Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„W wierszach Krystyny Gucewicz jest dużo czułości, zatrzymują się nad prostotą świata i uczuć, na chwilę wyłączając jego zgiełk. Dużo jest zachwytu i uważności, która dostrzega łzy idącego po linie. To jeden z tych obrazów, które nie chcą wyjść z głowy. Bo linoskoczek – być może jak sama poetka – żyje nigdzie chociaż tu i teraz, smakując lato i opium mirabelek. Coś poważnego stoi za tymi kruchymi wierszami, coś trwałego za ich zapatrzeniem. Zatrzymanie serca? Przebudzenie? Powrót? Wiersze Krystyny Gucewicz nie czekają na koniec świata, przeczuwam, że one się z końca świata narodziły”.
Remigiusz Grzela
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 18
Projekt okładki i stron tytułowych:
Magda Błażków – KreacjaPro;
dyrektor artystyczny – Andrzej Pągowski
Ilustracje: Andrzej Pągowski
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Urszula Lewandowska
© by Krystyna Gucewicz-Przybora
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2020
ISBN 978-83-287-1561-5
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2020
Zawsze jest raczej COŚ niż NIC
Gottfried Wilhelm Leibniz
Na początku był raj.
I Adam zakochał się w Ewie.
A Ewa pokochała węża.
Nie było jeszcze rozwodów.
Pan Bóg to widział i zagrzmiał.
Skutki mamy do dziś.
Całuję cię tęsknotą i pragnieniem.
Ile to lat?
Pamiętasz serce wycięte w korze dębu
kradzione pocałunki chowane po kątach
dotyk gorący od pieszczoty, szept snów
galop miłości na złotych wydmach
malinowe słońce i afrodyzjak lata.
Podarowałeś mi wtedy śpiew ptaka
moja dusza wciąż tańczy.
Nie chcę
żebyś był tylko wspomnieniem
natchnieniem duszy
serca kamieniem
nie chcę byś był echem
cieniem, westchnieniem snu
marzeniem nocy.
I nie chcę innych ust.
W twoich biodrach ciągle jest blues
muzyka rozkoszy, uniesienie, głód
w twoich udach ciągle jest żar
mrok posągów, upojenie lotem.
Na krawędzi nocy delikatnie
rozchylasz sen palcami pianisty
grasz vivace na mojej skórze –
arcydzieło, znieczulenie, tlen.
Zamykam oczy.
W twoich ustach usypia cisza.
Dobrze mi z tym.
Znalazłam czterolistną koniczynę –
ciebie.
Jestem szczęśliwa.
Słony smak lata, opium mirabelek
spokój leniwie pełznie pod górę
czeka na dzień, czeka na noc
na powrót kochanka
niewzruszone morze lśni tajemnicą losu
wystarczy skrzydło mewy żeby zasłonić cień –
ktoś zawsze jest po drugiej stronie księżyca
idę bezbronna, bosa
układam wspomnienia z piasku
zbieram kamienie na plaży
tej samej, co kiedyś
przyszywam dawne dni
prawie nic się nie zmieniło
molo, bulwar, brzoza, śmiech
łajba o zmierzchu, słońce na wynos
radość o świcie, my
tu nawet wróble chodzą piechotą.
Czas się nie spieszy
czeka na miłość.
Tkwisz w porach mojej skóry
jesteś jak słońce w deszczu
sedno, esencja kosmosu
wcale się tobą nie zachwycam
po prostu
moja dusza cię potrzebuje.
Noc jak walc, kołysanka
budzą się oddechy
dyskretnie wdrapują na ramiona
tańczą
uśpione jeszcze a już
kipią pożądaniem
moje serce umiera i zmartwychwstaje