Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ballady i romanse” osobisty przewodnik Emilii Kiereś po klasycznym zbiorze tekstów w nowej odsłonie – synchrobooku©.
Klasyka w absolutnie brawurowej interpretacji Leszka Filipowicza i Anny Ryźlak. Fantastyczna pomoc dydaktyczna dla uczniów i nauczycieli. Jeżeli naprawdę chcesz zrozumieć co "poeta miał na myśli", to to wydanie jest właśnie dla Ciebie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 144
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Adam Mickiewicz
Ballady i Romanse
z komentarzamiEmilii Kiereś
Chyba wszyscy lubimy się dzielić z przyjaciółmi tym, co się nam podoba.
Dlatego właśnie napisałam tę książkę. Chcę się podzielić z Wami czymś, co lubię i co mnie zachwyca: „Balladami i romansami” Adama Mickiewicza. Chociaż ich przedziwny, fantastyczny świat niezmiennie pozostaje fascynujący, coraz trudniej jest nam je zrozumieć.
Postanowiłam więc Wam o nich opowiedzieć. Będę szczęśliwa, jeśli dzięki tej książce polubicie Mickiewicza, a jeszcze szczęśliwsza – jeśli pokochacie go tak jak ja.
Dajcie mu szansę. Nie rzucajcie „Ballad i romansów” w kąt, twierdząc, że są za trudne, niedzisiejsze i nudne. Zapewniam Was, że nudne nie są wcale.
Wierzę za to, że mogą być dla Was niezrozumiałe, ale w tym właśnie postaram się Wam pomóc.
To nie jest podręcznik ani praca naukowa. To osobisty przewodnik po „Balladach i romansach”, które powstały w czasach dla nas już bardzo odległych. Niezrozumiałe okazują się dziś nie tylko poszczególne słowa, ale też zwyczaje, okoliczności i sytuacje. W miarę możliwości spróbowałam je Wam objaśnić w przypisach i komentarzach, choć na pewno nie udało mi się przewidzieć wszystkich pytań, jakie mogą się pojawić przy czytaniu.
Myślę, że kiedy te trudne fragmenty staną się dla Was jasne, docenicie wspaniałą, bujną wyobraźnię Mickiewicza i że spodoba się Wam niesamowity nastrój ballad oraz opisywany w nich świat pełen niezwykłości.
Mam nadzieję, że przeczytacie tę książkę z taką samą przyjemnością, z jaką mnie się ją dla Was pisało, i że w trakcie tej czytelniczej przygody zaprzyjaźnicie się z Adamem Mickiewiczem – tym chłopakiem, który pisząc „Ballady i romanse” wcale jeszcze nie wiedział, że złożą się one na dzieło przełomowe, jedno z najważniejszych w historii polskiej literatury.
Pierwiosnek
Z niebieskich najrańszą1 piosnek
Ledwie zadzwonił skowronek2,
Najrańszy kwiatek pierwiosnek
Błysnął ze złotych obsłonek3.
Ja
Za wcześnie, kwiatku, za wcześnie,
Jeszcze północ mrozem dmucha,
Z gór białe nie zeszły pleśnie4,
Dąbrowa jeszcze nie sucha.
Przymruż złociste światełka,
Ukryj się pod matki rąbek5,
Nim cię zgubi śronu6 ząbek
Lub chłodnej rosy perełka.
Kwiatek
Dni nasze jak dni motylka,
Życiem wschód, śmiercią południe7;
Lepsza w kwietniu jedna chwilka
Niż w jesieni całe grudnie.
Czy dla bogów szukasz datku8,
Czy dla druha9 lub kochanki10,
Upleć wianek z mego kwiatku,
Wianek to będzie nad wianki.
Ja
W podłej11 trawce, w dzikim lasku
Urosłeś, o kwiatku luby12!
Mało wzrostu, mało blasku,
Cóż ci daje tyle chluby13?
Ni to kolory jutrzenki,
Ni zawoje14 tulipana,
Ni lilijowe sukienki,
Ni róży pierś malowana.
Uplatam ciebie do wianka;
Lecz skądże ufności tyle!
Przyjaciele i kochanka
Czy cię powitają mile?
Kwiatek
Powitają przyjaciele
Mnie, wiosny młodej aniołka;
Przyjaźń ma blasku niewiele
I cień lubi jak me ziołka15.
Czym kochanki godzien rączek?
Powiedz, niebieska Marylko!
Za pierwszy młodości pączek
Zyskam pierwszą... ach! łzę tylko.
To z pewnością nie przypadek, że pierwszy utwór w pierwszym tomiku Adama Mickiewicza nosi tytuł „Pierwiosnek”.
Spójrzcie: ma on formę dialogu kwiatka z narratorem, którym najwyraźniej jest sam poeta.
O czym rozmawiają?
Narrator przestrzega kwiatek, że zima, która nie odeszła jeszcze na dobre, może mu zaszkodzić. Pierwiosnek zaś zachęca, by upleść z niego wianek, którym narrator miałby obdarować przyjaciół albo ukochaną…
Zaraz, zaraz – a może tu wcale nie chodzi o rozmowę z kwiatkiem? Może pod postacią pierwiosnka ukrywa się inny, poetycki „pierwiosnek” – pierwszy tomik wierszy?
Za wcześnie, kwiatku, za wcześnie
– mówi z troską narrator, ale czy to nie wyraz wahań samego poety, tremy debiutanta? Wielce prawdopodobne, że nieco się obawiał „mroźnych podmuchów” krytyki, zwłaszcza że, jak zobaczycie w kolejnym utworze, był dość niepokorny.
Chociaż narrator wyraża pewne obawy, w końcu daje się przekonać, że ten jego „pierwiosnek” będzie odpowiednim darem dla przyjaciół i ukochanej. Dar to skromny i szczery – tak jak łączące ich uczucia; nie wyszukany, jak poezje tworzone do tej pory przez innych, niepodobny do cieplarnianych „lilii, róż i tulipanów”, ale prosty i bliski ludziom, jak łąkowy kwiat. Narrator ze swoich „pierwiosnków” uplecie „wianek nad wianki”: mimo tremy dobrze wie, ile jest warta jego poezja.
To, że Mickiewicz chciał podarować ów pierwszy tomik przyjaciołom, widać od razu na pierwszej stronie. Znajdujemy tam taką oto dedykację:
Janowi Czeczotowi, Tomaszowi Zanowi, Józefowi Jeżowskiemu i Franciszkowi Malewskiemu, przyjaciołom moim na pamiątkę szczęśliwych chwil młodości którą z nimi przeżyłem poświęcam
Dziś już jesteśmy bardziej przyzwyczajeni do tego, że pisarze i poeci dedykują swoje dzieła rodzinie, bliskim, przyjaciołom. W czasach Mickiewicza to się właściwie prawie nie zdarzało. Ludzie pióra ofiarowywali swoje wiersze, poematy czy traktaty wysoko postawionym osobom: władcom, dobroczyńcom, mecenasom, mistrzom. Dedykacje były zazwyczaj sztywne, ozdobne i uroczyste – niekiedy też bardzo długie. Na przykład:
Cnotom i zasługom w Ojczyźnie,
ujmującym w pożyciu przymiotom, obszernym
i gruntownym znajomościom,
pracowitej w ich użyciu dokładności,
J Wielm. JMCI Pana16
Ignacego Potockiego,
Marszałka W.17 Księstwa Litewskiego, kawalera orderów polskich,
hołd choć drobny
wysokiego poważania i najczulszego affektu,
składa
A. Dantiscus.
– tak rozpoczynał swoje „Myśli o pismach polskich” z 1801 roku książę Adam Kazimierz Czartoryski („A. Dantiscus” to jeden z jego pseudonimów).
Widać różnicę, prawda?
Począwszy od dedykacji, cały pierwszy tom „Poezji” Mickiewicza, zawierający między innymi „Ballady i romanse” i wydany w 1822 roku w Wilnie, pozostającym pod zaborem rosyjskim, niósł ze sobą powiew świeżości i zwiastował poważne zmiany. Wielu czytelników zachwycił, ale wielu też oburzył, bo wywracał do góry nogami dotychczasowe reguły rządzące poezją. Opublikowanie „Ballad i romansów” naprawdę wymagało odwagi od ich autora.
Wróćmy jednak na chwilę do przyjaciół Adama. Kim byli?
Jan Czeczot, Tomasz Zan, Józef Jeżowski i Franciszek Malewski – zapamiętajcie te nazwiska, bo na pewno jeszcze się z nimi spotkacie. Chyba bez przesady można uznać, że były to jedne z najważniejszych osób w życiu Mickiewicza.
Razem założyli najpierw Związek Filomatów, później Związek Filaretów, o których jeszcze nieraz usłyszycie w szkole. Mówiąc w skrócie, oba te stowarzyszenia powstały po to, by zachęcać młodych do samorozwoju i pogłębiania wiedzy – ale jednocześnie miały budzić ducha patriotyzmu i opór wobec rosyjskiego zaborcy.
Ściągnęło to na Mickiewicza i jego przyjaciół niemałe kłopoty, które zaważyły na życiu każdego z nich. Zostali aresztowani przez władze carskie, osadzeni w więzieniu, byli wielokrotnie przesłuchiwani i ostatecznie – skazano ich na zsyłkę i osiedlenie w głębi Rosji. Niektórzy przed wywózką musieli jeszcze odsiedzieć dodatkowy wyrok w twierdzy.
Adam Mickiewicz otrzymał nakaz opuszczenia Litwy w 1824 roku. Chociaż przez całe późniejsze życie podróżował po Europie, nigdy już nie udało mu się wrócić w rodzinne strony.
Ale kiedy dedykował przyjaciołom swój pierwszy tomik, nie wiedział jeszcze, jak potoczą się losy ich wszystkich – i że te „szczęśliwe chwile młodości” już niedługo miną na zawsze.
Czym jest „Pierwiosnek” – balladą czy romansem?
Zgodnie z definicją należałoby uznać go za romans.
Po czym to rozpoznać?
Po nastroju – czułym, sentymentalnym, który przejawia się nie tylko w temacie wiersza (rozmowa z kwiatkiem), ale też na przykład w licznych zdrobnieniach, takich jak „piosnka”, „światełka”, „perełka”, „motylek”, oraz w wątku miłosnym.
Gdzie tu wątek miłosny? – zdziwicie się może.
Ano tutaj:
Czym kochanki godzien rączek?
– zastanawia się kwiatek.
„Czy ten tomik jest godzien rączek mojej ukochanej?” – zastanawia się poeta.
I któż to taki, „niebieska Marylka”?
Jak się wkrótce przekonacie, imię „Maryla”, „Marylka” pojawia się nie tylko w tym utworze.
Ale co to za Maryla? Czy w ogóle coś o niej wiadomo?
Owszem, wiadomo – to Maryla Wereszczakówna, a właściwie: Maria Ewa Wereszczaka. Była wielką miłością Adama Mickiewicza; równie wielką, jak nieszczęśliwą.
Maryla i Adam poznali się, kiedy mieli oboje niewiele ponad dwadzieścia lat. On nie był jeszcze wtedy tym nieco groźnym wieszczem o srebrnej lwiej grzywie i krzaczastych brwiach, jakiego możecie znać z portretów. W tamtych czasach miał długie, wijące się ciemne włosy i czarne (choć, co ciekawe, niektórzy twierdzą, że zielone) oczy, rumianą cerę i łagodny uśmiech. Był drobnej postury, skromny i często zamyślony – podobno łatwo nawiązywał kontakty i wszyscy go lubili. Wyobraźcie sobie, że Adam i Maryla nawet obchodzili urodziny tego samego dnia, ona była o rok młodsza. Kiedy ich sobie przedstawiono, była już zaręczona z hrabią Wawrzyńcem Puttkamerem, którego poślubiła rok później.
Adam stracił dla niej głowę i bardzo cierpiał z jej powodu. Ona, jak się zdaje, cierpiała nieco mniej.
Czy wiemy o Maryli coś jeszcze?
Jeden z przyjaciół Mickiewicza, Ignacy Domeyko, pisał, że „nie była piękną w znaczeniu, jakie do tego wyrazu pospolicie ludzie przywiązują”, ale miała „szczególniejszy urok w ustach i spojrzeniu”. Była niewysoka, jasnowłosa, niebieskooka. Miała zwyczaj przepasywać się szarfami w różnych kolorach – czarnym, błękitnym, różowym – by podkreślić, w jakim jest nastroju. Nowoczesna i modna, dużo czytała, znała języki obce, paliła fajeczkę, umiejętnie grała w szachy i na fortepianie, a także lubiła samotne konne przejażdżki.
To ona jest ukochaną, na ręce której młody poeta chce złożyć swój tomik, ten poetycki „wianek z pierwiosnków”, obawiając się, czy aby na pewno jest on „godzien jej rączek”.
Był godzien, a jakże.
Stał się bestsellerem (pierwszy nakład rozszedł się w mgnieniu oka) i zapoczątkował wielkie zmiany w polskiej literaturze.
Do dzisiaj pierwszy tom „Poezji” Adama Mickiewicza jest uważany za jedną z najważniejszych polskich książek.
Romantyczność
Methinks, I see... where?
– In my mind’s eyes.
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Słuchaj, dzieweczko!
– Ona nie słucha –
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
– Ona nie słucha. –
To jak martwa opoka18
Nie zwróci w stronę19 oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
„Tyżeś to20 w nocy? – To ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem21 usłyszy macocha!
Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego22 się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica23 twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka24!
I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie25,
Przyciśnij mnie, do ust usta!
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.
Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
Śród dnia26 przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
Mój Boże! kur27 się odzywa,
Zorza28 błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? Ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa”.
Tak się dziewczyna z kochankiem29 pieści,
Bieży30 za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści
Skupia się ludzi gromada.
„Mówcie pacierze! – krzyczy prostota31 –
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!”
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
„Słuchaj, dzieweczko!” – krzyknie śród zgiełku
Starzec i na lud zawoła:
„Ufajcie memu oku i szkiełku32,
Nic tu nie widzę dokoła.
Duchy karczemnej33 tworem gawiedzi34,
W głupstwa wywarzone35 kuźni36.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin37 rozumowi bluźni38”.
„Dziewczyna czuje – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara39 silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz40 cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!”
„Słuchaj, dziewczyno!” – zwykle woła się tak do kogoś, kto wcale nie słucha.
Tutaj tak się właśnie dzieje.
W ogóle – co to za dziwna sytuacja!
Tylko spójrzcie: zupełnie nagle, od pierwszych słów ballady, zostajemy wrzuceni w sam środek zagadkowych zdarzeń, na rynek czy ulicę jakiegoś miasteczka.
Słuchaj, dzieweczko!
– woła ktoś, może ten, kto opisuje całą tę scenę. Nic o nim nie wiemy, ale najwyraźniej jest obcy w tym miasteczku i nie zna go – tak samo jak my.
Idzie ulicą – a może przemierza rynek – i spostrzega dziewczynę, która zachowuje się w sposób dość osobliwy. Wydaje się szalona, dlatego narrator, chcąc jej uprzytomnić, gdzie się znajduje, woła:
To dzień biały, to miasteczko!
Dziewczyna go jednak nie słyszy. Błąka się, jakby bez celu, pogrążona w rozmowie.
Ale z kim rozmawia, skoro nikogo nie widać u jej boku?
Z duchem. Z ukochanym, który umarł. Dziewczynie się wydaje, że on ją znów odwiedza, jak za życia.
Wydaje jej się? A może to się dzieje naprawdę?
Dziewczyna jest przekonana, że ukochany stoi tuż obok niej, rozpoznaje jego twarz, strój, czuje nawet zimno jego dłoni i pocałunków! Biedna, żali się, że nikt jej nie rozumie, bo tylko ona potrafi go ujrzeć:
Nie lubię świata
– uskarża się i dodaje:
Źle mnie w złych ludzi tłumie (…).
Bo też w końcu – pewnie jak zwykle – zbiera się wokół niej „ludzi gromada”, przywołana niezwyczajnym zachowaniem dziewczyny, jej okrzykami i płaczem. Wyobraźcie sobie odczucia tych ludzi: taki widok może budzić lęk, niepewność i grozę – ale może też prowokować do kpin i szyderstwa. Jednak, co ciekawe, tłum okazuje coś zupełnie innego: zrozumienie.
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi
– mówią gapie, używając imion dziewczyny i chłopca, co potwierdza nasze domysły, że to niewielkie miasteczko, takie, w którym wszyscy się znają.
Zwróćcie uwagę, czy to nie dziwne? Jedna jedyna Karusia widzi zjawę, a mimo to wszyscy jej wierzą!
Nawet narrator, dostrzegając wiarę i ufność zgromadzonych, sam nabiera przekonania, że Jasio jest przy dziewczynie.
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
I nagle ponad gwarem, ponad głowami przejętych i współczujących ludzi rozlega się rzeczowy głos starca:
Nic tu nie widzę dokoła
– oznajmia. Zupełnie jakby chciał potrząsnąć gapiami i ich otrzeźwić. Nawet ich obraża, twierdząc, że jedynie pijani głupcy mogliby dać wiarę Karusi. Stary człowiek nie pojmuje, dlaczego zebrani wierzą dziewczynie, skoro wszystko wskazuje na to, że po prostu straciła rozum.
Wyobraźcie sobie tę scenę, jak w teatrze: dziewczyna pośrodku, otoczona gromadą gapiów, z boku narrator, nieco osobny, a z drugiej strony – starzec.
„Starzec” reprezentuje zwykle mądrość i wiedzę, jego postać ma budzić respekt. Ten balladowy starzec przemawia właśnie z takiej pozycji: mędrca doświadczonego z racji wieku, ale też człowieka nauki. Powołuje się on na „szkiełko i oko”, symbole wiedzy i rozumu.
Spróbujmy sobie wyobrazić, jak mogli na jego słowa zareagować zebrani, ci zwykli ludzie, załatwiający w miasteczku swoje sprawy.
Niektórzy pewnie przycichli, zawstydzeni przyganą. Inni spojrzeli na starca niechętnie, a może i z oburzeniem, uznając, że nie ma prawa drwić z nich i z nieszczęśliwej dziewczyny oraz obrzucać ich wyzwiskami.
Wtedy właśnie, w ciszy, która zapadła pewnie po słowach starca, odzywa się znów narrator – przypadkowy uczestnik tego zajścia, ten, który przed chwilą sam wątpił w prawdziwość wizji Karusi:
Dziewczyna czuje – odpowiadam skromnie –
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Co właściwie znaczą te słowa?
Narrator zwraca starcowi uwagę, że chociaż potrafi on badać widzialny świat i rozbierać go na najmniejsze cząstki, nie jest w stanie zajrzeć do świata innego – tego, którego nie widać, a którego istnienie możemy jedynie przeczuć.
„Czucie i wiara”, w obronie których staje narrator, to – jak zwykło się uważać – intuicja i wewnętrzne przekonanie o istnieniu tego niematerialnego, niedotykalnego świata. Są one warte więcej niż wiedza zdobyta przy użyciu „szkiełka i oka”, bo prowadzą do poznania „prawd żywych”, do tego, co naprawdę ważne.
Miej serce i patrzaj w serce!
– woła narrator, bo właśnie serce jest źródłem „czucia i wiary”. Ów okrzyk rozbrzmiewa tym samym tonem, co motto (czyli myśl przewodnia) tej ballady, zaczerpnięte z „Hamleta” Szekspira:
Zdaje mi się, że widzę… gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
Pozwólmy naszej duszy – naszemu sercu – widzieć. Uwierzmy w to, co przeczuwamy – zachęca nas narrator.
On jedyny ma odwagę przeciwstawić się starcowi – podobnie jak Adam Mickiewicz pierwszy odważył się przeciwstawić czcigodnym „starcom” literatury, tworząc swoje „Poezje”, tak bardzo odmienne od wierszy pisanych przez innych do tej pory.
Ten pierwszy tom „Poezji” wywołał burzę w kręgu literatów – choć jednocześnie spotkał się z zachwytem, zwłaszcza młodych czytelników, którzy pokochali te wiersze. W doskonały sposób wyrażały one ich myśli i uczucia. Czy wiecie, że kiedy nakład się wyczerpał, masowo przepisywano z „Poezji” – ręcznie! – poszczególne utwory, żeby choć w tej formie mieć je na papierze?
Wspominałam wcześniej, że Mickiewicz okazał się niepokorny: pomyślcie tylko, że w postaci „starca” sportretował Jana Śniadeckiego, profesora Uniwersytetu Wileńskiego, astronoma, matematyka, filozofa, geografa – ale też poetę i krytyka. Śniadecki poczuł się dotknięty i – być może po części właśnie dlatego – odniósł się bardzo krytycznie do debiutu Mickiewicza.
Podobno wkrótce po przeczytaniu tomiku udał się z wizytą do doktora Augusta Bécu (ojczyma innego wielkiego poety, Juliusza Słowackiego). Niespodziewanie natknął się tam na większą grupę gości, wśród których znajdował się Adam Mickiewicz. Udając, że go nie widzi, Śniadecki – przy zachęcie gospodarza – zaczął krytykować świeżo wydany tomik, natrząsając się z niego bez litości, w sposób wielce upokarzający dla autora (który jednak, trzeba przyznać, wiedział komu się naraża, tworząc w balladzie taki portret!). Mickiewicz, młody i nieśmiały, nie odezwał się ani razu i zapewne szybko opuścił towarzystwo.
Ale, co niezwykle ważne: żadne docinki nie zawróciły go z raz obranej drogi. Nie zważając na niezrozumienie i złośliwe uwagi niektórych czytelników (wśród nich były i ważne osobistości!) – robił swoje. Do samego końca pisał tak, jak dyktowało mu serce (i rozum…). I całe szczęście!
Jak odróżnić balladę od romansu? W skrócie: w balladzie pojawia się wyraźna fabuła (czyli opowieść o jakimś zdarzeniu lub zdarzeniach), są też postacie oraz ich dialogi (rozmowy), a całą historię opowiada narrator, będący zwykle świadkiem zdarzeń, które opisuje. Świat rzeczywisty współistnieje w balladach ze światem fantastycznym, który przedstawiony jest jako równie prawdziwy, choć groźny i niesamowity. Zaraz zobaczycie, że w kolejnych balladach Mickiewicza widać te elementy jeszcze wyraźniej.
A skąd tytuł „Romantyczność”? Cóż jest romantycznego w tej opowieści o nieszczęśliwej dziewczynie i zjawie?