Hotel pożądanie - Ewa Maciejczuk - ebook + książka

Hotel pożądanie ebook

Ewa Maciejczuk

3,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jeden hotel, dwóch braci i ona… Dziewczyna, której wali się świat, gdy w wypadku samochodowym traci rodziców. Upadek z wyżyn społecznych jest bolesny, szczególnie dla osoby, która miała wszystko, a z dnia na dzień zostaje z niczym.

Posada pokojówki, którą Luiza obejmuje, nie jest szczytem jej marzeń. Trudno odnaleźć się w takiej pracy, zwłaszcza że wcześniej to jej usługiwano. Los jednak bywa przewrotny i zmusza kobietę do objęcia stanowiska, którym do niedawna gardziła.

W jej życiu zachodzi wiele zmian w tym samym czasie, ale największa z nich następuje wtedy, gdy poznaje przystojnego trenera w hotelowej siłowni. Mężczyzna od razu zawrócił jej w głowie. Niestety, on ma wobec niej nieco inne zamiary… Kobieta szybko się o tym przekonuje i wpada prosto w ręce Mikołaja, szefa hotelu i brata trenera. Czy wygra serce, czy rozum? Który z braci poniesie klęskę w boju o względy pokojówki?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 240

Oceny
3,5 (76 ocen)
30
10
11
15
10
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aneczkablogerka

Nie oderwiesz się od lektury

książka, która pochłania od pierwszej strony. zaskakująca, ciekawa i pokazująca przemianę. polecam
20
Joannaswiss

Nie oderwiesz się od lektury

🔥 Recenzja przedpremierowa 🔥 Premiera 16.10.2024 r. Autorka @ewa_maciejczuk_autor Wydawnictwo @wydawnictwo_noca Jeden hotel, dwóch braci i ona…to emocjonująca opowieść o miłości, stracie i odradzaniu się w obliczu przeciwności. Główna bohaterka, Luiza, staje przed dramatycznym zwrotem w swoim życiu, gdy w wyniku tragicznego wypadku traci rodziców, a jej życie zamienia się w koszmar. Zrywając ze swoim dotychczasowym stylem życia, musi odnaleźć się w roli pokojówki. Autorka pokazuje, że każdy może przejść wewnętrzną przemianę. Ludzkie emocje są bardzo złożenie, a wyzwania przed którymi stajemy w trudnych momentach czasem wydają nam się nie do pokonania. Autorka rewelacyjnie opisała wewnętrzne rozterki oraz upór, połączony z szybką rezygnacją z zamierzonych celów, poddaniu się, a następnie walki o lepsze jutro dla samego siebie. Bardzo podobało mi się wewnętrzne samozaparcie naszej bohaterki, dzięki książce sama zmotywowałam się do lepszej pracy nad sobą, dlatego uważam, że ta we...
20
Guleczka

Nie oderwiesz się od lektury

Fajnie się czytało,akurat na jesienne popoludnie i wieczór.
21
Agalen8

Dobrze spędzony czas

Fajna książka
21
mamcia00

Nie oderwiesz się od lektury

polecam przeczytać
21

Popularność



Podobne


Re­dak­cja: Ola Ju­rysz­czak
Ko­rekta: Alek­san­dra Wroń­ska
Pro­jekt okładki: To­masz Bier­nat
Skład: Ma­rek Jad­czak
Co­py­ri­ght by Ewa Ma­ciej­czuk 2024
Co­py­ri­ght for the Po­lish Edi­tion by Wy­daw­nic­two Nocą, War­szawa 2024
ISBN 978-83-68037-40-1
WY­DAW­NIC­TWO NOCĄ ul. Fi­li­piny Pła­sko­wic­kiej 46/89 02-778 War­szawa NIP: 9512496374www.wy­daw­nic­two­noca.pl e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­noca.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Roz­dział 1

Lu­iza

Je­śli kie­dy­kol­wiek ktoś mi po­wie, że ży­cie jest pro­ste, wy­śmieję go! Ono jest pełne nie­spo­dzie­wa­nych mo­men­tów. Mo­żemy być kró­lami ży­cia, aby za chwilę sto­czyć się na samo dno, z któ­rego nie jest ła­two się od­bić.

Ktoś kie­dyś po­wie­dział, że pie­nią­dze to nie wszystko. Zga­dzam się z tą mak­symą, są o wiele waż­niej­sze war­to­ści w ży­ciu niż mo­nety. Jed­nak wy­god­niej pła­kać w mer­ce­de­sie niż na ro­we­rze. Z dnia na dzień zo­sta­łam bez gro­sza przy du­szy. Ro­dzice zmarli w wy­padku, po­zo­sta­wia­jąc mnie prak­tycz­nie z ni­czym. Chcieli na­uczyć mnie od­po­wie­dzial­no­ści i sza­cunku do pie­nię­dzy, więc wspa­nia­ło­myśl­nie prze­pi­sali cały ma­ją­tek na fun­da­cje cha­ry­ta­tywne. By­łam wście­kła i roz­ża­lona, gdy do­wie­dzia­łam się o wszyst­kim pod­czas od­czy­ty­wa­nia te­sta­mentu. Zo­sta­łam z mar­kową gar­de­robą, ale długo się nią nie na­cie­szy­łam... Głód zmu­sił mnie do po­ko­na­nia wstydu. Prze­ko­na­łam jedną wła­ści­cielkę sklepu z uży­waną odzieżą, by od­ku­piła ode mnie moje dro­go­cenne ubra­nia. Nie do­sta­łam na­wet po­łowy ich war­to­ści, ale lep­sze to niż nic. Przy­naj­mniej mia­łam pełny żo­łą­dek i nie czu­łam tego pa­skud­nego głodu, któ­rego za­zna­łam pierw­szy raz w moim dwu­dzie­sto­pię­cio­let­nim ży­ciu. To nie było miłe do­świad­cze­nie.

– Dzięki, mamo i tato, za wa­szą ła­skę! – sark­nę­łam do sie­bie na wspo­mnie­nie ko­niecz­no­ści opusz­cze­nia swo­jego ro­dzin­nego domu.

Mia­łam ty­dzień na wy­pro­wadzkę, a na­wet rze­czy zmu­szona by­łam pa­ko­wać w obec­no­ści ich praw­nika. Na ko­niec męż­czy­zna wrę­czył mi ko­pertę z pię­cioma ty­sią­cami na wy­na­ję­cie miesz­ka­nia. Mi­liony od­dali na fun­da­cje, a mi zo­sta­wili nędzne pięć ty­sięcy. Ro­ze­śmia­łam się po­nuro, sie­dząc w wy­na­ję­tym miesz­ka­niu na ka­na­pie z bu­telką piwa w dłoni. By­łam już dość wy­pita. Prze­chy­li­łam i do­pi­łam do końca, a po chwili wsta­łam i ru­szy­łam do ła­zienki chwiej­nym kro­kiem. Pę­cherz mi za­raz pęk­nie. Za­wie­si­łam jed­nak spoj­rze­nie na lu­strze, nim do­szłam do celu. Wcze­śniej mia­łam wszystko, te­raz nie mam nic. Na­tura nie po­ską­piła mi urody, ale za to ob­da­rzyła krą­gło­ściami. Tra­ci­łam przez to w oczach fa­ce­tów. Brą­zowe włosy, które mi się­gały pra­wie do pasa, były po­zba­wione bla­sku przez brak kosz­tow­nych za­bie­gów, które utrzy­my­wały je w świet­nej kon­dy­cji. Na­wet jak­bym chciała po­de­rwać bo­ga­tego fa­ceta, to moje szanse były zni­kome, równe wy­gra­nia głów­nej ku­mu­la­cji w to­to­lotka. Czknę­łam gło­śno i po­krę­ci­łam z dez­apro­batą głową na swoje pi­jac­kie my­śli.

Wzię­łam zimny prysz­nic. Mu­sia­łam się orzeź­wić. Jak nic będę miała ju­tro kaca, a prze­cież mam umó­wioną roz­mowę o pracę. Prych­nę­łam pod no­sem. Mie­siąc cho­dzę na prze­różne roz­mowy i wszę­dzie te same obiet­nice, że za­dzwo­nią, a po­tem ci­sza. Ju­tro je­stem umó­wiona z wła­ści­cie­lem ho­telu, w któ­rym ubie­gam się o sta­no­wi­sko po­ko­jówki. To nie była moja wy­ma­rzona praca, by sprzą­tać czy­jeś brudy, zwłasz­cza że to po mnie za­wsze sprzą­tała go­spo­sia. Jed­nak per­spek­tywa za­miesz­ka­nia na ulicy sku­tecz­nie za­chę­ciła mnie do spró­bo­wa­nia sił w tym za­wo­dzie. Nie mia­łam za bar­dzo wy­boru. Na krę­ce­nie no­sem przyj­dzie jesz­cze czas, kiedy tro­chę za­ro­bię i będę mo­gła po­szu­kać lep­szych ofert na rynku pracy. Z głową pełną obaw, jak po­to­czą się naj­bliż­sze dni, w końcu udało mi się za­snąć.

