Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
„To jest szalone, ale wokół nas żyją postacie, o których istnieniu większość z nas nie ma pojęcia. To, co brałam za objawy schizofrenii, było czymś zupełnie normalnym… dla takich osób jak ja czy Dawid.
Jestem Widzącą, dzięki czemu w dzieciństwie dostrzegałam więcej niż inni. I to był pierwszy szok. Kolejnym była wizja Dantego, który nie opisał wędrówki swojego alter ego po poziomach piekła, a na swój zwariowany sposób nakreślił otaczające nas Wymiary. A każdy z nich należy do innych istot.
Ludzie.
Demony.
Wampiry.
Wiedźmy.
Wilkołaki.
Dryadalis.
Magowie.
Dziewięć Wymiarów, siedem znanych gatunków… łącznie z ludźmi.
Szalone, prawda?
Ale uwierzyłam w to. Nie mogło być inaczej, gdy to spokojny głos Dawida przekazywał mi te informacje”.
Luiza z całych sił stara się nie dopuścić do wojny, choć śmierć Dawida sprawiła, że jej duszą zawładnął mrok, a przyszłość jej bliskich została zagrożona. Czy przypadkiem spotkany w klubie Wojownik okaże się jej przeznaczeniem? Czy Luka zdoła wykonać ostatni rozkaz zmarłego Dowódcy i uchronić kobietę przed całkowitym zanurzeniem się w otchłani rozpaczy?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 500
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Klaudia Max, 2023
Copyright © Wydawnictwo Ruby Nigrum, 2023
Zdjęcia na okładce: Shutterstock
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek postaci bez pisemnej zgody autora oraz wydawcy.
Redakcja i korekta:
Dominika Kamyszek | www.opiekunkaslowa.pl | @opiekunka_slowa
Wersja elektroniczna:
Mateusz Cichosz | @magik.od.skladu.ksiazek
Oprawa graficzna i opracowanie graficzne środka:
Justyna Sieprawska | facebook.com/justyna.es.grafik
Ilustracje wewnątrz książki:
Anna Jarzyna | @bergaletka
Wydawnictwo Ruby Nigrum
ISBN 978-83-966970-2-8
2023, Wydanie I
– Jestem Wojownikiem, jak mam mówić?
– Że będziesz żyć. Będziesz robić wszystko, by żyć. Wojownikom łatwo jest mówić o śmierci. Większym wyzwaniem jest życie.
Przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w ciepłe ciało mężczyzny, ale serce miała ściśnięte lodowatą dłonią strachu.
– Zrobię wszystko, by żyć. – Spojrzał na nią. – Dla ciebie.
„Czerń rubinu”Klaudia Max
Nie mam pojęcia, od czego zacząć ten wpis.
Nie wiem, do kogo powinnam skierować te słowa. Przecież i tak nikt tego nie przeczyta… Nikt, bo nie mam już nikogo, komu mogłabym szczerze zdradzić najczarniejsze sekrety mojej popękanej duszy.
Gdyby Sandra przeczytała te słowa, wpadłaby we wściekłość, a ja pożałowałabym każdej napisanej literki. Nawet moja przyjaciółka nie zna tej mrocznej części mojej natury. Tylko jedna osoba wiedziała, czego dopuściłam się w przeszłości, ale… nie wstydzę się tego. To moja historia, ona mnie ukształtowała, nie mogę się nią brzydzić, chociaż robiłam naprawdę okrutne rzeczy.
A wszystko w imię większego dobra… Tak sobie wmawiałam. Ci, którzy zlecali mi coraz to nowe zadania, wiedzieli, co mówić, bym bez skrupułów pozbawiła życia kolejną osobę.
Nie, Sandra zna moją przeszłość, ale nie powinna mieć dostępu do jej szczegółów. Nikt nie powinien mieć… Oprócz Dawida. On mnie rozumiał, bo i jego historia była brutalna oraz pełna bólu. Nie oceniał mnie przez pryzmat tego, kim byłam. Zabójcą na zlecenie, zimnokrwistą maszyną. Kogo ja próbuję oszukać… To nadal jest część mnie, a po jego śmierci bariera, którą postawiłam między mną a Młodą, coraz bardziej zanikała.
Czy kiedyś wyczerpie się limit moich łez? Nie panuję nad nimi. Obiecałam Dawidowi, że nigdy więcej nie będę płakać, ale to jest zbyt świeże. Minęły cztery dni… Cztery dni temu wybudziłam się ze śpiączki i dowiedziałam, że mój mąż nie żyje. Zginął, próbując mnie chronić. Umarłam razem z nim. Moje przeznaczenie odeszło z tego świata ponad miesiąc temu, a ja nie byłam nawet na jego pogrzebie, nie dostałam szansy na opłakanie Dawida. Byłam w śpiączce… Zdana na kaprysy Wampira, który przejął mój umysł.
Nie chcę o tym teraz pisać. Nie chcę tego wspominać.
Muszę skupić się na stalowych oczach, w których jestem cały czas zakochana. Ta miłość nigdy we mnie nie wygaśnie.
Dawidzie, obiecałam Ci, że nie będę płakać. Próbuję… I poradzę sobie, daj mi jeszcze chwilę i zablokuję ten potok łez. Nie zawiodę Cię, kochanie.
Tak za Tobą tęsknię…
Pamiętasz nasz balkon? Uwielbialiśmy na nim przesiadywać, rozkoszować się ciszą i magią gwiazd nad nami, rozmawiać szeptem o przeszłości i teraźniejszości, ale żadne z nas nie wspominało o przyszłości. Oboje doskonale wiedzieliśmy, że Wojownicy nie mogą liczyć na szczęśliwie spędzone lata… Tylko dlaczego mam wrażenie, że Ty od dawna to przeczuwałeś? Że to, co mamy, jest tak bardzo ulotne?
„A przyszłość będzie bolesna, jak droga usłana kolcami…” – sama również tak myślałam, ale nie przewidziałam, że mogę Cię stracić. Nie Ciebie…
A jednak zniknąłeś. I już nigdy nie usiądziemy na naszym murku, nie wtulę się w Twoje ciepłe ciało, nie otoczysz mnie silnymi i kochającymi ramionami.
Pamiętam, jak zabezpieczyłeś „moje miejsce”, żebym nie spadła z ostatniego piętra wieżowca. Za każdym razem, jak tam siadałam, byłeś na mnie taki zły, bo obawiałeś się o mnie…
Więc dlaczego mnie zostawiłeś? Czy naprawdę uważałeś, że szantaże tej suki są aż takim zagrożeniem?
I dlaczego Ci nie zaufałam, tak jak mnie o to prosiłeś?
Zadaję sobie to pytanie za każdym razem, gdy wspominam początek naszej tragedii. Obiecałeś mi, że do mnie wrócisz… Kłamałeś, Dawidzie. Nie mogłeś do mnie wrócić, ale gdybym za Tobą nie ruszyła, nadal byś żył. Może mielibyśmy szansę na spotkanie, spojrzenie sobie w oczy, wyznanie miłości… Może los byłby łaskawy i mogłabym jeszcze raz wziąć Cię w ramiona. A teraz mogę jedynie napisać, jak bardzo Cię kocham. Jak mocno za Tobą tęsknię.
Jak bardzo chcę być przy Tobie…
***
Zgubiłam łzę. Mój naszyjnik zniknął. Ten sam, który dałeś mi podczas pobytu w górach. Dokładnie wtedy, gdy poprosiłeś mnie, bym została Twoją żoną… A dzień później oboje mieliśmy już wytatuowane na nadgarstkach dwie obrączki. Tych nigdy nie zgubię… To jest dowód naszej miłości i zostanie ze mną już na zawsze.
Czuję smutek. Mam wrażenie, jakbym straciła Cię podwójnie. Jakby utrata zawieszki spotęgowała mój ból po Twojej śmierci.
Zgubiłam łzę… Właśnie od tych słów powinnam była zacząć ten pamiętnik.
***
Ines musiała coś zrobić z tym pamiętnikiem. Rzuciła na niego jakiś urok Wiedźmy albo inne czary-mary, które odprawia przy ziółkach. Zastanawiam się, ilu z nich używa do zaklęć, a ile wykorzystuje na własny użytek… Tak postrzelonej Wiedźmy jeszcze nigdy nie spotkałam. W sumie nic dziwnego, skoro Ines jest pierwszą tego typu Mroczną, z którą mam styczność, co absolutnie nie umniejsza jej szaleństwa.
Myślę, że byś ją polubił.
Ines opiekowała się mną, gdy byłam w śpiączce. Mówiła, że nie reagowałam na jej rytuały, a ona zaczynała już zaburzać równowagę, by mnie odratować i wyrwać ze szponów Viljara, który zawładnął moim umysłem. Poznałam jego imię, gdy kolejną wizją próbował zmusić mnie, bym oddała mu swoje ciało.
Nawet gdybyś był przy mnie, nie opowiedziałabym Ci o tym, co on mi robił… Nie zniosłabym bólu w Twoich szarych oczach. Ani mojego strachu o Ciebie, bo jestem pewna, że opanowałaby Cię żądza zemsty.
Tak jak mnie przepełnia chęć niesienia jej za Twoją śmierć…
Jestem całkowicie pewna, że Ines zrobiła coś z kartami tego pamiętnika. Niemożliwe, żebym nagle porzuciła rozpacz i łzy, a tym razem ani jedna nie spłynęła po moim policzku, gdy wspomniałam o Twojej śmierci. Czuję unoszący się z nich kojący zapach, jakby lawendy i… szałwii. Uwielbiam szałwię. I pokrzywę, ale Ty to wiesz. Zawsze się śmiałeś, że po kąpieli moje włosy pachną, jakbym wróciła z łąki lub lasu… Uwielbiałeś się w nie wtulać, a ja zawsze czułam rozkoszne dreszcze, gdy upajałeś się moim zapachem. Kochałam te chwile całą sobą, bo wtedy nie byłeś moim Dowódcą, nie byliśmy Wojownikami, Widzącymi, nie mieliśmy żadnych zmartwień…
Byliśmy tylko my. Dwie zakochane istoty, które po latach odnalazły nieświadomie poszukiwane przeznaczenie, by stworzyć jedną, harmonijną całość.
Brązowa, skórzana oprawa tego pamiętnika przyciąga mnie, wiesz? Nie potrafię przejść obok niego obojętnie. Jakby Ines zaklęła te karty, by kusiły mnie czystością, którą powinnam zbrukać swoimi wspomnieniami.
Ale ja nie wiem, co powinnam tu pisać. Mam taki chaos myśli… Są tak nieskładne, wspomnienia chwil z Tobą mieszają się z tym, co przeżyłam podczas śpiączki. Tęsknota za Twoją bliskością wypełnia mnie równie mocno jak nienawiść do tego łajdaka, który mi Cię odebrał. Chęć zemsty rozrasta się we mnie, cierniami szarpie moją pogrążoną w mroku duszę, każdy dzień zwłoki i zamknięcia w tym miejscu burzy we mnie krew, którą pragnę przelać…
Jednak jestem jeszcze zbyt słaba, by Cię pomścić.
Widzisz, jak nieskładnie opowiadam? Nie potrafię zebrać myśli. Przecież pisałam Ci o tym, że podczas śpiączki nie reagowałam na uzdrawiające rytuały Ines, aż nagle, gdy ona opadała z sił i prawie się poddała, ja zaczęłam dochodzić do siebie. Albo raczej mój stan nie pogarszał się już tak drastycznie. Ines twierdzi, że odnalazłam nadzieję…
A ja zwyczajnie umarłam, Dawidzie. Poddałam się. Chciałam być przy Tobie. Nie jest mi to dane. Jeszcze nie teraz… Jednak odnajdę drogę do Ciebie. Obiecuję, że będziemy razem.
I mam nadzieję, że krocząc tą ścieżką, zdołam doprowadzić moją zemstę do końca.
***
Ines wyszła do kliniki, więc mogę poświęcić Ci swój czas. Jestem pewna, że zapytałbyś, czym właściwie ta Wiedźma się zajmuje, więc od razu Ci odpowiadam: jest weterynarzem, dostała wezwanie do potrąconego psiaka. Maluch trafi w dobre ręce.
Uratował mnie lekarz dla zwierząt! Uwierzyłbyś? Chociaż jestem pewna, że ta kobieta ma wiele ukrytych talentów. To nic, że jestem tu zaledwie od kilku dni. Jej wiedza i umiejętności bardzo mi pomagają, wiesz?
Przynajmniej fizycznie. Psychicznie… Nigdy się nie podniosę. Jestem słaba, Dawidzie. Jestem na skraju… Siedzę na półce skalnej na Etnie, tak, dobrze przeczytałeś, jestem na Etnie, i spoglądam na rozpościerające się u podnóża wulkanu miasto, na błękitne niebo, które łączy się na horyzoncie z cudownym odcieniem wody. Ty też pokochałbyś ten widok.
Dziwnie teraz zabrzmi, jeśli powiem, że codziennie myślę o tym, by to zakończyć? Jestem w tak pięknym miejscu, ale to wszystko nie ma sensu, gdy nie ma Cię u mojego boku. Próbuję ukoić swój ból, wyobrażając sobie, że mnie obejmujesz, Twoje ciepło rozgrzewa moją duszę, a Twój głęboki oddech nadaje rytm biciu mojego serca.
Jednak nie słyszę ani nie czuję mocnych uderzeń Twojego serca, więc i moje zamilkło.
Spoglądam na ten piękny obraz przed sobą i zastanawiam się, czy to nie jest przedsionek mojego piekła.
Znowu upuściłam długopis. Słabnę, Dawidzie. Energia, którą podzieliłeś się ze mną w Empoli, pomogła mi utrzymać się przy życiu, ale jej zasoby się wyczerpały, a ja opadam z sił. Powinnam zasnąć, pozwolić organizmowi na regenerację, ale boję się oddać w objęcia Morfeusza, bo nawet on mnie przed nim nie uchroni.
Obawiam się, że następnym razem nie uda mi się wydostać z sieci Viljara, że już się nie obudzę. Muszę wytrzymać do pełni, Ines obiecała mi, że dzięki rytuałowi postawi barierę między mną a Viljarem i Wampir nie będzie mógł dostać się do mojego umysłu podczas snu. Ines wspominała również o nieznanych jej konsekwencjach ingerencji w ten… „porządek”, ale nie obawiam się ich. Nie ma znaczenia, co będę musiała znieść, nie mogę pozwolić Wampirowi na to zniewolenie.
Przy Tobie on mi nie zagrażał, Dawidzie. Blokowałeś go. Zrozumiałam to dopiero, gdy odszedłeś. Nie myśl, że mam do Ciebie pretensje, bo tak nie jest. Kocham Cię i wiem, że gdybyś był teraz przy mnie, wtuliłabym się w Twoje ramiona i zasnęła, ukołysana biciem Twojego serca.
I byłabym bezpieczna. Jak zawsze przy Tobie.
Jestem słaba, kochanie. Z każdym dniem coraz bardziej, chociaż mój organizm powoli się regeneruje. Tak bardzo chce mi się spać…
Czuję Twój oddech na płatku mojego ucha. Drżę od dotyku Twoich palców na moim ramieniu. Po moim ciele rozchodzi się ciepło, bo otaczasz mnie swoją siłą i dajesz mi bezpieczeństwo. Jesteś obok mnie… Aż przymknęłam oczy, gdy usłyszałam Twój głos.
A potem okazało się, że był to zaledwie wiatr… Ale jestem mu wdzięczna za chwilową magię wspomnień, za marę, której ziszczenia tak pragnę.
Nie mogę się doczekać, aż Cię zobaczę, kochanie.
***
Spodziewam się, że moje pismo będzie jeszcze bardziej nierówne niż wcześniej, chociaż dłoń coraz mniej mi drży. Nie, nie przestałam odczuwać bólu po Twojej stracie. Buduję mur, za którym go ukrywam, zupełnie jak Ty, odkąd udusiłeś swojego ojca w obronie matki. I chociaż tak naprawdę Igor przeżył, i to przeze mnie na zawsze pożegnał się z tym światem, to Twoje przekonanie o własnej winie zabijało Cię przez osiemnaście lat. A ja brutalnie rozbiłam otaczającą Cię skałę, byś wybaczył sobie i zakończył coroczną karę, którą sobie wyznaczałeś.
Muszę utrzymać ten mur, bo jeśli poddam się rozpaczy, nadejdzie mój koniec. Nie mogę na to pozwolić, muszę wrócić do Ośrodka. Do Sandry i do Marcela, do Dagmary i Olafa… Czuję, że jestem tam potrzebna. A może to zwykłe pragnienie, bym rzeczywiście była komuś potrzebna?
Intuicja podpowiada mi, że powinnam wrócić do Twoich ludzi. Sumienie bezustannie mnie maltretuje, ponieważ zostawiłam ich, chociaż obiecałam, że będę ich chronić. A szczególnie Sandrę i jej małą… Serce natomiast błaga mnie, bym tego nie robiła, ostrzegawczo szepcze, że więcej nie zniesie…
Uwierz mi, mój rozum wie, że to dopiero początek drogi, ale nie mam pojęcia, dokąd mnie ona zaprowadzi. Nie, źle napisałam. Wiem, co będzie na jej końcu, tak samo jak wiem doskonale, że to zemsta wyznaczy mi tę ścieżkę. Jednak co wydarzy się podczas drogi do Ciebie? Nie wiem. A swojej Wieszczki spotkać bym nie chciała. Opowiadałeś mi o nich, pamiętam to, ale jestem ciekawa, czy Ty swoją poznałeś?
Ines również mi wiele opowiada, wiesz? Miałeś rację, nie ufając zapiskom naszych przodków. Wiele przeinaczyli, wydarzenia interpretowali na własną korzyść, a Mroczni zostali przez nich przedstawieni jako potwory, które wyniszczają ten Wymiar… Zabawne jest to, że nigdy nie zapytałam Cię, co oznaczają na przykład zdeformowane ciała Wiedźm. Sądziłam, że to kara za dezercję z ich Wymiaru! Wydawało mi się to logicznym wyjaśnieniem, a prawda jest zupełnie inna… Ale nie tutaj będę o niej pisać.
Demon podpowiedział mi, żebym spisała księgę Wojowników, i mam zamiar go posłuchać. Zrobię własne zapiski dotyczące wizji Dantego, Wymiarów, Widzących i Mrocznych. To będzie taka nasza… biblia. Mam nadzieję, że uda mi się zachować obiektywizm i nie poddam się zbytnio własnym przemyśleniom.
Muszę Ci wspomnieć, że ten uparty i siedzący w mojej głowie Demon dosyć dobrze mi doradza, biorąc pod uwagę to, ile razy mnie uchronił podczas… próby ochronienia Ciebie.
Jak to brzmi… Nie wiem, czy ktoś przeczyta ten pamiętnik (najprawdopodobniej schowam go głęboko, by nikt za mojego życia go nie znalazł), ale obawiam się, że ten nieszczęśnik nie połapie się w moim przekazie. Nie dziwię się, brzmię jak schizofrenik i paranoik w jednym. Pamiętasz, jak chciałam pójść do psychiatry? Wybrałam Artura, bo już kiedyś próbował mi pomóc, chociaż faszerowanie lekami nie brzmi zbyt… leczniczo, jeśli chodzi o kilkuletnie dziecko. Zwróciłam się do niego w dorosłym życiu, bo podejrzewałam u siebie właśnie schizofrenię. Wszystko się zgadzało, dziwne wizje, to wrażenie, że jestem obserwowana, utraty pamięci, a do tego ten głos…
I właśnie w tym momencie zorientowałam się, że nigdy Ci o tym nie powiedziałam!
Usłyszałam go pierwszy raz, gdy przyniosłeś mi portfel do mieszkania. To był krótki rozkaz: „Nie pozwól mu odejść”. Pozwoliłam na to… Ale Ty i tak musiałeś wpaść w moje ramiona, Wojowniku, przeznaczenie się o nas upomniało. Niedawno odkryłam, że ten głos to Demon, ale nie jestem pewna, czy to ten sam, którego krew mam w sobie.
To wszystko naprawdę brzmi jak majaczenie schizofrenika…
Kochanie, zawsze mówiłeś, że mam silnie rozwiniętą intuicję. Zawsze radziłeś mi, bym jej zaufała. I zrobiłam to, gdy podążyłam za Tobą, więc nie jestem pewna, czy jestem aż takim dobrym Wojownikiem, jakim byłam w Twoich oczach. Jednak i tym razem jej zaufam, a ona wręcz nakazuje mi spisać to, co przeżyłam.
Nie mam pojęcia, dlaczego powinnam to zrobić i kto to przeczyta. Po prostu czuję, że muszę to sobie uporządkować. Przebywając u Ines i oczekując pełni księżyca, czuję się jak w klatce. Moje myśli nieprzerwanie błądzą, próbuję opanować ten chaos i mam wrażenie, że coś mi umyka, jakiś ważny, chociaż wcześniej mało istotny fragment mojego życia.
Nie pytaj mnie dlaczego. Nie rozumiem tego, ale wiem, że muszę to zrobić.
Księżyc jest srebrzysty, a jego oblicze jest dziś prawie okrągłe. W jego blasku mogę przenosić swoje myśli na ten chłonny papier. I dlatego moje pismo jest tak nierówne…
Jeszcze kilka dni i pozbędę się tego sukinsyna z mojego umysłu. Jeszcze trochę i będę mogła stąd odejść… Pragnę tego i jednocześnie chciałabym tutaj zostać. Odseparowana od tego czystego chaosu, który trawi mój świat, a od którego izoluje mnie obecność Ines.
Ines… Pocałowałam ją. Albo ona mnie… To było zbyt nagłe, bym mogła przypisać winę konkretnej osobie. Jestem pewna, że teraz zapytałbyś mnie z tym sarkastycznym uśmiechem na Twoich idealnych ustach: „Jak było?”. Odpowiadam: dziwnie… Chociaż nie poczułam nic. To bardziej była odskocznia dla Ines, którą wyniszcza ból. Wiedźma jest zakochana w Dominiku, Wilkołaku… Pamiętasz go? Uwolniłam go z sideł, potem odnalazł mnie w naszym mieście. To dzięki niemu dostałam się pod skrzydła Ines, to on poprosił ją o pomoc, gdy ledwo żywą wyniósł mnie z hotelu w Empoli. Gdyby nie on… nie miałabym okazji stanąć do walki z własnym Demonem, a cały świat poczułby tego skutki. Tylko… Boję się go, Dawidzie. Czuję dziwny niepokój w obecności Alfy.
Tak sobie myślę, że to jednak nie jest moje miejsce… Wybrałam się dzisiaj do Empoli, a dokładniej do hotelu, gdzie wydarzyła się nasza tragedia. Spotkałam tam Wojownika, nie znam go, ale skoro on uparcie wynajmował pokój, na którym mi zależało, to musiał wiedzieć, kim Ty jesteś. Na pewno wiedział… Adam Trovato, jestem pewna, że go znałeś. Wystarczyła krótka chwila w jego obecności, a ja poczułam, że powinnam walczyć ramię w ramię z innymi Wojownikami, że powinnam wrócić do Ośrodka. Mam nadzieję, że głowa go nie będzie boleć, musiałam go ogłuszyć, bo nie chciał mnie wypuścić.
Właśnie wyobraziłam sobie Twój uśmiech, lekko kpiący i pełen dumy.
To nie jest moje miejsce, powinnam być wśród naszych ludzi, Dawidzie…
Jednak obawiam się tego kroku. To będzie boleć. Ale wrócę do nich, tylko muszę dać sobie jeszcze chwilę, jeszcze trochę czasu na uporządkowanie myśli i emocji.
Muszę też wybrać się na Twój grób. Chciałabym powiedzieć, że na pewno nie będę płakać, przecież Ci to obiecałam, ale nie mogę… Nie chcę kłamać.
Kocham Cię, Dawidzie. Zawsze będę.
A teraz muszę Cię na chwilę przeprosić, mój Dowódco. Wrócę do Ciebie niedługo, gdy przeleję na te karty swoje wspomnienia.
Całkiem niedługo.
Kocham Cię.
***
Tak naprawdę jeśli ktoś sięgnąłby po ten pamiętnik, to nie miałby pojęcia, kto jest autorem tych zwariowanych treści. Tym razem spróbuję zachować przejrzystość w przekazie informacji, przede wszystkim dla samej siebie. Jak wspominałam wcześniej, mam wrażenie, że coś istotnego kryje się w mojej pamięci, a ja nie potrafię przypasować tego do przeżywanych rozterek.
Kimkolwiek jesteś, za kilka stron zrozumiesz, dlaczego tak jest. Wiesz już, że w tragicznych okolicznościach zginął mój mąż. Dla każdego z nas strata ukochanej osoby jest silnym ciosem… Za każdym cierpieniem kryje się jakaś historia. Każda wylana łza jest wyrazem tęsknoty i żalu za kimś, kogo już nigdy nie spotkamy.
Ale ja go spotkam. Jestem pewna, że niedługo spojrzę w stalowe oczy Dawida. Czuję to…
Powinnam się przedstawić, chyba tak by wypadało rozpocząć ten wpis.
Luiza Dot.
Młoda.
Klara Wergert.
Luiza Drwal.
Brzmi dziwnie? Jestem każdą z nich.
Zagubiona Dot, do której chciałabym powrócić.
Młoda, którą pragnęłam porzucić, jednak teraz czuję wdzięczność, że daje mi swoją siłę.
Wergert, której nie znałam, a jednak jest tą mroczną częścią mnie i muszę zrobić wszystko, by pozostała zakopana głęboko w moim umyśle.
Drwal… Ta, która odkryła, że moja słabość może być również moją siłą. Ta, którą się stałam dzięki niemu. I bez niego ta Luiza nie istnieje.
Jest jeszcze Mała… Ale tylko w jego ustach brzmiało to właściwie.
Klarą byłam przez pierwsze dwa lata życia, z których oczywiście nie pamiętam nic. Ani matki Wojowniczki, ani ojca Demona. Moim ojcem jest jeden z najsilniejszych Demonów. Wiktor Tenebris. I to wszystko, czego się o nim dowiedziałam… Nie, wiem jeszcze jedno, Wiktor znajduje się w Wymiarze Demonów, przynajmniej według głosu w mojej głowie. A ja muszę poznać prawdę, dlaczego zostawił moją matkę na pastwę Wojowników i ich zemsty…
Zakazana relacja moich rodziców ściągnęła na nich niebezpieczeństwo. Moja matka została zamordowana przez Igora – ojca Dawida. Miałam wtedy dwa lata, a Dawid dziesięć i to był pierwszy raz, gdy się spotkaliśmy. Chociaż nie powinnam, w końcu byłam małym dzieckiem, to z tego dnia pamiętam zgrzyt zamykanej szafy i kobiece krzyki. A może to tylko projekcja mojego umysłu? Dawida niestety nie mogę sobie przypomnieć.
Tego dnia zniknęłam. Lata później dorosły już Dawid próbował dowiedzieć się, co się ze mną stało, ale czas, który minął od tego wydarzenia, sprawił, że rozpłynęłam się w powietrzu. Klara Wergert opuściła świat Wojowników, do którego od początku powinna była przynależeć.
Adoptowała mnie rodzina Dot. Aż do zeszłego roku nie wiedziałam, że to nie są moi biologiczni rodzice, jednak od małego czułam, że jestem… inna. Inna niż oni.
Widziałam więcej niż moi rodzice i mój brat Kuba. Mała Luiza była niesforna, a jej wybujała wyobraźnia nie sprawiała problemu, dopóki nie zaczęłam głośno komentować tego, co widzę. Dziwne znaki na ciałach przechodniów. Zjawiskowe kolory tęczówek. Niby niewiele, ale idealni rodzice nie mogli mieć „takiej” córki.
Zaczęły się wizyty u psychiatry, „wujka Artura”, który wmawiał mi, że to, co widzę, jest wybujałą dziecięcą fantazją. Próbował „leczyć” mnie tabletkami. Kilkuletnie dziecko… Miałam około dziesięciu lat, gdy przekonałam samą siebie, że to wszystko faktycznie jest dziełem mojej wyobraźni. Uwierzyłam w to, tak jak chcieli moi rodzice… A jeśli coś widziałam, to nauczyłam się to ignorować i… żyć.
Było dobrze, odnalazłam się w otaczającym mnie świecie. Do pewnego dnia, który to wszystko zniszczył i pchnął mnie w mrok. Nie ma już z niego wyjścia, a jeśli nawet jest, to nigdy go nie odnajdę.
Miałam szesnaście lat, gdy mój brat próbował mnie zgwałcić. Okazało się, że Kuba miał obsesję na moim punkcie, a wiele innych dziewczyn zapłaciło za to bólem i poniżeniem, ponieważ to one, zamiast mnie, stały się faktycznymi obiektami jego chorego pożądania, podczas gdy ja byłam chroniona przez naszych rodziców.
Mój starszy o cztery lata brat był gwałcicielem. Był, bo już nie żyje. Przez dziesięć lat gnił w więzieniu, z którego uciekł, by zginąć w pożarze naszego rodzinnego domu. Ja miałam więcej szczęścia, skończyłam z blizną po poparzeniu na przedramieniu i ze złamanym sercem, ponieważ Kuba kilka dni wcześniej zabił naszych rodziców, bym ja wyszła z ukrycia.
To było parę miesięcy temu. Kuba poniósł największą karę za to, co zrobił przed dziesięcioma laty. Nie zgwałcił mnie, do tej pory nie wiem, dlaczego powstrzymał się przed krokiem, którego tak bardzo pragnął, ale jego śmierć nie była dość dotkliwa, by ukarać go za to, co zrobił innym kobietom.
Miałam wobec niego zupełnie inne plany.
Bujająca w obłokach Luiza oskarżyła wtedy gwiazdę szkoły i wybitnego studenta o próbę gwałtu. Nikt mi nie uwierzył, nawet w szpitalu mówili, że wymyślam. Dopiero gdy pokazałam na szyi ślady od duszenia, to ktoś potraktował mnie poważnie.
I właśnie to jest najgorsza część tego wydarzenia. Nie wiem, jaka siła ochroniła mnie przed zbrukaniem mojego ciała, ale nie wyszłam z tego bez traumy.
Kuba sprawił, że miałam słabość, która mnie paraliżowała. Wystarczył dotyk na szyi, a ja wpadałam w panikę, i to tak silną, że traciłam kontakt z własnym ciałem. Nie miały znaczenia nabyte umiejętności ani silna krew Wojowników, wystarczyły palce zaciskające się na mojej szyi i przestawałam walczyć… Dopiero treningi z Dawidem przełamały tę barierę, chociaż nie jestem pewna, jak bym zareagowała w obecnym stanie.
Wracając do przeszłości. Nikt mi nie wierzył, każdy uważał, że moje oskarżenia to próba zwrócenia na siebie uwagi. Nie będę pisać o tym, co pchnęło mnie do kolejnego kroku. Odrzucenie w szkole? Odsunięcie się moich rodziców, którzy uważali, że przeze mnie ich ukochany syn gnije w więzieniu? Może… Jednak w końcu nie wytrzymałam.
Chciałam popełnić samobójstwo.
Jak widać, nie udało mi się to. Mało pamiętam z tego wydarzenia. Wcześniej myślałam, że to był szok. Teraz sądzę, że to mój umysł zablokował coś, czego nie potrafił pojąć. Chociaż nie wiem, co to mogło być, bo doskonale pamiętam moment dociśnięcia żyletki do cienkiej skóry na moim nadgarstku.
Pamiętam też czyjąś obecność, wtedy, na pomoście… X. Dlaczego się tam zjawił? Nigdy mi tego nie wyznał, wiem jedynie, że trafił na mój trop dzięki aktom sądowym z rozprawy mojego brata. X wiedział, kim naprawdę jestem – córką Wiernej i Demona. Ten mężczyzna dał mi wybór: mogę to w tym momencie zakończyć albo wykorzystać swoją siłę do innych celów.
Wybór był prosty.
Tak trafiłam do Wywiadu. Luiza Dot musiała zniknąć, a jej miejsce zajęła Młoda. X wytrenował mnie na zimnokrwistą zabójczynię na zlecenie. Mimo wieku byłam jednym z najlepszych agentów. Oczywiście siłą odbiegałam od mężczyzn, ale X nauczył mnie, bym wykorzystywała swoją kobiecość i spryt do osiągania celów. To on mi uświadomił, że każdy ma jakąś słabość, a moim celem było jej znalezienie, bym mogła wykonać kolejne zlecenie.
To prawda, że rozpoznanie słabości celu dawało mi przewagę, której nie dorównywała męska siła. I dlatego wiedziałam, że moja pięta achillesowa musi pozostać tajemnicą, jeśli chcę przeżyć w tym świecie.
X nie był najwyższym rangą członkiem Wywiadu, ale ja odpowiadałam tylko przed nim. Tylko od niego przyjmowałam zlecenia, nawet te płynące z góry. Wtedy tego nie rozumiałam, teraz już wiem, że to wszystko dzięki jego aparycji Dowódcy. To samo przeżyłam wiele lat później, gdy napotkałam na swojej drodze Dawida. Wystarczyło jedno spojrzenie w jego stalowe oczy i byłam gotowa oddać za niego życie. Nadal jestem… Tak samo było w Wywiadzie z moim mentorem.
Dlaczego? Już wyjaśniam. X był ojcem Dawida. Tym samym, którego mój ukochany uważał za zmarłego. Nie można mieć do niego pretensji o tę pomyłkę, skoro Dawid własnoręcznie udusił Igora. Jak to brzmi… Ale wszystko wyjaśnię, a przynajmniej na tyle, na ile mi na to pozwoli moja wiedza.
Igor Ksawery Drwal.
X.
Zbieg okoliczności? Przecież nie znałam w tamtym okresie Dawida. Nie wiedziałam nic o tym świecie. Moją codziennością były kolejne zadania, ciągły rozlew krwi, samotność i izolacja, bo tak było najłatwiej. A jednak okazało się, że w momencie, gdy chwyciłam w dłoń nóż, który podarował mi X, gdy postanowiłam podążyć za nim, zostałam wplątana w tę sieć nieprawdopodobnych zrządzeń losu, chociaż sama o tym nie wiedziałam.
Po prostu byłam. Żyłam od zlecenia do zlecenia.
Nie wierzę w zbiegi okoliczności, a odkrycie prawdy o tym, dlaczego ojciec Dawida pojawił się na tym pomoście, jest jednym z moich celów. Jestem to winna Dawidowi, chociaż on już tego nie usłyszy. I ja również muszę to zrozumieć.
Wywiad działa w szarej strefie prawa. Co ja bredzę, on nie ma żadnego związku z prawem. Nie obchodzą go paragrafy, działa w cieniu, zwykli ludzie o nim nie wiedzą. I ja również do niego należałam. Za odpowiednią kwotę odwaliliśmy brudną robotę, a ten z nas, kto popełnił błąd, ponosił dotkliwe konsekwencje.
Co było moim błędem? Komu przeszkodziłam? Ktoś chciał się mnie pozbyć i prawie mu się to udało. Przez własną ambicję i przekonanie o swojej skuteczności wpadłam w pułapkę podczas akcji w Londynie. Po tej sytuacji zdezerterowałam, Młoda przestała istnieć, nie mogłam przecież dać się odstrzelić jak kaczka.
Myślałam, że zdołam się odciąć od przeszłości.
Jakaż byłam naiwna…
***
Udało mi się uciec, a po sytuacji w Londynie pozostała mi jedynie blizna. Tuż obok niej jest druga, a ta jest pamiątką po wydarzeniu, które zapoczątkowało moje piekło.
Chyba muszę w tym miejscu przeskoczyć trochę na osi czasu i wspomnieć o wydarzeniu sprzed dwóch miesięcy. O momencie, kiedy wpadłam w pułapkę, a Dawid zrobił dokładnie to, co kiedyś mi przysiągł: „Zrobię wszystko, by do tego nie doszło”. Mój Dowódca poświęcił siebie, by nikt nie dowiedział się o tym, że jestem poszukiwaną przez wszystkich córką Wiernej i Demona. Myślałam, że zginął w wybuchu domu, w którym byłam przetrzymywana, a tak naprawdę to szantaż zmusił go do odejścia, bo w jego oczach to był jedyny sposób na zapewnienie mi bezpieczeństwa i ochronę mojego sekretu.
Trzy tygodnie później zasłonił mnie swoim ciałem, przyjmując na siebie trzy śmiercionośne pociski. Dawid zginął, bo mu nie zaufałam, choć mnie o to prosił, i podążyłam za nim, ściągając na niego śmierć. Popełniłam błąd, za który zapłaciłam cenę największą z możliwych, a karę za to będę ponosić każdego dnia do końca mojego życia.
Nic więc dziwnego, że teraz, gdy nie ma przy mnie Dawida, nawet wizja niemożności posiadania dzieci przez ranę otrzymaną w Londynie zeszła na dalszy plan.
Widziałam po nim, że pragnął potomstwa, ale nigdy nie dał mi odczuć, że ma do mnie żal z powodu mojej… ułomności. Dla Dawida liczyłam się ja i tylko ja… Jednak jestem pewna, że kochalibyśmy nasze dziecko całym sercem.
Dziecko Demona i Wiernej oraz Wojownika o najsilniejszej i najczystszej linii krwi…
Brzmi absurdalnie, wiem. Jeszcze chwila. Wrócę do kolejności wydarzeń.
Podczas służby w Wywiadzie przezornie zachowałam w sekrecie swoją prawdziwą tożsamość, jedynie X wiedział, jak naprawdę się nazywam. On był łączącym mnie z przeszłością mostem, który musiałam spalić, ale nie mogłam tego zrobić bez ujawnienia tego, że przeżyłam atak. Dlatego zniknęłam. Zaszyłam się jak zwykły tchórz.
Na koncie miałam odłożoną całkiem niezłą kwotę, ale musiałam znaleźć pracę, by nie być zmuszoną do korzystania z tych zasobów. Chciałam też zrobić to dla siebie samej, potrzebowałam wtopienia się w tłum, normalnego życia i zwyczajności, której nie znałam. Jednak cały czas musiałam być anonimowa i kryta… Dlatego właśnie trafiłam do klubu ze striptizem. Nie, nie tańczyłam, chociaż potrafię… Przypomniał mi się błysk w stalowych oczach Dawida, gdy w końcu zamontowaliśmy w sypialni rurę do pole dance.
Powstrzymałam łzę. Jestem w tym coraz lepsza, z każdym dniem mur wokół mnie staje się grubszy i solidniejszy. Powoli uczę się, jak zablokować okazywanie swojego bólu… A w środku umieram.
***
Miałam kolejny atak. Moje serce roztrzaskało się na nowo, chociaż przecież już od dawna jest martwe. Bije, ale co z tego? Tylko ten ból… Skoro go odczuwam, to powinno być czymś więcej niż organem pompującym moją pomieszaną krew, prawda? Cierpienie przyjmuję z ulgą, bo przypomina mi o nim. Mój umysł nauczył się, jak zablokować traumę i bolesne wspomnienia, ale ja nie chcę uciekać przed tą agonią. Chcę o nim pamiętać. Muszę o nim pamiętać.
Szare, połyskujące stalą oczy, które przeszywały na wskroś moją duszę. Czarne i tak intensywne po Przemianie, jakbym patrzyła w płynny obsydian. Sprawiały, że czułam się przy nim bezpieczna. Tylko przy nim.
Niewielkie zmarszczki w kącikach oczu, które tak uwielbiałam. Dawid uważał, że nikt nie jest idealny, ale dla mnie właśnie one były dowodem, że ten Dowódca jest przepełniony empatią, która podsyca jego zmartwienia. Robiłam wszystko, by chociaż trochę rozjaśnić jego pogrążone w cieniu życie.
Kruczoczarne i bardzo krótko ścięte włosy… Uwielbiałam delikatne ukłucia ich igiełek na wnętrzu mojej dłoni. A sylwetka Dawida… Jakbym patrzyła na ucieleśnienie bóstwa. Chociaż nie, był raczej aniołem zniszczenia. Mroczny, nieprzystępny, niebezpieczny… Ale nie w moich oczach. Dla mnie Dawid jest ideałem i to się nie zmieni. Muszę przerysować tatuaże, które zdobiły jego ciało. Każdy misterny zawijas. Nie mogę zapomnieć ani o nich, ani o bliznach, które te malunki zasłaniały. Spiszę ich historię… Nie mogę tego pominąć.
Kimkolwiek jesteś, Ty, który to czytasz, wiedz, że Dawid był wyjątkowym Dowódcą. Wyrwał się spod jarzma historii, którą stworzyli nasi przodkowie. Patrzył zupełnie inaczej na otaczającą nas rzeczywistość, dostrzegał truciznę, która wyniszcza obie strony tego konfliktu. I uwierz mi, że niczego nie pragnął bardziej niż powstrzymania wojny, która nieubłaganie nadciąga.
Mogę przypuszczać, że to wszystko dzięki mojemu ojcu. Wiktor był trenerem Dawida i wtłoczył do jego młodego umysłu wartości, które podczas treningu z innymi Wojownikami zostałyby zastąpione jadem nienawiści i brutalności względem słabszych.
Dawid nie zabijał. On siał zniszczenie. Dzięki swojej aparycji, kontaktom i… brutalności potrafił doprowadzić do całkowitej porażki przeciwnika. Tego nie da się wytłumaczyć, na własne oczy trzeba zobaczyć moc, która z niego biła. Czasami w obliczu tego, co on potrafił zrobić, śmierć byłaby wybawieniem. Nigdy nie zabił z zemsty, a przynajmniej ja o niczym takim nie wiem.
Jestem natomiast pewna, że gdyby dowiedział się o tym, co przeżyłam pod władzą Viljara, dni tego Wampira byłyby policzone.
Wampir bał się Dawida, dlatego nigdy nie pojawił się w jego pobliżu. Dlatego i do mnie nie zbliżył się bezpośrednio. Atakował mnie we śnie, bo wiedział, że tam Dawid go nie dosięgnie… Wysyłał swoich ludzi na pewną śmierć, a sam skrywał się za ich rozrzuconymi bezładnie ciałami. Dlaczego obawiał się Dawida?
Bo jedynie on był na tyle silny, by pozbawić go życia.
Viljar wciągnął nas w grę, której zasad na ten moment żadne z nas nie rozumie. Posyła pionki, by nas osłabić, a w końcu zaatakuje z taką siłą, że pod nią się złami…
***
… złamiemy.
Ataki są coraz częstsze i silniejsze. Od kilku dni jestem z powrotem w naszym mieście, a wspomnienia je zaogniają. One i brak snu, który osłabia mój umysł i organizm.
Ines ostrzegała mnie przed konsekwencjami rytuału, ale nie spodziewałam się, że będą one tak dotkliwe. Tatuaż na moich plecach tworzy barierę między mną a Viljarem, ale każdy sen przynosi mi obrazy postrzału Dawida. Jak w zapętlonym filmie widzę w jego szarych, coraz mniej błyszczących oczach prośbę o wybaczenie. Czuję osuwające się w moich ramionach ciało Wojownika. To jest tak realistyczne… Cały czas przeżywam na nowo śmierć Dawida.
Drżę. Nie jestem w stanie utrzymać długopisu. Ponownie wypiję tak dużo, by chociaż na chwilę ukoić umysł. Alkohol blokował Wampira, Demona w mojej głowie również. W tym przypadku też pomaga, chociaż na bardzo krótko.
To musi mi wystarczyć.
Mam wrażenie, że powinnam być teraz na otulonych promieniami zimowego słońca ulicach. Coś mnie tam ciągnie… Ale nie mam siły. Nie mam dość energii, by przemienić się i wyleczyć zdobyte rany. Muszę się pospieszyć… Słabnę.
Nie mam pojęcia, jak mam to ukryć. Nie wiem, co robić… Sama nie daję rady. Nie poradzę sobie…
Dawidzie, potrzebuję pomocy.
***
Widziałam Marcela i nieznanego mi Wojownika, ale musiałam ulotnić się z okolicy, którą patrolowali. Już dawno sądziłam, że jest nas zbyt mało na ulicach, ale dzisiaj dostrzegłam, jak bardzo jesteśmy osłabieni.
My, czyli Wojownicy, ale tego już zapewne się domyśliłeś.
Przez cztery lata pracowałam jako kelnerka w Legionie. Z Brońskim (byłym policjantem, właścicielem klubu ze striptizem – brzmi nieźle, nie?) szybko złapaliśmy kontakt, w jakimś stopniu mu zaufałam, chociaż nadal nie mogłam porzucić czujności. Ten sam facet w głupi sposób (albo z miłości, jak twierdził Dawid) wplątał się w moją potyczkę z Wywiadem i… zginął. Przynajmniej oficjalnie. Prawda jest taka, że Marcin znajduje się w Ośrodku we Włoszech, ale niestety w momencie pisania tych słów nie wiem, co się z nim dzieje. Obawiałam się zbliżyć do murów azylu, przecież i tak w hotelu spotkałam Trovato, który niewątpliwie oczekiwał tam na mnie. Nie, wolałam nie ryzykować i nie pojawiać się w pobliżu tego miejsca, mogę jedynie wierzyć, że Broński ma się dobrze i niedługo przekonam się o tym na własne oczy.
Jak wspominałam, w jakimś stopniu zaufałam Marcinowi, ale cały czas byłam czujna, jednak sytuacja zmieniła się, gdy na mojej drodze stanęła Sandra. A może to było przeznaczenie? Przecież ja nigdy się nie zgubiłam! Prócz tego jednego razu, gdy musiałam załatwić coś nieistotnego w mieście obok. Ojciec Sandry, pan Folk, jest psychologiem, a ja dostrzegłam szyld z numerem telefonu tuż nad jego gabinetem, który był dobudowany do ich rodzinnego domu.
Sandra zastała mnie siedzącą w pełnym słońcu na krawężniku, gdy prowadziłam wewnętrzną walkę o wykonanie połączenia do psychologa. To jest niesamowite, ale wystarczyło jedno spojrzenie w jej złote oczy i już wiedziałam, że mogę powiedzieć jej wszystko.
Prawie wszystko. Sandra jest zbyt delikatna na szczegóły.
To ona chwyciła mnie za dłoń i zaprowadziła na fotel w gabinecie swojego ojca. To ona przekonała mnie do tego, bym poszła na studia. I studiowałyśmy obie, psychologię. Byłyśmy nierozłączne, chociaż obawiałam się życia w jej blasku. W końcu zrozumiałam, że nie muszę się izolować, bo jej osobowość skutecznie odsuwa ode mnie zainteresowanie innych osób.
Prawie wszystkich. Dawid nie dał się zwieść.
Dawid… Tutaj zaczyna się najlepsza, ale też najtrudniejsza część mojej historii.
Przeznaczenie naprawdę się o nas upomniało.
Nie pamiętam naszego pierwszego spotkania na plaży. W sumie to drugiego – przecież miałam dwa lata, gdy nasze drogi się skrzyżowały. Mój umysł wyparł wspomnienie z plaży, chociaż miałam przebłyski obrazów z tamtego wieczoru. Musiałam to napisać już teraz, żebyś zrozumiał, dlaczego ten mężczyzna pojawił się w mojej… bardzo bliskiej okolicy.
Pamiętam za to klub, gdzie ochronił mnie przed pijanymi natrętami. Nie żebym sama sobie z nimi nie poradziła, ale… no cóż, Dawid nie wiedział, w czyjej obronie staje. Byłam tylko Luizą, chociaż dla niego od początku stanowiłam cały świat.
Potem pojawił się na mojej uczelni i zrobił furorę wśród płci pięknej jako inteligentny i cholernie przystojny… wykładowca. Ciacho, jak go ochrzciła Sandra.
Gdy próbuję objąć to wszystko umysłem, to wydaje mi się, że tylko cudem nie oszalałam w tamtym okresie.
Zakochałam się w tajemniczym mężczyźnie, który na dodatek był moim wykładowcą. W tym samym mężczyźnie, na którego parol zagięła zdzira z mojej uczelni – Gośka. Tak, wiem, brzmi jak typowy problem zakochanej laski.
Gorzej sprawa miała się z moim umysłem. Nie mogłam zapełnić dziury po wieczorze spędzonym na plaży. Znowu zaczęłam… widzieć. Czerwone tęczówki i czarne wzory na szyi. Miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi, pod blokiem dostrzegłam jakąś postać, która nagle zniknęła. Czarne oczy u Dawida i Marcela, na którego wpadłam „przypadkiem” w kawiarni. Na domiar złego pojawił się głos. Poddałam się, zbyt dużo nasłuchałam się na zajęciach, by nie połączyć faktów.
Schizofrenia. I z tą myślą chciałam udać się do psychiatry. Na szczęście opamiętałam się w ostatnim momencie, inaczej prawdopodobnie nie miałabym okazji pisać tego pamiętnika.
Zostałam zaatakowana za Legionem przez tego samego pijanego natręta, którego nastraszył Dawid, gdy stanął w mojej obronie. Nie poradziłam sobie z nim… Ten facet wiedział o mojej słabości. Wiedział, że panikuję, gdy ktoś zaciśnie dłoń na mojej szyi. Gdyby nie Dawid… nie wiem, co by się stało. Był moim aniołem, chociaż powinien sprać mi konkretnie tyłek za to, jak go traktowałam. Nic dziwnego, która zakochana kobieta zniesie cios, gdy zobaczy obiekt swoich westchnień z inną laską? W dodatku w moim przypadku z taką, która wkurwiała mnie od samego początku nauki na uczelni.
Gdybym wiedziała, że jest to uknuta przez Gośkę (w rzeczywistości Teresę lub też Marę – tak, dobrze się domyślasz, ona również zdezerterowała z Wywiadu, ale z zupełnie innego powodu; Mara chciała zemścić się na mnie za zamordowanie X) intryga, już dawno skręciłabym jej kark. Mam nadzieję, że będzie mi to jeszcze dane.
Odtąd wokół mnie zaczęły się dziać te dziwne rzeczy… A dokładniej od spotkania Dawida. Oberwałam kilka razy od istot, których siły nie pojmowałam, ale Dawid zawsze pojawiał się przy mnie. Tak było też w Halloween. U boku Sandry leczyłam złamane serce w klubie Fen, muzyką i alkoholem próbowałam przekonać siebie, że mimo wszystko to z Dawidem powinnam porozmawiać o swoich podejrzeniach co do mojego stanu umysłu, a nie udawać się do psychiatry (Artura, tego samego, który leczył mnie w dzieciństwie).
I porozmawiałam. Pół doby po tym, jak wplątałam się za Fen w awanturę, która okazała się zastawioną na mnie pułapką. Wtedy pierwszy raz się przemieniłam… Przynajmniej częściowo. Strach o Dawida, który walczył z trzema facetami, dał mi siłę. I to przed nim ujawniłam oblicze Młodej, które chciałam zakopać głęboko w sobie. Dawid był świadkiem, jak z zimną krwią odbieram życie dwóm napastnikom.
Na własne oczy widziałam, jak jeden z nich ożywa. Mogłabym zwalić winę na omamy spowodowane utratą krwi, ponieważ zostałam postrzelona w bark, ale to była prawda. Ten dupek ożył.
A wszystko to, co sądziłam o otaczającym mnie świecie, było wierutnym kłamstwem…
***
To jest szalone, ale wokół nas żyją postacie, o których istnieniu większość z nas nie ma pojęcia. To, co brałam za objawy schizofrenii, było czymś zupełnie normalnym… dla takich osób jak ja czy Dawid.
Jestem Widzącą, dzięki czemu w dzieciństwie dostrzegałam więcej niż inni. I to był pierwszy szok. Kolejnym była wizja Dantego, który nie opisał wędrówki swojego alter ego po poziomach piekła, ale na swój zwariowany sposób nakreślił otaczające nas Wymiary. A każdy z nich należy do innych istot.
Ludzie.
Demony.
Wampiry.
Wiedźmy.
Wilkołaki.
Dryadalis.
Magowie.
Dziewięć Wymiarów, siedem znanych gatunków… łącznie z ludźmi.
Szalone, prawda?
Ale uwierzyłam w to. Nie mogło być inaczej, gdy to spokojny głos Dawida przekazywał mi te informacje. Z czasem zagłębiałam się w „ten drugi świat”, poznawałam życie, które zostało mi odebrane. Poznałam Ośrodki, które stworzył Dawid. Poznałam go jako kochanka, przyjaciela i Dowódcę. Widziałam jego rozterki i na swój sposób starałam się mu pomóc w szukaniu drogi, chociaż żadna nie była właściwa. Nie ma dobrego rozwiązania, gdy przyszłość rozpościera przed tobą wizję wojny.
Bez wahania stanęłam u boku Dawida w konflikcie, który z każdym dniem przybierał na sile.
Ktoś mieszał. Dawid wraz z Marcelem (tłumaczę: Marcel to przyjaciel Dawida, uparty jak osioł, przystojny jak diabli, zajęty przez Sandrę, ten sam, na którego wpadłam w kawiarni) starali się wyjaśnić zagadkę tajemniczych morderstw Mrocznych i ludzi.
Mrocznymi nazywamy istoty, które pochodzą z Wymiarów innych niż ten, w którym żyjemy. Nie będę tutaj tego opisywać, to wszystko będzie w czarnym notesie. Księdze Wojowników. Muszę wymyślić na to inną nazwę, naprawdę.
W pewnym momencie okazało się, że w tej walce są nie dwie, a trzy strony. Ktoś próbował wywołać konflikt między Widzącymi a Mrocznymi. Tym kimś okazał się Viljar, jeden z Wampirów, o których istnieniu żadne z nas nie wiedziało. Według starych ksiąg ich Wymiar został zamknięty i odseparowany od naszego, a jednak zalęgli się w naszym świecie i siali zamęt, co bez Dawida może zakończyć się tylko w jeden sposób: wojną.
Moja przeszłość dała o sobie znać. Wywiad próbował mnie dorwać, chociaż nadal nie wiem, czy to była próba egzekucji, czy sprowadzenia mnie z powrotem w ich szeregi. Obstawiam to drugie, chcieli mnie ściągnąć do siebie tylko po to, by ukarać mnie za dezercję. Ponoć pomieszałam szyki „tym na górze”, a moim zadaniem jest dowiedzenie się, komu tak naprawdę podpadłam.
Również Dawid był na celowniku, a ktoś próbował wykorzystać mnie, by go zniszczyć. I udało mu się to… Ja byłam tym najsłabszym ogniwem, które rozpoczęło nasz koszmar. To przez moją słabość zostałam porwana przez zaginionego brata Dawida, który w zemście za śmierć ich ojca chciał zniszczyć Drwala. Ironia, prawda? Przecież Igor zginął z mojej ręki.
Każdy z tych trzech elementów w jakiś sposób się wyjaśnił, chociaż wiele poświęciliśmy, by odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
Straciliśmy Dowódcę. Jedyną osobę, która mogłaby powstrzymać zaogniającą się wojnę.
A wszystko to, co sprowadziło na nasz świat nieszczęście, było wyłącznie moją winą.
Szarość. Cały czas widział szarość.
– Masz z nią kontakt?
Demon zerknął na mężczyznę, który stał z nim ramię w ramię na szczycie wysokiego muru obronnego. Z czerwonych oczu Amata nie potrafił odczytać żadnych emocji, ale czuł, że jego towarzysza również trawi niepokój. Poszedł za przykładem przyjaciela i przemienił się. Rubinowy blask zastąpił białka oczu i intensywnie niebieskie tęczówki, a szarość wokół niego rozjarzyła się jaskrawością milionów barw. Las u podnóża twierdzy nie był już ponury i mroczny, a jadeitowa zieleń pokrywała korony drzew, które chociaż piękne, były równie niebezpieczne jak bolesne tajemnice skryte w umyśle Luizy.
– Nie – odpowiedział Amatowi spokojnym głosem, chociaż wewnątrz drżał ze strachu o jedyną córkę.
– Maks wariuje, ktoś powinien tam być – zauważył Demon, a on musiał przyznać mu rację.
Maks, odkąd został zmuszony do powrotu z tamtego Wymiaru, był na skraju wybuchu, którego ich świat mógł nie przetrwać. Wiktor nie chciał, by historia zatoczyła koło i drugi z jego synów odwrócił się przeciw niemu. Nie mógł stracić kolejnego dziecka…
– Musimy wierzyć, że u boku tego Wojownika jest bezpieczna.
– Ufasz mu? – zapytał Demon, nie odrywając wzroku od rozciągającego się przed nimi krajobrazu.
Na północy dostrzegli niewielkie smugi dymu, które były jedynie pozostałością po rozpalonym w mroźną noc ognisku. Lasy w tej krainie były niebezpieczne, a ich Wymiar ze względu na wysokie stężenie energii, która była niezbędna Demonom do istnienia, zatrzymał się rozwojowo gdzieś na etapie średniowiecza. Niestety, technologia była zbyt słaba, by przetrwać przebicie się przez otaczające ich pole energetyczne.
– Wiktorze? – ponaglił go Amat, który miał świadomość, że przedłużające się milczenie jest sposobem na uniknięcie odpowiedzi.
Demon zastanowił się nad pytaniem przyjaciela. Czy ufał temu Wojownikowi? Musiał, nie miał innego wyboru, chociaż nic o nim nie wiedział. Czuł spokój przepełniający Luizę, gdy przebywała w pobliżu tego mężczyzny, i to musiało mu wystarczyć. Zdał się na jej intuicję, jak przez większość jej życia. Zainterweniował dopiero, gdy chciała się odseparować od Dawida, a do tego nie mógł dopuścić, więc podjął ryzyko kontaktu, jednocześnie modląc się w duchu, by ten Wojownik zdążył jej pomóc. Na szczęście przeznaczenie samo się o nich upomniało.
– Powinniśmy być w tamtym Wymiarze.
Uśmiechnął się kpiąco na słowa przyjaciela, który najwyraźniej nie miał zamiaru mu odpuścić.
– Maks za mocno oberwał.
– Wyleczył się, a ty go blokujesz – zarzucił trafnie Demon, ale Wiktor nie odpowiedział. – Obawiasz się, że jej o wszystkim powie?
– Jestem tego pewien.
– Więc postąpi właściwie – zakończył kąśliwie Amat.
Wiktor spojrzał w krwistoczerwone oczy Demona, który chyba jako jedyny nic sobie nie robił z jego przywództwa. O ile Maks, jego syn, czuł przed nim respekt, to ten facet za każdym razem testował granice jego cierpliwości. I chyba tylko Amat miał odwagę mu się postawić, przynajmniej do momentu gdy samotność Luizy wywoła w Maksie skrajne emocje, nad którymi ten już i tak ledwo panował.
– Wróci tam, gdy przyjdzie na to czas – powiedział po chwili.
– Zobaczysz, że w końcu stracisz nad nim kontrolę. – Amat był wyraźnie poirytowany. – Nie chcesz wiedzieć, co się dzieje? Dlaczego jej nie słyszysz?
– Ten pieprzony Wampir musiał coś zrobić – warknął Wiktor wściekle. – Maks nie zdążył dotrzeć do Luizy…
Zamknął oczy na wspomnienie relacji syna z wydarzenia przy cmentarzu, gdzie Luiza kolejny raz w ciszy opłakiwała Dawida. A potem została zaatakowana, podstępnie i prostacko, gdyż Wampir wykorzystał jej dobroć i potrzebę ochrony słabszych. Gdyby Luiza nie wyszła za nim z cmentarza… Ale nie ona. Jego córka nie mogła pozwolić, by komukolwiek, nawet nieznajomej, pogrążonej w rozpaczy kobiecie, stała się krzywda. A Maks nie zdążył jej pomóc… Niestety, nawet najsilniejszy Demon jest zbyt słaby względem czwórki wyszkolonych Wampirów, i to był cud, że Maks wyszedł z tego cało. Wiktor nie wiedział, czy czuć wdzięczność, że jego syn nie dotarł do Luizy, bo osłabiony zginąłby w potyczce z Viljarem, czy żal, ponieważ nie wiedzieli, co się z nią w tym momencie dzieje.
– Jest bezpieczna – wyznał, zanim Amat ponownie rozpoczął wykład. – Gdy coś się stanie Luizie, wszyscy to dotkliwie odczujemy. Możesz być pewien, że jej ból nie przejdzie bez echa w tym Wymiarze. Nie dopóki on tutaj jest – dokończył szeptem.
Chyba że Luiza zablokuje przed nim emocje, do czego niestety musiał doprowadzić. Inaczej wszystkie Wymiary czeka zagłada.
***
„Kochanie!
Odzyskałam łzę! Łańcuszek zerwał się podczas walki w Empoli, ale na szczęście promienie słoneczne odbiły się w jej kryształkach, dzięki czemu Luka ją zauważył. Zatrzymał ją przy sobie, wiesz? Nikomu o tym nie mówił, sam nie może pojąć, dlaczego utrzymał to w tajemnicy, ale jestem mu wdzięczna.
Piszę te słowa i trzymam ją w dłoni, a po moim ciele rozprzestrzenia się ulga. Łza nie zastąpi mi Ciebie, ale gdy czuję dotyk ciepłego metalu na mojej zimnej skórze, mam wrażenie, że to Twoje dłonie delikatnie głaszczą moje ciało.
Dawid… Wampir mnie dorwał. Wstrzyknął mi coś, co prawdopodobnie w połączeniu z krążącym w moich żyłach opium wywołało efekt… szaleństwa i paranoi. Gdyby nie Luka, przebiłabym własne serce odłamkiem rozbitego lustra, a nie jestem pewna, czy z tej rany bym się uleczyła. Nie panowałam nad sobą… Nic nie pamiętałam, wiesz? Dopiero później, po rozmowie z Ines, powróciły do mnie wspomnienia.
Zapytałbyś mnie zapewne o opium w moich żyłach. Pamiętam dokładnie, jak opowiadałeś mi o Wiernych, moich przodkiniach, i o tym, jakich cierpień zaznały z rąk Wojowników. Mam też w pamięci to, jak bardzo opium potęguje ich ból. Sama tego doświadczyłam, gdy Wojtek wstrzyknął mi dawkę… Jestem wściekła, wiesz? Ponieważ mam pewność, że gdyby nie ta słabość, powstrzymałabym Twojego brata. A przynajmniej wytrzymałabym do momentu, kiedy Ty byś przyjechał…
Dawid, musisz mnie zrozumieć, nie mogłam pozwolić, by opium ponownie mnie osłabiło. Nie mogłam… Ines zrobiła mi na karku niewielki tatuaż, używając tuszu, który zawiera opium. Skoro krąży ono w moich żyłach, każdy ból związany z urazem będzie spotęgowany, ale dzięki temu przyzwyczaję się… Zahartuję organizm. Banalne, prawda? Jednak czuję, że w kulminacyjnym momencie mi to pomoże.
Szkoda, że nie da się zrobić tego samego z sercem…
Nawet Luka i przeznaczenie, które nas połączyło, nie pomogą mi pokonać agonii po Twojej stracie.
Nikt nie pomoże. Bo i ja tego nie chcę.
Dopóki czuję ból, będę o Tobie pamiętać.”
– Gotowe. – Ines podała mi skórzany notes w brązowej oprawie. – Teraz tylko ty będziesz mogła otworzyć swoje zapiski. – Wiedźma zastanowiła się przez chwilę. – W sumie to jest urok związany z linią krwi, więc twoi potomkowie również będą mogli…
– Nie przewiduję takowych – przerwałam kobiecie wywód, może trochę zbyt obcesowo. – Przepraszam – mruknęłam natychmiast. – I tak muszę go schować, lepiej, żeby nikt o nim nie wiedział. Ani o tym. – Uniosłam drugi notatnik w czarnej, matowej oprawie. – Zapiszę wszystko, co wiem o tym świecie, ale to nie może wpaść w niepowołane ręce.
– Stworzysz nową biblię Wojowników – odpowiedziała Ines z satysfakcją. – Nie będzie to proste i może nie uda się to w tym pokoleniu, ale wasi potomkowie będą już inaczej patrzeć na Widzących i Mrocznych.
– A Dawid? – zapytałam nagle. – Nie mam przed nim żadnych tajemnic. – Zerknęłam na Ines i byłam pewna, że Wiedźma dostrzegła w moich oczach niepokój. – Bedzie mógł to przeczytać?
– Dawid nie żyje, Luiza – szepnęła łagodnie. – Nie przeczyta tego. Dawid nie żyje – powtórzyła smutno.
Uniosłam powieki, pod którymi utrwalił mi się obraz współczucia zaklętego w spojrzeniu piwnych tęczówek Ines. Echo naszej rozmowy powoli rozpływało się we mgle, a mój nieostry wzrok objął ponure i zimne wnętrze biblioteki Ośrodka. Zwykle ciepła przestrzeń teraz była szara i smutna, zupełnie jakby utraciła duszę, która dbała o serce tego pomieszczenia. Uśmiechnęłam się na wspomnienie Dawida, który zawsze doglądał tlącego się kominka. Ten niestety w tym momencie był pusty i ostygły, zupełnie jak ja sama.
Dawid nie żyje.
Nawet po jego tragicznej śmierci chciałam robić wszystko, by mój Dowódca, mój kochanek, mój mąż i powiernik, moje przeznaczenie… By Dawid miał całkowity dostęp do moich tajemnic.
Zacisnęłam pięść, gdy poczułam kolejny bolesny skurcz serca. Przyjęłam go z ulgą.
– Pamiętam o tobie, Dawidzie – wyszeptałam. – Zawsze będę – zapewniłam, chociaż panicznie się bałam, że utracę wspomnienia wspólnych chwil. Brązowa oprawa pamiętnika przyciągnęła mój zmęczony wzrok. – Dużo nie napisałam przez te kilka dni zamknięcia w więzieniu.
Ośrodek stał się moją izolatką, a to wszystko za sprawą ataku Wampira i specyfiku, który mi wstrzyknął. Pocałunek Lęku. Nie powinnam się temu dziwić, minęły zaledwie trzy dni od tego incydentu, a ja nadal byłam osłabiona, ale miałam już dość bezużyteczności, którą w sobie widziałam.
Luka, Marcel, Cortez, Victor oraz dwóch nowych Wojowników, których jeszcze osobiście nie poznałam, wychodzili w teren, a ja za każdym razem czekałam na nich w tym przeklętym „gabinecie”, próbując nie zwariować z niepokoju.
– Powinnam już wychodzić z nimi – wymruczałam pod nosem, a moje zapiski w brązowej oprawie wylądowały na dnie sejfu. – Uparte dupki.
Ziejący chłodem kominek wywołał we mnie dreszcze tęsknoty za ciepłem, które zwykle panowało w bibliotece. Przypomniawszy sobie sposób, w jaki robił to Dawid, zaczęłam układać polana w stos, który po chwili zajął się ogniem. Uwielbiałam obserwować mojego Wojownika podczas tak prozaicznych czynności… Wspominałam te chwile z bolesną potrzebą ujrzenia jeszcze raz jego stalowych oczu, która niestety nigdy nie zostanie spełniona.
A przynajmniej nie w tym życiu.
Pomarańczowe płomienie hipnotyzowały i przenosiły moje myśli do tych nielicznych beztroskich chwil, które spędzałam w objęciach przeznaczonego mi Wojownika. Ciche rozmowy przeplatały się z milczącymi chwilami, w których pogrążeni byliśmy we własnych refleksjach. A gdyby ktoś się dowiedział, ile razy kochaliśmy się potajemnie właśnie w tym konkretnym fotelu, w którym usiadłam, na pewno omijałby to miejsce szerokim łukiem.
Przeciągłe skrzypnięcie zwróciło moją uwagę, która całkowicie skupiła się na zbliżającym się do mnie Wojowniku. Brązowe włosy jak zwykle miał schludnie ułożone, chociaż Sandra uparcie twierdziła, że to jest po prostu urok Marcela, a on wcale nie spędza długich godzin przed lustrem, by osiągnąć taki efekt. Ciemny, obcisły golf podkreślał muskulaturę mężczyzny, co w ciekawy sposób kontrastowało z czarnymi bojówkami i wojskowymi butami, ale tworzyło piorunującą całość.
Efekt potęgował błysk wściekłości w brązowych oczach, co nadawało przystojnej twarzy niebezpieczny wyraz. Przez ostatnie dni regularnie posyłał w moim kierunku takie mordercze spojrzenie i dodawał do niego wredny uśmieszek. Tym razem również takowym mnie uraczył.
– Zmarzłaś?
– Zatęskniłam za duszą biblioteki – odpowiedziałam i bezwiednie wyciągnęłam dłoń po raport, który właśnie został zabrany mi sprzed nosa. – Chciałabym przeczytać te dokumenty.
– A co, jednak interesują cię sprawy Ośrodka? – Mówiąc to, zasiadł w fotelu naprzeciwko mnie i bezceremonialnie położył obute stopy na delikatnym stoliku.
– Marcel, przeprosiłam cię przecież – mruknęłam. – Odpuść mi już, proszę.
– Nie, za mocno mnie wkurwiłaś – odparł, chociaż jego spokojny ton nijak się miał do przekazywanej treści.
Takie lodowate traktowanie przez Marcela dobijało mnie. Sandra po aferze z trucizną, którą podał mi Viljar, nawrzeszczała na mnie głośno i krótko oraz zadziwiająco mocno przywaliła mi w szczękę, by potem razem ze mną narzekać na moje zamknięcie w Ośrodku. Natomiast Kres nadal odnosił się do mnie z chłodną rezerwą, na każdym kroku wypominając mi moją wpadkę. Nie wspominając o tym, że jego groźbom stało się zadość i faktycznie nałożył na mnie szlaban, a ja nie miałam prawa ruszać się z Ośrodka bez obstawy któregoś z Wojowników. Chyba że spędzałam czas z Sandrą, ale i wtedy musiałyśmy być albo w apartamencie którejś z nas, albo na terenie kompleksu, co było, delikatnie mówiąc, uciążliwe.
– Marcel…
– Masz szczęście, że ci nie skopałem tyłka na sali za to polowanie na Wampiry – wyrzucił jednym tchem. – Pieprzeni bohaterowie.
– Ale…
– Milcz, Dot. – Wcisnął mi w dłonie raport z ostatniego patrolu i wstał. – Miłej lektury.
– Zaczekaj, proszę.
Podniosłam się ostrożnie i mogłabym przysiąc, że przez jego przystojną twarz przemknął grymas bólu, który to ja w tamtym momencie odczułam. Mój umysł nadal pracował na zwolnionych obrotach, więc nie byłam pewna, czy nie była to zwykła gra światła. Niestety osłabienie przyblokowało również umiejętność odczytywania emocji, którą zyskałam dzięki płynącej w moich żyłach krwi Demona.
Byłam jednak pewna, że Marcel specjalnie ukrywa przede mną swoje uczucia, by chłodnym obliczem dać mi jak największą nauczkę za to, że dałam się ponieść zemście. Co prawda, jego zachowanie raniło mnie, ale nie miałam zamiaru rezygnować z prywatnej vendetty.
Marcel na szczęście czekał cierpliwie, aż do niego podejdę. Zachwiałam się nieznacznie, na co zareagował błyskawicznie i mnie podtrzymał, a tym razem na pewno dojrzałam w brązowych oczach niepokój. Przy nim czułam się jak mała i niesforna dziewczynka stojąca w cieniu starszego, wkurzonego brata.
– Kres, nawrzeszcz na mnie, chodźmy na salę i spuść mi łomot, ale nie traktuj mnie w ten sposób, proszę.
– Nie wiem, jak mam cię ochronić, skoro nas odsuwasz – wyszeptał, a ja zadrżałam, słysząc ból w jego głosie. – Dawid od początku mi mówił, że jeśli go zabraknie, mam się tobą zająć. Ten facet wszystko przewidywał, Dot. Od dawna wiedział, że jego los jest przesądzony, jeszcze zanim spotkał ciebie.
– Marcel, proszę… – próbowałam mu przerwać, bo wspomnienie Dawida wywołało kolejny niebezpieczny ucisk w moim sercu.
– Oddał mi ten Ośrodek, stworzył kompleks we Włoszech i przekazał go Luce, pozbywał się swojej spuścizny, bo czuł, co się święci.
– Gdybym nie pojawiła się w jego życiu, toby do tego nie doszło – szepnęłam.
– Gdybyś tego nie zrobiła, to nigdy bym nie widział szczęśliwego przyjaciela, Mała. – Marcel westchnął ciężko. – Kobieto! On nie potrafił przestać o tobie myśleć, odkąd zobaczył cię na plaży. Chodził do Legionu na twoich zmianach tylko po to, by na ciebie patrzeć i wściekać się na kolejnych naprutych gości, którzy do ciebie startowali. A ile razy musiałem go powstrzymywać, by nie przywalił Brońskiemu za to, jak na ciebie patrzy, tego nie zliczysz. – Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, na co Kres uśmiechnął się kpiąco. – Nie mówił ci? – Zaprzeczyłam ruchem głowy. – Dawid Drwal był zazdrosny i wściekły, dasz wiarę? Mnie też ciężko było w to uwierzyć, ale za każdym razem wiedziałem, gdy myślał o tobie. Te przeklęte fotele – wskazał w stronę kominka – nigdy nie były przez niego zajmowane, zawsze stawał przy gzymsie podczas narad. Dopiero jak cię spotkał, zaczął tam siadać, zupełnie jakby trzymał dla ciebie miejsce.
Nie powstrzymałam płynącej po moim policzku łzy, a na ten widok Marcel uśmiechnął się smutno.
– Gdy wezwano go do Włoch, po waszym spotkaniu na wzgórzu, był wściekły.
Przymknęłam powieki na wspomnienie chwil spędzonych na masce mojego audi, naszej cichej rozmowy i pięknego widoku na pogrążone we śnie miasto. Tej nocy pierwszy raz zobaczyłam obsydianową czerń, która całkowicie pokryła stalowe na co dzień oczy Dawida, chociaż jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to był efekt płynącej w nim silnej krwi Wojowników. Jednak to przywołanie naszego pocałunku, którego intensywność prawie spaliła nasze dusze, wtedy na klatce schodowej, gdy Dawid odprowadzał mnie do mieszkania, wywołało we mnie tęskne ciepło.
– Po tobie też widać, gdy o nim myślisz – powiedział Kres, a ja uśmiechnęłam się lekko, bo faktycznie odpłynęłam. – I wiedział, że wpadniesz w furię, gdy on nagle zniknie. Właśnie dlatego nakazał mi, bym miał na ciebie oko.
– Czyli to było jedynie wykonywanie rozkazu? To spotkanie w kawiarni także? – zapytałam zaczepnie, co wywołało natychmiastowy efekt, a oczy Marcela zaiskrzyły radośnie.
– Szczerze mówiąc, z chęcią cię pilnowałem. Liczyłem, że w zadośćuczynieniu za zniszczoną koszulę pójdziesz ze mną na kolację, ale mi zwiałaś.
– Oszalałeś? – mruknęłam słabo.
Na samą myśl o tym, jak zareagowałby Dawid, gdyby jego przyjaciel zabrał mnie na kolację, zachwiałam się i tym razem wylądowałam na miękkim fotelu.
– Nie – roześmiał się Kres. – Liczyłem, że Dawid zajmie moje miejsce i wszystko ci wytłumaczy, ale jak mówiłem, zwiałaś mi i mój plan spalił na panewce. A potem zobaczyłaś coś, czego ujrzeć nie miałaś…
– Faktycznie, widok krótkiej sukienki Teresy i zapinającego koszulę Dawida nie był tym, co chciałabym widzieć – rzuciłam zjadliwie.
Chociaż Dawid wytłumaczył mi, że to był plan uknuty przez Mroczną, to i tak nadal czułam wściekłość, gdy myślałam o tym, że w tamtym momencie ta suka była tak blisko niego.
– Nic dziwnego, że kazałaś mu spadać. – Przewróciłam oczami na te słowa. – Drwal rozwalał na sali worki i warczał na każdego w Ośrodku… – Momentalnie poczułam współczucie dla podwładnych Dawida. – Ale chciał, byś była bezpieczna. I miał zamiar czekać cierpliwie, by móc ci to wszystko wyjaśnić, ale gdy się dowiedział, że zniknęłaś w Fen, ogarnęła go furia. A gdy cię postrzelono, nie mógł odejść od twojego łóżka i pierwszy raz w życiu widziałem u niego takie przerażenie. Luiza, on przy tobie stał się innym człowiekiem, zupełnie jakbyś oddała mu utracone lata. – Marcel ukucnął przede mną i starł kolejną zdradziecką łzę z mojego policzka. – Więc nigdy nie waż się mówić, że by do tego nie doszło. Gówno wiesz, tak samo jak każdy z nas. Nie jesteś cholerną Wieszczką, tylko one potrafią przewidzieć, co nas czeka.
– Tęsknię za nim – wyszeptałam. – To za bardzo boli.
Wojownik przyciągnął mnie do siebie, ale delikatny dotyk na plecach nie przynosił mi ulgi. To nie były dłonie Dawida, których nawet najlżejsze muśnięcie koiło moje ciało i duszę.
– Ja też za nim tęsknię, Mała, ale żadne z nas nie może pogrążyć się w rozpaczy. Luiza, jesteś Dowódcą…
– Nie chcę nim być. Nie nadaję się do tego.
– Nadajesz. Nie zostałaś nim tylko ze względu na nazwisko po Drwalu i moc krwi twoich przodków. – Marcel zamknął oczy. – To polecenie Dawida.
– Przecież tobie oddawał dowództwo, sam tak mówiłeś…
– A potem osobiście odkryłem, że ta roztrzepana Luiza ma silniejszą linię krwi niż ja.
– Nie jestem od ciebie silniejsza, Marcel. Nie poradzę sobie, nie jestem tobą, Dawidem… Jestem złamana, Marcel. Jak ktoś taki może prowadzić Ośrodek?!
– A może to będzie właśnie motywacja, byś odbiła się od dna?
– Wy się zmówiliście czy co? – warknęłam, bo kilka dni temu podobną rozmowę przeprowadzałam z Luką i Brońskim. – Nie ma szans, Kres. Nie chcę tego, nie poradzę sobie, zabierz to… To jest kara, prawda?
– Częściowa. Dopiero się rozkręcam.
– A jeśli znowu zawiodę? – wyszeptałam z wysiłkiem, bo przerażała mnie wizja odpowiedzialności za spuściznę Dawida. Wolałam walczyć ze wściekłymi Wampirami niż kolejny raz nadwyrężyć zaufanie moich ludzi.
– Nigdy nie zawiodłaś, nikogo z nas. – Ciepłe usta złożyły czuły pocałunek na moim czole. – Pomogę ci.
Westchnęłam i skinęłam głową, a Marcel uśmiechnął się promiennie.
– Mogę pojechać na cmentarz? – zapytałam, korzystając z dobrego humoru Kresa.
– Nie ma szans – odpowiedział wesoło. – Coś jeszcze, Dowódco?
– Marcel, proszę, na chwilę…
– Nie. Chyba że poprosisz o to Lukę.
– Dlaczego nie ciebie? – jęknęłam żałośnie. – Kres…
– Bo w tym całym wariactwie, które miało miejsce ostatnio, miałaś rację w jednej rzeczy: nie możemy razem wychodzić ze względu na Sandrę. Ona nie może zostać sama, a ja nie odnalazłem swojej Wieszczki, by poznać przyszłość, więc nie zaryzykuję.
– Może to i dobrze – mruknęłam. – Lepiej nie wiedzieć, co przyniesie nam los.
– Brzmisz jak Dawid. – Wojownik dorzucił do kominka kilka polan, które po chwili zaczął trawić przyjemny ogień. – Spotkał przez przypadek swoją, ale uciszył ją, zanim zdążyła cokolwiek mu przekazać.
– Zabił ją? – Spojrzałam na niego przerażona. – Żartujesz sobie?
– Nie zabił. Wieszczki są piękne i seksowne, Dawid to Wojownik z krwi i kości…
– Nie kończ.
– …który ma bardzo charyzmatyczną osobowość.
– I co, po prostu błysnął stalowymi oczami i odpuściła mu?
– No nie, przespał się z nią i zniknął nad ranem.
– Marcel!
Nie chciałam tego wiedzieć. Ani nie chciałam mieć przed oczami obrazu, który… właśnie się pojawił.
– Luiza, Dawid nie był grzecznym facetem, dopiero twoje pojawienie się ułożyło mu w głowie.
Może i nie był taki, ale za to o wiele mniej mu groziło, pomyślałam. Gdybym nie stanęła na jego drodze, to Ośrodek nie straciłby Dowódcy.
– Wspominał mi o Wieszczce, ale nigdy nie wgłębiał się w ten temat.
– Ciekawe dlaczego… – Marcel roześmiał się, gdy spojrzałam na niego wilkiem. – Sama dobrze wiesz, że mamy okrojone informacje. A wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że po czasie spędzonym z Wiedźmą wiesz więcej od nas.
Zerknęłam na zalegające na półkach książki, które, jak się okazało, na niewiele się zdały, ponieważ to, co nasi przodkowie chcieli nam przekazać, było przesianą przez sito półprawdą i już żadne z nas nie wiedziało, co jest rzeczywistością, a co wymysłem szaleńca.
– Dawid przeczytał je wszystkie – szepnęłam.
– Tak samo jak każdy Wojownik w tym Ośrodku.
– Ale nie wierzył w to, co w nich zapisano.
– Nie we wszystko. – Marcel sięgnął po whisky. – Za każdym razem próbował weryfikować informacje, ale nawet jemu ciężko było skonsultować się z Mrocznymi.
– Więc dlaczego sam nie przekazał mi tej wiedzy?
– A czy kiedykolwiek narzucał ci swoje zdanie, rację albo kazał myśleć w określony sposób? – spytał, a ja ponownie zaprzeczyłam ruchem głowy. – Właśnie. Chciał, byś po swojemu zrozumiała ten świat. No i miał nadzieję, że zauważysz coś, co my przeoczyliśmy.
Zapatrzyłam się na ustawione w rzędach księgi i pogrążyłam się w myślach. Przesiedziałam w tym fotelu, w objęciach Dawida, mnóstwo godzin, rozmawiając o tym świecie i poznając odpowiedzi na zadane pytania, nawet te najbardziej idiotyczne, ale faktycznie, nigdy bezpośrednio nie zgodził się z tym, co jest zapisane na kartach historii.
Nagle przypomniałam sobie słowa Dawida:
– Według ksiąg zamknięto ich Wymiar.
– A według ciebie? – zapytałam go wtedy, gdy w zamyśleniu obserwował trzaskający w kominku ogień.