Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kontynuacja ,,Słowiańskich Bogiń Ziół" wkracza głębiej w magiczny świat mocy słowa. Słowa posiadają ogromną siłę, która odwraca to, co złe i przywraca to, co dobre. Kiedy są mądrze użyte, potrafią uzdrawiać, chronić przed burzami, ogniem czy jadem węża. Mogą też przynieść miłość i urodę, ale niewłaściwie użyte, mogą zaszkodzić. W ,,Boginiach słowiańskich szeptów" autorka przytacza zamowy, zaklęcia, modlitwy i szepty oraz barwnie portretuje postacie Bogiń Słońca, Wody i Ziemi.
Książka zawiera niezwykłe i unikatowe materiały. Autorka zafascynowana magią słowa dotarła do wyjątkowych źródeł, dzięki temu Czytelnicy otrzymują niepowtarzalną okazję do poznania bogactwa słowiańskiego folkloru i świata ludowej magii.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 142
Wstęp
Na początku było słowo. To pierwsze: nie „mama”, nie „tata”, ale „dziadzia”. I głos dziadka, który mi czytał te wszystkie baśnie o jabłoni, która rodziła złote jabłka, Żar-Ptaku i żywej wodzie. I haftowana makatka nad ławą, gdzie stały wiadra z wodą przyniesioną ze studni, z napisem: „Żywa woda, zdrowia doda”. Dziadek nie zabierał mnie do tej studni, żeby mnie Wodnik nie wciągnął, chociaż podobno w Wigilię można było zobaczyć w tafli wody twarz przyszłego męża. Ale kto wtedy by się interesował mężem?! Szczególnie, że pośrodku kuchni stał piec węglowy, duży, piękny z trzaskającym ogniem. Piekliśmy na nim kawałki ciasta, które podkradaliśmy babci, gdy robiła kluski.
O piecu krążyły różne opowieści, na przykład, że kominem może wlecieć czarownica wybierająca się na sabat, a ponieważ Łysa Góra była całkiem niedaleko, więc i prawdopodobieństwo niechcianych odwiedzin było na tyle duże, że komin był ozdobiony dorodnym bukietem suszonej bylicy, piołunu i dziurawca. Oraz czosnkiem. Pod piecem, wbrew woli babci, która nie tolerowała tego typu istot, mieszkał domowy duch – Domownik. Za to dusze chrześcijańskie, garnące się do ciepła domowego pieca babcia uznawała już na tyle, że w Zaduszki nie rozpalała ognia, żeby ich nie poparzyć. Przy zapalaniu i wygaszaniu ognia czyniła znak krzyża i pilnowała, żeby nie odwrócić się tyłem, bo groziło to pożarem.
Babcia unikała magii jak ognia, a przywiezione z Podlasia przez dziadka tradycje wprowadzały ją w zakłopotanie. „Ot, bajki takie” – mawiała. Ale z sąsiadką z dołu nie pozwalała mi rozmawiać, a o sąsiadce krążyły legendy, że ma „złe oczy, i potrafi zauroczyć”. Ofiarą tegoż uroku padła moja mama, która niemowlęciem będąc, trzy dni i trzy noce płakała bez ustanku zaraz po tym, jak sąsiadka nachyliła się nad wózkiem i z zachwytem cmokała: „O, jakież to piękne dziecko”. Po trzech dniach, gdy litania loretańska wraz z litanią do wszystkich świętych nie pomogły, dziadek przyprowadził panią Wójtowiczową, która zwykle piekła pączki, ale potrafiła też pomóc w sprawach beznadziejnych. Pani Wójtowiczowa popatrzyła na dziecko, pomruczała pod nosem, obcięła kosmyk włosów i spaliła pod piecem. A popiół kazała wyrzucić, byle najdalej. Od tej pory płacz dziecka ustał, powrócił sen i apetyt.
Na początku były słowa: baśnie, legendy, opowieści. Prawdziwe i zmyślone. Rzeczywiste i fantastyczne. Wesołe i smutne. Dobre i złe. To one stworzyły świat, w którym należy pokłonić się Słońcu, gdy wstaje i rozpoczyna swoją dzienną wędrówkę albo Matce Ziemi przed pierwszą orką. Świat, w którym trzeba powiesić w oknie piołun, by odgonić Rusałki, urok odczynić przewróconą na lewą stronę koszulą albo wysłać chorobę na góry, na lasy.
Nie wiem, dokąd przeprowadził się Domownik spod tego pieca. Uznałam, że odszedł wraz z głosem dziadka i jego opowieściami. Ale żywa woda potrafi wskrzesić nawet najdawniejsze wspomnienia.
O mocy słów szeptanych
Umywam się świętą wodą, wycieram złotem, odziewam w świt, podpieram się miesiącem, a gwiazdami okrywam: nikogo się nie boję. Jak słońce i miesiąc świecą na cały świat, tak abym była na cały świat miła i kochana.
Ukraińska modlitwa na zachowanie miłości
Wielka moc jest ukryta w słowach. Odpowiednio dobrane mogą odwrócić to, co złe i przywrócić to, co dobre. Uleczyć, uzdrowić, przegnać burzę z pola, uchronić przed ogniem i ukąszeniem węża. Przywołać miłość i urodę. Mogą też zaszkodzić. Zaklęcia, zamowy, szepty, spiski, modlitwy. Magia słowa ma sprawczą moc zmieniania rzeczywistości.
Są trzy rodzaje rytuałów słownych. Rytuały ochraniające, które zabezpieczają człowieka przed ingerencją destrukcyjnych ciemnych mocy. Odczyniające, czyli zamawianie, które polega na odwróceniu zaistniałej szkody. Stwarzające, czyli zaklinanie, które polega na tworzeniu nowych jakości i występuje w formie błogosławieństwa (gdy prosi się o skutki pozytywne) lub klątwy (gdy prosi się o skutki negatywne)1.
Sam termin magia jest dla słowiańskiej kultury ludowej obcy i zewnętrzny. Właściwszym jest posługiwanie się kategorią: słowo – czynienie – odczynianie. To pokazuje inną triadę wpisującą się w ludowe praktyki magiczne: mówienie, robienie i wiedzę2.
Zamówienia wywodzą się z dawnych słowiańskich modlitw i zaklęć. Pierwotnie były skierowane głównie do sił i zjawisk przyrody: do Słońca, Księżyca, Gwiazd, Wody, Wiatru, Ognia, Grzmotu, Deszczu. Oraz do Bogów. Na początku moc zamówień opierała się na sile ludzkiego słowa, później autorytecie boskości, którą w nich wywoływano, a następnie na pozycji i ważności osoby, która je wypowiadała. Zamowa jest to leczenie choroby lub zniszczenie jakiego nieszczęścia za pomocą słowa3. Cała moc zamówień polegała na dokładnym wypowiedzeniu odpowiednich słów i wykonaniu towarzyszącym im rytuałów i obrzędów. Jeśli którykolwiek z tych elementów zostanie zaniedbany, działanie magiczne okaże się nieskuteczne4.
W różnych słowiańskich regionach teksty zaklęć miały podobną strukturę: rozpoczynało się od wprowadzenia, potem następowała główna część, w której wyrażano życzenie lub wykonywano rytuał, a wszystko zamykało się zakończeniem. Często używano wprowadzenia:
Wstanę jako sługa Boży, błogosławiony, umyję się wodą, rosą, wytrę się lnianą chusteczką, ręcznikiem, pójdę, z domu do drzwi, z bramy do bramy, na wschód…
W zakończeniu słowom nadawano dużą siłę i przekonującą moc:
Niech moje słowa będą mocne i trwałe na wieki wieków; nie ma dla moich słów negocjacji ani nieporozumień; niech twój wyrok, mój, będzie twardszy niż kamień i żelazo5.
Niektóre utwory są raczej modlitwami, słowami chroniącymi nie tyle od chorób, co od wszystkiego złego, co może spotkać człowieka w życiu. Zwykle takie teksty kończą się formułą ochronną:
Kto tę modlitwę przeczyta, ten w ogniu nie spłonie, w wodzie nie utonie, pod nożem nie będzie, na stryczku nie zawiśnie, pod kulami nie ucierpi, od strasznej śmierci nie umrze6.
Z czasem tajemnicze formuły stały się dostępne tylko wybranym osobom, znanym jako znachorzy, szeptuni, szeptunki, szeptuchy, zamawiacze, zażegnywacze. Po chrystianizacji do zamów zaczęto dodawać chrześcijańskie elementy i motywy.
Zaklęcia w tradycji ludowej mają wiele nazw: „szepty”, „szeptanie”, „słowa”, „modlitwy”, „modlitewki”, „czary”, „zaklinania”, „zamowy”, „odczarowania”. Ich istotą są właściwie dobrane słowa wypowiedziane w odpowiednim czasie i miejscu, często w formie szeptu. Cicho, aby nikt nie słyszał słów, bo jak mówiły znachorki: „Wówczas rytuał traci moc i spowalnia działanie słów, jeśli ktoś jest obecny podczas jego wykonywania”. Powiadają, że gdyby ujawnić zaklęcie głośno, sam stracisz zdolność do radosnego mówienia, a będziesz tylko mówić bezsilne słowa7.
Podczas wypowiadania zaklęcia nie wolno oddychać. Oznacza to, że musi być ono wypowiedziane jednym tchem. Zakaz oddychania zazwyczaj nie dotyczy modlitw chrześcijańskich dodawanych na końcu zaklęć – nie trzeba wstrzymywać oddechu podczas ich wypowiadania. Wstrzymywanie oddechu jest bezpośrednio związane z innym etapem wypowiadania. Po wypowiedzeniu formuły magicznej konieczne jest dmuchnięcie na pacjenta (konkretnie na obszar, który jest chory) lub na zaklęty przedmiot np. na chleb, który pacjent musi później zjeść. Ale zamówienia można kierować na różne przedmioty, np. na sól czy wodę. Podczas wypowiadania zaklęcia dla pacjenta, który jest leczony na odległość, trzeba dmuchać w kierunku, w którym przebywa lub w stronę wiatru. Jeśli chcemy uzyskać ochronę przed wężami, zanim wejdziemy do lasu, trzeba westchnąć i dmuchnąć w ziemię. Zazwyczaj robi się to trzy razy, ale czasami nawet dziewięć. Często podczas wypowiadania zaklęcia następuje kilka serii dmuchania8.
Powtarzanie zaklęcia podczas wstrzymywania oddechu to konkretny rodzaj metody magicznej, który ma na celu wzmocnienie mocy słowa. A istotę zaklęcia stanowi dmuchanie oddechem. Dlatego zaklinacz nie może oddychać świeżym „niepoświęconym” powietrzem. W przeciwnym razie zaklęcie przestanie być skuteczne. Co ciekawe, chrześcijańskie modlitwy dodawane do zaklęć często nie służą wzmocnieniu wykonania zaklęcia. Świadczy o tym fakt, że zaklinacz dmucha po wypowiedzeniu zaklęcia, ale przed wypowiedzeniem modlitwy. Niektórzy litewscy zaklinacze uważają nawet, że dodawanie „Amen” na końcu zaklęcia powoduje, że zaklęcie przestaje działać lub pacjent umrze9.
Ponieważ moc zaklęcia znajduje się w ustach, podczas wykonywania rytuału słownego używana jest również ślina. Zaklinacz niekiedy oblizuje ranę lub spluwa po wypowiedzeniu magicznych słów.
Istotną porą dla spełnienia zamowy była północ (trzykrotność wypowiedzi lub jej zwielokrotnienie wzmagały jej niezwykłą moc) lub tak zwany młody Księżyc albo pełnia Księżyca10. A także świt albo zmierzch, przed wschodem lub po zachodzie Słońca. Zaklęcia, których skuteczność zależy od zmarłych, gdzie wykorzystuje się atrybuty śmierci, takie jak kości czy zęby były wypowiadane o północy.
Ważną zasadą podczas zamawiania są dwa kierunki: północ i zachód (zachód Słońca). Jest to związane z funkcją niszczenia. Gdy zaklęcie jest wypowiadane podczas ruchu (idąc, obracając się, wycierając i tak dalej), najczęściej wybieranym kierunkiem jest przeciwny do kierunku, w którym porusza się Słońce.
Litwini uważali czwartek i piątek za szczególne dni do wykonywania zaklęć. W tradycji słowiańskiej funkcjonował inny podział: na dni lekkie, czyli białe (wtorek, środa, sobota) i ciężkie, czyli czarne (poniedziałek, piątek). W niedzielę, jako w dzień święty nie czyniono żadnych zamów. Nie odczyniano również choroby w poniedziałek i piątek. Były to dobre dni do rzucania uroku, a nie jego odczyniania11.
Tajemnica czarownych słów była mocno strzeżona. Dlatego zwykle przekazywało się ją dopiero u schyłku żywota osobie młodszej i spokrewnionej – wtedy nie traciło się swojej mocy słowa. Północnorosyjskie uzdrowicielki powtarzały: Nie ucz starszego od siebie i Nie mów starszemu od siebie, nie będzie siły12. W niektórych rejonach Litwy zaklęcia przekazuje się osobie tej samej płci. W innych na odwrót: od matki do syna i od ojca do córki. Wiadome jest, że tylko najstarsze lub najmłodsze dziecko w rodzinie może zaklinać. A jeszcze lepiej, gdy jest jedynym dzieckiem. W Polsce wierzono, że zamawiania działają najskuteczniej, gdy osoba zamawiająca jest pierworodną lub najmłodszą w rodzinie i ma ciemne włosy13. Jeżeli uzdrowicielka przed śmiercią nie chciała przekazać wiedzy nikomu lub nikt nie odważył się jej przyjąć, to wymawiała zaklęcie na łyżce, wypuszczała je na wodę, wymawiała na kamieniu, wypluwała, wypłukiwała na miotełkę14.
Przestrzegano również zasad ochrony zaklęć pisanych. Modlitwy takie trzymano zawinięte w czyste szmatki. A uzdrowicielka lub uzdrowiciel nie odważyliby się dotknąć ich bez umycia rąk, bowiem zostałyby w ten sposób zbrukane, a co za tym idzie, straciłyby swą moc. W tradycyjnej magii rosyjskiej zalecano, aby zaklęcia czytać bez przerwy, na końcu miesiąca, na czczo, zamykając komin lub drzwi, aby słowa nie zostały zdmuchnięte przez wiatr, a podczas jakiejś przeprawy, na przykład przez rzekę, należało je zakryć czapką15.
Ponieważ umiejętność zaklinania jest darem od Boga, zaklinanie wykonuje się całkowicie lub częściowo bez wynagrodzenia. Prosząc o zapłatę, zaklinacz traci swą moc, a jego zaklęcia będą nieskuteczne. Dopuszczalne są za to dobrowolne dary wdzięczności od pacjentów16.
W folklorze rosyjskim uważano, że zaklęcia zachowywały swoją moc tylko do śmierci uzdrowiciela, po jego śmierci ból i choroba mogły powrócić. Opowiadano, że pacjenci zmarłego uzdrowiciela z Woroneża, który leczył ich z bólu zęba, zaczęli cierpieć po jego śmierci. Aby uleczyć te objawy, musieli udać się na cmentarz, wyjąć z grobu kość zmarłego i pocierać nią bolący ząb. Żeby uniknąć takich działań, tworzono specjalne zaklęcia tuż przed śmiercią, które przestawały działać tylko w przypadku śmierci pacjenta. Istniało też przekonanie, że zaklęcia stopniowo w ciągu roku traciły moc. Należało je więc powtarzać co roku przed wschodem Słońca w Wielki Czwartek. Te zaklęcia były czytane na głos17.
Bałtyjskie i słowiańskie wpływy mocno się mieszały i przenikały. Trudno orzec, czy na zamowy słowiańskie wpłynęły teksty bałtyjskie, czy na odwrót. Na pewno w późniejszych czasach motywy chrześcijańskie w modlitwach przeniknęły ze schrystianizowanych terenów słowiańskich. Ale modlitwa do Bóstw o uzdrowienie, ochronę, wsparcie była przejawem pierwotnej wiary w moc słowa. Słowa, które jest kreacją, aktem tworzenia. I choć intencja była wspólna, bałtyjskie i słowiańskie zaklęcia różniły się długością tekstu. Część polskich, białoruskich i rosyjskich zamów bywa długa. Czasem przybierają formę dialogu. Opowieść w tych zamówieniach rozwija się na zasadzie analogii. Na przykład:
Jak ta rosa znika, znikła, rozwiała się w powietrzu, tak niech zniknie ten urok i rozwieje się w powietrzu18.
Litewskie zamowy są zazwyczaj krótkie. Dlatego takie zaklęcie musi być powtórzone kilka razy. Najczęściej trzy lub dziewięć razy, a czasami nawet trzy po dziewięć razy19. Kluczowa w magii ludowej jest trzykrotność mówienia i czynienia. Trójka wiąże się ze sferą sakralną, jest sumą nieparzystej jedynki i parzystej dwójki, znosi więc sprzeczności i w kulturze wielu ludów jest uznawana za szczególnie wybraną, stanowi symbol zasady obejmującej wszystko20. Trójka dzięki swej sakralnej symbolice nabiera mocy chroniącej przed złem, stąd jest wykorzystywana jako apotropeion. Pełnione przez nią funkcje sprawiają, że wykorzystywano ją w medycynie ludowej, aby z zaświatów pozyskać energię potrzebną do wyleczenia chorego21. Trójka ma magiczną funkcję w tekstach zamów. Miłość zalecano często zamawiać na trzy zorze: ranną, wieczorną i ponownie poranną lub też trzykrotnie wypowiadać cały tekst zamowy. Niekiedy w omawianych tekstach magicznych występowały i trzy zorze, i trzykrotność wypowiedzi zamówienia, a dodatkowo tę podwójną nieraz trzykrotność dopełniano splunięciem lub przeskoczeniem wrót domu (oczywiście także trzykrotnym). Wszystko to, aby wzmocnić działanie zaklęcia. Trzykrotnie też na zakończenie modlitwy błagalnej wypowiadano Amen, w znaczeniu „niech się tak stanie”22.
Niezwykle szeroki był zakres tematów, w których stosowano zamowy. Zaklęcia były używane w każdej dziedzinie życia. Bez względu na to, czy były to tereny bałtyjskie, czy słowiańskie modlono się o to samo. Przede wszystkim o ochronę. Ponieważ wierzono, że wszelkie nieszczęścia, choroby i pech są wynikiem działań nieprzychylnych osób i ciemnych mocy, wiele modlitw chroniło przed urokami.
Urok pochodzi od prasłowiańskiego u-rekti „umówić”, „określić”, „oznaczyć”, a także „mówieniem zaszkodzić”, „wypowiedzieć magiczną formułę”, „rzucić czary”. Dlatego pierwotnie urok oznaczał czary rzucane za pośrednictwem słowa23. Urok można było zadać – w jadle czy napitku, a przede wszystkim pochodził ze złego spojrzenia, rzuconego na skos lub przez ramię. W Krakowskiem uważano, że urzec można, gdy na początku zdania lub powitania zadziwi się, mówiąc: „O”, na przykład: „O, jaki ładny!”. Powiadają, że uroczne oczy, czyli zadające urok, niektórzy mają z natury: „na co tylko spojrzą, to albo zachoruje, albo się zepsuje”24. Urok zwykle pochodzi z zazdrości i zadziwienia. Dlatego nie należy chwalić lub podziwiać ani dzieci, ani zwierząt, ani roślin. A jeżeli już dojdzie do takiej sytuacji, należy powiedzieć: „na psa urok”25.
Jeśli ktoś komuś urok zadał, należało go odczynić, bowiem urok rzucony spojrzeniem lub spowodowany pochwałą może być przyczyną chorób, a nawet śmierci26. Objawy uroku są rozmaite. Od nagłego bólu głowy połączonego z zawrotami, ćmieniem w oczach, bólem brzucha i wymiotami, dreszczami, aż po przygnębienie, niepokój lub smutek:
Gdy urok padnie, urzeczony, który zupełnie był zdrów i czuł się doskonale, czuje naraz łamanie w skroniach, ucisk na sklepieniu czaszki, w oczach mu ciemnieje, nudzić go poczyna, ziewa, staje się sennym, zielenieje i bardzo słabnie. Po tych to cechach wnet przyczynę choroby poznać można. Szczęściem dla chorego, gdy dostanie wymiotów, gdyż wnet i uroki zelżeją, i ból głowy się zmniejszy. Chory wtedy staje się sennym i łatwo we śnie prześpi całą chorobę. Gorzej jednak, gdy uroki działają długo, a przyczyny nie da się wyświetlić. Chory traci wtedy apetyt, blednie, chudnie, coraz częściej cierpi na zawroty głowy, nudności, wymiotuje, a nawet mdleje27.
Odczyniając urok, należało najpierw postawić diagnozę, czy słabość pacjenta jest wynikiem zauroczenia, a następnie ustalić sprawcę, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Następnie wykonywano cały rytuał odczyniający. Uroki obmywa między innymi moc Wody, dlatego wykorzystywano do tego wodę zaczerpniętą z rzeki lub ze studni. Jeżeli była to woda rzeczna, naczynie, do której ją nabierano, musiało być zwrócone otworem w kierunku jej biegu. Woda studzienna natomiast musiała być nienapoczęta, czyli nikt wcześniej nie mógł jej nabierać. Czasami Wodę przynoszono w ustach i przelewano do naczynia. Do tej Wody wrzucano trzy albo dziewięć węgielków28. W Białobrzegach rytuał odczyniania wyglądał tak:
Przy pierwszym rzucie spluwają w bok i wymieniają te słowa: „Jeden mi uroki daje”; przy drugim – spluwają w inną stronę i mówią: „Drugi mi (uroki) zmawia”; przy trzecim wreszcie, znowu spluwając, lecz w przeciwną stronę, dodają: „Trzeci mnie uzdrawia”. Czynność tę powtarzają po trzykroć. Tak zbierze się w szklance wody dziewięć węgielków, do których dorzucają następne kruszyny chleba. Przy wrzucaniu okruszyn stosują kolejno tę samą procedurę, jaką stosowali przy wrzucaniu węgla; tak samo więc spluwają, takie formuły też wymawiają. Jeżeli toną okruszyny, dowód to, że uroki rzucił mężczyzna, jeżeli węgle, to białogłowa. Jeżeli toną i okruszyny, i węgielki, to uważają, czy pierwszych, czy drugich więcej zatonęło. Z tego stosunku też wnioskują o płci osoby, która rzuciła uroki. Po owem doświadczeniu upijają nieco wody ze szklanki, a, połknąwszy, spluwają, następnie znowu maczają palce w wodzie i zmaczanymi „przeciągają” po twarzy od lewej ku prawej stronie. Powtarzają to trzykrotnie, potem dopiero „obcierają” twarz, również „na opak” (od lewej ku prawej stronie) „krajem” (rąbkiem, brzegiem) koszuli, spodniami lub spódnicą. Po obtarciu, wylewają wodę ze szklanki w tył przez głowę poza siebie. Kończy się procedura i uroki ustępują niebawem29.
Urok diagnozowano też białkiem kurzym, solą, kamyczkami, pręcikami z miotły brzozowej lub chlebem, wrzucając trzy lub wielokrotność ich do wody. Jeżeli tonął chleb – urok rzuciła kobieta, jeżeli węgielek – mężczyzna, jeżeli zatonęły obie rzeczy – urok jest śmiertelny. W okolicach Poznania do wody z węgielkami i skórką chleba wrzucano też trzy włosia ze szczotki, jeżeli tonęły jako pierwsze – urok pochodził z wiatru, jeżeli chleb – to od mężczyzny, a węgielek – od kobiety30. Po postawieniu diagnozy należało tą wodą obmyć urzeczonego pacjenta: od głowy aż po stopy – a uczynić to należy palcami, wierzchem dłoni, od lewej ku prawej, lub opryskać wodą, którą odczyniający brał do ust31. Ale sam gest czy rytuał nie wystarczał. Żeby wypędzić urok, zażegnać go, trzeba wypowiedzieć odpowiednie słowa zaklęcia. Na Rusi zamawiano urok, czyli prystrtit, mówiąc na przykład:
Prześwięta Bogarodzica „na wozdusi” stała i miłościwego Pana o pomoc przyzywała. Święty ojcze Mikołaju, przyjdź mi z pomocą do narodzonego, modlitewnego i chrześcijańskiego sługi Bożego (podać imię) zamawiać prystrit.Prystrit, prystrityszcze i uroku, uroczyszcze, pomyślany, wypowiedziany, nasłany, wietrzny, wodny, ogniowy, dziewiczy, młodzieńczy, drogowy i szlakowy! Ja cię wyszeptuję, ja cię zamawiam, ja cię wypędzam z jego (chorego) rąk, z jego nóg, z jego pleców, z jego czarnych oczu, z jego palców i siedemdziesięciu stawów. Tutaj ci nie siedzieć, żółtych kości nie łamać, czerwonej krwi nie spijać, serca nie nękać, świata nie dręczyć! Idź sobie na oczerety, na błota, na bystre wody, na gniłe kłody; tam sobie pić i hulać i oczerety łamać: Jużeś tu się dość nastał i świat dręczył! Ja ciebie wypędzam, zdmuchuję, nie moim duchem, ale Boskim, nie mojemi siłami, lecz Boskiemi, nie ja pomagam, sam Jezus Chrystus pomaga32.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. O. Wachcińska, O ludowym rytuale zamawiania, Rocznik Muzeum wsi Mazowieckiej w Sierpcu, 2011, t. 1, str. 68 [wróć]
2. A. Engelking, Klątwa. Rzecz o ludowej magii słowa, str. 28 [wróć]
3. MAAE 1910/11/294; Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne wydawane staraniem Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie”, Kraków 1896-1919, t. 1-14 [wróć]
4. B. Malinowski, Dzieła, t. 7, Mit, magia, religia, str. 439 [wróć]
5. https://www.culture.ru/materials/257564/lyubovnaya-magiya-kak-v-starinu-vyzyvali-strast [wróć]
6. Беларуская народная творчасць, Мінск 1992 [wróć]
7. Русские заговоры Карелии, Петрозаводск 2000 [wróć]
8. Daiva Vaitkevičienė, Lietuvių užkal bėjimai: gydymo formulės, lithuanian verbal healing charms, Vilnius 2008 [wróć]
9. Ibidem [wróć]
10. K. Szcześniak, Świat roślin światem ludzi na pograniczu wschodniej i zachodniej Słowiańszczyzny, str. 177 [wróć]
11. Ibidem, str. 177 [wróć]
12. Славянский и балканский фольклор, Москва 2011 [wróć]
13. MAAE 1896/1/109, Materiały Antropologiczno-Archeologiczne i Etnograficzne wydawane staraniem Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności w Krakowie”, Kraków 1896-1919, t. 1-14 [wróć]
14. Славянский и балканский фольклор, Москва 2011 [wróć]
15. Лавянский и балканский фольклор, Москва 2011 [wróć]
16. D. Vaitkevičienė, op. cit. [wróć]
17. Славянский и балканский фольклор, москва 2011 [wróć]
18. H. Biegeleisen, Lecznictwo ludu polskiego, str. 244 [wróć]
19. D. Vaitkevičienė, op. cit. [wróć]
20. M. Oesterreicher-Mollwo, Leksykon symboli, przeł. J. Prokopiuk, str. 165–166. [wróć]
21. P. Kowalski, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, str. 281–283 [wróć]
22. K. Szcześniak, op. cit., str. 178 [wróć]
23. W. Boryś, Słownik etymologiczny języka polskiego, str. 670 [wróć]
24. ZWAK 2/1878/127 Zbiór Wiadomości do Antropologii Krajowej wydawany staraniem Komisji Antropologicznej Akademii Umiejętności”, Kraków 1877-1895, t. 1-18. [wróć]
25. J. Karłowicz, O człowieku pierwotnym. Siedem odczytów, str. 110 [wróć]
26. K. Moszyński, Kultura ludowa Słowian, t. 2: Kultura duchowa, cz. 1, str. 188 [wróć]
27. S. Spittal, Lecznictwo ludowe w Załoźcach i okolicy, [w:] „Rocznik Podolski”, t. 1, str. 147-148 [wróć]
28. M. Marczewska, Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam. Choroba. Studium językowo-kulturowe [wróć]
29. Lud1902/8/377, za: M. Marczewska, Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam. Choroba. Studium językowo-kulturowe [wróć]
30. Burszta 1967, str. 414 za: M. Marczewska, Ja cię zamawiam, ja cię wypędzam. Choroba. Studium językowo-kulturowe [wróć]
31. M. Marczewska, op. cit. [wróć]
32. H. Biegeleisen, op. cit., str. 60 [wróć]