Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Książka przeznaczona dla PEŁNOLETNICH czytelników.
Sam Mitchel, odnoszący sukcesy reżyser i aktor, bryluje wśród sław czerwonego dywanu. Pomimo osiągnięć i spełnionych marzeń ma już dość zepsucia i kłamstwa, w których musi się obracać. Narwany charakter i celne, chociaż nieprzemyślane ciosy budują wizerunek skandalisty i dają mu rozgłos, który jest idealną reklamą brawurowego przedsięwzięcia: zakładu będącego zwieńczeniem jego kariery.
Pełnometrażowy film, który ma być stworzony w zaledwie trzy miesiące – wyzwanie godne niepokornego Sama Mitchela.
Sam nie spodziewa się, że trudniejszym zadaniem będzie wytrzymanie w obecności tajemniczej i pełnej kokieterii kaskaderki, której umiejętności są równie spektakularne co jej odwaga i... pragnienie pozostania anonimową.
Czy zakład, który połączył ich ścieżki w życiowym scenariuszu, przyniesie im upragniony spokój?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 279
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojemu mężowi.
To dzięki Tobie scenariusz mojego życia nabrał barw.
Kocham Cię.
Prolog
To nie może się udać.
Wyniszczająca myśl nie daje mi spokoju. Zaklinam własne ciało, wymuszam na nim skupienie, próbuję oczyścić umysł. Wszystko na nic, świadomość bliskiego końca zamiast mnie zmobilizować do działania – rozprasza.
Błagam, niech się uda. Ostatni raz.
W biegu pokonuję kolejne stopnie. Niestrudzenie wspinam się na najwyższe piętro bloku, jednego z wielu podobnych w tej dzielnicy. Po klatce niesie się echo stawianych kroków, ale nie moich. Poruszam się cicho, miękko stąpam po betonowych schodach, a pościg nawet nie słyszy mojego równego oddechu. Muszę się spieszyć, mam niewiele czasu, by dostać się na piąty poziom budynku. Coś stuknęło, zdecydowanie zbyt blisko mnie. Przekleństwo odbija się od odrapanych ścian. Wiem, że za chwilę padnie strzał.
Drzwi.
Dopadam do nich, klamka gładko ustępuje pod moim naporem. Nie mam możliwości zablokowania wyjścia, scenariusz tego nie przewidział. Idiotyzm. Wybiegam na skąpany w słońcu dach. Gorące powietrze smaga moje policzki, gdy pędzę ku skrajowi bloku.
Pościg jest tuż za mną.
Przepaść maluje się przede mną.
Przystaję na brzegu dachu, chwiejąc się lekko. Kilkanaście metrów oddziela mnie od celu, który zagwarantuje mi koniec tej zwariowanej akcji. Zerkam w dół, w otchłań, nie dostrzegam jej dna. Upadek będzie oznaczać porakę, a ta może zaważyć na mojej przyszłości.
Drzwi otwierają się z hukiem. Nie dociera do mnie odgłos wystrzału, ale i tak łapię się za lewy bark, chwilowo tracąc równowagę. Serce uderza mocniej, gdy prawie zsuwam się z krawędzi. Było blisko… Odwracam się, ale przez rażącą w oczy jasność nikogo nie dostrzegam. Mimo to doskonale wiem, w którym miejscu stoi mój oprawca.
– Jeszcze jeden ruch, a trafię prosto w środek tego ślicznego czółka.
Męski głos jest niski, ocieka brutalnością. Idealnie pasuje do odgrywanej roli.
Tak naprawdę każdy z nas gra, a życie jest estradą pełną przypisanych nam wypadkowych, które kreują każdy nasz dzień. Nie znamy zamierzeń reżysera naszego istnienia. Nie da się przewidzieć stworzonego przez niego scenariusza, przechytrzenie go jest prawie niemożliwe. Poddajemy się mu i zachłannie chwytamy w dłonie to, co nam zaserwuje.
A jeśli to nas wyniszcza? Czy coś jest w stanie powstrzymać nas przed zawiśnięciem na pętli, którą zaciskamy na własnej szyi, gdy poddajemy się kaprysowi wszechświata bez walki o spokojną przyszłość? Czym jest życie w stagnacji, pozbawione boju o marzenia?
Szorstka lina przypisanego mi losu z każdym dniem coraz bardziej drażni moją krtań. Jednak poddaję się jej… Nie wygram z czymś, co już dawno zostało zapisane w moich kartach.
A może czas to zakończyć? Jeden krok, który mógłby wszystko zmienić… Jednak nie dzisiaj. Jeszcze nie teraz. Muszę podążyć za planem, od tego zależą najbliższe tygodnie.
Odsuwam się od krawędzi. Dłonie unoszę wysoko, wiatr smaga odkryty brzuch. Jeden krok, drugi, jeszcze kilka…
– Stój – warczy mężczyzna.
