Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Poirot planuje spektakularne pożegnanie z zawodem detektywa. Podobnie jak jego imiennik, grecki bohater, pragnie dokonać dwunastu wspaniałych dzieł, które przejdą do historii. Jego siła nie leży w mięśniach, tylko w szarych komórkach: postanawia zatem rozwiązać dwanaście trudnych i zawiłych spraw, które niczym dwanaście prac mitycznego Herkulesa wymagają geniuszu i niemal boskich zdolności.
"Dwanaście prac Herkulesa"
Esencja stylu mistrzyni kryminału zamknięta w cyklu zgrabnych opowiadań z niezastąpionym Herkulesem Poirot w roli głównej. Detektyw postanawia efektownie zakończyć karierę - stawia sobie za cel rozwiązanie dwunastu kryminalnych zagadek, z których każda ma związek z pracą jego mitycznego imiennika. Błyskotliwe dialogi, nieszablonowe postacie, angielski humor. Tuzin wciągających historii połączonych motywem z greckiej mitologii - dla fanów gatunku i miłośników kultury antycznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 341
Herkules Poirot
Dorównaj sprytem sławnemu belgijskiemu detektywowi
A.B.C.
Czarna kawa
Dwanaście prac Herkulesa
Entliczek pentliczek
Karty na stół
Kot wśród gołębi
Kurtyna
Morderstwo na polu golfowym
Morderstwo w Boże Narodzenie
Morderstwo w Mezopotamii
Morderstwo w Orient Expressie
Morderstwo w zaułku
Niedziela na wsi
Niemy świadek
Pani McGinty nie żyje
Pierwsze, drugie... zapnij mi obuwie
Pięć małych świnek
Po pogrzebie
Poirot prowadzi śledztwo
Pora przypływu
Przyjdź i zgiń
Rendez-vous ze śmiercią
Samotny Dom
Słonie mają dobrą pamięć
Śmierć lorda Edgware’a
Śmierć na Nilu
Śmierć w chmurach
Tajemnica gwiazdkowego puddingu
Tajemnicza historia w Styles
Tragedia w trzech aktach
Trzecia lokatorka
Wczesne sprawy Poirota
Wielka Czwórka
Wigilia Wszystkich Świętych
Zabójstwo Rogera Ackroyda
Zagadka Błękitnego Ekspresu
Zbrodnia na festynie
Zerwane zaręczyny
Zło czai się wszędzie
Panna Marple
Rozwiązuj kryminalne zagadki z legendarną panną detektyw
4.50 z Paddington
Hotel Bertram
Karaibska tajemnica
Kieszeń pełna żyta
Morderstwo na plebanii
Morderstwo odbędzie się...
Nemezis
Noc w bibliotece
Strzały w Stonygates
Śmiertelna klątwa
Trzynaście zagadek
Uśpione morderstwo
Zatrute pióro
Zwierciadło pęka w odłamków stos
Tommy i Tuppence
Wpadnij na trop z zabawną parą detektywów amatorów
Dom nad kanałem
N czy M?
Śledztwo na cztery ręce
Tajemnica Wawrzynów
Tajemniczy przeciwnik
Samodzielne powieści i zbiory opowiadań
Detektywi w służbie miłości
Dlaczego nie Evans?
Dom zbrodni
Dopóki starczy światła
Godzina zero
I nie było już nikogo
Mężczyzna w brązowym garniturze
Morderstwo to nic trudnego
Niespodziewany gość
Noc i ciemność
Pajęczyna
Parker Pyne na tropie
Pasażer do Frankfurtu
Podróż w nieznane
Próba niewinności
Pułapka na myszy
Rosemary znaczy pamięć
Spotkanie w Bagdadzie
Świadek oskarżenia
Tajemnica Bladego Konia
Tajemnica lorda Listerdale’a
Tajemnica rezydencji Chimneys
Tajemnica Siedmiu Zegarów
Tajemnica Sittaford
Tajemniczy pan Quin
Zakończeniem jest śmierć
Z czułością dedykuję tę książkę
Edmundowi Corkowi,
któremu jestem głęboko wdzięczna
za prace na rzecz Herkulesa Poirot
Przedmowa
Mieszkanie Herkulesa Poirot miało całkowicie nowoczesny wystrój. Lśniło chromem. Klubowe fotele, choć wygodnie wyściełane, były kanciaste i surowe w kształcie. Jeden z nich zajmował sam właściciel, siedząc starannie na środku fotela. Naprzeciw niego usadowił się doktor Burton, członek Kolegium Wszystkich Zmarłych, i z rozkoszą sączył kieliszek wina Chateau Mouton Rotschild. Prezencji doktora Burtona brakowało nawet najmniejszej staranności. Był korpulentny, niechlujny, pod strzechą białych włosów promieniało rumiane łagodne oblicze. Miał tubalny, świszczący śmiech oraz zwyczaj obsypywania samego siebie i wszystkiego dookoła tytoniowym popiołem. Poirot obstawił go popielniczkami – na próżno.
