Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy historia rodziny Zaorskich zakończy się happy-endem? Czy Kornelia znajdzie miłość swojego życia? Gdzie zamieszka doktor Honorata na stare lata? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w najnowszej powieści psychologiczno - obyczajowej. Autorka stawia wiele pytań odnośnie utrzymywania prawidłowych relacji z najbliższymi oraz ukazuje świat takim jakim on jest. Czasami gorzki jak czekolada, czasami słodki jak paczka landrynek.
INGA KRZYK to pseudonim autorki, która pragnie pozostać anonimowa. Jedyne co możemy Wam zdradzić to to że jest kobietą.
Jej debiutancka powieść porusza ważne problemy społeczne, kwestię miłości, odpowiedzialności za dorosłe dzieci i równocześnie odpowiedzialności dzieci za rodziców. Pełna emocji historia, którą przeczytasz jednym tchem. W przygotowaniu kolejne powieści.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 192
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Radosne szczekanie Ryśka, który biegał dookoła własnej osi, usilnie próbując dopaść swój ogon, utwierdziło ją w przekonaniu, że w końcu przyjechał. Stał pod jej domem. Czuła to. Wstała z krzesła, na którym siedziała od kilku godzin i wyjrzała przez okno odchylając lekko gęstą firankę. Tak, przed domem stał jego mercedes. Poczuła podniecenie. Serce zaczęło jej szybciej bić. Od razu humor jej się poprawił. Szybko podeszła do blatu kuchennego i nastawiła wodę na kawę. Drżącymi rękami zaczęła wyciągać z szafki filiżanki. Rysiek głośno ujadał. Też był szczęśliwy.
- Rysiu, proszę się uspokoić - barwa jej głosu zmieniła się. Mówiła teraz cicho, spokojnie i była słodka niczym dojrzała sapodilla.
Gdy zadzwonił domofon rozsypała kawę na blat. Ręce jej drżały. Przez moment zastanawiała się - czy sprzątnąć kawę czy biec do słuchawki domofonu? Szybkim krokiem ruszyła w stronę drzwi, aby otworzyć furtkę.
- Tak?
- Otwórz, dziecko - dobrze ustawiony męski głos ciepło zabrzmiał w słuchawce.
- Bardzo proszę - nacisnęła przycisk i słyszała jak furtka się otwiera.
Rysiek wbiegł na ganek i radośnie poszczekując czekał na gościa. Siedział zniecierpliwiony, a jego ogon przesuwał się niczym wahadło zegara. Honorata podparła się pod oba boki i zerknęła na swój pokaźny biust sprawdzając czy znowu nie poplamiła bluzki podczas jedzenia. Przez te duże piersi część każdego posiłku lądowała nie na stole czy talerzu, ale na ubraniu, co ją bardzo irytowało. Gdyby wiedziała, że przyjedzie, ubrałaby się bardziej seksownie. Dzisiaj miała na sobie zwykłe dżinsy z czerwonymi lampasami po bokach i błękitną bluzkę w czarno-białe kwiaty. Zaczerwieniła się, gdy wszedł do środka. Rysiek zerwał się i zaczął lizać jego rękę.
- Wyobraź sobie, że dzisiaj spotkało mnie coś niebywałego… - zaczął patrząc na psa. - Naprawdę coś niesamowitego! Jak ty pięknie wyglądasz! Dziecko! Pokaż się! Ale zaraz… najpierw to.
Wyciągnął z kieszeni skórzanej, brązowej kurtki czekoladę. Gorzką.
- Nie trzeba było… - głos Honoraty był delikatny niczym onieśmielonej dziewczynki, która ma po raz pierwszy publicznie wystąpić przed rodziną.
- Jechałem sobie przez las, a tu nagle jeleń! - mężczyzna podniósł głos stopniując napięcie swojej „niezwykłej” opowieści.
- Ale… nic ci się nie stało? - spytała Honorata.
- No, nie… ale dosyć o mnie… Jak ty się czujesz? Pokaż się! - zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko i chwycił za rękę. Przyciągnął do siebie i ucałował opuszki jej palców, zaglądając przy tym głęboko w oczy.
- Zrobisz mi kawę? - spytał odsuwając się od niej i ruszył w kierunku stołu, przy którym Honorata jeszcze niedawno siedziała wyczekując wiadomości od niego.
Bez słowa ruszyła w kierunku aneksu kuchennego, który łączył się z ogromnym salonem. Woda w czajniku elektrycznym mocniej zabulgotała i włącznik odskoczył sygnalizując wykonanie zadania. Zalała kawę i podeszła do stołu, przy którym siedział Mieczysław. Bacznie obserwował każdy jej ruch. Zawsze siadał tyłem do okna, w rogu stołu. To miejsce bezumownie zarezerwował dla siebie. Spojrzała na niego - był jeszcze bardzo przystojny. Miał siwe, gęste włosy, szczupłą sylwetkę i cudne niebieskie oczy. Zawsze siadał przy stole w ten sam, charakterystyczny sposób - bokiem, opierając prawą rękę na udzie, a lewą kładąc na blacie. Nerwowe stukanie palcami oznaczało, że zaraz sięgnie po papierosa i zacznie palić. Podsunęła mu popielniczkę i cukierniczkę.
- Nie słodzę - powiedział stanowczo obserwując każdy jej ruch.
- No tak - zaśmiała się nerwowo i odniosła cukierniczkę z powrotem do kuchni. - Zupełnie zapomniałam. Gdzie ja dzisiaj zgubiłam głowę?
Nie odpowiedział i sięgnął po papierosy, które miał w kieszeni kurtki. Nigdy jej nie zdejmował, no chyba, że musiał uprawiać seks z Honoratą, ale starał się tego unikać. Gdy zapalał papierosa Rysiek podbiegł do niego i zaczął trącać jego rękę łbem, domagając się pieszczot. Mieczysław wyjął papierosa z ust i powiedział:
- Weź to zwierzę ode mnie! Wyrzuć go na dwór! Przecież nie można spokojnie porozmawiać, żyć nie daje!
Honorata szybko otworzyła drzwi balkonu i patrząc srogo na psa powiedziała:
-Rysiek! Na dwór! Idź przewietrzyć futro!
Rysiek nawet nie myślał spełniać tego polecenia. Siedział niewzruszony przy Mieczysławie z wywieszonym jęzorem i obserwował go. Wyglądało to tak, jakby się złośliwie uśmiechał mówiąc: „Już byłem na dworze. Nie ma mowy, że się mnie pozbędziesz”.
- Miejsce psa jest w budzie, moje dziecko! - ryknął Mieczysław odpalając papierosa, po czym rzucił na podłogę zgaszoną zapałkę i wypuścił z ust dym. Palenie go uspokajało.
- Rysio, na dwór! - Honorata starała się nie zmieniać barwy głosu, ale wiedziała, że to jedyny sposób, aby pies w końcu posłuchał. Rysiek ziewnął. - Na dwór!!!
Wskazała ręką kierunek. Pies w końcu ruszył z miejsca i merdając ogonem wyszedł powoli na taras. Zamknęła za nim drzwi. Wreszcie mogli być sami.
- Czytałaś książkę? - zapytał uważnie się jej przyglądając.