Naprawdę ma niezły głos, ale na mnie nie działa. Sorry, kotku, nie w tym filmie.
– Jeszcze krok, a cię zastrzelę!
Ma rację, już wystarczy.
– Najpierw musisz zmienić magazynek – drwię i odwracam się.
Pędzę co sił w stronę przepaści. Muszę być skupiona. Wystarczy jeden błąd, by wszystko szlag trafił, a ja naprawdę chcę być już wolna. Jeszcze chwila…
Wybijam się z krawędzi i czuję, że ta akcja nie skończy się po mojej myśli. Prawe udo pali niczym smagnięte batem z piekła rodem. Lecę między budynkami i myślę o jednym: musi się udać.
Nie udaje się. W ostatnim momencie chwytam dłońmi nagrzany dach, większość ciężaru umyślnie skupiając na prawej ręce. Przecież lewy bark mam postrzelony… Ignoruję ból, gorąca blacha nie pokona mnie w tej scenie. Pomagam sobie nogami i wdrapuję się na stabilny grunt. Przewracam się efektownie, a gdy wstaję, patrzę prosto w przerażone oczy mężczyzny i uśmiecham się kpiąco. Środkowy palec jest pożegnaniem, po chwili znikam z kadru.
Krzyki i gwizdy zwiastują koniec filmu. Ostatnia scena z moim udziałem nagrana. Główna bohaterka uciekła i utarła nosa niebezpiecznym bandziorom.
A ja… czuję, że jestem wolna.
– Zostawiamy to!
– To było niesamowite!
Wrzaski rozdzierają mój umysł. Odcinam się, nienawidzę takiego poruszenia, szczególnie wokół mnie.
– Nic mi się nie waż, kurwa, zmieniać!
Kilka osób klepie mnie po plecach, ktoś mi gratuluje.
– Już myślałem, że spadniesz i będzie trzeba powtarzać scenę! – pieje z zachwytu reżyser. – To było genialne! I ta faketa na koniec!
– Dzięki – mruczę, sięgając po butelkę z wodą.
Niewielki ruch wystarczy, by przypomnieć mi o kontuzji. Adrenalina opada, ciało zaczyna walczyć z umysłem. Udo mnie pali, ale nie mogę usiąść. Nie, dopóki go nie rozmasuję.
– Cass?
Josua dosłownie materializuje się obok mnie. Nie dostrzegłam go w tym tłumie, chociaż wiedziałam, że jest na planie nagraniowym.
– Naderwałaś mięsień, prawda? – pyta z troską.
– Chyba tak, ale było warto – odpowiadam z udawaną swobodą. – Przynajmniej mam ich – wskazuję otoczenie – z głowy.
– Mnie też…
Mina jak u zbitego psiaka działa na mnie jak płachta na byka. Powstrzymuję się od niemiłego warkotu. Potrzebujesz jego pomocy – powtarzam sobie jak mantrę.
– Chodź, rozmasuję nogę.
Boli, ale idę. Na szczęście niewielki boks, w którym możemy się zaszyć, jest całkiem blisko planu, czeka nas tylko chwilowa podróż windą. Jos podtrzymuje mnie w talii, żeby ulżyć piekącej kończynie, a ja marzę jedynie o zimnym prysznicu i łóżku.
Tak, to jest dobry plan. Ostatnia scena przed długim urlopem już za mną. Miałam wątpliwości, ale teraz czuję, że dając sobie na wstrzymanie z tymi akrobacjami, podjęłam dobrą decyzję.
Organizm będzie mi wdzięczny. Umysł… niekoniecznie, ale i z tym sobie poradzę.
Zanurzamy się w alejkach rozstawionego miasteczka, harmider wokół nas powoli cichnie. Josua otwiera drzwi do pomieszczenia, który wielkością przypomina psi kojec. Uroki niskobudżetowych filmów. Kilka nocy w tym miejscu przyprawiło mnie o klaustrofobię i uruchomiło wspomnienia. Dobrze, że nic nie jadłam, bo mdłości atakują mnie bez ostrzeżenia, zwalając mnie na twardy materac. Osłaniam ramieniem przymrużone oczy, chociaż w pomieszczeniu jest całkiem ciemno.
Opanuj się – zaklinam umysł.
– Pomóż mi – rzucam do mężczyzny.
Dotyk powinien wyrwać mnie z pułapki retrospekcji, ale on nie musi o tym wiedzieć.
– Nie zdjęłaś spodni. – Niski głos Josa rozbrzmiewa tuż nade mną. Doskonale wiem, do czego za chwilę dojdzie. Może być i tak. – Jak mam rozmasować udo?
– Jesteś dobrym fizjoterapeutą – stwierdzam, unosząc się na łokciach. – Przystojnym facetem i niezłym kochankiem, ale strasznie marudzisz.
– Tylko niezłym? – Josua powoli zsuwa dżinsowy materiał z moich nóg, palce muskają nagrzaną skórę, a język i usta podążają za nimi wilgotną ścieżką. – Wątpię, że tak myślisz, gdy daję ci kolejny orgazm.
– Czekasz na zaproszenie? – mruczę uwodząco i przyciągam go do siebie.
Ponownie poddaję grze, ostatkiem sił trzymając dłoń na pulsie tego popieprzonego życia. Powtarzam sobie jak mantrę, że to mi pomoże.
Pomoże.
Odsuwam od siebie mężczyznę, dając mu pole do popisu. Nie bawi mnie to, ale seks to seks. Chwila zapomnienia gwarantuje ukojenie rozszalałemu umysłowi, a Jos od samego początku jest chętny na moje ciało.
Idealny układ, jeśli w grę wchodzi tylko fizyczność. Nic więcej ode mnie nie dostanie. Eva twierdzi, że boję się uczuć. Możliwe… A może po prostu wiem, jakie ściągnę zagrożenie na nieszczęśnika, który się we mnie zakocha. Albo w którym ja się zakocham.
Niech los chociaż w tym temacie ze mnie nie drwi.
Rozdział 1
Wiedziałem, że skądś cię znam.
Lalka jęczy, solidnie pracując nad moim kutasem. Niewiele kobiet potrafi tak profesjonalnie obsłużyć mężczyznę, a ja nigdy nie korzystałem z odpłatnych usług. Co innego kręcenie się po planie ekskluzywnego pornola, miałem okazję obserwować poczynania „aktorek”. Po kolejnym wyreżyserowanym pomruku rozkoszy jestem całkowicie pewien, że Janette była na jednym z takich spotkań.
Chyba Janette. Nie pamiętam jej imienia, ale pasuje do niej.
Kobieta unosi się i, patrząc mi w oczy, ociera kciukiem kącik ust. Nie odzywa się, tylko sięga po foliowe opakowanie i po chwili zwinne dłonie z niewiarygodną wprawą zakładają gumkę na pulsującą sztywność.
Jak wspominałem, profesjonalizm w każdym calu.
Łapię za krągłe, skryte pod zwiewną sukienką biodra i sadzam ją na sobie. Powoli wyznaczam rytm, chociaż to ona ujeżdża mnie głęboko i próbuje coraz bardziej przyspieszać ruchy. Mnie to pasuje, szybszy finisz i cała scena zakończy się bez fajerwerków, jak większość takich akcji. Pozostanie mi tylko czekać, aż mrucząca kotka, której piersi skaczą przed moimi oczami, poprosi o rolę w jednej z moich produkcji.
Nie potrafię pojąć, dlaczego kobiety próbują w ten sposób coś ugrać, zamiast naprawdę pokazać swoją wartość. Fakt, wielu facetów patrzy na nie jak na towar, ale część z nich bez skrupułów sprzedaje swoje ciało, by zaistnieć w tym świecie obłudy. Seksafera z udziałem pieprzonego Andersona1 ujawniła szarą strefę tego biznesu, co tylko na chwilę poskromiło wykorzystywanie kobiet w tej branży. Kretyn na szczęście okazał się niewinny, bo osobiście bym mu przywalił w mordę, gdyby dopuścił się zarzucanych mu czynów.
Janette krzyczy przeciągle.
Nie jestem lepszy od nich. Co z tego, że nie zmusiłem tej kobiety do zbliżenia? Zamiast powiedzieć, żeby spierdalała, to pozwalam jej się ujeżdżać i machać napompowanymi balonami przed moimi ustami, podczas gdy mój kutas z każdym jej ruchem flaczeje.
Momentalnie odechciewa mi się seksu. Mam tego dość. Stawiam cipkę na klęczkach przed sobą i szybkimi ruchami kończę zabawę, a pojękiwania i wkurwiające nawoływania Janette na pewno słychać kilka boksów dalej.
Finisz, nareszcie.
– To było niesamowite – dyszy ciężko, a na idealnie wykrojonych plecach lśni pot.
Wychodzę z niej, pozbywam się gumy i zapinam spodnie, a po wszystkim przyciągam kobietę do siebie i uśmiecham się lekko.
– Ty jesteś niesamowita – mruczę prosto w jej usta.
Walenie w drzwi przyjmuję z ulgą, o którą sam siebie nie podejrzewałem. Coraz bardziej nudzą mnie spotkania bez cienia emocji. Dobra, wywołują ostry wkurw na moją słabość, ale nic poza tym. Chyba mam już dość przygodnego seksu i napalonych lasek, które ciałem chcą osiągnąć sukces. Zaspokajam swoje potrzeby, dzięki takim szybkim numerkom usypiam popęd, ale jestem tym coraz bardziej zmęczony. Może trzeba postawić na wstrzemięźliwość?
Unoszę w kpiącym geście kącik ust, a Janette wgapia się we mnie jak w pierdolony obrazek.
Zważywszy, że jestem celebrytą, w tym wieku powinienem mieć już na koncie kilka rozwodów i ewentualnie alimenty na dziecko, a tymczasem posuwam nieznane mi laski i tracę powoli nadzieję, że…
Że co, ustatkuję się? Znajdę taką, która nie będzie lecieć na moją kasę?
Jak to żałośnie brzmi.
Może wystarczy ktoś, kto wzbudzi we mnie jakieś emocje?
Janette sprawnie doprowadza się do porządku. Nie dziwi mnie, że z uśmiechem na twarzy wychodzi z pomieszczenia, ale zaskakuje mnie brak nawiązania do roli w jakiejś produkcji. Czyżbym się pomylił? Pierwszy raz? Kobieta przystaje na moment przy wysokim szatynie, moim menedżerze i kumplu w jednym, i mruga do niego zalotnie.
– Janice!
Dobrze, że nie odezwałem się do niej po imieniu, ale by była wtopa. Matt całuje wymalowane policzki, by po chwili przyglądać się jej w niemym zachwycie. Facet powinien zająć się aktorstwem, a najlepiej przejąć rolę żigolaka. Kretyn wie, że przed chwilą zabawiałem się z tą laską, a i tak patrzy na nią z pożądaniem.
– Jak miło cię widzieć! – Mam ochotę się roześmiać, słysząc sztuczny zachwyt w jego głosie. – Co tu robisz?
– Wpadłam na chwilę do Sama, ale już uciekam. Wiem, że macie niewiele czasu podczas przerwy. – Janice spogląda na mnie z błyskiem w oku. – Widzimy się wieczorem? Porozmawiamy o interesach?
Czyli jednak.
– Jasne, cukiereczku.
Kobieta odchodzi, biodra kołyszą się na wysokich szpilkach, a długie włosy podskakują w rytm stawianych kroków. Janice jest frywolna i świadoma tego, jak działa na facetów, których owija sobie wokół palca jednym gestem.
– Cukiereczku? – drwi Matt, szczerząc się jak debil. – Wychodzisz z wprawy.
Ignoruję palanta. Facet jest wkurwiający, ale zna mnie na wylot i jest kotwicą normalności w tym szalonym świecie. Niejednokrotnie uratował mi dupę, gdy wielobarwne skandale zamiast przynieść rozgłos, prawie sprowadzały na mnie kłopoty. Ma gadane i zawsze wyciągał mnie z opresji, chociaż nie pcham się w nie z premedytacją.
Ot, mam po prostu pecha do filmowych partnerek.
– No, Sammy – rzuca, śmiejąc się w głos na moje mordercze spojrzenie. Nienawidzę tego zdrobnienia. – Ostatnia scena i zgarniamy szmal, podziw fanek oraz uznanie wśród innych ludzi naszego pokroju.
– Przecież od dawna to masz – zauważam przytomnie, chociaż myślami jestem już na planie filmowym.
Zmierzamy ku końcowej scenie ekranizacji książki, w której pokusiłem się o objęcie głównej roli. Trochę krzyku, wyreżyserowanego płaczu i niewielka eksplozja. BUM! Koniec filmu, by zachęcić widzów do internetowej nagonki o jak najszybsze nagranie kolejnej części. Nie obawiam się ocen krytyków, jeszcze żaden film, w którym zagrałem, nie zebrał złych opinii, a sama postać głównego bohatera powieści porwała wiele damskich serc, co dodatkowo działa na naszą korzyść.
– Wiem, ale dawno nie miałem nic do roboty, a każda premiera jest szansą na nowe wyzwanie – stwierdza Matt, spoglądając na mnie z błyskiem w oku.
Doskonale wiem, o czym ten kretyn mówi. Nie ma premiery bez skandalu, a o mnie faktycznie ostatnio było wyjątkowo cicho.
– A co z Janice?
– Załatw jej jakąś małą rolę, ale z dala ode mnie – odpowiadam na odczepnego i zakładam maskę profesjonalnego znudzenia, która towarzyszy mi zawsze podczas nagrań. – Miejmy to już z głowy.
Salwa śmiechu Matta jest odpowiedzią na mój zmęczony warkot, a chęć przywalenia mu w gębę jest najlepszym dowodem na to, że potrzebuję urlopu.
1 Matthew Anderson – bohater książki „Światła. Kamera. Skandal!” autorstwa Darii Jędrzejek (@daria.jedrzejek), Wydawnictwo Żywioł, 2023 (przyp.aut.).