Doktor Burton właśnie zadawał pytanie.
– Powiedz mi: skąd ten Herkules?
– Masz na myśli imię nadane mi na chrzcie?
– Raczej mało chrześcijańskie – ocenił gość. – Zdecydowanie pogańskie. Ale dlaczego takie? Tego właśnie chcę się dowiedzieć. Czyżby fantazja ojca? Kaprys matki? Powody rodzinne? O ile pamięć mnie nie myli – choć nie jest już taka jak dawniej – miałeś brata imieniem Achilles, prawda?
Gospodarz błyskawicznie powrócił myślami do szczegółów kariery Achillesa Poirot. Czy to wszystko rzeczywiście się zdarzyło?
– Tylko przez krótki czas – odparł.
Doktor Burton taktownie pozostawił temat Achillesa Poirot.
– Ludzie powinni być ostrożniejsi w nadawaniu imion swojemu potomstwu – snuł rozważania doktor. – Mam chrześnice. Wiem coś o tym. Jedna ma na imię Blanche – a śniada jak cyganka! Jest też Deirdre, smutna Deirdre – okazała się wesoła jak szczygieł na wiosnę. Co do małej Dobrochny, równie dobrze można by nazywać ją Złochną, byłoby w punkt! A Diana... cóż, Diana... – Stary filolog klasyczny aż się wzdrygnął. – Waży siedemdziesiąt pięć kilogramów, choć ma dopiero piętnaście lat! Mówią, że to dziecięca pulchność... Wcale mi na to nie wygląda. Diana! Chcieli nazwać ją Helena, wtedy jednak tupnąłem nogą. Wiedząc, jak wyglądają jej rodzice! Oraz babka, skoro już o tym mowa! Opowiadałem się za Martą albo Dorą czy innym sensownym imieniem – ale im nie pasowało, niepotrzebnie strzępiłem sobie język. Dziwaczni ludzie z tych rodziców...
Zaczął delikatnie poświstywać, marszcząc przy tym pyzatą twarz.
Poirot spojrzał na niego pytająco.
– Wyobrażam sobie taką rozmowę. Twoja matka i świętej pamięci pani Holmes siedzą i szyją małe ubranka. Albo dziergają. Achilles, Herkules, Sherlock, Mycroft...
Detektyw nie podzielał rozbawienia swego przyjaciela.
– Sugerujesz, jak rozumiem, że moja aparycja nie wytrzymuje porównania z wyglądem Herkulesa?
Doktor Burton omiótł wzrokiem niewysoką schludną postać odzianą w pasiaste spodnie, stosowną czarną marynarkę i szykowną muchę, od stóp obutych w lakierki po jajowatą głowę z sumiastym wąsem, który zdobił górną wargę.
– Szczerze mówiąc, mój drogi – odparł Burton – nie wytrzymuje! Wnioskuję – dodał – że nie miałeś zbyt wiele czasu na studiowanie klasyki?
– W istocie.
– Szkoda, szkoda. Wiele straciłeś. Gdyby zależało to ode mnie, każdy obowiązkowo studiowałby klasykę.
Poirot wzruszył ramionami.
– Eh bien[1], doskonale radzę sobie bez tego.
– Radzę sobie! Radzę! To nie jest kwestia radzenia sobie w życiu. Całkowicie niewłaściwe podejście. Kultura klasyczna to nie drabina do szybkiego sukcesu, tak jak współczesne kursy korespondencyjne! Ważne są nie tyle godziny poświęcone pracy, ile czas wolny. Oto błąd, który wszyscy popełniamy. Weź dla przykładu siebie. Teraz odnosisz sukcesy, ale kiedyś zechcesz zrezygnować z pracy, przestać się trudzić. I co wtedy poczniesz ze swoim wolnym czasem?
Poirot miał gotową odpowiedź.
– Zamierzam zająć się – mówię serio – uprawą kabaczków.
Doktor Burton był zaskoczony.
– Kabaczków? Masz na myśli te wielkie, rozdęte, zielone paskudztwa, które smakują jak woda?
– Och – zaoponował detektyw. – Właśnie w tym rzecz. Wcale nie muszą smakować jak woda.
– Tak, wiem! Trzeba posypać je serem albo posiekaną cebulką bądź polać beszamelem.
– Nie, nie, jesteś w błędzie. Wymyśliłem, że smak samego kabaczka można poprawić. Nadać mu... – Poirot przymrużył oczy. – ...bukiet.
