Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Åsa Hellberg
Hotel marzeń Flanagans
KSIĄŻKA LEPSZA NIŻ SERIAL!
Witamy we Flanagans! Kolejna kobieta, ten sam hotel i wszystko, o co warto walczyć. Pod kryształowymi żyrandolami rozgrywają się sceny z życia – miłości i miłostki, sukcesy, dramaty i wyzwania przynoszone przez kolejne epoki.
Naturalną koleją rzeczy prowadzenie hotelu powinny przejąć córki Emmy i Elinor – Frankie i Billie. A jednak ta rola przypada w udziale tylko Frankie, bowiem Billie jest daleko i skupia się na karierze aktorskiej. Właśnie otrzymała propozycję, która pozwoli jej podbić Hollywood. Co może pójść nie tak? Frankie uwielbia swoją pracę – dopóki ma przy sobie rodzinę i oddany zespół Flanagans, może dokonywać cudów. Pomagają jej w tym wieloletnia przyjaciółka Annika oraz szef kuchni Pierre, który sprawia, że serce Frankie przyspiesza, choć ona za żadne skarby nie chce się do tego przyznać. Kiedy uporządkowane życie Frankie się rozpada, a kolejne bliskie jej osoby odchodzą, zwraca się do siostry. Dla Billie wołanie o pomoc przychodzi w nieodpowiednim czasie. Właśnie przeniosła się do Nowego Jorku, kupiła dom, jest zakochana i dostała rolę życia...
Åsa Hellberg – szwedzka pisarka uwielbiana przez czytelniczki w siedemnastu krajach. W swoich powieściach przedstawia historie silnych, niezależnych kobiet w kluczowych momentach ich życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 391
Co się do tej pory wydarzyło
W 1949 roku Linda Lansing z Fjällbacki w Szwecji, mająca zaledwie dwadzieścia jeden lat, dziedziczy po ojcu legendarny hotel Flanagans w Londynie. Nie podoba się to jej kuzynom, Laurence’owi i Sebastianowi, oraz ich matce Laurze Lansing.
Dziesięć lat później w noc sylwestrową Emma zjawia się we Flanagans i szuka pracy u Lindy Lansing. W dniu swoich osiemnastych urodzin opuściła dom rodzinny na wsi i chce się stać kobietą na miarę współczesnych czasów: niezależną, samodzielną i odnoszącą sukcesy. W hotelowej kuchni zaprzyjaźnia się z Elinor, córką Jamajczyka i Szwedki, która dorastała w zupełnie innych warunkach niż Emma. Stają się najlepszymi przyjaciółkami. Elinor nie chce dopuścić, by kolor skóry decydował o jej przyszłości, ale osoby z otoczenia widzą to inaczej. Marzy, by pewnego dnia zostać kierownikiem we Flanagans. Wie, że ucieczka od biedy i bycie wpływową kobietą to utopia, ale bez tego marzenia nie przetrwałaby.
Linda Lansing dostrzega potencjał drzemiący w młodych kobietach i umożliwia im rozwój w swoim hotelu. W tym samym czasie obie wpadają w oko Sebastianowi, kuzynowi Lindy. W połowie lat 60. Elinor jest w ciąży, a Sebastian się z nią żeni.
W 1983 roku Elinor i Emma kierują Flanagans. Emma jest żoną Alexandra, a Elinor – Sebastiana. Każda para ma córkę: Frankie i Billie, które przez długi czas się nie znoszą.
Obie rodziny przeżyły kilka poważnych tragedii, które je ukształtowały, ale też przyniosły ze sobą tajemnice. W końcu wychodzi na jaw to, co Emma i Elinor starały się ukryć przez wszystkie lata: zarówno Billie, jak i Frankie są córkami męża Elinor – Sebastiana.
1
Wieczór sylwestrowy 1999 roku
W taki wieczór jak ten Flanagans był pełen ludzi i Frankie potrzebowała chwili dla siebie, zanim o północy wzniesie tradycyjny noworoczny toast. Nadal nie mogła uwierzyć, że jest to teraz jej zadanie. Jeszcze niedawno śmiała się tylko z takich rzeczy, jak odpowiedzialność i tradycja. Między tą chowaną pod kloszem, rozpieszczaną młodą kobietą, którą była kiedyś, a tą, którą jest dzisiaj, zauważała ogromną różnicę. Życie przyniosło ze sobą niespodziewaną powagę – niespodziewaną, gdyż w przeszłości wszystko kręciło się wokół niej.
Jak bardzo brakuje mi czasem poczucia wolności, pomyślała i pchnęła ciężkie drzwi prowadzące na wewnętrzny dziedziniec. Przeszył ją chłód. Miała na sobie jedynie cienką suknię wieczorową i na ramionach pojawiła się gęsia skórka. Chciała tylko zaczerpnąć świeżego powietrza i wrócić do środka, kiedy nagle… Coś poruszyło się u stóp schodów i wyrwało ją z zamyślenia. W ciemności prawie nic nie było widać.
Kiedy ze stopnia podniosła się mała postać, Frankie zorientowała się, że to dziecko. W środku nocy, w dodatku w sylwestra? Mały gość hotelowy, który nie odnalazł drogi powrotnej do domu?
– Stój! – krzyknęła Frankie, gdy dziecko zaczęło biec przez dziedziniec.
Zatrzymało się gwałtownie i odwróciło do Frankie. W blasku oświetlonego hotelu widziała, że jest nieodpowiednio ubrane. Naprawdę ktoś mu pozwolił tak wyjść na dwór? Przecież taka kurtka nikogo nie ogrzeje!
– Wiesz, kim jestem? – zapytała Frankie.
Żadnej odpowiedzi. Kiwnęła głową w stronę dużego, oświetlonego budynku z cegły. Przez otwarte okno dochodził hałas zabawy sylwestrowej. W taką noc jak ta hotel eksplodował blaskiem i tylko na dziedzińcu oświetlenie było stosunkowo skąpe.
– Ten hotel należy do mnie – powiedziała, starając się brzmieć przyjaźnie, by nie onieśmielać dziecka. – Chcesz wejść do środka i trochę się ogrzać?
Zbliżała się północ, goście czekali, a rok 1999 zbliżał się do 2000. To była największa impreza we Flanagans od lat. Pewnie Gino przestępował już nerwowo z nogi na nogę, nie wiedząc, gdzie Frankie się podziewa. Nie mogła jednak zostawić tego biednego dziecka na mrozie.
– Jak się nazywasz? – zapytała, kiedy nadal nie usłyszała odpowiedzi.
– Mały Charles.
Zmrużyła oczy, by lepiej widzieć w ciemności.
– Mój pradziadek pracował we Flanagans, zanim umarł. To pani jest panią Nolan? – chłopiec odważył się podejść bliżej, wsunął rękę do kieszeni, po czym podał Frankie kopertę. – Napisał do pani list.
Frankie wzięła kopertę i bez wahania powiedziała:
– Jego rodzina jest moją rodziną! Mów mi Frankie. Mam sporo pracy w ciągu najbliższych kilku godzin, ale ty możesz tymczasem posilić się w kuchni.
Maluch jest tak chudy, że z pewnością potrzebuje posiłku, pomyślała Frankie.
– Chodź!
Otworzyła przed nim drzwi. Jeśli mały Charles szybko się nie ogrzeje, może to się źle dla niego skończyć.
Schowała list do torebki. Przeczyta, kiedy będzie już miała czas. W tej chwili nie jest to możliwe. Chce na spokojnie się dowiedzieć, co napisał najwierniejszy pracownik hotelu.
Pracował dla nich wszystkich: dla ojca Lindy, dla Lindy, dla Elinor i matki Frankie, i wreszcie dla Frankie. Jego śmierć przed kilku laty wywołała głęboki smutek i żal. Personel Flanagans nosił żałobne kwiaty, a w dniu pogrzebu panował nastrój przygnębienia. Jeśli ktoś kiedykolwiek kochał Flanagans tak bardzo jak Frankie, to właśnie Charles. Teraz, gdy nagle stanęła twarzą w twarz z jego prawnukiem, który w dodatku wydawał się zaniedbany, była wstrząśnięta. Jak do tego doszło?
Gino wścieknie się, jeśli weźmie pod swoje skrzydła kolejne dziecko – ale było jej to obojętne. Nikt nie będzie mówił Frankie Nolan, co ma robić, nawet jej mąż – a już na pewno nie wtedy, gdy chodzi o dziecko, a w tym przypadku o prawnuka Charlesa.
Billie na pewno by to zrozumiała. Ale była teraz w Los Angeles na castingu. Chociaż Frankie bardzo tęskniła za siostrą, wiedziała, że rola, o którą Billie się ubiega, może zmienić jej życie. Dziś wieczorem Billie była na przyjęciu, ale jutro odbędzie się spotkanie u producenta filmowego – człowieka, który od samego początku nie wzbudził sympatii Frankie. Widziała zbyt wiele zdjęć, na których ten facet z samozadowoleniem uśmiechał się do aparatu, obejmując ramieniem młodą kobietę. Ale ten film to w końcu jego produkcja i jeśli wybierze Billie, jej kariera nabierze tempa.
Przed drzwiami do pomieszczeń kuchennych powiedziała do małego Charlesa:
– Musimy zejść na dół.
Wyciągnęła do niego rękę. Bez wahania ruszył za nią i wsunął małą, lodowatą dłoń w dłoń Frankie. Co za dziwne dziecko.
Kiedy szli korytarzem, Frankie odpowiadała uśmiechem na uśmiechy pracowników obsługi, którzy mijali ich, niosąc duże talerze. Frankie mocno trzymała małego Charlesa za rękę, żeby nikomu nie wszedł pod nogi. Była niezmiernie wdzięczna, że personel był gotowy pracować w sylwestra. Żaden londyński hotel nie mógł się równać z Flanagans, a to wyłącznie zasługa jej pracowników. W głębi duszy obawiała się, że któryś z nich może odwrócić się od niej i przejść do konkurencji. Kiedy myślała o swoim personelu, serce jej rosło.
Gdy dotarli do kuchni, położyła ręce na ramionach chłopca.
– To jest mały Charles. Koniecznie musi zjeść coś ciepłego – z uśmiechem powiedziała do Pierre’a, który był niekwestionowanym panem kuchni.
Pierre zmierzył chłopca wzrokiem od stóp do głów, jakby chciał w ten sposób ocenić, jaki rodzaj pożywienia jest chłopcu potrzebny.
– Spaghetti – zdecydował. – Nie sądzę, by ten smyk przepadał za pasztetem strasburskim.
W jasnym kuchennym świetle mały Charles wyglądał na siedem, osiem lat. Jak to możliwe, że wędruje sam po mieście? W ocenie Frankie pochodził z dobrego środowiska. Porozmawia z nim później, gdy goście rozejdą się do domów, a ona przeczyta list jego pradziadka.
– Mógłbyś się nim zaopiekować? – zapytała Pierre’a.
Spojrzał jej w oczy i patrzył trochę za długo.
– Przecież wiesz – powiedział w końcu. – I…
– Tak?
– Szczęśliwego Nowego Roku!
Frankie wsłuchiwała się w siebie, by sprawdzić, czy coś się zmieniło w pierwszy poranek nowego tysiąclecia, ale wszystko wydawało się takie samo. Północ minęła bez niespodzianek, a fajerwerki, które towarzyszyły pierwszym minutom nowego roku, odpalił przed hotelem Andy i zrobił to jak zawsze z największą starannością i precyzją. Andy był złotą rączką we Flanagans i znał się na wszystkim. Gdyby w noc sylwestrową wystąpił jakiś problem, natychmiast by się nim zajął. „Gdzie jest Andy?”, to było chyba najczęściej zadawane pytanie w hotelu.
Kiedy Frankie stanęła na schodach, by wznieść tradycyjny toast, Annika, najbliższa współpracowniczka Frankie, objęła ją ramieniem, pocałowała w oba policzki i wzniosła toast szampanem.
– Nie wypijemy za Billie? – zapytała.
– Oczywiście. I za moją mamę! Miałaby dzisiaj urodziny – odpowiedziała Frankie. Stuknęły się kieliszkami i zawołały najgłośniej, jak tylko mogły: – Za ciebie, Billie! I za ciebie, Emmo!
Goście roześmiali się i również wznieśli swoje kieliszki. Frankie wypiła łyk lemoniady i skinęła głową w stronę gości. Tego sylwestra nikt szybko nie zapomni.
A mimo to siedziała na brzegu łóżka i miała wrażenie, że o czymś zapomniała. A może po prostu za krótko spała? Spojrzała na zegarek. Wpół do ósmej. Pół godziny więcej snu dobrze by jej zrobiło, ale wiedziała, że już nie zaśnie. Zesztywniały jej plecy, nie mówiąc o karku. Wykrzywiła twarz i obracała głową w prawo i w lewo. Przydałby się masaż! Ale nie teraz, może po pracy w biurze, jeśli któryś z masażystów z hotelowej strefy fitness będzie miał dla niej czas.
Wyszła na palcach z pokoju, przeszła przez salon i uchyliła drzwi najpierw jednej, potem drugiej sypialni. Zarówno Gino, jak i jej brat Nick jeszcze spali. Tak jak ostrożnie otworzyła drzwi, tak samo zamknęła je za sobą.
W drodze do biura zatrzymała się i przejechała dłońmi po pomalowanej na biało ścianie. Szeroko zakrojone prace remontowe zakończyły się rok temu. Ciemne drewniane panele zastąpiono ścianami w kolorze kości słoniowej. Wyszło tak pięknie, jak sobie wyobrażała. Bardzo zaangażowała się w remont, wybrała nowe kolory dla wszystkich pomieszczeń i była niezwykle zadowolona z rezultatu. Pokoje wyposażono w nowe meble, zniknęły toporne telewizory, a wykładziny zostały jedynie na korytarzach i schodach.
Dawny klub Lindy, który istniał zaledwie od kilku lat, serwował teraz najsmaczniejsze lunche w Londynie i był uwielbiany przez młode kobiety, które świadomie się odżywiały. Pierre doskonale poradził sobie z wprowadzeniem nowego trendu, na który początkowo kręcił nosem. Ale gdy zaczął tworzyć nowe menu, narastał w nim entuzjazm i przyciągnięcie do restauracji osób dbających o zdrowie stało się dla niego wyzwaniem. Restaurację nazwali Ogród Jabłoni, od drzew rosnących w małym prywatnym sadzie obok hotelu. Ale szybko przyjęła się skrócona wersja – Jabłko. Prawie od początku zawsze mieli komplet gości. Przed wejściem często tworzyły się długie kolejki. W chłodne dni serwowano czekającym gorący bezalkoholowy cydr. Frankie nie chciała, aby jej goście marzli w oczekiwaniu na stolik.
W ciągu dziesięciu lat, kiedy Frankie była współwłaścicielką Flanagans, zmieniła tu więcej niż kiedykolwiek jej mama i Elinor. Billie, do której należała druga połowa hotelu, mogła tu wrócić w każdej chwili i zająć się Flanagans, jeśli jej kariera filmowa dobiegnie końca. Miała przecież trzydzieści dziewięć lat, a to sporo, by dopiero zaistnieć w Hollywood.
Kiedy mama i Elinor zapytały, czy chciałaby przejąć hotel i zostać wspólniczką, Frankie już od lat pracowała w hotelu. Ona i Annika, najlepsza przyjaciółka Billie i koleżanka ze studiów w Uppsali, tworzyły tak nierozłączny duet jak kiedyś jej matka i Elinor – tyle że z mniejszymi problemami.
Frankie zrobiło się ciepło na sercu na wieść o tym, że jej rodzice znów się w sobie zakochali. Jej mama promieniała szczęściem, gdy przyjęła oświadczyny byłego męża. A on padł przed nią na kolana w pełnej gości restauracji Bellemare w Calais. Frankie pamiętała dokładnie, co wtedy pomyślała: że ta miłość przezwycięży wszystko. Mimo że jej wewnętrzny cynik zawsze twierdził, iż to czysty nonsens.
Ich ślub był najpiękniejszym wydarzeniem, jakie Frankie kiedykolwiek przeżyła. Pierre był drużbą ojca, a Frankie druhną mamy – i wyglądało na to, że nastrój panujący w sali udzielił się także jej: Frankie i Pierre tańczyli razem i gdyby Frankie posłuchała tego, czego pragnie jej ciało, z pewnością robiliby coś więcej, niż tylko tańczyli, ale nie odważyła się ponownie przejąć inicjatywy. Pierre zbyt często dawał jej do zrozumienia, że nie zależy mu na niej jako na partnerce, i nie zmienił tego nawet fakt, że trzymał ją blisko siebie na parkiecie.
W biurze Frankie oparła się o ścianę, zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy pomyślała o mamie, która tak bezinteresownie porzuciła Flanagans i zamieszkała z mężem w Calais, by razem z nim prowadzić restaurację. Kochała Flanagans, ale ojciec Frankie był dla niej ważniejszy.
Restauracja. Cholera! Wreszcie Frankie przypomniała sobie, o czym zapomniała. Szybko otarła łzy i pospieszyła do windy, którą zjechała do kuchni. Cholera, zostawiła małego Charlesa w kuchni Pierre’a! Ufała mu, ale on przecież nie prosił, by zostawić mu dziecko do towarzystwa, a już na pewno nie w sylwestrową noc, kiedy miał najwięcej pracy… Jak to się mogło stać? Listu też nie przeczytała!
Zamiast wysiąść z windy i pójść do kuchni, nacisnęła guzik z numerem piętra, na którym było jej mieszkanie. Najpierw chciała się dowiedzieć, co napisał Charles, potem zajmie się dzieckiem. Gdzie zostawiła torebkę, którą miała w noc sylwestrową? Tam! Rozerwała kopertę.
Droga Frankie!
Jeśli mój prawnuk Charles przyjdzie do Pani z tym listem, to znaczy, że jego matka nie może się już nim opiekować. Proszę mi wierzyć, zrobiliśmy wszystko, by wyzdrowiała. Nie udało się nam. Mój syn już wcześniej się poddał, ale ja próbowałem przynajmniej pomóc Charlesowi. Kiedy jego mama nie była w stanie zajmować się nim, chłopiec mieszkał w moim domu.
Ale on jest samotny, Frankie, bo kiedy będzie Pani czytać te słowa, mnie już zabraknie na tym świecie. Charles nie ma nikogo, do kogo mógłby się zwrócić.
Jeśli nie będzie Pani mogła przyjąć go do swojej rodziny, pomoże mu Pani znaleźć inną rodzinę? Malec jest grzecznym, delikatnym chłopcem, który potrzebuje dużo miłości i opieki, aby nie skończył tak jak jego rodzice. Nie znam nikogo innego, do kogo mógłbym się zwrócić z tą sprawą.
Ma Pani wielkie serce, które potrafi wiele znieść. Śledziłem Pani drogę przez życie, odkąd była Pani małym dzieckiem, cierpiałem razem z Panią w obliczu ciężkich strat i myślę, że zrozumie Pani samotne dziecko, jakim jest Karol. On potrzebuje kogoś u swego boku, a Pani jest osobą, do której mam największe zaufanie.
Serdecznie pozdrawiam,
Charles
Z walącym sercem Frankie pobiegła do kuchni, gdzie ostatni raz widziała chłopca, ale oczywiście nie zastała go tam. Co sobie wyobrażała? Że będzie siedział na krześle i spał? Zajrzała do kuchni – Pierre’a też nie było. Minionej nocy pracował, więc teraz z pewnością leży w łóżku w swoim mieszkaniu. Nie wypada go budzić… Ale przede wszystkim musiała myśleć o chłopcu.
Frankie minęła kilku pracowników, którzy szykowali śniadanie. Przez całą dobę wszyscy starali się zaspokajać nawet najbardziej błahe potrzeby gości hotelowych, a w Nowy Rok prośby były liczniejsze niż kiedykolwiek: częstszy serwis pokojowy, późniejsze przychodzenie na śniadanie, gdzie w bufecie było więcej gorących potraw niż zwykle. Żałowała, że nie miała czasu, aby się zatrzymać i zamienić kilka słów ze swoim zapracowanym personelem, ale najpierw musiała dowiedzieć się, jak radził sobie mały Charles. Przyszedł prosić ją o pomoc, a ona zupełnie bezmyślnie położyła się po przyjęciu do łóżka. To chyba wiele o niej mówi.
Cicho zapukała do drzwi mieszkania Pierre’a. Boże, spraw, żeby nie otworzyła kobieta!
– Tak?
– To ja.
Usłyszała kroki, potem drzwi się otworzyły. Pierre położył palec na ustach i dał ręką znak, by weszła do środka.
O pokoju Pierre’a krążyły legendy. Czterdzieści lat wcześniej mama Frankie dzieliła go z Elinor. To tutaj Sebastian uwiódł swoim urokiem jej mamę i sprawił, że zaszła w ciążę. W innym pokoju zrobił to samo z Elinor i tak na świat przyszła Billie.
Teraz Pierre mieszkał w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Pierre, którego Frankie poznała w Calais w restauracji ojca, Bellemare. Pierre, którego nienawidziła do żywego już od pierwszego spotkania. Pierre – jedyny mężczyzna, który potrafił zbić ją z tropu.
Zanim poznała Pierre’a, potrafiła okręcić sobie każdego mężczyznę wokół palca, ale ilekroć Pierre tylko na nią spojrzał, momentalnie milkła, miała niepokojąco wysoki puls i czuła tysiąc motyli w brzuchu. Zbliżenie się do niego na odległość jednego metra zagrażało jej życiu, dlatego trzymała się z daleka, gdy dowiedziała się, z iloma kobietami się zadawał. Była idiotką, myśląc, że cokolwiek dla niego znaczy. Dla Pierre’a była tylko córką właściciela restauracji i nikim więcej. Jakże tęskniła za tym pocałunkiem, który w końcu otrzymała… nawet jeśli po tylu latach nie chciała nawet myśleć, jak bardzo upokorzyła się w swoim dążeniu do niego. Flirtowała z nim bezwstydnie i krążyła wokół niego jak kotka.
I w końcu dopięła swego, nie ma co do tego wątpliwości. Ale co ten biedak mógł zrobić?
Ten pocałunek był zdecydowanie najbardziej elektryzującą rzeczą, jakiej kiedykolwiek doznała w swoim dwudziestotrzyletnim życiu – a do tego czasu próbowała już wiele. Wciąż czuła na plecach jego ręce, gdy przyciskał ją do siebie. Ale po tamtej wieczornej zmianie sprawy nie potoczyły się tak, jak Frankie sobie wyobrażała. Zamiast kontynuować to, co wcześniej zaczęli, objął ramieniem Nicole – fałszywą żmiję z dużym biustem, której Frankie nie znosiła – i wyszedł z restauracji, nie oglądając się za siebie. Przysięgła sobie, że już nigdy więcej się do niego nie zbliży. Tylko że nie potrafiła się opanować i kiedy znalazła go w magazynie, ogarnięta nagłą pewnością siebie, chwyciła go, pocałowała i zaczęła rozpinać mu koszulę. Wstyd, jaki poczuła, gdy odepchnął jej ręce i bąknął: „Nie chcę”, był nie do opisania.
Przez resztę pobytu w Bellemare nigdy więcej na nią nie spojrzał i całą swoją uwagę poświęcał innym dziewczynom z personelu. Nieco później, kiedy ojciec urządził przyjęcie z okazji zaręczyn Pierre’a z Marie, ciemnoskórą pięknością, która dała się lubić, Frankie odwróciła się od Francji, wróciła do mamy i zapowiedziała, że chce się jak najwięcej nauczyć o Flanagans. Tak, ona i Pierre tańczyli przytuleni na weselu jej rodziców, ale nigdy nie doszło między nimi do większego kontaktu fizycznego.
Kiedy zaczął pracować jako szef kuchni we Flanagans, szybko stał się popularny i lubiany jak wcześniej w Calais. Gdyby chciał, mógłby codziennie poznawać nową kobietę, bo zaręczyny z Marie wkrótce zostały zerwane, podobnie zresztą jak kolejne. To, że potrafił tak bardzo oczarować kobiety, było całkiem zrozumiałe, w końcu Frankie sama swego czasu wpadła w tę pułapkę. Pierre był atrakcyjny, a w dodatku był doskonałym szefem kuchni i miał łagodne usposobienie – bez niego czułaby się zupełnie zagubiona. Teraz pozostawali dobrymi przyjaciółmi… Nie myślała już o tym, że jest seksowny i prawdopodobnie ognisty w łóżku.
O kuchnię nie musiała się martwić w najmniejszym stopniu – i to było wspaniałe, że mogła bezgranicznie polegać na kimś takim jak on. Rozumiał ją, po jednym spojrzeniu wiedział, co się z nią dzieje. Kiedy była zdołowana, jej mąż nawet nie zwracał na to uwagi, natomiast Pierre natychmiast to dostrzegał i pytał, jak Frankie się czuje. Ale być może tak właśnie jest z dobrymi przyjaciółmi płci męskiej: nie uważają, że świat kręci się wokół nich.
– Szukasz tego młodego człowieka? – zapytał, wskazując na łóżko, w którym mały Charles smacznie spał.
Frankie z ulgą założyła ręce na piersiach i głośno wypuściła powietrze. Usiadła na brzegu łóżka i pogłaskała chłopca po włosach.
– Dziękuję – wyszeptała. – Na szczęście chciał z tobą zostać, mimo tej ohydnej piżamy!
Piżama z nadrukiem kotków zupełnie nie pasowała do męskiego Pierre’a.
– Kiedy ją kupiłeś? – zapytała. – A raczej… dlaczego?
– To prezent – bąknął. – Zwykle śpię nago.
Jego ciemne oczy błyszczały.
– Zawsze gotowy?
Ten pokój widział już pewnie niezliczoną liczbę gości płci żeńskiej. Nietrudno było sobie wyobrazić, jak Pierre wygląda bez kawałka materiału na ciele – i rzeczywiście wyobrażała to sobie wiele razy. Miał owłosioną klatkę piersiową, niezwykle umięśniony brzuch jak na kucharza, długie nogi, dobrze wyćwiczone górne partie ramion i aksamitną skórę. Pamiętała to, bo kiedyś zarzuciła mu ręce na szyję. Resztę wymyśliła, obserwując go potajemnie. Skierowała wzrok na dziecko w łóżku.
Chłopiec obudził się. Kiedy zobaczył Frankie siedzącą na brzegu łóżka, odetchnął z ulgą.
– Przeczytałaś list? – zapytał. – Mogę u ciebie zostać?
2
Billie zrzuciła buty. Jej apartament w luksusowym hotelu w Hollywood nie stał się ładniejszy, odkąd opuściła go kilka godzin wcześniej. Westchnęła głęboko i poszła do łazienki. Może to niesprawiedliwe wobec tych, którzy mogli tylko marzyć o tak wytwornym pokoju hotelowym, ale w sylwestrową noc bardziej niż kiedykolwiek tęskniła za Anglią i domem. Niewiele hoteli mogło konkurować z Flanagans. Tam czekało na nią jej małe królestwo, a piętro niżej Frankie – po każdym pobycie w domu z coraz większym trudem zdobywała się na powrót do Stanów Zjednoczonych. Ale jej kariera rozwijała się w Los Angeles i nie byłoby dobrze, gdyby w końcu nie dostała głównej roli. Zbyt wiele lat czekała na tę okazję. Każda kolejna przypadała konkurentce, a Billie zawsze zajmowała drugie miejsce. Oczywiście miała na swoim koncie występy filmowe, ale nigdy nie była to wymarzona główna rola.
Coraz częściej wracała myślami do Londynu. Gdyby obsadzono ją w nowym projekcie filmowym, większość zdjęć kręcono by w domu, a ona mogłaby mieszkać we własnym mieszkaniu i spotykać się z Frankie i Anniką, gdy tylko miałaby wolne na planie filmowym. Z pewnością wróciliby też rodzice z Włoch, a ona cieszyła się na myśl o ponownym spotkaniu z nimi. Zadzwonili do niej dzień wcześniej i życzyli szczęśliwego nowego roku. Nadal byli tak samo beztroscy i szczęśliwi jak w poprzednich latach. Trudno uwierzyć, że mama wcale nie tęskniła za Flanagans, a przecież przez tyle lat tak bardzo poświęcała się dla hotelu. Dla ojca Flanagans nic nie znaczył. Cieszył się, że może spędzać jak najwięcej czasu z mamą Billie. Jej tatuś… Kiedyś dziki i nieokiełznany, teraz zadowolony człowiek, który ucinał sobie drzemki, pilnował poziomu cholesterolu i przestał pić w chwili, gdy u Elinor zdiagnozowano raka. Od tego czasu minęło siedemnaście lat. Billie nie musiała już martwić się o rodziców.
Zamiast tego, gdy była za granicą, zwykle myślała o Frankie. Siostra zawsze chciała sprawiać wrażenie, że prowadzenie hotelu w pojedynkę jest czymś wspaniałym, ale to, że wiąże się z tym ciężka praca, nawet jeśli Frankie miała u boku Annikę, nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Fakt, że nie może siostrze pomóc, łamał Billie serce – zdawała sobie sprawę, że to samolubne z jej strony, iż na pierwszym miejscu stawia karierę aktorską. Jednak pragnienie sprawdzenia się towarzyszyło jej niezmiennie od czasów młodości i czuła, że nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwa, dopóki nie dotrze na szczyt.
Zmieniła się, odkąd odkryła dla siebie scenę. Nie była już onieśmieloną małą Billie. Owszem, stała się bardziej pewna siebie, ale jeśli ma być całkiem szczera, wszystko podporządkowała pracy. Nie pozwalała sobie nawet na minutę odpoczynku. Podczas gdy inni w jej wieku zakładali rodziny, Billie zawsze skupiała się na kolejnej roli. Nie pozwolę już nikomu zbliżyć się do mnie, pomyślała. Jakby kiedykolwiek to zrobiła… Dopiero gdy pewien mężczyzna powiedział jej, jak trudno dobrze ją poznać, zdała sobie z tego sprawę. Nie zakochiwała się i nie okazywała zbyt wiele ciepła tym, z którymi utrzymywała bliskie stosunki. Zaletą takiego postępowania było to, że oszczędziła sobie złamanego serca, wadą zaś – że z takiego doświadczenia mogłaby przecież skorzystać w swoim zawodzie. Ale co miała zrobić? Umawiała się z mężczyznami, jednak nie potrafiła żywić do nikogo głębszych uczuć. Bawiła się w ich towarzystwie, sypiała z nimi – i to wszystko.
Nie była chyba aż tak niepodobna do swojego ojca, co skrycie ją cieszyło. Gdyby odpuściła, to znaczy, że zrezygnowałaby z ciągłego myślenia, iż wielki sukces jeszcze nie nadszedł i może wcale nie nadejdzie. Długi wieczór spędzony z przyjaciółmi prawie nigdy nie wpływał na jej następny dzień, nie miała kaca, zawsze działała zgodnie z planem. Pod tym względem była podobna do mamy. Ale czy warto, skoro w rolach, które były dla niej stworzone, zawsze obsadzano konkurentki?
Billie zsunęła sukienkę na podłogę. Zmyła makijaż i usunęła sztuczne rzęsy. Przeszedł ją dreszcz. Powinna się wykąpać, ale był środek nocy, więc wzięła tylko prysznic.
Była pierwsza. Z przyjęcia w hotelu Billie wyszła tuż po północy, kiedy inni goście całowali się jeszcze i życzyli sobie szczęśliwego nowego roku. Ale ona musiała wcześnie wstać – pragnęła wyglądać na wypoczętą i świeżą. Spotkanie miała zaraz po śniadaniu i chciała być dobrze przygotowana.
– Nie ufam temu człowiekowi za grosz – powiedziała Frankie przez telefon.
I nie bez powodu. O Juliusie Forsycie krążyły niezliczone plotki. Mówiło się, że żądał od aktorek dowodu wdzięczności za rolę w filmie. Nietrudno zgadnąć, o jaki dowód wdzięczności mu chodzi, pomyślała Billie, spłukując prysznicem pachnącą pianę z mydła. Mimo to postanowiła pójść na spotkanie i przyrzekła sobie, że zakończy je przy najmniejszej próbie zbliżenia – jeśli Forsyth będzie chciał czegoś więcej niż tylko porozmawiać o filmie. Już sam fakt, że chciał się z nią spotkać w pokoju hotelowym w Nowy Rok, wzbudził jej niepokój. Owinęła się ręcznikiem i usiadła na toalecie.
Pragnęła dostać tę rolę. Czuła, jakby była dla niej stworzona. Jej potencjalny partner filmowy, Hiszpan Luca Sanchez, to pierwszy Latynos, który zdobył Oscara w zeszłym roku – pełnia szczęścia. Ze swoją nienaganną brytyjską angielszczyzną i ciemnym, płonącym spojrzeniem był po prostu wyjątkowy. Grać z nim to spełnienie marzeń. Muszę zdobyć tę rolę, pomyślała. Po prostu muszę.
Noc była niespokojna. Billie stłumiła myśl, że Hollywood wystrzelał cały swój roczny budżet, strasząc fajerwerkami wszystkie zwierzęta bez wyjątku. Miała też obawy przed spotkaniem z Juliusem Forsythem. Może to jej ostatnia szansa w branży, w której gładka skóra i jędrne piersi liczą się bardziej niż wszystko inne – ona sama skończy wkrótce czterdzieści lat.
Billie miała nadzieję, że w hotelu obecna będzie również sekretarka producenta. Ale plotka głosiła, że wolał się spotykać z aktorkami sam na sam. Zamierzała przyjść ze swoją agentką Leanne, ale on nie chciał o tym słyszeć.
Były też niestety sprawy, które przemawiały na korzyść Forsytha – jego talent do wybierania zawsze najlepszego scenariusza i znajdowania idealnej obsady do każdej roli był wyjątkowy. Świadczyły o tym liczne statuetki Oscara. Billie pocieszała się, że przynajmniej uprzedzono ją o zapędach producenta.
Ale gdzie leży granica? Jest nią sprośny komentarz? A może Forsyth musi ją najpierw dotknąć, by posunąć się za daleko? A jeśli będzie uprzejmy, ale położy rękę na jej nodze, to będzie jeszcze do przyjęcia?
Leanne udzieliła wymijającej odpowiedzi: Trudno tu cokolwiek doradzić. Nie były to zbyt pomocne słowa. Taka rozmowa kwalifikacyjna to drażliwa sytuacja – tym bardziej że Billie nie wie, czy będzie musiała się bronić przed swoim potencjalnym pracodawcą. A gdyby Frankie poprosiła kucharzy, żeby rozebrali się przed rozpoczęciem pracy? Tylko w branży filmowej takie rzeczy są w zwyczaju i nikt nie widzi w tym problemu. Nie przejmuj się, mawiali ludzie, jakby chodziło o kogoś, kto tylko zachował się niezręcznie. Ale powód był jeden: ten człowiek zarabiał dużo pieniędzy. Więcej niż wszyscy inni producenci filmowi razem wzięci. Inwestowanie w jego projekty było praktycznie pozbawione ryzyka, ponieważ w biznesie nie znał granic, a w Hollywood to pieniądze nakręcały ludzi tak bardzo jak kokaina.
Billie obiecała Frankie, że zadzwoni do niej przed spotkaniem i zaraz po nim. Jeśli tego nie zrobi, siostra wsiądzie w najbliższy samolot do Los Angeles. I właśnie z tego powodu Billie miała ochotę nie zadzwonić.
– Denerwujesz się? – zapytała Frankie.
Billie stała w lobby hotelu Beverly Hills i serce podchodziło jej do gardła.
– Nie, bez obaw – odpowiedziała, by nie niepokoić siostry. – Nad wszystkim panuję.
– Nie oszukuj się – odparła Frankie. – Znam cię. Jesteś kłębkiem nerwów.
– To po co pytasz? – zirytowała się Billie.
– Żeby cię rozruszać i dodać energii. Bądź twarda! A jak za bardzo się do ciebie zbliży, oderwij mu kutasa. Obiecaj mi to!
– Chciałabym, żebyś tu była – powiedziała Billie.
– Ja też bym chciała. Ale jest, jak jest. Która u ciebie godzina? Musisz już iść?
– Jeszcze nie, ale zaraz. Opowiedz mi o przyjęciu sylwestrowym we Flanagans. Coś mnie ominęło?
– Prawnuk Charlesa.
– Co? Kto? Naszego Charlesa?!
– Tak. Mały chłopiec. Znalazłam go tuż przed północą na schodach na dziedzińcu.
– Żartujesz?
– Nie, siedział tam, jakby czekał do rana, aż zrobi się widno. Zabrałam go oczywiście do środka. Zaopiekował się nim Pierre. Opieka społeczna jeszcze nic nie wie… Ale to długa historia. Opowiem ci wszystko po spotkaniu.
– Biedne dziecko – powiedziała Billie.
Zawsze z bólem słuchała o dzieciach, dla których życie nie było zbyt łaskawe. Jej rodzice ją rozpieszczali, dbali o nią i byli zamożni, więc Billie nigdy niczego nie brakowało, wręcz przeciwnie – należała do niewielkiego, niezwykle uprzywilejowanego odsetka ludzi na świecie. Na szczęście w Hollywood pochodzenie z wyższej klasy nie było ani zaletą, ani wadą, jak to działo się w Anglii. Frankie też miała dobrze. Buntowała się, ale potem odnalazła drogę do siebie. Mimo to było jej trudniej. Musiała się zmierzyć z wieloma konfliktami i ponieść straty. Ludzi, którzy byli Frankie bliscy, kochała miłością bezwarunkową, co było zrozumiałe tylko wtedy, gdy znało się jej historię.
– Tak, niektóre dzieci muszą przechodzić przez straszne rzeczy – zgodziła się z nią Frankie.
– Dobrze, że mają ciebie – powiedziała Billie z uśmiechem, bo jeśli jej siostra była w czymś dobra, to właśnie w opiece nad dziećmi.
– Zobaczymy, co z tego wyniknie – powiedział Frankie. – Ale teraz nie będę cię już dłużej zatrzymywać.
Billie na kilka minut zapomniała o zbliżającym się spotkaniu, ale teraz spojrzała na zegarek.
– Cholera, muszę się pospieszyć!
– Leć już! A potem zadzwoń do mnie!
Julius Forsyth był sam. Już na widok jego szlafroka Billie miała złe przeczucia. Forsyth był wysoki, mierzył prawie metr dziewięćdziesiąt i gdyby stał się agresywny, nie miałaby z nim szans. W apartamencie unosiła się lekka woń alkoholu. Producent filmowy uśmiechnął się szeroko, odsłaniając dwa rzędy lśniąco białych zębów. Każdy, kto wcześniej nie słyszałby nic na jego temat, wpadłby w zachwyt. Forsyth był przystojnym mężczyzną.
Wskazał na kanapę i poprosił, by usiadła. Sam zajął miejsce w fotelu naprzeciwko i rozłożył nogi. Billie starała się nie patrzeć w jego stronę. Obawiała się, że Forsyth nie ma nic pod szlafrokiem. Przez chwilę rozmawiali o sylwestrze, on wspominał o kilku znanych osobistościach, z którymi się bawił, a potem spojrzał jej w oczy.
– Billie Lansing – powiedział wolno. – Ty czy Halle Berry. Wiesz, prawda? Nie mogę obsadzić dwóch czarnych kobiet w tym samym filmie. A obie jesteście całkiem niczego sobie perełkami. Pozwól, że ci się przyjrzę – powiedział, wykrzywiając opalony palec. – Zdejmij żakiet.
Był nieprzyjemnie bezpośredni. Billie potrząsnęła głową.
– Nie, zostanę w żakiecie – odpowiedziała, siląc się na stanowczy ton.
– To nie było pytanie.
– Ale to była moja odpowiedź.
– Taka jesteś – powiedział, jakby ją przejrzał. – Szukasz zwady. To ma być jakaś gra? – odchylił się do tyłu i spojrzał na nią protekcjonalnie, po czym kontynuował: – Widziałem takie rzeczy dziesiątki razy. Kobiety takie jak ty, które najpierw udają nieśmiałe, a potem, zanim jeszcze spotkanie dobiegnie końca, rozkładają nogi. Mógłbym się przespać z każdą aktorką o każdej porze dnia i nocy, gdybym nie miał nic innego do roboty – mierzył ją wzrokiem, aż w końcu zatrzymał go na jej butach. – Małe stopy, wysokie obcasy. Lubię to. Dobrze o tym wiedziałaś, prawda?
Jak długo była już w tym pokoju? Dziesięć minut? Nawet nie próbował ukryć swoich intencji. Ten łajdak musiał to wszystko planować od rana, skoro tak szybko odkrywa karty.
– Zapewniam pana, że nie prowadzę żadnej gry. Mieliśmy rozmawiać o Oku Didrika. Jak pan wie, jestem zainteresowana rolą Ellen. A scenariusz jest świetny – powiedziała stanowczym głosem.
– Ty czy Berry, oto jest pytanie. Obie jesteście dobre, ale twoje nazwisko brzmi jakoś lepiej. Rola jest wymagająca. Poradzisz sobie bez problemu z rozbieranymi scenami?
Billie wzdrygnęła się. Nigdzie w scenariuszu nie było napisane, że będzie musiała się rozebrać. Co Forsyth miał na myśli?
– Mówimy o tym samym scenariuszu? – zapytała sceptycznie.
– Chodzi ci o to, że nie ma w nim wzmianki o rozbieranej scenie? Powiem tylko, że taki jest wymóg. Czarna kobieta w głównej roli musi pokazać więcej skóry niż biała. I dobrze o tym wiesz. Chciałbym też zobaczyć, jak uprawiacie prawdziwy seks, ale to chyba zbyt duże wymaganie. Komisja cenzury filmowej wpadłaby w szał.
Zaśmiał się, a Billie poczuła z jego ust obrzydliwy zapach alkoholu. Czuła się coraz bardziej niezręcznie. Wstać i po prostu wyjść? Jak postąpiłyby inne aktorki? Czekałyby na jego kolejny ruch czy też natychmiast opuściły pokój? Dlaczego jest taka niespokojna?
– Chętnie przyjdę na przesłuchanie – powiedziała, chcąc wrócić do tematu.
– Wiesz, że powinnaś być wdzięczna, że w ogóle daję ci szansę. Przesłuchanie to minimum, aby dostać rolę.
– I jedyna rzecz, którą jestem gotowa zrobić – odpowiedziała.
Najchętniej wstałaby i wyszła. Dlaczego tego nie zrobiła?
– Umów się ze mną na wieczór. Chcę cię zobaczyć w obcisłej, seksownej sukience.
Noworoczna impreza branży filmowej. Impreza, na którą wszyscy chcieli być zaproszeni. Będą tam producenci, reżyserzy i scenarzyści. Doskonała okazja do nawiązania kontaktów towarzyskich. Ale u jego boku?
– Niech pan już przestanie – powiedziała, zaskakując samą siebie tym, jak stanowczo zabrzmiała. – Możemy teraz porozmawiać o roli Ellen?
Odsłonił poły szlafroka i wskazał na swoje krocze.
– Dobrze… Powiedzmy, że ta rola jest twoja, jeśli… – uśmiechał się szyderczo i sprośnie. – Podnieca mnie, że jesteś taka niesforna. Boże, jestem naprawdę napalony. Mógłbym… – urwał na chwilę, jakby zastanawiał się, jak zaatakować Billie. – Cholera, naprawdę mnie podniecasz. Rola jest twoja, musisz tylko paść na czarne kolana i…
Podniósł się, zanim zdążyła zareagować. Nagle stanął tuż przed nią, wypinając biodra do przodu i wystawiając penisa w jej stronę jak broń gotową do strzału.
Reakcja Billie była całkowicie intuicyjna. Jego krzyk, gdy go chwyciła i obróciła, słychać było chyba w całym hotelu, a zanim zdążył ją złapać, była już na korytarzu. Serce podeszło jej do gardła. Prawie nie mogła oddychać.
– Jesteś skończona! – krzyczał za nią, gdy biegła korytarzem. – Słyszysz? Już po tobie!
3
Pierre cały czas myślał o chłopcu.
– Biedne dziecko – powiedział pod nosem, wchodząc do chłodni i przeglądając półki, na które lada moment miał trafić świeży towar. Samochód dostawczy był już w drodze i Pierre musiał zrobić miejsce. Przestawiał artykuły spożywcze, przesuwał i porządkował, ale myślami cały czas wracał dziecka. Mały Charles był bardzo głodny i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że dziecko było chude jak szczapa. Z pewnością nie dostawał w domu wystarczająco dużo jedzenia. Grzecznie podziękował za jedzenie, a kiedy Frankie nie wróciła, Pierre zabrał chłopca do siebie, by mógł się przespać. Charles był szczęśliwy. Nie wyglądało na to, by tęsknił za rodzicami. To było w sumie dziwne. I smutne.
Może powinien zapytać chłopca o numer telefonu do rodziców, zanim mały zasnął? Chyba tak. Dopilnował jednak, by wyszorował się pod prysznicem. Potem poszedł do pralni i zapytał o pozostawione w hotelu ubrania dla dzieci. Takim sposobem udało mu się skompletować garderobę chłopca od stóp do głów.
Gdy wrócił do pokoju, chłopiec leżał na kołdrze owinięty mokrym ręcznikiem. Pierre odłożył nowe ubrania i podszedł do łóżka, by przykryć go grubą puchową kołdrą. Chłopiec szczękał zębami, podczas gdy Pierre osuszał ręcznikiem jego długie włosy. Łóżko było na tyle szerokie, że mogli wygodnie leżeć obok siebie na waleta, gdy nadszedł czas, by także Pierre poszedł spać.
Zdawał sobie sprawę, że Frankie nie pojawi się aż do następnego ranka. W taką noc jak ta miała zbyt wiele na głowie, a on nie miał ochoty jej szukać. Owszem, miło było spotkać się z gośćmi, ale nie w sylwestra, kiedy większość z nich była pobudzona i nie chciała przestać mówić. Pierre cieszył się, że może pomóc. Dotrzymał obietnicy danej Alexandrowi, ojcu Frankie, i nie chciał jej złamać. Pierre miał otoczyć dziewczynę uwagą.
A mimo to zdarzało się, że doprowadzała go do obłędu. Jej zielone błyszczące oczy rozpalały w nim emocje – tak jak wtedy w restauracji w Calais, gdy zawsze się kłócili i jednocześnie ciągnęło ich do siebie nawzajem. Wtedy igrał z ogniem i teraz znów przypomniał sobie, jak trudno było mu się wtedy opanować.
Po rozpoczęciu pracy we Flanagans nie potrzebował zbyt dużo czasu, by zdać sobie sprawę, że nadal jest dla niego atrakcyjna, mimo że ich pierwsze spotkanie miało miejsce wiele lat temu. Ileż to razy musiał się opierać, by nie wsunąć rąk w jej długie włosy, by nie przyciągnąć jej do siebie i nie uciszyć gniewu pocałunkiem? Jako dorosła kobieta była tak samo uwodzicielska jak kiedyś, a jej dzikie spojrzenie tak samo odurzające. Mijający czas nie zmienił tego, kim była. Pierre doskonale wiedział, kto kryje się za tą wypolerowaną fasadą. Czasami wdawał się z Frankie w kłótnię, by się upewnić, że ta namiętna dziewczyna, która nie potrafiła zdławić w sobie złości, nadal istnieje.
Ale wtedy, w Calais… Sprowokowała go, wyzwała na pojedynek jego ego, a on na to pozwolił. Wpadł w pułapkę i pocałował ją. Ten jeden raz wystarczył, aby uświadomić sobie, że coś takiego już nigdy nie może się powtórzyć. To złamałoby jego młode serce. Przez lata miał wiele dziewczyn, ale żadna z nich nie oczarowała go tak jak Frankie.
Nie musiał nawet słyszeć stukotu jej wysokich obcasów na korytarzu, by wiedzieć, że idzie. Na długo zanim dotarł do niego zapach znajomych aksamitnych perfum, wyczuwał jej obecność, a kiedy otwierała drzwi do kuchni, nigdy nie był zaskoczony. Często zastanawiał się, czy Frankie wie, że jej spojrzenie mówi mu więcej niż słowa. Może przywiązywał do tych spojrzeń większą wagę, niż powinien?
Nie miał odwagi o to zapytać, bo w międzyczasie zaprzyjaźnili się i zostali dobrymi przyjaciółmi. Często spotykali się na lunchu i śmiali z tych samych rzeczy. Nie dało się ukryć, że była między nimi chemia, ale jednocześnie było to uczucie naturalne i niekłopotliwe. Ona dogryzała mu z powodu jego romansów, a on – z powodu wyboru męża. Nigdy jednak nie wdawali się w szczegóły dotyczące ich życia uczuciowego i erotycznego, zresztą nie było takiej potrzeby, poza tym mieli ważniejsze sprawy do omówienia.
Czy odważy się do niej zbliżyć, kiedy w końcu pośle Gina do diabła? W oczach Pierre’a mąż Frankie był nikczemną pijawką. Pierre nie znał odpowiedzi na to pytanie. Ale i tak nie miało to znaczenia, bo Frankie była mężatką, a Pierre nie słyszał, by w najbliższym czasie cokolwiek miało się zmienić w tej kwestii.
Frankie nigdy nie mówi źle o swoim mężu, ale Pierre nie jest ślepy. Włoch wyraźnie żył ponad stan. Z tego, co Pierre wiedział, Frankie utrzymywała Gina, a kiedy ten przychodził do kuchni ze swoimi dziwnymi pytaniami o menu, których Pierre nie rozumiał, miał ochotę go wyrzucić. Nigdy tego nie zrobił i wymagał też od swoich pracowników, aby traktowali Gina z szacunkiem, ale w głębi duszy życzył sobie, by mąż Frankie poślizgnął się i skręcił kark na gołej podłodze w kuchni.
Nie powinna za niego wychodzić. Ale kim był Pierre, by to osądzać? Poza tym Frankie Nolan nigdy nikogo nie słuchała. Zawsze szła własną drogą. Pierre wiedział, jak wiele ten człowiek dla niej znaczy. Wielokrotnie podkreślała, że bardzo ceni jego lojalność i przyjaźń, że jest ważny dla hotelu oraz jakości kuchni i uspokaja ją, gdy może przekazać mu część odpowiedzialności…
Najlepiej będzie, jeśli zapomni o uczuciach, które skrycie żywi do Frankie, bo grożą one zduszeniem w zarodku tego, co aktualnie rodziło się między Penny a nim. Pewnego wieczoru w kuchni Flanagans zatańczyła dla niego uwodzicielsko, eksponując swoje krągłości, i od tego czasu ich relacje uległy zmianie, coraz częściej zauważał, jak bardzo brakuje mu Penny, gdy miała wolne. Penny była zupełnie innym typem kobiety. Ona też była ambitna, ale nie miała takiej niezłomnej dumy jak Frankie, która nigdy się nie poddawała. Obcowanie z Penny było łatwe i nieuciążliwe. Widok Penny nie przyspieszał wprawdzie bicia jego serca – ale czy to aż tak ważne?
Pierre zerknął na duży zegar w kuchni. Wkrótce zjawi się personel – pewnie na kacu i w złym humorze. Nigdy by tego nie zaakceptował, gdyby nie Nowy Rok. Najważniejsze, że również dzisiaj będą w hotelu serwować jedzenie. Miał nadzieję, że Penny przyjdzie przed rozpoczęciem zmiany.
Kilka godzin później praca w kuchni szła pełną parą. Obsługa przekazywała zamówienia, a przystawki, dania główne i desery nieprzerwanie opuszczały kuchnię. Penny była świetnie zorganizowana, szybko reagowała i pracowała z Pierre’em tak, jakby od lat stanowili zgrany zespół.
– Jesteś ideałem, Penny – powiedział z uznaniem.
– To dobrze, bo pewnego dnia chcę przejąć twoją pracę – odpowiedziała. – Ale do tego czasu będziesz moim najlepszym nauczycielem.
Penny była ambitna. Kuchnie restauracyjne wciąż stanowiły domenę mężczyzn, ale zanim Pierre dostał pracę we Flanagans, w kuchni szefowała kobieta. Penny ma wszelkie predyspozycje, by szybko się piąć po szczeblach kariery, jeśli tylko zechce. W tym hotelu zawsze stawiano na kobiety.
– Nie ma zbyt wielu nauczycieli, których można pocałować – wyszeptała, upewniwszy się, że nikt nie słucha.
– Masz rację. Ale nie ma żadnych zasad, które by tego zabraniały – odparł szeptem.
– Rozmawiałeś o tym z Frankie?
Skrzywił się lekko i miał nadzieję, że Penny niczego nie zauważyła.
– Nigdy nie było tu z tym problemu. Adele, była szefowa kuchni, wyszła za mąż za jednego z kucharzy i mają teraz trójkę dzieci.
– Małżeństwo i dzieci – rozmarzyła się Penny. – „Flanagans” to brzmi naprawdę obiecująco.
Pierre udawał, że nie wie, o co jej chodzi. W najmniejszym stopniu nie był zainteresowany małżeństwem. Miał czterdzieści trzy lata i gdyby chciał założyć rodzinę, zrobiłby to w młodszym wieku. Lubił dzieci i wydawało się, że one także go lubią, ale zdecydował, że nie zamierza mieć własnych. Oby Penny mimo to nadal chciała się z nim spotykać! Nie jest jednak pierwszą sympatią, która próbuje namówić go do małżeństwa. Ale po trzykrotnych zaręczynach zrobił się już ostrożny.
Penny wyrwała go z zadumy.
– O czym myślisz?
Było jeszcze za wcześnie, by powiedzieć jej prawdę. Ich związek dopiero się wykluwał.
Zamiast tego odparł:
– Szefowa nadchodzi.
Miał wrażenie, że Frankie lada chwila otworzy drzwi.
– Nie wiem, jak to możliwe, że za każdym razem to wyczuwasz – powiedziała Penny, po czym poprawiła czepek i wygładziła fartuch. – Trochę to przerażające.
– Intuicja. Pracujemy razem od lat. Ma ostrzejszy język niż inni, ale wrażliwe wnętrze.
Znał jej dobre strony, które teraz coraz częściej się ujawniały. Frankie była już dorosła. Jest jeszcze bardziej atrakcyjna, pomyślał, gdy otworzyły się wahadłowe drzwi i weszła Frankie z małym Charlesem u boku. Wbrew własnej woli Pierre zareagował tak, jak nigdy nie reagował na widok Penny. Przy nowej partnerce czuł się szczęśliwy, ale to Frankie coś w nim rozbudzała. Coś głębszego, czego jeszcze nie rozumiał, a co mogłoby go zranić, gdyby nie zachował ostrożności.
– Mały Charles ma ci coś do powiedzenia, Pierre – powiedziała Frankie, błądząc wzrokiem po garnkach w kuchni. Wdychała smakowite zapachy, trzymając ręce na ramionach dziecka.
Pierre ucieszył się na widok chłopca.
– Witaj, miło cię znowu widzieć.
Ubranie pasowało na niego idealnie, wyglądał naprawdę schludnie.
– Cześć. Chciałem tylko podziękować za jedzenie… I za to, że mogłem u pana zostać na noc – powiedział nieśmiało mały Charles.
– Było fajnie – odpowiedział Pierre. – Nieczęsto się zdarza, że dzieci odwiedzają mnie w kuchni.
– Chętnie tu wrócę – odparł szybko chłopiec.
– Bardzo proszę. Jesteś tu mile widziany.
Pierre mówił poważnie. Polubił tego malca i chciałby zrobić dla niego coś więcej. Bo gdzie Charles miał pójść? Co go czekało?
– No cóż, to już wszystko – powiedziała Frankie. – Penny?
– Tak? – odpowiedziała nieśmiało, jakby obawiając się tego, co miało nastąpić.
– Może już pani odetchnąć – powiedziała Frankie i uśmiechnęła się do młodszej kobiety. – Doszły do mnie informacje, że ma pani wielki talent. Nie musi się więc pani niczego obawiać z mojej strony.
Frankie postanowiła nie zabierać małego Charlesa do mieszkania, na wypadek gdyby był tam Gino. Zamiast tego w salonie, gdzie pito herbatę, zamówiła mu wszystko, na co miał apetyt. Zjadł, zamknął oczy i zrobił minę, jakby był w siódmym niebie. W obu rękach trzymał smakołyk i jeden w ustach, jakby się bał, że obsługa zabierze mu talerz, zanim skończy jeść.
Tymczasem Frankie przyglądała mu się w zamyśleniu. Trudno powiedzieć, czy mały Charles pamięta pradziadka, bo odkąd Frankie znała Charlesa seniora, był pomarszczony i zgarbiony. Pracował aż do śmierci. Ostatnio już nie na cały etat, tylko od czasu do czasu. I nigdy nie oczekiwał innego traktowania ze względu na swój wiek. Jak zawsze nosił torby podróżne i opiekował się gośćmi w foyer. Frankie trudno było zrozumieć, że komuś z rodziny starego Charlesa źle się wiedzie. Nikt nie dbał o rodzinę bardziej niż Charles i jego żona.
Frankie wiedziała jednak, jak szybko wszystko może się zmienić i jak łatwo wpaść w nieodpowiednie towarzystwo. Narkotyki można zdobyć niemal jak piwo w pubie. Tak się stało z rodzicami chłopca? Jej samej coś takiego się przytrafiło. Wymknęła się rodzicom spod kontroli. Byli wtedy zbyt zajęci sobą. A od hucznej imprezy do przedawkowania i hospitalizacji krótka droga.
Co widzieli goście, kiedy patrzyli na Frankie? Pewnie mamę, która pije herbatę ze swoim synem. Dzięki Pierre’owi mały Charles był schludnie ubrany i czysty. Długie kręcone włosy sięgały mu do ramion. Wyglądał tak słodko jak ciastka, które wszyscy jedli.
– Gdzie tak właściwie mieszkasz? – zapytała Frankie.
To nie było przesłuchanie – Frankie chciała jedynie, by chłopiec się odprężył. Mimo to w jej głowie kłębiły się pytania, na które potrzebowała odpowiedzi.
– W mieszkaniu… Ale tam nie jest zbyt ciepło – odpowiedział. – Mama czasami zapomina zapłacić rachunki i wtedy wszystko nam wyłączają. Ty też tak robisz?
Odwrócił głowę i rozejrzał się, jakby chciał sprawdzić, czy wszystkie światła są włączone.
– Nie, pod tym względem jestem inna.
– Jesteś bardzo bogata?
Wypił łyk soku. Machał nogami, siedząc na rokokowej sofie, i patrzył na wielki żyrandol na suficie.
– Nie wiem – powiedziała Frankie.
– W takim razie jesteś – zdecydował. – Jeśli człowiek nie jest bogaty, to wie, że jest biedny. Moja mama nie jest bogata.
– Nie sądzisz, że za tobą tęskni? – zapytała Frankie z wahaniem.
Zamiast odpowiedzieć, zapytał:
– Mogę u ciebie zostać?
Co miała odpowiedzieć? Nie może lekkomyślnie składać obietnic.
– Wiesz – powiedziała po chwili – musisz mieć naprawdę dobre warunki… i dlatego musimy najpierw porozmawiać z ludźmi, którzy dobrze wiedzą, jak zajmować się dziećmi. Ci ludzie pomogą nam znaleźć dla ciebie najlepszą rodzinę.
– Wy jesteście najlepszą rodziną – powiedział i patrzył na nią wytrwale.
Charles senior mógł mu powiedzieć tylko dobre rzeczy o mnie i Flanagans, pomyślała, ponieważ ten mały chłopiec zachowywał się tak, jakby byli starymi przyjaciółmi. Ufał jej, mimo że spotkał pierwszy raz w życiu. A to mogło oznaczać tylko tyle, że Charles opowiedział mu o Frankie, hotelu i rodzinach, do których należał Flanagans.
– Dużo czasu spędzałeś z pradziadkiem? – zapytała.
– Spotykałem się z nim tylko wtedy, gdy mama była naćpana. Wtedy dzwoniłem do niego, żeby po mnie przyjechał – westchnął. – Powiedział mi, że można skończyć z narkotykami, bo ty też przestałaś je brać. Już nie bierzesz, prawda, Frankie?
Wyglądał na nieopisanie smutnego. Charles stanowił opokę dla swojego prawnuka, gdy jego matka nie mogła się nim opiekować. Strata pradziadka była dla chłopca dotkliwa. Frankie poczuła ukłucie w sercu. Ona również opłakiwała przyjaciela z dawnych lat, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, żeby zapytać, jak się miewa jego rodzina i czy potrzebuje od niej pomocy. Zajmowała się tylko własnym smutkiem.
Potrząsnęła głową.
– Nie, nie biorę już narkotyków – odparła i pogłaskała go po ciemnych włosach. – Zobaczysz, twoja mama też przestanie.
Nie wiedziała, co jeszcze może powiedzieć ani jak pocieszyć małego Charlesa.
Spojrzał na nią sceptycznie.
– Nie sądzę. Uważa, że to najlepsza rzecz w jej życiu.
– Co?
– Narkotyki.
Frankie nie sądziła, by matka chłopca ujęła to dokładnie w ten sposób. Żaden rodzic nie powiedziałby czegoś takiego swojemu dziecku. Ale sam fakt, że Charles tak to zrozumiał, był już wystarczająco przerażający… Dość dojrzałe zachowanie jak na tak małego chłopca.
Mały Charles patrzył na Frankie dużymi, ciemnymi oczami i mocno trzymał ją za rękę. Właśnie przyjechały Alice i Viola z opieki społecznej. Cała czwórka siedziała teraz w gabinecie Frankie. Obie kobiety piły herbatę, a Frankie kawę. Mały Charles nie chciał jeść ani pić. Był zdenerwowany i nie spuszczał wzroku z Frankie, jakby obawiał się, że może wstać i odejść.
Frankie przekazała im list Charlesa. Viola przeczytała go, podczas gdy Alice prowadziła kurtuazyjną rozmowę o hotelu i wyjątkowo mroźnej zimie. Zapytała, jak często trzeba czyścić żyrandole, które widziała w drodze do gabinetu. Potem wodziła wzrokiem po portretach poprzedników Frankie i stwierdziła, że rozpoznaje Lindę Lansing, ale innych nie.
W Nowy Rok pracownice opieki społecznej miały zapewne dyżur. Mały Charles nie był z pewnością jedynym dzieckiem, które potrzebowało pomocy w święta. Frankie uznała, że dobrze by było, gdyby panie szybko przeszły do rzeczy, bo zaczynało jej się udzielać zdenerwowanie chłopca.
Czy zostanie umieszczony w domu dziecka, czy też ma innych krewnych, którzy mogliby się nim zaopiekować? Z pewnością ktoś musiał zauważyć, że był zaniedbywany. Nie znała oczywiście całej historii, to była sprawa dla urzędników, ale mały Charles powiedział, że nie wie, kim jest jego ojciec, i że jego matka zażywa narkotyki. W sumie było bardzo mało prawdopodobne, że chłopiec wróci do domu.
– Charles, powiedz mi, jak się masz? – zachęcała go Viola, oddając list Frankie. – Frankie i Alice wyjdą na chwilę, żebyśmy mogli spokojnie porozmawiać.
– Nie – odpowiedział stanowczo. – Frankie zostaje tutaj.
Jeszcze mocniej ścisnął jej dłoń.
– Obiecuję ci, że będzie czekała tuż za drzwiami.
Frankie starała się zachować spokój, ale pewnie emanowała takim samym zdenerwowaniem jak chłopiec. Zawiedzie go, jeśli teraz wyjdzie?
Najspokojniej, jak potrafiła, powiedziała:
– Usiądę naprzeciwko drzwi. Widziałeś, że jest tam kanapa, prawda? Nie ruszę się z miejsca, dopóki nie wyjdziesz. Viola jest miła, chce tylko z tobą porozmawiać.
Delikatnie uwolniła swoją dłoń z jego uścisku. Mały Charles spuścił wzrok i wpatrywał się w swoje kolana. Jego podbródek drżał, a on sam wydawał się coraz mniejszy w fotelu. Frankie błagała Violę wzrokiem, by mogła zostać, ale kobieta ledwie dostrzegalnie potrząsnęła głową i spojrzała w stronę drzwi. Frankie wstała z ciężkim sercem. Nie miała nic do powiedzenia w tej sprawie. Znalazła dziecko przed swoim hotelem, to wszystko.
– Co z nim będzie? – zapytała, kiedy siedziała z Alice przed gabinetem.
– Przede wszystkim musimy spróbować odnaleźć jego rodziców lub innych krewnych. Według policji nie ma doniesienia o zaginięciu osoby. Oznacza to, że coś jest nie tak. Jeśli nikt z rodziny nie może lub nie chce się nim zająć, musimy znaleźć dla niego dom. Istnieją procedury ustanowione przez władze dla takich przypadków. To już czwarty raz, kiedy Viola i ja musimy zajmować się dzieckiem, które uciekło z domu w noworoczny weekend.
– Nie wiem, czy uciekł – powiedziała Frankie. – Wczoraj wieczorem siedział na schodach i patrzył w niebo. Jego pradziadek był cenionym pracownikiem Flanagans przez prawie osiemdziesiąt lat. Co mogę zrobić? Naprawdę chciałabym pomóc.
Alice zastanowiła się przez chwilę, po czym powiedziała poważnie:
– Chłopiec potrzebuje przyjaciela, kogoś, kto go nie zawiedzie. Myślę, że wiele przeszedł.
Mały Charles nie zaszczycił Frankie spojrzeniem, gdy wyszedł z Violą na korytarz.
– Idziemy – powiedziała Viola, a Alice natychmiast wstała.
– Zabierają panie chłopca? – zapytała Frankie drżącym głosem.
Viola położyła rękę na ramieniu małego Charlesa.
– Zostanie umieszczony w dobrym domu dziecka, a my tymczasem postaramy się odnaleźć jego rodziców.
Frankie poklepała małego Charlesa po głowie, a on wzdrygnął się, jakby go uderzyła.
– Pradziadek powiedział, że mi pomożesz.
W oczach chłopca był tak bezgraniczny smutek, że Frankie wystraszyła się.
– Dziękuję, że zajęła się pani nim wczoraj wieczorem – powiedziała Viola. – Teraz my się nim zajmiemy.
Frankie nie zdążyła nawet wyjaśnić, że to Pierre opiekował się Charlesem, bo kobiety odwróciły się i ruszyły w stronę schodów.
W połowie schodów mały Charles jeszcze raz się odwrócił.
– Frankie, dlaczego nie mogę tu zostać? Obiecuję, że będę grzeczny. Obiecuję. Proszę, Frankie.
Pod powiekami piekły ją łzy wstydu i bezradności. Zraniła chłopca i nie mogła tego znieść. Nie powinna zostawiać go samego z kobietą z pomocy społecznej. Przecież to ją prosił o pomoc! Był jeszcze taki mały – jak mogła pozwolić, by kobiety go zabrały? Kiedy nie odpowiedziała, spuścił głowę i zszedł po ostatnich stopniach schodów. Łkając, patrzyła, jak idzie przez hol i zmierza do wyjścia.
4
1990
– Mamma mia!
Frankie spieszyła się i gdy jakiś mężczyzna zagrodził jej drogę, wpadła w złość. Podniosła okulary przeciwsłoneczne na czoło i spojrzała w parę rozbawionych ciemnobrązowych oczu.
– Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek widziałem!
Pewnie Włoch, pomyślała. Wszystko na to wskazywało: zielona kurtka, którą w Anglii nosiło się zwykle tylko w stajni, wyprasowane, obcisłe dżinsy i wypolerowane buty.
– Jak masz na imię? – kontynuował, bez skrępowania mierząc ją wzrokiem od stóp do głów.
– Przepraszam, ale spieszę się.
Z powrotem założyła okulary przeciwsłoneczne, skierowała się w stronę przejścia dla pieszych i pospiesznie przeszła przez jezdnię, zanim światło zmieniło się na czerwone.
Po chwili mężczyzna znów pojawił się przed nią.
– Przepraszam. Nie chciałem cię urazić komplementem. Dasz się zaprosić na herbatę, piwo lub kieliszek wina? Pójdziesz ze mną do kina, na kolację lub na seks? Jesteś modelką?
– Zjeżdżaj!
Złapał ją za ramię.
– Dlaczego tak się wściekasz?
– Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęła i uwolniła się od niego.
– Co robisz, Antonio? – zawołał ktoś za nimi i Frankie odwróciła się. – Przepraszam, mój przyjaciel najwyraźniej nie potrafi się zachować.
Mężczyzna odciągnął Antonia na bok.
– Dzięki.
Frankie chciała jak najszybciej pójść dalej. Idioci… przynajmniej jeden z nich.
W pubie było tłoczno i głośno, więc musiała kluczyć między ludźmi, żeby dojść do baru.
– Frankie, tutaj! – Billie już do niej machała. Siedziała z piwem przy barze, zajęła też stołek dla Frankie. – Wyglądasz na zestresowaną – zauważyła, gdy Frankie usiadła. – Poproszę sok pomarańczowy! – zwróciła się do barmana, wskazała na siostrę.
– Co za dzień!
Frankie wzięła głęboki oddech i czuła, jak napięcie z niej schodzi, gdy wreszcie siedziała naprzeciwko Billie.
– Opowiadaj!
– Czy Elinor z tobą rozmawiała?
– O czym? Że podpisałyście dzisiaj dokumenty? To wspaniale, że przejmujesz hotel od mamy i Emmy – powiedziała Billie i uśmiechała się zachęcająco, jakby chciała zapewnić Frankie, że wszystko będzie dobrze. – Odkąd Emma przeniosła się do Alexandra do Calais i tak sama się wszystkim zajmujesz.
– Może byłam w hotelu częściej niż nasze mamy, ale nie podjęłam żadnej decyzji, której bym wcześniej z nimi nie skonsultowała.
Frankie upiła dwa duże łyki soku. To było dokładnie to, czego teraz potrzebowała. Prowadzenie Flanagans stanowiło ogromne wyzwanie i rzadko miała czas i ochotę na spotkanie z Billie w pubie. Na szczęście Billie już niedługo będzie współwłaścicielką hotelu, jeśli zgodnie z obietnicą podpisze umowę. Czy tego chciały, czy nie, Frankie i ona będą musiały wspólnie podejmować decyzje.
– Od tej pory nasza dewiza brzmi: ty i ja – dodała Frankie, na wypadek gdyby Billie zapomniała, że ona też dostała kawałek tortu.
– Tak, jasne, ty i ja. Ale ty tu rządzisz. Moje udziały są w kompetentnych rękach, taka była umowa i musisz się jej trzymać. Nie mogę prowadzić hotelu i być jednocześnie gwiazdą filmową.
Frankie nie miała nic przeciwko, by jej siostra uganiała się za rolami filmowymi, dopóki będzie mogła z nią omawiać swoje pomysły i wątpliwości, jak to się działo do tej pory. Poza tym Frankie może liczyć na pomoc Anniki, która była co najmniej tak samo dobrze poinformowana jak ona sama.
– Cześć – powiedział męski głos za nimi. Obie kobiety odwróciły się. – Miło cię znowu widzieć. Chcę jeszcze raz przeprosić za złe zachowanie mojego przyjaciela – mężczyzna podniósł dwa palce w stronę barmana. – Potrafi być trochę natarczywy.
Frankie wzruszyła ramionami.
– Nie ma sprawy. Mimo to cieszę się, że się pan pojawił. W przeciwnym razie dałabym mu w twarz.
– Z pewnością na to zasłużył.
Uśmiechnął się szeroko, pokazując przy tym lśniąco białe zęby, i wziął od barmana piwa.
– Zaraz, czy ja coś przegapiłam? – zapytała Billie i uśmiechnęła się czarująco do mężczyzny. – Billie – przedstawiła się i wyciągnęła do niego rękę. – A pan nazywa się…?
– Gino. Miło mi cię poznać.
Frankie patrzyła, jak nagie, szerokie plecy i jędrne pośladki Gina znikają w łazience. Poprawiła poduszki pod plecami. Jest naprawdę dobry, pomyślała. Od czasu do czasu potrzebowała seksu, a on znał się na tym. Dobry seks jest korzystny zarówno dla ciała, jak i dla umysłu. Sporadyczne przygody na jedną noc to wprawdzie też jakaś odmiana, ale im Frankie była starsza, tym rzadziej zdarzały jej się takie przygody. Nie miała czasu ani ochoty na poważny związek, a wielu mężczyzn, których spotykała, myślało o małżeństwie. Frankie jeszcze do tego nie dojrzała i być może nigdy nie dojrzeje. Ilekroć pojawiał się temat obrączek, zawsze chodziło o zobowiązania społeczne, rozwagę i kompromisy, a to nie były mocne strony Frankie – wręcz przeciwnie. Z tego też powodu chciała sama prowadzić Flanagans, bo choć ta myśl ją onieśmielała, wyzwanie pasowało do jej odwagi. Mama nadal będzie dla niej wielkim wsparciem, nawet jeśli w pełni poświęci się ojcu i restauracji w Calais.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki