Bez ciebie to nie Święta - Beth Reekles - ebook + książka

Bez ciebie to nie Święta ebook

Beth Reekles

3,4
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Jak to: nie przyjedziesz do domu na święta?”

Eloise, zdeklarowana maniaczka Bożego Narodzenia, nie może się już doczekać Świąt. Nie rozstaje się z playlistą z piosenkami Michaela Bublé i organizuje szkolne jasełka. Jej świątecznego entuzjazmu nie jest w stanie ostudzić przystojny sąsiad Jamie, który zachowuje się jak Grinch.

Niereformowalna pracoholiczka Cara – bliźniaczka Eloise – ma na Święta zupełnie inne plany. Zamierza intensywnie pracować, a także dowiedzieć się, jaki sekret skrywa przed nią jej chłopak George – pozornie bez skazy.

Siostry do niedawna były sobie bardzo bliskie, ale odkąd Cara przeprowadziła się do Londynu, wszystko się zmieniło. Eloise nie daje jednak za wygraną. Zapowiada się białe Boże Narodzenie – więc wyglądną na to, że Cara – przy małej pomocy swojej siostry – nie zdoła się oprzeć magii tych cudownych chwil… Czy aby na pewno?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 194

Oceny
3,4 (127 ocen)
20
38
47
18
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lorelei_l

Nie polecam

Nie dokończyłam. Totalnie nie zainteresowało mnie czy siostry się pogodzą. Aspekt romantyczny jakoś bardzo po łebkach potraktowany. Zdecydowanie trafiłam już na lepsze świąteczne historie na legimi.
10
Audrey_
(edytowany)

Całkiem niezła

Dość przeciętna. Lekki relaks na święta, ale bez fajerwerków. Trochę infantylna historia :)
00
ewcud2

Dobrze spędzony czas

monotematyczna, ale okm
00
paulaserafiin

Całkiem niezła

3/5 ⭐️ Urocza książka o bardzo świątecznym klimacie.
00
Azrael1012

Całkiem niezła

Nie było to nic nadzwyczajnego, ale było to całkiem przyjemne i bardzo szybko się czytało. Jeżeli ktoś lubi książkowe fastfoody to polecam.
00

Popularność




Dla mojej siostry, partnerki w przystrajaniu choinki i kolędowaniu. Kocham Cię, Kat

Tytuł oryginału It Won’t Be Christmas Without You

Copyright © Beth Reekles, 2019

First published in Great Britain by HarperImpulse, 2019an imprint of HarperCollinsPublishers Ltd1 London Bridge Street, London SE1 9GFharpercollins.co.uk

The moral right of the author has been asserted

Przekład Patrycja Zarawska

Redakcja i korekta Julia Diduch-Stachura, Pracownia 12a

Skład Tomasz Brzozowski

Konwersja do wersji elektronicznej Aleksandra Pieńkosz

Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2020 Wszelkie prawa zastrzeżone

Ta powieść w całości jest fikcją literacką. Zamieszczone w niej nazwy, imiona i nazwiska oraz przedstawione postacie i wydarzenia są wytworem wyobraźni autorki. Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych osób, żyjących czy zmarłych, wydarzeń bądź miejsc jest zupełnie przypadkowe.

ISBN pełnej wersji 978-83-66873-62-9

Insignis Media ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków tel. +48 (12) 636 01 [email protected], www.insignis.pl

facebook.com/Wydawnictwo.Insignis

twitter.com/insignis_media (@insignis_media)

instagram.com/insignis_media (@insignis_media)

tiktok.com/insignis_media (@insignis_media)

Dwadzieścia pięć dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 1

Eloise tak intensywnie wpatrywała się w kamerkę, że Cara stuknęła palcem w ekran iPada, podejrzewając, że może połączenie się zerwało. Ale jej bliźniaczka zamrugała.

– Jak to: nie przyjedziesz do domu na święta? Co ty mówisz?

Cara skrzywiła się. Wiedziała, że Eloise zareaguje w ten sposób. Przygotowała się na pojedynek wrzasków, na awantury, łzy i groźby z gatunku „nigdy się już do ciebie nie odezwę”.

Przywołała jednak na twarz szeroki uśmiech, spostrzegając, że pomadka wymaga poprawki.

– Technicznie rzecz biorąc, przyjadę. Tylko że nieco… później. To przecież nie koniec świata!

Naprawdę nie wiedziała, o co to wielkie halo.

Eloise zasznurowała usta, zamknęła oczy, pochyliła głowę. Miną wyrażała głębokie rozczarowanie, co podkreśliła, lekko potrząsając głową. Cara pomyślała, że jej siostra wygląda dokładnie jak mama w takich sytuacjach.

– Nie o to chodzi. Święta to… no, to święta. Cały świąteczny okres. Mam ubraną choinkę od tygodni. A ty spędzisz bożonarodzeniowy poranek w autobusie.

– W Boże Narodzenie nie ma zbyt wielu połączeń autobusowych. A to najtańsza opcja, jaką znalazłam – przyznała Cara, zanim to dobrze przemyślała. Niekoniecznie chciała się chwalić siostrze tym, że mieszkanie w Londynie pochłonęło już niemałą fortunę. Wynajmowała pokój w domu liczącym pięć sypialni. Technicznie rzecz biorąc, sypialnie były trzy, ale komu potrzebna jadalnia albo stryszek, skoro można je zaadaptować na sypialnie i wynająć za dodatkowy czynsz zdesperowanym młodym ludziom, którzy świeżo po studiach usiłują rozpocząć karierę zawodową?

Jak łatwo było przewidzieć, Eloise prychnęła drwiąco, ekran jej telefonu przechylił się w tył i ku niebu, po czym nakierowała go znów na swoją twarz.

– Aha, oczywiście. Mam nadzieję, że pamiętałaś, by w tym roku dostać się na listę niegrzecznych dzieci u Świętego Mikołaja, Car, bo inaczej będziesz musiała sama kupić bryłę węgla, żeby ogrzać dom.

Nie po raz pierwszy w tej rozmowie Cara poskromiła w sobie chęć, by przewrócić oczami. Policzki jej się jednak zaczerwieniły, a szczęka poruszyła się wściekle. I co z tego, że stara się oszczędzać pieniądze? (A przez „oszczędzać” tak naprawdę rozumiała „nie dać się spłukać”). Co z tego, że wychodzi z siebie, by się wykazać w pracy i w nowym roku dostać awans? W styczniu Dave Steers odchodzi ze stanowiska redakcyjnego i wiedziała z całą pewnością, że będą szukali jego następcy wśród obecnej kadry – kogoś ze świeżymi, nowymi pomysłami. A tym kimś może być ona.

Odkąd skończyła studia, przez ostatnie półtora roku z hakiem wypruwała sobie żyły. Już po czterech miesiącach pracy dla ukazującego się online lifestyle’owego magazynu udało jej się namówić szefostwo do współpracy z grupką vlogerów. Potem, zaledwie parę miesięcy temu, pozwolono jej pokierować kampanią z niezwykle popularną organizacją charytatywną działającą w kwestiach zdrowia psychicznego (sama wpadła na ten pomysł i go przeforsowała), a Dave Steers tylko jej sekundował.

Wiedział, że Cara ma to stanowisko na celowniku. Wszyscy o tym wiedzieli.

Więc jeśli chcieli, aby przez tydzień poprzedzający święta ktoś pełnił jego obowiązki – cóż, ona z największą chęcią stanie na głowie, wyjdzie ze skóry, ale pokaże, że potrafi.

Eloise wygłaszała pod jej adresem tyradę, podczas gdy Cara usiłowała zapanować nad sobą, by nie powiedzieć czegoś, czego by potem żałowała. Eloise z zapałem wytykała siostrze brak bożonarodzeniowego ducha (czy chociaż raz włożyła w tym roku poroże renifera? albo przynajmniej mikołajową czapkę?), pracoholizm, fakt, że właściwie nie widziały się od czasu tego króciutkiego październikowego wypadu do Amsterdamu, który rodzice zafundowali im w ramach spóźnionego prezentu urodzinowego, no i co sobie rodzice pomyślą, no i…

– …i w tym roku nie spędzam świąt z Joshem – dodała Eloise cicho, tonem użalania się nad sobą.

Łał. Faktycznie to zrobiła. Uciekła się do szantażu. Obarczyła bliźniaczkę winą za swoje złamane serce.

(Choć sądząc po niezliczonych katastrofalnych rozmowach z Tindera, z których Eloise zawsze przesyłała jej zrzuty ekranu, Cara mogłaby się założyć, że serce siostry miewa się coraz lepiej).

Cara zdziwiona uniosła brwi.

– Naprawdę? Chcesz nieczystych zagrywek? Świetnie. Co powiesz na to: nie mogę sobie pozwolić na powrót do domu. Jestem biedną stażystką…

– Asystentką redaktora do spraw treści – wtrąciła Eloise.

– …gówniany pokoik na londyńskim poddaszu ogrzewam farelką, ponieważ właścicielka lokalu nie zamierza naprawić ogrzewania, dziaduję od pierwszego do pierwszego…

– Mówiłam ci, że nie potrzebuję w tym roku gwiazdkowego prezentu. Zwłaszcza nie z Selfridges.

– Nie gadaj głupstw. Uwielbiasz produkty Bumble and bumble. Tak czy inaczej nie o to chodzi. Muszę popracować. Potrzebny mi ten awans. Ludzie dwa razy ode mnie starsi zabiliby za coś takiego. Mam szczęście, że firma jest młoda i że chcą dać mi tę szansę. Gdzie indziej na taką okazję musiałabym tyrać dwadzieścia lat. Jeśli to oznacza, że ominą mnie przygotowywane przez tatę kanapki z bekonem i gwiazdkowe skarpety o poranku, cóż, wcale mi to nie przeszkadza.

Eloise wlepiła w nią wzrok.

– Udam, że tego nie powiedziałaś.

Wiedziała, że będzie jej brakować świątecznego poranka w domu, ale nie zamierzała okazać przed siostrą ani śladu słabości. Gdy tylko Eloise znajdzie szczelinę w jej zbroi, opór będzie daremny. A Eloise tego nie rozumie. Nigdy nie rozumiała. Wszystko zawsze przychodziło jej tak łatwo.

Cara westchnęła, stuknęła w ekran ponownie, żeby sprawdzić czas.

– Słuchaj, kochana, muszę lecieć. Powinnam się odświeżyć, zanim wyjdę.

– Czy to kolejna randka z dziarskim George’em? – Twarz siostry wreszcie się rozjaśniła. Nadąsana mina momentalnie zniknęła na samo podejrzenie plotki. – To będzie… czekaj, już piąta? Dokąd cię zabiera? Możliwe, że przebije kurs pieczenia ciasteczek dla par, na który cię zaprosił? Albo nie, cofam to. Moja ulubiona była randka numer dwa. Lodowisko.

– Lodowisko to była katastrofa. Zwichnął sobie nadgarstek!

– I spędziliście całą noc na izbie przyjęć, śmiejąc się z tego i lepiej się poznając. Powiedział, że wybrał łyżwy tylko dlatego, że ty bardzo je lubisz. Ale i tak jestem przekonana, że wiedział, jak kiepsko jeździ, a zależało mu jedynie na wymówce, żeby cię trzymać za rękę.

Cara uśmiechnęła się szeroko. Dokładnie to samo pomyślała, kiedy George wyjechał chwiejnie na lód, uczepił się kurczowo bandy i patrzył na nią błagalnie tak długo, aż wzięła go za rękę.

– W jednym małym kinie grają Białe Boże Narodzenie. Idziemy na kolację, pewnie po prostu do Pizza Express czy czegoś podobnego, jak mi się zdaje. Nie wspomniał o niczym specjalnym. A potem na film.

Wrócił cień nadąsanej minki. Eloise zmarszczyła brwi.

– Nie za słaba ta świąteczna sielanka dla ciebie?

– Słuszna uwaga. Dziękuję. Spadam.

– Napisz mi, jak się udała randka! – zawołała jeszcze Eloise, wychylając się w stronę kamerki, jakby się mogła w nią wcisnąć i przesłać swój głos, nawet gdyby Cara zdążyła się już rozłączyć. Cara nie umiała się powstrzymać od śmiechu na widok wyjątkowo niekorzystnego ujęcia, ukazującego w pełnej krasie trzy podbródki i nozdrza siostry od dołu. – I zabezpieczaj się!

– Nie sypiamy ze sobą! – zaprotestowała Cara tak głośno, że zaraz oblała się rumieńcem, przypominając sobie nagle o współlokatorach. Przynajmniej dwoje z nich było w domu, słyszała na dole ich kroki.

– No to przepraszam. Myślałam, że masz zasadę piątej randki.

Cara widziała na ekranie, jak jej uszy zamieniają się w dwa buraki.

– To osobista wskazówka. Nie żelazna zasada. A on nie należy do tych gości, którzy naciskają. Jest totalnym dżentelmenem. Co mi doskonale odpowiada.

Eloise zignorowała jej wykręty i zaśpiewała:

– „Kochasz go, chcesz całować, chcesz…”.

– Napiszę później.

Londyn w okresie świątecznym był piękny – na swój sposób. Nie miał malowniczych wzgórz, które mógłby przyprószyć śnieg, ani dróg obrzeżonych rzędami drzew, których gałęzie mogłyby się uginać od szronu. No i metro – Boże, metro było koszmarem, akurat teraz, w najmniej odpowiednim czasie. I jeszcze Oxford Street, na dokładkę.

Jednak w zachowaniu osób jadących z pracy i do pracy oraz turystów była jakaś podnosząca na duchu solidarność, a niemal z każdej pary słuchawek i z każdej sklepowej witryny dobiegały dźwięki świątecznej muzyki.

W zeszłym roku upajała się tym nastrojem. Eloise przyjechała do niej w odwiedziny na dwa dni i zanim obie wróciły do domu pociągiem, do późnego wieczoru robiły świąteczne zakupy. Chodząc po Oxford Street, pstryknęły sobie dziesiątki zdjęć i selfików na tle wystaw i iluminacji, oczywiście żeby je wrzucić na Instagrama.

W tym roku też było ładnie, tyle że aura najwyraźniej straciła nieco z zeszłorocznej magii.

Może to dlatego, że Cara nie pojedzie do domu na święta. Może dlatego, że ona i jej współlokatorzy są zbyt zajęci, by znaleźć czas na dekorowanie domu. Może dlatego, że nawet nie zdążyła jeszcze obejrzeć To właśnie miłość.

A może Eloise ma rację. Może Cara zamienia się w Scrooge’a.

Choć była pewna, że Scrooge nie miałby nic przeciwko darmowej lampce prosecco w ramach świątecznego bonu podarunkowego w Prezzo. Uśmiechnęła się szeroko do George’a, gdy stuknęli się kieliszkami nad swoimi pizzami.

(Niech to licho, facet ma czarujący uśmiech. Te dołeczki wprawiłyby w zachwyt każdego).

George pracował w finansach, dla jakiejś dużej firmy, którą widywała na wszystkich targach pracy organizowanych na uniwersytecie. Był od niej dwa lata starszy, a poznała go przez jednego ze współlokatorów. (Eloise żartowała, że to strasznie oldschoolowa historia, i zaraz podrzucała siostrze kolejną opowieść o nieudanej randce z jakimś gościem, którego poznała na Facebooku).

Widywali się z sobą – z braku lepszego określenia – od miesiąca. Oboje dużo pracowali, rzucali się w wir roboty na łeb na szyję i uwielbiali to. Oboje też wykazywali zrozumienie, kiedy to drugie chciało przełożyć następne spotkanie, żeby się trochę przespać. Albo zostać do późna w biurze.

Być może stanowili idealną parę.

Cara tak naprawdę nigdy nie uważała się za niepoprawną romantyczkę, lecz bardzo chciała, żeby tym razem to było właśnie to. Zanim poznała George’a, nie spotkała nikogo, kto by pozwolił jej wierzyć w księcia z bajki, idealny materiał na męża.

No tak, wiosną, krótko, bo przez trzy miesiące, umawiała się z pewnym gościem. Znała go jeszcze ze szkoły i zobaczyła w internecie, że facet pracuje w mieście. Pogadali trochę online, zanim postanowili się spotkać. Nie odpowiadało mu, że Cara tyle pracuje, otrząsnęła się więc z niego jak z przeziębienia. Nie potrzebowała wokół siebie takiej negatywnej energii.

Ale George – George był słodki. Wykorzystał dostępne w internecie kody promocyjne, żeby im zaklepać pizzę w niższej cenie i darmowe prosecco – prawdziwy łowca okazji, zupełnie jak ona. Golił się na gładko, miał grzywę zawsze idealnie ułożonych blond włosów i jeszcze go nie widziała bez kurtki od Barboura. Był takim typem faceta, którego chętnie zabrałaby do rodzinnego domu. (W stosownym momencie. Może po randce numer jedenaście. Jeśli kiedykolwiek trafi jej się weekend, kiedy nie będzie taka wyczerpana i zajęta, że pozwoli sobie na wizytę w domu).

I tak niesamowicie łatwo się z nim rozmawiało. Zawsze znalazł się jakiś temat. I George był zabawny.

Prawie szkoda, że sama nie wybiera się do domu na święta. Może powinna go zaprosić i przedstawić rodzicom.

„Uspokój się, idiotko” – powiedziała sobie, czując, że dała się ponieść marzeniom, podczas gdy on opowiadał jej o zbliżającej się świątecznej imprezie u niego w biurze, wtrącając anegdotki z zeszłego roku. „Byłaś z tym gościem na pięciu randkach, wliczając tę obecną. A pisywanie do niego dzień w dzień prawie się nie liczy. Nawet nie wiesz, czy już cię uważa za swoją dziewczynę”.

Eloise nazwałaby ją ciamajdowatą frajerką z głową w chmurach.

Ale to przecież Eloise przez okrągły rok cytuje filmy z Bożym Narodzeniem w tle. Gdyby jej pozwolić, jadłaby bożonarodzeniowe potrawy w Wielkanoc.

George, jakby czytając w jej myślach, z opowieści o zalanym w pestkę szefie, który tak się urządził rok temu, gładko przeszedł do innego tematu:

– Ale nie pytałem cię jeszcze o twoje plany na święta. Kiedy wybierasz się do domu, do rodziny?

Tym razem nie owijała w bawełnę, jak niedawno w rozmowie z siostrą. Uśmiechnęła się tylko, roześmiała pogodnie i uniosła kieliszek z winem.

– Och, nie jadę na święta. No, dotrę do domu dopiero w Boże Narodzenie po południu. Pracuję przez całą Wigilię.

George przechylił głowę na bok.

– Chodzi o robotę Dave’a?

Przytaknęła, wdzięczna, że nie wytknął jej braku świątecznego ducha. Właśnie dlatego tak bardzo go lubiła. Łapał w lot.

– Tiaa. Muszę im pokazać, że mi naprawdę zależy, jeśli chcę wykorzystać tę wielką szansę.

– To ma sens. I założę się, że podróż w samo Boże Narodzenie będzie spokojna. Na kilka dni przed świętami w pociągach panuje szaleństwo, gdy wszyscy tłoczą się, żeby dojechać do domu.

Oczy Cary rozszerzyły się. Trochę zbyt entuzjastycznie poruszyła kieliszkiem, o mało nie rozlewając trunku dookoła. George uśmiechnął się, oczy mu rozbłysły, w kącikach pojawiły się drobne zmarszczki.

– Dokładnie! – potwierdziła. – Właśnie o to mi chodzi. No i tak jest znacznie taniej. Ale zdaniem Eloise zamieniam się w Scrooge’a. A to nieprawda, co?

– Absolutnie nie! Ja w ogóle będę w mieście przez całe święta. Wszyscy moi kumple zostają, żeby poimprezować w sylwestra, no i mam tyle pracy do ogarnięcia, wiesz, rok się kończy, te całe podsumowania. Mój tata i macocha zapowiedzieli, że wybierają się na południe, żeby złapać trochę słońca, więc nie będę ich zatrzymywał. Co mi to przeszkadza, nie?

Dobra, teraz może to już krok za daleko.

– Powiedziałeś rodzicom, żeby sobie wyjechali na święta? W ogóle się z nimi nie zobaczysz?

– Odwiedzą mnie w Nowy Rok. Wezmę kilka dni wolnego. Zabiorę ich na jakieś przedstawienie, zawsze to lubili. – Rozerwał na pół obrąbek pizzy, skupiając się na nim przez chwilę, po czym spojrzał na nią spod jasnych rzęs. – Mogłabyś pójść z nami, gdybyś chciała. Jeśli to nie zbyt wyrywne, bo… – przerwał ze śmiechem, czerwieniejąc na twarzy. – Powiedziałem im o tobie. Czy to nie dziwne? Wiem, że znamy się dopiero od kilku randek, ale…

– O mój Boże, nie. Ja zrobiłam to samo, powiedziałam swoim rodzicom o tobie!

Może prosecco dodało jej śmiałości, a może po prostu ogarnęła ją ekscytacja na wieść o tym, że jemu zależy na niej tak samo jak jej na nim. Uśmiechnęła się szeroko, widząc, jaka ulga odmalowała się na jego twarzy.

Dokończyli posiłek i trzymając się za ręce, poszli do kina za rogiem, a Cara miała wrażenie, że światła od razu zrobiły się nieco bardziej magiczne.

Wcale nie zamienia się w Scrooge’a. Święta w Londynie zaczynają wyglądać coraz lepiej.

Dwadzieścia dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 2

– Potrzebujesz przy tym pomocy?

Eloise fuknęła i obejrzała się przez ramię na gościa spod trójki, który stał okutany w marynarską dwurzędówkę, wełniany szalik i zimową czapkę. Najwyraźniej przygotował się na zimno, włożył nawet skórzane rękawiczki. Widząc jego złośliwy uśmieszek, Eloise wątpiła w szczerość propozycji. Jamie Darcy, jej sąsiad, z naciskiem na arsey*.

A w tej chwili wyglądał na co najmniej mocno urażonego tym, że ktoś mu blokuje schody – podzwaniał kluczykami samochodu wiszącymi na końcu palca.

– Radzę sobie – odwarknęła, lekko dysząc. Pociła się pod zimowym okryciem. Cholerna choinka nie zmieściłaby się w jej polo i Eloise musiała pojechać po nią autobusem. Co oznaczało, że taszczyła dwuipółmetrowe drzewko na osiedle pod górę, zarabiając kose spojrzenia, ilekroć złośliwa sosnowa igła dziabnęła kogoś, kto się zanadto zbliżył. Kilka schodów wiodących do frontowych drzwi bloku okazało się dla niej prawdziwą męką.

Jamie odsunął się na bok, obserwując, jak Eloise walczy z każdym stopniem.

– Nie jest trochę za duża jak na mieszkanie?

Wiedział przecież, że wszystkie mieszkania w siedmiu budynkach ciągnących się łukiem przy tej ulicy są jednakowe. Po sześć mieszkań na jeden blok, dwa na kondygnacji. I choć są dość przestronne, dwuipółmetrowa choinka do żadnego z nich nie weszłaby ot tak sobie.

– Ta nie do mieszkania. – Boże, powinna bardziej się przyłożyć do tych zajęć z crossfitu. Albo chociaż w ogóle ćwiczyć. – Do szkoły.

– Aha. A ty utknęłaś z nią, bo…?

– Bo zaproponowałam, że ją dostarczę. Bo niektórzy z nas lubią przed Bożym Narodzeniem robić coś miłego dla innych.

I dlatego, że kiedy dyrektorka poprosiła ją o sprowadzenie choinki, Eloise nie mogła się na to wypiąć i odmówić, zwłaszcza po tym jak narobiła tyle szumu, rozprawiając, jak bardzo kocha święta, po tym jak się wpakowała w jasełka oraz urządziła w porze lanczu zajęcia artystyczne dla dzieci z robieniem świątecznych ozdób i dekorowaniem ciasteczek. Poza tym tylko ona umiała znaleźć prawdziwą choinkę w atrakcyjnej cenie. Niejako sama nałożyła na siebie ten obowiązek.

– Dobra, załapałem aluzję. Przesuń się trochę.

Zanim zdążyła zaprotestować, przecisnął się obok niej. Najwyraźniej odporny na wstające z siatki sosnowe igły, podniósł drzewko, otaczając je ramionami.

Eloise odchyliła się, gmerając w kieszeni płaszcza za kluczami. Otworzyła drzwi mieszkania, żeby Jamie mógł wnieść choinkę do przedpokoju. Rozejrzał się z zaciekawieniem, dostrzegając pomalowane na biało drewniane śniegowe gwiazdki wiszące u sufitu na czerwonym sznureczku, błyszczący łańcuch rozpięty na ścianie oraz rolki papieru prezentowego wystające z pudła, które zostawiła w przedpokoju.

– Wygląda, jakby tu zwymiotował elf.

– W tym roku postawiłam na powściągliwy wystrój – odparowała z kamienną twarzą, choć nie było to kłamstwo. W zeszłym roku całe mieszkanie udekorowała błyszczącymi harmonijkami. Josh ich jednak nie cierpiał, więc po tygodniu jego narzekań podarowała ozdoby szkole.

Oczywiście w tym roku mogła ozdobić mieszkanie, jak jej się podobało.

Ta myśl wciąż boleśnie ją kłuła.

– Tiaa, na to wygląda.

– Dzięki za pomoc – rzuciła nieco oschle, dając mu do zrozumienia, żeby się nie rozglądał po mieszkaniu i jak najszybciej wyszedł.

Gdy w sierpniu zeszłego roku wprowadziła się do tego bloku, Jamie mieszkał tu już od kilku miesięcy. I mimo że byli dla siebie dość uprzejmi, zawsze sprawiał wrażenie, że jest tu tylko chwilowo, że zasługuje na coś lepszego. Nigdy go szczególnie nie polubiła, a szczyciła się tym, że starała się z każdym utrzymywać dobre stosunki. (Musiała, skoro Cara zawsze była w szkole towarzyskim motylkiem, z którym wszyscy się chcieli się przyjaźnić).

– Nie ma sprawy. Ale, hmm, szybkie pytanie: jak właściwie zamierzasz dostarczyć to do szkoły? Albo choćby z powrotem znieść po schodach?

– Ktoś mnie podwiezie. Ktoś z na tyle dużym samochodem, żeby zmieścić drzewko. Pomogą mi.

Jamie skinął głową, posłał jej zdawkowy uśmiech i wycofał się na klatkę.

– Brzmi w porządku. Do widzenia.

– Taa, do widzenia. Jeszcze raz dzięki. – I zamknęła za nim drzwi.

Stres związany z taszczeniem choinki wreszcie spadł jej z barków. Z ciężkim westchnieniem oparła się o drzwi, po czym zrzuciła z nóg buty, a płaszcz i torebkę cisnęła na krzesło, które specjalnie po to zostawiła przy wejściu. Powiesi płaszcz później.

Nastawiła wodę w czajniku i poczłapała do pokoju dziennego, żeby włączyć telewizję. Poskakała po kanałach i zdecydowała się na Film4. Leciała jedna z części Szybkich i wściekłych – nic świątecznego, co by oczywiście wolała, ale przynajmniej to jeden z tych filmów, które bez szkody dało się oglądać od połowy.

Odgłos gotującej się wody ściągnął ją z powrotem do kuchni, najpierw jednak włączyła kolorowe światełka. Miała je rozpostarte na szafce RTV, no i oczywiście był sznur na choince. Jej drzewko, wysokie zaledwie na półtora metra, było trochę łysawe, ale kiedy obwiesiła je błyskotkami, bombkami i wielokolorowymi światełkami (i oczywiście świątecznymi czekoladkami od Cadbury), stało się idealne.

Dokładnie tego potrzebowała: godzinnego posiedzenia przy filmie, z bakaliową babeczką i parującym kubkiem w kształcie bałwanka. Idealnie.

Idealność została jednak przerwana podczas następnej przerwy reklamowej przez dzwonek FaceTime’a. Eloise westchnęła, zlizała sobie z palców ostatnie okruchy świątecznego przysmaku i odstawiła talerz na sofkę, po czym sięgnęła po telefon i odebrała połączenie.

– Cześć, mamo.

Powitała ją dobiegająca skądś melodia Mele Kalikimaka** i widok bałwanków chwiejących się na końcach antenek przyczepionych na maminej głowie.

– Dlaczego masz okulary przeciwsłoneczne? – spytała, zanim mama zdążyła się przywitać.

– Ojej, kochanie! Myślałam, że jest ciemno! – Towarzyszący temu chichotliwy śmieszek dał Eloise do myślenia. Czyżby rodzice przed czasem uraczyli się świątecznym baileysem?

Mama zamaszystym ruchem zdjęła okulary.

– Mamy dla was nowinę! Tata właśnie oznajmia ją na FaceTimie Carze. Właściwie to był jej pomysł. Tak jakby. Jej chłopak, George. To on nam podsunął tę myśl.

– O czym ty mówisz?

– Zarezerwowaliśmy sobie wyjazd!

Eloise złowiła własną minę w małym okienku na ekranie komórki: jedno oko zmrużone, brew zmarszczona, górna warga z jednej strony uniesiona w osłupieniu.

– Hmm, dobra. To miło, mamo.

– Na święta!

Eloise nagle usłyszała, jak Mikołajowe sanie rozbijają się o ziemię.

Mama, nieświadoma katastrofy, paplała dalej z prędkością auta wyścigowego, oczy jej błyszczały, na ustach miała promienny uśmiech.

– Wiesz, Cara powiedziała nam, że rodzice George’a zarezerwowali sobie tygodniowy świąteczny wyjazd last minute, żeby złapać trochę słońca, więc my też się rozejrzeliśmy i, kochanie, nie uwierzyłabyś, jaką namierzyliśmy okazję! Tydzień na Teneryfie, all inclusive! Niesamowicie tanio! Wylatujemy dwudziestego trzeciego i wrócimy akurat przed Nowym Rokiem. Nie zniosłabym, gdyby mnie ominął sylwester w pubie u Sandry. Mają tam wystrzałowe imprezy.

„O, taak” – pomyślała gorzko Eloise, usilnie starając się nie wymówić tego na głos. „Uchowaj Boże, żeby cię ominął sylwester w pubie za rogiem, ale same święta możesz sobie spokojnie darować, to w końcu nic wielkiego”. Cara i tak już wszystko spaprała, postanawiając, że przyjedzie do domu w samo Boże Narodzenie zamiast kilka dni wcześniej. I to akurat teraz, kiedy Eloise trochę się bała swoich pierwszych od lat świąt bez Josha i bardziej niż kiedykolwiek nie mogła się doczekać tych kilku dni z rodziną. Szczególnie z Carą. Miała wrażenie, że minęła wieczność, odkąd ostatnim razem spędziły z sobą trochę czasu.

– Tak się cieszę, że ostatnio chodziłam z dziewczynami na fitness, żeby zrzucić te parę kilo na święta. Nawet nie wiem, gdzie bym o tej porze roku dostała kostium kąpielowy i sukienki plażowe, gdybym nie weszła w stare! A tata kupił sobie jedną z tych hawajskich koszul, jasnożółtą z dużymi różowymi kwiatami. Oczywiście wygląda idiotycznie, ale nic go nie mogło powstrzymać!

„I nic was nie powstrzyma przed wyjazdem. Jasne”.

– Czyli… – Eloise przełknęła gulę w gardle. Na ekranie telewizora z powrotem pojawił się Vin Diesel, sięgnęła więc po pilota, by wyciszyć głos. – Czyli święta spędzicie na wyjeździe. A Cara nie dotrze do domu. Więc ja… spędzam Boże Narodzenie samotnie.

– O, nie, nie bądź niemądra! Oczywiście możesz przyjechać do domu, a Cara też będzie, tylko nie od samego rana. I powiedziała, że może pracować zdalnie z domu przez dzień czy dwa, jeśli musi. I zawsze możesz wpaść z wizytą do cioci, wujka i kuzynów.

Do cioci, wujka i kuzynów, którzy mieszkają w odległości godzinnej jazdy samochodem i z którymi zbyt wiele nie rozmawia, a odkąd poszła na studia, widywała ich tylko kilka razy w roku. I na Boże Narodzenie nie pieką nawet indyka, ponieważ „za dużo z tym zachodu”.

Jej mama nadawała nadal: paplała o hotelu („no wiesz, cztery i pół gwiazdki na TripAdvisorze”) i jego druzgocąco zjadliwej recenzji („ale to pewnie jedyny taki przypadek”), i o tym, jak blisko będą plaży, i…

Eloise nie mogła nie dostrzec ekscytacji mamy. Gdzieś w tle, spoza piosenki Holly Jolly Christmas w wykonaniu Michaela Bublé, słabo rozbrzmiewał głos taty przekazującego Carze dokładnie te same wieści z taką samą ekscytacją.

I czemu nie mieliby się cieszyć? Uwielbiali swoje śródziemnomorskie urlopy. No pewnie, że nieco słońca w środku zimy dobrze im zrobi. To nie ich wina, że córka tęskni za rodzinnym domem i że w święta będzie się czuć samotna – nie wolno jej się wygadać.

Przywołała więc na usta uśmiech, zadała mamie wszystkie właściwe pytania i udawała, że jest super – odezwą się do niej na FaceTimie z plaży! Rodzice będą się cudownie bawić! Jasne, że Eloise nie ma nic przeciwko temu! Prześlą sobie zdjęcia ze swoich świątecznych obiadów! Ha, ha!

(Boże, świąteczny obiad – to zawsze była domena taty… Co one, u licha, zrobią? Czy Cara oczekuje, że siostra sama przygotuje wszystkie smakołyki? Nie obejdzie się przecież bez świątecznej pieczeni).

To wszystko wina Cary. Cary i tego cholernego faceta, z którym się spotyka, George’a. Eloise słyszała o nim dotąd same wspaniałości: jaki jest idealny, energiczny i przystojny, lecz teraz prawie go znienawidziła. Zrujnował święta.

Najpierw przyłożyła do tego ręki Cara, kiedy zadzwoniła kilka dni temu, żeby poinformować, że przyjedzie do domu, ale dopiero w Boże Narodzenie po południu. Z tym Eloise mogłaby się pogodzić. Nie byłoby cudownie, jednak spędziliby rodzinnie dużą część dnia. I tak – w przeciwieństwie do ostatnich kilku lat – nie wybiera się na świąteczny wieczór do Josha.

Eloise jakoś zniosłaby, że siostra wystawiła ją w świąteczny poranek.

Ale to?

Boże Narodzenie jest najlepszym czasem w roku. Dla Eloise okres świąteczny zaczynał się już w listopadzie. Tak się nastawiała na to, że wróci do domu i spędzi te kilka dni z rodziną, oglądając to co zawsze na DVD, grając w gry, objadając się…

A teraz okazuje się, że w Boże Narodzenie obudzi się sama. W dużym, pustym domu.

Samotna w święta.

Czy może być coś gorszego?

* Gra słów. Arsey – ang. nieużyty, niechętny do pomocy (przyp. tłum.).

**Mele Kalikimaka – hawajskie „wesołych świąt”, popularna w Stanach Zjednoczonych bożonarodzeniowa piosenka na hawajską nutę.

Osiemnaście dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 3

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Czternaście dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 4

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Dwanaście dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 5

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Jedenaście dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 6

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Dziesięć dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 7

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Dziesięć dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 8

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Dziewięć dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 9

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Siedem dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 10

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Pięć dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 11

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Cztery dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 12

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Trzy dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 13

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Dwa dni do Bożego Narodzenia

Rozdział 14

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Jeden dzień do Bożego Narodzenia

Rozdział 15

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Osiem godzin do Bożego Narodzenia

Rozdział 16

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Pięć godzin i osiem minut do Bożego Narodzenia

Rozdział 17

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 6.22 

Rozdział 18

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 6.31 

Rozdział 19

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 11.20 

Rozdział 20

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 12.26 

Rozdział 21

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 13.02 

Rozdział 22

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Boże Narodzenie 21.34 

Rozdział 23

Eloise jęknęła na przeciwległym końcu sofki.

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

Podziękowania

Rozdział dostępny w wersji pełnej.

O autorce

Beth Reekles to autorka powieści The Kissing Booth, której adaptacja filmowa z 2018 roku cieszy się wielkim powodzeniem na Netflixie.

Beth w 2010 roku (mając piętnaście lat) publikowała The Kissing Booth na Wattpadzie. Powieść spodobała się blisko dwudziestu milionom czytelników, a w 2012 roku została wydana przez Penguin Random House wraz z dwiema innymi książkami Beth dla młodych czytelników: Rolling Dice i Out of Tune. Autorka opublikowała ponadto w Accent Press opowiadanie zatytułowane Cwtch Me If You Can.

Dzięki pracy pisarskiej Beth Reekles „TIME” pod koniec 2013 roku zaliczył ją do 16 Najbardziej Wpływowych Nastolatków. Znalazła się też na krótkich listach osób nominowanych do kilku innych nagród, w tym Queen of Teen w 2014 roku.

Obecnie pracuje w branży IT, kontynuuje pisanie oraz prowadzi bloga, na którym porusza życiowe tematy dla osób po dwudziestce oraz udziela rad pisarskich.

Bez ciebie to nie święta to pierwsza powieść Beth przeznaczona dla dorosłych czytelników.

@Reekles

www.facebook.com/Reekles/

@authorbethreekles

www.authorbethreekles.com