– Dobry Boże, człowieku, to nie bordo. – Słowo „bukiet” przypomniało doktorowi o kieliszku pod ręką. Wypił łyczek i się delektował. – Bardzo dobre wino. Bardzo zrównoważone. Tak. – Z aprobatą pokiwał głową. – Ale co do tego interesu z kabaczkami... nie mówisz poważnie? Chyba nie chcesz powiedzieć – ciągnął oburzony – że masz zamiar naprawdę się schylać... – Jego dłonie zsunęły się w pełnym współczucia przerażeniu na wydatny brzuch. – Schylać się, rozrzucać widłami nawóz, karmić te paskudztwa wełną moczoną w wodzie i tak dalej?
– Wydajesz się doskonale zorientowany w uprawie kabaczków – zauważył Poirot.
– Podczas pobytu na wsi widziałem, jak robią to ogrodnicy. Ale serio, Poirot, cóż to za hobby? Porównajmy je do... – zniżył głos do pełnego zachwytu pomruku – fotela przed kominkiem w długim pokoju z niskim sufitem, o ścianach zastawionych książkami. Musi być podłużny, nie kwadratowy. I dookoła książki. Szklaneczka porto... i otwarta książka w dłoni. Czas się cofa, gdy czytasz... – I tu zacytował dźwięcznie:
I przetłumaczył:
– „Żeglarz na morzu ciemnym jak wino prostuje z wprawą bystry statek miotany wichrami”. Oczywiście nie da się wiernie odtworzyć ducha oryginału.
W tym uniesieniu na chwilę zapomniał o Poirocie. Ten zaś, przyglądając mu się, poczuł nagłe zwątpienie, jakieś nieprzyjemne ukłucie. Czyżby coś mu umknęło? Jakieś bogactwo ducha? Ogarnął go smutek. Tak, powinien był zaznajomić się z klasyką... dawno temu... Teraz, niestety, było już za późno...
Doktor Burton przerwał ten melancholijny nastrój.
– Chcesz powiedzieć, że naprawdę myślisz o emeryturze?
– Tak.
Gość się zaśmiał.
– Nie zrobisz tego!
– Ależ zapewniam...
– Nie będziesz do tego zdolny. Nazbyt interesuje cię praca.
– Nie... doprawdy, poczyniłem już wszystkie przygotowania. Jeszcze tylko kilka spraw, specjalnie wyselekcjonowanych, rozumiesz, nie wszystko, co się nadarza, tylko takie, które pociągają mnie osobiście.
Doktor Burton uśmiechnął się szeroko.
– I tak to właśnie jest. Jeszcze jedna czy dwie sprawy, i jeszcze jedna, i tak dalej. Mój drogi, pożegnalny występ primadonny do twojego nie będzie się nawet umywał!
Zachichotał i powoli wstał, sympatyczny białowłosy skrzat.
– Dla ciebie to nie są prace Herkulesa – zawyrokował. – Tylko prace pasji. Przekonasz się, czy nie mam racji. Założę się, że za dwanaście miesięcy będziesz tu nadal, a kabaczki pozostaną... – Wzdrygnął się. – Po prostu kabaczkami!
Pożegnawszy gospodarza, doktor Burton wyszedł z surowego prostokątnego pokoju.
Znika z tych stronic, by już nie powrócić. Nas interesuje tylko to, co po sobie pozostawił, czyli idea. Po jego wyjściu Herkules Poirot usiadł bowiem ponownie, poruszając się wolno jak człowiek we śnie, i mruknął pod nosem:
– Prace Herkulesa... Mais oui, c’est une idée, ca[2]...
Następny dzień zastał Herkulesa Poirot na przeglądaniu pokaźnego oprawionego w cielęcą skórę tomu oraz innych, cieńszych dzieł, rzucającego od czasu do czasu pełne udręki spojrzenia na rozmaite fiszki zapisane pismem maszynowym.
Jego sekretarka, panna Lemon, została oddelegowana do zebrania informacji na temat Herkulesa i przedłożenia owoców swoich poszukiwań. Wypełniła swoje zadanie bez zainteresowania (nie była typem, który docieka „dlaczego”), za to z doskonałą skutecznością.
Herkules Poirot skoczył na główkę i zanurzył się w zdumiewającym morzu klasycznej mitologii ze szczególnym uwzględnieniem „Herkulesa, sławionego herosa, który – zaliczony pośmiertnie do bogów – otrzymał boskie zaszczyty”.
Początkowo wszystko wyglądało dobrze, z czasem jednak zaczęło przybierać inny obraz. Przez dwie godziny Poirot pilnie czytał, sporządzał notatki, marszczył czoło, zaglądał do zapisków na fiszkach oraz do innych źródeł książkowych. W końcu rozparł się w fotelu i pokręcił głową. Nastrój poprzedniego wieczoru prysł. Cóż to byli za ludzie!
Weźmy takiego Herkulesa, tego bohatera! Heros? Dobre sobie! Kimże był, jeśli nie wielką muskularną kreaturą o niskiej inteligencji i skłonnościach przestępczych! Poirotowi przypomniał się niejaki Adolfe Durand, rzeźnik sądzony w Lyonie w roku tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym piątym – istota o sile wołu, która zamordowała kilkoro dzieci. Obrona powoływała się na epilepsję – cierpiał na nią bez wątpienia, jednakże o tym, czy był to grand mal czy petit mal[3] dyskutowano przez kilka dni. Ów starożytny Herkules prawdopodobnie cierpiał na grand mal. Nie, Poirot kręcił głową, jeśli Grecy tak wyobrażali sobie bohatera, to wedle współczesnych standardów byłoby to z pewnością nie do przyjęcia. Ten cały klasyczny wzorzec bulwersował detektywa. Tamci bogowie i boginie zdawali się używać tylu różnych aliases co współczesny przestępca. W istocie byli typami zdecydowanie przestępczymi. Pijaństwo, rozpusta, kazirodztwo, gwałt, plądrowanie, zabójstwa i matactwa – wystarczy, by juge d’Instruction[4] nieustająco miał pełne ręce roboty. Żadnego przyzwoitego życia rodzinnego. Żadnego porządku, żadnej metody. Nawet w zbrodniach: ani porządku, ani metody!
– Też mi Herkules! – sarkał rozczarowany Herkules Poirot, wstając z miejsca.
Z aprobatą rozejrzał się dookoła. Kwadratowy pokój z porządnymi, nowoczesnymi, kanciastymi meblami, a nawet z dobrą rzeźbą współczesną przedstawiającą sześcian ustawiony na sześcianie zwieńczonym geometrycznie ułożonym miedzianym drutem. A pośrodku tego lśniącego uporządkowanego pokoju: on. Przejrzał się w szybie. Oto współczesny Herkules – jakże odmienny od tamtego nieprzyjemnego szkicu nagiej postaci o potężnych, napęczniałych mięśniach, wywijającej maczugą. Zamiast tego postać niewysoka, zwarta, odziana w stosowny miejski strój, z wąsem – takim, o którego zapuszczeniu tamtemu Herkulesowi nawet się nie śniło – z wąsem wspaniałym, a zarazem wyrafinowanym!
Jednak mimo to Herkulesa Poirot łączyło z Herkulesem z klasycznego mitu jedno podobieństwo. Obaj bez wątpienia walnie przyczynili się do uwolnienia świata od zarazy... Każdego z nich można by opisać jako dobroczyńcę społeczeństwa, w którym przyszło mu żyć...
Co zresztą zauważył na odchodnym doktor Burton: „Dla ciebie to nie są prace Herkulesa”...
Och, i tu się mylił ten stary piernik. Należy wskrzesić prace Herkulesa – nowoczesnego Herkulesa. Wyrafinowana i zabawna fanaberia! W okresie poprzedzającym ostateczne przejście na emeryturę przyjmie dwanaście spraw, ani mniej, ani więcej. I te dwanaście spraw powinno nawiązywać do dwunastu prac herosa ery starożytnej. Tak, byłoby to nie tylko zabawne, byłby to artyzm, byłaby to metafizyka!
Poirot wziął do ręki słownik klasyczny i jeszcze raz zanurzył się w starożytnych podaniach. Nie zamierzał zbyt dosłownie naśladować swego pierwowzoru. Żadnych kobiet, żadnej koszuli Dejaniry... Prace i tylko prace!
Pierwszym zadaniem powinno być zgładzenie lwa nemejskiego.
– Lew nemejski – powtórzył, sprawdzając brzmienie tych słów.
Naturalnie nie spodziewał się, że nagle pojawi się sprawa dotycząca prawdziwego lwa, takiego z krwi i kości. Byłby to zbyt duży zbieg okoliczności, gdyby dyrekcja ogrodu zoologicznego zwróciła się do niego znienacka z prośbą o rozwiązanie problemu, w którym chodzi o żywe zwierzę.
Nie, tu trzeba włączyć symbolizm. Pierwsza sprawa musi odnosić się do jakiejś sławnej postaci publicznej, musi być sensacyjna i nadrzędnej wagi! Jakiś superprzestępca albo – na przykład – ktoś, kto w opinii publicznej uchodzi za lwa. Znany pisarz lub polityk czy malarz... Może nawet członek rodziny królewskiej?
Spodobał mu się pomysł członka królewskiego rodu...
Żadnego pośpiechu. Poczeka. Poczeka na sprawę wielkiej wagi, która będzie pierwszą z dobrowolnie narzuconych sobie prac.
Przypisy