O dziwo rano wcale nie czu­łam się źle, je­dy­nie w ustach mia­łam istną Sa­harę. Moja re­ak­cja też była nieco spo­wol­niona, ale pa­trząc na to, ile w sie­bie wla­łam ubie­głego wie­czoru, nie było aż tak źle, jak my­śla­łam, że bę­dzie.

We­szłam do ho­telu kilka mi­nut przed umó­wio­nym cza­sem. Już na po­czątku za­sko­czyły mnie dwie rze­czy. Pierw­sza – my­śla­łam, że to ja­kiś mały ho­tel, a oka­zało się, że to wielki bu­dy­nek, w do­datku po­pu­larny wśród ce­le­bry­tów. Nie by­wa­łam ni­gdy w ho­te­lach, więc na­wet nie wie­dzia­łam, że w na­szym mie­ście jest taki obiekt. Druga – sam szef nie po­fa­ty­go­wał się na roz­mowę ze mną, tylko wy­słał ma­na­gerkę. Du­pek! A tak mnie za­pew­niano przez te­le­fon, że to z nim od­bę­dzie się roz­mowa kwa­li­fi­ka­cyjna.

Spo­tka­nie po­szło do­brze. Gdy wy­cho­dzi­łam na ze­wnątrz, ja­kiś fa­cet wpadł na mnie w drzwiach i ob­lał mnie kawą, przy oka­zji wal­nął skó­rzaną teczką w sam śro­dek czoła. Jęk­nę­łam, prze­wra­ca­jąc się, i sta­ra­łam się roz­ma­so­wać pul­su­jące miej­sce.

– Jak ła­zisz?! – wark­nę­łam nie­zbyt przy­jem­nie w jego stronę.

Opi­sa­ła­bym go jed­nym sło­wem: brzy­dal. Duży brzuch, włosy roz­czo­chrane, ko­szula po­mięta, a ma­ry­narka i spodnie całe po­pla­mione. Za­rost i oku­lary na no­sie to je­dyna rzecz, która mo­głaby mi się spodo­bać, gdyby nie cała reszta. Mia­łam sła­bość do męż­czyzn w oku­la­rach, nie­stety jego oprawki wy­ma­gały wy­miany na ja­kiś now­szy mo­del, który bę­dzie do­pa­so­wany do twa­rzy, a nie ro­dem z PRL-u.

– Prze­pra­szam naj­moc­niej – po­wie­dział, wy­cią­ga­jąc dłoń w moją stronę.

Od­trą­ci­łam ją w mo­men­cie, gdy zo­ba­czy­łam, jak błysz­czy się od potu. Fuj do kwa­dratu! Sama się pod­nio­słam i nie za­szczy­ca­jąc fajt­łapy spoj­rze­niem, wy­szłam poza te­ren bu­dynku.

To był ho­tel o wy­so­kim stan­dar­dzie, dla­tego za­sta­na­wia­łam się, co tu robi taki ob­le­śny typ jak on. Je­śli jest go­ściem, to już so­bie wy­obra­żam, w ja­kim sta­nie zo­sta­wił po­kój. Chyba nie chcia­ła­bym po nim sprzą­tać. Wzdry­gnę­łam się z obrzy­dze­niem na samą myśl o jego po­ścieli. Sze­fem na pewno nie był. W tej roli wi­dzia­ła­bym ra­czej wy­mu­ska­nego fa­ceta z okładki ma­ga­zynu czy re­klamy. Kto nie dba o sie­bie, gdy ma dużo kasy? Nie­za­prze­czal­nie wła­ści­ciel ho­telu ją miał, w końcu jego biz­nes nie­źle pro­spe­ro­wał. W su­mie, jakby się tak chwilę za­sta­no­wić, też po­cho­dzę z bo­ga­tej ro­dziny, a na pewno nie było te­raz tego po mnie wi­dać.

Za­wsze mia­łam pod­su­waną pod nos mi­skę z ulu­bio­nymi prze­ką­skami, ni­czego mi nie bra­ko­wało, pew­nie dla­tego mam nieco wię­cej ciała. Ni­gdy nie by­łam fa­nem ope­ra­cji pla­stycz­nych, a le­ni­stwo to moje dru­gie imię. Te­raz mu­sia­łam wy­krze­sać w so­bie siłę do pracy, bo już nic nie bę­dzie ta­kie pro­ste jak za ży­cia ro­dzi­ców. Z fru­stra­cją kop­nę­łam ka­mień na dro­dze, który tra­fił w ka­ro­se­rię za­par­ko­wa­nego auta i zo­sta­wił po so­bie rysę. Ro­zej­rza­łam się, czy nie ma ni­kogo w po­bliżu, i za­czę­łam biec. Jesz­cze tego bra­ko­wało, aby wła­ści­ciel auta po­cią­gnął mnie do od­po­wie­dzial­no­ści fi­nan­so­wej za znisz­cze­nie la­kieru na jego sa­mo­cho­dzie.

Do wy­naj­mo­wa­nego miesz­ka­nia do­tar­łam bły­ska­wicz­nie. Spo­ci­łam się jak pro­się i od razu ścią­gnę­łam śmier­dzące ciu­chy, a po­tem wzię­łam prysz­nic. Wło­ży­łam dresy. Świeża i pach­nąca prze­glą­da­łam swoje so­cial me­dia. Moje pseu­do­przy­ja­ciółki usu­nęły mnie na­wet ze zna­jo­mych. Kiedy stra­ci­łam ro­dzi­ców, ode­szli także lu­dzie, któ­rych uwa­ża­łam za bli­skie mi osoby. Te­raz już wi­dzę, że nie byli warci mo­jego czasu. Szkoda, że kie­dyś tego nie do­strze­ga­łam. Nie je­stem im już po­trzebna, skoro nie za­pra­szam ich do dro­giej re­stau­ra­cji na swój koszt albo nie sta­wiam bi­le­tów do kina. Przy­kre, ale wi­dać lu­dzie po­tra­fią być bar­dzo in­te­re­sowni, gdy wi­dzą w tym ko­rzyść dla sie­bie. Nie­stety za­uwa­żamy to dużo póź­niej. Na­wet mój były fa­cet na­gle prze­stał się sta­rać o moje względy, abym do niego wró­ciła. Ba, w ciągu ty­go­dnia zna­lazł so­bie nową mi­łość. W su­mie do­brze się stało, choć nie po­wiem, cho­ler­nie było mi przy­kro, że tak bez­dusz­nie zo­sta­łam wy­ko­rzy­stana.

Do­tarło do mnie, że wszystko się zmie­niło i wiele rze­czy już nie wróci. Od­ro­bi­łam su­mien­nie lek­cję ży­cia. Te­raz za­mie­rzam być ostroż­niej­sza w do­bie­ra­niu so­bie zna­jo­mych, nie będę wie­rzyć we wszystko, co mó­wią. Cho­ciaż w tym mo­men­cie ra­czej nikt dla ko­rzy­ści fi­nan­so­wych ze mną nie bę­dzie się spo­ty­kać. Za­śmia­łam się gorzko pod no­sem. Odło­ży­łam te­le­fon i dla od­miany się­gnę­łam po pi­lota. W końcu zna­la­złam ja­kiś durny te­le­tur­niej. Po chwili ru­szy­łam do kuchni zro­bić so­bie ka­napkę.

Bez kasy i zna­jo­mych nie mia­łam zbyt wielu moż­li­wo­ści na spę­dze­nie dnia. Oży­wi­łam się je­dy­nie na chwilę, gdy za­dzwo­nił te­le­fon. Pierw­szą my­ślą było, że to któ­raś z mo­ich by­łych przy­ja­ció­łek dzwoni za­py­tać co u mnie, udo­wad­nia­jąc mi, że się po­my­li­łam w ich osą­dzie. Szybko jed­nak en­tu­zjazm opadł, gdy się oka­zało, że dzwo­nią z ho­telu, aby za­pro­sić mnie ju­tro na pierw­szy dzień pracy. Po krót­kiej roz­mo­wie opa­dłam po­now­nie na ka­napę, na któ­rej prze­le­ża­łam cały dzień.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki