Burn me - K.C. Hiddenstorm - ebook + książka

Burn me ebook

K.C.Hiddenstorm,

4,1

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pierwsza miłość, bunt przeciw całemu światu i życie na krawędzi!

Ava Hutton po rozwodzie rodziców przepro­wadza się z matką do niewielkiego miasteczka. Pewnego dnia omal nie ginie pod kołami sa­mochodu prowadzonego przez przystojnego Williama Woolwortha.

Od tego momentu oboje nie przestają o sobie myśleć. Coś ich do siebie ciągnie, chociaż dziew­czyna wie, że chłopak nie mówi jej wszystkiego. Ich znajomość zostaje wystawiona na próbę, gdy Ava dowiaduje się o planowanym ślubie matki i postanawia uciec z domu.

Czy zauroczenie pozwoli Avie realnie ocenić intencje Willa? A może on jedynie bawi się jej uczuciami?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 297

Oceny
4,1 (16 ocen)
9
3
2
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kot-Filemon

Dobrze spędzony czas

Witajcie ponownie jak to jest z książkami z serii YA czytacie czy raczej to nie dla was? Ja lubię i chętnie czytam książki z tej serii , fajnie jest przypomnieć sobie te czasy kiedy to miało się naście lat. Do pierwszego zauroczenia, zakochania się ajjj jakie to były wspaniałe czasy, a także do problemów, zmartwień jakie miało się wtedy.  Ava Hutton to spokojna nastolatka, której uporządkowany świat się zawalił w momencie gdy rodzice się rozeszli a ona z matką wyprowadza się do jej  nowego partnera oraz całkiem całkiem innego miasteczka. Ava jak przystało na nastolatkę buntuję się i zaczyna wagarować przez co ma problemy w szkołę, z stąd ta wyprowadzka , żeby wszystko zacząć od nowa ale czy nie wypowiedziane słowa, albo wypowiedzenie ich aż nadto, ukryty żal, brak rozmowy mogą być dobrym początkiem na rozpoczęcie startu? William  Woolworth poznaję Avę w dość nietypowy sposób, od tamtej pory ma ją w głowie i nie może się jej pozbyć z tamtąd. Chłopak jest niewiele starszy od Avy i nie ...
00
Anitka170

Całkiem niezła

Otrzymałam losy dwóch młodych ludzi, którzy boją się zaangażować, aby nie zostać zranionym. Targa nimi wiele wątpliwości co do tego, jak postąpić w danej sytuacji. Pod wpływem emocji popełniają wiele błędów. Czy będą w stanie przezwyciężyć swoje lęki? Z początku nie mogłam się wkręcić w fabułę, nie ciągnęło mnie do niej. Wytrwale jednak przewracałam kolejne kartki. I to był dobry pomysł. W późniejszych rozdziałach akcja przyspieszyła i od razu lepiej mi się czytało. Z większym zaangażowaniem śledziłam losy bohaterów. Pomijając początek, to miło spędziłam czas na lekturze książki. Dla mnie była to pozytywna odskocznia od tych wszystkich mafijnych historii. Nie wymagała większego skupienia, więc idealnie nadawała się na relaks po pracy.
00
BarBar2020

Dobrze spędzony czas

To raczej romans młodzieżowy ,nie ma nic wspólnego z erotyka.
00
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Sięgając po najnowszą książkę autorki przygotujcie się na powieść z masą ciekawych wydarzeń powodujących szybsze bicie serca. 💢Poznając nasza bohaterkę widzimy w niej ogromny bunt przeciwko matce i sytuacji w której się znalazła.Brak dobrych kontaktów z rodzicielką przynosi sprzeciw wobec jej kar i niezrozumienia.To powoduje narastanie gniewu i buntu,a nawet ucieczkę… 💢Mamy nie tylko nastolatkę,która nie potrafi zaakceptować wyboru przeprowadzki,ale także bardzo ciekawą postać Willama.O tym chłopaku mogłabym pisać wiele.Lecz niewielką cząstkę jego osoby wam opiszę,ponieważ sami musicie odkrywać jego tajemnice i przeszłość.Jest chłopakiem z niezamkniętym rozdziałem przeszłości oraz problemami z którymi zmaga sie niemal sam.Z pozoru jest konfliktowa osobą,który siłą zwalcza problemy.Posiada jednak inna stronę osobowości,którą koniecznie poznajcie… 💢Dzięki wielowątkowości fabuły,nowym drugoplanowym postaciom oraz chwilom grozy sprawia,że powieść jest ciekawą historii młodych osób,kt...
00
Veronica41pl

Nie oderwiesz się od lektury

Ksiazka, ktora powoduje szybsze bicie serca. Polecam!
00

Popularność




Au­torka: K.C. Hid­den­storm
Re­dak­cja: Mag­da­lena Bin­kow­ska
Ko­rekta: Ka­ta­rzyna Zioła-Ze­mczak
Pro­jekt gra­ficzny okładki: Ma­te­usz Rę­ka­wek
Skład: Iza­bela Kruź­lak
Gra­fika na okładce: Stock.adobe.com/aicandy (ge­ne­ra­ted with AI)
Zdję­cie na skrzy­dełku: ar­chi­wum pry­watne Au­torki
Re­dak­tor pro­wa­dząca: Ju­styna To­mas
Kie­row­nik re­dak­cji: Agnieszka Gó­recka
© Co­py­ri­ght by K.C. Hid­den­storm © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Ta książka jest fik­cją li­te­racką. Ja­kie­kol­wiek po­do­bień­stwo do rze­czy­wi­stych osób, ży­wych lub zmar­łych, au­ten­tycz­nych miejsc, wy­da­rzeń lub zja­wisk jest czy­sto przy­pad­kowe. Bo­ha­te­ro­wie i wy­da­rze­nia opi­sane w tej książce są two­rem wy­obraźni au­torki bądź zo­stały zna­cząco prze­two­rzone pod ką­tem wy­ko­rzy­sta­nia w po­wie­ści.
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Żadna część tej książki nie może być po­wie­lana lub prze­ka­zy­wana w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgody wy­dawcy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­menty tek­stu.
Biel­sko-Biała 2024
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­pora 25 43-382 Biel­sko-Biała tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.plwww.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8317-314-6
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Cza­sem coś po­zor­nie nie­po­wią­za­nego to w isto­cie ko­lejne ele­menty gę­stej sieci, w którą wpa­damy, za­nim w ogóle się zo­rien­tu­jemy. Przy­pad­kowe wy­da­rze­nia, kiedy spoj­rzy się na nie z od­po­wied­niej per­spek­tywy, oka­zują się li­nią wio­dącą do jed­nego celu. Do pie­kła, ta­kie jest moje zda­nie. To za­wsze jest pie­kło.

A za bi­let wstępu robi mi­łość.

Spo­glą­da­nie w oczy cha­osu jest za­prze­cze­niem lo­giki. Tam, gdzie pa­nuje mrok, gu­bią się na­wet in­stynkty. Dla­tego nie za­trzy­ma­łam się, na­wet gdy zro­zu­mia­łam, że zmie­rzam pro­sto w ogień. Szłam na­wet szyb­ciej. Szłam do niego.

I po­zwo­li­łam, żeby mnie spa­lił.

Roz­dział 1

Po­dobno prze­pro­wadzka jest jedną z naj­bar­dziej stre­su­ją­cych ży­cio­wych sy­tu­acji. Po­dob­nie jak śmierć ko­goś z ro­dziny. Albo ja­koś tak. Nikt wpraw­dzie jesz­cze mi nie umarł, ale dzięki matce bar­dzo do­brze po­zna­łam pa­letę ko­lo­rów, jaką nio­sła z sobą zmiana ad­resu. Jak dla mnie były to głów­nie sza­ro­ści i czerń. I mimo że czarny to mój ulu­biony ko­lor, to te­raz wszystko było kom­plet­nie do bani.

Ja­sne, do­ło­ży­łam do ca­łej sprawy tro­chę od sie­bie, tyle że to nie ja ka­za­łam moim ro­dzi­com się roz­wieść. Nie ja ska­ka­łam ojcu do oczu. To matka wiecz­nie miała ze wszyst­kim pro­blem. I te­raz, kiedy osie­dliła się w wy­ma­rzo­nym domu w wy­ma­rzo­nym mia­steczku, u boku wy­ma­rzo­nego męż­czy­zny, ostat­nim pro­ble­mem, jaki jej po­zo­stał, by­łam ja.

– Uśmiech­nij się tro­chę – po­wie­działa. – Spójrz, jaki mamy ładny dzień, a ty się krzy­wisz od rana.

– Może mam udar?

– Ava!

Pod­nio­słam wzrok znad to­sta, któ­rego bar­dziej mal­tre­to­wa­łam na ta­le­rzu, niż fak­tycz­nie ja­dłam, i spoj­rza­łam na nią. Sie­działa na prze­ciw­nym krańcu dro­giego stołu, taka ele­gancka, piękna, ab­so­lut­nie do­sko­nała i... zimna. Wzięta pani ar­chi­tekt. Eli­za­beth Hut­ton. Moja matka. To po niej odzie­dzi­czy­łam ja­sne włosy i de­li­katne rysy, jed­nak oczy mia­łam po ojcu. Nie­na­wi­dziła tego. Ła­two to było po­znać po spo­so­bie, w jaki cza­sem na mnie spo­glą­dała. Jakby nie mo­gła się po­go­dzić z fak­tem, że cząstka męż­czy­zny, któ­rego po­sta­no­wiła znie­na­wi­dzić, po­nie­waż nie wpa­so­wał się w jej ide­alny plan, żyje w jej je­dy­nym dziecku.

– O co cho­dzi?

Odło­żyła wi­de­lec i mi się przyj­rzała. Może to tylko moja nad­in­ter­pre­ta­cja, ale wy­da­wało mi się, że do­strze­głam cień po­gardy.

– Do­sko­nale wiesz, o co mi cho­dzi.

– Znów po­wie­dzia­łam coś nie tak? – za­py­ta­łam ja­do­wi­cie.

– Nie żar­tuj wię­cej w ten spo­sób. W cho­ro­bach nie ma nic za­baw­nego. I przede wszyst­kim zmień ton. Je­stem twoją matką, nie naj­gor­szym wro­giem.

To do­piero za­bawne.

– Mhm. A to za­du­pie to miej­sce, o któ­rym ma­rzy­łam całe ży­cie.

Mama prze­lot­nie zer­k­nęła na le­żącą na stole ko­mórkę, a po­tem wy­chy­liła się w moim kie­runku.

– Po­słu­chaj mnie, prze­pro­wadzka tu­taj to nie kara ani żadna oso­bi­sta kru­cjata pro­wa­dzona prze­ciwko to­bie.

Prze­wró­ci­łam oczami. Wie­dzia­łam, że to ją wku­rzy, i wcale się nie po­my­li­łam.

– Nie rób tych swo­ich min. Pró­buję z tobą roz­ma­wiać.

No to cze­ka­łam, aż bę­dzie roz­ma­wiać da­lej. Całe szczę­ście nie było tu tego dupka, Ar­thura. Wy­je­chał w in­te­re­sach, ale jak dla mnie mógł iść do dia­bła. Nie­na­wi­dzi­łam fa­ceta za samo to, że po pro­stu ist­nieje. I niby co, mia­łam uda­wać, że to mój nowy ta­tuś? Mia­łam sie­dem­na­ście lat, nie sie­dem. Cho­ciaż pew­nie na­wet wtedy nie zno­si­ła­bym fa­ceta.

– ...słu­chasz?

– Co?

– Nie „co”, tylko „pro­szę”. – W ustach matki za­brzmiało to au­to­ma­tycz­nie, nie­mal jak po­wi­ta­nie na­grane na pocztę gło­sową. – Py­ta­łam, czy ty w ogóle słu­chasz, co mó­wię.

– Tak – skła­ma­łam. Wy­łą­czy­łam się gdzieś tak przy „pró­buję z tobą roz­ma­wiać”.

– Nowy po­czą­tek, Ava. Tym jest dla nas to miej­sce. – Po­słała mi su­rowe spoj­rze­nie. – I drugą szansą dla cie­bie. Bądź tak miła i tym ra­zem po­sta­raj się ni­czego nie za­wa­lić. Nie chcę prze­pro­wa­dzać się w nie­skoń­czo­ność i szu­kać przy­zwo­itych szkół, które ze­chcia­łyby cię przy­jąć.

– Nie ma sprawy, mogę wró­cić do taty.

– Już o tym roz­ma­wia­ły­śmy.

– Nie. To ty mó­wi­łaś. Ro­zu­miesz tę za­sad­ni­czą róż­nicę?

Jej czoło drgnęło, jed­nak nie prze­cięła go żadna wi­doczna zmarszczka. Bo­toks się spi­sy­wał.

– Dla­czego mu­sisz wszystko utrud­niać, co? My­ślisz, że chcia­łam, żeby tak wy­szło? Że to za­pla­no­wa­łam?

– Je­śli cho­dzi o zo­sta­wie­nie taty, to pew­nie tak. Ja by­łam tylko smut­nym wy­pad­kiem.

– Jak śmiesz?! – Ude­rzyła otwartą dło­nią w blat. – Jak w ogóle mo­żesz tak mó­wić?! Zda­jesz so­bie sprawę, ile dla cie­bie po­świę­ci­łam?

Za­ci­snę­łam usta i przy­glą­da­łam się matce w mil­cze­niu. Wie­dzia­łam, co za­raz po­wie, i wcale się nie po­my­li­łam. Nie mu­sia­łam na­wet zga­dy­wać, przez ostat­nie pół roku usły­sza­łam już chyba wszystko, co miała w re­per­tu­arze.

– Bar­dzo dużo, Ava. Po­tem jesz­cze wię­cej. A ko­chany ta­tuś? – Za­śmiała się drwiąco. – Je­steś ze mną nie bez po­wodu. On nie zna­lazł dla cie­bie czasu.

Cza­sami jej nie­na­wi­dzi­łam, a w tam­tej chwili by­łam tego pewna. Czu­łam wście­kłość tak wy­raź­nie, jakby pa­ro­wała przez moją skórę. Te me­ble, ta kuch­nia, cały ten prze­klęty dom i to mia­sto... Nie chcia­łam tego, nie chcia­łam tu być. Chcia­łam wró­cić do domu, do mo­jego praw­dzi­wego domu. Pra­gnę­łam zna­leźć się w zna­jo­mym oto­cze­niu, być w miej­scu, w któ­rym do­ra­sta­łam. Nie chcia­łam tkwić tu­taj ani se­kundy dłu­żej, wdy­chać ob­cych za­pa­chów, na­słu­chi­wać nie­zna­jo­mych dźwię­ków. Pra­gnę­łam znik­nąć. Tak po pro­stu. Skoro nie mo­głam wró­cić tam, gdzie zo­stało tyle wspo­mnień oraz lu­dzi, na któ­rych mniej lub bar­dziej mi za­le­żało, wo­la­łam, żeby mnie zwy­czaj­nie nie było. Ale czy ko­go­kol­wiek to ob­cho­dziło? Nie. Pro­sto ze zna­nego mi świata tra­fi­łam do pre­ten­sjo­nal­nego mia­steczka, które moja matka wy­cięła so­bie z ka­ta­logu ma­rzeń. Ona była za­chwy­cona. A ja? Mnie nikt nie py­tał o zda­nie. Jak zwy­kle.

– To nie fair. Prze­ina­czasz fakty tak, jak ci wy­god­nie. Ty mo­żesz so­bie po­zwo­lić na to, co ta­cie unie­moż­li­wia praca. To nie jego wina!

Mach­nęła ręką, jakby od­ga­niała na­trętną mu­chę. Jakby mó­wiła, że sły­szała tę gadkę już mi­lion razy.

– Fakty są oczy­wi­ste. Ja je­stem w sta­nie się po­świę­cić, twój oj­ciec nie. On nie po­trafi być, umie tylko by­wać.

Łzy na­pły­nęły mi do oczu, ze wszyst­kich sił sta­ra­łam się jed­nak nie roz­pła­kać, nie chcia­łam da­wać matce tej sa­tys­fak­cji. Przy­gry­złam we­wnętrzną stronę po­liczka, żeby fi­zyczny ból choć na chwilę przy­krył ten, który roz­ry­wał mi serce, a po­tem, pa­trząc jej pro­sto w twarz, po­wie­dzia­łam:

– On mnie przy­naj­mniej nie nie­na­wi­dzi.

Ścią­gnęła usta, po czym znów zer­k­nęła na ko­mórkę.

– Dziś za­czy­nasz let­nie za­ję­cia – przy­po­mniała.

Aż mnie skrę­ciło. Po­wie­dzia­ła­bym, że śnia­da­nie po­de­szło mi do gar­dła, ale w za­sa­dzie nic nie zja­dłam.

– Nie mogę się do­cze­kać – burk­nę­łam.

– Pod­wieźć cię?

– Nie trzeba.

– Może jed­nak? Masz brzydki zwy­czaj nie­do­cie­ra­nia na miej­sce.

Po­czę­sto­wa­łam ją uśmie­chem, który wy­glą­dał jak przed­śmiertny gry­mas.

– Och, dzię­kuję. To miło, że się trosz­czysz.

– Da­ruj so­bie te zło­śli­wo­ści. Kiedy do­ro­śniesz, zro­zu­miesz, że za­wsze sta­wia­łam twoje do­bro na pierw­szym miej­scu.

Par­sk­nę­łam su­cho.

– W ta­kim ra­zie nie chcę do­ra­stać. Nie chcę się stać taka jak ty.

Oczy matki bły­snęły wrogo. Wi­dzia­łam, jak za­ci­ska le­żącą na stole dłoń w pięść, i wie­dzia­łam, co ma ochotę zro­bić. Oczy­wi­ście, że ją pro­wo­ko­wa­łam. Chcia­łam, żeby ta jej ide­alna sko­rupa pę­kła i uka­zał się zgniły śro­dek. Ktoś, kto psuje wła­sne dziecko, nie może mieć serca ze złota.

– Nie chcia­łaś też cho­dzić do szkoły. Po­myśl o tym, kiedy na­stęp­nym ra­zem bę­dziesz psio­czyć na nasz nowy dom. Gdy­byś po­stą­piła ina­czej, może wcale nie mu­sia­ły­by­śmy się prze­pro­wa­dzać.

Nie­czy­ste za­gra­nie, bar­dzo nie­czy­ste. To było wie­rutne kłam­stwo i obie o tym wie­dzia­ły­śmy. Matka prze­pro­wa­dzi­łaby się tak czy ina­czej, mój bunt nie był tak zna­czący, jak pró­bo­wała mi wmó­wić.

– Na­prawdę? – Unio­słam brew. – A jak ina­czej zro­bi­ła­byś na złość ta­cie?

– Do­kończ śnia­da­nie. – Wska­zała pal­cem mój ta­lerz.

– Nie je­stem głodna.

– Na­le­gam. – Nie pod­nio­sła głosu, ale wcale nie mu­siała. I bez tego do­sły­sza­łam ostrze­że­nie. – Dla two­jego do­bra.

Ode­rwa­łam ka­wa­łek to­sta, we­pchnę­łam so­bie do ust i za­czę­łam apa­tycz­nie żuć. Matka przy­glą­dała mi się przez chwilę, po czym z wes­tchnie­niem wstała od stołu.

– Pięt­na­ście mi­nut maks. Ina­czej spóź­nię się na spo­tka­nie.

Oczy­wi­ście, za­wsze było ja­kieś. Nie wiem, dla­czego w ogóle za­wra­cała so­bie głowę po­sia­da­niem dziecka, skoro była taka nie­wia­ry­god­nie za­jęta. A nie, za­raz... Wspo­mi­na­łam już, że by­łam jej błę­dem? No wła­śnie.

Od­su­nę­łam krze­sło i za­czę­łam wsta­wać, kiedy usły­sza­łam:

– Pro­si­łam, że­byś zja­dła śnia­da­nie.

– A ja po­wie­dzia­łam, że nie je­stem głodna. – Zro­bi­łam zbo­lałą minę. – Wła­ści­wie to boli mnie brzuch. Mogę za­cząć te za­ję­cia od ju­tra?

Matka aż po­czer­wie­niała.

– Ty chyba nie je­steś świa­doma po­wagi sy­tu­acji. Wiesz, ile się mu­sia­łam na­gim­na­sty­ko­wać, że­byś nie po­wta­rzała klasy?

O tak, sły­sza­łam to ja­kieś sto razy. To był tego ro­dzaju wy­si­łek, że pew­nie z miej­sca za­pew­nił jej ka­no­ni­za­cję. Eli­za­beth Hut­ton, pa­tronka wszyst­kich ma­tek.

– Ten kurs to twoja ostat­nia szansa.

– A nie nowy po­czą­tek?

W jej oczach bły­snął gniew.

– Je­śli wy­daje ci się... – Urwała, kiedy roz­legł się wście­kły ja­zgot jej ko­mórki. Zer­k­nęła na wy­świe­tlacz, wy­mam­ro­tała coś, co za­brzmiało jak „ja­sna cho­lera”, i ode­brała. – Halo? – Ani śladu gniewu. Ak­sa­mitny głos pro­fe­sjo­na­listki w każ­dym calu.

Pa­trzy­łam, jak z te­le­fo­nem przy uchu dry­fuje do sa­lonu i już wie­dzia­łam, że na te wspa­niałe let­nie za­ję­cia będę mu­siała do­trzeć sama. Kor­ciło mnie, żeby nie pójść, ale by­łam pewna, że je­śli się tam nie zja­wię, od razu do­sta­nie te­le­fon w tej spra­wie. No i by­łam jed­nak tro­chę cie­kawa. Chcia­łam na wła­sne oczy się prze­ko­nać, z ja­kim gów­nem przyj­dzie mi się zmie­rzyć.

Ale tak na­prawdę to był po­czą­tek tego pie­kiel­nego łań­cuszka.

Wtedy o tym nie wie­dzia­łam, ale tak wła­śnie wy­glą­dał pierw­szy przy­sta­nek.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki