Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Charlie jest zwykłą dziewczyną, która nie wyróżnia się niczym wśród swoich rówieśników – prócz jednego. Pisze teksty piosenek i ma piękny głos, lecz nie wyobraża sobie, że mogłaby śpiewać publicznie. Z zapartym tchem obserwuje rozwijającą się karierę bożyszcza nastolatek Luke’a Millisa. Od czterech lat nieustannie śledzi jego profile w mediach społecznościowych i chyba jako jedyna jest w stanie dostrzec jego prawdziwe oblicze – to ukryte pod charakteryzacją. W porywie chwili pisze do niego prywatną wiadomość. Pewna, że skrzynka Luke’a jest zapchana listami od fanek, nie spodziewa się, że ją odczyta.
Dzieje się jednak inaczej. Zmęczony Luke, na skraju wypalenia i załamania, natrafia na jej wspierającą i miłą wiadomość. Postanawia odpisać Charlie. W ten sposób rozpoczyna się ich wirtualna znajomość… i wszystko wskazuje na to, że tak też się zakończy. Luke, związany bardzo niekorzystnym kontraktem z wytwórnią muzyczną, nie jest panem swojego czasu ani swojego serca.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 293
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Julie and the Phantoms • Bright
Julie and the Phantoms • Perfect Harmony
5 Seconds of Summer • She looks so perfect
5 Seconds of Summer • Thin White Lies
Halsey • Bad at Love
– Charlie, odłóż na chwilę ten telefon i zjedz ze mną kolację – mówi karcąco mój ojciec.
– Okej, już go odkładam, chciałam po prostu coś sprawdzić – odpowiadam, chcąc się obronić, ale to jest dla mnie naprawdę ważne.
Luke, chłopak, w którym podkochuję się od czterech lat, wrzucił właśnie post na Instagrama, ale wygląda na nim na przygnębionego. To znaczy na fotce ma szeroki uśmiech i dodał radosny podpis, ale po jego oczach widać przygnębienie i zmęczenie. Chciałam mu się lepiej przyjrzeć i wymyślić jakiś komentarz, który sprawiłby, że w końcu by mnie zauważył. O niczym innym nie marzę.
Luke Millis jest moim idolem od czterech lat. Uwielbiam jego muzykę, jego głos, jego teksty, no generalnie to mam fioła na jego punkcie.
Szaleję za nim już od momentu, gdy zobaczyłam pierwszy jego filmik na YouTubie. Miał wtedy piętnaście lat i nagrał cover Justina Biebera, a później Shawna Mendesa. I przepadłam. Śpiewa cudownie.
Moje zachowanie zakrawa nieco na obsesję, ale nie przeszkadza mi to. Wiem, że urodził się w Los Angeles, ale wyjechał do Londynu i to tam wrzucił swoje pierwsze nagrania. Teraz jest z powrotem w Stanach i z tego, co piszą w Internecie, mieszka w Los Angeles, ale jeszcze nigdy go nie spotkałam.
Nie wygląda jak typowa gwiazda, bo nosi nieco przydługie włosy w brązowym kolorze, które zapomina ścinać, ale nie są niechlujne, a raczej przypominają artystyczny nieład, często też nachodzą mu na czoło. Chciałabym móc przejechać ręką po jego włosach. Jego oczy mają cudny czekoladowy odcień, nie jest to typowy brąz, ale głębszy. Nie potrafię tego nazwać. Gdy się uśmiecha, w policzku robi mu się jeden dołeczek, co jest niesamowicie urocze.
Na głowie nosi beanie, zawsze innego koloru, no i na dodatek najczęściej zakłada tank topy, jakby miał coś przeciwko bluzkom z rękawami. Nieważne, czy jest ciepło, czy chłodniej, jego ramiona są odkryte. Wydaje sie trochę jakby z innej epoki, ale na tym właśnie polega jego urok.
– Charlie, prosiłem. Poświęć mi te piętnaście minut podczas kolacji. Później możesz wpatrywać się w telefon – prosi mój tata ponownie.
Ciężko wzdycham i odkładam komórkę. Siadamy i wspólnie jemy posiłek. Ojciec pyta o szkołę, czyli to samo co zawsze. W szkole nic nowego, jestem wciąż tak samo niewidzialna jak wcześniej. Vanessa cały czas uparcie namawia mnie do wrzucenia któregoś nagrania do sieci, ale ja się nie zgadzam.
– Słyszałem, jak dzisiaj śpiewałaś. To było dobre. Sama to napisałaś? – Tata stara się poprowadzić tę rozmowę, ale ja nie jestem w nastroju, już za bardzo skupiłam się na Luke’u.
Wiem, że ta moja lekka obsesja jest nieco niepokojąca, ale przynajmniej dzięki jego muzyce mogę przetrwać zjadający mnie stres każdego dnia. W moim liceum jest grupa dziewczyn, które są bardzo popularne w szkole. Przewodzi im Kate, z którą kiedyś się przyjaźniłam, ale ona teraz mnie nienawidzi i na każdym kroku szuka powodu, żeby ze mnie drwić na oczach wszystkich, co jej zresztą dobrze idzie. Przez nią mam coraz mniejszą ochotę, żeby tam chodzić, ale nie chcę zawieść taty, który po śmierci mamy wiele dla mnie poświęcił. Nie mogę go rozczarować.
– Tak, tato, napisałam to ostatnio, ale śpiewałam też inną piosenkę, Luke’a Millisa, więc musisz powiedzieć, o którą dokładnie ci chodzi.
– Znam już jego piosenki przez to, że tak często je włączasz. Chodzi mi o tę drugą, że o coś tam będziemy walczyć, by błyszczeć razem.
– To tak, napisałam ją sama. Jeszcze co prawda nie jest cała, ale już ją kończę.
– Naprawdę dobre, ale takie trochę jakby napisane dla faceta? – zaczyna niepewnie mój tato.
Ma rację, bo pisałam ten tekst z myślą o kimś innym. To znaczy napisałam go dla siebie, ale chciałam zobaczyć, jakby to było stworzyć coś dla kogoś innego. Podobała mi się ta zabawa. Jeśli będę miała okazję, znów spróbuję.
– Trochę tak, tworzyłam ją, wyobrażając sobie, że robię to dla kogoś innego. Wiesz, że piszę tekst specjalnie dla kogoś – wyjaśniam mu nieco skrępowana tym wyznaniem.
– To świetnie. Nie chcesz go komuś pokazać? Albo może nagrać? Żeby ludzie się o tobie dowiedzieli.
– Nie, nie jestem na to gotowa i chyba nigdy nie będę – wyznaję, nieco się przy tym dąsając.
– Nie będę naciskał, ale pomyśl o tym. Masz piękny głos, a twoje teksty są wspaniałe. Ludzie muszą się o tym kiedyś dowiedzieć – prosi mój ojciec.
Niemal co wieczór odbywamy taką samą rozmowę, zawsze stara się mnie namówić na występ, ale ja nigdy się nie zgadzam i zdania nie zmienię. Ostatnio jego dziewczyna Kendall próbowała mnie przekonać, skończyło się jednak na tym, że zamknęłam się w pokoju.
Po kolacji pomagam posprzątać i idę na górę. Odpalam z powrotem Instagrama i wchodzę na profil Luke’a. Znów obserwuję jego zdjęcie. Pod jego oczami widać sińce, które sugerują spore zmęczenie. Nie wiem, co mną kieruje, ale w końcu zamieszczam komentarz pod tym postem:
Luke, wyglądasz na zmęczonego i smutnego! Odpocznij x.
Nie mija sekunda, a już pojawiają się pod nim odpowiedzi obrażające mnie, że nie wiem, co mówię, bo przecież Luke się uśmiecha na tym zdjęciu. Szkoda, że nie potrafią mu się bardziej przyjrzeć. Widać, że jest smutny. Robi mi się przykro, gdy czytam wszystkie te złośliwe komentarze skierowane do mnie, ale to nie jest teraz najważniejsze.
Robię coś, czego mogłabym żałować, gdyby była szansa, że ktoś to przeczyta. Piszę wiadomość prywatną do Luke’a, bo i tak nigdy jej nie zobaczy. Na pewno ma mnóstwo powiadomień i próśb, więc szansa na to jest jedna na milion. Nie stresuję się tym. Palce same suną po ekranie, wystukując treść:
Charlie_mx:
Cześć! Wiem, że się nie znamy, a Ty pewnie nigdy tego nie przeczytasz. Musisz jednak wiedzieć, że masz moje wsparcie. Nie wyglądasz za dobrze na tym zdjęciu, tak szczerze mówiąc. Widzę, że jesteś przemęczony i potrzebujesz odpoczynku. Błagam, zrób to i odpocznij. Jeśli nie dla siebie, to chociaż dla swoich fanów, którzy Cię kochają i wspierają.
Cała się trzęsę, gdy klikam „wyślij”, ale wiem, że już nie ma odwrotu. On i tak tego nie przeczyta, mówię sobie. Przez moment się waham, czy nie cofnąć wysyłania, ale się powstrzymuję. Skoro już to zrobiłam, to niech tak zostanie.
Idę do łazienki, biorę szybki prysznic i przebieram się w pidżamę. Zanim jednak zasnę, muszę zanotować słowa, które przyszły mi do głowy w łazience. Nie chcę ich zapomnieć, bo idealnie pasują do piosenki, którą teraz piszę. Będzie doskonała dla duetu. Śpiewana przez jedną osobę też będzie dobrze brzmieć, ale wydaje mi się, że dwa głosy dużo lepiej się tu sprawdzą.
Kiedy wątpię w siebie,
Czuję, że potrzebuję pomocy
Utknąłem w swojej głowie, nic nie zostało
Czuję wokół siebie coś
Tak niejasnego, podnosi mnie
Znalazłem ziemię, maszeruję dalej
Tak, to jest to. Później znów powrót do refrenu. Mam ochotę usiąść przed pianinem i to zagrać, ale jest już późno, a nie chcę budzić sąsiadów. Ten tekst nie może mi wyjść z głowy. Czuję, że to będzie naprawdę dobra piosenka, gdy w końcu ktoś zdecyduje się ją zaśpiewać.
Nie mogę się powstrzymać, włączam mikrofon, siadam przed pianinem i zaczynam śpiewać. Trudno, jeśli kogoś obudzę, ale muszę to nagrać i wyrzucić z głowy chociaż na chwilę.
Gdy jestem w pełni zadowolona z efektu, z powrotem się kładę i zastanawiam się jeszcze, czy można coś w tej piosence poprawić.
Do zwrotki, którą właśnie napisałam, idealnie pasowałby głos Luke’a Millisa, ale że ją zaśpiewa, to marzenie ściętej głowy. W życiu nie dowie się o mnie ani o moich tekstach. Kładę się do łóżka i próbuję zasnąć.
Nazajutrz wstaję zmęczona, bo całą noc śniłam o tym, jak wspólnie z Lukiem wykonujemy moją piosenkę. Wiem, że to tylko sen, ale wydawał się taki realistyczny, jakbyśmy naprawdę razem tam stali i śpiewali.
Muszę przestać tyle o tym marzyć, bo cały czas chodzę z głową w chmurach. Podnoszę telefon, idę z nim do łazienki, po drodze przeglądając powiadomienia. Głośno krzyczę, gdy widzę, że mam jedną nową wiadomość na Instagramie. Luke cholerny Millis mi odpisał. Nie wierzę, że to dzieje się naprawdę. Czy zaraz się obudzę, a to wszystko okaże się kolejnym złudzeniem wytworzonym przez moją wyobraźnię?
– Córciu, wszystko dobrze? – Tata zmartwiony przychodzi z dołu.
– T-tak – odpowiadam drżącym głosem, bo cała się trzęsę z nerwów i ekscytacji.
– Na pewno? Bo słyszałem twój krzyk, no i wydajesz się przerażona – zauważa, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Zobaczyłam pająka i się przestraszyłam, ale już uciekł – mówię, chociaż gdy słowa opuszczają moje usta, zdaję sobie sprawę, jak idiotycznie to brzmi. Ojciec na pewno w to nie uwierzy, ale nie powiem mu prawdy, bo rzeczywiście zacznie się o mnie martwić.
– Jesteś pewna? Bo nigdy wcześniej nie krzyczałaś tak głośno na widok pająka.
– Tak, na pewno.
– Dziwne, bo ja tu żadnego nie widzę – mówi podejrzliwie.
Już wiem, że mi nie wierzy.
– Ten był wyjątkowo duży, musiał się schować, jak zaczęłam krzyczeć. Daję słowo, że był tutaj przed chwilą.
Ojciec w końcu odpuszcza i odchodzi, zostawiając mnie samą. Zamykam się w łazience i biorę głęboki oddech, zanim przeczytam odpowiedź Luke’a. Drżącymi dłońmi otwieram wiadomość.
Luke.millis:
Hej, Charlie! Dziękuję za Twoją wiadomość! Cieszę się, że mam tak wspaniałych fanów jak Ty i doceniam Twoje wsparcie. Brawo za spostrzegawczość, bo nikt inny poza Tobą tego nie zauważył. Teraz wiem, że muszę się bardziej maskować. Niestety, taka cena sławy.
Nie, dlaczego on chce się maskować? Nie powinien ukrywać prawdziwych uczuć przed fanami. Właśnie według mnie dobrym posunięciem byłoby, gdyby odkrył trochę swoje emocje. Może przestaliby go tak naciskać w związku z kolejnymi piosenkami, teledyskami i trasami koncertowymi. Też uwielbiam go oglądać na scenie, ale nie kosztem jego zmęczenia i braku chęci do tego.
Myślę, co powinnam mu odpowiedzieć. A może wcale nie odpisywać? Czy on chce, żebym napisała? Pewnie nawet go to nie interesuje, a ja mam życiowy dylemat.
Charlie_mx:
Naprawdę? Zamierzasz bardziej ukrywać emocje przed fanami? Nie uważasz, że gdyby wiedzieli, jak naprawdę się czujesz, to by Cię w tym wsparli i sami chcieli, żebyś trochę zwolnił tempo i odpoczął? Cena sławy? O tym marzyłeś?
Chcę to wysłać, ale w ostatniej chwili kasuję wiadomość. Nie, to nie ma sensu, nie mogę mu tego napisać. Muszę się zastanowić, co chciałabym mu przekazać. Nie mogę zabrzmieć na zbyt nadgorliwą, bo weźmie mnie za kolejną szurniętą fankę, chociaż poniekąd nią jestem.
Odkładam telefon i zbieram się do szkoły, bo zaraz będę spóźniona. Żegnam się z tatą, który siedzi już w swoim domowym biurze, i wsiadam do auta. Pędzę, bo Vanessa urwie mi głowę, jeśli znów się spóźnię.
Na miejsce docieram ledwie na czas, przez co moja przyjaciółka od razu na mnie naskakuje, bo musiała stać i czekać z kawą w ręce. Vanessa jest średniego wzrostu blondynką, włosy sięgają jej do połowy obojczyka. Obydwie mamy nieco ponad metr sześćdziesiąt. Parę piegów na twarzy dodaje jej delikatności, więc wygląda na młodszą, niż rzeczywiście jest.
Jej rysy twarzy są zaokrąglone, a nie mocno wyostrzone jak moje, czego jej zazdroszczę. Ostatnio bardzo narzekała na swoją wagę, a od paru tygodni chodzi na siłownię i już widać pierwsze efekty.
– Co sprawiło, że tym razem się spóźniłaś? – pyta, opierając się o swoje auto.
– Opowiem ci później, teraz chodź, bo zaraz znowu dostaniemy ochrzan za spóźnienie – mówię, ciągnąc ją ze sobą do klasy.
Gdy wchodzimy do środka, wszyscy są już na swoich miejscach, ale na szczęście nie ma z nimi nauczycielki, więc tym razem ujdzie nam na sucho. Muszę jednak zacząć się pilnować z tym wstawaniem, bo kiedyś naprawdę nie zdążę. Nie powinnam siedzieć do tak późnych godzin, ale nic na to nie poradzę, że wtedy najlepiej pisze mi się teksty i przychodzą mi najfajniejsze pomysły do głowy.
– Znowu pisałaś do późna? – pyta, przysuwając się do mojej ławki, dopóki nie ma z nami pani Brown.
– Nie, nagrywałam nowy cover, a później swoją piosenkę, którą wczoraj skończyłam. Wymaga jeszcze doszlifowania, ale na nagraniu brzmi już nieźle. Tylko że to jest napisane pod duet, więc lepiej by brzmiała, gdyby zaśpiewały ją dwie osoby.
– Dobra, zwolnij. Znów nagrywałaś cover piosenki Luke’a?
– Przecież wiesz, że tak
– Dobra, daj mi słuchawki, to sprawdzę. Zdaję się, że pani Brown się nie pojawi – zauważa.
Podaję jej telefon wraz ze słuchawkami i włączam jej nagranie.
– No, to jest naprawdę niezłe, a teraz daj mi posłuchać twojej piosenki.
Niechętnie włączam jej utwór Bright i czekam, aż skończy go odtwarzać. Stresuję się, bo nie lubię tego, jak brzmi mój głos. Zawsze mam wrażenie, że on tutaj wszystko psuje.
– Boże! To jest niesamowite! Twój głos jest tutaj rewelacyjny!
– Serio tak myślisz? – pytam, bo nie chce mi się w to wierzyć.
– Serio, serio. Koniecznie musisz zacząć to gdzieś publikować, przecież twoje nagrania są świetne.
– Rozmawiałyśmy o tym już wiele razy, Vi. Nie zgodzę się, nie zniosłabym krytyki.
– Ale Lots ty masz dar, o którym powinien dowiedzieć się świat.
Lots, to pseudonim, który Vanessa wymyśliła dla mnie jakiś czas temu, stwierdzając przy tym, że Charlie brzmi zbyt dziecinnie i musi mnie nazywać jakoś inaczej.
Cały czas próbuje mnie przekonywać do swojego pomysłu. Ale ja tego nie zrobię. Nigdy. Ten stres by mnie zjadł po tygodniu. Przez pół dnia w szkole zastanawiam się, czy wyznać jej, co się dziś stało, ale nie mogę się zebrać na odwagę. Miło jest mieć chociaż jeden mały sekret. W trakcie lunchu ponownie włączam Instagram i patrzę na wiadomość. W dalszym ciągu nie wiem, co powinnam mu napisać. Zaczynam skrobać odpowiedź, ale znów po chwili ją kasuję. Vanessa zagląda mi przez ramię i zachłystuje się powietrzem, gdy to widzi.
– Czy moje oczy dobrze widzą? Piszesz z Lukiem Millisem? – mówi zszokowana.
Kładę jej dłoń na ustach, żeby się uciszyła. Jeśli byłaby taka głośna jeszcze przez chwilę, to cała szkoła by się o tym dowiedziała i nie miałabym spokoju. Dlatego wolałam jej nic nie mówić, bo wiedziałam, że dokładnie tak zareaguje. Nie spodziewałam się tylko aż takiego wybuchu. Liczyłam raczej na szok, nie krzyk. Ona też go lubi, jednak nie tak jak ja.
– Cholera, Vi. Ucisz się. Nie potrzebuję mieć całej szkoły na głowie – upominam ją i powoli zdejmuję dłoń z jej twarzy.
– Przepraszam, ale czy to jest naprawdę on? To znaczy widziałam nazwę, ale może jest jakaś literówka czy coś?
– Masz mnie za głupią? Oczywiście, że to jest on. Wieczorem napisałam do niego wiadomość, a dzisiaj wstaję i widzę, że on mi odpisał.
– To na co czekasz? Dlaczego jeszcze mu nie odpowiedziałaś?
– Nie wiem, co powinnam mu napisać – przyznaję cicho, bo czuję się zagubiona.
– A co teraz czujesz? Co sądzisz o tym, co ci napisał? – dopytuje przyjaciółka.
– Uważam, że źle myśli. Według mnie właśnie powinien stać się bardziej otwarty na fanów i mniej ukrywać przed nimi emocje. Dzięki temu będzie się wydawał bardziej autentyczny. To znaczy pisze wspaniałe, chwytające za serce piosenki, ale poza tym nigdy nie wiadomo, jak on się czuje. Jedyne, co widzimy, to on i kolejne dziewczyny. Nawet zdjęcia na Instagramie publikuje jakby na siłę.
– Widzisz? Myślę, że już masz dla niego idealną odpowiedź. Lepiej szybko pisz, bo zaraz kończy się przerwa i musimy wracać na lekcje.
Ośmielona słowami Vi zaczynam wystukiwać wiadomość do Luke’a, ale nigdy w życiu się tak nie stresowałam.
Charlie_mx:
Luke, wydaje mi się, że źle myślisz. Powinieneś odkryć się przed fanami, pokazać chociaż część emocji, bo wtedy będziesz sprawiać wrażenie bardziej autentycznego, szczerze połączonego z Twoimi wielbicielami. Owszem, piszesz wspaniałe teksty, które są pełne Ciebie, ale poza Twoimi piosenkami fani nie otrzymują od Ciebie żadnych emocji. Być może przechodzisz gorszy czas i ja to rozumiem, ale gdybyś okazał więcej zainteresowania, to myślę, że miałbyś nieco więcej spokoju od natrętnych fanów i namolnych reporterów, którzy na każdym kroku na Ciebie polują. Przemyśl to.
Gdy klikam „wyślij”, rozbrzmiewa dzwonek i czas wracać na lekcję. Wyciszam telefon i razem z Vi idziemy do klasy, rozmawiając o tej sytuacji. Próbuję opanować emocje, ale jest mi trudno, bo jednak wymieniłam wiadomości z moim idolem. Można powiedzieć, że tym samym spełniłam swoje marzenie. Jeśli mi teraz odpisze, nie chciałabym wyjść na nachalną. Nie bardzo wiem, o czym powinnam z nim rozmawiać. Trochę się boję.
– Nie wierzę, że Luke ci odpisał. No wiesz, on dostaje pewnie tysiące wiadomości dziennie i zdajesz sobie sprawę, że to szansa jedna na milion, że przeczyta Twoją, a jednak ją zauważył i odpowiedział, a później znowu – mówi podekscytowana.
Chcę skakać pod sufit ze szczęścia.
– Wiem, sama w to nie wierzę, ale cieszę się. Dzięki tej wiadomości mam w głowie pomysły na kolejne teksty, a jest ich tyle, że nie wiem, od czego zacząć.
Nie mogę się skupić na historii. W zeszycie cały czas bazgrzę jakieś słowa. Będę musiała później pożyczyć notatki od Vanessy. Moja komórka wibruje – nadchodzi kolejna wiadomość. Nie mogę się powstrzymać i ukradkiem zerkam na wyświetlacz.
Luke.millis:
Chociaż bardzo bym chciał zrobić tak, jak radzisz, niestety nie mogę. Muszę sprawiać pozory, że kocham to życie, bo inaczej byłoby źle. Taka cena sławy, trzeba się uśmiechać, nawet gdy jest źle.
Charlie_mx:
Cena sławy, powiadasz? To może warto gdzieś się zaszyć na jakiś czas, gdzie nikt Cię nie znajdzie. Będziesz mógł odetchnąć od tych natrętów.
Po raz pierwszy tak szybko mu odpisuję, ale nie spodziewam się odpowiedzi. Na pewno jest zajęty, zresztą ja też powinnam skupić się na czymś innym, zamiast myśleć o tych jego cudownych brązowych oczach.
– Odłóż wreszcie ten telefon – poucza mnie siedząca obok Vi.
– Przepraszam, ale to było silniejsze ode mnie – szepczę ze skruchą.
Nie mogłam się oprzeć, skoro widziałam wiadomość, to chciałam jak najszybciej odpowiedzieć. Zastanawiam się, czy nie pozwoliłam sobie na zbyt wiele, w końcu on jest wielką gwiazdą i tak dalej. Staram się skupić przez resztę lekcji, żeby chociaż coś z niej zapamiętać, ale moje myśli ciągle uciekają w jednym kierunku. Czy to kiedyś mi minie?
Na domiar złego, po historii na korytarzu trafiam na Kate, która nie może mnie ominąć bez słowa. Nie. Ona musi zrobić przedstawienie – jak zwykle. W dłoni trzyma kubek z shakiem. I co z nim robi? Przechyla go tak, że wylewa się na mnie. Ewidentnie robi to specjalnie i mówi:
– Ups. Sorki, zrobiłam to niechcący. – Jej głos ocieka taką słodyczą, że mam ochotę zwymiotować.
Jej świta wybucha śmiechem, gdy shake moczy mi całe ubranie.
Jest sztuczna do granic możliwości, ale i tak wszyscy ją lubią albo się jej boją. Jedno z dwóch, nie ma nic pomiędzy. Ja chyba stanowię wyjątek, bo nie trzęsę się na jej widok, a każdy atak z jej strony znoszę w milczeniu. Jedynie kręcę głową i biegnę do łazienki. Nie chcę, żeby tylu ludzi oglądało mnie w takim stanie.
Próbuję doprowadzić się do porządku. Z pomocą jak zawsze przychodzi mi Vanessa.
– Masz, załóż chociaż tę sukienkę, żebyś nie musiała chodzić w mokrych ubraniach – mówi, podając mi swoją sukienkę.
Z wdzięcznością ją od niej przyjmuję i zakładam na siebie. Jest luźna, ale to mi nie przeszkadza, ważne, że jest sucha i nieubrudzona shakiem. Spoglądam w lustro, wyglądam teraz w porządku i mogę iść na ostatnią lekcję, nie odczuwając upokorzenia.
– Zawsze mnie ratujesz – mówię, przytulając przyjaciółkę.
– Co ty byś beze mnie zrobiła? – pyta, śmiejąc się.
Ma trochę racji.
– Zginęłabym – odpowiadam z powagą w głosie, bo faktycznie nie dałabym sobie rady sama z połową rzeczy.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Joanna Pawłowska
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Jolanta Olejniczak-Kulan
Korekta: Małgorzata Hlal
Projekt okładki: Marta Lisowska
Zdjęcie na okładce: © slavoslave / Stock.Adobe.com
© smotrivnebo / Stock.Adobe.com
Copyright © 2022 by Agata Sobczak
Copyright © 2022 by Niegrzeczne Książki an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2022
ISBN 978-83-67247-95-5
Grupa Wydawnictwo Kobiece | [email protected]
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek