klien­tek, w końcu po­sta­no­wiła po­dejść i przy­jąć za­mó­wie­nie.

– Wła­ści­wie to do­brze się składa, że spo­tka­ły­śmy się tu­taj. – Be­ata przy­jęła po­ważny ton, kiedy już wy­brały, co będą jeść.

– Czy coś się stało, mamo? – Ka­sia wy­da­wała się za­nie­po­ko­jona.

– Pod­ję­łam de­cy­zję.

– De­cy­zję? Jaką, mamo? – do­py­ty­wała Te­resa.

– Po­sta­no­wi­łam, że za­miesz­kam w ośrodku... ta­kim domu po­mocy dla osób star­szych. Dom, moją część, prze­pi­szę no­ta­rial­nie na was obie, a ja już so­bie tam zo­stanę na za­wsze. Chcę czuć się po­trzebna. Mam też coś do od­po­ku­to­wa­nia.

– Że co? Że gdzie? – za­py­tała zdu­miona Ka­sia.

– W domu po­mocy dla osób star­szych w Kar­pa­czu. Po­trze­bują osób, które będą za­wsze na miej­scu. Tam miesz­kają sta­rzy lu­dzie, któ­rych nikt nie chce. Ro­dziny się ich po­zbyły jak zu­ży­tych rze­czy, a ja po śmierci Grze­go­rza czuję się taka sa­motna, wła­ści­wie nie mam dla kogo żyć. Tam będę się czuła po­trzebna.

– A my? – Te­resa nie mo­gła ukryć zdzi­wie­nia. – Dla nas mo­żesz żyć.

– Ale wy do­sko­nale da­je­cie so­bie radę. Ka­sia wy­szła za mąż, ty skoń­czy­łaś stu­dia. Je­stem wam nie­po­trzebna.

– Jesz­cze nie skoń­czy­łam. To do­piero li­cen­cjat i za­mie­rzam ro­bić ma­gi­sterkę. Poza tym my­lisz się, je­steś nam po­trzebna. Je­steś na­szą mamą.

– Te­resa ma ra­cję – przy­tak­nęła Ka­sia.

– Chcę po­ma­gać in­nym.

– I nas zo­sta­wić? A co z twoją pracą? – Ka­sia już nie kryła obu­rze­nia.

– Zwol­ni­łam się.

– Nie chcę tego słu­chać, nie mogę! Mamo, czyś ty osza­lała? – krzyk­nęła Ka­sia, na co go­ście re­stau­ra­cji za­częli im się przy­glą­dać z za­in­te­re­so­wa­niem, a nie­któ­rzy z dez­apro­batą.

– Bez Grze­go­rza ży­cie jest ta­kie pu­ste...

– Grze­gorz i Grze­gorz, na­wet po śmierci cię ter­ro­ry­zuje i drę­czy, a ty cią­gle trak­tu­jesz go jak boga. Czym so­bie na to za­słu­żył?

– Po­mógł mi, Ka­siu, po­mógł, kiedy było mi na­prawdę ciężko. Kiedy nie wie­dzia­łam, ja­kiego wy­boru do­ko­nać.

– Ciężko, ciężko. Za każ­dym ra­zem to po­wta­rzasz. Dla­czego nie chcesz nam po­wie­dzieć, o co cho­dzi? Co się stało, gdy by­ły­śmy małe? Jak umarł nasz oj­ciec?

– Ale po co tyle py­tań? Było, mi­nęło. – Be­ata wzru­szyła ra­mio­nami.

Ka­sia za­rzu­cała matkę pre­ten­sjami, ale Te­resa wy­łą­czyła się i nie słu­chała. Nie tak wy­obra­żała so­bie świę­to­wa­nie obrony pracy li­cen­cjac­kiej. W tor­bie miała szam­pana, ale nie warto było go otwie­rać. Mama i sio­stra za­częły się kłó­cić, więc jej ra­do­sny na­strój prysł. Bogu dzięki, że nie wrzesz­czały na cały głos, ale lu­dzie w piz­ze­rii i tak nie prze­sta­wali się im przy­pa­try­wać.

Trzy zu­peł­nie różne ko­biety, a jed­nak zwią­zane wię­zami krwi.

Be­ata. Kie­dyś była piękna. Obec­nie jej daw­nej urody można się było tylko do­my­ślać. Może gdyby tro­chę o sie­bie za­dbała, zro­biła de­li­katny ma­ki­jaż, nie roz­tyła się, to też czu­łaby się le­piej. Te­resa miała dziwne od­czu­cia w sto­sunku do matki. Ostat­nio Be­ata spra­wiała wra­że­nie, jakby przed czymś ucie­kała, cze­goś się bała. Córka pró­bo­wała dys­kret­nie wy­py­ty­wać, ale na nic się to zdało. Matka uni­kała od­po­wie­dzi, za­pew­niała, że wszystko jest w po­rządku. Może rze­czy­wi­ście po­trze­bo­wała wy­ci­sze­nia. Grze­gorz nie był ła­twy w co­dzien­nym współ­ży­ciu, wy­da­wał się de­spo­tyczny.

Ka­sia. Star­sza od Te­resy o rok. Za­rad­niej­sza, od­waż­niej­sza, ra­do­śniej­sza i ład­niej­sza. Tylko do na­uki le­niw­sza. Wy­star­czyło jej tech­ni­kum eko­no­miczne i praca na po­czcie. To wła­śnie przyj­mu­jąc do nada­nia list po­le­cony od Mi­chała Pa­łu­biaka, naj­pierw wpa­try­wała się w niego przez dłuż­szą chwilę, a po­tem za­czer­wie­niła pierw­szy i ostatni raz w ży­ciu. Była na sie­bie wście­kła, że tak za­re­ago­wała na nie­atrak­cyj­nego i gru­bego męż­czy­znę. Kiedy za­pła­cił i od­szedł od okienka, zro­biło jej się bar­dzo smutno. Do końca dniówki była roz­ko­ja­rzona i ocie­rała łzy z oczu. Z pracy wy­szła ze zwie­szoną głową, ale nie uszła kilku kro­ków, gdy wy­rósł przed nią ogromny bu­kiet czer­wo­nych róż. Gdyby prze­czy­tała o tym w ja­kiejś po­wie­ści, pew­nie nie­źle by się z tego uśmiała, bo po­dobną hi­sto­rię można wy­my­ślić tylko w ro­man­sie albo ko­me­dii ro­man­tycz­nej. Tym­cza­sem jej zda­rzyło się to na­prawdę. Zza bu­kietu wy­chy­liła się na­lana twarz Mi­chała Pa­łu­biaka, a spon­ta­niczna Ka­sia mocno po­ca­ło­wała go w usta. Od tam­tej pory stali się nie­roz­łączni, a od trzech lat byli mał­żeń­stwem. Kasi wszystko wy­da­wało się pro­ste. To, że mi­łość przy­cho­dzi i zwy­czaj­nie zo­staje mię­dzy dwoj­giem lu­dzi. Te­resa za­zdro­ściła sio­strze ni­czym nie­zmą­co­nego opty­mi­zmu.

Te­resa. Wy­soka, szczu­pła, nie­uro­dziwa. O ile Ka­sia odzie­dzi­czyła geny po matce, Te­resa była po­dobna do ojca. Przy­naj­mniej tak twier­dziła Be­ata, bo żad­nego zdję­cia taty nie miały. W ro­dzin­nym al­bu­mie po­zo­stały po nim je­dy­nie pu­ste miej­sca. Po­dobno Grze­gorz z za­zdro­ści o pa­mięć Be­aty o zmar­łym mężu znisz­czył wszyst­kie fo­to­gra­fie. Te­resa od dziecka uwiel­biała rzad­kie chwile, w któ­rych matka ją przy­tu­lała i mó­wiła, jak bar­dzo przy­po­mina jej pierw­szego męża. Tylko tyle. Nic wię­cej, po­mimo wielu py­tań có­rek. Te­resa była ma­rzy­cielką, ale i pe­sy­mistką. Wo­lała nie spo­dzie­wać się ni­czego do­brego, żeby po­tem się nie roz­cza­ro­wać.

– Zro­bisz, jak ze­chcesz. Wy­ra­zi­łam swoje zda­nie, ale wiedz, mamo, że głu­pio po­stę­pu­jesz. A ty, Te­resa, co my­ślisz? – Ka­sia szturch­nęła za­my­śloną sio­strę.

– Nie wiem – od­po­wie­działa, jakby wy­bu­dzona ze snu, świeża li­cen­cjatka.

– Bar­dzo wam, dziew­czynki, dzię­kuję za wspar­cie. Świę­tuj­cie so­bie. Nie będę wam prze­szka­dzać. – Be­ata ci­cho od­su­nęła krze­sło, rzu­ciła cór­kom prze­pra­sza­jący uśmiech i wy­szła. Nie tknęła na­wet ka­wałka pizzy, która w mię­dzy­cza­sie po­ja­wiła się na stole. Kel­nerka do­star­czyła ją nie­zwy­kle dys­kret­nie.

– Co jej od­biło?

– Nie wiem, Ka­siu.

– Ona za­mie­rza tam zo­stać do końca ży­cia?

– Nie wiem.

– Prze­stań po­wta­rzać cią­gle „nie wiem” i „nie wiem”! Mama się wy­pro­wa­dza!

– Kar­pacz nie jest znowu tak da­leko. Bę­dziemy ją od­wie­dzać.

– Wi­dzę, że po­go­dzi­łaś się już z jej de­cy­zją – za­wo­łała oskar­ży­ciel­sko Ka­sia. – A może wcze­śniej to prze­dys­ku­to­wa­ły­ście, w końcu ra­zem miesz­ka­cie, tylko ja do­wia­duję się ostat­nia?

– Nic mi wcze­śniej nie mó­wiła.

– Skoro tak twier­dzisz, po­wiedzmy, że ci wie­rzę. Wiesz co, Te­re­ska? Ja tego domu nie chcę, mama może za­pi­sać swoją część tylko to­bie, a ja od­dam ci swoją.

– No ale prze­cież jest kre­dyt do spła­ce­nia. Skoro prze­pi­sze­cie mi dom, to sama będę mu­siała cały spła­cać. – Te­resa prze­stra­szyła się nie na żarty. – Do tej pory dzie­li­ły­śmy ratę na trzy. Nie wiem, czy te­raz dam radę, wiesz, że mało za­ra­biam. Stu­dia za­oczne też nie są ta­nie.

– Tym się nie martw. Po­pro­szę Mi­chała, żeby za­ła­twił od razu spłatę ca­łego kre­dytu. Stać nas na to.

– Nie zga­dzam się, chcę sama uczci­wie spła­cać raty, skoro dom bę­dzie na­le­żał tylko do mnie.

– Je­steś uparta i chwiejna jak ta trzcina na wie­trze czy co to było. Przed chwilą mó­wi­łaś, że nie dasz rady, a za­raz po­tem, że sama spła­cisz kre­dyt. Ustą­pi­ła­byś i pro­blem z głowy, ale nie, ty nie chcesz ni­komu nic za­wdzię­czać. Okej, niech ci bę­dzie, ale jak już nie wy­do­lisz, wiesz, gdzie mnie szu­kać i nie wstydź się pro­sić o po­moc.

Te­resa kiw­nęła głową i ob­ser­wo­wała sio­strę za­ja­da­jącą się pizzą. Sama nie miała ape­tytu. Wciąż my­ślała o de­cy­zji matki. Gdy wróci do domu, po­roz­ma­wia z nią i po­stara się prze­mó­wić jej do roz­sądku. Skąd w ogóle po­mysł, żeby się wy­pro­wa­dzić i za­miesz­kać w Kar­pa­czu?

Po­zwo­liła Kasi od­wieźć się do domu. Mil­cze­niem przy­jęła iro­niczne py­ta­nie, czy to też, we­dług ko­le­żanki stu­dentki, może przy­nieść pe­cha. Za kie­row­nicą Ka­sia stop­niowo się uspo­ka­jała i wię­cej nie wspo­mi­nała już o Dag­ma­rze i jej prze­są­dach, ale od­mó­wiła za­pro­sze­nia na her­batę. Była zła na mamę i nie za­mie­rzała wię­cej się z nią kłó­cić. Na ten dzień wy­star­czyło. Te­resa na­to­miast wcho­dziła do domu z ma­łymi na­dzie­jami na od­wie­dze­nie matki od pod­ję­tej już de­cy­zji. Zdzi­wiła ją pa­nu­jąca w miesz­ka­niu ci­sza. Za­zwy­czaj grał te­le­wi­zor, bo se­riale były jedną z ulu­bio­nych roz­ry­wek Be­aty. Tym­cza­sem dom był wy­sprzą­tany i jakby uśpiony.

– Mamo! Mamo! – wo­łała Te­resa, wcho­dząc ko­lejno do kuchni, ła­zienki i trzech po­koi.

Be­aty nie było, ale na łóżku w jej po­koju le­żał list. Te­resa szybko prze­bie­gła go oczami. Mama wy­je­chała już do Kar­pa­cza. Prze­pra­szała, że bez po­że­gna­nia, ale nie chciała tkli­wych scen. Zo­sta­wiła ad­res. Pro­siła jed­nak, żeby nie od­wie­dzać jej bez za­po­wie­dzi i zgody. Oka­zało się też, że dała peł­no­moc­nic­two no­ta­riu­szowi, który miał ją re­pre­zen­to­wać przy prze­pi­sy­wa­niu domu. Te­resa nie po­tra­fiła zro­zu­mieć de­cy­zji matki. Jej ucieczki.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki