Słowiańskie Boginie Ziół - Joanna Laprus - ebook + audiobook + książka

Słowiańskie Boginie Ziół ebook

Joanna Laprus

4,2

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Słowiański zielnik, jakiego do tej pory nie było!

Poznaj magiczną moc ziół i ich patronek.

Którą Boginią jesteś?

Na początku były Trzy. Trzy Boginie.

Ta, która stwarza. Ta, która nagradza. I ta, która niszczy.

Biała, czerwona i czarna.

Biała (dziewczyna) przynosi światło. Jest początkiem i nowym życiem.

Czerwona (matka) to kreacja i pełnia.

I czarna (starucha), która spycha nas w mrok, byśmy następnie mogły się odrodzić.

Na początku były Trzy. A tak naprawdę Jedna. Trójbogini wpisana w Koło Życia.

Słowiańskie Boginie Ziół to nie tylko historia trzech Bogiń: Dziewanny – Bogini wiosny i życia, Mokosz – Bogini Matki i Matki Ziemi oraz Marzanny – Bogini zimy i śmierci.

To przede wszystkim słowiański zielnik. Każdej z Bogiń były poświęcone szczególne zioła z wyjątkowymi właściwościami.

Dlaczego nasięźrzał był zwany miłośnicą, dziewanna – dziwoszką, a bylica zielem zapomnienia? Co dziurawiec miał wspólnego z boginkami, a jarzębina z rusałkami?

Każda ze słowiańskich bogiń została w wyjątkowy sposób sportretowana przez Martę Jamróg – artystkę z Jasielskiej Pracowni Ikon.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 170

Oceny
4,2 (86 ocen)
43
27
12
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Shinness

Nie polecam

Brak wiarygodnych źródeł, zioła zupełnie ze sobą wymieszane, pomylone ryciny (chociażby wrotycz przedstawiony jako lubczyk)... Jeśli ktoś postanowi uczyć się ziół z tej książki, zrobi krzywdę sobie i innym. Jeśli ktoś jest ciekawy mitologii/ historii z tej książki, również zrobi krzywdę sobie i innym. Szczerze nie polecam.
60
nabooszka

Nie polecam

Nie polecam, zero rzetelnej wiedzy, wiara Słowian przyrównana do wiccanizmu. Piękna okładka ale niestety, brak wiarygidnych źródeł odstrasza
50
Alexa12035

Dobrze spędzony czas

Ciekawa książka, dowiedziałam się nowych rzeczy o dawnych zwyczajach.
01
edytafidzinska

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna ❤️
01
IceFlowers

Nie oderwiesz się od lektury

Książka „Słowiańskie Boginie Ziół” autorstwa Joanny Laprus-Mikulskiej to opowieść o Dziewannie - ta, która stwarza, Mokoszy - ta, która nagradza i Marzannie - ta, która przemienia. Poznać możemy także zioła i rośliny wszelkie poświęcone Bogini Dziewiannie, Bogini Mokosz oraz Bogini Marzannie. W książce zawarte są także i receptury lecznicze i magiczne. Pomimo tego, że tematyka tej książki odbiega od tego co czytam na co dzień to nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję. Książka zachwyca już samym swoim wyglądem i wykonaniem, a w środku znajdziecie piękne ilustracje i ryciny. "Na początku były Trzy. A tak naprawdę Jedna. Trójbogini wpisana w Koło Życia".
01

Popularność




Wstęp

Chcia­ła­bym opo­wie­dzieć o dzie­ciń­stwie spę­dzo­nym u babci na wsi, wśród pól zie­lo­nych, mleku pitym pro­sto od krowy i poczci­wym Burku, który kury ganiał. Jed­nak wycho­wa­łam się w mie­ście, na podwórku tak wybe­to­no­wa­nym, że z roślin widzia­łam tam tylko babkę lan­ce­to­watą i żółte kwiaty mniszka z tru­dem prze­ci­ska­jące się mię­dzy kra­węż­ni­kiem a płytą chod­ni­kową.

Na szczę­ście w moim świę­to­krzy­skim mia­steczku były wtedy roz­le­głe tereny pełne łąk, któ­rych jesz­cze nie wyku­pił dewe­lo­per, a na spa­cery na te łąki zabie­rał mnie dzia­dek. Dzia­dek był abso­lut­nie magiczny, czy­tał mi baśnie, a tę o Żar-ptaku codzien­nie, znał mnó­stwo roślin, kochał wszyst­kie zwie­rzęta i potra­fił roz­ma­wiać z końmi. A któ­re­goś dnia zła­pał nawet dla mnie papugę na drze­wie. Pocho­dził z miej­sco­wo­ści, któ­rej nazwy nie umia­łam zapa­mię­tać. Wie­dzia­łam tylko, że uro­dził się na Pod­la­siu i że jest to bar­dzo daleko od miej­sca, w któ­rym miesz­kamy.

Na łąkach zbie­ra­li­śmy bukiety dla babci. Macie­rzankę, szał­wię, fio­łek, rutę – bo bab­cia miała pro­blemy z ner­kami i hyzop – bo miała niskie ciśnie­nie. Sto­krotkę – bo „czy­ści krew” i dziu­ra­wiec – bo „wszystko leczy”. I uko­chane przez dziadka nie­za­po­mi­najki, nad któ­rymi zawsze wzdy­chał, że jakieś malut­kie, bo u niego to rosły wysoko, hen, aż na wyso­kość kolan albo i do pasa.

Po dro­dze, nad sta­wem słu­cha­li­śmy żab, dzia­dek scy­zo­ry­kiem wydłu­by­wał kłą­cza tata­raku, a dla mnie ści­nał pałki, któ­rych nie wolno mi było wnieść do domu, ponie­waż zda­niem babci „przy­no­siły nie­szczę­ście”. Dzia­dek zda­nie miał odmienne i utrzy­my­wał, że nie tylko nie szko­dzą, a wręcz chro­nią, szcze­gól­nie przed duchami, które mogłyby się przy­pad­kiem zaplą­tać w domu.

W związku z roz­bież­no­ścią prze­ko­nań trzy­ma­li­śmy z dziad­kiem te pałki za szafą w kuchni, żeby bab­cia nie widziała, bo wia­domo, że czego oczy nie widzą, to lepiej dla nich, ale żeby jed­nak sko­rzy­stać z ich magicz­nej mocy. Więc korzy­sta­li­śmy. Z tej po cichu, a z wian­ków ple­cio­nych z sied­miu ziół na Matkę Boską Zielną ofi­cjal­nie. Dzia­dek zbie­rał rumia­nek, miętę, melisę, bazy­lię, roz­ma­ryn, lub­czyk i nastur­cję, bab­cia chciała szał­wię i wro­tycz. Wianki trzy­mała za świę­tym obra­zem i uży­wała według potrzeb. Gdy ktoś cho­ro­wał – zapa­rzała z nich her­batkę lub gdy zbli­żała się burza – spa­lała tro­chę ziół pod pie­cem, wszak chro­niły też przed pio­ru­nami.

Wraz z dziad­kiem ode­szły też zioła. Na moim wybe­to­no­wa­nym podwórku tata zro­bił mały ogró­dek, a z zasa­dzo­nego przez niego lub­czyku wyro­sło drzewo, które stało się miej­scem scha­dzek wszyst­kich kotów z oko­licy.

Wyje­cha­łam z mojego mia­steczka do więk­szego, które poko­cha­łam, a póź­niej do jesz­cze więk­szego, które lubię. Tęsk­nota za łąkami pozo­stała. Uśmie­rza­łam ją hodowlą ziół na bal­ko­nie oraz magicz­nymi warsz­ta­tami zie­lar­skimi. Czy­ta­łam stare i nowe ziel­niki, opra­co­wa­nia, książki i arty­kuły. W końcu poje­cha­łam tam, gdzie powin­nam już dawno poje­chać.

Pra­tu­lin. Nazwa brzmi jak z baśni. Pocho­dzi od łaciń­skiego pra­tum, czyli… łąka! I wygląda jak z bajek, które opo­wia­dał dzia­dek. To malutka miej­sco­wość nie­mal na gra­nicy z Bia­ło­ru­sią, tuż nad Bugiem. Dzika rzeka i łąki aż po hory­zont. Łąki pełne kwit­ną­cych bzów oraz nie­koń­czące się żółte pola rze­paku, bo była wła­śnie pora jego kwit­nie­nia. I nie­za­po­mi­najki, naprawę się­ga­jące aż do pasa! Oraz zie­leń zie­leńsza niż gdzie­kol­wiek indziej. Jeżeli po przod­kach dzie­dzi­czymy kolor oczu, wzrost, cechy cha­rak­teru, a także pewne skłon­no­ści, to ja odzie­dzi­czy­łam łąkę. A wraz z nią wiarę w magiczną moc Bogiń Ziół.

NA POCZĄTKU BYŁY TRZY. TRZY BOGI­NIE. TA, KTÓRA STWA­RZA. TA, KTÓRA NAGRA­DZA. I TA, KTÓRA PRZE­MIE­NIA. BIAŁA, CZER­WONA I CZARNA. BIAŁA (DZIEW­CZYNA) PRZY­NOSI ŚWIA­TŁO. JEST POCZĄT­KIEM I NOWYM ŻYCIEM. CZER­WONA (MATKA) TO KRE­ACJA I PEŁ­NIA. I CZARNA (STA­RU­CHA), KTÓRA SPY­CHA NAS W MROK, BYŚMY MOGŁY SIĘ ODRO­DZIĆ. NA POCZĄTKU BYŁY TRZY. A TAK NAPRAWDĘ JEDNA. TRÓJ­BO­GINI WPI­SANA W KOŁO ŻYCIA.

Dzie­wanna

Dzie­wanna

ta, która stwa­rza

Nikt nie spo­tkał Bogini Dzie­wanny, ale każdy wie­dział, kiedy przy­cho­dziła. Poja­wiała się w deli­kat­nych głów­kach prze­bi­śnie­gów i hia­cyn­to­wym zapa­chu waw­rzynka wil­cze­go­łyka, od któ­rego aż krę­ciło się w gło­wie. To ona roz­dmu­chi­wała żółty pyłek lesz­czyny i doda­wała mięk­ko­ści pro­mie­niom słońca. Była Bogi­nią wio­sny i po trud­nych zimo­wych nocach przy­no­siła dłuż­sze dni oraz nadzieję na nowe. Podobno ukry­wała się w gałę­ziach wiecz­nie zie­lo­nego świerku lub sosny.

Nikt nie widział Bogini Dzie­wanny, ale każdy wie­dział, po co wra­cała. Mówią, że zanim poja­wiła się Matka Boża Grom­niczna, to wła­śnie Dzie­wanna cho­dziła w lutym po polach, doglą­da­jąc ozi­min, aby nie zamar­zły. Towa­rzy­szyły jej wilki, a u stóp miała gniazdo zwia­stu­ją­cych wio­snę skow­ron­ków. W ręku trzy­mała zapa­loną grom­nicę, która chro­niła ludzi przed wio­sen­nymi pio­ru­nami, wil­kami, gdy w lutym zaczy­nały pod­cho­dzić pod domo­stwa w poszu­ki­wa­niu jedze­nia, złymi duchami, które mogły zaszko­dzić bez względu na porę roku i wszyst­kimi nie­szczę­ściami, jakie tylko spa­dłyby na ludz­kość.

Dzie­wanna uwa­żana była za opie­kunkę cho­rych, do niej modlono się, aby wypro­sić uzdro­wie­nie dla bli­skich. Nic więc dziw­nego, że grom­nica mocno wro­sła w kra­jo­braz ludowy, a z cza­sem zaczęła peł­nić funk­cję mistyczną i lecz­ni­czą wła­śnie.

Grom­niczne pamię­tam dzie­wanny – pisał w 1911 roku Jan Kaspro­wicz1. Zasto­so­wań grom­nicy było mnó­stwo. W cza­sie burzy sta­wiano zapa­loną świecę w oknie lub obcho­dzono z nią chatę i całemu domo­stwu zapew­niano w ten spo­sób ochronę przed ude­rze­niem pio­runa (gromu). Na Grom­niczną zapa­lano tyle świec, ile osób liczyła rodzina. Uwa­żano, że czyja świeczka zga­śnie pierw­sza, ten wkrótce umrze2. Zapa­lona grom­nica towa­rzy­szyła zresztą umie­ra­ją­cym w ich ostat­niej dro­dze.

Na Pod­la­siu pło­mie­niem grom­nicy opa­lano dzie­ciom końce wło­sów, aby ustrzec je przed zapa­le­niem uszu. Na ziemi rze­szow­skiej z kolei okrę­cano grom­nicę pasem­kiem lnia­nej kądzieli. Poświę­cone pasemko lnu palono póź­niej nad cier­pią­cymi na różne cho­roby skóry. Po zga­sze­niu grom­nicy pro­fi­lak­tycz­nie poły­kano jej dym, wie­rząc, że ustrzeże to przed bólem zębów3. Grom­nica była lana z wosku psz­cze­lego, nato­miast za knot słu­żyły usu­szone łodygi dzie­wanny (Ver­ba­scum thap­sus)4 – ziela noszą­cego imię Bogini.

Bez wąt­pie­nia zioła wywo­dzą swoje nazwy od tego, że zostały prze­ka­zane kie­dyś śmier­tel­ni­kom przez bogów. U Gre­ków głów­nie wyka­zy­wały się tą czyn­no­ścią Atena i Arte­mida, u nas wydaje mi się, ze wszyst­kich bogiń Frigg i Freya, albo inne, które prze­jęły tę rolę póź­niej, głów­nie Maria. Arte­mi­zja (bylica – przyp. autorki) została praw­do­po­dob­nie wyna­le­ziona lub wska­zana przez Arte­midę5

– pisał w 1835 roku w trak­ta­cie o mito­lo­gii ger­mań­skiej Jacob Grimm.

Żółta, miodna dzie­wanna jako ziele Bogini nio­są­cej świa­tło, które roz­ja­śnia zimowy mrok, od wie­ków była wyko­rzy­sty­wana jako pochod­nia. Ale nie tylko. Jej silna magiczna moc, wzmoc­niona bło­go­sła­wień­stwem Bogini, dawała ochronę przed nie­bez­pieczną pogodą, dzi­kimi zwie­rzę­tami, a przede wszyst­kim ciem­nymi mocami. Grom­nicę przy­stra­jano gałąz­kami świerku.

Świerk, który od wie­ków był uzna­wany za sym­bol życia, dłu­go­wiecz­no­ści i początku nowego cyklu wege­ta­tyw­nego – nie bez powodu został ulu­bio­nym drze­wem Bogini. Zwłasz­cza że był powią­zany z ideą żeń­sko­ści i dzie­wic­twa – świerk lub sosnę kła­dziono kie­dyś na gro­bach mło­dych ludzi, któ­rzy zmarli przed ślu­bem. Świerk miał cha­rak­ter obrzę­dowy i peł­nił funk­cje ochronne. Podobne zna­cze­nie przy­pi­sy­wano sośnie – drzewu dłu­go­wiecz­no­ści i wiecz­nego życia. Jej żywicę wyko­rzy­sty­wano do obrony przed wro­gami. Sosna w pie­śniach poja­wiała się nawet jako drzewo życia. Pogań­scy Sło­wia­nie sadzili ją w świę­tych gajach6. Świerk i sosna miały cha­rak­ter drzew magicz­nych sym­bo­li­zu­ją­cych zdro­wie, połą­cze­nie z zaświa­tami, ochronę i związki z duchem lasu. Powia­dali nawet, że na gałę­ziach świerku i sosny miały wisieć koły­ski dzieci leśnych duchów7. Wszyst­kie te cudowne wła­ści­wo­ści spo­wo­do­wały, że to wła­śnie świerk i sosna stały się świę­tymi drze­wami Dzie­wanny, bez­po­śred­nio z nią zwią­za­nymi i jej poświę­co­nymi.

Jako Bogini wio­sny i nowego cyklu, powią­za­nego z odra­dza­niem się przy­rody po trud­nych zimo­wych mie­sią­cach, Dzie­wanna koja­rzyła się z wital­no­ścią i obfi­to­ścią natury. Z jej bogac­twem i potęgą, a także ze świa­tłem, które pobu­dzało uśpioną zie­mię do życia. I z żywio­łem ognia, bla­skiem, jasno­ścią. Świad­czy o tym samo imię – któ­rego ety­mo­lo­gię nie­któ­rzy bada­cze wywo­dzą od indo­eu­ro­pej­skiego di – świe­cić, jaśnieć. Nie­któ­rzy wywo­dzą Dzie­wannę od pra­sło­wiań­skiego słowa divbjb – dziki, pra­sło­wiań­skiego divota – podziw, dzi­kość i od sło­wiań­skiego dziewy okre­śla­ją­cego dzie­wicę. Sło­wiań­skie dzie­wica ozna­czało pier­wot­nie: „miłą i młodą dziewkę, dziew­czynę”, „córkę”, następ­nie „kobietę nie­za­mężną”, a dopiero póź­niej „kobietę nie­winną, sek­su­al­nie nie­tkniętą”. Ozna­czało peł­nię zdro­wia, sił, wigor i roz­kwit8. Była więc Dzie­wanna Bogi­nią mło­do­ści, Bogi­nią jasną, białą. Bogi­nią, która roz­ja­śniała mrok i stwa­rzała nowe życie. Zachwy­ca­jąca, dzika i nie­po­skro­miona jak przy­roda, którą wła­dała, Dzie­wanna to uoso­bie­nie kobie­cej nie­za­leż­no­ści i powrotu do natury.

Biel – od wie­ków postrze­gana jako sym­bol dosko­na­ło­ści, ducho­wo­ści, nie­win­no­ści, Księ­życa – jako taka jest kolo­rem bogiń dzie­wi­czych, bogiń lunar­nych, ale też uosa­bia mądrość, intu­icję i radość ist­nie­nia9. Dzie­wanna z pasją oddaje się swo­jemu zada­niu, z tym samym zachwy­tem co roku powo­łuje do życia uśpioną przy­rodę. Jest szybka i nie­uchwytna, ale też kapry­śna. Jej dzie­wi­czość wynika ze zdol­no­ści życia bez męż­czy­zny, a nie z życia w celi­ba­cie. Bio­rąc pod uwagę jej tem­pe­ra­ment i krewki cha­rak­ter, a także funk­cję Bogini, która przy­no­siła miłość, jak rów­nież uwo­dzący cha­rak­ter rusa­łek – jej towa­rzy­szek – trudno uwie­rzyć, że ni­gdy nie poja­wił się nikt, kto poru­szyłby jej serce. Ten ktoś praw­do­po­dob­nie prze­grał z jej codzienną pracą lub z jakie­goś powodu (Dzie­wanna była prze­cież pamię­tliwa) został przez nią ustrze­lony.

Skoro Dzie­wanna była Bogi­nią przy­no­szącą zmianę pór roku, jej święto musiało wypaść pod­czas rów­no­nocy wio­sen­nej zwa­nej Jarymi Godami. Był to kil­ku­dniowy cykl obrzę­dów zwią­za­nych z poże­gna­niem zimy (Marzanny) i powi­ta­niem wio­sny (Dzie­wanny). Wyko­ny­wało się wtedy poświę­cony jej gaik (zwany też maikiem, nowym lat­kiem lub turzycą). Gaik Zie­lony skła­dał się z gałęzi sosno­wej lub świer­ko­wej (a jakże!), którą przy­stra­jano wstąż­kami, papie­ro­wymi ozdo­bami, świe­ci­deł­kami, wydmusz­kami, kwia­tami. Do wierz­chołka gaika czę­sto przy­mo­co­wy­wano lalkę zwaną „majem”, „narze­czoną”, „kró­lewną” albo po pro­stu „dzie­wanną”. Dziew­częta obno­siły ją od chaty do chaty jako sym­bol triumfu nad zimą. Otrzy­my­wały za to od gospo­dyń obwa­rzanki, kawałki cia­sta, jajka, drobne pie­nią­dze. Rytuał opro­wa­dza­nia gaika uwal­niał sym­bolicznie Dzie­wannę, a wraz z nią spro­wa­dzał świa­tło i wio­snę, aby roz­po­cząć nowy cykl życia10.

Ku czci Bogini i wio­sny sta­wiano rów­nież słupy majowe, zwane drzew­kami majo­wym lub wiu­chami11. Były to zwy­kle wyso­kie, pro­ste słupy drew­niane, wyrzeź­bione naj­czę­ściej z sosny. Na ich wierz­choł­kach wie­szano bukiety z polnych kwia­tów, zie­lo­nych gałą­zek i kolo­ro­wych wstą­żek. Drzewka sta­wiano na wiej­skim placu, z fan­tem12 do zdo­by­cia na wierz­chołku, po który wspi­nali się kawa­le­ro­wie.

Z drzew­kiem majo­wym wią­zała się kon­cep­cja axis mundi, czyli osi świata, gdzie nastę­puje zatrzy­ma­nie czasu, przez co moż­liwy jest kon­takt zarówno z prze­szło­ścią, jak i przy­szło­ścią. Osią świata może być wła­śnie ogromne drzewo. Wokół drzewka miej­scowi wyko­ny­wali spe­cjalny taniec, któ­rym cele­bro­wano życio­dajne siły natury13.

Ale drzewka majowe poświę­cone Dzie­wan­nie miały jesz­cze jedno zasto­so­wa­nie. Zalot­nicy usta­wiali je w nocy przed oknami upa­trzo­nych przez sie­bie dziew­cząt. W ten spo­sób sygna­li­zo­wali zain­te­re­so­wa­nie wybraną panną, jed­no­cze­śnie zysku­jąc przy­chyl­ność Bogini, ponie­waż Dzie­wanna była rów­nież patronką praw­dzi­wej miło­ści i od niej zale­żało, czy uczu­cie się pojawi. Do niej modlono się o dobrego męża lub żonę. Czu­wała rów­nież nad wier­no­ścią przy­sięgi mał­żeń­skiej. Dziew­częta skła­dały na ołta­rzach Dzie­wanny pukle wło­sów kawa­le­rów, pro­sząc, aby roz­pa­liła w nich szczere uczu­cie.

Jak na Bogi­nię miło­ści przy­stało, Dzie­wanna leczyła rów­nież zła­mane serca – dla­tego nazy­wana była Łaskawą. A także Krasą, Panią Kra­sną czy Panią Czer­woną. Jej atry­bu­tami podobno były: złota obrączka i pąk dzi­kiej róży – zwa­nej szyp­szyną. Na jej pier­siach lub ramio­nach sie­działy dwa Motyle Pazie Kró­lo­wej – Czarny i Nie­bie­ski – pierw­szy jest posłań­cem miło­ści pło­chej (chwi­lo­wej, nie­szczę­śli­wej), drugi miło­ści dozgon­nej (peł­nej i szczę­śli­wej)14.

Dzie­wanna zwią­zana z obfi­to­ścią nowego życia jako Bogini księ­życa sym­bo­li­zo­wała płod­ność we wszyst­kich jej aspek­tach: od płod­no­ści ziemi wyda­ją­cej plony do płod­no­ści kobiety. To o jej wspar­cie pro­siły kobiety pra­gnące dziecka. Do niej modliły się rodzące, aby zesłała im łatwy, krótki i szczę­śliwy poród. Do powszech­nych wie­rzeń nale­żało też mówie­nie o tym, że Bogini bło­go­sławi każ­demu nowo naro­dzo­nemu dziecku15. Być może był to spo­sób na zyska­nie przy­chyl­no­ści Bogini, która potra­fiła być rów­nież wynio­sła i miała swoje inne, surowe obli­cze (ach, te nie do końca jasne rela­cje z Marzanną, którą nie­któ­rzy brali za jej sio­strę lub matkę, a inni po pro­stu za jej inne mroczne wcie­le­nie). Jed­nak w swym jasnym aspek­cie Dzie­wanna wspie­rała ludzi, zwie­rzęta i całą przy­rodę. Pamię­tały o tym szcze­gól­nie nie­za­mężne kobiety i młode mężatki, skła­da­jąc w ofie­rze wieńce i wianki z poświę­co­nych jej ziół takich jak: dzie­wanna, dziu­ra­wiec, bylica i pio­łun.

Wianki wite z ziół miały spe­cjalne zna­cze­nie obrzę­dowe, magiczne i lecz­ni­cze, szcze­gól­nie wzmoc­nione przez koli­stość wianka. Koło w wielu kul­tu­rach, nie tylko sło­wiań­skiej, postrze­gane jest jako figura magiczna, peł­niąca funk­cję ochronną, a także nada­jąca cechy sacrum temu, co znaj­duje się w jego wnę­trzu16. Koło było sym­bo­lem bóstwa, wie­czy­stego prawa, nie­skoń­czo­no­ści, wiecz­no­ści, abso­lutu, dosko­na­ło­ści, rów­no­wagi, wewnętrz­nej jed­no­ści i har­mo­nii mate­rii, jed­no­ści, czasu, regu­lar­no­ści, cią­gło­ści, ide­al­nego, wiecz­nego ruchu, egzy­sten­cji cyklicz­nych oraz Nieba (w prze­ci­wień­stwie do Ziemi)17.

Obok swo­jego wio­senno-mło­dzień­czego wcie­le­nia Dzie­wanna miała jesz­cze inne aspekty: była Bogi­nią lasów i dzi­kiej przy­rody, jed­no­cze­śnie opie­kunką zwie­rząt, ale i patronką łowów. To wła­śnie Dzie­wannę pro­sili o przy­chyl­ność wyru­sza­jący na polo­wa­nia myśliwi. Ale wspie­rała tylko tych, któ­rzy polo­wali, by wyży­wić swoje rodziny i trak­to­wali zwie­rzęta z należ­nym sza­cun­kiem. W ofie­rze przy­no­szono jej część zdo­by­czy upo­lo­wa­nej w cza­sie łowów. Świą­ty­nie ku jej czci budo­wane były w lesie. Brzmi zna­jomo, prawda? Na podo­bień­stwo Dzie­wanny do rzym­skiej Diany wska­zy­wał Jan Dłu­gosz (1415–1480) w swo­ich Rocz­ni­kach:

Jako że pań­stwu Lechi­tów wyda­rzyło się powstać na obsza­rze zawie­ra­ją­cym roz­le­głe lasy i gaje, o któ­rych sta­ro­żytni wie­rzyli, iż zamiesz­kuje je Diana i że Diana rości sobie władz­two nad nimi, Cerera zaś uwa­żana była za matkę i bogi­nię uro­dza­jów, któ­rych dostat­ków kraj potrze­bo­wał, (przeto) te dwie bogi­nie: Diana w ich języku Dzie­wanną (Dze­wana) zwana i Cerera zwana Marzanną (Marzy­ana) cie­szyły się szcze­gól­nym kul­tem i nabo­żeń­stwem18.

Jako Bogi­nię łowów Dzie­wannę wyobra­żano sobie zwy­kle jako piękną kobietę, z dłu­gimi jasnymi wło­sami, prze­miesz­cza­jącą się na jele­niu z łukiem i strzałą, w towa­rzy­stwie wil­ków (lub psów) i sza­rego zająca. Na Rusi Dzie­wanna przed­sta­wiana była w futrze z kuny, pokry­tym wie­wiór­czymi skór­kami. Na wierzch, zamiast opoń­czy, miała narzu­cone futro z niedź­wie­dzia, któ­rego głowa słu­żyła jako szy­szak. Oprócz łuku i strzały Dzie­wanna uży­wała roha­tyny (włóczni z hakiem przy gro­cie) oraz noża19. Jako wytrawna łow­czyni polo­wała zarówno w połu­dnie, jak i przy świe­tle księ­życa20.

Leśne pocho­dze­nie Dzie­wanny potwier­dził nie­miecki ksiądz i histo­ryk, Chri­stian Knau­the (1706–1784):

Dzie­wanna, Dzie­vo­nia była bogi­nią całej dzi­kiej ziemi i lasów, a zatem to Dzika i Leśna Bogini…21.

Co cie­kawe, w wie­rze­niach Łuży­czan Dzie­wanna (czyli Dživica) wyobra­żona z łukiem i strza­łami peł­niła jesz­cze jedną, ważną funk­cję: na świę­tym dla Łuży­czan jele­niu odpro­wa­dzała dusze w zaświaty22.

Dzie­wanna, jak jej rzym­ska odpo­wied­niczka Diana, była rów­nież Bogi­nią cza­rów oraz patronką wszel­kich wiedźm i cza­row­nic, czym nie zyskała póź­niej popu­lar­no­ści wśród chrze­ści­jań­skich misjo­na­rzy. Kościół uwa­żał Dianę za głów­nego wroga i nazy­wał ją „kró­lową wiedźm”23, stąd na Dzie­wannę, która dzie­liła ten aspekt z rzym­ską bogi­nią, spadł taki sam gniew i nie­na­wiść kleru, pod­sy­cane opo­wie­ściami o wszech­obec­nych cza­row­ni­cach, szko­dzą­cych pro­stemu i reli­gij­nemu ludowi.

Tym­cza­sem nale­ża­łoby roz­róż­nić wiedźmy od cza­row­nic. Jak uważa Elż­bieta Szot-Radzi­szew­ska24: wiedźmy, czyli kobiety, które wie­dzą, widzą przy­szłość, rodzą się z takim darem, cza­row­nice nato­miast cza­rów się musiały wyuczyć. Wszyst­kie te wta­jem­ni­czone w czary i poma­ga­jące ludziom kobiety to cza­ro­dziejki, takie jak: zna­chorki, zie­larki, zie­li­chy, a upra­wia­jące czarną magię, spro­wa­dza­jące cho­roby, rzu­ca­jące uroki i krad­nące mleko – to cza­row­nice. W cza­sach chrze­ści­jań­skich poma­ga­jące ludziom cza­ro­dziejki i wiedźmy zde­mo­ni­zo­wano i wrzu­cono do jed­nego kotła z cza­row­ni­cami.

Bogini chro­niła przed złymi mocami i trzy­mała ich szko­dliwe dzia­ła­nia na wodzy, pod warun­kiem że ktoś jej nie znie­wa­żył. Gdy tak się stało, z wio­sen­nej i łagod­nej zamie­niała się w Bogi­nię zemsty. Sta­wała się mściwa i okrutna. I tu ujaw­niało się dru­gie obli­cze Dzie­wanny: z Bogini życia prze­ista­czała się w Bogi­nię śmierci. Poja­wiała się wtedy na roz­sta­jach dróg lub przy gro­bach oto­czona sforą wście­kłych duchów psów lub wil­ków. Wyj­mo­wała swój łuk i cel­nie tra­fiała w deli­kwenta, który czymś jej się nara­ził. Zatem, jeśli dopa­dła kogoś nagła i nie­spo­dzie­wana śmierć, ani chybi było to za przy­czyną roz­sier­dzo­nej Dzie­wanny25.

Dzie­wanna jako Bogini cza­rów musiała na swoją sie­dzibę wybrać miej­sce wyjąt­kowe. Sie­dli­skiem Bogini została Łysa Góra, zwana Łyś­cem, która jest dru­gim co do wyso­ko­ści szczy­tem Gór Świę­to­krzy­skich (594 m n.p.m.). Sło­wia­nie mieli szcze­gólne rela­cje ze swo­imi bogami, stąd czcili ich w miej­scach wyjąt­ko­wych, czę­sto trudno dostęp­nych. Takich, które budziły zarówno lęk, jak i podziw. Były to zwy­kle święte gaje oraz góry, aby można było zbli­żyć się do bóstw, duchów przy­rody czy przod­ków.

Na Łysej Górze czczono trzy bóstwa: Ładę, Bodę i Leli. Na szczy­cie usy­pano cha­rak­te­ry­styczny dla tego typu miejsc wał kul­towy. Każ­dego roku, w nocy z 30 kwiet­nia na 1 maja na Łysej Górze odda­wano cześć duchom przod­ków. Gaszono święte ognie i witano powra­ca­jące z zaświa­tów dusze, a o świ­cie roz­pa­lano nowy pło­mień, sym­bo­li­zu­jący odro­dze­nie się czasu na nowy rok26.

Łysa Góra była miej­scem mistycz­nym. Nic dziw­nego, że Dzie­wanna wybrała ją sobie na miej­sce zamiesz­ka­nia. Legenda z tym zwią­zana mówi, że w cza­sach, kiedy jesz­cze potężna pusz­cza ota­czała zbo­cza Gór Świę­to­krzy­skich, na wyso­kiej skale stał wspa­niały zamek warowny. Wznie­śli go Cyklopi i Giganci, syno­wie Ziemi. Błysz­czał z daleka tak mocno, że ludziom miesz­ka­ją­cym w oko­licz­nych wio­skach zda­wał się być zbu­do­wany ze szkła. Stąd Łysą Górę nazy­wano wtedy Szklaną Górą (motyw Szkla­nej Góry poja­wia się w wielu baśniach i legen­dach). W tym zamku, mie­nią­cym się za dnia w pro­mie­niach słońca i nocą w bla­sku księ­życa, miesz­kała Dzie­wanna. Piękna Bogini o jasnych wło­sach miała nie­zwy­kłą moc pano­wa­nia nad zamiesz­ku­ją­cymi pusz­czę dzi­kimi zwie­rzę­tami, które były jej posłuszne. Czę­sto prze­cha­dzała się po lesie w towa­rzy­stwie wil­ków i niedź­wie­dzi. Oko­liczna lud­ność nazy­wała ją Panią Dzi­kich Zwie­rząt. Miała też inny przy­do­mek – Dumna Pani. Mimo to lud kochał ją i sza­no­wał, ponie­waż była dobra i spra­wie­dliwa. Ale spo­kój u stóp Gór Świę­to­krzy­skich zbu­rzyła ogromna armia Alek­san­dra Wiel­kiego. Do obrony Szkla­nej Góry sta­nęli wszy­scy pod­dani, także Cyklopi i Giganci oraz dzi­kie zwie­rzęta. Po trzech dniach zacię­tej walki armia Alek­san­dra Wiel­kiego została poko­nana. Jeden z oca­la­łych rzym­skich żoł­nie­rzy opo­wie­dział Dzie­wan­nie, że w jego kraju żyje rów­nie piękna i potężna Diana, która też jest bogi­nią łowów, roślin, lasów i dzi­kich zwie­rząt, a jej pałac uwa­żany jest za świą­ty­nię. Dzie­wanna, która poczuła ukłu­cie zazdro­ści, że gdzieś jest ktoś rów­nie potężny jak ona – ogło­siła się Bogi­nią Dianą. Od tej pory wszy­scy mieli ją tak nazy­wać. Pycha Bogini nie spodo­bała się Bogu, który cisnął w Szklaną Górą pio­ru­nem. Zamek runął, grze­biąc pod swo­imi gru­zami Dumną Panią. Szczątki zamku można oglą­dać do dziś jako goło­bo­rze na sto­kach Łysej Góry27.

Tyle mówi legenda, w któ­rej dumna wład­czyni została uka­rana. Ale czy kara nie była zbyt sroga wobec prze­winy? I czy naprawdę cho­dziło o pychę? Czym zawi­niła Bogini, że aż trzeba było ją uni­ce­stwić? I przede wszyst­kim komu? Prze­cież mito­lo­gie i legendy pełne są prze­ka­zów o dużo więk­szych winach i mniej­szych karach. Marek Der­wich i Marek Cetwiń­ski w swo­jej książce Herby, legendy, dawne mity inter­pre­tują tę opo­wieść jed­no­znacz­nie:

Bóg pio­ru­nem obra­ca­jący w gruzy zamek Diany łyso­gór­skiej rów­nie dobrze może być Bogiem chrze­ści­jan, jak i Bogiem Burzy likwi­du­ją­cym pano­wa­nie matriar­chal­nej Wiel­kiej Bogini, Swa­ro­giem czy Prze­my­słem Ora­czem wpro­wa­dza­ją­cym patriar­chalną mono­ga­mię28.

Wygląda na to, że naj­więk­szym grze­chem Bogini Dzie­wanny ze świę­to­krzy­skiej legendy była wła­śnie jej moc, siła i nie­za­leż­ność. Bogini-Dzie­wica, jako kobieta speł­niona, ale bez męż­czy­zny, nie mogła prze­trwać w zmie­nia­ją­cej się rze­czy­wi­sto­ści.

Mimo to kult Dzie­wanny na Łysej Górze trwał dość długo. Odda­wano jej tam cześć do XI wieku, a nawet póź­niej. Powią­za­nie Dzie­wanny z cza­rami i cza­row­ni­cami ewo­lu­owało póź­niej w mocno roz­po­wszech­niany przez Kościół mit o orgia­stycz­nych saba­tach cza­row­nic na Łysej Górze. W końcu w 1478 roku Kazi­mierz Jagiel­loń­czyk pod wpły­wem bene­dyk­ty­nów świę­to­krzy­skich wydał zakaz roz­pa­la­nia ogni na Łysej Górze29.

Dzie­wanna, będąc kró­lową wszel­kiej roślin­no­ści i sło­wiań­skich lasów, miała także swoją leśną świtę. Ogromny wpływ kościoła na tere­nach dzi­siej­szej Pol­ski, spro­wa­dził dzie­wan­nowe nimfy takie jak dzi­wo­żony, boginki i rusałki do roli uwo­dzą­cych, szko­dzą­cych lub kary­ka­tu­ral­nych demo­nów.

I tak pomoc­ni­cami Dzie­wanny były na przy­kład dzi­wo­żony, zamiesz­ku­jące gór­skie jaski­nie, brzyd­kie boginki o kary­ka­tu­ral­nie dużych pier­siach, które pod­mie­niały dzieci. Nato­miast na tere­nie połu­dnio­wej sło­wiańsz­czy­zny (dzi­siej­sza Buł­ga­ria) Dzie­wan­nie towa­rzy­szyły samo­divy. Te z kolei były pięk­nymi, jasno­wło­symi bogin­kami, tak jak ich pani uzbro­jone w łuk i strzały, dosia­da­jące dzi­kich zwie­rząt. Miały szaty z piór, które umoż­li­wiały im lata­nie. Żyły zwy­kle w dzi­kich miej­scach pośród gór i lasów. Wycho­dziły ze swych kry­jó­wek tylko na spe­cjalne wezwa­nie Bogini30.

Jed­nak przede wszyst­kim orszak Bogini skła­dał się z rusa­łek. Rusałki zamiesz­ki­wały leśne łąki, bory, lasy, knieje, wszę­dzie tam, gdzie były zbior­niki wodne, stru­mie­nie i źró­dła. Demony wodne, a do nich zali­czały się rusałki, peł­niły ważną funk­cję w pro­ce­sie wege­ta­cji aż do Zie­lo­nych Świą­tek31. Roz­po­czy­nały swoją dzia­łal­ność wraz z nasta­niem wio­sny i pierw­szym ude­rze­niem pio­runa32. Rusałki można było spo­tkać pod­czas nowiu księ­życa (kiedy magia miała naj­więk­szą moc)33, gdy tań­czyły nago na pola­nie lub nad brze­gami jezior czy rzek. Rusałki miały postać pięk­nych mło­dych dziew­cząt. Ich ciała wydzie­lały odu­rza­jącą różaną woń. Dla­tego nie­któ­rzy uwa­żają, że ich nazwa pocho­dzi od łaciń­skiego słowa rosa­lia, które ozna­cza święto róż i koja­rzone było z wio­sną, peł­nią, kwia­tami, rodzącą się do życia przy­rodą i ener­gią34.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Jan Kaspro­wicz, Pamię­tam te pia­ski nad wodą [w]: Anto­lo­gia liryki Mło­dej Pol­ski. Wstęp, wybór, oprac. I. Sikora, Wro­cław 1990, str. 251–252 [wróć]

Alek­sandr Niko­ła­je­wicz Afa­na­sjew, Поэтические воззрения славян на природу. T. 3. Moskwa: Современный писатель, 1995 cyt. za: https://slo­wian­ska­moc.blog­spot.com/2018/01/grom­nica.html [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/czas-zama­wia­nia-cie­pla-grom­nica-peru­nica-cel­tyc­kie-imbolc-smo­li­ste-luczywa-i-inne/?fbc­lid=IwAR1iLs_YT6MQxSMVWwIb5zLfdLmozHVwbvF2aAi73muh3nATLh7FP-GWcEs [wróć]

Marek Sty­czyń­ski, Ziel­nik podróżny. Rośliny w tra­dy­cji Kar­pat i Bał­ka­nów, Kro­sno 2016, str. 40 [wróć]

Jacob Grimm, Deut­sche Mytho­lo­gie, str. 997 [w]: Anna Kohli, Trzy kolory Bogini, Kra­ków 2007, str. 163 [wróć]

Kry­styna Szcze­śniak, Świat roślin świa­tem ludzi na pogra­ni­czu wschod­niej i zachod­niej sło­wiańsz­czy­zny, Gdańsk 2013, str. 278 [wróć]

Grze­gorz Nie­dziel­ski, https://docplayer.pl/6439937-Dzie­wanna-pani-lasow-i-gajow.html [wróć]

Za: Grze­gorz Nie­dziel­ski: https://docplayer.pl/6439937-Dzie­wanna-pani-lasow-i-gajow.html [wróć]

Wła­dy­sław Kopa­liń­ski, Słow­nik sym­boli, War­szawa 1990, str. 22 [wróć]

https://www.muzeum-radom.pl/wyda­rze­nia/poze­gna­nie-zimy-film/2426 [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/zie­lone-swiatki-i-stado-cele­bra­cja-wio­sny-w-jej-pelni/ [wróć]

Fan­tem zazwy­czaj była butelka wódki, para butów, pas lub kami­zelka ufun­do­wana przez boga­tego gospo­da­rza lub księ­dza [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/zie­lone-swiatki-i-stado-cele­bra­cja-wio­sny-w-jej-pelni/ [wróć]

Za: Cze­sław Biał­czyń­ski, https://bial­czyn­ski.pl/2015/08/26/dzie­wanna-lecz­ni­cza-panna-pani-dzi­kich-lowow-z-pod­la­sia/ [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/dzie­wanna-bogini-w-ziele-zakleta/ [wróć]

https://www.jeste­smy­slo­wia­nami.pl/wia­nek/ [wróć]

W. Kopa­liń­ski, op. cit., str. 153 [wróć]

Jan Dłu­gosz, Rocz­niki, czyli kro­niki sław­nego Kró­le­stwa Pol­skiego, 1455 [w]: Alek­san­der Gieysz­tor, Mito­lo­gia Sło­wian, War­szawa 2006, str. 195 [wróć]

Gri­go­rij Andrie­je­wicz Glinka, Andriej Sier­gie­je­wicz Kaj­sa­row, tłum. Iwona Tsa­nev, Dawna reli­gia Sło­wian. Mito­lo­gia sło­wiań­ska i ruska, San­do­mierz 2011, str. 37–38 [wróć]

Oskar Kol­berg, Dzieła wszyst­kie. Łużyce, Wro­cław 1985, str. 126 [wróć]

Cyt. za: http://www.kul­tu­ra­lo­wiecka.pl/artykuly_prasowe/dzie­wanna.pdf [wróć]

http://www.kul­tu­ra­lo­wiecka.pl/artykuly_prasowe/dzie­wanna.pdf [wróć]

Anna Kohli, Trzy kolory Bogini, Kra­ków 2007, str. 27 [wróć]

Elż­bieta Szot-Radzi­szew­ska, Świę­to­krzy­skie gadki o dia­ble i cza­row­nicy jako źró­dło etno­gra­ficzne do badań ludo­wej wizji świata [w]: Legendy świę­to­krzy­skie, pod red. K. Bra­chy, Kielce 2009 [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/dzie­wanna-bogini-w-ziele-zakleta/ [wróć]

https://www.sla­wo­slaw.pl/lysa-gora-miej­sce-spo­tkan-wszyst­kich-sza­nu­ja­cych-sie-cza­row­nic/ [wróć]

Marek Der­wich i Marek Cetwiń­ski, Herby, legendy, dawne mity, War­szawa 1989, str. 207 [wróć]

Ibi­dem, str. 207 [wróć]

Bar­bara Ogro­dow­ska, Święta pol­skie. Tra­dy­cja i oby­czaj, War­szawa 2000, str. 263 [wróć]

Grze­gorz Nie­dziel­ski https://docplayer.pl/6439937-Dzie­wanna-pani-lasow-i-gajow.html [wróć]

Joanna i Ryszard Tomiccy, Drzewo życia. Ludowa wizja świata i czło­wieka, War­szawa 1975, str. 191 [wróć]

Ibi­dem, str. 194 [wróć]

Świa­tło księ­życa budzi demony wodne. Topielce i rusałki pod jego wpły­wem wycho­dzą i tań­czą nad brze­gami rzek i jezior. Pod­nie­ce­nie demo­nów w cza­sie nowiu wynika zapewne z cha­rak­te­ry­zu­ją­cego je pociągu do ujaw­nia­ją­cego się życia, które sym­bo­li­zuje nowo naro­dzony księ­życ. http://teatrnn.pl/lek­sy­kon/arty­kuly/etno­gra­fia-lubelsz­czy­zny-ludowe-wie­rze­nia-o-ksie­zycu/ [wróć]

Witold Klin­ger, Wschod­nio-euro­pej­skie rusałki i pokrewne postaci demo­no­lo­gii ludo­wej, a tra­dy­cja grecko-rzym­ska, Lublin, Kra­ków 1949, str. 15 [wróć]