20,00 zł
Hop-frog, czyli Żabi skoczek, to nowela autorstwa Edgara Allana Poego. Opowiada historię kulawego karła, nadwornego błazna pewnego króla.
Karzeł nie znosi wina, ponieważ doprowadza go ono do szaleństwa. Na jednym z przyjęć król zmusza karła do picia wina, gdyż chce od niego ciekawego pomysłu na zaplanowany bal przebierańców. Zły i upokorzony karzeł proponuje, by króla i jego siedmiu ministrów przebrać za rozwścieczone orangutany i przestraszyć gości. Królowi ten pomysł bardzo przypada do gustu, nie wie jednak, że to początek zemsty zaplanowanej przez karła.
Edgar Allan Poe to amerykański pisarz epoki romantyzmu, przedstawiciel nurtu gotyckiego. Uznawany jest za najsłynniejszego twórcę XIX-wiecznej fantastyki i horroru, inspirował kolejne pokolenia autorów, m.in. Stefana Grabińskiego, Gustava Meyrinka, H.P.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Edgar Allan Poe
Hop-frog
tłum. Bolesław Leśmian
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Opowiadanie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 19
tłum. Bolesław Leśmian
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3689-1
Nigdy nie znałem nikogo, kto by miał większy zapał i popęd do żartów niż ów dzielny król. Najpewniejszą drogą do zdobycia jego łaski było wygłoszenie przedniej dykteryjki o błazeńskim pokroju i wygłoszenie umiejętne. Dla tej właśnie przyczyny siedmiu jego ministrów wyróżniało się krotochwilnym2 usposobieniem. Wszyscy byli ukształtowani wedle królewskiego pierwowzoru — rozumiej: przestronną tuszę, dostatnie otłuszczenie i nieporównaną do błazeństwa zaprawność3. Czy krotofilność tuczy, czy też przeciwnie — tłuszczyk zawiera w sobie jakowąś krotochwilności pochopność — jest to kwestia sporna, której nigdy nie mogłem rozstrzygnąć raz na zawsze, atoli pewnik to nieprzeparty, iż dowcipnemu chudziakowi przynależy się miano rara avis in terris4.
O wszelakie odcienie lub chuchnięcia umysłu, jak je sam przezywał, król dbał mało-wiele. Darzył żart osobliwym podziwem za rozmach wszerz i znosił nawet rozrost wzdłuż przez miłość dla samej sztuki. Nużyły go domyślniki. Bardziej mu dogadzał Gargantua Rabelais’go5 aniżeli Zadig Woltera6, zaś ponad wszystko figle czynne o wiele jeszcze więcej, niż żarty słowne, przypadły mu do serca.
W czasach, do których opowieść niniejsza należy, wesołkowie zawodowi niezupełnie wyszli z obiegu na dworach. Niektóre z wielkich potęg kontynentu zachowywały jeszcze swych śmieszków — byli to nieszczęśliwcy w pstrokatych szatkach, strojni kołpakiem z brzękadłami, którzy musieli zawsze mieć w pogotowiu trafne a wytworne słówka, aby ich dostarczyć na skinienie w zamian za ochłapy spadające ze stołu królewskiego.
Nasz król posiadał, ma się rozumieć, swego wesołka.
Niezaprzeczenie czuł on potrzebę czegoś w rodzaju szału — gwoli zapewne zrównoważenia ociężałej mądrości siedmiu rajców, którzy byli jego ministrami, że pominę tu własną jego osobę.
Wszakże jego głupi Janek, jego wesołek zawodowy nie był tylko głupim Jankiem. Wartość jego miała potrójną doniosłość w oczach królewskich z powodu, iż był jednocześnie karłem i kulawcem. W onych czasach karły były na dworach tak samo w użyciu, jak głuptaskowie, i niejednemu monarsze spędzanie czasu wydawałoby się nazbyt utrudnione (czas na dworach jest rozciąglejszy niż gdzie indziej) — bez błazna, który by go do śmiechu pobudzał, i bez karła, który by śmiał się z tego śmiechu. Atoli właściwością wszystkich owych błaznów, jak to już zaznaczyłem, była — otyłość, okrągłość i ociężałość, toteż dla króla naszego niewyczerpanym źródłem dumy stało się posiadanie w osobie Hop-Froga — tak się nazywał wesołek — potrójnych skarbów w jednym zespole.