37,60 zł
Brawurowa opowieść o Oazie, domu niespokojnej starości, który obala wszelkie mity!
Nonszalancki Hrabia, seksowna eksbaletnica, tajemnicza Góra Lodowa, uduchowiona Poetessa… Nie, żadne z nich nie potrafiłoby zamordować z zimną krwią.
Chociaż w domu na szczycie górującego nad miastem wzgórza wszystko jest możliwe.
Bo kto powiedział, że starzy ludzie mogą wyłącznie czekać na śmierć, że skazani są tylko na wspomnienia, a jedynym tematem ich rozmów powinny być lekarstwa, źle dopasowana proteza i nieregularny stolec?
Drodzy Czytelnicy, nic bardziej mylącego. A może właśnie oni mają w sobie więcej energii, niż potraficie sobie wyobrazić? Ukryci za maskami, strzegący swojej często burzliwej i nie do końca zgodnej z prawem przeszłości, potrafią kochać, żartować, kpić z siebie, a jednocześnie prowadzić filozoficzne dyskusje o sensie ludzkiego żywota.
Pomimo że oczekuje się od nich gotowości na godne pożegnanie ze światem, mieszkańcy Oazy prowadzą swoje chytre gry, kpią z regulaminu i wiodą ukryte życie na własnych zasadach.
Katarzyna Ryrych, autorka m.in. sag „Czarna walizka” i „Kobiety z rodziny Wierzbickich”. Ma również na swoim koncie kilkadziesiąt książek dla dzieci i młodzieży, za które zdobyła wiele prestiżowych nagród. Szuka tematów niekonwencjonalnych, niezgranych fabuł, zaskakujących narracji – jak w życiu. Wielu bohaterów jej książek to ludzie, których napotkała na swojej drodze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 245
Copyright © Katarzyna Ryrych, 2025
Projekt okładki
Ilona Gostyńska-Rymkiewicz
Zdjęcie na okładce
© /Adobe Stock
© Frank/Adobe Stock
Redaktor prowadząca
Anna Derengowska
Redakcja
Ewa Witan
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8391-646-0
Warszawa 2025
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Mojemu mężowi Krzysztofowi,
dziękując za Hrabiego
ROZDZIAŁ 1
Państwo nie szanujecie nikogo.
Głos doktor Kevorkian załamał się dramatycznie.
– Nawet samych siebie. To… to po prostu jest… obrzydliwe.
Dziesięć par oczu – brązowych, szarych, błękitnych, jasnych i zamglonych spoczęło na płaskiej, chudej postaci lekarki.
– O co chodzi? – zapytał siedzący na wózku mężczyzna, ale ironiczny grymas na jego twarzy świadczył o tym, że doskonale wie, co mówiąca ma na myśli.
Długie, wąskie stopy doktor Kevorkian błyskawicznie pokonały odległość dzielącą ją od stołu dla personelu do wózka.
– Proszę, panie Marianie – powiedziała, wręczając mu kartkę.
Ten zamrugał oczami i sięgnął ręką do kieszonki flanelowej koszuli.
– Wygląda na wiersz – stwierdził – ale niestety, nie mam okularów.
Odwrócił się i podał kartkę siedzącemu najbliżej.
– Czy mam to przeczytać?
Starszy pan w pikowanej bonżurce założył na nos okulary w cienkiej, złotej ramce.
– Tak, tak! – pisnęła staruszka, której długie, siwe włosy były ciasno ściągnięte w niewielki koczek z tyłu głowy. – Bardzo proszę, Hrabio.
Mężczyzna chrząknął i zaczął czytać głębokim, ciepłym głosem, który zawsze wywoływał u Michaliny lekki dreszcz.
– Dom seniora
Wieczór już zapadł. Dawno po kolacji,
ktoś jeszcze czyta przy słabej żarówce.
Babcia rozważa tajemnice Stacji,
siostra tłumaczy je siwej staruszce.
Tylko w kąciku sali numer cztery
łysy jegomość wierci się i sapie.
Nie mogąc zasnąć, mruczy: Do cholery,
gdzieżeś się podział, stary bożku Priapie…
Pogasły światła. Słychać mamrotanie,
Starcze westchnienia i popierdywania.
Jedni już kończą odmawiać litanię,
Innym nie uda się zasnąć do rana.
– Całkiem dobre metrum – stwierdziła siedząca w fotelu drobna starsza dama o włosach w kolorze subtelnego błękitu. – Dzisiaj już niewielu uprawia gatunki klasyczne.
Doktor Kevorkian spojrzała na nią z wyrzutem.
– Myślałam… Miałam nadzieję, że chociaż pani… – zaczęła.
– Nie widzę niczego niestosownego w odrobinie humoru – przerwała jej błękitnowłosa dama. – Ostatecznie wiersz dotyczy takich jak my. A pani…
Michalina ukryła uśmiech. Ona, pomyślała spoglądając dyskretnie na lekarkę, zapewne ledwie przekroczyła trzydziestkę, a jest po prostu stara. Rozpaczliwie stara.
Zakładając, że w ogóle kiedykolwiek była młoda. Być może urodziła się już taka.
Czego nie można powiedzieć o mieszkańcach Wschodniego Skrzydła.
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI